Aborcja - dyskusja

Ja wszystkim, którzy tak bardzo stoją za zaostrzeniem ustawy o aborcji proponuje 2 miesiące popracować w hospicjum, przy okazji zarobić na leki i nie uśmiercić hospitalizowanego.
Poźniej wyobrazić sobie, ze to najbliższa osoba, którą trzeba przeprowadzić przez życie, być oczami tej osoby, uszami... nauczyć się rozumieć i porozumiewać...być przy niej... moze kilka miesiecy, moze kilkanaście lat
Takie istotki, które zamieściłam na poprzedniej stronie nie są zdolne do samodzielnego życia, często niewidome, głuche, nieme... czyż nie lepiej nie przeżywać w ogóle takiej tragedii?

Ja napiszę coś od siebie: wszyscy ci obrońcy życia nie zdają sobie sprawy jak bardzo nie tylko psychicznie,ale i FINANSOWO trudne jest utrzymanie ciężko chorego dziecka.A nasze państwo nie zapewnia tej pomocy,chyba że mówimy o śmiesznych kwotach z rzędu 200 zł.

Ja mam wadę słuchu.Nabytą,zapaleniem uszu w wieku 3 lat i wiem na swoim przykładzie jaka ta państwowa pomoc jest.Moja wada w życiu nie jest dużą przeszkodą,nie przeszkodziło mi to nauczyć się perfekcyjnie angielskiego ani w zasadzie niczym poza tym,że muzykalna nigdy nie będę i nie mogę w aparatach pływać ani wchodzić do wody.Właśnie aparaty- koszt jednego to 13 tysięcy złotych za aparat,który przy moim ubytku 33% i 50% umożliwia mi to,że słyszę w 99% jak zdrowy człowiek.Czyli 26 tysięcy za oba.Refundacja NFZ to 1500 zł od aparatu.Kropla w morzu! A ja mogę funkcjonować jak normalny człowiek,i tylko mogę sobie wyobrazić jak ciężko jest rodzinom z bardzo niepełnosprawnymi,umierającymi dziećmi,z tak mierną pomocą od państwa.
halo może dokonać właściwego wyboru. To wszystko jest przewrotne- święci się broń, którą zabija się ludzi i na to jest przyzwolenie. Itd.

To jest prawda. I temat do rozważąń. Niebłahy.

jujkasek, postawy wobec cierpienia mogą być różne. Nigdzie nie pisałam, że "zakazałabym usunięcia ciąży". Jedynie to, że kalekie i obarczone niewyobrażalnym cierpieniem życie to Też Życie. Ludzkie. Jestem przeciwna rozjazdom w świadomości. Że jeden płód to ukochany dzidziuś, a drugi, w tym samym wieku rozwojowym, to... ? Jeśli nieszczęsna matka podejmuje decyzję, że lepsza śmierć niż cierpienie, niech podejmuje. Ale skoro chciane jest dzieckiem, to niechciane też.

Przecież pisałam wystarczająco jasno, że jestem przeciwna zmianie obecnej ustawy? Bo jest kompromisem między ludźmi o skrajnie różnych poglądach. Ale mierzi mnie ściemnianie, w XXI wieku, że "fajne i człowiek" jest tylko chciane.

A coś takiego:
Premier chce przehandlować nasze macice za mature z religii ... osz kurwunia...

poraża mnie dokumentnie.

Dwukrotnie rozważałam aborcję. 🙂 Raz zdecydowałam: dziecko = życie. Reszta pal sześć. Choć zmieniło to calutkie moje życie i wszelkie plany. Za drugim razem zdecydowała sama natura, ku mojej, nie ukrywam - radości, uldze bezmiernej. Byłam pewna, że nie dam rady - i nie dałam. W tym samym czasie poroniła moja siostra. Ona rozpaczała, choć byłoby to 5 dziecko. Ja nie rozpaczałam.

