kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

Ciekawa rozmowa. Chciałam parę rzeczy napisać/dopisać/ew. się pospierać, ale... nie jestem w stanie. PUSTKA. ta cholerna pustka,  którą każdy z nas kiedyś komuś zafunduje. Więc tylko tyle: róbcie wszystko co służy waszemu bezpieczeństwu i życiu!
Murat-Gazon, milenka_falbana, Skupmy się wyłącznie na jeździe na maneżu i wyłącznie na kłusie, galopie i ćwiczeniach typu koła, wolty, zmiany kierunku, przejścia, cavaletti... No po prostu praca ujeżdżeniowa.
Jedziesz sobie kłusem lub galopem i nagle koń odpala wrotki, albo zaczyna brykać.
Co robisz? (Czy w ogóle doswiadczyłaś takich sytuacji?)
Ja jeszcze wrócę do skręcania głowy przy dębowaniu. Mój koń nie podnosi się wysoko i robi to powoli i dokładnie wiadomo kiedy to nastąpi. Już wiele sytuacji było przerabianych i odkąd udało mi się ją przepchnąć przez newralgiczne miejsce ze skręconą głową, była jeszcze jedna sytuacja, kiedy chciał spróbować. Wówczas w momencie, gdy chciałam skręcić jej głowę, zdecydowała, że pójdzie dalej. I od tej pory podnoszenie się nie powtórzyło, aczkolwiek pewnie nastąpi.
Julie moja nie bryka w ogóle, ani pod siodłem, ani luzem, więc tutaj się nie wypowiem. Jakby mi zaczęła brykać, to pewnie bym od razu uznała, że jest jakaś przyczyna zdrowotna takiego zachowania.
Odpalenie wrotek zdarzyło się może ze dwa razy, ale zawsze spowodowane spłoszeniem, nigdy buntem. Na woltę, wyhamować do poprzedniego tempa i ewentualnie chodu i jechać dalej tak, jakby się nic nie stało.
Bunty u niej, jeżeli w ogóle się zdarzają, raczej polegają na pomysłach w stylu "nie zagalopuję w tym miejscu - BO NIE". Ale na to pomaga wyłącznie żelazna konsekwencja, absolutnie spokojne pozostanie na wolcie  i proszenie o wykonanie jednak polecenia tak długo, aż dojdzie do wniosku, że w pojedynku na upór to ja jestem górą i jak mnie nie posłucha, to będziemy kręcić te wolty dwie godziny.  😉 Także to zupełnie nie jest ten rodzaj buntów, o których obecnie rozmawiamy.
Jeżeli z nią trzeba coś przepracowywać na jeździe, to raczej nadmierne emocjonowanie się czymś, co się dzieje w okolicy, typu "będę się gapiła za płot i odginała cały czas w lewo, bo tam biega dziecko/ktoś postawił wiadro/pojawił się duch Wilhelma Tella/cokolwiek", wtedy po prostu udaję, że tego nie widzę, robię swoje, daję różne zadania, żeby musiała się skupić jednak na mnie. Zdarza mi się podjechać do tego płotu i pokazać jej, co za nim jest, ale tylko wtedy, jeżeli tam faktycznie jest coś, czego wcześniej nigdy nie widziała. Jeżeli to jest to samo dziecko, które biega po stajni codziennie - nie ma mowy, pracujemy.
Julie - tak , zdarzyło się, i to akurat na konsultacjach z p. Małgosią Morsztyn i z P. Jarkiem Wierzchowskim .... 🙇 Ale miało to te dobre strony bo pozwalało rozwiązać problem pod okiem fachowca. Oczywiście każda sytuacja inna ale napisze w punktach co robiłyśmy i jakie były pomysły na te sytuacje.
- w przypadku nagłego zrywu nie łapać gwałtownie za pysk (trudno, stało się) tylko możliwie delikatnie i stopniowo wrócić na kontakt
- próbować odzyskać kontrolę nad zadem na początek
-  nabuzowanego rozjeżdżać na woltach i starać się rozluźniać do żucia z ręki; przydatne ćwiczenia to przestawianie zadu na zewnątrz koła, szerzej ręce na wodzach, "stojąca" wodza wewnętrzna zachęcająca do przyjęcia kontaktu/ zmiany kierunku na woltach
- w przypadku włączenia przez konia niekontrolowanego wstecznego, jeśli nie da się pojechać w przód bo grozi dębowaniem to próbować w bok - i tu również zgięcie szyi, przestawianie zadu może się przydać bo wyłącza "silnik"
- jeździć w miejscu gdzie koń czuje się najbezpieczniej i jest najspokojniejszy a po opanowaniu sytuacji stopniowo poszerzać teren i dojeżdżać do miejsca strasznego

