"Nie ogarniam jak..."

demon, nie ogarniam, jakim cudem znalazłam się z Tobą w jednym koszyku, ale jakoś tak czuję się zaszczycona  🏇
Kurczę...
Nikt nikogo nie piętnuje chyba? Nie o to chodzi w dyskusji.

Z bobek można się zgodzić lub nie. To czy w wychowaniu chcemy stosować kary czy nie to kwestia wyboru teorii.
Murat natomiast stara się rozgraniczać coś czego rozgraniczyć się nie da. Nie ma to generalnie znaczenia z jaką siłą uderzymy - sendo leży w samym uderzeniu! Na to nie można się zgodzić! I tu dodam to co już wiele razy padło: najprawdopodobniej ten klaps wymierzony w sytuacji kompletnego odrętwienia umysłu dziecka nie zabije i psychiki mu nie zniszczy, tyle że jest to błąd/ porażka rodzica i tego należy mieć świadomość.

Trusia z kolei pisze, że klaps może być konsekwencja a nie karą. Konsekwencja jest zawarta w definicji kary. Jakby nie patrzeć d zawsze z tyłu😉

A Ascaia Tobie nie mogę się nadziwić. Wijesz się zawzięcie i coraz bardziej gmatwasz😉 ale pociągnę: pstryczek w kuchni ewaluuje widzę... Wiec teraz to pokazywanie jak z wykałaczką? Ale że co? Że gaz na kuchence pstryknie? Czy wrzątek z garnka "po paluszkach pstryknie"?
Julie, już kiedyś była taka rozmowa, identyczna (a może o gołych dzieciach nad wodą.. czy jakoś tak) i nowy temat powstał, tylko za chiny ludowe nie pomnę tytułu wątku. Coś o wychowaniu?...


edit: Proszę 🙂
O! Dzięki kenna.  :kwiatek:  Zgłosiłam do modów prośbę.
He, he, ciekawe czy zareagują.
Facella   Dawna re-volto wróć!
31 marca 2016 21:29
Nie ogarniam pracy modów na tym forum  😀iabeł:
Kto na nowego moda? 😁
(Ja tradycyjnie zgłaszam faith.)
Facella   Dawna re-volto wróć!
31 marca 2016 21:39
Julie!
Ale to chyba nie ten wątek 😉
No chyba Cię pogięło. :kwiatek:
Facella   Dawna re-volto wróć!
31 marca 2016 21:41
Faktycznie, tu jest jeden wielki offtop, bez sensu odsyłam do innego wątku  😁
Tymczasowo passuję.
Nawet jak chcę już załagodzić, zakończyć, podać sobie rękę i uśmiechnąć się to... DoSia, nie wiję się, nie gmatwam, cały czas mam swoje zdanie na temat. Czy napiszę to tymi słowami czy inaczej... I... Już mi się nie chce. Jestem zmęczona sprawami poza forum, zmęczona fizycznie, przede mną dwa mocne dni w pracy. Nie wiem co bym jeszcze i jak miała napisać. Nie chce mi się już cylezować słów...
W mojej głowie wyobrażenie jest konkretne, klarowne i pod waszym wpływem go nie będę zmieniać.
Z resztą... właściwie... nawet jeśli uważacie, że moje poglądy są takie czy siakie... to co z tego? Jaka jest ich "szkodliwość społeczna"? 😉 Dzieci nie mam, raczej mieć nie będę, nie pracuję zbyt często z dziećmi... Więc co wam zależy? 😉

Za to oficjalnie stwierdzam, że nie ogarniam jujkasek, która jak skończyła tutaj to zaczęła sączyć jad w drugim temacie... Więc na  ten kontakt również - pass.

Wszystkim dobrej nocy i dobrej końcówki tygodnia.


PS. I przypominam się z prośbą o artykuły dotyczące reagowania na przemoc w rodzinie. Nie mam teraz czasu poświęcić się szukaniu materiałów po sieci, a pewnie niektóre z Was znają od ręki źródła takich informacji. Obawiam się, że sytuacja z wczoraj może się powtórzyć i chcę być przygotowana jak reagować. 
Trzymam Cię za słowo, że pass. 😀
Oświadczyłaś niniejszym, że zakończyłaś wypowiadanie się na temat klapsów i wdawanie się w dyskusje z jujkasek o czymkolwiek.
Myślę, że odpoczynek bardzo Ci się przyda. :kwiatek:
Dyskusja powinna sprawiać przyjemność, a nie dołować i męczyć.
No i patrz... sama pytałaś, poniekąd retorycznie, "dlaczego wszystkie rozmowy z twoim udziałem kończą się niesympatycznie?". Pytanie nie jest tylko do mnie. Teraz powiedz, spytaj samą siebie, dlaczego odpowiadasz mi w takim zaczepno-ironicznym tonie, gdy próbuję załagodzić i zakończyć...
W imię tej powszechnie głoszonej dobroci i szacunku do drugiego człowieka zapewne...
Ech 🙁

PS.
Tymczasowo passuję.

