Wegetarianizm - dyskusje

Milenchen, syntetyczne buty wcale nie są lepsze dla środowiska.

Ale ja nie jestem od ochrony środowiska. Bardzo mi się spodobało stwierdzenie - albo można być złym, albo kryształowym? Ja dbam o zwierzęta, ponieważ lubię je, szanuję, staram się dbać o nie, pomagać im. Staram się jak mogę, aby żyć zgodnie z własnym sumieniem i być najlepsza, jak tylko potrafię, w moim postrzeganiu. Jeśli mam wybrać gorsze dla środowiska syntetyczne buty, a buty skórzane "uczestniczące" w procederze zabijania zwierząt biorę to pierwsze 🙂

Edit : co do dzieci, niestety nie mogę się zdecydować jeszcze, gdyż jestem zbyt młoda na zastanawianie się nad wychowaniem potomstwa, jednak chciałabym, żeby moje dzieci wiedziały, skąd bierze się mięso. Nie będę wegeterrorystą - nie zamierzam puszczać im krwawych filmów z rzeźni, pokazywać na każdym kroku zdjęć czy też upominać. Chciałabym jednak wytłumaczyć im, jak to się odbywa, ale bez nacisku. Porozmawiać o tym, dlaczego ja nie jem mięsa. A wybór pozostawiam tylko i wyłącznie im. Jeśli nie będą się zgadzały z wege dietą - nie będę miała im tego za złe. Nie wiem tylko jak rozwiązać kwestię karmienia dzieci do tego wieku, w którym będą już świadome swoich decyzji.
Chess tylko pytasz o te kwestie w inny sposób niż Orzeszkowa 😉

Czyli kotbury jest beee i mało kulturalny, a Orzeszkowa cacy i wolno  nazywać jej ludzi o których diecie raczej nie ma bladego pojecie oszołomami. Tak po prostu, na  luzie. I to jest w porządku ?

Pandurska, a co będzie jak Twoja corka dorosnie i stwierdzi, ze nie chce byc wegeoszolomem i


Chess jesteśmy rodzinnie wege i mięsa nie ma u nas w domu. OK, pomijam psa, który dostaje mrożonki  od mojej mamy i suchą karmę.
Dzieci wychowane na wege jedzeniu. Nigdy nie powiedziałam im, ze nie wolno im spróbować mięsa. W przedszkolu zaczynali mieć pierwszy kontakt z mięsem i jeżeli chcieli to jedli, nie chcieli to nie jedli. I tak dostają zawsze obiad w domu także nawet nie pytam co jedli w przedszkolu/ szkole. Najstarszy syn ma absolutnie pełna świadomość jak powstaje kotlet, który jest do kupienia w sieciówce. Doskonale wie, że szczęśliwego życia ten zwierzak nie miał. Doskonale wie jak "wspaniałe" i "wygodne" życie wiodą krowy, ale jak ma ciśnienie, żeby u babci napić sie kakao to jego wola. Ale muszę przyznać, ze dzięki tej świadomości mimo iz ma dopiero 11 lat sam sie ogranicza jeżeli ma wybór.

Ale w ogóle poruszyłaś chyba najważniejsza kwestie w w tego typu rozmowach- my mięsożercy i wy weganie/wegetarianie lub odwrotnie  my weganie/wegetarianie i wy mięsożercy.
To jest zupełnie niepotrzebny podział i w takim duchu chyba powinno sie wychowywać dzieci zarówno te, które jedzą mięso jak i te które go nie jedzą.

