Sprawy sercowe...

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
07 sierpnia 2016 10:44
Gavi, ja wychodzę z założenia i akurat się sprawdza, że jeśli coś zmienia się nagle to nie bez przyczyny 😉
smarcik,  🤔 
trzymaj się, wiem, że żadne internetowe słowa nie pomogą i że tylko Ty musisz to czuć i przeżyć, ale pamiętaj, że Wrocław zaprasza na żażeranie i zapijanie smutków!
smarcik, ty wiesz :grupa: :przytul:

Gavi, a na duza odleglosc zyjecie? Macie jakies plany wspolne na przyszlosc? Jest jakas szansa, ze ta odleglosc to tylko tymczasowe rozwiazanie?
Dziewczyny ja nie daję rady 🙁 Nie mam pojęcia co robić.

Smarciku! Ty mi kiedyś pomogłaś i podtrzymywałaś rozmową, teraz ja jestem tu dla Ciebie! Jesli tylko tego potrzebujesz, pisz na pw! Jestem tu!  :kwiatek: :kwiatek:
zen, właśnie chodzi o to, że nie. Jakieś 120 km. Ja byłam skłonna na przyszłą wiosnę się do niego przeprowadzić i ewentualnie kończyć studia, dojeżdzając na uczelnię od niego.
Teraz nic nie wiem i jestem na granicy wytrzymałości 🙁
Mimo to, jak obecnie widzimy się raz na miesiąc, to jest sukces.
Na dodatek głupio mi przed rodzicami. Jestem z nim od roku, a oni nawet nie wiedzą, jak on wygląda. Nie wiem, czy go nie nastraszyłam stosunkiem mojego ojca do dziar, bo M. ma rękaw, a ojciec za dziarami nie przepada (do swoich nie przyznałam się od 5 lat).

JARA, on zawsze miał problemy z okazywaniem uczuć i bywał oschły, ale teraz to przeginka.
Nie wiem, co mam z nim zrobić. Powiedzieć, że jestem na granicy wytrzymałości?
Czy wypiąć się na niego, złapać letni romans i przypomnieć sobie jak to jest być obiektem zainteresowania mężczyzny...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 sierpnia 2016 11:18
Dziękuję dziewczyny. Jest w psychiatryku. W przyszłym tygodniu widzę się z jego mamą, ona ma bardzo ciężko teraz. W  Bieszczady to do domu i do moich ludzi,  w sumie zastanawiam się czy w ogóle wracać do Warszawy, bo byłam tam tylko dla niego, ale teraz zaczynam tę nową fajną pracę więc trochę szkoda rezygnować.
A gdzie będziesz mieszkac? W tym samym mieszkaniu co z nim? Nie będzie Ci to za bardzo przypominało i ciążyło?
Gavi, a on chce zebys zamieszkala z nim? W ogole mowi cos o waszej przyszlosci wspolnej, czy niezbyt ma takie plany? Przemysl sobie czego chcesz i pogadaj z nim, ale raczej celowalabym w rozmowe w cztery oczy a nie przez jakikolwiek komunikator czy telefon.
zen, ja mam wrażenie, że on najdalej to planuje, co zje za 3 godziny.
No nic, najwyżej garnę się do niego, załatwię sprawę na dworcu i za godzinę będę miała powrotny 🙁
smarcik, bardzo, bardzo mi przykro 🙁 brak słów. Jeśli będziesz potrzebowała się z kimś spotkać w Warszawie, żeby nie myśleć, to dawaj znać.

Gavi, nie przesadzasz, nie wiem o co mu chodzi, ale na pewno olewa wasze kontakty... mój też kiedyś miał problem z okazywaniem uczuć. Jak go wywiało 900 km ode mnie to tęsknił bardziej niż ja i przyjeżdżał 2-3 razy w miesiącu. 120 km to ponad godzina drogi, czyli prawie nic, tym bardziej jak jest zmotoryzowany.

