Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

zen, generalnie się zgadzam 😉
Pokemon mogłaby, może nawet powinna, spróbować tego, co proponujesz. Ale mimo wszystko uważam, że najpierw niech dwa-trzy tygodnie wrzuci na luz. Potrzebne Jej zupełnie niemyślenie o białkach, węglowodanach, cardio, masie mięśniowej, tkance tłuszczowej, obwody, waga, itp, itd... Niech jej te pojęcia zupełnie wypadną z głowy.
Bo jest zmęczona i sfrustrowana. A zdrowa psyche jest najważniejszym elementem człowieka.
Mój mąż ma do zrzucenia 10 kg (rzucił palenie) i wymyślił od kogoś dietę cud - jedzenie ile się chce ale tylko przez 7 godzin (chyba od 11-18). Taaa jak go dopadnie głodzilla.. Ale na razie nie chce mnie słuchać  👿
Chociaż są tacy co na takiej diecie mają się dobrze i faktycznie nie są głodni.

Ja z kolei teraz sprawdzam na sobie nie jedzenie pszenicy (i ogólnie mącznych rzeczy)  i ograniczenie znaczne węgli

Poki ja nie wiem co z tobą jest. Ze mną to wiem, odpuszczam sobie za często i dlatego stoję w miejscu. Ale jak ty się pilnujesz... Ten Nuvaring ma dużo hormonów? Ja z mireną dwa lata temu chudłam szybciej niż teraz (dalej ją mam). Chyba nawet hormony nie mogą zdziałać takich cudów.
Scottie   Cicha obserwatorka
12 sierpnia 2016 08:55
zen, Ty się możesz powtarzać- i co z tego, jak większość ma to głęboko w D. I przykro mi się na to patrzy, bo uważam, że masz największą wiedzę o odchudzaniu w tym wątku i dajesz bardzo cenne rady ZA DARMO, ale równie dobrze mogłabyś gadać do ściany. No bo X lat temu ktoś schudł jedząc 1000 kcal, a w ogóle to sam wie, co dla jego organizmu jest najlepsze. Szkoda tylko, że efektów na wadze brak.

Mnie na miejscu pokemon, szkoda by było czasu i nerwów, bo męczyć się od maja (albo i dłużej!!!) na diecie bez efektów, moim skromnym zdaniem- jest bez sensu.

pokemon, skoro sama nie możesz sobie poradzić z dietą (bo sorry, ale te 2 kg to powinno Ci polecieć w pierwszym tygodniu diety, a nie przez 3 miesiące- dobrze o tym wiesz), a na wizytę u dietetyczki nie masz czasu albo się zniechęciłaś, to napisz może do Akopa Szostaka. Znajdziesz go na facebooku, na youtube można posłuchać jego wykładów. To jest jeden z niewielu "internetowych" trenerów, który ma ogromną wiedzę o odżywianiu i odchudzaniu. Jednak jestem niemal pewna, że na początku diety zastosuje to, o czym pisze Zen.

gwash, mąż nie schudnie na takiej diecie, bo nie ma różnicy, czy 5000kcal zje w 7h czy w 12 😉 Tak czy siak musi liczyć kalorie. Poleć mu książkę 2xME.
Zen, a czy ja w takim razie mogłabym Ciebie prosić o pomoc dla siebie? :kwiatek: Albo kogokolwiek z wątku?

Chodzi o utrzymanie "szczupłości" 😀 Jak wiecie wróciłam z gór, z bardzo intensywnego trekkingu. Jak mówię, że bardzo - to uwierzcie, było hardcorowo 😁 2 tygodnie, minimum 10h dziennie marszu, codziennie ok 500 m przewyższeń (parę dni z 1km przewyższeń). Paliłam jak szalona, spodnie mi z tyłka teraz spadają. Jadłam, niestety... mało. Okazało się, że nasze żarcie liofilizowane dostarcza... 200 kcal na posiłek, z czego takich posiłków jedliśmy - 2 😵 (kwestia logistyki, a w szczególności burz które uniemożliwiały gotowanie, a jednocześnie wymagały żeby wyrobić się w przejściu odpowiedniego dystansu).

