Kto/co mnie wkurza na re-Volcie? Reaktywacja ;)

Nawet zwykłe ludzkie sprawy... nie zgodzę się, że pokolenie 40 latków czekało do ślubu, oj nie. Za to nie robiło się pewnych spraw publicznie, nawet pocałunki były gdzieś z dala od ludzkich oczu. Dziś wygląda to zupełnie inaczej, ale wg mnie co niektórzy przekraczają granicę dobrego smaku. Zwłaszcza w miejscach publicznych jak plaże, przystanki autobusowe itp.

O to to!  Plaże, przystanki autobusowe to pikuś  – ja widziałam kopulującą parę w metrze (bardzo młodzi ludzie to byli, wyglądali na uczniów szkoły średniej).  I nie było to późnym wieczorem czy w nocy, gdzie publika mniejsza i może bardziej bardziej wyrozumiała. Było to rano, jechałam do pracy.
 
To powiem prosto- gdzie dziecko ma uczyć się szacunku jeśli nie widzi go u dorosłych? Jeśli nauczyciel wystawia mu 1 za pracę domową a rodzic idzie się z nim kłócić? Jeśli w sklepie traktujemy ekspedientkę jak człowieka gorszego sortu? Jeśli sami wyrzucamy śmieci 3 metry od kosza, pety pod nogi? Jeśli wchodząc do sklepu nawet "dzień dobry" nie powiemy? Dlaczego mamy wymagać, że dziecko okaże szacunek staruszkowi który wyzywa je od gówniarzy?

Czarownica, nie przesadzaj.  Przecież nie wszyscy dorośli świecą takim przykładem, o jakim piszesz.  Są tacy, co wyrzucają śmieci do kosza, ba, nawet je segregują, nie klną i nie wyzywają dzieci od gówniarzy. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś traktował ekspedientkę jak człowieka gorszego sortu.  A nawet jeśli to się gdzieś zdarza, są to wyjątki, a nie reguła. Dlaczego zakładasz, że dzieci nie mają gdzie tego szacunku się uczyć? Mają wybór – brać przykład ze śmiecących na ulicy albo z wyrzucających do kosza. Ta kopulująca para w metrze chyba nie robiła tego tam, bo taki przykład ze środków komunikacji wyniosła. Jak na razie powszechną praktyką to nie jest.

Pamiętam, jak szłam z córką siostry, która jadła chipsy. Zjadła, zgniotła torebkę... i bach na ziemię 😲 Zawróciłam ją, powiedziałam co jest nie tak, kazałam podnieść i nieść całą drogę żeby wyrzucić z domu. Później szłam z moją siostrą, która piła colę z puszki- zgniotła i bach na ziemię 😎 A mama wychowywała nas tak samo i takie same wartości przekazywała.

No widzisz, czyli od kogo i czego sie uczymy nie zawsze prowadzi do takich samych nawyków.  „Widzenie czegoś u dorosłych” czy „Nie-widzenia czegoś u dorosłych” wcale nie przesądza, że dziecko nauczy się bądź nie nauczy szacunku.   
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 lipca 2016 13:22
Trusia masz rację :kwiatek: Szanse są 50 do 50. Dziecko może wziąć przykład z osoby kulturalnej i równie dobrze może stwierdzić, że to cham i prostak jest fajniejszy, bo w sumie osiąga więcej. Nigdy nie wiadomo.
Chodzi o wysiłek - rzucić na ziemię jest szybciej, prościej, bez wysiłku jak nieść do kosza.
Przynajmniej według mnie o to "szybciej" w dużej mierze się dzisiaj wiele spraw rozbija.
Tak samo uważam. Łatwiej, szybciej, prościej, skuteczniej jest nie przestrzegać zasad, które ograniczają człowieka w robieniu co mu się żywnie podoba. Bo jakby nie patrzeć, dobre wychowanie to zestaw mocno ograniczających zasad. Nie wolno........, musisz..........., trzeba............. itp. A współcześni ludzie, zwłaszcza młodzi, nie chcą, żeby im ktokolwiek i cokolwiek narzucało, co oni muszą, a czego im nie wolno.
No.. tylko, że ciężko mówić "droga babciu", kiedy z drugiej strony pada "ty gówniarzu, co ty wiesz o życiu!". Szanujmy się WZAJEMNIE. Będzie prościej, sympatyczniej i milej. Nie wedle zasady "bo tak ma być".
jujkasek, ale można powiedzieć "babciu, nie zgadzam się, nie chcę więcej rozmawiać na ten temat", a nie "cicho bądź stara prukwo" + trzaśnięcie drzwiami  😉
Jak byłam mała, to oprócz szacunku dla starszych osób uczono mnie też... tolerancji. Dla ich dziwnych zachowań, autorytatywnego tonu, wymądrzania się, chęci kierowania życiem wszystkich itp. Nie każdy starszy człowiek jest miły i sympatyczny, ale każdego można przyjąć cierpliwie mimo nieraz nieprzyjemnych momentów. Może my będziemy za te 30/40/50 lat jeszcze trudniejsi w relacjach, kto to może wiedzieć.