Nie wiem skąd ci się to wzięło - zakaz leczenia czegokolwiek. Nie rozmawiamy o przypadłościach, tylko o Ludzkim Życiu. Można zaprzestać kuracji antybiotykiem. Śmierci nie da się "zaprzestać"
Zatem szanuję ludzkie życie, ale w kobiecie widzę znacznie więcej, niż macicę. W małżeństwie więcej, niż prokreację. A w seksie więcej, niż kopulację.
.
A to skąd ci się wzięło? Tzn. insynuacja, jakobym ja widziała tylko to?
Wybacz, ale sprawa jest jasna. Jedynym 100% sposobem na uniknięcie poczęcia jest brak współżycia płciowego. Chyba wszyscy uczymy się o tym w szkole? Zdaje się, że dotychczas słyszano tylko o jednym przypadku, żeby dziewica porodziłą, a to i tak wielu podważa. Seks (i podział na płcie) na tym świecie nie istnieje ku malowaniu obrazków. Istnieje ku rozmnażaniu. Od bakterii. To jest FAKT. To, że poświęcamy masę czasu, energii, pieniędzy, na oderwanie seksu od prokreacji (nie wnikam, czy słusznie) nie zmienia biologicznego faktu. Pochwy, macice i jajniki, prącia i jądra są po to, żeby rodziły się dzieci. Masz inny pomysł uzasadniający powstanie tych organów?
No widzisz halo, bo Ty lubisz tak tym kotem pomanewrować, żeby jednak czasem go ogonem wykręcić... Dlaczego tak twierdzę?  Ano niby jesteś za zostawieniem ustawy tak, jak jest, ALE kiedy napisałam o usunięciu ciąży z bardzo ciężką wadą genetyczną, odwinęłaś "wybierasz zabijanie". Naprawdę nie czujesz, jak potężny ciężar gatunkowy jest w Twoich słowach?! Niby spoko, niech zostanie ustawa, ale... MORDERCA!  Jakby co, wiadomo jaka jest Twoja ocena. Bardzo wygodne. Z jednej strony niby proludzko, ale z drugiej - jakby co to jestem super katolikiem, bo "moralny stos motdercom". Ja tak nie potrafię.

Leczenie. Antybiotyk ok, to już nie jest "nie wierzysz Bogu",  ale już Freuda, który - jakby nie patrzeć - położył kamień węgielny pod seksuologię - zrzucamy do podziemia "wierzysz Freudowi, czy Bogu?". Otóż wierzę Bogu, dlatego korzystam z geniuszu, jakim obdarzył niektórych ludzi, także Freuda, jakby nie patrzeć. Ty rozróżniasz, które leczenie jest "słuszne",  a które jest "niewierzeniem Bogu". Że nadmienię o Darwinie, z którym Kościół miał problem przez całe lata :/

Antykoncepcja, no naprawdę. Nie musisz mi tego tłumaczyć 🙂 Zresztą... znam dziewczynkę "zrobioną na drutach", znaczy urodzoną mimo wkładki wewnątrzmacicznej. Jasne. Co wtedy - trudno orzec. No nie da się przewidzieć trudnych do przewidzenia sytuacji.

Rozgraniczenie "fajne i człowiek" oraz "coś" jest TWOJE. Człowiek, który poczyna się i powstają w nim ciężkie wady genetyczne też jest CZLOWIEKIEM. I nie zasługuje na skazanie go na bezmiar cierpienia w imię nie obciążania swojego sumienia. Zanim mi odpalisz, że Bóg decydował i te sprawy, no nie. Gdybym tak myślała, zostawiłabym serce mojej córki z dziurą. Pożyłaby tyle, co do dojrzewania pewnie. Może ciut dłużej. No pesz taka się urodziła, nieprawdaż.

Niedawno operowałam syna w warszawskim Koperniku. Leżał z nami na sali chłopiec z ZD. Uroczy zresztą, sympatyczny. Ze wspaniałą matką. No HEROD baba! Jak żeśmy se pogadały nocą, kiedy naszym ludkom toczyły się kroplówki - wiadomo, matka cyborg, w szpitalu nie sypia, to pod wrażeniem pozostaję do dziś. Abstrahując od tego, co niesie ta kobieta na swoich barkach... pozostaje pytanie, co będzie z jej synem - na razie fajnym, słodkim chłopcem - kiedy jej zabraknie. To spędza jej sen z powiek. I ja się nie dziwię. Bo to już osoba nienajmłodsza i trzeba się liczyć z tym, że w końcu jej zabraknie. A on zostanie sam. W rodzinie - co zrozumiałe - chętnych nie ma. Może kurna dla odmiany zatroszczylibyśmy się o tych chorych, którzy JUŻ SĄ? Zamiast bić w dzwony i toczyć pianę, bo tak dokładnie odbieram dyskusje o aborcji.

Co do widzenia macic w kobietach itd., nie pisałam tyle o Tobie, co o podejściu KK oraz wszystkich prolifowców, zarodianów i wszelkich tego typu oszołomach, którzy jak dla mnie, szukają sposobu, żeby zaistnieć. Trzeba być totalnie pozbawionym pokory i wyobraźni, żeby podejmować decyzje, za którymi pójdą ludzkie tragedie. Żeby uzurpować sobie prawo do "wiem lepiej".
jujkasek, ale bardzo trudno jest rozpatrywać istnienie człowieka w oderwaniu od jego seksualności. Nie jesteśmy bezpłciowymi aniołkami. Kiedyś czytałam wstrząsający artykuł o... problemie opiekunów osób głęboko upośledzonych umysłowo z ich seksualnością. Bo te osoby są totalnie niezdolne do samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie, wymagają stałej opieki - a jednocześnie biologicznie są w pełni sprawne i mają takie same potrzeby seksualne, jak każdy intelektualnie zdrowy człowiek. Z artykułu wynikało, że to jest poważny problem, o którym się głośno nie mówi, bo społeczeństwo "nie chce" tego zauważyć. To się zamiata pod dywan. Potrzeby seksualne ludzi z zespołem Downa? A fuj. Tego nie ma, no.
I prawdą jest, że kto kontroluje seksualność ludzi, ten kontroluje ludzi. Myślisz, że przez przypadek hitlerowcy dozwolili prawnie na obszarach zamieszkanych przez ludność przeznaczoną do eksterminacji lub na "niewolników" - na wszystko, także aborcję na życzenie w dowolnym momencie oraz pełną dostępność środków antykoncepcyjnych dla każdego? W sferze seksualności "róbta co chceta" to potężne narzędzie kontroli, równie potężne jak wszelkiej maści nakazy i zakazy.

