"Nie ogarniam jak..."

zen, ale jesteś pewna, że to dziecko zostało OLANE, a nie padło ofiarą chwilowego zagapienia się przez rodziców? Wy nie popełniacie błędów, nie tracicie kontroli, na ułamek chwili się nie zagapiacie, NIGDY?! Naprawdę? Rozumiem zaniedbane dzieci, zostawione same sobie, nie raz widzę takie dzieci snujące się po centrach handlowych, bo mamunia ogląda. Mnie to też wkurza! Ale ułamek sekundy, to się ZDARZA! Miałam 2,5 roku, jak przez niedomkniętą furtkę poszłam do sklepu po czekoladę. Przeszłam dwie duże, ruchliwe ulice. Potem dopadła mnie zrozpaczona mama. To samo mój mąż - miał 3 latka, jak wymknął się przez uchylone drzwi na klatkę schodową - matka wyrzucała śmieci. W dół po schodach, na ulicę i już kierował ruchem na KEN  😲 Pogratulować idealnym matkom. Takim, którym nigdy nie zdarza się niedopatrzenie. Ja jestem bardzo daleka od ferowania wyroków.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 maja 2016 13:39
Ależ ja też pisałam, że zgadzam się z tym, że dziecko było nieupilnowane.
Nie podoba mi się stwierdzenie "mam nadzieję, że dziecko zostanie odebrane opiekunom". Ale to mój problem, bo jestem drażliwa na tym punkcie. Można dać nadzór, porozmawiać, zobaczyć czy rodzice odczuwają skruchę i wiedzą, gdzie zrobili błąd- a nie z marszu odbierać bez szansy na poprawę.

No, ale w temacie- to ja też nie ogarniam tego, jak wiele dzieciaków lata totalnie bez opieki i nadzoru. Tutaj u mnie na osiedlu dzieci młodsze od Rai(!!!) potrafią sobie latać z niewiele starszymi pod opieką 😲 Czy obrazek, gdzie po chodniku obok ulicy idzie sobie matka z wózkiem, a 3-4 metry za nią lub przed nią drepta sobie brzdąc kilkuletni. Nie ogarniam 😲
Dla mnie to zawsze był kosmos, bo ja mając dziecko mam totalnego świra na punkcie porwań, zaginień czy wypadków samochodowych. Zazdroszczę kobietom, które mogą wypuścić dziecko bez stresu na podwórko czy puścić jego rękę na ulicy- ja nie umiem 😵
Nie tylko w Chinach tacy odpowiedzialni rodzice. Chociaż ci Polscy już nieodpowiedzialni i rażący głupotą totalnie.

Sytuacja jest bardzo stara, rok ok 2000, może nawet prześniej. Wrocławskie ZOO. Przy klatkach z małpami napisane wielkimi litarami ZAKAZ KARMIENIA, a tu przed nami tatuś z dzieckiem, może 3 letnim podchodzi do klatki i pozwala dziecku dac banana. Małpa zamiast banana chwyciła dziecko i zaczęła wciągać do klatki. Pamiętam, że mój tata wtedy biegł z pomocą i zaczął małpę okładać parasolem, aż w końcu malucha puściła. Do tej pory nie lubię zoo i wciąż przeraża mnie brak wyobraźni u ludzi..
Nie ogarniam sytuacji z zoo w Cincinnati 🙁 Nie można było tego goryla uśpić na jakiś czas? I mam nadzieje, że dziecko zostało odebrane "rodzicom"