Więc... parafrazując Ciebie - nie ciesz się za bardzo. 😉
Zapewniam Cię, że to nie było pytanie retoryczne.
Naprawdę nie wiem i jestem ciekawa powodów.
demon, nie ogarniam, jakim cudem znalazłam się z Tobą w jednym koszyku, ale jakoś tak czuję się zaszczycona  🏇


Hej jujkasek, też mi jest miło  😀

Co do nie ogarniania to się przyzwyczaisz. Przede wszystkim forma, a pózniej treść tu na re-volcie obowiązuje.
I też nie ogarniam, że w sumie można usprawiedliwić matkę, która dała trzy szybkie dziecku, bo może taka była sytuacja  🙄, a może ma ona na to jakieś wyjaśnienie  🙄.
Rozumiesz ta matka do dziecka może  w realu i nie próbuj jej oceniać.
Tobie natomiast  tu w eterze nie mogą puścić nerwy jak dorosła osoba klepie ewidentne bzdury. Dlaczego ? Bo nie.
Pamiętaj jak chcesz tu przetrwać- najpierw forma, później treść  😉.


Chodzi mi tylko o ten "fetyszyzm klapsowy", to specjalne miejsce klapa w panteonie kijowych, zgadzam się, środków rodzicielskich. Dziecku można zrobić kuku na milion sposobów i albo nie jest to wcale oczywiste skoro mamy piszą bez obciachu, wręcz dumne z siebie, że nie biją ale... (i tu cały szerego potencjalnych psycho-ryso-generatorów) albo po prostu przyjmują do wiadomości, że życie jest ryzykowne ale coś trza robić 😉 Przykład z życia, jednym z wcześniejszych wspomnień mojego dzieciństwa jest to jak rodzice porównują mnie z moją młodszą siostrą (o widzisz? ona jest młodsza a nie robi tego). Dla mnie to było straszliwe upokorzenie, oni w ogóle nie pamiętają. Lista rzeczy, którymi można potencjalnie porysować dziecko jest niezwykle długa i moim zdaniem ich wymienianie, albo znęcanie się szczególnie nad jedną jest chybione.



bobek, ale tu chyba nie chodzi tak ogólnie  jedynie o "fetyszyzm klapsowy". Od tego sie akurat zaczęła ta dyskusja, od świadomej akceptacji stosowania kar cielesnych  w tym klapsa. Jeszcze raz podkreślę- świadomego.  Dla mnie osobiście nie ma znaczenia czy dasz klapsa czy poniżysz porównując do rodzeństwa. Ten klaps jest tylko bardziej namacalnie uświadamiający jaka krzywdę możemy zrobić małemu człowiekowi swoim niewłaściwym zachowaniem.
Co to za różnica  czy dajesz klapsa synowi i  z liścia mężowi  czy porównasz negatywnie syna do cudownej młodszej córki, a swojego męża do męża przyjaciółki, który jest przecież takim cudownym ojcem. W jednej i drugiej sytuacji upokarzasz.
Naprawdę uważasz,ze nie da sie wychować dziecka na "przyzwoitego" człowieka bez stosowania kar, czy jakichkolwiek innych rys na jego psychice, nawet stosowanych w ostateczności ?
To wcale nie oznacza, ze nie przekazujesz mu swoich  emocji jak jesteś zła, to wcale nie oznacza, ze nie jesteś konsekwentna i nie stawiasz granic to tylko oznacza że  naprawdę dużo z nim rozmawiasz, nie krzyczysz, rozmawiasz,  a w praktyce masz zdarte gardło ( ja przynajmniej mam, notorycznie przy swojej trójce ).

Przecież Ty to bobek wiesz i wiesz, ze my to wiemy  😉. To dlaczego chcesz, żebyśmy tak koniecznie wymieniały te wszystkie inne niepożądane elementy, które także mogą zrobić rysę, niemniejszą niż klaps.
demon, nie wiem jak ty, ale ja na tym forum uczestniczę już czwarty czy piąty raz w dyskusji klapsowej i stąd wiem, że te dyskusje zaczynają i kończą się właśnie na klapsach. I to jest pierwszy raz, kiedy ktoś (ty) radykalnie antyklapsowy podejmuje temat rys na psychice z powodów innych niż klapsy. Może dlatego, że jesteś jedyna z czystym sumieniem hehe. W dalszym ciągu nikt poza mną nawet nie zająknał się na temat tego, że odesłanie dziecka albo wytaszczenie dziecka siłą może dziecko upokorzyć. Że tak też może wyglądać kara. Że to może być przemoc. I że może mieć nawet skutki gorsze niż trzy szybkie. A skoro tak, ja się będę upierać, że zjawisko "fetyszyzmu klapsowego" istnieje.

Absolutnie się nie upieram, że nie można dziecka wychować bez karania. Ja tylko twierdzę, że nie każdy będzie umiał tak wychować. Co więcej twierdzę, że każdy normalny (oraz nie zindoktrynowany) rodzic marzy o tym, żeby tak właśnie dziecko móc wychować.

