Sprawy sercowe...

Ja często widzę i sama w takim związku byłam.
Na zasadzie:masz tu lasia poprzeczkę i jak żeś chciała to skacz.Skoczyłaś ?!O świetnie,to teraz jeszcze wyżej kotku.
Chciałaś cyrku to masz.Trwa dopóki podnoszącemu poprzeczki zabawa się nie znudzi. 🙄
Coś takiego u Bery widzę.
bera7 wiem o czym mówisz i znam z autopsji Twój obecny tok myślenia. Mój prywatny koń jest specjalnej troski ma alergię na "prawie wszystko" kontuzję ciągnącą się od 2 lat gdzie nikt nie wie co jej jest do tego RAO , obecnie mam w pensjonacie wałacha z zaawansowanym RAO i kuca z problemami skórnymi na wydziwnym jedzeniu. Konie karmie o 21 potem jeszcze chodzę sprawdzić czy już "śpią" jak wychodzę z chorym na pęcherz psem około 24 .DA SIĘ, wszystkie takie bidy zostawić z kimś innym niż my ,rozpisać kartkę z zaleceniami,godzinami,lekami podawanymi każdemu z oddzielna, dzwonić 3 razy na dzień jak musisz ale się da  😉
Moje konie i stajnia to też moje całe życie i znam wiele takich osób jak ja ,jak Ty ....I nie uwierzę że odpoczywasz patrząc na konie,może Ci się tak wydawać bo jak odpoczywać ciągle pracując (?)😉
I tak odpowiedzialność spada na Ciebie ale kurcze też jesteś człowiekiem,takie przypadki zdarzaj się wszędzie i nawet będąc w domu nie możesz tego przewidzieć ,a czemu od razu brać to tak że na pewno jak mnie nie będzie to coś się stanie i nikt tego nie zauważy  🙄(moja rodzina jest tak wyszkolona prze ze mnie że znają wszystkie "inne " zachowania koni i na lodówce wiszą wszystkie telefony do wetów,kowala ,końskich znajomych z niedaleka,wynajmu przyczep i kliniki)
Czemu nie spróbować ? Zrobić to dla siebie ,dla rodziny może to pomoże może stworzy szanse na szczerą ,otwartą rozmowę dającą jakieś nowe światło na relacje mąż-żona ?
.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
21 kwietnia 2016 10:19
Muchozol, bo chodzi o to, żeby odpoczeła z mężem od codzienności. Ale jak czytam bere to chyba już postawila krzyżyk na szansie poprawy.
.
gunia92, odpowiedziałam Ci na Twoje pytanie. To, że Ty tak masz nie oznacza że ja mam tak samo. Konie mam od prawie 20 lat i już wiem co mnie relaksuje a co nie 🙄

Bardzo mnie relaksuje np. sprzątanie kup z padoku, grabienie liści, pielenie w rabatce. Pod warunkiem, że nie muszę jednocześnie pilnować dziecka. Mój relaks jest wówczas, jak córka pójdzie do sąsiadki albo wpadnie moja mama i mam dziecko na kilka dni z głowy.

Mój mąż nie jest typem człowieka, który czepie przyjemność z gnębienia. To nie tak. Za to stawia sobie zbyt wysoką poprzeczkę, oczywiście nie jest w stanie potem temu sprostać, nawala z czymś i zaczynają się problemy, nerwowość i szukanie winnych wokół. Moi rodzice podchodzą już do tego z drwiącym uśmiechem słuchając jego "planu na dzień", bo jest zwyczajnie nie realny. Kiedyś bez sensu odpyskiwałam mu, że "przecież to było jego zadanie wg planu", z czasem zdałam sobie sprawę, że to dolewanie oliwy do ognia i lepiej powiedzieć "trudno, za dużo na siebie bierzesz, zrobiłeś dużo innych rzeczy".
To takie pierdoły, ale czasem w życiu się nawarstwia jak rachunki, które lubią hurtowo trafiać do skrzynki.
Tak sobie myślę, że mój mąż mimo deklaracji nie był przygotowany zupełnie na dziecko, a raczej na wszystkie konsekwencje poboczne. Dodatkowe obowiązki przy jednoczesnym mocnym ograniczeniu możliwości.

Muchozol pisałyśmy jednocześnie. Dokładnie tak jest.

