Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

Tu na szczęście derki zakłada się tylko na padoki, ewentualnie jak pada deszcz i się idzie z końmi na trawę. Chociaż i tak byłam zdziwiona, że muszę założyć tą derkę, bo ledwie mżyło. 😀 Ale w sumie lato jest, pewnie to zupełnie inaczej wygląda w zimę.

Zorilla rany, jesteś już od kwietnia? Pamiętam, jak z tobą rozmawiałam, jakoś chwilę po. Gdzie mi ten czas ucieka. 👀
Aaa to z Toba rozmawialam na fejsbuku?
No mnie też uciekł powiem szczerze i to bardzo. W sumie za 2 dni lipiec w mojej głowie to jakby początek maja... Dziwnie 😀
Ela, niesamowite te Twoje historie! Never ever bym nie pomyślała, że w takim pozornie końskim kraju (westerny i te sprawy) tak to  wygląda!
A kradzież- no cóż, ja też zostałam jeden jedyny raz w życiu okradziona, też z kamery, i też w sytuacji końskiej- na klinice z Kyrą w Centurionie 🙁
U nas była chwila grozy: na rozmowę (co zawsze brzmi złowrogo) umówiła się właścicielka domu, w którym mieszkamy oraz kawałka ziemi, na którym- pod domem- mamy angielkę dla młodzieży albo emerytów. Baliśmy się, że chce wymówić najem czy coś, ale nie: zdecydowała się jednak odsprzedać całość naszym szefowym! Czyli najprawdopodobniej zostanę pochowana na niemieckiej ziemi, bo po ponad dwóch latach jestem niezmiennie przeszczęśliwa 💃
Zorilla tak, to ja 😀

Dzisiaj jeden z 'naszych' koni pojechał na sprawdzenie do Edwiny Tops-Alexander, ale coś szefowa kręciła nosem. 👀 Ogólnie to zajarałam sie tym, że mam tylko 40 minut drogi do stajni Edwiny, muszę tam pojechać. 😜
Ja po Francji wylądowałam w Niemczech, konkretniej w Bremen w prywatnej stajni ujeżdzeniowej. Pracuje 5,5 dnia w tygodniu, mam normalną porządną umowę, miłych szefów, przekochane konie, mieszkanie w mieście ( 2 min drogi rowerem do stajni) i zimę spędzamy na Florydzie 🙂
Co do derkowania to w tej chwili  (wieczór, na zewnątrz około 16 stopni)nasze konie na noc  mają założone derki 200gram. Co dla mnie jest trochę przesadą . Szkoda jest mi też pastwisk które nie są praktycznie w ogóle używane, z 9 które mamy używamy tylko jednego gdzie wychodzimy z końmi na uwiązach na około 15 min dziennie. Praktycznie 99% przepięknych zadbanych pastwisk zostaje skoszone i wyrzucone. . Poza tym konie są bardzooo zadbane, mają chyba wszystko co najlepsze, łącznie z kowalem który przylatuje do nich specjalnie z USA 🙂
Po pobycie we Francji jestem bardzo miło zaskoczona że udało mi się teraz tak dobrze trafić 🙂
Nie wiem czy wieksze wrazenie robi na mnie Floryda czy to 200g  🤔
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
30 czerwca 2016 00:02
kiwii: ohoho, to pełen wypas. I co podoba się Floryda? Gdzie na tej Florydzie przebywacie?

paa:  ja za bardzo sie wyluzowałam i zostawiłam plecak z kamerą pod boksem razem z całym sprzętem. Tak się przyzwyczaiłam jeszcze w Polsce, w mojej stajni, że nic nigdy nie ginęło i w mojej obecnej stajni tu gdzie też nic nie ginie. No ale niestety, jak widać tego typu wyluzowanie nie popłaca.