Ależ Murat... WIEM. Zastanawia mnie jedynie, dlaczego uznałaś, że akurat mnie to należy tłumaczyć 😉 Bo ja od początku stoję po tej stronie. BA! Jestem zagorzałym przeciwnikiem sprowadzania seksualności człowieka do sfery profanum i piszę od początku tutaj, że jest to drugi tak silny instynkt, zaraz po oddychaniu. Nie jesteśmy Murat bezpłciowymi aniołkami, jasne że nie! Ba... uważam, że nasza seksualność nie czyni z nas diabłów, a uświęcanie abstynentów i robienie z nich aniołów jest mocnym przegięciem.

Bardzo ważny jest też problem, który poruszyłaś - problem z seksualnością ludzi upośledzonych. Ona pozostaje... Ciekawa jestem, jak do tego Strasznego_Grzechu odniósłby się Kościół. Bo akurat te osoby nie zdają sobie często sprawy z wielu etycznych aspektów. A fuj! No oczywiście! Jak wszystko, co wykracza poza ideał cnót i piękna. Niech się schowa. Tacy jesteśmy kurna miłosierni. Do naszego kościoła przychodzi matka z dorosłym już, upośledzonym synem. Na oko to on jest dobrze po 30stce. Są słynni u nas, bo i na bazarku bywają, i ogólnie ich widać. Matka leje tego syna na odlew. A on potrafi dziecko szarpnąć, uderzyć kogoś, krzyczy, jest ewidentnie nadpobudliwy. Widać po tej matce, że jest doprowadzona do skraju. Oczywiście, ojciec się wymiksował, jak tylko okazało się, że syn jest upośledzony. Może jakieś warsztaty? Taki prolifowiec w imię miłości i braterstwa odciążyłby tę matkę, żeby mogła pofunkcjonować choć chwilę normalnie. Nie... nie ma litości.
uświęcanie abstynentów i robienie z nich aniołów jest mocnym przegięciem

Myślę, że jest celowe. To też sposób kontroli. Zabierzemy ci możliwość realizacji seksualności, ale ponieważ chęć zostanie, to trzeba znaleźć jakiś sposób przeniesienia jej na inne działania - to my ci podpowiemy jak i gdzie, i już cię mamy na smyczy. Znowu wszystko sprowadza się do kontroli ludzi. W tym wypadku księży i zakonnic. Co prawda nie do końca to działa, ale takie jest założenie.
Natomiast seksualność może uczynić z człowieka diabła, jeżeli nie zostanie poddana pewnym rygorom - no i tutaj mamy clue problemu, ponieważ gdzieś musi być granica między rygorami dla dobra człowieka, a rygorami przynoszącymi mu szkodę. I które są te pierwsze, a które te drugie? Tutaj chyba każda kultura i każda religia odpowiada trochę inaczej.
Murat, znowu się zgadzam. Choć poszerzyłabym jednak tę kontrolę, bo ona przesuwa się również na przeciętnych zjadaczy chleba, którym narzuca się również sposób realizacji. Mnie martwią "odpady". Celowo piszę w cudzysłowie. Jeśli nie realizujesz swojej seksualności tak, jak MY uważamy za słuszne, jesteś BRUDNY. ZŁY. WYNATURZONY. Nieszczęść z tego po kokardę.

