Co mnie wkurza w jeździectwie?

Klopsik wydaje mi się, że same predyspozycje fizyczne nie wystarczą 😉 Tzn. jeśli koń się spala emocjonalnie i nakręca, ale lubi to, co robi, to ok, ale gdybym miała konia, który ewidentnie danej rzeczy nie lubi, buntuje się i trzeba z nim ciągle walczyć, to bym go nią nie męczyła, nawet gdyby czysto fizycznie szło mu dobrze.
Ten koń to koń jednego jeźdźca. Ale tym jeźdźcem nie byłam ja, tylko mój trener. Nikt przed nim i z tego co wiem nikt po nim nie był w stanie się z nią tak dogadać.  Progres był, kobyła chodziła C klase i poszłaby wyżej, ale trening był o wiele trudniejszy niż z koniem chętnym do współpracy. Kobyła skakać lubiła, ale trening skokowy to nie tylko skoki i tu się pojawiał problem, bo na jakieś nowe wyzwania był bunt. Po przejeżdżeniu buntu dany element był zaakceptowany, ale np. po przerwie w treningu wszystko od nowa - zapominała. W trakcie treningów trzeba było ciągle uważać, żeby jej nie zagotować, a już na pewno nic na siłę. Sprzedana została z powodów finansowych, gdyby nie to to na pewno miałabym ją nadal, ale teraz po czasie widzę, że nie był to koń dla mnie, bo ja nie mam takiej cierpliwości, ani umiejętności. Umiejętności żeby na niej jeździć tak, ale nie żeby się rozwijać.
Więc na pytanie czy takim koniem się da? Tak, da się. Choć nie każdy da radę i nie każdemu by się chciało bo po co skoro są konie łatwiejsze / szybciej progresujące.

Facella   Dawna re-volto wróć!
04 sierpnia 2016 14:29
Głowę można zmienić odpowiednią pracą. Sporo problemów "głowy" wynika z błędów popełnianych przez jeźdźców już na samym początku. Trener odrabia łupy, których nikt nigdy nie chciał, bo sobie nikt nie radził. Obecnie dwa takie łupy wystartowały w juniorskich ME. Widzę jakie konie do nas przychodzą, a jakie stąd odchodzą. Widzę diametralne zmiany nie tylko pod siodłem, ale też w zachowaniu z ziemi. I większość tych koni to konie z potencjałem, ale podobno bez odpowiedniej "głowy". Owszem część z nich to konie, które nadal pozostają trudne i wymagające do jazdy i nie każdy z marszu będzie w stanie na nich ujechać. Jednak da się w pewnym stopniu przepracować "głowę", tylko trzeba wiedzieć jak, a potem kontynuować pracę tak, żeby zbytnio tej "głowy" nie pobudzać.
Facella Tylko łatwiej odrobić konia chętnego do współpracy. Ja ostatnio na takim jeździłam... koń zepsuty po rekreacji, buntował się, ale buntował się coraz mniej w momencie kiedy się przekonał, że np. nikt nie szarpie za ryj, że kontakt jest ale stabilny i nie dostanie po zębach.
A ta kobyła o której mówię też można powiedzieć, że była odrobiona. Robiła wszystko czego została nauczona czyli dużo, ale wściekała się kiedy pojawiało się nowe zadanie, kolejny etap. No i po dłuższym odpoczynku koń do roboty od nowa, od podstaw (np. nieakceptowanie kiełzna). Więc o roztrenowaniu można zapomnieć, bo inny koń wróci do formy po np. miesiącu bo to kwestia przypomnienia, a tutaj masz robotę od 0.
>
No i w kwestii "niezasłużonych" kar - to nie do konia należy decyzja, która kara jest zasłużona, a która nie - to zawsze pozostaje w gestii naszego sumienia i odpowiedzialności za konsekwencje swoich działań. Dobrze ułożony koń nie zrzuca. Możecie szkolić konie jak chcecie, uzyskiwać dowolne rezultaty na własny użytek. Ja uważam, że nigdy nie wiadomo, jak się życie potoczy i z koniem trzeba jednak pracować tak, by potem mogło sobie z poradzić jak najwięcej osób nie wyłączając tych niedoświadczonych. Dla dobra samego konia, kiedy już nie mamy wpływu na jego los, a ten może być fatalny, jeśli koń okaże się dla nowego opiekuna trudny.