I teraz tak - wróciłam do Wawy. Siedzę na tyłku, póki co restuję, od weekendu wracam do aktywności. Jem niedużo, ale chyba więcej niż jadłam w górach. Na pewno ciut przytyję. Ale jak to zrobić żeby nie wrócić do wagi sprzed wyjazdu? Bo nie mam szans być aż tak aktywna (siedząca praca, 1-2h wysiłku dziennie to w sumie max) jak w górach. Mam liście żreć? 🤣
Scottie on na razie usiłuje iść na skróty i ja się nie będę z koniem kopać 😉 Może dojrzeje :P
Rzucił skutecznie palenie po 20 latach, także i do tego może dojrzeje 😉
Po mojemu: jeśli dajemy organizmowi hormony, które mu najprawdopodobniej nie służą i wywołują jakieś tam działania (tycie? nabieranie wody? coś jeszcze?), a jednocześnie go głodzimy i wyczerpujemy ćwiczeniami, to to jest znęcanie. Racjonalne wydaje się zaczęcie od odstawienia hormonów (które, jak wyszło, jest jedyną różnicą w stosunku do poprzedniego, skutecznego odchudzania). Ale jeśli z powodów organizacyjnych trzeba (?) poczekać na odstawienie hormonów, to przynajmniej bym mniej terroryzowała organizm.
Scottie, myślę, że to nie jest tak by pokemon "olewała" rady. To ani Jej zarozumiałość, ani lenistwo, ani nic co powinno się oceniać negatywnie. Bo to nie fair dokładać na głowę przykre oceny osobie, która i tak źle się czuje, jest sfrustrowana i się zamotała w działaniu.
Po sobie wiem, co być może kieruje Pokemon - to jest zwyczajny strach. Kiedy masz 160cm w kapeluszu, masz ogólnie figurę... hobbita czyli tzwn. małe, krępe, niewywrotne. Jeszcze do tego rozbudowane od pracy przy koniach uda, może też barki. A do tego dochodzą problemy z nadwagą lub otyłością. Od lansowanego ideału odbiegasz... o lata świetlne. Być może nie raz usłyszałaś komentarz lub zobaczyłaś ironiczną dezaprobatę w czyichś oczach. Nie wiem jak jest u Pokemon, ale wiem jak to jest czuć się grubą, brzydką i wyśmiewaną. To zostaje w człowieku na zawsze.
Więc wizja przybrania "tylko i czasowo" 3-4 kg to jest coś, co jest niesamowicie trudne do przejścia w głowie. A jeszcze o 3-4 kg to się mówi tak ogólnikowo, zasadniczo w odniesieniu do osób o średniej kondycji i zdrowiu. Po tym jeśli w życiu przytyłeś 10...20 kg to można się realnie obawiać, że na 4 kg się nie skończy.
To się dzieje w Tobie, w głowie, kiedy znowu nie możesz wejść w którąś parę spodni... to jest naprawdę na poziomie tragedii. A tu trzeba przyjąć założenie, że pójdziesz o rozmiar w górę. Na jakiś czas... na jaki czas? kto da gwarancję? a jak później nie uda się schudnąć? a jak już mi tak zostanie? a jeśli na własne życzenie zostanę znowu grubą świnką? ...
Może to tylko moja interpretacja, moje kompleksy. Ale spodziewam się, że osoby, które miały solidną nadwagę mogą mieć podobne problemy.
Więc nie tylko potrzebna jest wiedza i wsparcie w zakresie ułożenia jadłospisu, motywowanie "na ostro i prześmiewczo", ale też empatia, dużo cierpliwości i wiele ciepłych słów. 


Scottie   Cicha obserwatorka
12 sierpnia 2016 10:34
Ascaia, napisałam, że olewanie rad Zen dotyczy większości osób. W tej grupie jesteś również Ty. Apel był skierowany raczej do Zen, bo szkoda jej czasu na to.