Co w momencie kiedy dziecko widząc, że jest w jakiś sposób inne od znajomych


Ale w jaki sposób inne. Nie zanikają im kończyny na diecie roślinnej. No może gdyby na śniadanie, obiad, kolacje wcinał szkło lub plastik mógłby sie czuc wyjątkowy czy tez inny.
Jak on sie nie czuje inny to inne dzieci nie traktują go inaczej. Po prostu jedni jedzą mięso, a inni nie, tak jak ludzie maja różny kolor skóry, mówią różnymi językami i wierzą w różnych Bogów. Po za tym wege jest coraz bardziej powszechne, nawet nazwijmy to modą i bardzo dobrze. Niech będzie coraz bardziej powszechne, bo moim zdaniem problem nie jest w tym, że ludzie jedzą mięso tylko w tym, że ludzie ŻRĄ mięso w ilościach, które zupełnie nie sa im potrzebne do życia. A tego czego już nie maja siły przeżreć prosto z lodówki leci do kosza.
Przecież nie chodzi o to, żeby wszyscy z dnia na dzień w ramach idei przestali zupełnie jeść mięso czy produkty pochodzenia zwierzęcego bo to na dzień dzisiejszy jest niemożliwe. Natomiast dzięki coraz większej fali świadomości na temat diety opartej na produktach  roślinnych ( zarówno pod katem zdrowia, etyki, ochrony środowiska) będzie można zejść do poziomu przerobu zwierząt, która jest wystarczająca do zycia człowiekowi na tej planecie. Czyli jakoś strzelam teraz  co najmniej- 80%.

Jezeli ktoś jest wege i dobrze się w tym czuje psychicznie i fizycznie i nie kupuje produktów testowanych na zwierzętach, nie nosi futer, skór, itd, a ogranicza się jedynie do kilku par butów skórzanych bo jego stopy nie wytrzymują syntetyków, albo nadzwyczajnie ma takie widzimisię  to takim sposobem na życie ogranicza wykorzystywanie zwierza do około 10 % w stosunku do innych ludzi.
I to jest złe ?????? Nie rozumiem takiej logiki  🙄
demon, z tego co widzę to Orzeszkowa bardziej pyta o kwestie zdrowotne, ja o hmmm społeczne gdyż mam z nimi więcej do czynienia. O zdrowie jako takie nie pytam o ufam, że wege rodzice wiedzą co robią i tyle.
Rozumiem co piszesz i brzmi to sensownie ale wciąż nie do końca mi to wszystko pasuje. Świadome dziecko i te sprawy - jak najbardziej ok. Niech wie, że kurczak jako zwierzak i mięsko w markecie to nie przypadek. Ale te kwestie dopasowywania się do rówieśników i nie odstawania od grupy idącej na wypaśną pizzę (do czego jednak dąży większość dzieciaków) skonfrontowane z tym co od małego dziecku wpajano, z obrazem krowy pod dojarką i innymi takimi. No coś mnie tu uwiera. Oczywiście trafią się dzieci, które powiedzą " ha, ja jestem wege i tego nie tknę" i będą z tego zadowolone i dumne pijąc w knajpie... wodę 😉 ale jednak znaczna część będzie odczuwała dyskomfort.
Znam jedno dziecko, ośmioletnie, którego rodzice są wegetarianami i pozostawili mu pełny wybór. Z tego co wiem to mała sama z siebie raczej mięsa nie je, chyba, że poza domem, u dziadków itp. Jest całkiem normalnym dzieckiem 😉 Z tym, że to nie jest wiek, który mnie najbardziej interesuje.
Doprecyzowując. Moje wątpliwości dotyczą weganizmu. Wegetarianizmu nie dotyczą bo i o pizzę wegetariańską łatwiej 🙂
Dla mnie ważnym argumentem w dyskusji jest to, że jemy stanowczo za dużo mięsa. Ba, wręcz spotkałam się kilkukrotnie z sytuacją kiedy mięso jest wyznacznikiem bogactwa. Np. w domu mojego TŻ wyznacznikiem dobrej sytuacji finansowej jest fakt, że na obiad są zawsze dwa gatunki mięsa. U Przyjaciółki w domu na śniadanie je się mięso, mięsem zagryzane. Wpadam na śniadanie, a tam 5 rodzajów szynki i zero, dosłownie zero warzyw. Dlaczego? Bo stać ich na wędlinę i w ich odczuciu jest to dla nich wyznacznikiem wysokiego standardu życia, poważnie.