olorin669,
u mnie brak doświadczeń, że dziecko to podgatunek, a jednak wychowano mnie w szacunku do wieku, do starszeństwa.

Spoko, nie wszyscy mieli tego typu doświadczenia.

Jakby nie patrzeć, nie podgatunek, ale dziecko naprawdę ma mniejszą wiedzę o świecie, chociaż może mu się wydawać inaczej...
Ja bym powiedział, że raczej ma mniejszą wiedze o życiu na tym swiecie, nie koniecznie o samym świecie, a to nie to samo.

Wiecie, co... Bo się wszystko pomieszało wraz z postępem technicznym. Chyba o to chodzi.
Bo kiedyś naprawdę było tak, że starszy wiedział lepiej. To było prawdziwe od A do Z. Zgodne z naturą - starszy przedstawiciel gatunku uczy młodszego jak żyć, jaki jest świat. Ale się pogmatwało.

Bo wszystko płynie😉
[/quote]Po pierwsze kiedyś nie było takiego dostępu do informacji, do wiedzy. Tą wiedzę uzyskiwało się od starszych ludzi w rozmowach, SŁUCHAJĄC ich i to słuchając uważnie. Tak też zdobywało się umiejętności - pomagałeś komuś kto to już umiał i w ten sposób się uczyłeś. Teraz odpalasz internet i masz odpowiedzi. Odpalasz "tutoriale" i już wiesz jak zrobić pierogi z jagodami. 😉 Czytasz - jesteś Ty i komputer. Nie ma czegoś takiego by ktoś konkretny stał się Twoim autorytetem. To nie jest spersonifikowane, tylko takie... nijako-ogólne. [/quote]
🙂

Z resztą się zgadzam. Wiedza to jedno, doświadczenie drugie. Z drugiej strony, w dzisiejszych czasach dziecko może podróżować, wcześniej zacząć drobne prace - uczyć się życia, jednym zdaniem. To też daje przyśpieszony kurs jakiegoś tam doświadczenia, dlatego uważam że dziecko dzisiaj i to z przeszłości to dwa różne, pod tym względem światy.
No cóż Murat... kiedy ja mam naprawdę mnóstwo zalet, ale CIERPLIWOŚĆ za cholerę nie jest jedną z nich  😡 Nie odwijam się na zasadzie "ty stara prukwo", w życiu. Nie powiedziałabym też "ty oszołomie!", w ogóle staram się nie uderzać personalnie w ludzi. Co najwyżej w ich beznadziejne niejednokrotnie zachowanie. Zatem "chrzanisz" mi się zdarza. Wyjście z drzwiami również. Choć.. rzadko 😀
Jasne, że nie da się przyrównywać jeden do jednego. Właśnie w tym szkopuł.
Ale się pogmatwało i przestało być "zgodnie z logika i prawem natury" 😉

Ja bym powiedział, że raczej ma mniejszą wiedze o życiu na tym swiecie, nie koniecznie o samym świecie, a to nie to samo.