Zastrzyk zanim by zadziałał myślę, że porządnie by goryla wkurzył i goryl stwierdziłby pewnikiem, że to wina dzieciaka, więc pewnie walnąłby nim gdzieś o murek.
Ocenianie rodziców, że nie upilnowali, sory, ale to są sekundy czasem. Nie wiemy co się stało i jak, więc może ich tak od razu nie krzyżujmy.
Wciąż mam w głowie ucieczkę tygrysa z warszawskiego cyrku i to, jak policjant mając nakaz odstrzelenia kociaka, zastrzelił weterynarza  😵
CzarownicaSa, a propos porwań - moja teściowa z miesiąc temu była z 2-miesięczną  Sarą na spacerze i zachciało jej się do wc. I wiesz co zrobiła? Poprosiła dwie przypadkowe dziewczyny stojące pod kawiarnią żeby popilnowały wózka i sama poszła do tej kawiarni do wc :> Jak myślisz, mogłam spać w nocy po tym jak mi to opowiedziała ;P?
O masakra!
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 maja 2016 14:18
Dzionka no ja odnośnie porwań mam totalnego świra, bo porwać dziecko to są SEKUNDY. Dosłownie. Jak choćby przypadek Sary Payne po którym zmieniono prawo, czy dwóch 10-latków którzy wyprowadzili 3 latka z supermarketu ([[a]]https://pl.wikipedia.org/wiki/Zab%C3%B3jstwo_Jamesa_Bulgera[[a]]), czy dwóch córek jakiegoś premiera(?) również uprowadzonych ze sklepu... to jest częstsze niż się ludziom wydaje. I tak, jak większość myśli "aaa, mnie to nie dotyczy, to nie je hameryka" tak mi w głowie świta, że to moje dziecko może być tym jednym na ileśset przypadków.
Ten dzieciak, o którym pisałam w wątku dzieciowym- wiesz, ile znam jego matkę? Widziałam ją 2h na spotkaniu 😎 Dwa dni później poprosiła, żebym z nim została na kilka godzin(!!!) bo musi coś załatwić. Mogłam z tym dzieckiem zrobić WSZYSTKO.
Zerwałam tę znajomość.
CzarownicaSa, bo to tak się dzieje, że jesteśmy przekonani, że to zdarza się GDZIEŚ. A nie, nie. Zdarza się wokół nas. Przy czym jestem zdania, że nie da się tak całkiem całkiem zapobiec WSZYSTKIEMU.

Osobiście zbierałam z placu przed szkołą pięciolatka, który zasmarkany i zrozpaczony szukał kogoś, bo zgubił się pani w zerówce  🤔 Zwiedziliśmy świetlicę i pół szkoły i dopiero pani sprzątająca powiedziała mi, gdzie jeszcze zerówka ma zajęcia. Pani o mało zawału na miejscu nie dostała, jak weszłam z jej uczniem do klasy. Naprawdę, zrobiła się sino-fioletowa, bo nie zauważyła, że jej pogłowia ubyło...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
31 maja 2016 14:25
Dzionka, 🤔
zen, wejście na parapet może być ułamkiem sekundy. Moja córka robi to notorycznie i może gdyby była potulnym dzieckiem, to też bym tego nieogarniala, ale jest typem jaki opisuje jujkasek. Dziecko, które w danej sekundzie jest w jednym miejscu, a w kolejnej już zupełnie gdzie indziej. Pewnie, że przy takim dziecku czujność musi być wzmożona, szczególnie w obcym i potencjalnie niebezpiecznym miejscu jak właśnie zoo, ale jestem w stanie uwierzyć, że byl to nieszczęśliwy wypadek, a nie zaniedbanie.
ja przeżyłam zawał porwania 2 tyg temu gdy moje dziecko oddaliło się ze szkoły i nikt tego nie zauważył....
Dla mnie to takie trochę wieszanie psów dla zasady. Przy dziecku może się zdarzyć cokolwiek, np wyrwie się, pobiegnie w tłum, i zanim się do niego przecisnę minie dobrych parę minut. I już jest ten potrzebny czas. A rodzic to nie maszyna. Niby powinien mieć oczy dookoła głowy, ale nikt z nas się z taką przypadłością nie urodził. Każdy może być w danym momencie rozkojarzony, zmęczony, czy nawet gorzej się poczuć. Czy też złudnie uznać że nic złego stać się nie może. Znam przypadki 2 utopień w naprawdę dobrych domach w których dzieci nie były zostawiane same sobie. Ot - wypadki.  Idziesz wyjąć pranie z pralki - dziecko może wejść na parapet i spaść. Albo na meble i je na siebie przewrócić. Żaden rodzic świata nie patrzy całą dobę na dziecko bo to NIEWYKONALNE. Musiałby nie jeść, nie spać. Na szczęście wypadki mają to do siebie, że nie zdarzają się ciągle i każdemu, ale raz kiedyś pojedynczym osobom.
A czarnowidztwo rodem z "oszukać przeznaczenie" to też nie rozwiązanie, bo ciągły stres, miliardy zakazów i przewrażliwienie / nadopiekuńczość jeszcze nikomu nie wyszły na dobre.
Dzionka, o kurczę, niby prawdopodobieństwo ze panny sa porywaczkami niewielkie ale sama bym never ever swojego dziecka obcemu nie powierzyła bo mi sie siku zachciało :o jak sobie to wyobrazic to mi po prostu wielka gula w brzuchu rośnie. Z drugiej strony moja teściowa mi opowiadała, ze sama zostawiała notorycznie wózek pod sklepem i szła na zakupy, takie były czasy. Pamietam tez ze całkiem niedawno Szwedka miała kłopoty bo zrobiła to samo w Nowym Jorku, nie wiedziała ze czegoś takiego sie nie robi bo w Szwecji to ponoć norma.