Dzionka, też kiedyś myślałam, że w filmach... 2 lat temu moja koleżanka odkryła, że jej facet (z którym była wtedy 1,5 roku) nie jest marynarzem i wcale nie pojechał w kolejny rejs, tylko wyleciał do Norwegii i chciał im tam urządzić gniazdko (tak powiedział, gdy ona się o tym dowiedziała szperając w jego mailu, bo się nie odzywał ponad tydzień i się martwiła. A prawdy się nigdy nie dowiemy). Sprytnie to wymyślił, bo na morzu niby nie miał zasięgu, więc tylko mailowo się porozumiewali, facebooka nie miał, hulaj dusza!
Gavi, jakbym czytała o swojej sytuacji sprzed kilku miesięcy (mówię o trudnościach z kontaktem itp, bo u nas odległość była dużo większa). I zgadzam się z zen, że tylko rozmowa na żywo może coś pomóc. Nam z takiej rozmowy wynikła wtedy dla mnie najgorsza opcja - rozstanie. Teraz uważam, że to była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć. Z byłym nadal mam kontakt i jest o niebo lepiej, to teraz jeden z moich lepszych przyjaciół.



Przesadzam?

Chyba troche tak  :kwiatek:  Jeśli dobrze doczytałam, to jesteście ze sobą już na tyle długo, że trochę rozluźniły się wasze relacje. Tzn. okrzepliście, uznaliście obydwoje że macie się na wzajem i przez to możecie się zachowywać swobodniej. Co dla niego oznacza, że nie musi rozmawiać z Tobą tu i teraz, bo szuka filmu, albo wkurzyć się na zły przegląd i nie ukrywać tej złości. DObrze Ci dziewczyny radzą, jedź porozmawiaj, wytłumacz mu o co Ci chodzi ale tak w cztery oczy i zobaczysz co z tego będzie.
Cricetidae, jakby chciał, to by jechał i krócej. Jeździ sportowo na motocyklach...
Ostatnio właśnie mówił, że zrobił przez ostatni miesiąc 2 tys km na moto, a jak dopowiedziałam, że do mnie mu nie było po drodze, to uznał, że go to stresuje.
Ja byłam nawet w stanie ze zwichniętym barkiem tłuc się do niego busami, ale się jednak powstrzymałam. Moje auto niestety od wiosny jest skasowane.

olencja, bardzo ciężko przychodzi mi samo myślenie o rozstaniu, ale po doświadczeniach z wcześniejszych związków wiem, że muszę szanować siebie i swoje potrzeby.


E.,no właśnie sama już nie wiem 🙁
Boję się, że pojadę i usłyszę, że histeryzuję, potem znów przez miesiąc będę się snuć, bo nie będę miała do kogo gęby otworzyć.
Wiesz, dla mnie to to naturalne by było, jakby napisał "słuchaj, zajęty jestem teraz, odezwę się za ileś tam i pogadamy".
Sprawa z przeglądem rozzłościła mnie głównie dlatego, że czekałam na ten jego urlop jak na zbawienie. Chciałam jechać na festiwal...albo nawet na grzyby do lasu, byleby tylko nie siedzieć na tyłku w domu. Jak próbowałam podpytać o plany na mój przyjazd, to o festiwalu nie było mowy, za to na pierwszy plan wyszedł remont silnika, bo on już teraz musi zrobić sobie crossa, bo sezon się kończy.
Dzisiaj, teoretycznie dzień przed moim przyjazdem, on wyjeżdza sobie na wycieczkę i nawet nie zapytał, czy nie chciałabym się wybrać z nim...a jedzie na zamek w jurze krakowsko częstochowskiej, na którym są pokazy rycerskie... Nie no, gdzie tam. Pewnie, że nie chcę jechać 🙁
E.,no właśnie sama już nie wiem 🙁
Boję się, że pojadę i usłyszę, że histeryzuję, potem znów przez miesiąc będę się snuć, bo nie będę miała do kogo gęby otworzyć.