Nie chodzi mi o to, żeby zrobić przykrość Pokemon, tylko żeby się dziewczyna zastanowiła, czy jest sens się męczyć z czymś, co i tak nie przynosi efektu. Na Malediwy i pewnie tak nie będzie miała figury modelki, ale to nie znaczy, że w przyszłym roku nie zrobi szału na plaży 🙂
Zwracam uwagę na słowo "cierpliwość". 😉
W kontekście tego nie bardzo rozumiem to "szkoda czasu". Jeśli ktoś się decyduje na bycie trenerem czy udzielanie komuś wsparcia (i nie piszę tutaj konkretnie w kierunku Zen, mam na myśli ogół nas tutaj, jeśli zaczynamy pisać jak widzimy czyjąś sytuację) to powinien brać to w pełnym pakiecie jaki może się przydarzyć jako reakcja. Czyli liczyć się, że trafia na osoby w pełni zaangażowane, ale też takie którym trudno o motywację, takie z problemami na poziomie psyche, itd.
Ale to taka dygresja, już nie przeszkadzam. 🙂
Ascaia,Scottie,  ale to też jest tak, że trzeba się przestać bać... ja sama wiem, że to trudne, bo po latach ograniczania kcal i liczenia kcal jak ktoś Ci mówi, żeby wejść na 2000 to wyobrażasz sobie, że za 2 tygodnie będziesz ważyć 20 kilo więcej i będzie tylko gorzej... 😉

polecam przeczytać:
[[a]]http://www.sfd.pl/Odchudzanie_%C5%81opatologicznie%2C_czyli_odpowiedzi_na_najcz%C4%99%C5%9Bciej__zadawane_przez_kobiety-t585708.html[[a]]

Dokładnie... a jak coś pójdzie nie tak, to potem z mega nadwagą zostaniesz sama. I tyle.
Ja w ogóle mając naprawdę poważny problem z chudnięciem, metabolizmem, bałabym się oddać w czyjeś ręce internetowo. Szukałabym kogoś w realu, z papierami, z mega doświadczeniem, z sukcesami u osób problematycznych, komu bym zaufała. Podstawą do takiego przejściowego ryzyka nabrania kilogramów, u mnie, musiałoby być olbrzymie zaufanie. Jeśli ja osobiście bym nie ufała jakiejś metodzie, to musiałabym być prowadzona przez kogoś komu ufam w 100%.
( a wiem, że pokemon na dietetyczkach się już kiedyś przejechała. Z tym, że z tego co pamiętam, kazały jej właśnie jeść tak, że zamiast chudnąć, to tyła. A może to właśnie wtedy było dobre? Może właśnie już wtedy miała za słaby metabolizm do tego by się odchudzać?)
Nie wiem, nie umiem jej nic mądrego poradzić poza "idź w realu do kogoś zarąbistego, kto cię całą weźmie w opiekę i weźmie odpowiedzialność za ciebie i za to, co z tobą robi"
Scottie   Cicha obserwatorka
12 sierpnia 2016 12:56
Anaa, zdaję sobie z tego sprawę. Nigdy nie byłam gruba, ale miałam inny problem z wyglądem (mogłabym napisać dosłownie to wszystko, co Ascaia) i żeby się z niego wyleczyć- musiałam wziąć leki, które na początku BARDZO pogorszyły mój stan. I zaczełam tracić nadzieję, kiedy po 3 miesiącach wyglądałam dalej tragicznie... Nikt mi też nie obiecał, że po lekach mój stan się poprawi.

Poza tym zen napisała, że trzeba zwiększać kaloryczność z głową- stopniowo. Przecież na tym samym polega wychodzenie z diety i nie tyje się przy tym 10 kg.

edit: I to chyba wszystko, wyłączam się z tego tematu 😉 Wracam z dietą po długim weekendzie: bo przez te 3 dni czeka mnie czas niekontrolowanego obżarstwa, pod korek, do porzygu  😅 😅
Przeprowadzona z glowa odwrotna dieta (mozna tez nazwac to po prostu masa), na wzglednie zdrowym organizmie, bez zaburzen ze strony ukladu hormonalnego, nie spowoduje przytycia 20-30 kg i zalania sie tona tluszczu. Nie ma takiej mozliwosci. No chyba, ze ktos z zapotrzebowaniem rzedu 2600 kcal zacznie zjadac po 3900, to tak, utyje i to szybko. Jak z diety 1200 kcal zaczniemy od dnia nastepnego zjadac 2600 to tak, tez utyjemy. Odbudowywanie metabolizmu to proces zlozony i dlugotrwaly, nie da sie przymasowac w 3 tygodnie. Tzn. da sie, tylko nie o taki efekt nam bedzie chodzic.

