prawko

ZDAŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM!!!! 😀
Za drugim razem, ale jestem podjarana 😀😀😀
Ale super! Gratulacje!!! 😅
faith brawo! 🙂

Ja też już po i tez zdałam. Udało się za pierwszym razem 😀
Czy korzystał ktoś z usług szkoły jazdy Imola? Zainteresowała mnie ich oferta, natomiast ceny przekraczają średnią za kurs. Jakie opinie, wrażenia? 🙂
julka, szacun!  😅

Jak, dziewczyny, wspominacie w ogole swoje egzaminy?
Anderia   Całe życie gniade
05 maja 2016 09:03
buyaka, było ich sześć, więc mam co wspominać. 😉 Moim zdaniem straszna, ale to straszna stresówka. Zniosłam dużo gorzej niż taką na przykład maturę. Pięć razy próbowałam w Warszawie, po ostatnim stwierdziłam, że pierniczę i biorę papiery do jakiegoś mniejszego miasteczka. Padło na Kozienice. I ostatecznie się udało, egzaminator był dużo bardziej w porządku facetem niż wszyscy z Warszawy razem wzięci, a i samo miasto bardziej przystępne na takie egzaminacyjne jeżdżenie.

Przy czym ja naprawdę źle nie jeżdżę, kto ze mną nie wsiądzie, to serca w gardle nie ma, a i sama dobrze się za kierownicą czuję. Od połowy marca poruszam się swoim samochodem, w tym i po tej strasznej Warszawie, i nagle bez egzaminatora straciła swoją straszność. 😀 Na początku jeździłam tylko z tatą, po kilku dniach puścił mnie samą i trochę niepokoju było (bo to jednak na początku ZUPEŁNIE inaczej niż z kimś obok), ale przemogłam się i spowszedniało. W sumie największym kłopotem na początku było nie to, że nikt za mnie w razie czego nie zareaguje, tylko zgrywanie sprzęgła i gazu w Yarisce - uczyłam się na Hyundaiu i sprzęgło było nieco inne. Ale teraz to już najfajniejszy samochód na świecie, bo swój. Nawet już za mną dwie większe niż dotychczas trasy (jedna 60 km w jedną stronę, druga 80) i wszyscy żyją. 🙂
JA wspominam dobrze, choc mysle ze egzaminator uznal mnie za psychiczna, bo spiewalam pod nosem i gadalam do siebie 😀
wlasnie dzis bylam dopelnic wszystkie formalnosci, za 2 tygodnie prawko do odbioru a w miedzyczasie kupie autko ^^
buyaka, ja przypaliłam sprzęgło na górce i powtarzałam 😉 Ale zdałam za pierwszym razem, choć pewnie to sprzęgło pozostawiło negatywny odbiór mojej osoby przez egzaminatora 😀 Zdawałam w Warszawie.
Teraz wracam do jazdy po przerwie (około 3 lat) i błędy się zdarzają, ale radzę sobie 😉 Jeżdżę w miarę przepisowo, ale nie zamulam, jednak samodzielna jazda była bardziej stresująca, niż egzamin 😀 No i martwię się o samochód, więc slalom między studzienkami się odbywa, a jak patrzę jak niektórzy pokonują 'leżących policjantów" to mnie aż boli 😉 Delikatniej się z nim obchodzę, niż z facetem 😁
Facella   Dawna re-volto wróć!
05 maja 2016 11:40
Ja od 4 dni jeżdżę swoim autem. I jezdzi mi się lepiej niż kiedykolwiek, chociaż sama sobie nie pozwalam na błędy. Od egzaminu miałam 3,5 miesiąca przerwy i od razu jeżdżę sama. Zupełnie inaczej niż z instruktorem, bardzo szybko sama się nauczyłam jezdzic po mieście, ale tak życiowo jeździć: zmieniam pasy, wyprzedzam, parkuje, no miodzio. Jedyne co to stracilam umiejętność parkowania tyłem 😂
W grudniu minie 6 lat od kiedy zdawałam egzamin (boże kiedy to zleciało). Chyba nawet tu się  udzielałam w tamtym czasie. Tuż przed moim egzaminem zaczął sypać śnieg. Ci co chcieli mogli jechać, a Ci co nie chcieli mogli przełożyć termin. Ja zostałam, bo uważam że lepiej jest jak pada śnieg  🙂.  Strasznie się stresowałam jak wyczytywali kto ma iść (byłam jedną z ostatnich osób które czekały), ale jak już mnie wyczytał egzaminator to mi przeszło. Miałam sprawdzić poziom płynu do spryskiwaczy było powyżej max i nie wiedziałam co powiedzieć 😀 Łuk zrobiłam na szczęście za pierwszym razem, i to na mega czuja, ale się udało. Podjazd za drugim razem i jak mi się udało to z wielką ulga ruszyłam na miasto. Samochód mi parę razy gasł i raz prawie nie zauważyłam, ze ktoś wchodzi na przejście, ale nacisnęłam hamulec przed egzaminatorem  😁. No i zdałam 🙂 Sam egzaminator nie był zbyt sympatyczny. Sam kurs prawa jazdy wspominam bardzo dobrze.
Ja też wreszcie zdałam, w piątek 😀 Najpiękniejszy dzień mojego życia 🙂

