Walczmy o lasy dla jeźdźców

Dzięki  :kwiatek:
że konie niby niszczą drogi. Bzdura  !


Zależy jakie drogi. U Nas ganiają jedynie za wjazd właśnie na takie drogi (równiutkie z takiego drobniutkiego kamienia, utwardzone) które koń kopytami niszczy.
Czy przegapiłem likwidację wątku niesobii?
Melehowicz  nic nie przegapiłeś tylko tematy pokrewne zostały połączone . Twoja racja, że problemu raczej leśnicy nie robią , ale robi Straż Leśna .  Fakt mandatu nie zapłaciłem jak żyję i po lesie końmi jeżdżę , ale bezsensownych dyskusji  ze strażą miałem sporo , łącznie ze straszeniem karami finansowymi do 5000 pln włącznie .  No i to mnie zastanawia, że w jednym nadleśnictwie jazda konna to nie żaden problem , a innym granicznym wieczna wojna. Wolał bym wiedzieć że przepisy stanowią tak i tak a nie zdawać się na widzimisię Nadleśnictwa .
Witam. Zderzyłam się niedawno osobiście z problemem zgody nadleśnictwa na jazdę konną po lesie. Zapoznałam się w związku z tym z Ustawą o Lasach i zwątpiłam w stan umysłu naszych ustawodawców. Oddanie nadleśniczym prawa do wydawania zgody (bądź nie) na jazdę  po lesie i jej zakres, jest zupełnym absurdem. To powinno być jednolicie uregulowane w całym kraju. Ponieważ jednak trudno sobie nawet wyobrazić, żeby wszyscy właściciele koni polecieli nagle do Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych (i zostali przyjęci), to pomyślałam sobie, że powinien się tym zająć PZJ jako reprezentant. I tu mam pytanie do wszystkich forumowiczów, a zwłaszcza członków i aktywistów PZJ : jak nakłonić Związek, aby zechciał się zająć tym problemem. Pisać meile na stronę kontaktową? Musiało by ich pewnie być dużo... Jasne że prawa nie zmienimy, ale można by wynegocjować jakieś wspólne  wytyczne dla wszystkich nadleśnictw. To , że nadleśniczy ma wyznaczyć drogi, nie znaczy przecież, że tylko jedną - może wszystkie!, ale na ogół się boi, bo jeszcze się to komuś wyżej nie spodoba... A tyle się ostatnio mówi o udostępnianiu lasów społeczeństwu. Powiedzcie co o tym myślicie, no i jak "ruszyć" PZJ.
Tusia2012, to jest absurd. Nie mogę znaleźć kiedy dokładnie się pojawił słynny Art. 29 1a, w 1991 nie było, w 2012 już był. W okolicach przełomu tysiącleci, jak pamiętam.

I jest to rzecz warta zabiegania o zmianę prawa. Możliwe, że w obecnej ustawie będą dalsze nowelizacje (bo też dziwna jest wyjątkowo, taki przykład: na początku co jest lasem, a przy sprzedaży - że wystarczy by las był w ewidencji; las w ewidencji to nie jest to, co zostało nazwane lasem na wstępie, nie musi być = gigantyczny (choć celowy) błąd, absurd).

Tu by się przydała interpelacja poselska, i to z grona partii rządzącej, uruchomienie Woli zmiany prawa.