KaNie: ano. zastrzyki z uspokajacza. Siostry w mojej stajni też mi opowiadały że w tej wypaśnej stajni niedaleko od nas również wielu koniom daje się takie uspokajacze przed jazdą. A tak w ogóle to Barbara która mi to wszystko opowiadała, te ciekawe historyjki, tak w sumie to chyba o sobie zapomniała. Bo ta jej kobyła, 21 letnia QH, wykupiona z jakiejś szkółki, spokojna jak krowa, dostaje nonstop Regumate. To taki środek hormonalny dla kobył, żeby ruje spokojnie przechodziły.
Może ruję przechodzi bardzo ciężko? U mnie prawie wszystkie klacze dostają ten środek 😉 I chwała za to, nareszcie nie trzeba się męczyć z humorami durnych kobył  🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 lipca 2016 00:09
Mi chodzi o to że przyganiał kocioł garnkowi.
Ja przeniosłam się do nowej stajni. 25 koni większość kucy. Ja jeżdżę tu rekreacyjnie. Stajnia czysta, w siodlarni porzadek, każdy koń ma swój własny, czysty, dopasowany sprzęt.  Po poprzedniej stajni, gdzie zamiast czapraków były pady westowe  dla wszytskich koni, niekompletne szczotki ..jestem zachwycona obecna stajnią. Konie niektóre są mojego rocznika  😁 ale w jakiej formie. Na pierwszą jazdę dostałam konia właścicielki i co mnie cieszy postanowiła mi go zostawić  🤣  Trochę byłam niechętna jak zobaczyłam takiego malucha, zwłaszcza po ostatnio dzierżawionym przeze mnie wielkokoniu. Fajnie, że jazda nie polegała na kręceniu się w kółko. Tylko jedno wsadzili mnie w ujeżdżeniówkę i totalnie nie moge się odnaleźć w tak długich strzemionach.. 🙄
Konie te , które aktulanie chodziły  po pracy dostają dodatkowa miskę z jedzeniem.

Highland Pony o imieniu Candy Man of Tappborn
ElaPe, Spóźnione gratulacje! :kwiatek:
Współczuję z powodu kamery. 🙁
Czyli nie masz nic, żadnego zdjęcia nawet z innego aparatu czy telefonu?

A to jest hicior:

Jedna babeczka, starsza niezamężna i bezdzietna pani adwokat, ma swojego konia od x lat i przed każdą jazdą robi mu zastrzyk z jakiegoś uspokajacza.

😵 🤔wirek:

flygirl, Zawodnicy u których pracowaliśmy we Włoszech (poziom do Grand Prix w skokach) na pytanie czemu konie nie mogą pobiegać i pobrykać wytłumaczyli nam, że pomijając ryzyko kontuzji, chodzi po prostu o to, że nie chcą żeby koń się wybrykał, bo ma mieć jak najwięcej energii i skakać pod niebo.
Pamiętam dokładnie jak Silvia powiedziała "I don't want him to waste the energy."
Cóż... często taki jest los koni sportowych.
Jak u nich pracowaliśmy, to i tak jako pierwsi w tej stajni luzacy dostawaliśmy konie pod tyłek na stęp po terenie naokoło stajni. Żadni inni luzacy u nich nigdy nie wsiadali, bo w 99% mieli tanią siłę roboczą z Indii, czyli kolesi kompletnie niejeżdżących, jedynie przeszkolonych w sprzątaniu boksów i podstawowych czynnościach w pielęgnacji koni. Był tylko jeden koleś od jeżdżenia koni razem z nimi i pracująca u nich od 10 lat polka, która w naszych oczach nie pracowała tylko zapier*****a jak robocik.
Ta kobieta w ogóle nie chodziła, tylko biegała. Robiła za dwóch i szefowie mieli nadzieję, że my też tak będziemy.
Miała 44 lata, a wyglądała na 64. Miała już zaawansowane objawy menopauzy.
Cenne doświadczenie, ale długo tam miejsca nie zagrzaliśmy.
A jak Twoje odczucia? Ciężko? Wysokie wymagania? Czy luzik?

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 lipca 2016 20:48
No hicior hicior. Szczególnie że tu leki są w zasadzie ogólnodostępne, takie jak na odrobaczanie, wszelkie szczepionki można kupić normalnie w sklepie bez żadnych recept od weta.

No niestety, nic nie mam, ani fotek ani filmików.

pracująca u nich od 10 lat polka, która w naszych oczach nie pracowała tylko zapier*****a jak robocik.
Ta kobieta w ogóle nie chodziła, tylko biegała. Robiła za dwóch i szefowie mieli nadzieję, że my też tak będziemy.