A co do zdzierania gardła, nic ci nie da gadanie, jeżeli nie umiesz dobrać słów, które trafią.
Mnie tam w wypowiedziach demon jujkasek nie przeszkadza forma tylko treść. A raczej pewne krypto-treści ukryte pod "bardzo poprawnym" tonem. "Bardzo poprawnym" formalnie i treścią "polityczną". Niepoprawnym logicznie, ale ojtam.

bobek, ja tylko twierdzę, że nie każde dziecko(!) da się wychować bez karania. Ba! Że nie każde dziecko da się wychować. Ba! Że może żadnego dziecka nie da się wychować. I twierdzę, że może być, że cała koncepcja "bez kar" jest walnięta wobec konstrukcji społeczeństwa. I jeszcze twierdzę, że nie ma opcji, żeby dziecka nie skrzywdzić/skrzywić. Możemy się jedynie starać, bardzo starać.
Tutaj Ascai zarzuca się niespójność. Niespójność demon jest już ok. Bo swobodnie pisze, że każdy popełnia błędy. Sobie(!) z pewnością przyznała prawo do błędów. Po czym pisze tak:
Co to za różnica  czy dajesz klapsa synowi i  z liścia mężowi  czy porównasz negatywnie syna do cudownej młodszej córki, a swojego męża do męża przyjaciółki, który jest przecież takim cudownym ojcem. W jednej i drugiej sytuacji upokarzasz.
Naprawdę uważasz,ze nie da sie wychować dziecka na "przyzwoitego" człowieka bez stosowania kar, czy jakichkolwiek innych rys na jego psychice, nawet stosowanych w ostateczności ?


Na podstawie "demonicznego" prawa do błędów stanowczo twierdzę, że Nie Da się wychować dziecka bez skrzywień. A ustalanie co krzywi bardziej (poza skrajnościami) to jedynie zajawka, indywidualna lub konkretnych grup. Nie da się arbitralnie ustalić co krzywi bardziej. A co było błędem okazuje się czasem w 3 pokoleniu.

Jednocześnie bardzo się cieszę, że są matki tak niezachwianie optymistyczne, i z tak wspaniałą dobrą wolą.
Nie wiem co prawda skąd biorą pewność, że akurat nie robią jakiegoś kuku dziecku, modne poglądy na wychowanie zmieniają się zaskakująco często. Ale ok, postępują zgodnie ze Swoją najlepszą wiedzą i wolą, cóż człowiek więcej uczynić może?

Co mi się nie podoba w idei "tłumaczenia do zdarcia gardła"? Ano to, że potem mi (i wszystkim) przyjdzie się kontaktować i komunikować (w tym sprawność i szybkość przekazu informacji) z tak wychowanym człowiekiem. A ja nie jestem jego/jej matką. I nie "muszę" mieć tak nieskończonej wyrozumiałości i cierpliwości. Ma być zrobione tak a tak i szybko. A tak z pewnością nie. Jak nie - to wypad  😀iabeł: Takie wychowanie zakłada (krypto), że jego obiekt (dobra - podmiot), nigdy nie będzie musiał wykazać się posłuchem - czyli "od razu" będzie elitą. Czego wszystkim naszym dzieciom życzę, ale wszyscy nie będą elitą, a raczej nikt od dziecka po śmierć (a jeśli, to chciałabym, żeby moje drogi nigdy się nie skrzyżowały z takim osobnikiem).
W dodatku podejrzewam (jest to podejrzenie, częściowo obserwacja), że "kto nie zaznał cierpienia ni razu..." Że ludzie, którzy zetknęli się z niesprawiedliwością, bólem, dyskomfortem życia (także emocjonalnym) są jakoś bardziej... wyrozumiali dla innych. Nie to, żeby akurat matka musiała występować w takiej roli - zapoznawczej, ale... Tu byłaby masa pisania.