Miałam za sobą parę lat wegetarianizmu, jako nastolatka. Potem wróciłam do jedzenia mięsa, bo zwyczajnie mi smakuje i uważam, że jest to gdzieś dla ludzi naturalne. Natomiast popyt na mięso spowodował gigantyczne jego ilości na rynku, przez co mięso jest fatalnej jakości. Czuję się po nim źle, boli mnie brzuch i jestem ociężała. Dlatego wolę jeść małe ilości mięsa, nieczęsto, wiedząc z jakiego miejsca pochodzi. Nie chce przyczyniać się do produkcji mięsa w strasznych warunkach dla zwierząt. Chciałabym, żeby produkcja mięsna wyglądała bardziej humanitarnie.  Mój wychowany mięsnie TŻ odkąd ze mną mieszka stwierdza, że faktycznie, po posiłku stworzonym po zakupie mięsa z hipermarketów czuje się znacznie gorzej, niż na dobrze zbilansowanym wegetariańskim jedzeniu.
Chcę być gdzieś w tej szarej strefie, nie wyrzekam się jedzenia mięsa, ani noszenia butów ze skóry, posiadania siodła ze skóry. Wyrzekam się jedzenia gigantycznych ilości mięsa niewiadomego pochodzenia, kupowania skórzanych butów co sezon i wymieniania siodła kiedy wejdzie nowy, lepszy model.
kare_szczescie, mam bardzo podobne podejście, tylko ja akurat w niejednej rzeźni bylam i uważam, że są to miejsce dające prace niezliczonej liczbie osób w mniejszych miejscowościach i bez takich miejsc ci ludzie po postu nie mieliby pracy i pieniędzy. Takie zakłady często utrzymują całe miasteczka. No ale pomijając te kwestie, ludzie jedzą za dużo mięsa,  wyrzucają je (czego ja sobie nie wyobrażam), najgorzej latem, jak na grilla każdy przynosi kiełbasy a potem nikt nie jest w stanie tego przejść. Mięso jest coraz goszej jakości,  bo jest niestety za tanie. Gdyby było droższe,  to i jakość lepsza i mniej marnowania.
Tez uważam,  że podziały są zupełnie niepotrzebne. Ja mięso jem, może nie w dużych ilościach,  ale jednak jem, ale chętnie korzystam z wege przepisów. Od bycia wege do oszolomstwa jest jeszcze daleka droga, wiec nie wrzucamy się nawzajem do tych  skrajnych worków 😉
Dziewczyny, coś mnie zastanawia, rozumiem jakie pobudki skłaniają do nie jedzenia mięsa, ale nie rozumiem , dlaczego rezygnuje się z mleka, (ogólnie nabiału), jaj, miodu? Ja kupuję jajka od rolnika, kury latają gdzie chcą, i jedzą co chcą, nikt ich taśmowo nie wyciska, tak samo jest z mlekiem. Może mi to ktoś sensownie wytłumaczyć?
Mi się wydaje, że chodzi o to, że jednak baaardzo duży procent tych produktów które są dostępne pochodzą właśnie "z taśm" gdzie zwierzaki są traktowane bardzo źle. Słyszałam kiedyś, że taka dojna krowa z taśmy żyje max 4 lata a normalnie powinna ok 20.
Może chodzi też o to, że to takie "nietego" spożywać to co kurkom służy do rozmnażania a krówkom do karmienia młodych 😉 I nie piszę tego złośliwie.
Chess, , końcówka twojego postu, rozbroiła mnie 😀.  Ale naprawdę mnie to zastanawia, bo jak pisałam, można znaleźć  alternatywę i nie jeść/pić taśmówki, ma się wtedy świadomość, że mimo spożywania tych produktów, nie przyczynia się do cierpienia zwierząt. No chyba że jak często się zdarza, ludzie wpadają z jednej skrajności w drugą....
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 lipca 2016 01:38
Wartusia, ja troche nie rozumiem niespozywania miodu. Jaja od tych zadowolonuch kur sa spoko. Masowa produkcja nabialu jest bardziej ohydna niz produkcja miesa 🙁

