W przypadku sarkoidów, które nie reagują na żadne maści itp, warto skonsultować się z uniwersytetem w Liverpoolu. Mają tam chyba najlepszych specjalistów w Europie i dopasowują rodzaj leczenia do typu sarkoida. Koleżance udało się zwalczyć ogromnego sarkoida pod brzuchem kobyły i kilka mniejszych w innych miejscach. Co ciekawe, przysłali jej inną, "na miarę robioną" maść na tego pod brzuchem, a inną na nos i resztę - wszystko na podstawie zdjęć, badania wycinków itp. Leczenie było drogie, ale bardzo skuteczne, a wcześniej próbowano wycinania, x-terry, aldary, autoszczepionki i nic nie działało, wręcz rósł coraz większy.
Bardzo dużo info o sarkoidach, leczeniu i formularz kontaktowy na stronie:
-> klikInteresowałam się tym, bo moja siwa miała coraz więcej sarkoidów, jeden na klacie wycięty 2 lata temu zaczął odrastać i pojawiało się coraz więcej (ok 10) mniejszych na łopatce, pod brzuchem, na klatce, miedzy nogami. W zeszłym roku długo smarowałam glistnikiem, ale bez efektu. Rozważałam więc ten Liverpool, a tymczasem.... sarkoidy uschły, odpadły, jest gładka skóra pokryta sierścią (!) Na filmiku na podanej stronie ichniejszy profesor mówi że w ok. 1 % przypadków tak się zdarza i wtedy już nie odrastają (oby!). Co ciekawe w krajach skandynawskich takie samoistne wyleczenia zdarzają się częściej, nie pamiętam już ale chyba mówił o 10% i do tej pory nie rozkminili dlaczego akurat tam częściej.
W naszym przypadku stało się to kiedy kobyłce mocno spuchła zadnia noga, od skoku po kolano, nie wiadomo dlaczego, podejrzewaliśmy ugryzienie jakiegoś paskudztwa, bo potem otworzyła się tam sącząca ranka. W każdym razie klacz odchorowała to mocno, poszło po mięśniach, było potem jeszcze dużo objawów przyprawiających o palpitacje serca, w każdym razie nasze i weta przypuszczenie jest takie że może jej układ odpornościowy musiał się do tego stopnia zmobilizować, że niejako przy okazji poradziła sobie z sarkoidami....