Bo powinno być zupełnie odwrotnie: że jazda konna jest dozwolona, wyłącznie po istniejących drogach, nie po runie leśnym, oprócz dróg, które nadleśniczy wyłączy z uzasadnionego powodu. Część leśników byłaby za tym, bo wyznaczanie szlaków i ciągłe naciski koniarzy są... upierdliwe, a wyłączanie dróg jest bardzo proste. Można by uzasadniać, że takie rozwiązanie jest korzystne dla wszystkich. Koniarze nie zapuszczają się, gdzie faktycznie nie wolno (np. "święte" utwardzone), leśnicy mają święty spokój. Koniarzom można by dołożyć obowiązek raportowania o niepokojących obserwacjach, nawet w formie nieco płatnej lokalnej winiety, z telefonem do Lasów, którą trzeba by mieć przy sobie. Można wykazać, że na tym absurdzie dużo traci gospodarka turystyczna w PL. I promocja Polski, którą znakomicie można by lansować, jako świetny kraj do właśnie leśnych konnych wędrówek.
Obecne szlaki stanowią problem. Kto ma je utrzymywać???
Sądzę, że leśnikom nie chciałoby się Wszędzie wstawiać zakazów (choć są ludzie i ludziska), tak jak teraz nie chce się znakować szlaków. Zakazy pojawiłyby się tam, gdzie konie Faktycznie przeszkadzają.
PZJ faktycznie mógłby lobbować za zmianą ustawy. Ale i każdy kto ma niedaleko do biura poselskiego. A może ktoś zna... Jarka Kaczyńskiego? 🙂 Albo kogoś typu premier? 🙂 Zgrabna interpelacja plus Wola Polityczna - i dałoby się. I może najłatwiej byłoby właśnie teraz, gdy Lasy raczej zadowolone z ustawy, to mogłyby "łyknąć" niedogodność, szczególnie, że jedynym prawdziwym uzasadnieniem nadmiernych ograniczeń jest upodobanie niektórych panów w zielonych mundurach do okazywania Władzy. Bo kłusownictwo konne ani kradzież drewna nie grożą.

Ja bym proponowała, żeby jakiś koniarz przeszedł się do Każdego biura poselskiego PiS. Tzn. nie jeden do wszystkich 😁, tylko kto tylko może - dręczyć.

Szkoda tylko, że rozbiegają się interesy konnych a zaprzęgów. Bo zaprzęgi nie będą mogły korzystać z "wolności" - z powodu możliwej kradzieży drewna czy wywożenia zwierzyn, ukrywania przemysłowego zbioru owoców runa. Jeżdżący zaprzęgami są zainteresowani właśnie szlakami. Poniekąd przyłożyli się do tego Art. 29 1a 🙁 Bo w 1991 mieli zakaz W Ogóle (oprócz dróg publicznych). No i zaprzęgi "wolą" drogi utwardzone. Czyli szlak dla zaprzęgów to nie jest szlak dla konnych (tak np. jest u nas).

U nas było spotkanie koniarzy w nadleśnictwie. Nadleśniczy zaproponował... regulamin. Oraz kombinował, jak przerzucić na nas odświeżanie znaków na szlaku. W miarę zgodnie ustaliliśmy, żeby zamknięcie fragmentu szlaku było z wyprzedzeniem obwieszczane na stronie Lasów, bo bez tego robi się niebezpiecznie - są miejsca, gdzie się nie da zawrócić zaprzęgiem.

Może gdyby zaprzęgowcy też mieli winiety, nadleśniczy byłby spokojniejszy, że po lesie jeżdżą "swoi", nie w celach złodziejskich, i może zakaz dla zaprzęgów też mógłby wylecieć z ustawy.

Zaproponowany regulamin częściowo był sensowny, a częściowo absurdalny. Główny absurd polegał na tym, że do jazdy uprawniał wyłącznie... pełnoletnich. I tyle wywalczyliśmy, że wiek "spadł" do 16 roku życia. Że nadal dziwne? Ano - tylko pozornie. Bo mało kto wie, że po drogach publicznych wierzchem (i pędzić konie) mogą tylko osoby pow. 16 roku życia, a u nas nie ma takiej możliwości, żeby jeździć szlakiem a omijać drogi publiczne (gruntowe i asfaltowe). Stąd też zakaz jazdy w warunkach złej widoczności - kolejny absurd, bo opadnięcie mgły trudno przewidzieć, a koni się nie teleportuje. Ponadto... w lesie często bywa "zła widoczność", słońce nie zawsze dochodzi. Absurd generalny jest taki, że regulamin regulaminem, a NIKT go nie przestrzega i rzadko kto (oprócz zaprzęgów) jeździ wyłącznie po szlaku.

Na dziś można doczytać się w ustawie pewnego kruczka, który dawałby niemal nieograniczony wstęp do lasu. Otóż - każdy może w lesie... złożyć pasiekę! Bezpłatnie! A do pasieki wolno dojeżdżać jak się chce!

Jeszcze raz powtórzę: zapisy dotyczące jazdy konnej w lesie są martwe, gdyż za ich złamanie nie grozi żadna sankcja prawna. Właściwy organ może co najwyżej pouczyć, ale formalnie jest to trudne, bo wymaga ustalenia personaliów. Prawdą jest że taka sytuacja jest absurdalna i nowelizacja jest konieczna.
Jak w takim razie zinterpretować ten zapis z Kodeksu Wykroczeń?