Musiała być nieźle zdesperowana ta Polka.
Pochodzi ze Strzegomia i miała jakiś tam epizod startów w wkkw za młodu.
Szefowa też była wkkw-istka, przeszła na skoki po naciskach rodziny, po jakimś wypadku na crossie.
Silvia Bazzani, można se wygooglać.
A szef, Riccardo Pisani, w sumie spoko gość, ale czasami ciężko się z nim było porozumieć, bo słabo mówił po angielsku.
W pewnym sensie było miło, bo od początku traktowano nas lepiej, z całą pewnością dlatego, że wyobrazili sobie, iż będziemy takimi robotami jak Helena, skoro jesteśmy rodakami.
Generalnie w ich stajni coś co przeciętny luzak robi w 15 minut, trzeba było zrobić w 5 minut. I Helena to robiła, przez 10 lat i pewnie dalej robi.
Benefity były takie, że można było się kąpać w blasku ich chwały i po 16 godzinnym dniu pracy dać się zaprosić na pizzę z szefami.
Taka niby "rodzinna atmosfera". I mega wypasione mieszkania służbowe, ale co z tego, jak się w nich przebywało wyłącznie przez 6-7 godzin snu. 😁
Wymagania takie, że Helena była luzaczką Silvii, a mój Adam miał być luzakiem Riccarda, takim jak Helena, czyli robić w 5 minut to co się robi w 15 + kierowcą konnej ciężarówki, który sam sobie ładuje 5-7 koni, jedzie z nimi na zawody, siodła je i podstawia pod tyłek Riccardo, często w ręku, bo po co boksy wynajmować, jak zawody tylko 100 km od domu. SAM. Naszym zadaniem to była robota dla 2-3 osób.
W ciężarówce konie płci wszelakiej.
Nie masz boksu.
Konie nieuwiązywalne, niepadokowane, więc naładowane energią jak rakiety.
Przez ciągły pośpiech, nienawidzące kontaktu z człowiekiem.
Sprzęt wart miliony euro.
Zawody w każdy weekend.

Ja tam byłam tylko na doczepkę, ale do tej pory mam wrażenie, że umiem osiodłać konia najszybciej na świecie i jeszcze mu koreczki w międzyczasie zapleść. 😁
Chyba znam Helenke... Kobieta terminator jeśli to ona,  dawna luzaczka p Konarskiego
Bardzo możliwe. Niewysoka taka.
Ona generalnie była zadowolona z tej pracy. Przynajmniej tak mówiła. 😉 Miała przepiękne mieszkanie służbowe, często odwiedzały ją tam dorosłe już dzieci, córka zawsze miała okazję pojeździć na koniach szefów.
desire   Druhu nieoceniony...
04 lipca 2016 09:41
Julie, to, co piszesz o tym 15 minut w 5  i zawodach wydaje sie być.. nierealne wręcz, jak opowieść sci-fi. 🤔  😲  nie dziwie sie, że tak wykorzystywani luzacy szybko sie wypalają i po latach zaczynają nienawidzić swoją prace i konie..  🙁
Poważnie. Siodłać trzeba było tak szybko, że nie było szans na delikatne dopięcie popręgu, na raty. Tylko wrzucasz siodło, popręg od razu zaciągasz co sił, oddajesz zawodnikowi, oporządzasz konia z którego zsiadł, w międzyczasie sprzątając boksy i siodłając następnego. 😁
To ja lubie moja pracę :P Tempo jest raczej stereotypowo włoskie 😀
Julie ogólnie lajcik, bardzo spoko jest 😀 Robię jeszcze masę błędów, na przykład w porannym sprzątaniu boksów, no ni ch*a nie mogę ogarnąć, aż się strasznie głupia czuję.😁 No ale to jedyny moment dnia, którego wręcz nie cierpię i na szczęście jest on rano, więc już potem mam spokój. Naprawdę, nie mam problemu z cięzką pracą, czy tzw. brudną robotą, ale te boksy mnie doprowadzają do szału, przysięgam, przy drugim już mam ochotę rzucić tymi widłami. 😜

W środę jedziemy na zawody z trzema końmi. Nie wiem na jakiej zasadzie mają umowy, ale będą startować Szwedka i drugi jeździec. W zeszłą sobotę byli na zawodach w Asten z 4 końmi. Teraz nie mam pojęcia gdzie jedziemy, ale fajnie będzie zobaczyć holdenerskie regionalki od kuchni. 😀 A szefostwo się relaksuje w Grecji aktualnie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 lipca 2016 13:54
Wygląda na to, że Frank, ten starszy gościu po 60-ce, co na stare lata sobie dzikiego 3-letniego mustanga z prerii zafundował (no dobra aż taki dziki to on nie był, bo był jakoś tam wstępnie zajeżdżony), zaczyna mieć z nim poważne problemy. (Tu ich opisywałam http://voltopiry.pl/forum/index.php/topic,823.2676.html)