Safie nie położyłam krzyżyka. Szukam klucza do rozwiązania tej sytuacji. Choćby dlatego, że żadne z nas nie odpuści i nie zrezygnuje z tego co zbudowaliśmy.

Averis   Czarny charakter
21 kwietnia 2016 10:25
Moja mama na pensji młodej nauczycielki i mając lat 26 i 7 letnie dziecko spakowała się i wyprowadziła do innego miasta. Zostawiła mieszkanie, męża pracę i w sumie wzięła tylko mnie. Do tej pory jestem jej za to wdzięczna.
Averis, to nie jest takie proste. Zostawiła swoje marzenia? Rzuciła coś na co pracowała wiele lat?
Czy gdyby ktoś powiedział, że masz zostawić teraz konia, mieszkanie, kota i wynieść się z dzieckiem w niewiadomą zrobiłabyś to?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 kwietnia 2016 10:30
Nie ten wątek.
safie tak właśnie o to mi chodziło  :kwiatek: Chodziło bardzie też o to żeby miała wolną głowę od obowiązków, zmartwień, odpoczęła fizycznie i psychicznie .Popatrzyła też na swój związek i na drugą osobę,poświęciła chodź jeden dzień mężowi by spróbować zrozumieć , pogadać nie mając z tyłu głowy że ma mnóstwo obowiązków jeszcze tego dnia do zrobienia,z daleka od domu by też nie "prowokować" zaczepek ze strony faceta że czegoś w domu nie zrobiła 😉
Muchozol nie wrzucam ludzi do jednego worka wiem tylko że czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego że lubimy np.odpoczywać w inny sposób ale tego nie wiemy bo nie dopuszczamy nawet takich myśli i nawet nie próbujemy .W tym przypadku może warto spróbować czegoś innego jak już różne sposoby zdrowej komunikacji zawiodły ,a może okaże się to zbawienny reset dla Bery ,nie jako jej małżeństwa ale jako jej samej  ....
Mysle, ze im potrzebny reset, owszem, ale od siebie. Tylko chyba jest to fizycznie trudne do wykonania...
Musze totalnie zgodzic sie z halo. Dla mnie to obraz faceta, ktory czuje sie niewazny. A ze sie w tym przekonaniu utwierdzil (slusznie czy nie, ale niestety czesto jednak duzo w tym naszego wkladu) to nie widzi rozwiazania i nie chce dialogu. Teraz, na ten moment, a moze juz po prostu.
Upieralabym sie jednak nad chocby jednym spotkaniu z psychologiem/terapeuta, kimkolwiek od par i komunikacji. I ksiazke "Porozumienie bez przemocy" polecam.

W trudnej jestes Berko sytuacji, i w takim momencie, ze musicie doprowadzic do jakiegos rozwiazania... Moze ktos inny, kto jest dla meza autorytetem, moglby tez z nim pogadac?

Sciskam Cie!
.
nerechta, też właśnie się zastanawiam kto byłby w stanie do niego dotrzeć. Kiedyś autorytetem był jego tata. To on był powiernikiem i autorytetem w rozwiązywaniu problemów. Widzę jak bardzo mu brakuje ojca, a nie bardzo wiem kto mógłby go zastąpić.
Mnie zwyczajne nie słucha, tzn. niby toczy się rozmowa, ale mam wrażenie, mówienia do ściany. Gdzieś tkwi błąd, może w sposobie przekazywania informacji, ale może też zwyczajnie się zafiksował w swoim żalu do mnie i nie słucha co do niego mówię. Co bym nie powiedziała, to odbiera to jako atak w swoim kierunku. Zamiast kompromisu i poszukiwania rozwiązań jest kolejna potyczka słowna.
Averis   Czarny charakter
21 kwietnia 2016 15:03
bera7, wszystkie te rzeczy są moje, więc nie musiałbym niczego zostawiać. Ale tak, gdyby od tego zależało moje szczęście, to dla dobra finansówwynajęłabym mieszkanie, konia oddala w dzierżawę a kota wzięła że sobą. Nawet ostatnio to rozważałam, gdy nie było pewne, czy znajdę pracę w Warszawie. Nawet już miałam nagrane mieszkanie.
szafirowa, z tego co piszesz, to mąż bery potrzebuje... poukładać sobie to i owo, jakiejś terapii czy co. Rozumiem, że gościowi ciężko, ale szukanie łatwo dostępnej ofiary humorów to nie halo 😉