Dyskusja ważna, ale męcząca.
Ze swej strony zakończę tak: Jest jedna rzecz, którą trzeba dawać dziecku opór, bezgranicznie. To miłość. Oby była mądra.
A ja się tak zastanawiam, czy przypadkiem idea wychowania "żeby nie urazić ani spojrzeniem" nie zaszła trochę za daleko i czy ze szczytnych założeń nie zrobiło się coś, co wcale nie przygotowuje do życia w społeczeństwie. Zasadniczo społeczeństwo jako całość nie dba o to, by nikogo niczym nie urazić, raczej wręcz przeciwnie, trzeba mieć grubą skórę i niezłą odporność, żeby żyć wśród ludzi i nie brać wszystkiego do siebie. Nie wiem, czy sztuczne kreowanie wokół dziecka świata zmierzającego do ideału, w którym nikt nikogo nie obraża, nie rani nawet przez przypadek, nie jest niemiły ani nieprzyjemny, jest takie dla niego dobre. Kiedyś się to określało jako "wychowanie pod kloszem". Znam parę osób wychowanych jako dzieci właśnie w nierealnym obrazie świata, w którym wszyscy są dobrzy, grzeczni, mili, uprzejmi, "proszę - dziękuję - przepraszam" itd. Efekt nie był zbyt dobry, zderzenie z rzeczywistością mocno bolało i utrudniało/utrudnia normalne funkcjonowanie. "Bo życie nie tak miało wyglądać".
Żeby mnie nikt nie zrozumiał źle - NIE MÓWIĘ, że mamy dzieci wyzywać, obrażać i drzeć się na nie w imię tego, żeby poznały, co je może w przyszłości spotkać. Ale może warto, żeby wiedziały, że takie zachowania są, zdarzają się bardzo często i że można się przed nimi obronić? I jak to zrobić. A jednocześnie żeby wiedziały, że ludzie nie są idealni i popełniają błędy, i jak wtedy się zachowują oraz jak one same mają/mogą się zachować, gdy spotyka je taka sytuacja. Z tej perspektywy może lepiej "pedagogicznie" dla dziecka, jak rodzic raz czy dwa na nie krzyknie (albo nawet przyłoży tego klapa w tyłek), a potem przeprosi i wytłumaczy, dlaczego tak zrobił, niż jak będzie sam siebie kreował na człowieka idealnego? ...
Rodzic jest moim zdaniem od tego, żeby wychować dziecko na dobrego i mądrego człowieka, ale też takiego, który wie, jak wygląda świat i umie sobie na nim poradzić, a nie od koloryzowania rzeczywistości.
Wychowanie w idei "pięknego świata" byłoby dobre chyba tylko wtedy, gdyby wszyscy co do jednego byli w niej wychowani. Inaczej - przykre zderzenie z rzeczywistością jest nieuniknione.
Nie ogarniam pracy modów na tym forum  😀iabeł:

Może moznaby napisać do Quanty żeby cos z tym zrobiła? Nie ogarniam czemu obecni modzi nie przekaza komuś pałeczki skoro nie maja czasu/ochoty/internetu. To takie gowniarskie i nieodpowiedzialne. Trzeba zrobić nowe wybory.
Ani metoda "nie urazić choć spojrzeniem", ani żeby "tłumaczyć do zdarcia gardła" nie jest jednoznaczna z brakiem klapsów. Dlaczego ciągle to ze sobą przeciwstawiacie? Brak klapsów, to brak klapsów, nic więcej.

Równie daleka jestem od idei "bezstresowego wychowania" jak od klapsów. Chociaż nie, od tej pierwszej jest mi jeszcze dalej. Proszę mi jej nie wciskać.
Ani metoda "nie urazić choć spojrzeniem", ani żeby "tłumaczyć do zdarcia gardła" nie jest jednoznaczna z brakiem klapsów. Dlaczego ciągle to ze sobą przeciwstawiacie? Brak klapsów, to brak klapsów, nic więcej.

Równie daleka jestem od idei "bezstresowego wychowania" jak od klapsów. Chociaż nie, od tej pierwszej jest mi jeszcze dalej. Proszę mi jej nie wciskać.


Atea, czy mogę się pod Tobą podpisać? Bo ujęłaś to celnie, pięknie, krótko, zwięźle i na temat.

halo, nie podobają Ci się treści zamieszczanych przeze mnie wypowiedzi, nie podobają Ci się moje poglądy, no dobra. Mnie Twoje poglądy też nie leżą, ale na tym polega komunikacja, że dyskutuję właśnie z nimi (z tymi poglądami), a nie z Tobą jako z człowiekiem. I z nimi się nie zgadzam, co zupełnie nie przeszkadza mi szanować Cię i przyglądać się, jak na nowicjusza przystało. Nie lubię ludzi przekonanych o swej arcy_zajebistości i jedynie słusznej prawdzie, którą posiedli, no ale mogę się mylić w obserwacjach, zawsze biorę to pod uwagę. Natomiast zarzut poprawnej formy rozwala na łopatki. Mogłam tu wpaść dzikim cwałem, ale już nauczyłam się być "przepuszczalna między pomocami:, kiedy idzie o dyskusje w necie 😉

Naprawdę uważasz,ze nie da sie wychować dziecka na "przyzwoitego" człowieka bez stosowania kar, czy jakichkolwiek innych rys na jego psychice, nawet stosowanych w ostateczności ?
To wcale nie oznacza, ze nie przekazujesz mu swoich  emocji jak jesteś zła, to wcale nie oznacza, ze nie jesteś konsekwentna i nie stawiasz granic to tylko oznacza że  naprawdę dużo z nim rozmawiasz, nie krzyczysz, rozmawiasz,  a w praktyce masz zdarte gardło ( ja przynajmniej mam, notorycznie przy swojej trójce ).