Obserwuje swojego chlopaka, ktory wage 'normalna' ma wyzsza o 7-8 kg niz wage startowa. I on nie moglby sobie pozwolic na zalanie sie masa 20 kg, bo ile by to musial zbijac do zawodow? I nie moze tez sobie pozwolic na masowanie syfem, czyli na przybieranie tluszczem samym. Wiadomo, ze odrobine tkanka tluszczowa pojdzie w gore, ale tez bez przesady.

Znam takie osoby, co sa na masie, wiec jedza bez ladu i skladu, byle jesc. A to nie o to chodzi..

amnestria, teraz sie obawiasz, ze jadlas bardzo niewiele, bardzo duzo spalalas i masz obawe, ze jak zaczniesz jesc, to spuchniesz? Jak dobrze to zrozumialam, to ja bym sobie okreslila ile mniej wiecej moglam jesc na tej wyprawie i stopniowo dorzucala wiecej kalorii i zachowala jednak troche wiecej ruchu, przynajmniej na poczatku, a pozniej sobie z tego schodzila powoli- z ruchu w sensie, a dodawala kalorii. Bo jakies scianki etc. i tak robisz w ciagu roku, nie? Nic drastycznie teraz z zywieniem, stopniowo wygaszaj aktywnosc, a jak sie nie da i musisz ja sciac natychmiast do zera, to stopniowo chociaz zacznij jesc wiecej. I obserwuj sie, zmierz sobie pas teraz i obserwuj pomiar.
Tak, dokładnie 🙂 Nie wiem jak utrzymać coś co było stety-niestety wypracowane ponadprzeciętnym wysiłkiem 🙁 I jednocześnie bardzo skromną dietą. Trochę jak przy rotawirusie - człowiek ultra chudnie, a potem nadrabia w dwa dni. Z nawiązką 🤔

Treningi wspinaczkowe mam cały czas 2-3x w tygodniu, w następny weekend jadę w skały, ale od tego się nie chudnie 😀iabeł: Koń od weekendu. Biegać mi nie wolno, zresztą staw skokowy jeszcze nie pracuje w pełnym zakresie. We wrześniu jadę w Alpy, więc też pewnie dużo spalę. Ale potem muszę w zasadzie czekać do zimy 🤔 Bo późna jesień to taki trochę martwy okres. A żal mi będzie stracić swój obecny kształt. Bo chyba to jest ta waga i te obwody, w których dobrze się czuję 🙂

Zacznę od pomiaru - to jest pomysł! 😉 Łatwiej będzie trzymać się w ryzach.
zen, ja to wiem, Ty to wiesz - ale wiele osób boi się koszmarnie tej perspektywy🙂
amnestria, mysle tak zupelnie racjonalnie, ze moze byc ciezko utrzymac to, co masz, skoro wydarzylo sie to takim kosztem, ale tez wcale to nie oznacza, ze wrocisz do tego, co bylo :kwiatek: Zobaczysz co sie bedzie dzialo :kwiatek: W kazym razie po mojemu, to spokojnie uzyskasz sylwetke taka, jaka masz teraz, dieta i kierunkowym wysilkiem, nawet jesli bedzie to oznaczac okresowe 'pogorszenie' sie parametrow. Bo sobie upracujesz normalna kalorycznosc i z nia bedziesz mogla pozniej dowolnie sie bawic, albo sobie zredukujesz, albo i nie. W kazdym razie na pewno pomiar pasa bedzie przydatny. I obiektywne oko.

Ja tez nie jestem w stanie utrzymac tego, co urobilam z chlopakiem na urlopie, bo w ciagu roku nie mam specjalnie tyle czasu, zeby sie cackac z silowym godzine i pozniej interwalami czy innym wysilkiem. On ma czas w tygodniu na poswiecenie treningom i regeneracji tych 3 - 4 godzin dziennie. Aczkolwiek mi przyszlo bardzo trudno pogodzenie sie z tym, ze moje zycie nie moze zostac podporzadkowane treningom i skupieniu sie na sporcie.

