kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

Evson ja się borykam teraz z podobnym problemem (mój wrocił z padoku z małym skaleczeniem i opuchlizną, dostał serię antybiotyku i chłodziłam) ostatnio był wet skontrolować bo też się martwiłam, że trochę czasu już minęło od zdarzenia a noga dalej raz normalna raz nie i mi powiedział, że jeszcze długi czas będzie tak, że noga będzie nabierać tak jak pisze anai. Koń czysty, nie kuleje ale noga puchnie w zależności od natężenia ruchu. We wtorek konie nie wychodziły, przyjechałam popołudniu a noga jak baniak, po godzinie chodzenia wyglądała już w miarę normalnie.
Na jakiej zasadzie podaje się skrócone pochodzenie konia?

np Ida (Indoctro x Ares)

A gdy podane są trzy ogiery jak poniżej?
Indila ( Indoctro - Landor - Pianot )
Prawdopodobnie pierwszy przypadek to ojciec i ojciec matki (dziadek)
A drugi to jakby linia męska czyli ojciec, dziadek i pradziadek.

Ale pewna nie jestem do końca tej drugiej opcji, moze ktos lepiej zorientowany w hodowli
Nie wiedziałam w którym wątku, więc pytam tutaj.

Jak radzicie sobie ze stresem, a raczej strachem z tyłu głowy?
Mam umiejętności,  bez problemu radzę sobie z końmi jesli chodzi o część "fizyczną" mojego ciała. Potrafię kontrolować to, co robię.
Problemem jest głowa - piekielnie się blokuję. Kiedyś ścigałam się z koleżankami po łąkach, lasach pełnym galopem. Przez jakiś czas później totalna blokada (upadek), zmuszenie mnie do zagalopowania przez trenera było wyczynem roku. Odpuściłam na jakiś czas, wróciło po upadku z powrotem. Aktualnie bez stresu galopuję tylko na jednym koniu, ale i tak w głowie cały czas  pytanie 'a co jeśli...'.
Ostatnia sytuacja, koń mega nieszanujący jeźdzca, zrzucający jak tylko mu się coś nie podoba. Zaczęłam od pracy z ziemi, wsiadłam na lonży, spadłam raz, drugi, trzeci. Adrenalina działała i przewalczyłam bunty tego konia, nic mi się nie stało. Aktualnie jak na niego wsiadam jestem piekielnie spięta i boję się zakłusować, a na każde jego opuszczenie pleców i podniesienie głowy reaguję spięciem całego ciała, bo 'może bryknie jak kiedyś'.
To nie jest tak, że ja nie chcę. Myślę sobie 'no cholera, przecież umiem! To nie może być takie trudne pojechać konia do przodu i nie pozwolić mu szaleć czy wysiedzieć bryki, poniesienie'. Ale jak wsiadam na konia to ten strach mnie paraliżuje i wręcz unikam sytuacji, w których coś mogłoby się stać. Myślę, że w 70% przypadków nic by się nie stało. To tylko siedzi w mojej głowie i przeszkadza.