Ja ostatnio zaczynam wątpić że się da. Dać ci moją Nelę na wychowanie? Oddasz za rok, jak już jej się w rozumku poukłada. Zachowuje się jak demon serio 😀 Jest zbuntowana przeciwko całej naszej trójce praktycznie non-stop. I ja wiem co powinniśmy robić, staramy się robić (no Kazik często już traci cierpliwość, nie dziwę mu się), ale to dezorganizuje nam życie całej rodziny (to jest to o czym pisała Halo - zamiast karać ją, "karamy" nas, w tym starszego brata).
Ostatnio poszło o coś co zabrała bratu z ręki, a co oboje z ojcem kategorycznie kazaliśmy oddać. No demon wcielony, serio staliśmy nad nią z mężem i zastanawialiśmy się czy właśnie tak wygląda opętane dziecko. Zero kontaktu, wczołgiwanie się do kąta, przewracanie oczami, rzucanie się  😀iabeł:
To jest to o czym ja mówiłam na kursie Gordona (i wielu rodziców się zgadzało) - z trzylatkiem ciężko się dogadać, nawet jak emocje już zejdą i starasz się dojść do sedna problemu, to wtedy wymyśli coś na poczekaniu, bo ona tego nie ogarnia dlaczego tak się zachowała.
Ze swej strony zakończę tak: Jest jedna rzecz, którą trzeba dawać dziecku opór, bezgranicznie. To miłość. Oby była mądra.

O! Bardzo mi się to podoba, bo ja przede wszystkim uważam, że dziecko jest do bezwarunkowego kochania.  😀
A na to jakie jest i będzie w przyszłości, może nie mamy aż tak wielkiego wpływu, jak nam się wydaje. Widzę po moim, że z niektórymi cechami się po prostu urodził, dostał je w genach, np. cierpliwość i pedantyczność. To na pewno nie po mnie i nie ja go tego nauczyłam.
demon, nie wiem jak ty, ale ja na tym forum uczestniczę już czwarty czy piąty raz w dyskusji klapsowej i stąd wiem, że te dyskusje zaczynają i kończą się właśnie na klapsach. I to jest pierwszy raz, kiedy ktoś (ty) radykalnie antyklapsowy podejmuje temat rys na psychice z powodów innych niż klapsy. Może dlatego, że jesteś jedyna z czystym sumieniem hehe. W dalszym ciągu nikt poza mną nawet nie zająknał się na temat tego, że odesłanie dziecka albo wytaszczenie dziecka siłą może dziecko upokorzyć. Że tak też może wyglądać kara. Że to może być przemoc. I że może mieć nawet skutki gorsze niż trzy szybkie. A skoro tak, ja się będę upierać, że zjawisko "fetyszyzmu klapsowego" istnieje.



Fakt, nie uczestniczyłam w poprzednich dyskusjach i nie mam czystego sumienia. Mój najstarszy syn niestety był królikiem doświadczalnym. Nie dostał klapsa, ale zdarzyło mi się potraktować go niesprawiedliwie, nie jakoś spektakularnie, ale  wystawiłam go do sąsiedniego pokoju ( no kilka razy go wystawiłam), żeby się uspokoił i przemyślał, a był na to wtedy za mały, żeby poradzić sobie z tym sam. Teraz to wiem i staram się przekazać innym.
Wszystkie moje dzieci zapewne także zasila uran , wiec doskonale wiem co to są sytuacje ekstremalne. I mogłam iść na łatwiznę,  "nie karać" siebie za to, że trafiło mi sie trzech chłopców z wyrazistymi emocjami i energią godną Supermana, zamiast dwóch słodkich dziewczynek, które większość dnia siedzą i rysują kredkami i po prostu postępować według moich jedynie  idei wyniesionych, z domu, z zycia….., słusznych dla mnie, widzianych z mojej perspektywy. 
Ale zadałam sobie wysiłek próby zrozumienia dlaczego oni w ten czy inny sposób postępują. Jaka to wygląda z ich perspektywy. W tym celu musiałam sie zacząć porządnie dokształcać. Nie pisze o studiach pedagogicznych bo z całym szacunkiem tam psychologia dziecięca i psychologia kliniczna leży i kwiczy. I naprawdę ktoś kto ma  autentyczne powołanie do zostania pedagogiem z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko chęć zostania nauczycielem, średnio jest w stanie  z tych wykładów coś wyciągnąć  i tak naprawdę  taką osobę czeka ostre dokształcanie na własna rękę. Nie oceniam dlaczego, może grafik zajęć jest źle ułożony, może powinni dołożyć więcej zajęć z psychologii. Nie mnie to oceniać dlaczego. Stwierdzam tylko, ze po pedagogice można zostać nauczycielem, ale aby zostać pedagogiem trzeba włożyć w to więcej pracy.
Dlatego chodziłam na warsztaty, wykłady, kursy do osób, które prowadziły je z uwzględnieniem biologii człowieka, pod katem neurologii, psychologii, psychologii klinicznej.
Nie urodziłam sie obdarzona mega cierpliwością czy wyrozumiałością dla  ludzi  😉 . Wiem, że istnieje mnóstwo ludzi, którzy tym darem  są obdarzeni z natury, szczerze im tego zazdroszczę.  Ja  musiałam sie tego uczyć, choć jak juz wspomniałam Julie jestem na razie na początku tej drogi.  Nie potrafię sie uczyc na pamięc, potrzebuje zrozumiec problem, ale dzieki temu nie musze juz  trzymać  negatywnych emocji na wodzy  bo juz nie występują.  Teraz rozumiem dlaczego dziecko mogło tak postąpić, albo rozumiem, ze moja wiedza jest na dzień dzisiejszy zbyt mała, żeby to ogarnąć dlaczego tak postąpiło, ale to nie jest powód, żebym za brak mojej wiedzy karała  dziecko używając kar psychicznych czy fizycznych.
To było takie wyjaśnienie w ramach mojego  czystego czy tez nieczystego sumienia hehe.

