A ja mam kryzys. Szcerze mówiąc wpadłam w dołek. Wypaliłam się.
Niestety zmieniło się podejście mojego nauczyciela od perkusji, mam też wrażenie, że chce ze mnie zrobić perkusistę estradowego, wielkiego formatu w ciągu kilku lat-ciągle wychwala swoich uczniów, co grają u niego 3-4 lata a juz gdzieś tam grają na scenach, w orkiestrach. A mnie to nie bawi, mnie się nigdzie nie spieszy, ma być przyjemnie.
A do tego inaczej mnie uczy, niż na początu, odechciało mi się, 3 miesiące już nie grałam.
Jednak postanowiłam się nie poddawać i poszukałam innego nauczyciela, który by mnie podniósł z tego dołka i dzisiaj pierwsza próbna lekcja, demo. Okazuje się, że zaczęłam naukę od dupy strony. Nie mam podstaw, rytm mam, gram równo, ale praca rękami tragiczna (wiem o tym więc mnie to nie zaskoczyło), nie znam podstaw, poza tym, że wiem, że powinnam grać nadgarstkami, nie całymi rękami, nauka trzymania pałek, ćwiczenia na nie wypadające palki, na utrzymanie w jednym miejscu, dwie prace domowe. 2-3 miesiące odrabiania podstaw, bym mogła siąść za zestawem, tak to granie na samym werblu. Nogami się jeszcze nie zajęliśmy. Jest mi koszmarnie przykro, ale wierzę, że T. mi pomoże z tego wyjść.
Gdyby ktoś był ciekawy, trafiłam pod skrzydła etatowego perkusisty Łukasza "Mrozu" Mróza (
).