Pytanie - po co wsiadałaś na takiego konia wiedząc jaki on jest?
maluda bo wiem, że umiem i wtedy sobie poradziłam bez stresu. Blokada pojawiła się dopiero jak miałam wsiąść na niego dwa dni później. Poprosiłam koleżankę, ja wsiadłam tylko na stępa. Koń nie zrobił już nic.  Tu nie chodzi o jeden przypadek, nie chodzi o jednego konia, zagalopowanie. Chodzi o całokształt i umiejętność powiedzenia sobie masz to do cholery zrobić, bo nic ci się nie stanie, wymyślasz. Różne konie mi się pod tyłek trafiają, czasem trzeba ponaprawiać po szkółkowiczach, a czasem powalczyć jak w tym przypadku. Ale chciałabym czerpać przyjemność z jazdy, nawet tej kiepskiej a nie cały czas myśleć 'co jeśli...' 🙄
Czy któraś miała podobną sytuację i poradziła sobie z nią sama? Myślę jeszcze o wizycie u psychologa  sportowego, ale to raczej wiąże się ze sporymi kosztami.
anai, Blondek dzieki  :kwiatek: tak wlasnie myslalam. W przyszlym tyg bedzie wet oddechowy ale o ta noge tez podpytam.
Ale to jak cos dalej chłodzic jak nabiera? Czy juz rozgrzewac?
Evson
No nie wierzę, naprodukowałam się na pół strony opisując przygody z moim koniem w temacie opuchlizn i zamknęłam sobie kartę  😎
Teraz tak w skrócie - koń z opuchniętą przednią nogą od łopatki po kopyto, wet wykluczył poważniejszy uraz(uznał, że to mocne stłuczenie nie wymagające drastycznego działania). Koń nie kulał oprócz 1 dnia, kiedy opuchlizna ograniczała mu ruchomość w stawie. Po tygodniu postępowania zgodnie z zaleceniami weta noga wróciła do normalności. Ok tydzień po "wyleczeniu" byliśmy w terenie, przejażdżka dosyć długa ale właściwie sam stęp i po powrocie do stajni okazało się, że spuchła mu pęcina. Jakieś dwa dni później zwierz spedził nadprogramowe godziny w boksie i znowu opuchlizna. I tak przez kilka tygodni było, teraz jest już tfu tfu spokojnie. Jemu najbardziej pomagało gdy sobie sam rozchodził to na pastwisku, czasami smarowałam glinką chłodzącą, innym razem maścią z heparyną, robiłam mu "terapię" chłodząco-rogrzewającą. Najfajniej dla konia i dla mnie sprawdza się zawijanie mokrych owijek. Gdy trochę przeschną(nogi się rozgrzeją) znowu polewam zimną wodą i tak 2-3 razy. Robiłam tak gdy rano miał nabrzmiałą i nie byłam pewna ile czasu spędzi na padoku i teraz po każdej jeździe.
Wet ostrzegał, że ta opuchlizna może mu przez kilka tygodni jeszcze wychodzić.
Aaaa i opuchlizna która się pojawiała się wtórnie po urazie nigdy nie grzała, raz chyba nieznacznie.
Plackowata
Doskonale Cię rozumiem, miałam dokładnie tak samo. I to w dodatku ze swoim koniem, na którym kiedyś było cudownie i wszystko wychodziło. Po przeprowadzce do innego miasta a jednocześnie nowej stajni jakby coś się we mnie zablokowało. I tak jeździłam, płakałam, zsiadałam, fochałam na siebie i na konia... Było milion momentów kiedy chciałam moją Irenę sprzedać, oddać, cokolwiek z nią zrobić bo tak się bałam na niej jeździć (pod innymi ludźmi koń anioł). Na innych koniach też panika, przede wszystkim kiedy zaczynały iść szybciej to ja panika i lecę do przodu. Nie galopowałam chyba pół roku, a cała moja walka, pot i łzy trwały 2 lata!
Postanowiłam coś zmienić, oddałam konia w dzierżawę i ponad 6-7 miesięcy nie siedziałam w siodle. 1,5 miesiąca temu przyjechałam do stajni, wsiadłam i coś się odblokowało. Od tego dnia wsiadam codziennie, mam pewność siebie, nie boję się i nawet zaczęłam skakać.
Mam super trenerkę, która mnie bardzo motywuje, no i oczywiście motywują mnie postępy które robie i coraz lepsze zgranie się z koniem.