Orzeszkowa, ale czemu niekarmienie dziecka miesem jest oszolomstwem? Jest odlam hinduizmu bodajze, w ktorym wyznawcy sa wege. Oni tez sa oszolomami? Dzieciate dziewczyny nie maja problemu, jeśli ich dziecko bedzie chcialo jesc mieso. A moja matka poddala się po dwoch latach mowienia mi ze umre. Nie wiem czy bardziej dlatego ze jestem okropnie uparta, czy dlatego ze bardzo mi się poprawily wyniki krwi (przez cale zycie raczej srednie, z za niskim zelazem, za wysokim cukrem). I nie chce Cie martwic-ale weganskie produkty sa teraz dostepne w pierwszym lepszym rossmanie. I sa tanie. Mozna się wytapetowac ze loho. Tak samo mnostwo jest wege knajp, wege opcji w niewege i tak dalej. Teraz wegetarianizm jest latwy.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
12 lipca 2016 07:21
Oczywiście trafią się dzieci, które powiedzą " ha, ja jestem wege i tego nie tknę" i będą z tego zadowolone i dumne pijąc w knajpie... wodę 😉 ale jednak znaczna część będzie odczuwała dyskomfort.



Trafią się też takie, które siedzą w McSyfie z klasą i komentują "Popatrz, sroka, ciekawe, czy to ona będzie w Twoim McChickenie". Sytuacja autentyczna, koleżanka z klasy z LO, klasa druga. Miodu nie jadała, bo... pszczoły się męczą.
Myślę, że wszystko zależy od tego, co się robi i czy się to robi z głową.
Znam matkę dwojga wegetariańskich dzieci, z czego jedno na diecie wegetariańskiej od urodzenia, wszelkie wyniki badań dzieci mają lepsze od swoich rówieśników na mięsnej diecie. I naprawdę rzadko się zdarza widzieć dom, w którym jada się w tak sensowny, zbilansowany, a jednocześnie różnorodny i bogaty sposób. Jej dzieci mogą próbować wszystkiego, co chcą, w tym też mięsa, fastfoodów i każdego "syfu żywnościowego", jakiego zechcą. W większości przypadków spróbują raz i więcej nie chcą, twierdząc, że to niesmaczne.
Ale znam też matkę, która doprowadziła do bardzo ciężkiego stanu zdrowia swojego dziecka, bo właśnie chciała przestawić je na coś, co ona uważała za weganizm. Polegało to na tym, że zaczęła dziecko żywić wyłącznie owocami i warzywami w ilości jak dla wróbelka. Pamiętam, jak dziewczynce mającej koło pięciu lat, malutkiej i bledziutkiej jak śmierć, zmęczonej po spacerze na rowerku, dała... kilka winogron, żeby odzyskała siły. I żywiła ją tak cały czas. Jak w końcu mała zemdlała w szkole, to się nauczyciele zainteresowali i sprawa się sypła. To samo zresztą ta pani zrobiła... psu. Którego też zaczęła karmić samymi owocami.
Także moim zdaniem nie sama dieta - taka czy owaka - jest szkodliwa, tylko brak wiedzy o tym, jak ją poprawnie stosować.
Z ciekawości: jak sobie weganie i wegetarianie radzą z brakiem żelaza? Wg literatury roślinne źródła żelaza (np. szpinak) są bardzo słabo przyswajalne :/
Lanka_Cathar, myślę że tutaj ciężko ocenić sensownie taką sytuację. Ja i moi znajomi żartujemy czasem w podobny sposób 😉
No i nie uważam że Mc to chodząca śmierć i samo zło. Czasem tam jadam jak mnie najdzie ochota. Parę razy też zabrałam tam moją siostrzenicę. Uważam że w rozsądnej ilości większość rzeczy jest dozwolona. Tylko błagam, niech nikt nie wyskoczy  chlaniem i narkotykami...
Watrusia ja jajka jem od mojego dziadka, ze wsi, ewentualnie kupuję z innych spawdzonych źródeł. Nie rozumiem nie jedzenia miodu, zwłaszcza ze względów etycznych. Dręczenie owadów? Jakoś to do mnie nie przemawia. Z mlekiem jest inna bajka. Bo żeby było mleko, krowa musi mieć cielaka (który prędzej czy później trafia na rzeź). Poza tym mleka warto nie pić ze względów zdrowotnych. Mleko krowie nie jest przeznaczone dla człowieka.