P.S. Problemy na wyjazdach pojawiają się u nas nie wówczas gdy jedziemy same w obce miejsce ale gdy towarzysza nam jakieś zaprzyjaźnione z Florentyną konie z tej samej stajni. Wtedy najczęściej przegrywam z instynktem stadnym a Florentyna bardziej jest zajęta panikowaniem gdzie jest ukochany wałaszek albo ulubiona przyjaciółka i strasznie ciężko ją sprowadzić na ziemię i skupić... Oczywiście koniec końców się udaje i wyjazdów w towarzystwie nie unikamy i jest też coraz lepiej ale ...lekko nie jest 😀
Mi na koniu rekonwalescencie, którego nie mogłam pojechać mocno do przodu ani kręcić na woltach, pomogło po pierwsze egzekwowanie tempa, rytmu i trasy, w tym prawidłowego zgięcia, żeby mieć całego konia pod sobą i reagować zdecydowanie już na tym etapie. Do tego dużo przejść kłus-stęp-kłus, stęp na krótkich odcinkach (dosłownie parę kroków), częste zmiany kierunku, jazda po całej ujeżdżalni nie pozwalając koniowi na skracanie trasy. Jeśli mimo wszystko koń odpalił wrotki, poza odchyleniem się i zamknieciem łydek najbardziej pomocne było podnoszenie rąk - mam krótkiego konia, który nie potrafi lecieć z odgiętym grzbietem i w ten sposób łatwo było wybić go z rytmu lub uniemożliwić brykanie. Po takim "posadzeniu na tyłku" zazwyczaj stawał jak wryty, więc trzeba było jak najszybciej kontynuuować jazdę. Brykać i ponosić przestał bardzo szybko, niestety potem mieliśmy problem właśnie z zatrzymywaniem się i cofaniem, ale myślę, że przy ryzyku odnowienia kontuzji to było po prostu mniejsze zło. 
Nigdy tez nie karcilam brykania innym sposobem niz wyjezdzaniem do przodu. Czasem tylko poza tym ze cisne do przodu to trzymam reke z wodza wysoko, zeby koniowi bylo trudno i niewygodnie dac glowe miedzy nogi. Bo brykanie jest niebezpieczne, tylko wtedy kiedy kon daje leb miedzy nogi. Reszte da sie spokojnie wysiedziec. 
Julie, w naszej rozmowie właśnie o to mi chodziło: jak zareagować, gdy wsadza łeb między nogi.


[quote author=milenka_falbana link=topic=1412.msg2568577#msg2568577 date=1467963230]
-  nabuzowanego rozjeżdżać na woltach i starać się rozluźniać do żucia z ręki; przydatne ćwiczenia to przestawianie zadu na zewnątrz koła, szerzej ręce na wodzach, "stojąca" wodza wewnętrzna zachęcająca do przyjęcia kontaktu/ zmiany kierunku na woltach [/quote]
Co to jest stojąca wodza?
trusia pewnie chodzi o to co zaleca Gerd Heuschman, zewnętrzną wodze trzymasz normalnie na kontakcie, a wewnętrzną rękę unosisz do góry i delikatnie do przodu, po takiej paraboli, razem z wewnętrzną lydka  😉
skeletønclique   szanujący się rekreant
08 lipca 2016 17:21
Odejdę od tematu ostatnich rozmów, bo chciałabym prosić o poradę i opinie - chodzi mi o stosowanie bata ujeżdżeniowego podczas skoków. Jestem ambitnym rekreantem i obecnie przez dłuższy już czas mam przyjemność pracować z jednym kucem. Jest to ambitny koń jeśli chodzi o pracę ujeżdżeniową, ale gdy mamy trening skokowy, trzeba go mocno "wspierać" przy dojazdach do przeszkody. Trzeba zarówno pilnować tego, aby szedł aktywnie od zadu, bo z tym u niego ciężko i lubi się rozjeżdżać jak tramwaj, ale z drugiej strony, koń oddaje płaskie skoki, spod przeszkody i mam wrażenie jakby "zatrzymywał się w locie" nad przeszkodą. I stąd moje pytanie: jak poprawić jego jakość skoku, żeby czuć, że szanuje przeszkodę? Z drugiej strony, jak poprawić jakość jazdy w dystansie między przeszkodami, żeby nie gasł w międzyczasie? Co sądzicie o skokach z batem ujeżdżeniowym? Dobrze to wpływa na trening konia, czy przy pracy skokowej trzeba jednak koniecznie sięgnąć po palcat? Heeeelp jestem rozdarta i liczę, ze jakaś dobra duszyczka rozwieje wszystkie moje wątpliwości  🙇
Julie, w naszej rozmowie właśnie o to mi chodziło: jak zareagować, gdy wsadza łeb między nogi.
No najlepiej to oczywiście nie dopuścić do tego. 😉
Mocno pięty w dół, zaprzeć się w strzemionach i na kolanach, odchylić (w sensie nie dać się wyciągnąć do przodu) i wysłać konia do przodu.
No ale to łatwo mówić, jak rzecz się dzieje w ułamkach sekund. 😉
Generalnie trzeba ciągle pracować nad dosiadem i równowagą, bo im lepsze, tym mniej się traci pewność w takich sytuacjach.
Osoby teoretycznie nieskaczące powinny także czasami mieć trening na cavaletti i chociaż małe skoki, w półsiadzie, bo to bardzo pomaga odnaleźć dobre oparcie w strzemionach.