jujkasek, przerażające, "za moich czasów" cos takiego nie mogło sie zdarzyć bo panie zawsze nas liczyły albo odczytywały listy, a tak w ogole zawsze trzeba było isc w parach i nawzajem sie pilnowaliśmy. A ja w podstawówce miałam 44 osoby w klasie wiec lekko paniom nie było.

Co do pilnowania maluchów, moi znajomi maja hyzia na punkcie bezpieczeństwa, pilnują swoją jedynaczkę jak kwoki na zmiane, nie spuszczają po prostu z oka, w święta nie jeżdżą autem (bo pijani kierowcy) itp. I co? I mimo ze to jest niespotykanie spokojne dziecko, wycięło łbem o framugę w domu, tak ze SOR zaliczyli. Stało sie to akurat kiedy oboje nad nia kwokowali. To sie nazywa wypadek.
bobek, ja sobie wyobrażałam kilka scenariuszy i każdy powodował u mnie mini atak paniki. Chociażby taka sytuacja, że ktoś przyuważył tą scenę i podszedł do tych pań i powiedział, że to jego mama jest w kawiarni i dziękuje za opiekę, ale już przejmuje dziecko. Pewnie by się zawahały, ale oddały, bo co - potencjalnemu ojcu/matce nie oddadzą? Brrr, wolę nie myśleć co się mogło stać, na szczęście po prostu nic się nie stało 🙂

Dodofon, nieźle. I gdzie poszedł?
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
31 maja 2016 16:15
Gdzies kiedys ogladala program o porwaniach dzieci wlasnie. I jedna rzecz zapamietalam pewnie na zawsze- jesli jest podejrzenie, ze dziecko po prostu sie nie zgubilo, a zostalo celowo uprowadzone i wypatrujesz go w tlumie, to szukaj PO BUTACH. Dlaczego? Przypadek z zoo, tlum odwiedzajacych, dziewczynka- dlugowlosa blondyneczka znika nagle i nijak nie mozna jej znalezc. Rodzice powiadamiaja ochrone, ta zamyka wyjscia, puszczaja jedna kolejka. i matka ma wypatrywac. Po jakims czasie widzi mezczyzne ze spiaca dziewczynka na rekach- dziewczynka ma krotkie ciemne wloski, inne ubranie, ale takie same buty. Matka waha sie, ale daje cynk ochroniarzowi. Okazuje sie, ze to jej dziecko...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
31 maja 2016 16:43
Wystarczy posłuchać jak często w marketach pojawiają się informacje, że dziecko czeka na rodziców w POKu.. A po drodze przecież mógł je zabrać każdy. Ostatnio też byłam świadkiem jak mama z ok. 5 letnią dziewczynką mierzyła ubrania w sklepie. Dziewczynka siedziała z mamą w przymierzalni, nagle odwróciła się i biegiem ze sklepu.