Jak kocha to zrozumie i zmieni. Tylko najpierw musisz mu to wytłumaczyć.
Gavi, moze on po prostu nie wie, ze bylabys zainteresowana takim wyjazdem. Moze mysli, ze skoro zaplanowalas przyjazd na konkretny dzien, to dzien wczesniej ci z jakis przyczyn nie odpowiada? Mam wrazenie, ze zostawianie siebie w domyslach i oczekiwanie, ze druga osoba sie domysli czegos, prowadzi do ogromnych nieporozumien, frustracji i awantur. Napisz moze jasno, ze chcesz pojechac z nim? Ze zamiast dlubac w silniku wolisz isc na koncert lub ze chcesz pogodzic dlubanie w silniku z festiwalem, cokolwiek 😉
E., no nie wiem, jak mój facet wyjechał to byliśmy razem prawie 3 lata i jakoś nic się nie rozluźniło. Na odległość trzeba bardzo uważać na to 'rozluźnienie' bo może się potem okazać, że prowadzimy oddzielne życie. My sobie założyliśmy, że będziemy codziennie opowiadać co tam u kogo, co dziś robiliśmy, żeby się potem nie okazało, że w sumie to nie chce mi się opowiadać i jemu też nie i rozmowa polega na wymianie frazesów w stylu - tęsknie, kocham, z których potem nic nie wynika. Na szczęście u nas taki stan trwał 3 miesiące i bardzo dobrze, bo więcej nie chcieliśmy.

Trzeba jechać i pogadać, cokolwiek z tego nie wyniknie. Bardzo dobrze piszesz o szanowaniu siebie i swoich potrzeb, jak wiesz czego chcesz to rozmowa sama się ułoży 🙂 Może mu powiedz jakie Ty masz plany, bo czekając na niego możesz się dowiedzieć, że planuje remont silnika 😀 Powiedz, że chcesz iść na grzyby, na festiwal. Zobacz, co odpowie.
Chyba wszystko zależy od ludzi, ich podejścia do związku i sytuacji.  🙄  Czasem szybciej, czasem później, a czasem w ogóle.
zen, E. czyli jednak zebrać się w sobie jutro i pojechać?

On wie, że ja bym sobie dała rękę uciąć za każdą przejażdzkę z nim, ale zaczął mi marudzić, że nie chce ze mną jeździć, bo z pasażerem nie da się być piratem drogowym i wchodzić w zakręty z prędkością 150km/h :/
Uważa, że najlepiej by było jakbym jeździła na swoim moto..., ale ja już oczami wyobraźni widzę jak mi marudzi i jęczy, że silnik zarzyna, że musi ze mną jechać max 100 na godzinę, bo obecnie przy większej prędkości mam budyń w gaciach 😉

zen, ja mu wszystko jasno mówię, ale najczęściej słyszę, że on nic nie planuje i że się zobaczy.
Ja nawet mogę siedzieć w tym garażu i patrzeć jak składa ten silnik, byleby tylko z nim spędzić czas. Kij z festiwalem.
Niech tylko i on czasem się "poświęci".
Jedź, zobaczysz co z tego wyjdzie. A przynajmniej bedziesz miała jasność sytuacji  😉
Ech, to pojadę.
Ciężko mi z tym, bo od wczoraj nawet się do mnie nie odezwał, no ale dobra. Niech ma spokojną niedzielę 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
07 sierpnia 2016 12:27
JARA, on zawsze miał problemy z okazywaniem uczuć i bywał oschły, ale teraz to przeginka.
Nie wiem, co mam z nim zrobić. Powiedzieć, że jestem na granicy wytrzymałości?
Czy wypiąć się na niego, złapać letni romans i przypomnieć sobie jak to jest być obiektem zainteresowania mężczyzny...


