Koniec z jeździectwem?

I na mnie przyszedł czas na rozstanie z pasją... raczej sposobem na życie.... w sumie to od momentu zakupu swego konia już był koniec z jazdą (po zajeżdżeniu okazało się po paru latach, że koń ma hss). Ale z racji silnej odpowiedzialności za swą decyzję zakupu oraz mojej potrzeby obcowania z końmi był ze mną, mimo że od 7 lat wsiadam w porywach ze 3xmies a od 3 lat pojawiam sie w stajni gdy muszę opłacić jego utrzymanie i mimo wyrzutów sumienia, że nie poświęcam mu czasu to mam świadomość iż ma pełny brzuszek i wyjdzie na dwór, (choć warunki są skromne w obecnej stajni to jednak jest mój i nikt mu krzywdy nie robi)Teraz niestety matematyka jest brutalna i gdyby był zdrowy to pewnie bym go sprzedała lub wydzierżawiła a tak...
Serducho mi pęka bo jest ze mną od źrebaka (15lat) i miał zostać na zawsze za te wszystkie krzywdy za nim wiedziałam, że ma Hss.
Już parę razy miałam go oddać ale się wahałam bo to dobry koń utalentowany z dobrym rodowodem i jakoś nie miałam zaufania że ktoś nie zacznie go ''ujeżdżać'' po swojemu albo nie trafi do rzeźni, bo po co komu nieużytkowy koń...
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
30 lipca 2016 09:41
Frans i chcesz go oddać?
Nie chce ale muszę 😕
Tylko nie wierze, że ktoś (bez krzywdy dla niego) weźmie konia zupełnie nie do jazdy aby tracić kasę na jego utrzymanie.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
30 lipca 2016 10:24
Frans poszło PW 😉
Ja tez wlasnie jestem w tej samej sytuacji  🙄 Tylko ze wszyscy moi znajomi oddają konie jak sie popsują, a ja nadal nie umiem tego nawet wziac pod uwage. Moze zmądrzeje za jakis czas ..
Na początku gdy się dowiedziałam, że koń ma HS to wszyscy w okół od razu wywarli na mnie decyzję o pozbyciu się konia. Koń był jeszcze na częściowym utrzymaniu mojej mamy, która zadała mi pytanie ''Czy byś go trzymała jak byłby zdrowy? Czyli jak ja zachoruje to mnie oddasz'' no i konisko wiedzie od tamtej pory życie lenia a ja no cóż widocznie sport nie był mi pisany choć ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałam  😉  Teraz moja decyzja jest uwarunkowana jedynie finansami i jeśli w najbliższych tygodniach coś się polepszy to na pewno zostanie ze mną bo jest częścią mnie, a jeśli jednak będę musiała go oddać to cześć mojego serducha skamienieje bezpowrotnie.

Zazdroszczę ludziom którzy potrafią podjąć takie decyzje bez mrugnięcia okiem. Znam paru hodowców, którzy mają w swoich stajnia po parę bezproduktywnych darmozjadów i ani myślą się z nimi rozstać, choć każdego roku sprzedają sporo koni  😉
Kastorkowa   Szałas na hałas
30 lipca 2016 23:19
Frans,  ale hss to przecież nie jest coś przez co koń jest nieużytkowy. Nie wiem jak nasilone musiał by mieć objawy.  Miałam kuca z hs-em i normalnie śmigał tylko w masce a później tylko z nasmarowanym pyskiem kremem.

Edit -literówka
HS mojego konia niestety jest bardzo specyficzne, koń ma wrażliwe oczy (słońce), cała głowa z nosem, brodą oraz uszy do tego potylica część szyi. Koń pod siodłem chodzi na dwóch, normalna jazda jest możliwa jedynie w deszczu i w zimie. Maski, suplementy już nie pomagają HS postępuje. Dla HS nie ma identycznych zachowań gdyż jego przyczyny mogą być różnorodne bo HS to objaw a przyczyny są jeszcze nie zdiagnozowane. Jego HS w opinii teraz chyba już 7miu wetów eliminuje go z użytkowania oraz innych koniarzy, którzy widzieli jak to wygląda na żywo  😉
Mnie dopada coraz większa frustracja z tym jeździectwem. Ostatnio treningi to jakiś śmiech na sali(2 upadki podczas jednego treningu, gdzie wysokość przeszkód była sporo niższa od tych, co skakałyśmy wcześniej), konina ma swoje wizje, a ja swoje. Zauważyłam, że naprawdę wiele rzeczy robię mechanicznie, od niechcenia. Zaczęłam ją traktować jak zabawkę, maszynę, która ma robić to, co JA chcę, a nie to, co ONA chce. Doszłam do tego wniosku całkiem niedawno... W sumie parę godzin temu. Miałyśmy być partnerkami w tym wszystkim, przyjaciółkami. A ja się zmieniłam w dyktatora, którego ambicje przerastają jego samego, jak i zwierzę, które się stara je spełniać mimo wszystko. Mimo niedomówień, moich nieprecyzyjnych poleceń-ona się stara. A ja to blokuję. Trzeba się zebrać w garść, korzystać z ostatniego miesiąca wakacji, bo później tylko plucha, zimno i ciemno. Albo teraz, albo nigdy.