A co do goryla to czytałam mnóstwo opinii, że on tego dzieciaka tylko wyciągnął z wody a potem siedział obok i go pilnował. No ale pewnie nawet jeśli tak było to i tak nie dałoby się go odebrać bez szkody..
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 maja 2016 16:56
Widziałam filmik, gdzie leciał z tym dzieciakiem przez fosę ciągnąc go za nogę. Więc według mnie zagrożenie było i to spore.
edit: znalazłam

O sytuacji z butami też słyszałam. Ponad to mieliśmy szkolenie w pracy i prowadzący również mówił, co robić w przypadku gdy takie dziecko się zgubi i trafi np. do POK-u. Nie oddawać "na słowo" i nigdy, ale to nigdy nie mówić dziecku np. "patrz, tatuś/mamusia/ciocia idzie" bo to dziecko może zmylić- mówił, że należy zwrócić uwagę dziecka ale słowami "o, poznajesz tego pana/panią?" i patrzeć na reakcję dziecka. Bo są dzieci, które zareagują na obcego płaczem czy strachem, ale są i takie które nauczone "grzeczności" nie zaprotestują i pójdą z obcym.

Sama miałam taką akcję. Raja była na zamkniętym podwórzu w piaskownicy, weszłam do domu po picie- nie wiem ile mogło to trwać, bo do domu mam dosłownie 2 metry, mogło mnie nie być z 15-20 sekund. Wychodzę- dziecka nie ma. Wołam, szukam, patrzę, obeszłam całe podwórko, każdy kąt, wbiegłam do domu, szukam po pokojach, sprawdzam szafy i szafki, no wcięło, kamień w wodę. Wybiegłam na dwór bliska już płaczu i słyszę... jak młoda się śmieje. Z budy psa 😵
W ciągu tych kilku sekund wlazła do budy i miała mega ubaw, że jej szukam.
Odnośnie dzieci zgubionych w sklepach, ostatnio widziałam jak małżeństwo zgubiło synka lat ok 3 w SuperPharmie w galerii. Kiedy dziewczyna z obsługi doprowadziła dziecko rodzicom, okazało się z maluch dobrał się gdzieś do kolorowanki,  opakowanie rozewane. Dziewczyna mówi 'pański synek sobie to rozpakowal, czy chce pan to kupić?'  A tatuś 'z księżniczka jakaś?  Nie no, co pani, nie kupie'

Dziewczyna spokojnie,  bez zdziwienia jakiegokolwiek,  powiedziała 'nie ma problemu,  zgłosze ze takie znalazłam na sklepie"

Dla mnie sytuacja niezrozumiała...jakby mój syn zniszczył jakiś produkt na sklepie,  byłoby dla mnie oczywiste że skoro nie dopilnowalam,  to place...

Powyższego nie ogarniam, ale niepilnowanie dzieci mnie w ogóle nie dziwi. Mój mąż jest ratownikiem wodnym,  Sto lat temu pracował w czasie sezonów na plaży. Ja przyjeżdżałam do niego i chcąc nie chcąc,  siedziałam z nim na stanowisku cały dzień. Z iloma dziećmi zgubionymi budowałam zamki,  uspokajalam,  w zabawie wyciągałam informacje ile ma lat, jak wygląda mama... 🙄
Totalnie nie ogarniam. Plaża, co sezon x topielcow, ludzi wiadomo ile...jak to polski kurort.
I ci rodzice, znajdujący dziecko i wrzeszcacy na nie...pełna patologia,  serio 🙁
Co do rodziców mających w nosie swoje pociechy to miałam nie opisywać swojego ostatniego weekendu, bo za długo by opowiadać, ale skoro już jesteśmy w temacie...
Impreza integracyjno-rodzinna z nauką jazdy konnej jako główną atrakcją, trwająca 3 dni.
Dzień pierwszy: idę sobie zajrzeć do stajni klaczy i źrebaków, akurat drzwi otwarte i kilka maluchów wygrzewa się z matkami na wybiegu... Nagle widzę dziewczynkę, lat 9, podbiegającą do ogrodzenia, przechodzącą między belkami i... łapiącą dwoma rączkami niczego nie spodziewającego się źrebaka za ogon  😎 Cud, absotutny cud iż nie dostało z dwóch kopytek w głowę, bo byłoby po dzieciaku.  😵 Nie zdążyłam nic zrobić, mogłam tylko po fakcie szybko je stamtąd zabrać i poszukać rodziców. Matka, absolutnie niewzruszona całym zajściem....
Ciąg dalszy dnia pierwszego: ta sama rodzinka miała jeszcze potomka lat 4, który też przemieszczał się swobodnie. Mamusia (kobieta jeżdżąca konno!!!!!! teoretycznie świadoma zagrożeń) sprezentowała mu bacik ujeżdżeniowy, którym owe dziecko wymachiwało biegając po stajni. Reakcja na zwrócenie uwagi? "Przecież nic złego nie robi"
Dzień drugi, te same dzieci wzięły po kiju i tłukły nim stajennego kota. Tatuś stał obok.  😤
Dzień trzeci, dzieci innej rodziny (pięciolatek pilnowany przez ośmioletnią siostrę), bladym świtem przybyły do stajni i próbowały wejść do boksu jednego z koni. Zostały zatrzymane przez stajennych.
Do tego wiele innych atrakcji, rzucanie kamieniami w roczniaki stojące na padoku, wychodzenie poza teren hotelu i stadniny na ruchliwą ulicę... 🙄