Ile czekałyście na dokument? Dzisiaj zapłaciłam i wymieniłam fotkę, Pani powiedziała, że powinno być w przyszłą środę. Myślicie, że jest szansa na wcześniej?
Olson, ja papiery składałam w czwartek, w piątek za tydzień odbierałam dokument (pamiętam te dni tygodnia, bo w weekend czekała mnie wycieczka 😁 ). Ogólnie mają na to 10 dni roboczych. Raz uda się odebrać po 4 dniach, innym razem czeka się te 10. Jak pani tak powiedziała, to pewnie tak będzie, raczej wiedzą ile u nich w konkretnym urzędzie to trwa 🙂

Edit: Tutaj możesz sobie śledzić, przynajmniej w moim przypadku działało 😉
Ja ostatnio zrobiłam prawko, we Wrocławiu. Nie było jakoś strasznie zdałam za pierwszym podejściem, ale z drugiej strony wykupiłam bardzo dużo dodatkowych godzin tak, że poszłam na prawdę dobrze przygotowana. Egzaminował mnie starszy pan, który kazał mi się cały czas uśmiechać, więc szczerzyłam się jak głupi do sera przez cały egzamin 😉 Do tego ubrałam się jak na zakończenie pierwszej klasy podstawówki czyli biała koszula i czarna spódnica... jak by nie patrzeć to egzamin państwowy.
Stres był owszem,  nawet raz wrzuciłam nie ten bieg, o którym myślała i mi Yariska zgasła. Trasę miałam dość trudną dużo lewoskrętów i dość ciasne miejsce do parkowania równoległego, ale jak już wspominałam wcześniej wyjeździłam o wieeeele więcej niż 30 h tak, że tego, pan egzaminator mnie nie zagiął 😉
Na wydanie prawka czekałam 8 dni, w tym czasie wykupiłam sobie jeszcze jedną jazdę tym razem na automacie. Teraz śmigam małym Mercedesem w automacie i dopiero zaczyna mi się to kierowanie pojazdem silnikowym podobać, mogłabym jeździć i jeździć zwłaszcza poza miastem 🙂 

Ile czekałyście na dokument? Dzisiaj zapłaciłam i wymieniłam fotkę, Pani powiedziała, że powinno być w przyszłą środę. Myślicie, że jest szansa na wcześniej?

Dokładnie 32 dni  😁
Też jestem w trakcie kursu, nie wiem jak ja zdam to prawko. Raz idzie mi wszystko super-hiper rewelacja, łuk jak profesjonalista, następnego dnia mam dzień debila i mi gaśnie na wszystkich skrzyżowaniach a na łuku zaliczam wszystkie możliwe pachołki. Ciekawe na który dzień przypadnie egzamin  😁 Do tego jeszcze gadam do samochodu jak do konia, łącznie z prrr  🤔wirek:

MATRIX69  I jak wrażenia automat kontra manual?
Karino1998, a jeździsz łuk na oko, czy na pamięć sposobem? 😉 ja zapamiętałam gdzie ile zakręcić, gdzie odkręcić i od razu było łatwiej 😉