Mam nadzieję, że nikt nie ma za złe napisanie tego tutaj, a nie gdzie indzie. Musiałam gdzieś się uzewnętrznić..  🙁
Windziakowa Tylko, że koń ma robić to co TY chcesz, a nie to co ONA chce. Zmniejsz wymagania, skup się nie na koniu a na sobie, nie na tym co koń ma zrobić, tylko jak Ty od niego tego wymagasz. Nie odpuszczaj na zasadzie "rób koniu co chcesz", tylko popracuj właśnie nad precyzją swoich pomocy 🙂
Moja przygoda z jeździectwem chyba na dobre się zakończyła, chociaż przez jakiś czas łudziłam się, że to tymczasowa przerwa. Tyle, że ten "tymczas" się przedłuża, a mi do powrotu wcale nie tęskno. Lubię mojego konia i nie zamierzam go ani sprzedawać, ani nie dawać w dzierżawę. Miewam wyrzuty sumienia, że za rzadko przyjeżdżam, ale nawet na odległość nie zaniedbuję go. Ma wszystko co trzeba, wszystko na czas. Rozbrat z jeździectwem pojawił się jako skutek nowych pasji, które totalnie mnie pochłonęły. Niby mogłabym wsiąść nawet raz na jakiś czas, bo koń jest na tyle bezpieczny, że mnie nie rozniesie, ale jak pomyślę znowu o robieniu na placu tego samego, tych samych problemach, rzeczach, które nie wychodzą i wałkowania ich po raz n-ty, żeby wyszły chociaż jako- tako, to mi się zwyczajnie odechciewa. Nie mam już motywacji, nie interesuje mnie to w ogóle, nie chce mi się nawet o koniach rozmawiać ze znajomymi. Kompletnie mnie przestało to kręcić.
desire   Druhu nieoceniony...
01 sierpnia 2016 11:45
ashtray, za to ja mogę wyć do księżyca, bo tak bardzo chce jeździć, a nie mam póki co jak.  🤣 ech.  😕
Sivens-fakt, mogło to tak zabrzmieć, jakbym miała rzucić 9msc pracy i koń miałby wozić mnie po padoku 😀 Pół nocy myślałam nad tym, ile ona może z siebie dać, jak na nią działać motywująco, jak od niej czegoś wymagać. I zaczniemy to wdrażać, stopniowo, obserwując jej pracę i reakcje 🙂
Ja już od dłuższego czasu się z tym wszystkim borykam i nie wiem jak mam to rozwiązać  😵
Moja ukochana kobyła od 3 lat jest na wczesnej emeryturze ,leczenie walka o jej zdrowie potem pogodzenie się z rzeczywistością .Zajęłam się przygotowaniami do ślubu, remontem mieszkania w miedzy czasie uśpiłam ukochanego kucyka po około 14 latach wspólnego życia,coś pękło i pasja stała się obowiązkiem.
Stajnia przydomowa więc konie za oknem jeść muszą,szary obowiązek spełniany do minimum(sprzatanie,dolewanie wody i podawanie jedzenia)
Ukochany kobył dostał konia do towarzystwa 20letniego wałacha ,łażą już tak razem 5 miesiąc po łące są szczęśliwe i nikt im zadków nie zawraca ,ja spokojna bo mają dobrze, a obowiązki zajmują 30 minut dziennie.No i trach.... kobył magicznie ozdrowiał można wracać do jazd,sama szuka kontaktu, znudziło jej się bycie emerytem i che pracy ,zainteresowania ,20 letni wałach też do jazd się nadaje a i fajnym koniem jest więc praca z nim była by pewnie fajną sprawą .A ja niby chcę jeździć, chciałabym wrócić do tego wszystkiego ,do pasji na 100% ale ....z tyłu głowy mam że jak tylko zaczne jeździć kobył się znowu popsuje znając nasze szczęście .Wałach nie mój więc zacięcia takiego nie ma no i przez te lata znalazłam inne pasje,przekonałam się jak żyją "normalni" znajomi w moim wieku .Nie chce mi sie siodłać, czyścić ,trenować poprostu "brudzić" dla samej rekreacji  .W głowie siedzi źrebak do kupienia o którym tu już kiedyś pisałam ale po co mi to ? Jestem zagubiona  🙄
ashtray, za to ja mogę wyć do księżyca, bo tak bardzo chce jeździć, a nie mam póki co jak.  🤣 ech.  😕