Wiesz Murat, myślę, że bez względu na normy społeczne oraz rygory niektórym ludziom diabeł i tak siedzi za skórą. A normy społeczne nie ograniczają prawdziwie "diabelskich" kierunków seksualności. Mamy seksoholików - oni naprawdę krzywdzą siebie i rodziny, mamy wszelkiej maści dewiantów, mamy w końcu pedofilów, zoofilów i wszelkiej maści "filów". Im akurat kontrola zwisa kalafiorem.
jujkasek oczywiście, tylko problem w tym, że aby krzywdzić innych ludzi używając do tego seksu, nie trzeba być dewiantem ani zboczeńcem. Tak naprawdę wystarczy oddzielić go od sfery emocjonalnej i uznać za sposób rozrywki. Dlatego tutaj jest potrzebna kontrola, która nawet jeśli nie zmieni postępowania takiej osoby, to zmieni postępowanie innych i ochroni więcej osób, niż gdyby tej kontroli nie było.
desire   Druhu nieoceniony...
12 kwietnia 2016 08:43
espana, zobaczyłam filmik, którego linka wkleiłaś kilka stron wcześniej (a raczej przez niego przebrnęłam) i mine mam taką samą jak po 'duchach Goi' 🤔 -> polecam wszystkim świętojebliwym na forum zobaczyć, jak ludzie byli też kiedyś torturowani przez katolickich księży i jak wygląda państwo rządzone kościołem. 🤔wirek: 


i doprawdy cieszę się, że nie wzięłam ślubu kościelnego i z tą wiedzą którą mam, na pewno do tego w przyszłości nie dojdzie, byłoby to wbrew swoim przekonaniom i sobie - bo jak wierzyć, skoro ksieża wcale nie kierują się 'dobrem bliźniego', jak spowiadać się przed takim ślubem księdzu z ''nieprawego łoża'' skoro w głowie kotłują się myśli, że w łóżku to on może mieć i większą fantazje ode mnie, jak iść do ołtarza i patrzeć na osobę, która powinna być przykładem, a po prostu nie jest?!  🤔

Wpierdzielania się kościoła do mojej macicy już w ogóle nie rozumiem, ale wierzę w to, że w końcu jakaś ręka sprawiedliwości dosięgnie czarną mafie (albo inaczej: mafie czarnych.). Mam też nadzieje, że kastracja na drugim/trzecim roku seminarium będzie obowiązkowa. 😎  Zobaczymy, ilu tak naprawdę miało powołanie.  😂


a jkobus pozostaje tylko życzyć szczęśliwego porodu przyszłej żony (o ile Bóg da dziecko, jeśli będą chcieli, bo in vitro i inne w tym przypadku zabronione, tfu niezgodne z wolą boską jak i aborcja :konik🙂 i oby przy komplikacjach (życiowych) modlitwa wystarczyła, bo po tym jakie ma stanowisko, ludzką ręką i technologią nie wypada się bronić. No, chyba że będzie to kolejny przypadek, który jest przecież 'wyjątkowy' i Bóg pozwolił.  😎
Czekaj Murat, bo nam się chyba nieco poplątało.

Żeby nie było, absolutnie nie jestem zwolennikiem wpierania młodym ludziom, że seks jest jak zrobienie kupy. Fizjologia. Ot, zabawa, to wszystko. A taki mamy przekaz społeczny. Problem w tym, że z odsieczą rusza Kościół, który im wbija do głowy "masturbacja to ZUOOOO". A nie tędy droga! W klasie mojej córki pani na WDŻtach (wychowanie do życia w rodzinie, żeby była jasność) rozbijała jajko, mówiła, że tam w środku jest nasza miękka strona "jak mistyczna część Chrystusa". Jak myślisz, jak zareagowały na to 14latki, które właśnie odkrywają swoją seksualność? No... NIE JESTEM zwolennikiem traktowania seksu wyłącznie jako fizjologii, podkreślam raz jeszcze. ALE ogarniamy rzeczywistość, która JEST, dlatego uważam, że zamiast straszyć i uczyć dzieci, że seks jest brudny i paskudny, należy im tłumaczyć, z jaką odpowiedzialnością się wiąże - też jestem tego zdania. Że się wiąże. Choć mam sporo znajomych, którzy patrzą na mnie, jak na ufitkę. Żeby nie rozwlekać. Kościelne walenie w dzwony i odsądzanie od czci i wiary za seks przedmałżeński, za seks niezwiązany z prokreacją, za masturbację daje taki efekt, że się ludzie znieczulają i mają gdzieś. EFEKTY widać. Trudno się rozmawia z dziećmi o seksie. Ale edukacja jest JEDYNYM sposobem, żeby zapanować nad chaosem, który szerzy się dookoła.

i doprawdy cieszę się, że nie wzięłam ślubu kościelnego i z tą wiedzą którą mam, na pewno do tego w przyszłości nie dojdzie, byłoby to wbrew swoim przekonaniom i sobie - bo jak wierzyć, skoro ksieża wcale nie kierują się 'dobrem bliźniego', jak spowiadać się przed takim ślubem księdzu z ''nieprawego łoża'' skoro w głowie kotłują się myśli, że w łóżku to on może mieć i większą fantazje ode mnie, jak iść do ołtarza i patrzeć na osobę, która powinna być przykładem, a po prostu nie jest?!  🤔