Co do odsyłania dziecka jakiś niedaleki czas temu zająknęłam sie w tym temacie tyle, ze fakt w wegedziecięcym kąciku, a nie tu. 




Absolutnie się nie upieram, że nie można dziecka wychować bez karania. Ja tylko twierdzę, że nie każdy będzie umiał tak wychować. Co więcej twierdzę, że każdy normalny (oraz nie zindoktrynowany) rodzic marzy o tym, żeby tak właśnie dziecko móc wychować.

A co do zdzierania gardła, nic ci nie da gadanie, jeżeli nie umiesz dobrać słów, które trafią.


Myślę,ze już umiem dobierać odpowiednie słowa, tylko ja mam 3 sztuki w rożnym wieku i dostosowuje wypowiedz do każdego z nich. To trochę trwa.

Ja twierdze podobnie jak Ty. Staram się tylko przekazać, że powinien próbować. Zdaje sobie jednocześnie sprawę, że jest wielu rodziców, którzy z jakichś względów maja to utrudnione. Bo np. muszą zarobić przede wszystkim na to, żeby zupa w garze była, a nie będą się szwendać po wykładach z psychologii klinicznej. Naprawdę to rozumiem.
Ale obserwuje wielu rodziców, którzy takie możliwości mają ( choćby ściągnąć z netu pdf- 3 kliknięcia w klawiaturę) i nawet nie maja ochoty wysłuchać kogoś kto im proponuje jak sobie z pewnymi problemami poradzić nie stosując przemocy. No przecież wiedzą lepiej- bo im przecież wolno mieć swoje zdanie.

Przykład pierwszy z brzegu, no cóż znowu trafiło na Ascaie- najwięcej sie tu  wypowiadała, wiec jakieś wnioski wyciągam.
Byc moze sie myle, ale z jej wypowiedzi tu na ostatnich stronach wypisanych po prostu takie wnioski wyciągam.

Jest potencjalnym rodzicem.  OK, nie planuje  żadnych dzieci, no ale się czasami  zdarzają,  ja tez trójki nie planowałam  😉. Podstawę ma - pół pedagog, chociażby do tego, żeby wiedzieć gdzie iśc by zaczerpnąć rzetelnej wiedzy. Czas ma bo pisze, ze dokształca się w rożnych kierunkach. Pracuje ( nawet jeżeli tylko czasami) z dziećmi, wiec podstawy do rozwoju sa wyraźne i dla mnie oczywiste. Ja ma taki zawód, ze z dziećmi nie pracuję także, wychodzi na to, ze jednak ma specyficzny zawód w jakimś stopniu ukierunkowany na dzieci.

A mimo wszystko uznaje kary cielesne. Ma prawo- wolny człowiek. Problem w tym ,ze w ogóle nie chce wziąć pod uwagę, ze może jej punkt widzenia jest niewłaściwy i ze można wychować dziecko tych kar nie stosując. Nie ma chęci do refleksji. Uważa, ze ma prawo do odmiennego zdania i koniec kropka, koniec dyskusji.

O tym bobek piszę, ze ta wiedza nie jest aż tak trudna do zdobycia, kwestia chęci, jeżeli ma sie mozliwości, a według mnie Ascaia je ma tak jak wielu innych rodziców, którzy stosują świadomie kary cielesne i psychiczne.
Powinnam jeszcze tutaj elaborat pewnie napisać, zeby dalej wyjasnic o co mi chodzi. Nie mam fizycznie na to czasu wie pewnie wymiksuje sie z dyskusji choć mi żal.

Gwash  idę tylko na wymianę  😉


To jest to o czym ja mówiłam na kursie Gordona (i wielu rodziców się zgadzało) - z trzylatkiem ciężko się dogadać, nawet jak emocje już zejdą i starasz się dojść do sedna problemu, to wtedy wymyśli coś na poczekaniu, bo ona tego nie ogarnia dlaczego tak się zachowała.