I tak sobie teraz dumam nad tym moim hulahopem. Zalapalam w koncu ruch plynny, krece bez przerwy (tzn. z jedna na zmiane kierunku) godzine i o ile na poczatku mnie to meczylo, tak teraz sobie po prostu stoje i krece biodrami dosc lekko. Jaki to rodzaj wysilku moze byc? I czy w ogole widzialybyscie sens w takim kreceniu, gdzie jednak nie podnosi mi sie specjalnie tetno, ot, no po prostu stoje i krece. Myslalam, ze to bedzie caly czas takie, no, no takie dosc wymagajace. A zrobilo sie lekkie mega 😉

Anaa, ja rozumiem obawy, tzn. rozumiem o tyle, ze sama je mialam. Jak w maju musialam wyjsc z redukcji, to nie bylo mi fajnie patrzec jak caaaaly moj wypracowany brzuch zaczyna znikac. Wiec jestem gdzies w glebi duszy pelna zrozumienia, ale u mnie wygrywa rozsadek i logiczne podejscie do tematu.
W koncu bylam biegac  😅 Wstrzelilam sie miedzy jeden deszcz, a drugi  😁  Zrobilam rozgrzewke przed i rozciaganie oraz po rociaganie i masaz lydek  🤣 sory ze bez znakow, ale pisze z niemieckiej klawiatury.
Jeszcze michy musze pilnowac, bo na razie jest tragedia...
Ja wracam powoli na dobre tory. Wczoraj nawet zrobiłam spaghetti z makaronu pełnoziarnistego, no szał ciał. Nienawidzę gotować i to jest mega święto, że zdołałam coś ugotować i usmażyć, nie pytając ani razu o nic mamy. 😂 Przykładowo, ostatnio pytałam ile czasu się gotuje jajka na twardo. 😜 Także jestem z siebie mega dumna, zwłaszcza że dobre mi wyszło! 😀

Macie jakiś pomysł, czym mogę zastąpić czekoladę do samrowania? No kocham naleśniki z bananem i tą czekoladą. 😡 Jakieś pomysły, fit inspiracje? :kwiatek:
Od razu zaznaczam, że piszę dla przyjemności czysto akademickiej wymiany zdań, nie personalnie, krytykancko, etc.

Cały problem myślę koncentruje się w tym drobnym szczególe - Przeprowadzona z glowa odwrotna dieta (mozna tez nazwac to po prostu masa), na wzglednie zdrowym organizmie, bez zaburzen ze strony ukladu hormonalnego, nie spowoduje przytycia 20-30 kg i zalania sie tona tluszczu. Tutaj leży pies pogrzebany.
Patrzenie jak z małej fałdki, którą masz pomimo wcześniejszego odchudzania, zrobi się znowu fałdka widoczna, a może nawet całkiem spora fałda zaznaczająca się przez ubranie... to koszmar dla psychiki i motywacji.
flygirl, a taka pseudo "czekolada" krem ze zblendowanego awokado lub/i banana z daktylami i kakao? No wiadomo, Nutelli nie zastąpi, ale zawsze jakieś marne pocieszenie 🤣
Jejku, ja kocham gotować i nie wiem co to będzie, jak zostanie mi duuuużo mniej czasu na siedzenie w kuchni 🙁

Za to u mnie ostatnio wszystko mega się sprawdza, waga spada, obwody też, spodenki, które jeszcze na początku czerwca nie wchodziły teraz zjeżdżają, więc jest szał 😜
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 sierpnia 2016 18:47
fly, cieciorella!
u mnie: kubek ugotowanej cieciorki, pół kubka namoczonych we wrzątku daktyli, kakao na oko, łycha miodu i mleko do otrzymania właściwiej konsystencji i poślizgu przy miksowaniu
albo:
http://www.jadlonomia.com/przepisy/domowa-nutella/
http://www.jadlonomia.com/przepisy/migdalowa-nutella/
http://www.jadlonomia.com/przepisy/czekolada-z-daktyli/
http://www.jadlonomia.com/przepisy/czekoladowy-mus-z-awokado/

natomiast wystrzegam się syropu z agawy, głównie przez sporo artykułów tego typu:
http://www.tlustezycie.pl/2013/07/czemu-syrop-z-agawy-nie-jest-zdrowy.html

i wolę zastąpić go miodem, bo jest zdrowszy, a tak w ogóle polecany przy "boostowaniu" metabolizmu.  tylko ten naturalny, oczywiście 🙂


u mnie trzy kiepskie dni z rzędu. brzucha nie wydęło, ani nic, ale muszę się spiąć i stanąć przy garach, zrobić zdrowe żarcie 😉 nie mogę się pozbierać, mam taki rozwalony tryb życia ostatnio :/
Raz mama zrobiła ten mus z awokado i to nie mój smak zdecydowanie.

mad ten trzeci przepis mi tylko pasuje, mówiłam ci, że nie mam tu blachy. 🤣 Ale zapisuję, wrócę do domu, to będę konkretniej szaleć.