_Gaga są produkty roślinne, które zawierają sporo żelaza. Dużo więcej niż np. kurczak, który nie ma go prawie wcale. Warto te produkty spożywać z produktami bogatymi w witaminę C, która zwiększa przyswajalność kilkakrotnie. Gdzieś czytałam, że tak spożywane żelazo bywa bardziej efektywne niż suplementacja podczas niedoborów.
Bardzo ważny jest skład aminokwasowy (aminokwasy egzogenne) spożywanych białek. Pełnowartościowe białko powinno zawierać wszystkie 8 aminokwasów egzogennych. Takie są białka zwierzęce (najlepsze białko jaja - wegetarianie mogą spożywać). Białka roślinne zazwyczaj są uboższe w te aminokwasy, brak tylko jednego z 8-miu aminokwasów egzogennych powoduje mniejsze wchłanianie tego białka. http://zdrowezywienie.edu.pl/bialka.htm
Gaga sprawa żelaza to ciężka sprawa wiem że wielu wegan nawet nie zdaje sobie sprawy że ma ogromne niedobory,do puki organizm dobitnie im tego nie pokaże. Ja nie jadłam mięsa od kiedy pamiętam,czemu....? Bo po nim wymiotuję, wystarczy jeden kęs od zawsze.Dziwne i nie wytłumaczalne ,bardzo czasami przeszkadza w życiu i to tłumaczenie że tak mam i mimo prób nie mogę tego zmienić.Moi rodzice też słyszeli bardzo nie fajne komentarze bo jak mogą na to pozwolić żeby ich dziecko nie jadło mięsa i wyglądało jak śmierć bez sił .Nie dobory żelaza były tak duże że trafiłam do szpitala średnio 1 na miesiąc,okres dojrzewania to było coś strasznego.Proszków żelazowych mój organizm nie przyswajał,skutki uboczne były straszne.I mimo chęci i naprawde dużego zaparcia i prób nie jem mięsa do tej pory.Żelazo unormowałam dzięki natce z pietruszki,łososiu,ogromnej ilości buraków i właśnie szpinaku.Ale muszę mieć to w diecie w ogromnych ilościach.Najgorsze jest jednak to że ludzie nie pytają czemu tylko od razu oceniają ,pół biedy mnie już dorosła osobę ale zawsze przeżywałam jak oceniano moich rodziców,którzy tak się zawsze starali robić co najlepsze dla mnie  🙄
wiorek, doskonale wiem, że rośliny zawierają żelazo, ale jest to żelazo niehemowe, czyli trudno przyswajalne. Ja codziennie wcinam siemię lniane, sezam i maliny , nie stronię od czerwonego mięsa i wątróbki a i tak bez okresowej suplementacji mam anemię z braku żelaza... Stąd pytanie...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 lipca 2016 09:26
Gaga, ja zawsze miałam niskie. na weganie mam przy górnej normie. nie jestem w stanie odgadnąć jak to działa, bo nie zwracałam na nie uwagi za bardzo 😉
madmaddie, miałam w życiu ok roczny "mezalians" z dietą wege - w czasach gdy Internet jeszcze raczkował i moja wiedza na temat niedoborów była marna. Skończyłam ze skrajną anemią, której skutki odchorowuję 20 lat później 🙁 Dlatego ciekawi mnie jak sobie z tym radzą wegetarianie i weganie
Sądzę też, że wiele zależy od organizmu jednak...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 lipca 2016 09:31
dla mnie ważniejsza jest b12, to ona może prowadzić do grożnych anemii. może masz niedobór tej witaminy?
_Gaga dokładnie, wszystko zależy od organizmu. Ja jem mięso, i nie są to pędzone kurczaki fermowe. Jem dużo najwartościowszego mięsa, czyli to co z lasu przyniosę. Mam niedobory żelaza i ferrytyny, które trzeba uzupełniać wlewami dożylnymi, oraz inne wartości świadczące o niedokrwistości.

madmaddie a to ciekawe, tej witaminy nie badałam. Dzięki za tip.
ja cierpiałam na anemię całe dzieciństwo, konieczne były wlewy dożylne; na diecie wege mam wzorowe wyniki
madmaddie, mam anemię z braku żelaza. Muszę żelazo okresowo suplementować (w trybie ciągłym uszkodziłabym wątrobę).
edyta, jak pisałam - ja się taką dietą (niezbilansowaną) doprowadziłam do choroby. Nie krytykuję Waszego trybu życia, szukam w nim czegoś dla siebie. Dlatego nie pytam czy macie dobre wyniki, tylko jak sobie radzicie... Wiem już ze działa natka pietruszki i buraki. Coś ponadto? Jakieś konkretne zalecenia (np 1 kg natki dziennie 😉 )?
Chess, , końcówka twojego postu, rozbroiła mnie 😀.  Ale naprawdę mnie to zastanawia, bo jak pisałam, można znaleźć  alternatywę i nie jeść/pić taśmówki, ma się wtedy świadomość, że mimo spożywania tych produktów, nie przyczynia się do cierpienia zwierząt. No chyba że jak często się zdarza, ludzie wpadają z jednej skrajności w drugą....