Konik jeszcze do niedawna był nad wyraz, wręcz nienormalnie cierpliwy, ze stoickim spokojem brał na klatę Frankową musztrę polegającą na opędzaniu na minikrótkiej lince i wiecznym wrzeszczeniu na tego konia oraz podszarpywaniu za sznurkowy kantarek - wszystko wg instruktażu Trenerki w Wielkim Kapeluszu od wiekopomnego dzieła "Szepczące Kopyta - zanikająca sztuka horsmenszipu". 

Okazało się, że nawet tak cierpliwy i spokojny koń może zostać w końcu zepsuty tymi idiotycznymi metodami "treningowymi" jakie mu fundują.

W zeszłym tygodniu konik udał że się spłoszył, dołożył baranka i Frank wylądował na ziemi naruszając sobie żebro czy nawet kilka. Potem zaprzestał dawania kopyt do czyszczenia. Nie bo nie.

Wczoraj patrzę, a tu Wielki Kapelusz wychodzi z Frankiem i konikiem na plac gdzie akurat lonżowałam moją kobyłę. Frank prowadzi wałaszka za linkę przytwierdzoną do kantarka sznurkowego, przechodzą przez cały plac i kierują się do bramki wyjściowej - pewnie chcieli iść na drugi plac treningowy. Tuż za bramką konik zaczyna się wspinać, wyrywać, trzepać przednimi nogami w powietrzu wyraźnie okazując swoje niezadowolenie i pewność siebie - ja się będę wyrywał i wspinał i co mi zrobisz?  Takie szarpanie się trwało z parę minut, potem sznurek przejęła Wielki Kapelusz. Niby od jej pohukiwania i podszarpywania konik się uspokoił ale i tak "trening" polegał głównie na staniu w miejscu.

Frank w zeszłym tygodniu wspominał, że ze spokojnego, do rany przyłóż wałaszka, zrobił się taki diabełek wcielony,  który tylko patrzy by powiedzieć nie. No i wczoraj miałam okazję zobaczyć o co chodzi.

No ale w sumie nie dziwię się koniowi. Nawet najcieprliwszy i najspokojniejszy koń w końcu sie zmanieruje od takich debilnych metod "szkolenia".

Frank w zeszłym tygodniu wspominał, że ze spokojnego, do rany przyłóż wałaszka, zrobił się taki diabełek wcielony,  który tylko patrzy by powiedzieć nie. No i wczoraj miałam okazję zobaczyć o co chodzi.
Wspomniał, czyli komu powiedział? Ktoś to jakoś skomentował?
Ja nie wiem czy bym wytrzymała i nie powiedziała co sądzę.
Już dawno nauczyłam się nie wtrącać w nie swoje sprawy i nie dawać nieproszonych rad, ale gdyby coś takiego powiedział, to chyba bym skomentowała. 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 lipca 2016 14:11
No mi powiedział, jak się zapytałam go co tam u nich słychać. Ja mu powiedziałam że w sumie konie mają to do siebie, szczególnie młode, że w pewnym momencie zaczynają próbować jak dalego mogą się posunąć. Jeszcze mu powiedziałam, że nie wolno dać się zastraszyć.

A już dawno temu delikatnie mu zasugerowałam, opowiadając o występie Monty Robertsa w Polsce, że możeby spróbować z tym jego koniem, tego co Monty robił z młodymi końmi na Torwarze - czyli lonżował je na podwójnej lonży. Monty tłumaczył, że on tylko tak lonżuje młode konie, że to i bezpieczniejsze i koń się szybciej uczy.  Frank na to mi powiedział, że nie że nie będzie mieszał koniowi w głowie skoro z Wielkim Kapeluszem trenują tak a nie inaczej.