Art. 151.
§ 1. Kto pasie zwierzęta gospodarskie na nienależących do niego gruntach leśnych
lub rolnych albo przez takie grunty w miejscach, w których jest to zabronione,
przechodzi, przejeżdża lub przegania zwierzęta gospodarskie,
podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.
Ten artykuł w całości dotyczy wypasu i tylko wypasu.
Także przepędzania zwierząt, ale zwierząt gospodarskich w celach zwiazanych z gospodarstwem rolnym. Czyli np. nie wolno ci przepędzać zwierząt przez las, jeśli po drugiej stronie lasu masz pastwisko, choćby było to twoje pastwisko, to musisz iść naookoło. Ale tak jak podkreśliłeś, dotyczy to zwierząt gospodarskich, a koń jeżdżony wierzchem dla rekreacji, nie jest wykorzystywany jako zwierzę gospodarskie, więc nie ma opcji żeby podlegał pod ten zapis.
Niestety, ale koń jest zwierzęciem gospodarskim, niezależnie od tego jak jest wykorzystywany ( [[a]]https://pl.wikipedia.org/wiki/Zwierz%C4%99ta_gospodarskie[[a]] ), a poza tym  w przepisie jest "albo przez takie grunty w miejscach, w których jest to zabronione, przechodzi, przejeżdża lub przegania zwierzęta gospodarskie".

Edit.

Nie jestem prawnikiem, ja tylko czytam przepis. Może wypowiedział by się ktoś bliższy prawu? Bo sam jestem ciekaw.
Stanowisko moje jest stanowiskiem osoby egzekwującej domniemany zakaz.
Mnie z lasu próbował wygnać jeden strażnik na podstawie przepisu, który mniej więcej brzmiał , że niemożna poruszać się wierzchem , zaprzęgiem , traktorem po duktach leśnych bez zgody właściciela lasu .Las był państwowy , a moja odpowiedź brzmiała, że w 1/ 40 000 000 jestem właścicielem i właśnie sobie taką zgodę wydałem .  Pan strażnik lekko się zagotował , a ja bez konsekwencji udałem się w siną dal .  Niewierze w przepisy i uważam ,że jednak najlepszy patent na korzystanie z Lasu to być jak Robin Hood .  🏇 🏇
We wszystkich stajniach gdzie jeździłam wszyscy wychodzili z założenia że jak się do lesniczego nie idzie i nie pyta to daje spokój.  Bo oficjalnie musiałby odmówić a tak to przymykal oko. I faktycznie działało.  Nie liczac jednego miejsca ale to akrat byla stajnia i las lesniczego wiec  😂

Problem zaczyna sie gdy na przykład chcesz zorganizować zawody, ja juz sie martwie jak uzyskac dostep do lasu "oficjalnie" a zawody najwcześniej raczej za rok będę próbowała zrobić. Mam nadzieję że po znajomosciach w kole lowieckim coś sie uda zdziałać. Mi leśniczy zawsze mówił że jak sie już coś chce ti trzeba iść z flaszka i dibrze zagadać.  Ale jak sie znajdzie typ co z bronią za koniem leci.. 😫
Trzeba wtedy broń wozić  w olstrach przy kulbace , a szable pod tibinką .  😀iabeł: Łuk refleksyjny w łubniach też daję radę  😉 .
Niesobia: albo niewielkim czambulikiem zapaść w oczeretach i na arkany.... ałła!!!
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
08 czerwca 2016 12:06
U mnie jest to szczęście że z jednego lasu korzysta 7 stajni więc leśniczy czy straż leśna nie dojdzie, z której stajni są konkretne konie i nie zawita. Niby jest ścieżka konna ale żeby do nie dotrzeć i nie jeździć po innych drogach konie trzeba by bukanem przewieźć :/, leśniczy straszy że w lesie kamery i będzie wlepiał mandaty. No i rowerzyści, jeżdżą nawet po konnej i mają pretensje że im drogę niszczymy, koleżanki koń kiedyś na takiej drodze zdjął jednego rowerzystę z zadu ( nie kopnął, nie spłoszył się tylko zad mu uciekł w bok a rowerzysta skończył w krzakach). W drugim lesie leśniczy też ma pretensje że mu ryjemy drogi, wysypane kamulcami, którymi chodzimy poboczem tylko w stępie, staramy się go unikać i jak coś uciekamy w małe boczne ścieżki a las malutki, w jakieś 5 minut można go przegalopować na około. Broni leśniczy nie ma ale próbował już łapać konia za wodze tylko próbował nie przy tym koniu co trzeba i się wystraszył. Pisałam do nadleśnictwa z pytanie czy za jakąś opłatą wyda naszej stajni zgodę na poruszanie się po tych dwóch lasach ale nawet nie raczyli odpisać.