Ha ha a u mnie na odwrót- mogę, a nie chcę! 🤣
Ale napisałaś, że nie masz weny do jazdy bo gdy zaczniesz to kobylka znów wypadnie z treningu-  spróbuj może nie, a jeśli tak to może coś poddzierżawisz lub kupisz  😉 A po co to nam? dla ukojenia duszy, aby spojrzeć na świat z końskiego grzbietu bo z niego świat jest piękniejszy a problemy mniejsze 😉

Ja chętnie bym jeździła, choć wmawiam sobie, że mi to nie potrzebne bo bez tego nie umrę- no nie ale jestem po części nieszczęśliwa.
Jestem z tych osób co im oporządzanie stajni sprawia większą frajdę niż jazda. Uwielbiam poranne chrapanie koni a potem ciche rżenie.
Prowadzenie na padok gdy jest lekka mgła a słońce przedziera się przez chmury. Zapach siana przy kawie. Tak bardzo mi tego brakuje.
W stajni jestem zupełnie innym człowiekiem- jestem w domu ☺
o matko frans przeciez dla takicj chwil warto zyc 💘
ashtray, gunia92, uchylcie rąbka tajemnicy, jakie pasje mogą wyleczyć z koni?
Joga.
halo pływanie ,rower ....ale mnie one nie wyleczyły, zapchały dziurę po prostu robione z większą grupą przyjaciół ,mężem dały przeświadczenie że to fajniejsze bo dzięki temu mam czas dla najbliższych(gdy jeździłam regularnie to sama bo znajomi nie końscy totalnie). Nie jestem z tym szczęśliwa chodź ciągle sobie to wmawiam,wie że mam bez jazdy więcej czasu dla siebie dla innych ale z drugiej strony ciągle mi czegoś brakuje.I nie wiem naprawde nie wiem jak mam to rozwiązać,uwielbiam swoje konie i wystarcza mi ich szczęśliwe życie na łąkach w zdrowiu chyba dla tego że tak wielbie tą swoją kobyłe nie zaczynam jazd ,a jazdy na czymś dzierżawionym czy kupionym sobie w tej chwili nie wyobrażam ( finansowo) ani motywacyjnie żeby jeździć nie na swoim.I koło mi się zamyka  😵
To u mnie jest zupełnie inaczej niż u Guni, bo nie odczuwam najmniejszego braku jeździectwa i w ogóle koni, a to co robię, nie musiało zapychać żadnej dziury, bo jeździć mogłam i mogę. Tylko nie chcę. Wolę robić coś innego i wolny czas poświęcać czemuś innemu. Nawet na forum na koński dział wchodzę rzadko. Jeśli już to tylko do wątku arabskiego. Nie chce mi się gadać ani czytać o koniach. Nudzi mnie to. Nudzi mnie po raz milionowy gadanie o żarciu, wędzidłach czy byle piardnięciu przy brykaniu na padoku. Totalne zmęczenie materiału. To samo z jazdą.
To ja mam dokładnie odwrotnie 😍 (choć - nie, nie chce mi się gadać o koniach z laikami w jakimś nowo-poznanym towarzystwie. jak nie muszę, to nie gadam).

gunia92, a na tym drugim emerycie jeździć nie można? Znam 25 letnie konie regularnie śmigające rekreacyjnie.
Choć z autopsji wiem, że w stajniach przydomowych ciężko się jeździ. Jeżdżę 6 razy w tygodniu i przeżywam jeździectwo od nowa - odkąd mam konia w pensjonacie.
Sankaritarina emeryt jak najbardziej sprawny i właścicielki raczej nie mają nic przeciwko żeby z nim pracować ale ja odkąd jest u mnie siedziałam na nim raz i nie z braku czasu ani zdrowotnych konia(chyba przeżywa drugą młodość  😉 ) a jakoś z nie chęci do jazdy na innym koniu niż mój nie wsiadłam nigdy więcej  😵
Najgorsze jest to że sama nie wiem czego ja tak naprawde chce ,uświadamiam sobie powoli że źle mi bez jazd że tak bym chciała do tego wrócić ale nie mam jak ,nie mam na czym a prawda jest chyba taka że nie mogę się ciągle pogodzić że mój koń(ideał do jazdy) w wieku 11 lat poszedł na emeryturę i wmawiam sobie żenie mam opcji powrotu  🙄 Jestem na siebie wściekła że nie moge tego emocjonalnie ogarnąć  😤
Sankaritarina mam taką refleksję, że wiele jeżdżących osób nie lubi rozmawiać z laikami, dla mnie to strasznie nużące i podchodzi pod rozmowę "na siłę"  😉 biorąc pod uwagę, że takie osoby, które się nie znają na koniach, zaczynają takie rozmowy, choć odpowiedź wg. nich powinna brzmieć" jest hoo i prryy i ihaa"  😀

ale już kończę offa  :kwiatek:
gunia92, No to cóż - to już jest Twoja głowa i sama musisz to sobie w niej poukładać albo w jedną, albo w drugą stronę.