A co do manual - automat, jak dla mnie automat to istne cudo 😉 niektórzy narzekają ze tak nudno bez biegów i ze zapomnę jak sie jeździ manualem po automacie (jeszcze nie zapomniałam). Mi jeździ sie automatem bardzo wygodnie, nic nie gaśnie, na wzniesieniu sie nie cofnie 😉
Uczenie się łuku 'na sposob' jest bez sensu! Ludzie, uczucie się żeby potem jeździć po drogach! A co jak na egzaminie pachołki będą trochę inaczej? Ja się uczyłam na lusterka i przynajmniej teraz umiem wyjechać tyłem z mojej alejki do parkowania; )
Nowe samochody i w manualu się nie cofną na wzniesieniu, ale automat pod tym względem faktycznie miły, choć moja koleżanka musiała po kilku latach jazdy na automacie wziąć jazdę z instruktorem na manualu bo nie była pewna, czy sobie poradzi i się bała, ciągle jej gasl samochód. Ja tam kocham swojego manualna i na automacie to tylko po mieście w korkach bym chciała jeździć. No i dla mnie bez biegów nudno, w dodatku ja zwalnia biegami i jakoś to mi wszystko logicznie działa,  zresztą manual to dla mnie wlasciwie istota jazdy samochodem 🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
21 czerwca 2016 23:05
Ja uwielbiam zmieniać biegi, mimo że na początku mnie to przerastało  😂
Łuk mi się wczoraj trochę przydał, jak wycofywałam długą ulicą (nie było możliwości zawrócenia) i wyrównywałam do krawędzi na lusterkach. Ale to już jest ten etap po łuku, to bardziej celowanie w kopertę  😁
To czego się uczymy na kursie to jest nic. Najwięcej uczy samodzielna jazda po mieście. Moje początki we własnym aucie były koszmarne, byle wzniesienie i auto zjeżdżało do tyłu (mam strasznie słabo trzymający ręczny, wobec czego nawet po jego zaciągnięciu na max na niewielkim wzniesieniu i tak się staczał  😂 ), teraz ruszam pod całkiem srogie górki bez ręcznego i się nie staczam  😀
Moje porównanie manuala z automatem jest takie, że w zasadzie automat bez porównania wygrywa. Ale z drugiej strony auto, którym teraz jeżdżę jest po prostu lepsze od Yariski, mocniejsze przede wszystkim i bardziej zrywne ( trochę jak bym wsiadła z hucułka rekreo na folbluto- ślązaka w sportowym treningu 😉 ). Samo wrzucanie biegów mi nie przeszkadzało, za to puszczanie sprzęgła w odpowiedni sposób i w odpowiednim momencie to.... no cóż nie zawsze wychodziło i bywało,że gasł. Przez to jeździłam dość niepewnie bojąc się szybko wjechać ( np. wyjechać z podporządkowanej) czy zmienić pas. Teraz jak depnę to wiem , że auto ruszy i zrobi to na prawdę szybko i pewnie, nie zgaśnie, nie zwolni. Jak ruszam ze świateł to też mogę to zrobić mega szybko i np. zmienić sobie spokojnie pas za skrzyżowaniem bo reszta samochodów jest daleko w tyle, na Yarisce z manualem nie byłam w stanie tego tak fajnie i szybko zrobić.
Moje spostrzeżenia co do całego kursu są takie, że zależy na jakiego instruktora trafisz i ty masz do tego podejście, czy chcesz szybko zdać egzamin i uczyć się jeździć jako młody kierowca stwarzając zagrożenie dla innych, czy chcesz nauczyć się jeździć na kursie, dokupić dodatkowych godzin i przy okazji zdać egzamin. Ja od razu powiedzałam, że chcę nauczyć się jeździć a nie tylko jak zdać egzamin.
Ja powiem tak, 30 h to bardzo mało, może wystarczy na zdanie egzaminu, ale nie na poznanie życia na drodze. Ja wolałam, żeby życie zaskakiwało mnie kiedy jestem kursantem i mam tą L na dachu, chociaż zaskoczy mnie pewnie jeszcze nie raz 🙂 a poza tym uważam, że lepiej wydawać pieniądze na dodatkowe jazdy niż na kolejne egzaminy 🙂
A tak w ogóle to powodzenia życzę wszystkim zdającym 🙂
Cricetidae, nie mogą słupki stać inaczej 😉 nie wiem czy bez sensu, ja jeździłam na sposób i egzamin zdałam za pierwszym razem, a i zaparkować tyłem dwa razy większym samochodem potrafię 😉 jak dla mnie nauka manewrowania samochodem nie kończy sie na placyku, wszędzie trzeba dać sobie radę 😉
Libeerte, ja jeździłam nie na sposob i tez zdałam za pierwszym razem, chociaz to dla mnie to zaden wyznacznik. W dodatku nie stresowalam się placem, bo wiedziałam,  że sobie poradzę na tym nieszczęsnym łuku bez wielkich sposobów.  Ogólnie każdy zdaje jak uważa i jak go uczą,  ale doradzanie komuś,  komu nie wychodzi, uczenia się sposobem, to kiepski pomysł 🙂 Lepsza rada to ćwiczenie do upadłego,  ja miałam kiedyś godzinę na placu, gdzie w ogóle łuku nie robiłam, tylko manewry różne z pachołkami i po tej godzinie juz łuk sam wychodził.
Nauka manewrowania na placu się nie kończy ale się na nim ZACZYNA i warto złapać od razu odpowiednie odruchy i wzorce.
Słupki może inaczej stać nie mogą, ale zmienia się miejsce, plac, perspektywa, dochodzi stres. Wystarczy, ze w złym momencie coś zrobisz tym całym sposobem i wali ci się reszta. A jak umiesz normalnie pojechać to da się poprawić ewentualny błąd no i panuje  się nad sytuacją.
W ogóle myślałam,  że już mało który instruktor wpada na ten genialny pomysł uczenia na sposob. Powinien na egzaminie ten łuk za każdym razem wyglądać inaczej.
Cricetidae, ale nikt nie musi sie uczyć tylko sposobu 😉 każdy poza sposobem ma przecież oczy i lusterka, a jak można sobie egzamin ułatwić, to dlaczego nie? 😉 moi instruktorzy tez na początku kazali mi to jeździć tak jak widzę, jak wiedzieli ze sobie radzę z manewrowaniem, to podpowiedzieli jak sobie egzamin ułatwić i tyle 😉 sposoby są rożne, byle przy tym wszystkim myślec. poza tym, niestety, ale prawdziwa jazda zaczyna sie dopiero po egzaminie jak dla mnie, szczególnie na trasie 😉 ja w ciagu kursu na trasie poza miastem byłam raz, ale nie zdarzyły mi sie tam sytuacje typu chociażby wyprzedzanie (bo to mnie wszyscy wyprzedzali, mało kto przecież jedzie 90 na pustej drodze), nikt nie jechał na mnie na czołówkę, a teraz zdarza mi sie to bardzo często 😉
Libeerte, wiem, że prawdziwa nauka zaczyna się po odebraniu prawka, ale ja w ogóle nie o tym mówię 😉
Cricetidae, akurat nie masz racji, bo na "sposób" wszyscy wyjeżdżają z placu 😉 A prawda jest taka że ten cały łuk jest tak bez sensowny i totalnie nikomu nie potrzebny, że przejechanie go to tylko formalność. Dopiero w jeździe na mieście musisz pokazać czy umiesz manewrować.