Dzieci było ponad 12, średnia wieku 8 lat. Nikt ich nie pilnował, nikt nie starał się nawet ich dyscyplinować. Rodzice otwierali drzwi pokoju hotelowego i puszczali je luzem na naprawdę spory teren z oczkiem wodnym, maszynami rolniczymi i końmi, które nie są pluszowymi zabawkami. Interwencje i prośby kierowane do rodziców nic nie dawały nic, nawet tłumaczenie na drastycznych przykładach nie sprawiło, że ktoś się opamiętał.
Nie wiem czy to kwestia współczesnego podejścia do rodzicielstwa, brak wyobraźni czy może coś innego. Nie ogarniam i nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego.
Dochodzę tylko do wniosku, że mamy święte konie w tej rekreacji, w końcu nikt nie zginął  🤣
Gillian   four letter word
31 maja 2016 18:04
Jeszcze w temacie samochodowym - nie ogarniam tego, że ktoś mnie wyprzedza na trzeciego tylko po to, żeby dosłownie za kilometr skręcić w lewo, a więc zatrzymać się i zatarasować ruch. Oj poszedł klakson w ruch  😤
Leleiria, to nie były dzieci. To były BACHORY! W weekend byłam w dużej stajni, w której kręci się multum lotników. Okolice morskie, więc tłumy (choć właściciel powiedziały,że to jest jeszcze NIC :o). Matki i kilkukatki. Jezu, pozabijalabym! Mam dzieci. Były małe, ale kurna!  Wystarczało mi wyobraźni, żeby nie siedzieć z piwem, podczas kiedy dziecię wpelza na padok!
jujkasek, moim zdaniem to sprowadza sie nie do tego ze to nie byly dzieci. Przede wszystkim to nie byli rodzice - a dawcy DNA...

Ludzie nie rozmawiają, nie komunikują sie, nie myślą. Nie zalezy im - na niczym. Daj doroslemu człowiekowi piwo i tablet/telefon/komputer, a zmieni sie od razu w bezmózgie warzywko. Bez szans żeby wpadlo na to ze maja wpływ na przyszle pokolenia!
Lady Lawenda   I'm trying to stay sober but I end up drunk...
31 maja 2016 22:00
Szczerze mówiąc czytając Wasze wypowiedzi utwierdzam się w przekonaniu, że jeśli trafi mi się kiedyś dziecko, to na spacery będzie chodzić na łańcuchu przymocowanym do wielkiej obejmy, którą założę mu na szyję... może nawet prąd do tego dopnę, albo co...
dea   primum non nocere
31 maja 2016 22:06
Zły pomysł, bardzo. Im smycz krótsza, tym bardziej się wyrywa, im ograniczeń więcej, tym bardziej walczy. To nie takie proste 😉 Ja mam całe szczęście póki co super komunikatywny i współpracujący egzemplarz, rzadko kiedy nie da się dogadać. I wie, kiedy coś serio mówię o niebezpieczeństwie. A pomysły też ma, choć nie takie... ale wystarczająco, bym się nie spieszyła z odbieraniem dzieciaka gorylowym rodzicom.
Lady Lawenda   I'm trying to stay sober but I end up drunk...
31 maja 2016 22:26
Zły pomysł, bardzo. Im smycz krótsza, tym bardziej się wyrywa, im ograniczeń więcej, tym bardziej walczy. To nie takie proste 😉