Hmmm... wiesz desire, ja chodzę do Kościoła. No, nie do swojej parafii, bo kilka razy wychodziłam z mszy, jeżdżę do dominikanów. Wierzę w Boga, nie w ludzi. Wiem, że w żadnej rodzinie nie ma wszystkich dobrych ludzi. W żadnej firmie. W żadnej społeczności. Wśród księży też zdarzają się czarne owce. Szukam Boga po swojemu. On jest dla mnie ważny. Jego ludzi czasem mu współczuję. Ale i wspaniałych przewodników duchowych jest mi dane znać.
desire... Ja nie jestem za kościołem jako organizacją. Absolutnie nie.
Ale posługiwanie się stereotypami, że każdy ksiądz to pedofil, jest równie krzywdzące, jak stereotypami, że każdy Polak to złodziej albo że każda kobieta to kur*a.
Jesteście złodziejami? Albo kur*ami? No nie. Mimo że złodzieje wśród Polaków są, i kur*y wśród kobiet też. I dokładnie na tej samej zasadzie nie każdy ksiądz to pedofil czy sadysta.
Nie znacie dobrych, przyzwoitych, pomocnych ludziom księży? Bo ja znam.

jujkasek i znowu się z tobą zgadzam  😉 Tylko widzisz, kiedyś poświęciłam trochę uwagi np. tematowi seksu przedmałżeńskiego w oczach kościoła i wbrew pozorom jego zakaz ma sens. Dla wierzącego chrześcijanina, kierującego się moralnością chrześcijańską. Nie jestem za tym, żeby nikt nie współżył przed ślubem, to powinna być decyzja każdej pary - ale nie jestem też za propagowaniem postawy, że "czekanie do ślubu" to całkowita bzdura. Ma ogromną ilość wad, to prawda, ale też i zalet.
A co do masturbacji, to seksuologowie mówią, że zbyt częsta masturbacja osób młodych, niewspółżyjących, może prowadzić do utrwalenia się pewnych schematów osiągania satysfakcji i potem skutkować problemami we współżyciu z partnerem/partnerką. Więc tak tego... Nie jest to wszystko zupełnie czarno-białe.  😉


Jedynym 100% sposobem na uniknięcie poczęcia jest brak współżycia płciowego. Chyba wszyscy uczymy się o tym w szkole? Zdaje się, że dotychczas słyszano tylko o jednym przypadku, żeby dziewica porodziłą, a to i tak wielu podważa. Seks (i podział na płcie) na tym świecie nie istnieje ku malowaniu obrazków. Istnieje ku rozmnażaniu. Od bakterii. To jest FAKT. To, że poświęcamy masę czasu, energii, pieniędzy, na oderwanie seksu od prokreacji (nie wnikam, czy słusznie) nie zmienia biologicznego faktu. Pochwy, macice i jajniki, prącia i jądra są po to, żeby rodziły się dzieci. Masz inny pomysł uzasadniający powstanie tych organów?


halo ja się uczyłam kiedy współżyć, żeby poczęcia nie było. Chyba wiesz kiedy masz owulację? Nawet księża (Ci co jeszcze mają rozum) mówią, że kobiety nie są maszynami do rodzenia. Uczyłam się też o antykoncepcji. Nasz nowy papież też popiera antykoncepcję w pewnych przypadkach.
Bakterie nie uprawiają seksu. I większość prymitywniejszych niż kręgowce organizmów także. Jeśli chodzi o wspomniane dziewice to jest coś takiego jak partenogeneza.
Gdyby Bóg nie chciał, żeby seks był przyjemny to by nie dał ludziom orgazmu. A jak ludzie chcą pozbawić innych tej przyjemności to wycinają dziewczynkom łechtaczki w brudzie, tępą żyletką, na żywca.

I jeszcze à propos pedofilii w kościele - arcybiskup Paetz, ten co lubi chłopców, będzie współprowadzić mszę z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski. Super wyróżnienie. 😲
espana  :kwiatek: Się uchachałam 😀 Twoje zdanie "Gdyby Bóg nie chciał, żeby seks był przyjemny to by nie dał ludziom orgazmu" sobie zapiszę. Jest z tych "na lodówkę" 😀

Wróć! Łechtaczki wycina się KOBIETOM i to je pozbawia się przyjemności związanej z seksem, co jest BARBARZYŃSTWEM, na które nóż otwiera mi się w kieszeni! Nie ogarniam tego absolutnie... tak, że naprawdę brakuje mi słów!

Co do skuteczności, no cóż. Zaszłam w ciążę 28 dnia cyklu (mój cykl całe życie wynosi 23-26 dni), w bardzo bardzo bezpiecznym czasie. Także tego... Wtedy było nas na to "stać", i tak planowaliśmy drugie dziecko, mogliśmy sobie pozwolić na bycie dobrymi katolikami  🤣

Kościół jest do bólu zakłamany. Zwłaszcza polski Kościół. Naprawdę trzeba bardzo mocno zaciskać oczy, żeby tego nie widzieć... a jak się to widzi, przejść nad tym do porządku dziennego jest potwornie trudne.