Ja też w środę odbieram prawko i wsiadam do mojego automatu  😜 Przyznam, że lubię jeździć manualem, ale jazda automatem jest duużo mniej wymagająca zaangażowania.
Cricetidae, nauka po odebraniu prawka to jedynie końcówka mojej wcześniejszej wypowiedzi 🙂 No nic, nie istotne, każdy i tak bedzie sie uczył tak, jak bedzie uczył go instruktor 😉
Olson, na szczęście nie wszyscy jeszcze jeżdżą na sposob i jest wielu instruktorów,  którzy tej metody nie uczą 🙂 i może jest bez sensu i niepotrzebny, ale trzeba go przejechać, żeby wyjechać w ogóle na miasto. I jak widać nie jest tylko formalnością, bo są z nim problemy.
Ja nie potrzebuję mieć racji, naprawdę 🙂 niech każdy robi ze swoim egzaminem co chce 🙂
Jaj widać po takich tematach 1 i [url=http://www.forum.prawojazdy.com.pl/viewtopic.php?f=2&t=25834&hilit=sposób+na+łuk] 2 [/url] niektórzy ten cały sposób biorą bardzo na serio i o takie sytuacje mi chodzi. Za miast uczyć myślenia,  instruktorzy idą na łatwiznę.
Jeżdżę łuk na lusterkach. Ogólnie mam na placu 3 łuki w różnych miejscach, różnie ułożone i na każdym jeździ mi się trochę inaczej, więc wolę się nie przyzwyczajać. Instruktorów mam złotych, szkoda mi będzie jak kurs się skończy. Dzisiaj znowu jazda na plus, ładnie, równo i do przodu. Zobaczymy jutro 😁