Wiatrusia  właśnie takie teksty prowadzą do konfliktów  😉. Nie można oceniać ludzi jedynie przez swój pryzmat. To , że nie możesz sobie wyobrazić, że można  zrezygnować w swojej diecie  zupełnie z produktów pochodzenia zwierzęcego nie oznacza, ze innej osobie brak takich produktów sprawia jakikolwiek dyskomfort.
Trzeba zmienić sposób patrzenia na innych ludzi  😉. Dla Ciebie to skrajność, dla mnie norma. Naprawdę można woleć pasztet z soczewicy, fasoli niż ser. To nie jest kwestia katowania sie w imię wyższej idei.
Fajnie by było, gdyby osoby jedzące mięso potrafiły to zrozumieć i potrafiły uszanować inny od swojego jadłospis, a nie nazywać to skrajnością.
Ale właśnie, najpierw trzeba chcieć zrozumieć, ze nie wszyscy jesteśmy tacy sami i jeżeli nie robimy innym ludziom krzywdy mamy do tego prawo.

Myślę, ze takie wyluzowanie w głowie jest najzdrowsze niezależnie od stosowanej diety i daje najlepsze efekty zdrowotne  😉.

Co do kupowania produktów od szczęśliwych zwierząt to o ile z jajami to takie proste to już z nabiałem czy mlekiem niekoniecznie. Pominę juz to, że mleko jest niezdrowe, ale dostać świeży ser żółty od szczęśliwego zwierzaka to nie takie hop siup dla każdego.
Miód- zabieram pszczołom to na co zapracowały i daje im zamiennik. Niektórzy ( w tym ja  😉 uważają , ze to nie jest w porządku, ale już mój mąż i dzieci nie maja z tym problemu. Oni szanują moją decyzje, a ja ich i świat sie nadal kreci.

[quote author=_Gaga link=topic=99985.msg2570115#msg2570115 date=1468312158]
madmaddie, miałam w życiu ok roczny "mezalians" z dietą wege - w czasach gdy Internet jeszcze raczkował i moja wiedza na temat niedoborów była marna. Skończyłam ze skrajną anemią, której skutki odchorowuję 20 lat później 🙁 Dlatego ciekawi mnie jak sobie z tym radzą wegetarianie i weganie
Sądzę też, że wiele zależy od organizmu jednak...
[/quote]

_Gaga być może to właśnie twój indywidualny problem z przyswajalnością żelaza. Nie jestem specjalista w tej dziedzinie, ale wydaje mi sie to nieco dziwne, ze anemie sprzed 20 lat odpracowujesz do tej pory. Ja szukałabym przyczyny.

Na temat przyswajalności żelaza masz sporo w wege i dzieciakowege kaciku. Ja jestem fanką pokrzywy, natki pietruszki i buraka, szpinak wcale nie jest taki dobry.
Tymi trzema produktami w ciągu 2 miesięcy wyciągnęłam sie z bardzo głębokiej anemii po porodzie 1 syna, kiedy miałam propozycje 2x przetaczania krwi. Na co sie nie zgodziłam.

gunia92 wcale nie ciężka wyjątkowo u wegan. To kwestia odpowiedniego żywienia, nie suplementacji. Osobiście nie znam żadnego niedożywionego wege, za to sporo mięsożernych i z anemią i z chorobami skóry.  I tak dla przypomnienia, łosoś to tez mięso. 
_Gaga dlatego tez napisałam, że warto spożywać z witaminą C, która zwiększa przyswajalność żelaza kilkukrotnie. Dużo żelaza jest w: natce, pełnoziarnistym pieczywie (w ryżu pełnoziarnistym też trochę), pestkach dyni, słonecznika, soczewicy... i innych. Spróbuj wprowadzić  takie produkty do swojej diety+ produkty z witaminą C + brak herbaty/kawy podczas posiłku. I jak piszą inni warto sprawdzić B12 i przyswajalność żelaza. Nie rozumiem dlaczego lekarze tego nie zalecają. Mam koleżankę która ma anemię, a lekarz przepisuje jej tylko suplementy bez szukania przyczyny.