Murat, ja tam sądzę, że seks przedmałżeński ma swoje plusy. Bo jak się para dobierze po skrajnych, przynajmniej jedno z partnerów ma przesrane po prostu. Acz... nie namawiam przecież. I jak sobie Kościół chce, niech głosi apoteozę seksu "po". Ale... niech nie wprowadza tego w ustawę... proszę 😉

Powinno mówić się znacznie więcej o pandemii HPV wśród kobiet, spowodowanej właśnie traktowaniem seksu, jak fizjologii... O chorobach, którymi można się zarazić. Ja osobiście padłam trupem, jak zobaczyłam kłykciny kolczyste - uwaga! Osoby o słabych nerwach niech nie guglują! Ja odchorowałam zapytanie o to wujka google. TO jest realny problem!
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 kwietnia 2016 09:17
[quote author=Murat-Gazon link=topic=60588.msg2527740#msg2527740 date=1460443032]
Znowu wszystko sprowadza się do kontroli ludzi. W tym wypadku księży i zakonnic.
[/quote]

Akurat jeśli chodzi o celibat to jest to tylko i wyłącznie tradycja wywodząca się ze średniowiecza, kiedy to majątki kościelne często były "grabione" przez świeckich, tzn po prostu przechodziły na własność dzieci księdza  😉 Kościół się wkurzył i zabronił posiadania dzieci. Dopiero później wymyślono rozsądne rozwiązanie, czyli ksiądz jako PRACOWNIK zatrudniony w kościele, a nie właściciel kościelnego majątku - niestety przy okazji nikt nie pomyślał o zniesieniu celibatu  😉

Fajna dyskusja dziewczyny, dobrze się czyta, taka merytoryczna.

Swoją drogą Murat byłam pewna, że Ty jesteś zagorzałą katoliczką  👀
jujkasek, ja też sądzę, że ma swoje plusy. Ale z drugiej strony nie podoba mi się wyzierające gdzieś spod tego założenie, że partnera/partnerkę trzeba "sprawdzić", bo jak nie pasuje, to trzeba szukać innego. To jest właśnie sprowadzanie seksu do fizjologii. Wiele rzeczy da się przepracować, wielu rzeczy się można nauczyć (zarówno o samym sobie, jak i o drugiej osobie), od tego są seksuologowie, psychologowie itp., żeby w razie jakichś problemów pomóc. Zresztą wydaje mi się, że par skrajnie niedopasowanych, którym się nie da pomóc, jest naprawdę niewielki odsetek, a reszta to są sprawy do przejścia.
Ustawą na szczęście nikt tego regulować nie próbuje.  😉

smarcik hmmmm... katoliczką to nie. Ale bardzo mocno wierząca tak.

[quote author=Murat-Gazon link=topic=60588.msg2527780#msg2527780 date=1460447684]

A co do masturbacji, to seksuologowie mówią, że zbyt częsta masturbacja osób młodych, niewspółżyjących, może prowadzić do utrwalenia się pewnych schematów osiągania satysfakcji i potem skutkować problemami we współżyciu z partnerem/partnerką. Więc tak tego... Nie jest to wszystko zupełnie czarno-białe.  😉

[/quote]

Akurat jest odwrotnie. Jeśli nikomu się do głowy od dziecka nie tłucze, że masturbacja to zło i grzech, to jest to tylko i wyłącznie doświadczanie i poznawanie własnego ciała, które w przyszłości może prowadzić do braku problemów we współżyciu. Jak ktoś zna swoje ciało i swoje potrzeby, i potrafi o tym głośno mówić, to może to tylko poprawić relacje i czerpanie satysfakcji z seksu. Psychiczne gnębienie dziecka (bo inaczej się tego nie da nazwać), tworzenie tabu, mitów, etc. prowadzi do wstydu i nudy w sypialni - vide zgaszone światło i tylko po bożemu.
Wszystkie ssaki się masturbują. Tylko ludzie mogli wymyślić, że jest to złe, zakazane, grzeszne. Niech się wypowie chociaż jedna osoba, która nigdy się nie masturbowała  ❓ 💡 ❓
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 kwietnia 2016 09:27
espana no niestety nie jest tak jak piszesz (chodzi mi o ten aspekt fizyczny - problemy we współżyciu, oczywiście co do gnębienia zgadzam się jak najbardziej).
espana napisałam zbyt częsta, nie że szkodzi w ogóle.
Owszem jest to potwierdzone medycznie, że ciału można "wdrukować" pewne schematy reakcji, których partner/partnerka nie będą w stanie wywołać. To prowadzi do problemów obojga osób w takiej parze.
A nie, nie Murat. Tu się nie zgadzam. Rozważmy przykład. Żona ma libido 500, mąż... 10. Zdarza się. Serio. Znam takie przypadki. Baaaa! Nierzadkie. Może być na odwrót, ofkors. I co?? Masturbacja jest ABSOLUTNIE niedozwolona, a kurde, to jest jakby gwałcenie drugiej strony, tylko w drugą stronę! No i mamy problem. Zasadniczo, dość spory. Bo właśnie seks NIE JEST fizjologią, ale ważnym elementem w związku. Jak przebiegają sytuacje, w których jedno zostaje odstawione? Ano druga strona idzie na bok - bardziej lub mniej legalnie (znam osobiście dziewczynę, której mąż legalnie chodzi na dziwki, bo tak się dogadali - żeby nie było, też nie ogarniam), albo przesiada się na "miłość na własną rękę" (no ale to zuo, nie zapominajmy!), albo... chodzi po ścianach. Bo pigułek to chyba też nie bardzo można sobie kupić, nie? Temperament seksualny też warto poznać, właśnie dlatego, że seks nie jest czystą fizjologią.
Kiedy masturbacja jest zbyt częsta? Raz dziennie to za dużo? Kto decyduje o tym, ile już szkodzi?
Niech się wypowie chociaż jedna osoba, która nigdy się nie masturbowała  ❓ 💡 ❓