No nie zgodzę się. DZIECKO (czyli człowiek do 12 roku życia) ma mniejszą wiedzę, o świecie, o życiu. Może mieć większe pojedyncze umiejętności, ale z racji przeżytego na świecie czasu nie ma szans, według mnie, mieć większą wiedzę niż rodzic. To chyba dopiero na etapie młodzieżowym zaczyna się to, czym pisałam wcześniej.
jujkasek cierpliwość można ćwiczyć i się jej nauczyć 😉 Uwierzyłabyś, że ja jestem... cholerykiem?  😁
olorin dziecko zdecydowanie ma mniejszą wiedzę o świecie. Zapytaj dziecko, z czego składa się woda i na czym polega proces prowadzący do tego, że jak jest zimno, to zamarza. Ty wiesz. Sześciolatek nie wie. Takie proste.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=785.msg2569754#msg2569754 date=1468240031]
A współcześni ludzie, zwłaszcza młodzi, nie chcą, żeby im ktokolwiek i cokolwiek narzucało, co oni muszą, a czego im nie wolno.
[/quote]

Ja taka jestem :P Nie znoszę jak mi ktoś coś narzuca. Ale nie imponują mi prostacy, więc robię wszystko, żeby taka nie być. Większość zasad stosuję, te które wg mnie nie mają sensu odrzucam.
Wyrzucam śmieci do kosza, kasuję bilet w autobusie, ustępuję miejsca starszym, pomogę komuś kto potrzebuje pomocy, puszczam pieszych na pasach (jeśli w porę zauważę) i auta z podporządkowanych, nawet dam na piwo żulowi, jeśli grzecznie poprosi i akurat mam drobne, mówię "dzień dobry" kiedy wchodzę do sklepu... itp. itd. Ale warunkiem również jest kultura. Jak komuś miejsca nie ustąpię, bo nie zauważyłam, bądź źle się czuję i mnie będzie szturchał to opierdzielę. Jak ktoś na pasach zamiast grzecznie poczekać wymachuje łapami, bo mu się należy to się nie zatrzymam, a jak wtargnie nagle na pasy bez rozglądania się to będę trąbić (jak mu życie niemiłe to nie moja sprawa, ale zderzaka szkoda). Przede wszystkim szanuję ludzi (wszystkich, dopóki nie pokażą, że na szacunek nie zasługują) i tego też oczekuję.
Tak, jestem młoda i zbuntowana, ale brak kultury to brak kultury i nie ma na to usprawiedliwienia, a już na pewno nie ma co zwalać na "takie czasy". Pewne zasady się zmieniają, ale pewne są "nieśmiertelne".
Sivens, problem w tym, że to pieszy ma pierwszeństwo na drodze i jemu trzeba ustąpić, to nie jest żadne dobre wychowanie czy kultura na drodze- to nieustępowanie pieszemu jest najzwyczajniej w świecie łamaniem przepisów. Poza oczywiście nagłym wtargnięciem na drogę, choć nawet wtedy na przejściu jest to mocno dyskusyjne, bo to kierowca powinien zachować należytą ostrożność i dostosować prędkość jazdy.
Nawiązując do strony czy dwóch wstecz ...  Tych użalających się nad biedną halo odsyłam do mego podpisu. Jeszcze dodam, że przedtem miałam inny, też zawierający wyzwiska, ale w geście dobrej woli usunęłam, żeby nie przyklejać halo metki (bo moim zdaniem wyzwiska świadczą o osobie wyzywajacej, nie wyzywanej). Ten jest nowy, wstawiłam jak halo sama upomniała się o tamten podpis i w dodatku zaserwowała kolejną próbkę „korzystania z elementarnego prawa na forum dyskusjnym”, jak to zgrabnie określiła. Co w zestawieniu z poniższą wypowiedzią pozwala powątpiewać, że halo rozumie, co pisze. 

jagoda1966, nikt nie ma monopolu na wiedzę. Tylko wypadałoby argumentować konkretną inną wiedzą, a nie chamskimi wejściami ad personam.

Isabelle, przepraszam, że Cię zniesmaczyłam.
Pauliszon13 Ma pierwszeństwo, ale jak to wygląda w praktyce to wiadomo. Dla mnie oczywistym jest, że należy puścić, ale naprawdę nie dla każdego to jest jasne. Nawet potrafią się nie zatrzymać kiedy 50 m dalej jest czerwone światło i i tak muszą stanąć, ale to już jest  🤔wirek:

edit: A co do wymuszania to nie znoszę tego. Sama oprócz jazdy autem poruszam się piechotą i na pasach grzecznie czekam, aż ktoś się zatrzyma i mnie puści. Jakiś czas temu w mojej miejscowości potrącona została dziewczyna na pasach. Złamanie otwarte... fuj. Kierowca jej nie zauważył, bo słońce tak oślepiło. Nie mógł jechać szybko, bo tam się nie da. No i nie można winić za to, że nie widział, ale noga złamana okropnie. I co z tego, że pierwszeństwo? Trzeba trochę myśleć.
Sivens, dla mnie to jest po prostu kompleks króla drogi  😀iabeł:
[quote author=Murat-Gazon link=topic=785.msg2569772#msg2569772 date=1468241530]
jujkasek cierpliwość można ćwiczyć i się jej nauczyć 😉 Uwierzyłabyś, że ja jestem... cholerykiem?  😁
olorin dziecko zdecydowanie ma mniejszą wiedzę o świecie. Zapytaj dziecko, z czego składa się woda i na czym polega proces prowadzący do tego, że jak jest zimno, to zamarza. Ty wiesz. Sześciolatek nie wie. Takie proste.

[/quote]
A 12 latek nie będzie wiedział? Czy 11 latek to nadal dziecko? Z resztą, jak nie będzie wiedział to od czego ma Internet? Ja mówiłem o doświadczeniu życia, a nie o tego typu wiedzy.


No nie zgodzę się. DZIECKO (czyli człowiek do 12 roku życia) ma mniejszą wiedzę, o świecie, o życiu. Może mieć większe pojedyncze umiejętności, ale z racji przeżytego na świecie czasu nie ma szans, według mnie, mieć większą wiedzę niż rodzic. To chyba dopiero na etapie młodzieżowym zaczyna się to, czym pisałam wcześniej.


Taką sumaryczną to może i tak, ale spotkałem na swojej drodze dzieci, które nie jednego dorosłego zagięły by na sprawach życiowych.
Pauliszon13 A ja myślę, że ludzie po prostu nie myślą... bo to ich męczy? Zarówno kierowcy, piesi, rowerzyści... Nie przewidują i nie szanują innych. I to jest przykład właśnie tego "wszystko mi się należy".

PS. edytowałam poprzedni post.
Napiszę w poście, nie na pw, bo kolejny raz widzę "z resztą", podczas kiedy powinno się pisać "zresztą". olorin, mam nadzieję, że się nie obrazisz 😉 "zresztą, jak nie będzie wiedział...", chyba że "poszedłem z resztą grupy" plis, plis.

Murat, uwierzyłabym, ćwiczę, co nie znaczy, że zawsze nadstawiam drugi policzek, o nie.
Napiszę w poście, nie na pw, bo kolejny raz widzę "z resztą", podczas kiedy powinno się pisać "zresztą". olorin, mam nadzieję, że się nie obrazisz 😉 "zresztą, jak nie będzie wiedział...", chyba że "poszedłem z resztą grupy" plis, plis.

Murat, uwierzyłabym, ćwiczę, co nie znaczy, że zawsze nadstawiam drugi policzek, o nie.