Mam działkę a na jej około Poleski Park Narodowy, okoliczni gospodarze, przepędzają krowy lasem żeby dostać się do pastwisk i tam jakoś leśniczy nie ma z tym problemu, a dzikie zwierzęta żyją jak żyły, borsuki wciąż mają swoje nory, łosie chodzą wszędzie, sarny i dziki potrafią podchodzić pod działki, ptaki drapieżne latają nam nad głowami, żurawie, czaple i bociany łażą sobie między tymi krowami i wszędzie zasuwają żółwie, pan leśniczy nawet nie ma problemu z końmi a przecież to Park Narodowy.
Niestety, ale koń jest zwierzęciem gospodarskim, niezależnie od tego jak jest wykorzystywany

No nie jest tak  😉  Ustawa o ochronie zwierzat mówi wyraźnie, że zwierzę gospodarskie to zwierzę wykorzystywane w celach hodowlanych lub produkcyjncych. A jazdę wierzchem ciężko jest uznać za wykorzystywanie w celach produkcyjnych. Trochę sprawa się komplikuje, w momencie stadnin hodujących konie w celu sprzedaży lub uboju, bo wtedy trudno jest uznać to zwierzę za inne niż gospodarskie. Ale prywatny własciciel nie hoduje na produkcję, więc ciężko tu mówić o zwierzęciu gospodarskim.
Trzeba wtedy broń wozić  w olstrach przy kulbace , a szable pod tibinką .  😀iabeł: Łuk refleksyjny w łubniach też daję radę  😉 .



Wolę bardziej dyskretne rozwiązania (nie niestety nie moja :p)

KLIK
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Rozmiar zdjęcia
Drapcio piękna rzecz .  😜 aż zazdroszczę . 😉
melehowicz, wszystko fajnie, a w ustawie (aktualnej) jest zapis, że nadleśniczy bodaj może wyznaczać kary dla nieprzestrzegających  zasad korzystania z lasu. Mówisz jednak, że nie wolno "wam" legitymować???

niesobia, zacności argument 🤣. Niestety, wspomniany artykuł nic nie mówi o własności.

Można się bez problemu wymigać - bo możliwości karania (oprócz upomnienia) żadne. Kłopot taki, że przy takim zapisie ustawy trudno jest reklamować polskie lasy do swobodnego turystycznego dostępu.