Też poczekam  😜

A tak na marginesie... uważaj espana z takimi pytaniami 😉 Widziałam na forach odpowiedzi na takie pytania, że koparę wlokłam po podłodze. A dość ciężko mnie zdziwić.

Co ciekawe... na forum dla rodziców, na którym - wiadomix - panowały kobiety powstała anonimowa ankieta "czy kiedykolwiek zdradziłaś partnera". 48% odpowiedzi brzmiała TAK. Przysięgam, że do dziś jestem pod wrażeniem 🙂 Także z tą świętością u nas, ludzi, to spokooojnie 😉
espana myślę, że decyduje natura 😉 Jak po znalezieniu partnera/partnerki okazuje się, że coś nie gra, bo nie można osiągnąć satysfakcji żadną inną metodą niż taką, jak dotąd - no to... coś poszło nie tak. Kiedy i u kogo się tak dzieje, to pewnie kwestia osobnicza.

jujkasek toć przecież napisałam, że owszem, takie przypadki są. Jednak nie sprowadzałabym tego do założenia, że jak para przed ślubem "nie przetestuje", to na pewno będzie nie tak. Do tego ludzkie libido nie jest wartością constans, żeby rozpatrywać je w kategorii, że jak w piątek jest jakieś, to na całą resztę życia już takie będzie. Co też może w konsekwencji oznaczać, że parze pozornie dobranej na starcie może się za parę lat rozjechać totalnie, i co wtedy.

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 kwietnia 2016 09:35
Kiedy masturbacja jest zbyt częsta? Raz dziennie to za dużo? Kto decyduje o tym, ile już szkodzi?

espana mam nadzieję, że z pełną świadomością zadajesz to pytanie jako retoryczne. W innym wypadku będę musiała uznać, że wypowiadasz się tylko czysto teoretycznie w oderwaniu od tego co dzieje się w rzeczywistości. Zawsze obracałam się w typowo męskim towarzystwie, mam dużo kolegów, z którymi rozmawiamy na osobiste tematy. Nie raz i nie dwa zwierzano mi się z tego problemu - w wyniku masturbacji facet tak bardzo przyzwyczaił się do konkretnych ruchów, że nie był w stanie zakończyć sprawy w inny sposób  😉
Murat, oczywiście że seks przedmałżeński nie jest gwarantem szczęśliwego związku i pewnego constans. Tak samo, jak wspólne mieszkanie nie jest. Ludzie zmieniają się czasem bardzo zaskakująco. Ale tak, jak fajnie jest pomieszkać ze sobą przed, bo to całkiem co innego wyjść na randkę, a coś innego mieć wspólny kubeczek na szczoteczki, tak samo dobrze jest - tak sądzę - wiedzieć, jakie ma się w sprawach seksu... "kubeczki na szczoteczki" 😉

Noooo... to ja przeczytałam "Chuć". To książka bardziej naukowa, niż mi się wydawało. Do dziś pozostaję pod wrażeniem... Znam przypadek gościa, który nie mógł z żoną, tylko... z kaloryferem. No tylko to go jarało. To nie jest dowód przeciw masturbacji jako takiej, kiedy faktycznie nie jest ona wyborem wygrywającym z człowiekiem, którego się kocha.