A te daktyle to mi taki ręczny blender zmiksuje i się przy tym nie zepsuje? 👀
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
12 sierpnia 2016 18:57
flygirl, kiedyś taki czekoladowy dip (?) wpadł mi w oko na kfd klik klik

Ja nawalam :/ Jestem tak wykończona po pracy, że kładę się zamiast iść ćwiczyć
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 sierpnia 2016 19:02
fly, jak je namoczysz we wrzątku jakąś godzinę to bez problemu 🙂
Ascaia, mamy XXI wiek, dostep do badan, wiedzy, lekow etc., hormony sie stabilizuje, bada sie na nietolerancje ze strony przewodu pokarmowego, eliminuje sie to, co szkodzi, i problem znika. Bo jak ktos bagatelizuje swoje zdrowie, to trudno sie dziwic, ze dieta nie idzie. Moge na sobie powiedziec, ze wyszla mi mala nietolerancja na straczki, odstawilam, wszystko ok. Probowalam powrocic do straczkow na zasadzie, ze moze jednak male ilosci nie zaszkodza i niestety, ale organizm daje mi lekko do zrozumienia, zebym sobie straczki wsadzila gleboko w niepamiec. A sa to lekkie objawy, jeszcze niewidoczne w postaci wywalonych jelit. Jeszcze. Jakbym sie jeszcze dluzej podtruwala straczkam, to na bank by mi falde wywalilo..
safie ooo, zapisuję. No ale nadal muszę coś wymyślić na teraz, bo nie będę tego zamawiać do Holandii. 😉
Mamy XXI wiek ale hormonów się nie stabilizuje 😉 Tzn. jeśli nie potwierdzisz lekarzowi, że chcesz zajść w ciążę to słyszysz, że nie ma co ingerować - poćwiczy pani trochę i będzie dobrze. Owszem leczy się aktywnie problemy tarczycowe, konkretne sprawy ginekologiczne jak cysty na jajnikach. Ale jakieś tam wahania, brak równowagi między progesteronem a estrogenem, za duża prolaktyna  -"a mleko leci z piersi? nie, to nie róbmy problemu", za duży kortyzol - "no niech się pani tak nie stresuje"... O tak się leczy. Nie mówiąc o tym, że hormony to jednak bardzo trudna kwestia - jak układ jest niestabilny to bardzo trudno go raz na zawsze naprawić. To akurat mówił każdy lekarz.

Bo jak ktos bagatelizuje swoje zdrowie, to trudno sie dziwic, ze dieta nie idzie.
Zgadzam się w 100%.


edit.
Z ciekawości zaczęłam szukać gdzie i za ile mogę u siebie zrobić testy na nietolerancje pokarmowe. Matulu, jaka to droga impreza!  🤔
Zgadzam sie, to drogie badania, ale generalnie uwazam, ze warto je zrobic.. nawet skladac na nie pol roku czy rok.

W kazdym razie uwazam, ze godzenie sie na spychologie lekarzy w kwestii naszego zdrowa jest lekkomyslne, bo to potem ty sie meczysz ze swoim cialem, a nie lekarz.
Wichurkowa   Never say never...
14 sierpnia 2016 20:47
Halooooo Misiaczki co z wami? Z siłki nie wychodzicie przez ten długi week czy się obijacie? Bo ja właśnie to robię  😁

Jak tam? Dziołchy co słychać ?
Ja sobie dlubie, ale tak z lekka glowa. Jutro wracam do pracy, wiec bedzie troche lepiej i z zywieniem i z ogolnym rozkladem treningowym 🙂

Hulanie chwilowo odpuszczam, poczytalam sobie opinie, poogladalam zdjecia i szalu jakiegos super nie robi. Wiec dla przyjemnosci od czasu do czasu sobie pokrece.

Dzisiaj chcialam interwaly posmigac, moze sie pozniej zbiore. Teraz nic mi sie nie chce. Siedze w ogole jeszcze w pizamie  😁 Zjadlam nalesniki amerykanskie, jajecznice, kanapki, wypilam kawe i czuje sie dosc dziwnie, ze nie chce mi sie isc trenowac 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się