drabcio, w ustawie jest zapis o udostępnieniu lasów do imprez sportowych. Powinni mieć procedury.
Halo myślę, że Lasom Państwowym , jaki lasom w ogóle, jak najmniej zależy na masowym dostępie turystyczno rekreacyjnym .  Lasów mamy tyle, ile mamy i raczej znacząco więcej mieć nie będziemy  , za to różnych grup  które by chciały mieć nieograniczony dostęp do korzystania z lasów jest coraz więcej . Mamy myśliwych , grzybiarzy , rowerzystów ,  kijkarzy , biegaczy , kłady , psie i konne zaprzęgi , bojówki paramilitarne , grupy rekonstrukcji i kogo tam jeszcze diabli nadali . No nie ma opcji  i tyle lasu, żeby te grupy interesu pogodzić . No i jest jeszcze Melechowicz  😉 i inni leśniczy którzy chcieli by mieć święty spokój , oraz ludzie od pokoleń w lesie mieszkający ,którzy z koleji chcieli by z lasu korzystać tak jak dziadowie , czyli trochę kłusować  ,gdzieś jakąś suszkę na zimę położyć .  No i robi się ciasno jak w tramwaju . Myślę, że jednak zostaje osobiste wypracowanie sobie  dostępu do lasu , na jednoznaczne ustawy niema co na razie liczyć , no i jeszcze jak wejdą to może się okazać że to dla koniarzy  będzie strzał w kolano . Owszem  koniem do lasu wjedziesz , ale jak przedtem bilet kupisz . Ja jako młody taternik spędzałem całe miesiące w Tatrzańskim Parku nie meldując tego faktu nikomu  , dziś musiał bym wykupić bilet i  za jakiś czas może być całkiem podobnie z lasami  .  😕
Legitymować zawsze możemy, tyle, że raiter przeważnie jest bez dokumentów, a wzywanie do takiej akcji policji jest bez sensu. Żaden patrol na to nie pójdzie. Żeby dać oficjalnie pouczenie, to też trzeba zapisać personalia.
Nigdzie w ustawie nie ma zapisu, że nadleśniczym może S ustalać jakieś kary.
Koleżanka, z którą zjechałam nasz Mazowiecki Park Krajobrazowy w każdą możliwą stronę, ostatnio miała tam taką sytuację, że gonili ją jacyś leśnicy... Uciekła, ale co w takiej sytuacji grozi? Mandat? Przecież to jest jakiś żart, po drogach galopujemy piaszczystych, po utwardzonych stępujemy (chociaż jakieś babsko się już doczepiło, że rozjeżdżamy drogę koniem... Na pewno nie bardziej, niż ona idąc, bo nasze konie niepodkute i śladów nawet nie ma). Nie rozumiem, dlaczego nie mogę jeździć po publicznym lesie, który jest wielki, gdzie nikomu nie zagrażamy, bo jest szeroko? Są jakieś wyznaczone szlaki konne po drugiej stronie ruchliwej drogi (która czasem przekraczamy), ale nie da się do nich dojechać bez przejścia utwardzoną, mam się z koniem teleportować? Poza tym mało ich, będziemy ciągle jeździć w kółko tymi samymi drogami?
No, ale znowu dyskusja zeszła na naszą bohaterską, ale lokalną walkę z lokalnymi leśniczymi, a mi chodziło o rozważenie jakiejś szerszej, odgórnej działalności. Myślę, że im wyżej tym lepiej np Prezes Zarządu z Dyrektorem Generalnym. Bo na zmianę prawa zwłaszcza bardziej sensowną to bym nie liczyła
Ale zdaje sie pzj jest za bardzo zajęty wymienianiem sie stolkami i wyciaganiem hajsu
Witam, u nas dogadaliśmy się lokalnie. Mamy wspaniałego Nadleśniczego, który razem z nami wyznaczył trasy konne w lesie, wspaniale je oznakował i postawił nawet stanice dla koni oraz zrobił zejście do wodopoju. Oczywiście na początku zatrzymywała nas Straż Leśna, ale zamiast się z nimi kłócić pojechaliśmy rozmawiać w Nadleśnictwie. Okazało się, że nie chodziło im o ograniczenie nam i koniom dostępu do lasu, ale tylko o pewne uregulowania formalne. Szybko dogadaliśmy się, nasi jeźdźcy przestrzegają ustaleń i do dzisiaj bardzo fajnie współpracujemy z Leśnikami. Ostatnio wsparli nas nawet w organizacji zawodów 🙂
Rudzielec . No i tu jest właśnie pies pogrzebany .  Ty się dogadałaś, ja po złożeniu ultimatum też się jakoś dogadałem . Jednak to zależy tylko od złej lub dobrej woli nadleśniczego nie ma prawnych przeciwwskazań żeby nadleśniczy zezwolił całkowicie , częściowo  lub zabronił w ogóle . Wszytko zależy od jego widzimisię i jak trafisz na głęba to tylko wojna .  No i ja na razie nie widzę możliwości tego, żeby to załatwić jedną ustawą . Myślę ,że Melechowicz  jest u nas na forum osobą najbardziej kompetentną jeżeli chodzi o możliwości prawne .   😉
Nie mogłam znaleźć takiego wątku więc założyłam 🙂
Chciałam zapytać jak można uzyskać takie pozwolenie? Gdzie? Chodzi mi o las w Wilkszynie koło Wrocławia.
Zgłoś się do nadleśnictwa to jest rejon nadleśnictwa Miękinia, tam powinni cię pokierować dalej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się