Trafiłaś w sedno. Ona ona tego nie ogarnia dlaczego tak się zachowała- bo jest w tej fazie rozwoju, ze ma do tego prawo, aby nie ogarniać.
Inny on tego nie ogarnia dlaczego tak się zachował bo ma jakaś niezdiagnozowaną dysfunkcje  mózgu i ma do tego prawo, aby nie ogarniać.
Jeszce inny on tego nie ogarnia dlaczego tak się zachował bo nikt mu w odpowiedni sposób pewnych idei nie przekazał, dlatego ma do tego prawo, aby nie ogarniać.
I tak można by było jeszcze pół strony pisać.
demon, no nie, uczenie się z pdf-ów hehe. Ciekawe co by było gdybym napisała, że jak ktoś przeczyta dobrą książkę o młodych koniach to się na bank stanie się super berajtrem 😉 Czytałam różne pdf-y, książki blogi i artykuły i zadawałam sobie wiele trudu, kombinowałam, działałam z tym, że to nie doprowadziło do finału, który twoim zdaniem powinien był nastąpić. To, że ktoś zada sobie trud poznania jakiejś teorii, nie oznacza przecież z automatu, że stanie się jej wyznawcą. Jeśli się stanie, nie oznacza, że na podstawie przeczytanej 300 stronnicowej książki nagle zacznie rozumieć co się z dzieckiem dzieje, jeżeli nawet zrozumie, nie oznacza że będzie wiedział co zrobić, jeżeli będzie wiedział, nie oznacza, że będzie miał fizyczną możliwość dane działanie wprowadzić w życie. A jeśli będzie miał nie oznacza, że będzie efekt. Nie neguję tego, że warto się kształcić, bo uważam, że warto i dlatego to robię. Wiele z czytania mimo wszystko wyniosłam. Ja tylko mówię, że nie każdemu się tak w życiu zdarzy jak tobie, ktoś bedzie miał mniej talentu, uran będzie bardziej wzbogacony, gorsze warunki i już to co się udało tobie nie uda się innym. I to tylko przy założeniu, że rzeczywiście każdemu rodzicowi i każdemu dziecku można polecić taką, a nie inną metodę wychowawczą, do czego też wcale przekonana nie jestem. I co wtedy? Rozłożysz ręce i oddasz do adopcji? Ja zmieniłam taktykę i osiągnęłam "plan minimum", który osiągnięty być musiał. Wszyscy żyjemy. Czekam na dalszy rozwój wypadków 😉

Trochę w temacie, trochę obok, podzielę się historią z bloga, który kiedyś czytałam. Jedna pani zaadopotowała rodzeństwo z patologii. Pierwsza ciekawa rzecz, to to, że starszy chlopiec wychowujący się w patologicznej rodzinie dłużej miał FAS ale nie miał deficytów związanych z więzią, dzięki czemu mógł znacznie lepiej funkcjonować w społeczeństwie niż jego siostra, która została zabrana mamie alkoholiczce i oddana do "instytucji"na wcześniejszym etapie życia. Wskutek tego stała się chodzącą destrukcją wobec siebie i otoczenia. Druga ciekawa rzecz, tejże mamie adopcyjnej świetnie wykształceni wg najnowszych ówczesnych trendów psychologowie wmawiali, że źle te dzieci wychowuje (ona działała intuicyjnie). Po latach zmieniło się podejście profesjonalistów i okazało się, że jej intuicyjne metody wtedy banowane obecnie są zalecane. Po latach w wyniku wielu komplikacji postanowiła cofnąć adopcję tym dzieciakom (już wtedy dorosłym), głównie po to żeby ratować siebie i swojego biologicznego synka, który wychowawał się w zasadzie w rodzinie patologicznej. Spotkał ją za to hejt internetowy 😉 Taka to ciekawa i wstrząsająca historia. Niestety nie pamiętam tytułu bloga.

gwash, no u nas z grubsza to samo było ale moja chyba nie jest aż tak niezależna jak twoja.
Przykład pierwszy z brzegu, no cóż znowu trafiło na Ascaie- najwięcej sie tu  wypowiadała, wiec jakieś wnioski wyciągam.
Byc moze sie myle, ale z jej wypowiedzi tu na ostatnich stronach wypisanych po prostu takie wnioski wyciągam.

Jest potencjalnym rodzicem.  OK, nie planuje  żadnych dzieci, no ale się czasami  zdarzają,  ja tez trójki nie planowałam  😉. Podstawę ma - pół pedagog, chociażby do tego, żeby wiedzieć gdzie iśc by zaczerpnąć rzetelnej wiedzy. Czas ma bo pisze, ze dokształca się w rożnych kierunkach. Pracuje ( nawet jeżeli tylko czasami) z dziećmi, wiec podstawy do rozwoju sa wyraźne i dla mnie oczywiste. Ja ma taki zawód, ze z dziećmi nie pracuję także, wychodzi na to, ze jednak ma specyficzny zawód w jakimś stopniu ukierunkowany na dzieci.

A mimo wszystko uznaje kary cielesne. Ma prawo- wolny człowiek. Problem w tym ,ze w ogóle nie chce wziąć pod uwagę, ze może jej punkt widzenia jest niewłaściwy i ze można wychować dziecko tych kar nie stosując. Nie ma chęci do refleksji. Uważa, ze ma prawo do odmiennego zdania i koniec kropka, koniec dyskusji.

O tym bobek piszę, ze ta wiedza nie jest aż tak trudna do zdobycia, kwestia chęci, jeżeli ma sie mozliwości, a według mnie Ascaia je ma tak jak wielu innych rodziców, którzy stosują świadomie kary cielesne i psychiczne.
Powinnam jeszcze tutaj elaborat pewnie napisać, zeby dalej wyjasnic o co mi chodzi. Nie mam fizycznie na to czasu wie pewnie wymiksuje sie z dyskusji choć mi żal.