Zaczynamy rozmawiać o tematach, które mocno wyjeżdżają poza ogólną wiedzę społeczną. A mamy na pokładzie młodziutkie dziewczyny. Hmm...
jujkasek właściciele jamników dzielą się na tych, co śpią ze swoim psem i na takich, co się do tego nie przyznają.  😁

Kiedy masturbacja jest zbyt częsta? Raz dziennie to za dużo? Kto decyduje o tym, ile już szkodzi?

espana mam nadzieję, że z pełną świadomością zadajesz to pytanie jako retoryczne. W innym wypadku będę musiała uznać, że wypowiadasz się tylko czysto teoretycznie w oderwaniu od tego co dzieje się w rzeczywistości. Zawsze obracałam się w typowo męskim towarzystwie, mam dużo kolegów, z którymi rozmawiamy na osobiste tematy. Nie raz i nie dwa zwierzano mi się z tego problemu - w wyniku masturbacji facet tak bardzo przyzwyczaił się do konkretnych ruchów, że nie był w stanie zakończyć sprawy w inny sposób  😉


Ja mam samych kolegów, pracuję z samymi chłopakami, poluję z samymi chłopakami i żaden z moich znajomych nie ma takiego problemu. Żaden z moich partnerów również. I nie, moje pytanie nie było retoryczne, co nie znaczy, że nie chciałam włożyć kija w mrowisko.
A może w przypadku przytoczonego faceta nie przyzwyczajenie a zwyczajnie brak partnerki spowodował jego problem? Nie wierzę, żeby facet masturbował się tylko za pomocą ręki? Moi koledzy są bardziej pomysłowi 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 kwietnia 2016 09:45
espana w to "bardziej pomysłowi" to ja chyba nie chcę wnikać..  😉 Nie pytałam, nie chcę wiedzieć i czuję lekkie przerażenie na myśl czym owa pomysłowość może się przejawiać  👀 😉 (A czy problem występuje i jak objawia się u kobiet to się nie wypowiem, bo akurat w życiu z żadną dziewczyną o tym nie rozmawiałam).
espana, ale to, że ty nie znasz, to nie znaczy, że tak nie jest 😉 jak również nie znaczy, że faktycznie nie znasz, może po prostu o tym nie wiesz 😉

jujkasek z tym mieszkaniem przed ślubem wpadły mi kiedyś w oko dość ciekawe wyniki badań, niestety nie pamiętam, w jakim kraju przeprowadzone. Wynikało z nich, że pary małżeńskie, które mieszkały razem przed ślubem, rozstawały się statystycznie częściej niż te, które ze sobą nie mieszkały. Oczywiście można się zastanawiać, co konkretnie ma na to wpływ, bo może to być np. wierność zasadom katolickim i nieuznawanie rozwodów prawdopodobnie częstsze w tej drugiej grupie, ale wynik skłaniający do zastanowienia. Tym bardziej, że kontrargumentem przeciwko powyższemu jest fakt, że kościół katolicki nie uznaje rozwodów, ale już separację i osobne mieszkania owszem, więc w przypadku ewidentnych problemów można skorzystać z tego wyjścia.

desire   Druhu nieoceniony...
12 kwietnia 2016 09:53
Murat-Gazon,  😵 wiem, że temat gorący i czytanie z zrozumieniem może i poszło w odstawkę, ale weź się cofnij do mojego poprzedniego postu i wskaż mi, gdzie prócz własnych, osobistych, odczuć poleciałam stereotypami.  🤔
jujkasek widze zrozumiała o co mi chodzi..  To, co wiem, co widziałam i jakich księży na swej drodze w życiu spotkałam utwierdza mnie w pewnych przekonaniach, ale nawet o nich nie wspomniałam jakoś bardzo w poprzednim poście, więc hamuj z nadinterpretacjami. 🙄

Znam tylko jednego dobrego duchownego - chodził ze mną i resztą klasy na fajkę, w czasie lekcji zabierał do kościoła i pozwolił robić wszystko (gdy rozdzwonił się dzwon na wieży to tego jednak zabronił :hihi🙂, dyskusje na lekcjach o aborcji były na porządku dziennym i akurat nawet w kwestiach zagrożenia życia i np. dziecka z ZD się ze mną zgodził, ale sam przyznał, że religia narzuca mu takie, a nie inne poglądy, więc jako ksiądz jest przeciw, a jako człowiek - za. I obawiam się, że za niedługo facet zostanie gdzieś wysłany w 'większe miasto', bo mu się poglądy z ambony z moherowymi troche rozmijają. 🙁
W rodzinie mam duchownego, który siedzi w Watykanie.  😎  nie znam zbyt dobrze, ale to jakie rzeczy są tam zamiatane pod dywan przyprawiłoby re-voltowych świętojebliwych o gorący rumieniec wstydu.  🤣

jujkasek,  też wierzę w Boga, ale nie w księży, dlatego ja do kościoła nie chodzę. I póki nie zmieni się pare rzeczy w KK to nie pójde. Kościół liczy się (niestety) jako wspólnota, na jednostki nikt nie patrzy..  Jak wspomniałam wcześniej, uczciwego, normalnego księdza spotkałam raz w życiu. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się