Ja to tam lubię mieć wszystko wyjaśnione i wiedzieć na czym stoję. Pojechałabym i postawiła sprawę jasno 😉
Po co tracić czas dla kogoś kto nie chce go nam poświęcic?
Ja bym na pewno chciala porozmawiac i tak, pewnie bym pojechala, jakby mi mocno zalezalo 😉
Właśnie ja też lubię mieć wszystko jasne postawione....i w kwestii związku i planów. Oczywiście zawsze zakładam jakiś margines bezpieczeństwa, ale fajnie mieć chociaż jakieś takie założenia.
To pojadę, bo mi nadal zależy. Mimo, że mam wrażenie, że to taka jednostronna walka jest.
Dzięki :kwiatek:
busch   Mad god's blessing.
07 sierpnia 2016 19:03
Gavi, ja uważam, że związki na odległość są piekielnie trudne i tylko dla "tego jedynego" warto się w to bawić. Bardzo też testują komunikację na różne sposoby i jeśli ona szwankuje, to wg mnie nie ma sensu się męczyć. Pomyśl o tym w ten sposób - rozmowy przez telefon to jedyny wasz kontakt przez większość czasu, więc powinny być naprawdę "wysokiej jakości", to znaczy dobre dla obu stron, pokrzepiające. Inaczej bardzo łatwo będzie wam zupełnie się od siebie oddalić. Może warto porozmawiać o tym poważniej.

Poza tym 120 km to jest dość mały dystans, który nie jest tak trudny do pokonania, zwłaszcza jak on ma motocykl. Z jakichś przyczyn jednak nie chce. Wg mnie to fatalnie świadczy o przyszłości waszego związku na odległość, bo przy takim związku nie obejdzie się bez poświęcenia i wyrzeczeń z obu stron, a przede wszystkim właśnie świetnej komunikacji na każdy temat. Po prostu temat związków na odległość sam w sobie jest bardzo trudny, nie bez przyczyny tak wiele osób w ogóle nie chce o tym słyszeć.

Ja miałam zajęte 12 godzin na dobę i mogłam gadać dopiero po 22😲0, a mój luby musiał na 6😲0 wstawać do pracy, a jednak zawsze znalazł się czas jeśli któreś z nas potrzebowało pogadać. Jak się chce, to można. I tylko jak obie strony bardzo chcą, to związek na odległość może się udać.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 sierpnia 2016 19:40
busch, bez przesady, nie są aż tak piekielnie trudne. Ale warunkiem jest to, że obie strony chcą i czują się w związku pewnie. Trzeba jak najwięcej rozmawiać, a nie pisać. najlepiej przez videorozmowy. Przy pisaniu bardzo łatwo o nieporozumienie lub nadinterpretację.
No i są różne typy ludzi.
busch, dzięki za mądre słowa :kwiatek: (przy okazji, brakuje mi Twoich opowiadań 😉)

Przyjmę rolę głupiej kobiety, ale spróbuję go trochę obronić. On nie ma łatwego charakteru, jest trochę jak mój ojciec. Dość oporny na okazywanie emocji, więc jak czasem powie, że jest z Ciebie dumny, to wiesz, że prawdopodobnie zrobiłaś coś heroicznego. Do tego jest bardzo złożoną osobą. Zagłębianie się w meandrach jego umysłu jest misją samobójczą. W pracy ma nieustanny kontakt z człowiekiem, musi nimi zarządzać, a nie sprawia mu to frajdy. Przy okazji, jest to korpo, a jak wiadomo, korpo nie jest dla wszystkich, ale trzyma się tej fuchy, bo socjal i stan konta się zgadzają. Jak ma wolne, to się odseparowuje od świata, w tym i czasem ode mnie.

M. jest skłonny do poświęceń. Zdecydował się nawet wystawić jeden motocykl na sprzedaż, a kwotę uzyskaną za niego przeznaczyć na moto dla mnie - takie coś bardzo mnie zawstydza, więc liczę trochę na to, że moto się nie sprzeda, a ja w wolnej chwili znajdę skrzynkę skarbów.
Użerał się ze mną w trakcie sesji (przy kolejnej oszczędziłam mu tego bólu i zwyczajnie zdałam wszystko w terminach zerowych), musiał ścierpieć mój odwyk od treningów, przetrwał ze mną wszystkie fanaberie związane z kursem na kat.A...
Nie miał lekko, mimo to wytrzymał. Nigdy nie podniósł na mnie głosu i może co chwila nie wysyłał mi smsów motywujących, ale zawsze pytał co i jak.
Myślę, że problem też leży troszkę we mnie. Sporo przeszłam i teraz chyba potrzebuję uwagi i ciepła, a jak mi zaczyna tego brakować, to świruję i nadinterpretuję. Duża liczba wolnego czasu (znowu jestem odstawiona od treningów, a życie towarzyskie trochę umarło) też mi nie pomaga.
Już wstępnie rozmawialiśmy, on zaczął. Nie jest źle. Myślę, że do jutra przemyśli sobie parę kwestii. Zasugerowałam mu też, że potrzebuję, by się troszkę bardziej angażował. Poprosił, żebym wytłumaczyła o co mi chodzi.