A ty co byś takiej osobie powiedziała? Frank jest wpatrzony w tę swoją trenerkę Wielki Kapelusz jak w obraz, chodzi za nią jak pies jak trenuje inną osobę w stajni, podąża za nią krok w krok, żeby nic nie uronić z jej słowotoku, bo Wielki Kapelusz, tak jak większość tych naturalno-westernowych samozwańczych trenerów, charakteryzuje się gadką szmatką typu lanie wody o rozdzielaniu włosa na 5  a to wszystko okraszone jakąś pseudonaukową otoczką i słownictwem. I ich uczniowie święcie w to wszystko wierzą, choć pewnie połowy z tego w ogóle nie rozumieją, bo sensu w tym żadnego nie ma.
Ciężka sprawa.  Ja się nie wtrącam, dopóki nie widzę krzywdy lub zagrożenia. A jak widzę, że prawdopodobnie komuś zaraz coś się stanie, to czasem nie umiem trzymać dzioba na kłódkę.
Bardzo prawdopodobne, że któremuś z nich w pewnym momencie się coś stanie, prawda? Że to się robi co raz bardziej niebezpieczne?
Niby głupio się wtrącać, ale chyba dla spokoju sumienia próbowałabym go ostrzec i uświadomić, że można zupełnie inaczej, podając przykłady, że nawet w PNH zalecają i stosują klasyczną naukę jazdy konnej.
Ale pewnie skoro się nie wtrącasz, to wiesz że nie ma sensu.
No i jeszcze generalnie jeśli bym coś powiedziała, to bardzo krótko, że po prostu nie popieram takich metod. A na koniec bym dodała, że jeśli chce, to mogę mu opowiedzieć bardziej szczegółowo co uważam za słuszne, jak ja pracuję, co popieram. Ale to już tylko na jego wyraźne życzenie.
desire   Druhu nieoceniony...
07 lipca 2016 12:35
ElaPe, założe się, że pani Wileki Kapelusz ( :hihi🙂 stwierdzi, że to nie jej i właściciela wina tylko koń beznadziejny przecież..
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 lipca 2016 13:55
Desire: no właśnie, ciekawa jestem co po ostatnim treningu Kapelusznica temu Frankowi naopowiadała, jakimi poradami go uraczyła bo długo po odstawieniu konia na padok mu coś nawijała a on ją ciągle o coś dopytywał.

Julie: ten Frank już na samym początku stwierdził, że celem treningów z Wielkim Kapeluszem jest to samo, co w klasycznej jeździe, że ostatecznym celem ma być jezdny koń. Facet nie ma pojęcia o pojęciu i święcie wierzy w to, co mu Kapelusz opowiada, sam nie wie nic i nic nie chce wiedzieć, chociażby sięgając po jakikolwiek dobry podręcznik jeździecki. Pewnie nawet by nie wiedział jaki podręcznik wybrać, oprócz wiekopomniego dzieła Wielkiego Kapelusza pt "Szepczące Kopyta"

Taki przykład. Ze dwa tygodnie temu obserwował jak lonżuję kobyłę na dwóch lonżach i potem mnie się spytał po co ja to robię i co to ma za cel. Grzecznie mu objaśniłam co i jak, ale cały czas widziałam jakiś cień niedowierzania na jego twarzy. Tak jakby w życiu nie słyszał o  lonżowaniu, że koń może najnormalniej w świecie pracować w 3 chodach z przejściami  na dużym kole, a nie na minilince być opędzany w tempie ślimaka.

ElaPe a nikt nie próbował mu przemówić do rozsądku? Czy zamknięty i wpatrzony w Wielki Kapelusz? Bo aż się przykro robi jak się czyta...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 lipca 2016 14:47
Nie, raczej nikt z Frankiem nie rozmawiał na temat tych treningów z Wielkim Kapeluszem, które notabene potrafią trwać i 1,5 godziny (konik ma 3 lata) choć zarówno ogarnięte jeździecko siostry jak i parę innych osób się temu dziwi, co na tych treningach się dzieje i jak długo one trwają.

Trudno cokolwiek zrobić w takiej sytuacji, kiedy osoba taka jak Frank jest w 100% przekonana, że to co robi jest dobre  i tak powinno wyglądać szkolenie konia, że wszystko idzie w jak najlepszym kierunku skoro trenuje go ktoś tak wybitny, jak Wielki Kapelusz.
Jak ktos jest przekonany ze ma rację to go nie przegadasz przeciez. Ma swojego guru, czy kacik fanow, a Ty jestes sama ze saoimi ideologiami.
ElaPe, Aż bym chciała przeczytać książkę Wielkiego Kapelusza. 😁 Jak ona się nazywa?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się