edit: ostatnio odkryłam tez ciasteczka amarelki, które pokrywają zapotrzebowania na żelazo w ok 60%. Tylko są dosyć drogie, bo ekologiczne
demon, - że się wtrące - nigdy nie miałam nic, a nic do wege i wegan, ich talerz, serdeczne smacznego. Uważam nawet, że same warzywa zdrowsze, niż "mięso garmażeryjne" gdzie mięso stanowi 60% 🥂 Wszelkie wege powoduje moje najeżenie tylko w dwóch przypadkach - jak krzyczy jak możesz, gdy jem mięso oraz gdy wrzuca mi wege-propagande na fb siedząc w wygodnym fotelu w mieszkanku w mieście, a nawet krowy nie widziało nigdy na żywo, tudzież wypowiada się w takim propagandowym tonie, że nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Ok, niektóre hodowle są smutne, paskudne, nie fair wobec zwierzaków - ale są też te normalne i piętnowanie wszystkich kojarzy mi się z okrzykami "uwolnić konie!" po kołobrzeskiej cavaliadzie 😉 Jeśli ktoś nie je mięsa, nie chce produktów od-zwierzęcych w domu, to jego sprawa, o ile nikogo w ten sposób nie krzywdzi. Szanuje i rozumiem. Mnie nie krzywdzi, że ktoś woli fasolke od schabowego.
Ja mięso jadłam, jem i jeść będę. Chętnie wciągne sałatke czy coś bezmięsnego, ale czasem mam po prostu ochotę na mięso, mleko (ja bez mleka żyć nie umiem), czy jajka. Wychowałam się w dużej części na wsi, mam w rodzinie myśliwych. Dla mnie już jako dzieciaka jasne było skąd pochodzi kaczka w rosole, czy królik w sosie, ale nie mam po tym traumy, było to dla mnie normalne - jest sierpień, będą kaczki i czernina. Ba, same te kaczki pomagałam skubać. Widziałam kilka hodowli, w tym hodowlę koni rzeźnych - warunki miały te zwierzaki świetne. I jak wkurza mnie taśmowa produkcja, więc staram się jej unikać, kupując jaja i mleko od pani ze wsi, gdzie widzę kurki pomykające po dużym ogródku, czy całkiem szczęśliwą mućke (w pierwszym okresie karmienia i przed samym porodem mleka nie sprzedają - sprzedają dopiero, gdy jest nadmiar). Miód biore od wujka i wiem, ze w tym roku np. nie odwirowywał rzepaku, bo kwitnienie słabe było, trzeba było zostawić go pszczółką. Odwirowuje dopiero, gdy pszczoły mogą bez strat dla siebie go oddać. Najgorzej jest z mięsem, ale i tu staram się wybierać to z pewnych miejsc. Dla mnie paskudne jest złe traktowanie zwierząt, czy przyśpieszanie ich wzrostu sztucznie, ale jeśli taki zwierzak miał normalne warunki życia, po czym wylądował na talerzu, to nie kłóci się to z moją etyką i moralnością.
Myślę, ze dużo takich "wege-oszołomów", krzyczących i wojujących hasłami, które są mega chwytliwe i płaczliwe tak na prawdę robi złą reklamę tym normalnym wege. Tak jak najbardziej widać paskudne hodowle, tak najbardziej widać świrów zbawiających świat i robiących wyrzuty mięsożercą. Przecież ani wszyscy hodujący zwierzaki nie robią im piekła, ani wszyscy wege nie płaczą jak wyjdą ze znajomymi do knajpy i Ci jedzą przy nich mięso - czy jak u Ciebie, nie masz pretensji do męża i dziecka, że jedzą miód 😉
Ja się boję ekoterroryzmu. Bo efekty są takie, że kilka lat temu łoś konał 4 godziny na płocie z rozprutym brzuchem, bo nie było odważnego myśliwego, który by go dobił - łoś skakał przez płot, nie wymierzył... ups. Zanim poszły odpowiednie pisma, zwierzak się wykończył. I to jest dla mnie szaleństwo kompletne. Jak również batalie wytaczane myśliwym, bo myśliwi są KONIECZNI. Jakkolwiek byśmy oczek swych nie odwracali od biednych sarenek, do których się strzela. Jestem zwierzolubem, strasznie mnie boli cierpienie, zwłaszcza to zadawane bezsensownie. Ale i hipokryzja bardzo mnie razi. Bo jak już jesteś człowieku takim ideologiem, nie używaj leków. Kosmetyków. Skór na buty i... światłowodów 😉 To oczywiście moje zdanie i każdy robi co chce, natomiast w niejedzeniu mięsa czytam, a i owszem, zgodne ze swoim apetytem postępowanie lub z przekonaniem o swojej mniejszej szkodliwości na globie. Przy czym nie przekłada mi się to na stan faktyczny. Walczyłam za to z transportem zwierząt rzeźnych i tu jest naprawdę do zrobienia ogromnie dużo, choć i tak NAPRAWDĘ kamień milowy pokonaliśmy.