bera7, a, takie buty! To istotna informacja. U nas, dziwnym trafem, konflikty zaczęły się po śmierci matki męża. Nie poznawałam człowieka. Całe życie zrównoważony, pogodny, odporny, może mało dostępny, mało szczodry emocjonalnie - nagle zaczął się ciskać i krzyczeć itp. Zaliczył jakiś regres do dzieciństwa, czy co? Przepracowaliśmy to, ale kilka lat trwało. Przy czym (tak mi się zdaje) Kluczowe było moje: Kotku, zmierz sobie ciśnienie, dobrze 🙂 Aha, znowu skok ciśnienia? Może tabletkę? Jest lepiej niż było. Mąż "wrócił do siebie", ale jest o wiele bardziej komunikatywny, na czas. Ja też przestałam się go czepiać o duperele.

Wiecie, co do tej niezależności, to nie ma jednej recepty. Bo, z kolei, człowiek bardzo niezależny to bardzo samotny. A, z kolei, "zasypiasz - jesteś sam", przecież. Czy bliskość z drugim człowiekiem jest złudą, czy nie? Czy bliskość to mniejsza wartość niż niezależność (gdy stają w konflikcie)? Nie ma bliskości bez zależności. Tylko chyba chodzi o sławetne "potrzebuję cię, bo cię kocham", a nie "potrzebuję cię, więc cię kocham".

Czasem jest trudno poukładać proporcje.

Co do dominacji, to też nieproste. Każdy człowiek chce mieć fascynującego partnera, nie? Dobra, niektórzy chcą "bezpiecznie", reszta nieważna, ale nie o tym. Czyli facet chce mieć fascynującą partnerkę. Ale otoczenia kulturowe (nadal mamy patriarchat) naciska na niego na dominację nad kobietą. I co z tym fantem? Jakie opcje? Bo znam też takich, co byli idealnymi mężami, wg ich żon, a nagle się zawinęli i poooszli... bo już nie mogli znieść podporządkowania. Jak to kiedyś ktoś w radio powiedział: Do miłości trzeba podziwu, szacunku i seksu. Dopóki jest choć jedno z tych, związek ma szanse. Gdy nie ma żadnego - nie ma związku. Najzdrowiej chyba funkcjonują te pary, w których przeplata się dominacja, czasowo - raz on, raz ona, w tym obszarze ja, w tym ty. 100% równiutkiego partnerstwa Nie Ma - gdy oboje mają zadania do wykonania.
Averis, u mnie też wszystko jest moje, więc nie widzę powodu by rzucać cokolwiek i się wynosić. Mieszkanie w W-wie to jednak nie dom w lesie, koń 20-letni to też nie jest poszukiwany towar. Generalnie wolę poszukać sensownego rozwiązania i dogadać się, bo trzasnąć drzwiami zawsze jeszcze zdążę. Ale wówczas nie będzie odwrotu.
szamanka   Najwiecej nauczyl mnie moj arab...
21 kwietnia 2016 19:48
bera7 skoro wszystko Twoje to drzwi od drugiej strony moze zamknac co najwyzej Twoj maz.

Ja swego czasu pisalam mezowi listy - na ktore on nastepnie odpowiadal - i tak zakonczylismy dosc powazna klotnie, ktora nas nawiedzila tuz przed slubem 😉
szamanka, teoretycznie tak, ale on też się nigdzie nie wybiera 😉
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
22 kwietnia 2016 11:45
bera7, a Ty go w ogóle kochasz?
AleksandraAlicja, czasem sama się nad tym zastanawiam. Z jednej strony pragmatyzm: mamy zbieżne cele, oboje lubimy życie poza miastem, zwierzęta itp. Jako partnerzy można rzec jest nam z sobą po drodze.
Z drugiej pewne jego zachowania, poglądy doprowadzają mnie do szału i najchętniej bym go wystawiła za drzwi, żeby nie słuchać i nie oglądać.
Ale analizując wszystko, chcę zmian. Chcę szukać kompromisów. Ja dam coś z siebie, czego on oczekuje a w zamian chcę zmian w jego zachowaniu. Skoro szukam rozwiązania to chyba jednak jest miłość.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
22 kwietnia 2016 12:18
Bo wiesz co, mnie zawsze pomaga w kryzysie to, że męża kocham. I kiedyś jak było bardzo źle to podeszłam, przytuliłam się, powiedziałam że kocham- mimo że mnie wkurza i mam go dość- i ten moment był punktem zwrotnym w tamtym zatwardziałym i długotrwałym kryzysie.
Są takie kryzysy na które przytulenie i milosc (sama w sobie) nie wystarczą 😉
...bo czasem sama miłość, to za mało.
Mam problem. Kwestie alkoholowe wchodza na tapete. Na ten czas chyba nie chce roztrzasac sprawy na forum, ale na pw bardzo chetnie przyjme wszelkiej masci rady.
Bo mnie szlag juz trafil.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
23 kwietnia 2016 00:11
buyaka, ja tylko prosto powiem: nie pomozesz drugiemu czlowiekowi z uzaleznieniem. Nie da sie. Tylko ten czlowiek moze sobie pomoc. Jesli nie chce/nie jest jeszcze na to gotowy, to... odpusc. Bo i tak nic nie wskorasz.