Spoko, teraz pisze z innego kompa i mi czasem klawisze "nie wchodzą", więc literówki i brak spacji będzie czasem obecny😉
Spoko olorin, akurat do Ciebie się odniosłam, ale na ogólny, bo widzę to n-ty raz 😉
olorin moim zdaniem takie dzieci, które o życiu więcej wiedzą od dorosłych, są zwykle bardzo nieszczęśliwe. Pochodzą z różnych dziwnych rodzin, mają ciężką sytuację życiową, przeżyły i widziały rzeczy, których w swoim wieku widzieć i przeżyć nie powinny. Dlatego nie jest to dla mnie żaden argument za tym, że dzieci mogą być mądrzejsze życiowo od dorosłych. Mogą, ale nie powinny, bo to znaczy, że nie miały czasu, żeby być dziećmi.
Ale to już poza tematem.
Tak, jak i 40 lat temu pewnie, byly jednostki wychowane i niewychowane. Tylko kiedys za rozne wybryki dzieci byly karane, mogl je ukarac sasiad, rodzic, dziadek czy przechodzien. Teraz swiat sie odworcil o 180 stopni i za zwykle zwrocenie uwagi mozna miec nieprzyjemnosci. Dzieciaki sa tego swiadome i wykorzystuja to w zyciu, tak aby im bylo wygodnie. Bo kto im cos zrobi?
marysia, zawsze były skrajne! W nas nauczyciel od muzyki rzucał kłódką i walił zeszytem po głowie  😲 Dziś jest to absolutnie nie do pomyślenia, na szczęście, choć oczywiście... witamy serdecznie drugą skrajną 🙂
jujkasek jakbym o swoim nauczycielu czytała 🙂 Mój miał jeszcze brokatowy lakier na paznokciach i nosił klapki na dość sporym jak na faceta obcasie  😂
jagoda1966, mój namber łan jeśli chodzi o nauczycieli to PROFESOR, który swoją magistrantkę przyjął w rozchełstanym szlafroku, w bokserkach w diabełki. We własnym mieszkaniu, rzecz jasna  😵
[quote author=Murat-Gazon link=topic=785.msg2569868#msg2569868 date=1468253681]
olorin moim zdaniem takie dzieci, które o życiu więcej wiedzą od dorosłych, są zwykle bardzo nieszczęśliwe. Pochodzą z różnych dziwnych rodzin, mają ciężką sytuację życiową, przeżyły i widziały rzeczy, których w swoim wieku widzieć i przeżyć nie powinny. Dlatego nie jest to dla mnie żaden argument za tym, że dzieci mogą być mądrzejsze życiowo od dorosłych. Mogą, ale nie powinny, bo to znaczy, że nie miały czasu, żeby być dziećmi.
Ale to już poza tematem.
[/quote]
Zgadzam się, ale takich dzieci jest całkiem sporo, no i po prostu są.
Z nauczycielami to ciężki temat. Kiedyś nauczyciel był jakimś autorytetem, rodzice go szanowali i większość nie musiała się bardzo wysilać, żeby mieć respekt i spokój na lekcjach. O niektórych chodziły po szkole legendy, które wzbudzały blady strach i mobilizowały dzieci do nauki, żeby nie podpaść. Dziwnym cudem przez lata nauki nie widziałam na własne oczy, żeby którykolwiek z tych strasznych nauczycieli posunął się dalej niż uderzenie drewniana linijką w stół i głośnym "cisza!".
Natomiast trafiały się takie ciapowato- miłe panie, które niestety nie były w stanie zapanować nad dziećmi i zamiast lekcji był cyrk.
bera7 Ale kiedyś też była zasada, że nauczyciel ma zawsze rację. Szczerze to nie wyobrażam sobie tego. Bo nie zawsze tą rację ma i obawiam się, że gdyby w moim przypadku nie miał, a rodzice by wzięli jego stronę to poczucie niesprawiedliwości długo by mi w pamięci zostało.
W tych czasach też młodzież szanuje nauczycieli jeśli ci są w porządku. I takich się wspomina jeszcze latami z uśmiechem na ustach. Ale niektórzy też są "debilni" i choćby lali linijką gdzie popadnie i rzucali przedmiotami na oślep to szacunku nie wymuszą, no nie. I też nie jest tak, że lubi się tylko tych lajtowych nauczycieli. Ja miałam w szkole średniej wymagającą nauczycielkę, która pilnowała dyscypliny... wszyscy ją szanowali i większość lubiła.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 lipca 2016 12:11
Sivens, zakładam, że nauczyciel ma wiedzę w temacie jakiego uczy i nie wiem czym uczeń podstawówki może zagiąć matematyka w dziedzinie matematyki 😉. Oczywiście nauczyciel ma prawo czegoś nie wiedzieć i wystarczy, że odpowie "sprawdzę i powiem wam na kolejnej lekcji".

Natomiast włosy mi się na głowie jeżą jak słucham opowieści jednej znajomej matki. Ma syna, nygusa. Ciągle są z nim jakieś przeboje. Jest pyskaty, niegrzeczny, nie uczy się, pali papierosy (12 lat) a ona ciągle biega do dyrektorki i próbuje udowodnić, że to nauczyciele się na niego uwzięli. W ubiegłym roku zrobiła aferę, bo nauczyciel złapał za ucho i rękę jej syna. Obdukcję robiła.. Zapytałam inne dziecko z jego klasy co się stało i wyszło, że chłopak wyzywał nauczyciela, pluł w jego stronę i rzucił się na niego. Podziwiam nauczyciela, że tylko go mocno przytrzymał, bo ja bym chyba nie wytrzymała i kości policzyła. Takie bezstresowe wychowanie...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się