Ollala🙂, ano, no, coś w tym jest. Jeśli to jeszcze są jakieś "ogólne" pytania typu "co koń je?", no to dobra, przeboleję... ale jak się zaczynają dwuznaczne hasełka w stylu "oho, ujeżdżanie!" albo "ojej, to ten pensjonat musi dużo kosztować, nie?", to zaczynam pałać żądzą mordu 😁 😉

desire   Druhu nieoceniony...
02 sierpnia 2016 13:00
Sankaritarina,  😍 😍 😍
Jeśli to jeszcze są jakieś "ogólne" pytania typu "co koń je?", no to dobra, przeboleję... ale jak się zaczynają dwuznaczne hasełka w stylu "oho, ujeżdżanie!" albo "ojej, to ten pensjonat musi dużo kosztować, nie?", to zaczynam pałać żądzą mordu  😁 😉

No bo przecież lepiej spożytkować te pare stów na imprezy, tam sie ktoś do poujeżdżania znajdzie za darmo - nie wiedziałaś?  😎 (przykład z życia :wysmiewa🙂.
Noo i te zaglądanie laików w portfel - według mnie nie powinno to nikogo obchodzić na co kto przeznacza swoje pieniądze.
To ja może z drugiej strony.
Wróciłam do koni po 6 latach niejezdzenia, choc tak naprawdę to w sumie po 10 latach.

Zawsze uważałam ze to pasja mojego życia, ale jakos tak studia, związek, praca, wlasne mieszkanie, brak kasy - same minusy i problemy, choć tak w głębi najbardziej jednak odstraszalo mnie to ze nie mam gdzie wrocic i do czego. Same dobre rzeczy zdazyly mi sie na wyjezdzie, w pracy gdy luzakowałam, wsiąkłam w ten klimat sportu, w konie sportowe i jazdy rekreacyjne wydawały mi się niemal karą.
Gdzie ja bede sie tłuc w zastępie na jakimś tuptusiu.

I przez własną głupotę straciłam 10 lat. W tym roku łupnęła mi trzydziestka i wraz z nią decyzja - wracam. Stajnie upatrzyłam jakis czas wczesniej, spodobało mi sie ze maja w planie jazdy ujezdzeniowe, na urodziny dostałam m.in karnet do tej stajni. i jezdze od kwietnia. I jestem BARDZO szcześliwa, choc poczatki byly mega trudne, od dosłownie sinej dupy po pierwszej jezdzie, przez masę faili "nie radze sobie/nie potrafie' az do sukcesów mniejszych i większych.
Jezdze z reguły sama lub z innym osoba-dwoma, jezdze zawsze jednego z dwóch koni które sporo potrafią i choc moze to nie stajnia marzen, to z przebywania w stajni i z jazd mam straszna radoche, przypomnialam sobie jak czlowiek sie wylacza na wszystkie pozostale sprawy jak jest w stajni. Problemy sa tylko tu i teraz.

I tak sobie mysle, ze jak sie naprawde to kocha, to nie da sie tak zupełnie odejsc nigdy. I ze czasem najgorszy jest sam strach, bo mialam mnostwo wątpliwosci zanim zaczełam, bałam sie upadków, bałam sie kontuzji, milionów rzeczy. A jak mnie kon nadepnal tak ze mialam ciezkiego krwiaka i problem by buta wlozyc to i tak pojechalam do stajni na kolejną jazde, bo sam ból nie był warty by zrezygnować z tego szczescia.
Marzena, zabrakło mi słów  :kwiatek: 🏇

gunia92, ashtray, o nie! Jestem niepocieszona. Joga, pływanie, rowery - wszystko było 🙁 Zacne są, ale to nie to. Pewne szanse miało aikido, ale zdrowie przeszkodziło.
halo a co cię tak trzyma przy tym jeździectwie? 🙂 Tak naprawdę uważam, że wyleczyć z koni może cokolwiek, co cię zainteresuje i przytrzyma twoją uwagę na dłuższą chwilę. Na świecie jest mnóstwo interesujących rzeczy, zajęć, miejsc, ludzi. A potem go with the flow.  🤣 Potem jak coś cię zainteresuje, to chcesz to rozwijać, być lepsza, inwestujesz czas i pieniądze. W międzyczasie poznajesz nowych ludzi, rozmawiasz z nimi, to też wciąga. Dla mnie była to ogromna ulga i jakieś takie poczucie wolności, że mogę rozmawiać o czymś innym niż końskie kupy czy pleśń w sianie. 🤣
A ja myślę, że żeby wyleczyć się z koni trzeba tego naprawdę chcieć. Ot, i cała fizolofia 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się