Być może jak "odpoczniesz" na jakiś czas to u Ciebie równowaga również powróci?
Życzę Ci wszystkiego dobrego i przełamania się oraz "niemyślenia" o strachu 🙂 Wiem jak to ciężko jest... 🙂
plackowata Najgorsza wojna to ta z samym sobą, wiem coś o tym. U mnie galopy tez kilka lat temu za każdym razem kończyły się płaczem, z nerwów. Co dokladnie pomoglo nie wiem, moge napisać, że trener (fakt zmieniłam trenera, na niesamowicie cierpliwego człowieka, który pomimo moich nerwów wytrzymal i byl w stanie na lonży pracować ze mną) moze konie (nowa stajnia, choc tak naprawde koń to kon, w nowej stajni w brew pozorom mam do czynienia z bardziej niebezpiecznymi końmi).
Ale tak naprawde to zmieniłam podejście. Po prostu przestalo mi zależeć na wynikach, czy na ladnym nieskazitelnym wyglądzie. Przestalam sama sobie dawać jakas presje.
Jak sobie przypomnę że ok 2 lat temu nie bylam w stanie zagalopować w hali, na lonży na najwygodniejszym i najspokojniejszym koniu a w ostatni poniedziałek bylam w terenie po 6mies nie jeżdżenia wcale (przez studia zero koni) na kantarze(po raz pierwszy) na najbardziej tchórzliwym i kombinującym koniu jakiego do tej pory spotkałam. Do tego galopowalam w miejscu gdzie w tamtym roku zaliczyłam wywrotkę z koniem i skakalam w lesie przez leżące drzewo.
Nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko pracować samemu ze sobą.
Hektolitry łez w domu wylane, ale warto dla samej satysfakcji  😀
[quote author=diołem link=topic=1412.msg2538369#msg2538369 date=1462351228]
I drugie pytanko: czym polecacie podciąć kasztany?
I trzecie: co i czym można zrobić z odstającymi ostrogami u konia?  👀
[/quote]
ostrogi obcinam nożyczkami razem ze "szczotką pęcinową"- u mojego konia to taki nieładny kłak. Ostrogi warto przycinać choćby dlatego, że niszczą ochraniacze. Trzeba robić to z wyczuciem, ale wcale nie tak łatwo konia skaleczyć.
Kasztany przycinam nożem kowalskim, możesz też poprosić kowala żeby to zrobił. Bardziej wystający kasztan obcinałam też nożyczkami. Tu trzeba uważać bardziej, żeby cięcie było płaskie, a nie wgłąb kasztana, bo tu już dużo łatwiej o skaleczenie.
Nie widzę nic dziwnego w przycinaniu i dbaniu o twory rogowe na końskich nogach. Mogą się urywać tworząc rany i wyglądają nieestetycznie.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
06 maja 2016 20:09
Nie mam pomysłu gdzie o to zapytać, może dobrze trafiłam 🙂
Chodzi o moją klacz. Przyszłam dziś popołudniu do stajni, sprowadziłam ją z wybiegu, dzień jak co dzień. Z tym, że koń odmawiał jedzenia (co jest u niej niespotykane). Zawsze po sprowadzeniu z wybiegu daje jej jabłko, trochę suchego chleba i parę ciasteczek. Dziś nie chciała nic. Wprowadziłam ją do boksu, bo byłam pewna że to kolka. Z tym, że nie miała żadnych objawów kolki, nie tarzała się, nie oglądała na boki (spoooro kolek razem przeszłyśmy, więc wiem jak się podczas nich zachowuje). Postała chwilkę i zauważyłam, że dość szybko oddycha, cały brzuch jej się ruszał. Oddychała jak po wysiłku. Po chwili chwyciła się za wyjadanie słomy i siana. Zadzwoniłam po weterynarza na wszelki wypadek, bo koń dalej odmawiał jedzenia marchewki, jabłka, chleba, musli...
Weterynarz przyjechał i ją osłuchał, jelita pracują, serce osłuchowo w porządku, temperatura w normie, zobaczył ją w ruchu, pomacał po głowie, sprawdził zęby. Miałam ją obserwować, sprawdzić czy się załatwia i nie dawać jej obiadu ani kolacji. Wychodziłam ze stajni po 18😲0 i było ok. Wyjadała słomę i siano ( aż dziwne, bo ona siano raczej skubie niż je, a dziś intensywnie je wyjadała), piła wodę, wysikała się i zachowywała się zupełnie normalnie. Dałam jej garść sieczki i zjadała chętnie.
Panikować? Co to mogło być? Nagła zmiana temperatur? Wczoraj było duszno i burzowo ale czuła się bardzo dobrze. Pierwszy raz miała coś takiego (mam ją 11 lat). Nie choruje (tfu tfu), nie jest przemęczona bo spaceruje tylko w ręku, nie miała się czym zdenerwować.
Jutro ściągnę innego weterynarza ale może ktoś ma pomysł co to może być.
Z góry bardzo dziękuję  :kwiatek: i zaznaczam, że nie chce w razie czego leczyć konia przez Internet, chciałam tylko zapytać Was, co o tym myślicie 🙂
Nie wiem czy to dobry wątek ale po przepięknym zwycięstwie naszej kady w Linz naszło mnie parę głupich pytań:

Czy PZJ funduję naszym Kadrowiczom wyjazdy na zawody, ubrania tj. bryczesy konkursowe/treningowe, fraki, kaski, oficerki,sprzęt dla konia itd..?
A pomyślałam o tym bo przecież nasi narodowcy (piłkarze) to mają wszystko podane na tacy.
dea   primum non nocere
06 maja 2016 21:13
Robaczek - pastwisko trawiaste ma dostępne? Ja coś podobnego kojarzę z przeżarcia trawą, która intensywnie ruszyła. Taka jeszcze-nie-kolka, ale dyskomfort był. I brak apetytu na treściwe też.
kozdandaPewnie nie lub dofinansowują bardzo niewiele. Podobnie jest z 3-krotną mistrzynia świata w kitesurfingu oraz wiele innych osób, które wiele osiągnęły. W mniej popularnych sportach bardzo ważną rolę odgrywają sponsorzy. Niestety, nie jest to nasz kraj...
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
07 maja 2016 06:16
dea to na pewno nie trawa, bo jeszcze nie wychodzą na łąki. Co prawda zabieram ją na trawę na godzinkę ale ostatnie dwa dni padało jak byłam w stajni, więc trawy nie jadła.
Dzwoniłam właśnie do stajni, Mona czuje się raczej dobrze, kupy są i śniadanie zjedzone (przygotowałam jej pół porcji). Teraz wyszła na padok i je siano. Pojade kolo 12😲0 do niej i mam nadzieje, że będzie ok.
Robaczek jeżeli konia oglądał wet i nic niepojącego nie zauważył  , a Ty konia obserwujesz i koń wraca do normalnych zachowań , to po prostu mógł się czegoś na padoku przestraszyć np, psa bezpańskiego ,czy innego dzikiego zwierza lub nawet jakieś gazety czy worka przez wiatr przywiewanego . Paniki bym nie robił , ale konia obserwował .
Robaczek M., - jest zmiana pogody i ciśnienia mocna, konie jak ludzie potrafią na to zareagować. Stała na słońcu kilka godzin? Może to ją "wymęczyło"?
Keirashara  też może mieć racje .Może nie zmieniła jeszcze sierści i gorąco jej było . Wodę i cień na padoku ma  ❓ No i jeszcze może być jakaś reakcja alergiczna na pyłki lub owady, które już się pokazały . Wiosna ,a na wiosnę wszytko przewrażliwione i zimą osłabione .
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
07 maja 2016 15:57
niesobia stres to chyba jednak nie powód, była apatyczna, a w stresowych sytuacjach bardzo się nakręca.
keirashara też wydaje mi się, że to jednak pogoda. Było deszczowo, a wczoraj przypiekało słońce. Koń ma 24 lata, więc wiadomo że troszkę bardziej wrażliwa.
Na padoku wczoraj stała od rana, dostęp do siana i wody mają cały czas. A i cień ma, bo jej padok graniczy z laskiem i parę drzew na nim jest 🙂
No nic, koń dziś normalny 🙂 Zjadła chlebek, marchewki i ciastka, obiad i siemie też ale pół porcji bo na wszelki wypadek dałam jej dziś mniej. Bardzo Wam dziękuję za pomoc, mam nadzieję, że już po problemie 🙂
Robaczek M., na przyszłość proponuję po objawach kolkowych wstrzymać się kilka dni z podawaniem chleba czy ciastek... (ciastka? ale że końskie?)
Robaczek zasugerowałem się tym co pisałaś , że koń szybko oddychał .  No i zgadzam się z Gagą żadnego chleba i ciastek nawet zdrowemu koniowi . Chleb jest paszą wysoko ryzykowną zwłaszcza u konia z tendencjami  do kolki .
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
07 maja 2016 19:29
Może i racja, dziękuję za rady 🙂 nie daje więcej niż kromke tostowego chleba lub pół bułki z ziarnami, tak na smak 😉 a ciastka oczywiście końskie, Patatajki bo to jedne z niewielu, którym nasze zęby dają rade 🙂 i ich też nie daje więcej niż 4-5 🙂
Robaczek M., tostowy chleb to wywal od razu. To ma w sobie tyle polepszaczy, że koń nie powinien tego dostawać przenigdy (!)
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
07 maja 2016 19:47
Ojejku, dziekuje 🙂 w sumie nigdy o tym nie pomyślałam. Zaczęłam jej dawać gdy zęby bardzo dokuczały i ususzony chlebek i banan były jedyną "pyszotką" którą dała rade zjeść. Teraz z przyzwyczajenia zabieram kromeczke albo pół bułki ale to jako dodatek, teraz może jeść marchewki i jabłuszka, więc głównie to jej daje 🙂
czy ktoś pomoże mi znaleźć wątek dotyczący ogierów kryjących ?  :kwiatek: wiem że kiedyś czytałam taki wątek ale nie moge znaleźć  🤔
monczis tak, dziękuję bardzo  😉
Katharina   "Be patient and trust in the process"
12 maja 2016 07:31
Dużo osób zaczyna jazdę od galopu. Jakie są tego pozytywy i negatywy?  😉  :kwiatek:
Katharina, u nas zdazalo sie najpierw galopowac (oczywiście po uprzednim rozstepowaniu) na koniu, który byl dosyć sztywny i w pierwszym klusie koszmarnie zrobil i szedł od palca i puszczam dopiero po pierwszym galopie, u konia po zapaleniu mięśnia lędźwiowego, oraz u koni bardzo nabuzowanych, u których istniało ryzyko odpalenia wrotek, wiec lepiej bylo najpierw je wygalopować pod kontrola niz szarpać sie w klusie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się