Parafrazując klasykę - "z akumulatorem na szyi jeszcze żaden nie walczył"  👍
dea   primum non nocere
31 maja 2016 22:40
Nie ogarniam rodziców podchodzących do własnego dziecka jak do wroga. Albo potencjalnych rodziców, przygotowujących się na inwazję wrogich kosmitów  😲 i to bezmózgich  (tych kosmitów) 😲 SaSp KoPo?
A.kajca   Immortality, victory and fame
31 maja 2016 23:11
leleiria, Nie wiem czy to kwestia współczesnego podejścia do rodzicielstwa, brak wyobraźni czy może coś innego. Nie ogarniam i nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego.
Dochodzę tylko do wniosku, że mamy święte konie w tej rekreacji, w końcu nikt nie zginął  🤣

To ja ci powiem, czego to kwestia. To kwestia idiotycznej teorii, popularnej nie tylko wśród koniarzy, że "koń/pies/kot/dowolne inne zwierze dziecku krzywdy nie zrobi bo wie, że to dziecko" i choćby ch*j na ch*ju stanął to nie przetłumaczysz, że to absurd. Też nie ogarniam...
leleiria, w temacie dzieci w stajni to u mnie są kilkulatki. Ogólnie obyte z końmi, trochę jeżdżący, rodzice mający własne konie. Ostatnio bardzo pozytywnie zaskoczyłam się jak zobaczyłam, że kilkuletnia dziewczynka (samodzielna i ogólnie "poprawna"😉 nie miała pozwolenia na to by samodzielnie iść do stajni (pustej) przez wybieg dla koni (droga naokoło jest dłuższa). W sensie, nawet nie pytała czy może, po prostu mówiła, że chce iść i żeby chwilowo zajęta mama z nią poszła.
Co do nieogarniania to niestety widziałam wiele przykładów bezmyślności dorosłych względem dzieci w stajni i przy koniach. Smutne i tyle.
A.kacja często to obserwuję, nawet mój kot jest tego świetnym przykładem, że dziecka nie tyka, a ludzi nie lubi. Za to mój koń, akurat ma w drugą stronę i dziecka nie lubi😉

ja natomiast nie ogarniam ludzi wykonujących prace pośrednika nieruchomości. Dzwoni do mnie pani, wymamrotała skąd, ale nie dopytywałam, za to ona, że czy oferta wynajmu aktualna. Aktualna, a które panią interesuje? Ryp słuchawką. za minutę dzwoni. Czy w sprawie mieszkania...Tak, a którego....ryp
No OK.
Za chwilę, inne biuro.
(...)
-szacunkowo ile osób tam się zmieści?
- ale do czego pan zmierza?
- no do tego ile pani zdaniem osób tam może się zmieścić
- no to zależy, czy na stojąco, leżąco, grubi, chudzi, w ilu warstwach...
-głupia baba
w ogłoszeniu jest powierzchnia, podział na pomieszczenia, zdjęcia szczegółowe



Dodofon, nieźle. I gdzie poszedł?


do domu (około półtora km - trzeba przejść mega ruchliwą drogę wylotową)
w domu ocenił, że nikogo nie ma (a on kluczy nie posiada), posiedział na tarasie i poszedł nad jezioro ok 5 km w jedną stronę
nad jeziorem się pobawił na placu i wrócił do domu ok 19

dodam, że to że dziecka nie ma w szkole odkryłam o 17 - jak po niego poszłam...
nikt nie wiedział, ze dał dzidę około 15 (wtedy go ostatni raz ktoś widział)

jak jeszcze dodam, że zawiadomiona policja, komendant wojewódzki, wszyscy święci, przesłuchania, psycholog i inne cuda wianki - to lepiej dzieci nie mieć - bo taka ucieczka to mega duże kłopoty dla wszystkich
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się