skeletønclique, Masz może jakieś zdjęcia lub filmy z jazdy?
Napisz coś więcej o sobie, o koniu i stajni w której jeździsz i z kim jeździsz.
LatentPony   Pretty Little Pony :)
08 lipca 2016 19:37
To i ja się wtrącę z pytaniem odnośnie sytuacji która spotkała pewnie wiele osób tutaj. Co z końmi kontuzjowanymi lub wracającymi do pracy?
Mam konia który miał zakorzenione brykanie (koń ze szkółki, schemat prosty: konik bryknął, delikwent spadł i się przestraszył, nie chciał dalej wsiadać, instruktor na to "odprowadźcie konia do boksu". Konik myślący to szybko załapał, że brykanie = wolne od roboty.
Brykanie przejeździliśmy metodą wyjeżdżania do przodu i upartości. Nawet jak leciałam z niego 3 razy w ciągu 20 min to uparcie wsiadałam, raz za razem.
Teraz bryka tylko jak go ktoś wkurzy brakiem zdecydowania i jak jest wystany. Obecnie z powodu kontuzji koń ma jedynie chodzić stępem.
Paszy nie mam z czego obcinać, bo prymityw owsa nie je, jedynie siano i garść marstalla vito dla ochwatowców aby się nie wkurzał przy karmieniu.

Jest jakiś " magiczny patent" o którym nie wiem, aby bezpiecznie stępować z naładowanym koniem, czy mam się jedynie modlić o życie? 🙂
skeletønclique, pewnie, że można skakać z batem ujeżdżeniowym (jak ktoś sobie oka nie wybije), pytanie tylko jaki to ma sens? W tym przypadku. Opisujesz "dressage prospect"  😀iabeł:, antytalent skokowy. Nie ma galopu, nie ma chęci, wciąga, zawisa... zapewne też taranuje. Naprawdę, z koniem można dokonać niemożebnych rzeczy, ale jakąś zaletę (w danej dyscyplinie) mieć musi. Nie wiem też jaki jest cel szkolenia tego konia/na tym koniu. Bo może zdać na swoim brąz czy srebro a potem jeździć ujeżdżenie? A może co innego?
LatentPony
Byla kiedys spora dyskusja na ten temat, w niesubordynacjach, albo mlodych koniach. Nie pamietam, ale jak pogrzebiesz w moim profilu to znajdziesz, bo ja tam dosysc duzo z halo dyskutowalam.
LatentPony na swojego rekonwalescenta wsiadałam na początku  z pomocnikiem - ja się nie spinałam, bo czułam  się bezpieczniej, koń miał jaśniejszy obraz sytuacji i było spokojnie. Pierwsze  zakłusowania też na loży z pomocnikiem. Po dwóch tygodniach kłusowaliśmy luzem, po dwóch miesiącach wyszliśmy na plac i do tej pory jest w miarę bez przygód. Do tej pory stępujemy na początek i na koniec w ręku, unikam w ogóle  stępa pod siodłem. W sumie na stępa musisz wsiadać?
Czy na koniu, który właśnie zgubił podkowę można jeździć i skakać?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 lipca 2016 20:26
flygirl, bez podkowy?
No, na 3 nogach podkowy a na jednej brak.

Sytuacja z dzisiaj, wyprowadzany koń z przyczepy na zawody zgubił podkowę z przodu, ale jeździec i tak wsiadł, rozprężył i normalnie pojechał konkurs 130. I nie wiem, mi się to wydaje niezbyt dobre dla konia. 👀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 lipca 2016 20:31
flygirl, no kicha, to jak sportowiec biegnący w jednym bucie.
Ależ oczywiście, że można, w sumie w czym by mogła przeszkadzać jedna krótsza i zupełnie inaczej zbalansowana noga? :roll:

Wsiadanie na konia, który nie ma podkowy to ogromne ryzyko i proszenie się o kontuzję. Skakania na takim koniu nawet nie skomentuję...