Bardzo mi na nim zależy i wiem, że jemu moje dobro też leży na sercu. Muszę go tylko nauczyć, by zaczął mi to okazywać, ale przyzwyczaić się, że jestem w związku ze skałą.
Mi sie tez wydaje, ze to szalenie trudne jest byc na odleglosc. Przynajmniej mi jest trudno. Bardzo.
busch   Mad god's blessing.
07 sierpnia 2016 20:16
Gavi, no i tu właśnie wychodzi trudność związku na odległość. Gdybyście się widzieli na co dzień, to ten język miłości - tzn. język czynów, a nie słów - może i by Ci w zupełności wystarczył. Jednak przez to, że widujecie się rzadko, to rozmawianie jest kluczowe. Bo jeśli nie rozmawiacie ze sobą i nie spotykacie się za często, to co czyni wasz związek związkiem? Skoro nie macie ze sobą zbyt dobrego kontaktu, a przez to nie wiecie, co się u was dzieje, co czujecie, co robiliście?...

No właśnie. Być może masz rację i to tylko jest kwestia do rozwiązania jakimś kompromisem. Natomiast jest to kwestia ważna, bo inaczej zaczniecie szybko dryfować w przeciwnym kierunku i po jakimś czasie może nie być czego sklejać. Takie uroki związków na odległość niestety - że kontakt i więź należy aktywnie budować, bo same się o siebie nie zatroszczą.

Dzięki za miłe słowa w sprawie opowiadań, może kiedyś do tego wrócę  🙂
Gdybyście się widzieli na co dzień, to ten język miłości - tzn. język czynów, a nie słów - może i by Ci w zupełności wystarczył. Jednak przez to, że widujecie się rzadko, to rozmawianie jest kluczowe. Bo jeśli nie rozmawiacie ze sobą i nie spotykacie się za często, to co czyni wasz związek związkiem?

No i to są właśnie kluczowe słowa. Wcale się nie zdziwię, jak w trakcie jutrzejszej rozmowy je zacytuję :kwiatek:
Świetnie to wyłapałaś i zobrazowałaś.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
07 sierpnia 2016 20:30
Gavi, ja sobie nie wyobrażam jakiejkolwiek relacji bez rozmowy. Też jestem introwertyczna, nie lubię za bardzo się uzewnętrzniać, wolę pracować sama itepe 😉 ale! z bliskimi osobami kocham rozmawiać, bo to podstawa bycia z kimś w ogóle. To jest potrzebne, żeby się rozumieć. "Językiem czynów" nie wystarcza w dłuższej perspektywie, trzeba umieć rozmawiać. Wydaje mi się też, że taka codzienna rozmowa i codzienne docenienie kogoś przez to (poświęcenie mu czasu), to więcej niż większe poświęcenie rzadko 😉

swoją drogą, od lat wstaję w soboty o 5 i cisnę do stajni. dojazd zajmuje mi 2h i nie stanowi to dla mnie problemu. 120 km to mało.
madmaddie, zgadza się :kwiatek:

Matko, jak ja mu jutro wykład zarzucę, to chłop mi z wrażenia usiądzie.

Edit:
Dziękuję za wszystko wypowiedzi. Dzięki nim udało mi się jakoś odseparować się na chwilę od problemu i spojrzeć na niego w kilku płaszczyznach. Od razu mi się we łbie poukładało i jestem spokojniejsza :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się