Żelazo jako wegetarianka starałam się uzupełniać roślinami. Dorobiłam się takiej anemii, że skończyłam na wlewach dożylnych z żelaza. NIKOMU nie polecam! Pamiętam do dziś... także, jakby to delikatnie, skutki uboczne.
[quote author=_Gaga link=topic=99985.msg2570127#msg2570127 date=1468313023]
madmaddie, mam anemię z braku żelaza. Muszę żelazo okresowo suplementować (w trybie ciągłym uszkodziłabym wątrobę).
edyta, jak pisałam - ja się taką dietą (niezbilansowaną) doprowadziłam do choroby. Nie krytykuję Waszego trybu życia, szukam w nim czegoś dla siebie. Dlatego nie pytam czy macie dobre wyniki, tylko jak sobie radzicie... Wiem już ze działa natka pietruszki i buraki. Coś ponadto? Jakieś konkretne zalecenia (np 1 kg natki dziennie 😉 )?
[/quote]

prawdę mówiąc kompletnie nie wiem co ci napisać; nie pochylam się szczególnie nad swoim jadłospisem, jadam to co mi smakuje, na co mam ochotę i zwykle nie jest to 1 kg natki pietruszki.
pewnie dlatego nie pilnuję "zbilansowania", bo mam idealne wyniki i nic mi nie dolega. na wege jestem od o jesuuuu... 27 lat.
w normalnym codziennym trybie życia unikam także nabiału, ale nie w 100% bo np. lody lubię tradycyjne  😉 ale na pewno nie mogę stwierdzić, że jestem weganką, choć pewnie kiedyś tak się stanie.
To, ze Ty jujkasek wpadlas w anemie nie znaczy, ze czeka to kazdego na diecie roslinnej - bardzo przerysowywujesz ta "delikatna" sugestia 😉 To jest dopiero terroryzm - powtarzanie i utrwalanie stereotypu, ze wege=anemia, co bardzo sie mija z prawda.

Dajcie juz sobie spokoj z ta hipokryzja - rownie dobrze mozna powiedziec, ze hipokryta jest ten, kto zje krowe czy swinie, a owieczki, konia czy psa juz nie. Jaki ma sens uzywanie takich plytkich argumentow, takie proby "zagiecia" delikwenta na sile, zeby tylko udowodnic jaki jest beznadziejny w swoim stylu zycia. Bo wszyscy "mainstreamowi" miesozercy sa tacy krysztalowi i moralni, a co najwazniejsze, tacy "normalni"... Bardzo jest to przykry podzial wlasnie na tych "normalnych" miesozercow i "oszolomow" wege i w swojej wieloletniej juz "karierze" wege spotkalam sie z bardzo duza agresja, niezrozumieniem, wysmiewaniem - tylko po co, powiedzcie? Co to ma komu udowodnic i co zmienic? Nie moge tego zrozumiec. Zyjcie i dajcie zyc innym!
Normalne dla kazdego jest to, co dla niego jest normalne i w czym zostal wychowany. To nigdy nie bedzie obiektywne.
nerecheta, NIKT nie jest kryształowy. Właśnie o to chodzi. Bardzo daleka jestem od ukryształowienia kogokolwiek. Zarówno mięsożercy, jak wegetarianie dążą do możliwego dla siebie komfortu życia. Dopóki to ich wybór, super. Nic nikomu do tego.

Nie napisałam NIGDZIE, że wegetarianizm=anemia! Ja się akurat tej anemii dorobiłam, tylko tyle.

Ja się też spotkałam z agresywnymi wegetarianami. Z agresywnymi "grinpisami" miałam do czynienia kilka razy. Dokładnie - żyj i pozwól żyć innym. Człowiek też jest elementem tego całego bałaganu zwanego światem. I tylko tyle.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się