A propos automatów. Moja mama ma automat, bardzo sobie chwali i mi się też bardzo ten pomysł podoba ALE  :
- boję się że nie będę umiała potem jeździć manualem, jeśli od razu siądę na automat, zamiast pierwszy rok-dwa "normalnie" pojeździć
- słyszałam opinie, że nie będę tak wyczulona na samochód.
- trudno jest dostać dobry automat w niewielkiej puli cenowej.
Kastorkowa   Szałas na hałas
11 sierpnia 2016 11:55
Wczoraj miałam pierwszą jazdę. Był to mój drugi raz w życiu jak prowadziłam samochód. No i nie daję rady. Znaczy instruktorka uważa, że idzie mi świetnie, i po 15 minutach chciała ze mną wyjechać z osiedla i pojechać na miasto, ale w tym momencie no powiedziałam, że nie i jakieś wewnętrzne emocje wzięły górę i poszły mi łzy z oczu. Pojeździłam jeszcze kilka razy w kółko osiedla i skończyłyśmy. To nie jest tak, że ja świadomie się stresuje, ja nie potrafię zapanować nad takimi łzami, one sobie lecą a ja mogę całkiem logicznie i spokojnie funkcjonować i prowadzić ten samochód czy robić cokolwiek innego co akurat robię gdy to się dzieje. Dziś mam drugą jazdę i dziś nie uda mi się uniknąć miasta, jeżdżę jeszcze w godzinach 19-21.
Nie zapisałam się sama na to prawo jazdy, ojciec to zrobił bo uważa, że nie można nie mieć prawka. Kupił mi samochód. Więc no niby jest to pod przymusem, ale jakbym nie chciała to bym ostatecznie nie poszła. Myślę, że działa tu trochę to, że zawsze było mi trochę wbijane do głowy żeby być najlepszą we wszystkim co robię i jak mi coś przestaje wychodzić to się zniechęcam. Wiem, że jest mi potrzebne to prawko, ale ja osobiście nigdy go nie chciałam, nie ufam martwym przedmiotom, które nie myślą za siebie. I boję się szybkiej jazdy, wypadków, i tego typu rzeczy.
Dziś jeszcze, żeby było łatwiej ojciec wysłał mi rano zdjęcie swojego rozbitego samochodu bo rano miał kolizję z busem i samochód nadaje się na części.
Jakieś rady jak sobie radzić ?
Kastorkowa jakbyś mnie opisywała za kierownicą 🤣. Może nie zdarzyło mi się na kursie płakać, ale za to za każdym razem jak wychodzę z samochodu i sama kieruje mam nogi jak z waty i trzęsą mi się ręce. Sam kurs i prawko robiłam 2 lata temu. Prawko zdałam tylko dlatego, że pomyślałam: muszę dać z siebie wszystko i mieć to jak najszybciej za sobą 😵. Do dzisiaj nienawidzę prowadzić i unikam jak mogę, zaraz po kursie wyjechałam na jakiś czas i nie miałam okazji jeździć. To był błąd. Po powrocie trochę pojeździłam po drogach podmiejskich i poczułam się pewniej, ale potem jak miałam okazję się wymigać to znowu przestałam jeździć... Dzisiaj żałuję, bo bardzo by mi się umiejętność prowadzenia samochodu przydała. Moja rada będzie banalna: jeźdź jak najwięcej i jak najczęściej i pilnuj by jazdy na kursie miały między sobą małe przerwy,  bo widzę po sobie że im więcej przerwy tym gorzej się za to zabrać, a regularna jazda pomaga pokonać strach. Dobija mnie fakt, że po takiej przerwie znowu będę musiała się z nim oswajać, a było już nie najgorzej :emot4:.
Graba.   je ne sais pas
11 sierpnia 2016 12:54
Kastorkowa, ja robiłam pd identycznym przymusem, jeszcze instrutorkę miałam kiepską. Efekt taki, że zdałam za drugim razem, ale od 4 lat po prostu nie jeżdżę. Prawko mam, ale nie używam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się