Moj ex, ktory przestal pic po rozstaniu, jak teraz czasem rozmawiamy, to zawsze mowi ze on po prostu musial byc na to gotowy, i ze to bylo cos co mogl zrobic tylko on, sam. Moje wsparcie i chec pomocy byly bezuzyteczne.
szamanka   Najwiecej nauczyl mnie moj arab...
23 kwietnia 2016 08:15
Moj byly tez pil - ale to tak, ze szukalam go o 3-4 rano po wsi. Stracil prawko, bo jechal po pijanemu. Zostawilam go jak mnie pierwszy raz uderzyl. Wiem, ze po rozstaniu wpadl w taki ciag, ze nawet trafial na wytrzezwialke kilka razy. I z tego co wiem, ozenil sie, ma corke, ale nalog dalej go trzyma.

Dopoki sam nie zauwazy ze ma z tym problem - to nikt mu nie pomoze - odciecie od kasy i zamkniecie w domu tez nie pomaga - przechodzilam to.
busch   Mad god's blessing.
23 kwietnia 2016 16:57
buyaka, największy dramat jest jak dany człowiek nawet nie próbuje zrozumieć, że ma problem z alkoholem. Zwłaszcza że alkoholizm do nie tylko żulernia spod sklepu, ale np. schemat picia, kiedy dana osoba potrafi żyć dniami czy tygodniami bez alkoholu, ale wystarczy jedno piwo i nie skończy pić dopóki się nie sponiewiera kompletnie. Niestety jeśli dana osoba nie chce wyjśc z nałogu (albo co gorsza - nawet nie uważa, że ma jakiś nałóg), to nikt - NIKT - jej nie pomoże. Nawet czasem lepiej takiego porzucić, bo wieksze szanse że się ogarnie, jak spadnie na samo dno, niż jak ciągle ktoś go będzie ratował, sprzątał po nim i ogólnie pomagał - bo łatwiej wtedy żyć w złudzeniu, że jednak "ogarnia", skoro zawsze budzi się we własnym łóżku (a znajduje się tam, bo go tam dziewczyna zatargała).

Ja niestety jestem bardzo cięta na alkohol i wiem, że bym nie potrafiła wytrzymać kogoś z problemem alkoholowym... więc chyba największym powiernikiem w tej kwestii nie jestem, bo po prostu sama widzę, że mam czasem aż za bardzo czarno-białe podejście. Nie wiem na przykład, czy dałabym radę wytrzymać, gdyby mój chłopak się upił ze znajomymi na imprezie i wrócił do domu nawalony jak autobus - mimo że wiem, że wiele ludzi tak robi i świat się nie wali, a oni też w rynsztoku nie kończą. No po prostu organicznie nie cierpię pijanych ludzi.
buyako, dostałaś ode mnie prv?
jujkasek,  :kwiatek:, na pierwszy priv odpisalam od razu, wiecej nic nie doszlo.

Dziéki za wypowiedzi. Nie mnie bezposrednio dotyczy problem. Moge tylko doradzac z oddala.
bush, tez mam wrazenie, ze jak sam sobie nie zda sprawy z powagi sytuacji, to chec pomocy innych ciagle bedzie odbieral na zasadzie "meczacej gadaniny i zawracania glowy"...
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
29 kwietnia 2016 06:35
Mogłabym z kimś pogadać o facecie, który nie chce się angażować? Nie chce tak na forum, a nie wiem co robić 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się