Masz absolutną rację. Niestety mój koń był po takich przejściach, że przez 18 lat jeżdżenia na nim nie zmienił zdania w kwestii tego, że jak uznał karę za niezasłużoną to była jazda 🤣 Żeby była jasność ja zleciałam w takim kontekście raz przez 18 lat. Historia zajeżdżania tego konia nadaje się na książkę i do amerykańskiego kina. Faceta, który go zajeździł i sponiewierał nienawidził tak, że jeszcze 10 lat później jak stał w zupełnie innej stajni i ten facet się pojawił przy jego boksie - to został sięgnięty zębami. Ja nie wierzyłam, że koń może tak pamiętać, tym bardziej, że on był bardzo przyjemny w obsłudze również dla obcych osób. A dziadkowi i tak już nikt nic nie zrobi, bo jest na emeryturze i nie nadaje się pod siodło.
Dance Girl cóż poradzić - szkoda konia i jego historii. Całe szczęście, że resztę swojego pracującego życia spędził u osoby, która dała sobie z nim radę.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 sierpnia 2016 12:28
Cavaliada future leci mi w tv. I kurna nie rozumiem, no nie rozumiem. Dzieci superpiekny, suprermodny i superdrogi sprzęt, a prawie wszystkie kuce bez zadnich ochraniaczy, a słynny Ferrari w ogóle bez żadnych. Wtf?
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 sierpnia 2016 12:38
Bo po co ochraniacze, to przecież tylko kucyk, i tak trzeba będzie zaraz wymienić
smartini, niekoniecznie - u nas na niektóre kuce nie idzie dobrać ochraniaczy, za długie, za szerokie, a jak na oko dobre to i tak potrafią zjechać i obetrzeć. Tylko my w takich wypadkach zawijamy.
W ogóle zakładanie ochraniaczy to jest coś, co nie wiadomo dlaczego wiele osób bardzo dziwi.
Ja zakładam na każdą jazdę i w ogóle do każdej aktywności konia, nawet jeśli idziemy w ręku na spacer. Bo nigdy nic nie wiadomo.
Niektórych to bardzo zdumiewa, po co.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 sierpnia 2016 19:35
smartini, niekoniecznie - u nas na niektóre kuce nie idzie dobrać ochraniaczy, za długie, za szerokie, a jak na oko dobre to i tak potrafią zjechać i obetrzeć. Tylko my w takich wypadkach zawijamy.

No wlasnie, zawijacie. Ja tez zawijam bo u mnie to lepiej dziala. I zakładam te ochraniacze ktorych mi trzeba.
Ba, zawijalam konia nawet na stepa po kontuzji.
Takze da sie, tylko chciec trzeba. A owijki pony to akurat istnieja na rynku w ilosci sporej
[quote author=Murat-Gazon link=topic=885.msg2583298#msg2583298 date=1471110725]
W ogóle zakładanie ochraniaczy to jest coś, co nie wiadomo dlaczego wiele osób bardzo dziwi.
Ja zakładam na każdą jazdę i w ogóle do każdej aktywności konia, nawet jeśli idziemy w ręku na spacer. Bo nigdy nic nie wiadomo.
Niektórych to bardzo zdumiewa, po co.
[/quote]


ja też zakładam zawsze, na lonżę, na zwykłą jazdą, nawet jak koń nie skaczę ani nie chodzi przez drągi .Nie zaszkodzi a może pomóc
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 sierpnia 2016 19:56
Ja się za dużo naoglądałam. Jedyny ujeżdżeniowy mastodont w Rzeszowie rozwalił sobie cały tył do szycia.
Kopytem.
Niepodkutym.
W stępie na lonży ( i to takim ślimaczym, powłócząc nogami)

Także wolę poświęcić kilka minut na zawinięcie konia niż potem korzystać z usług weterynarza, i bez tego widuję go za często
I w ogóle mam cudowne neoprenowe podkładki na przody pod owijki, bomba 😀
Najlepszą teorię o ochraniaczach to usłyszałam od jednego wiejskiego "znaffcy", który poinformował mnie, że nie powinnam koniowi zakładać takich rzeczy, bo... jak ma ochraniacze, to się uczy nie zwracać uwagi na swoje nogi. A jak się parę razy sama kopnie albo o coś rozwali, to będzie uważać.
😵
LatentPony   Pretty Little Pony :)
14 sierpnia 2016 06:39
Ja podczas konsultacji odnosnie nakostniaka, od jednego z polecanych konskich ortopedow uslyszalam, ze po co koniowi ochraniacze?
Rozmowa brzmiala mniej wiecej tak:
- duzo jezdzimy w tereny, skaczemy, zalezy mi na tym, aby jakos te nogi chronic (zeby nie bylo powtorki z rozrywki, bo nakostniak na 90% zrobil sie po tym, jak rozbudowalismy przeszkode na treningu - kon ochraniacze mial, ale nie siegaly tak wysoko), czy z tym nakostniakiem moge mu zalozyc zwykle skorupki, czy musze kombinowac z kontaktowymi neoprenami albo owijkami?
- a po co mu ochraniacze?
- no bo tereny, skoki...
- ochraniacze robia wiecej zlego niz dobrego, odconaja krew, nie widze zeby kon sie uderzal nogami, absolutnie nie zakladac! (pomine juz to, ze kon sie strychuje).
🤔wirek:

Myszaty w ochraniaczach chodził, chodzi i bedzie chodził. Wole zapobiegac niz leczyc.
Ale tak to ortopeda nie zarabia...
Przesada nigdy nie jest wskazana. Na trening skokowy owszem, gdy koń podkuty również, ale na spacer w ręku to dla mnie właśnie ta przesada.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 sierpnia 2016 09:31
Dla mnie to brak szacunku dla konia. Dzieci sobie sztruksy ubierają, zeby nóżek nie obejrzeć, a kucyki niech latają bez ochraniaczy.
Tez mam shetty i jest cieżko dorwać cos ładnego, ale sie da. No i wystarczy wziąć nieużywane skorupy i po jeździe po płaskim je obejrzeć czy maja jakieś rysy...
Gillian   four letter word
14 sierpnia 2016 10:18
LatentPony, odcinają krew? To jak je trzeba zapiąć... :/
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 sierpnia 2016 10:57
No tak, a całe top jeździectwa mające dostęp do najlepszych wetow, ortopedow i innych 'ów' zakłada ochraniacze i owijki żeby koniom krzywdę zrobić tym uciskiem i odcinaniem krwi xP
Na trening skokowy owszem, gdy koń podkuty również, ale na spacer w ręku to dla mnie właśnie ta przesada.

A dla mnie nie. Łażę z koniem w ręku po lasach, łąkach, ogólnie po krzaczorach i chaszczach, przełażę strumyczki, chodzę po śliskim, kamienistym, nierównym itp.
Nasze spacery w ręku to nie jest spacerek kwadransik po asfalcie  😉 tylko minimum dwie godziny szkoły przetrwania po wszystkim jak leci. A bywa, że i do czterech godzin.
Także nie, ochraniacze na takie wyprawy to nie jest przesada.
Murat-Gazon, zależy jednym słowem o jakim spacerku mowa
Bo ja czasem po treningu też idę na chwilę połazikować w łapie, ale to jest właśnie ten "kwadransik po asfalcie" (co prawda zaczynamy od pilnego stępa po szutrze, po czym pan koń stwierdza, że spacer spacerem, ale widziaaałaś tę trawę tę tamtą tam? i kończymy na łące za płotem 😉 ale czasami to nawet nas pół godziny nie ma hihi - oczywiście bez ochraniaczy, bo ani ślisko, ani długo, ani trudno (szczególnie jak pójdę panu koniowi na rękę, tfu na nogę (?) i idziemy zamiast spacerować to trawować tę tamtą trawę 😂
Jak się chodzi po ścieżkach w lesie i w tempie spacerowym to ochraniacze zbędne, chociaż kiedy robi się szaro to zawsze zakładam odblaskowe, bo muszę przejść kawałek po jezdni, a samochodu na tyłku mieć nie chce.
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 sierpnia 2016 18:06
Lepiej, żeby ktoś zakładał ochraniacze na spacer do lasu niż ich nie zakładał na zawody skokowe. End of story :P
Ja mam taką lelugę, że ochraniacze zakładam zawsze. Niby się nie strychuje w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale Veredusy są zjechane od potknięć, "przestawień nóżki", poślizgnięć, zahaczeń etc. I nikt mi nie wmówi, że jak się obije, to będzie uważała.

Ja natomiast nie owijam, bo mi na owijanie szkoda czasu. Ochraniacz to kilka rzepów i po krzyku, a dla mnie owijki w jedną i w drugą to za dużo bujania się.
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 sierpnia 2016 18:58
Ano, z uważaniem to jeden wielki bullshit. Ja muszę zakładać ochraniacz na nadgarstek. Bez niego koń słabo spinuje bo zamiast się starać to uważa, żeby się nie uderzyć. A jak się uderzy to w ogóle wpada w panikę i odmawia spinu.
Za to owijki nam się regularnie przecierają. Niby koń głęboko nie stopuje, a mamy sporo owijek przepalonych od tarcia o piach. To jak noga by wyglądała?
Z podkowami na przodach to w ogóle chodził na wybieg z kaloszami, bo to pierdoła życiowa i wiecznie sobie kaleczy koronki :/
Jak nas konie wożą na plecach dla naszej uciechy, to wypada trochę pieniędzy i czsu poświęcić, żeby zadbać o ich nogi >.<
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 sierpnia 2016 19:23
A mnie ostatnio zastanawia w jakim celu niektórzy skoczkowie nie zakładają (koniom podkutym na 4) zadnich ochraniaczy.
Ktoś coś wie?  👀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 sierpnia 2016 19:29
Przy czym dodam, że dla mojego shetty kupiłam na re komplet nowych ochraniaczy, ładnych, z przesyłką za 100zł...
Kastorkowa   Szałas na hałas
14 sierpnia 2016 19:31
Na mnie też zawsze patrzyli jak na świra jak hucułowi zakładałam ochraniacze. Bo przecież to hucuł, HUCUŁ  jak widać to magiczne stworzenie, które ma nogi ze stali i ochraniacze to wymysł.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się