W tym momencie mam czas tylko na taki komentarz
😵 😵 😵
demon, no nie, uczenie się z pdf-ów hehe. Ciekawe co by było gdybym napisała, że jak ktoś przeczyta dobrą książkę o młodych koniach to się na bank stanie się super berajtrem 😉


Bobek naprawdę nie rozumiesz co napisałam czy chcesz sie ze mną tylko podroczyć ? 😉
To taka sugestia była, jakby komuś nie chciało się do księgarni iść, albo kuriera zamówić. Od czegoś trzeba zacząć wiedzę poszerzać. Myślę, że ogólnie dostępna książka to dobry sposób na początek jak zaczynasz od zera.
Ja też nie ładowałam się na wykład z neurologii bez wstępu po przeczytanej lekturze. Nic bym z niego nie zrozumiała po prostu. 

To, że ktoś zada sobie trud poznania jakiejś teorii, nie oznacza przecież z automatu, że stanie się jej wyznawcą. Jeśli się stanie, nie oznacza, że na podstawie przeczytanej 300 stronnicowej książki nagle zacznie rozumieć co się z dzieckiem dzieje, jeżeli nawet zrozumie, nie oznacza że będzie wiedział co zrobić, jeżeli będzie wiedział, nie oznacza, że będzie miał fizyczną możliwość dane działanie wprowadzić w życie. A jeśli będzie miał nie oznacza, że będzie efekt. Nie neguję tego, że warto się kształcić, bo uważam, że warto i dlatego to robię.


Ale ja nie sugerowałam nikomu wyznawania jakiejkolwiek teorii  metody wychowawczej wiec nie ma powodu niczego wyznawać. Na wykładach o których pisałam wcześniej nikt też żadnej metody wychowawczej nie sugerował.  Czysta nauka, biochemia mózgu, wachlarz  zachowań przy jakieś dysfunkcji mózgu, emocjonalny rozwój dziecka w porównaniu z rozwojem fizycznym ( czyli co jest normalne u dziecka na danym etapie rozwoju a co nas czasami niepokoi  w wyniku  narzuconych norm kulturowych).
Ja sobie osobiste wnioski wyciągnęłam, to sobie swoją metodę wypracowałam.

I też bobek napisałam jak u u kogoś jest siła wyższa i nie może, to naprawdę rozumiem, ale większości po prostu się nie chce. Woli wieczorem oglądać TVN, a pózniej nocą stuka w klawiaturę jakie te dzieci w dzisiejszych czasach nieznośne i rozbrykane.

Dobra bobek prościej nie potrafię w kilku słowach, a na więcej dzieci mi nie pozwalają. Także chyba nie mam szans przekonać Cie ze jednak warto propagować ( nie narzucać ) wśród rodziców i pedagogów dokształcenie się ( z ogólnego rozwoju dziecka, a nie jakiejś konkretnej metody wychowawczej) zamiast wychodzenia do drugiego pokoju, walenia głową w ścianę z bezsilności i liczenia do stu. Że warto bacznie obserwować potomka, a jak sobie nie dajemy rade to nie strzelamy piwka dla relaksu i rzucamy tekst- przecież ludzkość do tej pory nie wyginęła to i my przeżyjemy,   tylko udajemy sie do specjalisty (jeżeli to możliwe) który albo nas uspokoi , że to normalne zachowanie na tym etapie rozwoju, albo jednak drobna dysfunkcja którą dzięki odpowiedniemu traktowaniu możemy mieć szanse zneutralizować. Do tego żaden talent nie jest potrzebny, wystarcza chęci i odrobina czasu. Czasami wystarczy jedna wizyta, żeby rozwiązać problem, który gnębił nas od dłuższego czasu.

Ascaia nie zaskoczyłas mnie  😉. Zauważyłam, że czasami nie przeczytasz w całosci czyjejś wypowiedzi.
Napisałam, ze to moje wnioski- mam chyba prawo, tak jak Ty za każdym razem przypominasz, ze Ty masz prawo do swoich.
Nie zauważyłaś tylko, że napisałam- Być może się mylę.     Biorę pod uwagę to, że mogłam popełnić  błąd w wyciągniętych wnioskach.
Zauważyłam, zauważyłam. I przeczytałam Twoją wypowiedź z uwagą, nie jeden raz.
Ale jednak takie wnioski... 
Przyznaję, nie mam czasu teraz, jestem w pracy, więc tylko przelotem. Stąd komentarz graficzny, a nie słowny.
Bobek zapomniałam poprzednio dodać, że o rozwoju dziecka możesz poczytać niekoniecznie w ramach konkretnej metody wychowawczej wystarczy wybrać odpowiedni dział w księgarni internetowej np. psychologia, neurologia, itd  😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
01 kwietnia 2016 19:43
dziewczyny, nic do Was nie mam, ale idźcie stąd sobie z tą dyskusją  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się