Jedyną metodą, żeby się na cito zapakować na koński grzbiet w takim przypadku jest rozkucie drugiej kończyny, ale naprawdę nie warto tego robić (po co potem niepotrzebnie siekać róg podkowiakami). Najlepiej poczekać do wizyty kowala. Ja w jednym bucie nie puszczam na padok nawet, ale przy zgubieniu podkowy moje szkapy mają serwis w 10 do 30 minut 😉
No właśnie, też mi się wydało to strasznie nie w porządku, nawet tak na chłopski rozum. Zwłaszcza, że koń obuty jest już dobre parę lat bez przerw.
Ja bez podkowy tez na padok nie puszczam. Jak kowal noe może być następnego dnia to ściągam z drugiej nogi, ale w żadnym wypadku nie jeżdzę.
Flygirl

Rzeczywiście trochę słabo czowiek zrobił, bo potencjalnie mógł koniowi spaprać zdrowie. Niestety wszędzie są ludzie i taborety.

U mnie koń jak zgubi podkowę to od razu tylko padok. Nie mam takiego luksusu jak quanta, ostatnio kowal przyjechał po 48 godzinach. Na konia bez jednej podkowy nigdy nie wsiadam, bo niby po co  😲
flygirl, dla mnie przerażające to co piszesz, ktoś ma zdrowie swojego konia totalnie za nic 🙁

Dance Girl, u mnie od paru lat dużo żywiołowych młodzików, a z takimi zanim nauczą się dobrze chodzić okute i mniej spuszczać parę na padokach, to podkowy lecą jak liście z drzew. Na szczęście mam super faceta, który ma dwie prawe ręce - kowal go przeszkolił i asystował przy przybijaniu podków, a potem w praktyce przez tych kilka roczników Blondyn wyśmigał się tak, że nawet nie potrzebuje robić nowych dziur na podkowiaki. W niedzielę przybije, albo o 22giej w tygodniu też 😉 Luksus! Ale fakt, pamiętam stan uziemienia i czekanie na kowala po kilka dni - wtedy jednak zawsze spacery w ręku, od biedy grzecznego ciapka bym może wrzucała na karuzelę, ale takich koni jakoś u mnie nigdy za wiele.
Mam problem a wiec od 3 lat mam klacz kuca szetlandzkiego była przez ten czas sama z koza, wczoraj przywieźliśmy konia wielkopolskiego jest to wałach od tego czasu klaczka jak podejdzie do konia kwiczy i staje dęba lub chce go kopnac. Na padok kuc nie może narazie wychodzić bo jest w trakcie leczenia ochwatu i chcieli byśmy żeby chociaz kon był na padoku ona zostaje z koza w domu ale kon rży i zaczyna biegać bo klaczy nie ma. Nie wiemy co mamy robić nie zostawimy go samego bo jeszcze rozwali ogrodzenie. Co radzicie zrobić ? Potrzebuja czasu ?
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Dublowanie wątków
Myśle ze kucyk jednak wolał kozę wiesz...:/
lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
10 lipca 2016 15:18
Ochwatowy kucyk potrzebuje ruchu, dlaczego niby nie może wychodzić na padok?
Mam problem a wiec od 3 lat mam klacz kuca szetlandzkiego była przez ten czas sama z koza, wczoraj przywieźliśmy konia wielkopolskiego
 Dublowanie wątków



Siwa, wczoraj? i zastanawiasz się czy potrzebują czasu? Tym trzem zwierzakom świat właśnie wywrócił się do góry nogami. Rozumiem, że to nie jest stajnia na 40 koni, gdzie raz jeden przyjdzie raz odejdzie. Wydaje mi się, że zdecydowanie potrzebują czasu. Moja bardzo spokojna kobyła adoptowała się w nowym miejscu jakieś dwa tygodnie. A teraz dołożyłaś dwóm kumpelom trzeciego nieznanego i w dodatku innej wielkości. To tak, jakby Ci się do domu nagle wprowadził dwuipółmetrowy chłop i byś się zastanawiała skąd się wziął, nie mówię nawet o tym, żeby Ci się władował do łazienki  🤣
Czy jest możliwe aby okuty koń niechętnie jadł i pił od nieprzekucia? Koń od jakichś trzech miesięcy ma te same podkowy i kopyta są już bardzo mocno przerośnięte. Kowal ciągle twierdzi, że "jutro" będzie. No i go nie ma i nie ma. W razie czego dodam, że to koń koleżanki, ale nie ma konta i miałam zapytać.
Dramuta12, jest to bardzo mało prawdopodobne.
BASZNIA   mleczna i deserowa
11 lipca 2016 09:57
Dramuta12, jest możliwe, jeśli pojawiły się nieprawidłowości i coś konia boli, po prostu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się