Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Ja też jeździłam bodajże raz (nieświadomie).

A z innej beczki - czy mamy na pokładzie kogoś, kto wie, w jaki sposób uczy się dzieci w pierwszych klasach szkoły czytać? Milan zna dużo literek. Miałam na sobie koszulkę z mnóstwem napisów i okazało się, że mały potrafi nazwać prawie wszystkie literki z koszulki. Poszłam dalej i kiedy pisałam na kartce proste wyrazy typu "mleko", "kot", "oko" potrafił je wszystkie przeliterować (po dziecięcemu, nieprawidłowo, tzn. nie "em-el-e-ka-o"😉, ale... nawet po przeliterowaniu "my-ly-e-ky-o" nie potrafi przeczytać tego, jako wyrazu "mleko", z niczym mu się nie kojarzy, nie potrafi odgadnąć, o jaki wyraz chodzi i był nieziemsko zdziwiony, że to jest wyraz "mleko". Próbowałam kilkanaście razy na różnych prostych wyrazach. Dla niego "ooo-kyyy-ooo" nijak nie łączy się w wyraz "oko", który wymawiamy. No ni huhu nie trybi. Oczywiście nie cisnęłam, nie drążyłam, jak tylko stracił zainteresowanie to skończyliśmy, ale zastanawiam się, czy to normalne w tym wieku, jeszcze nie ten etap rozwoju mózgu, czy też mam się spodziewać jakichś problemów w szkole?...
maleństwo   I'll love you till the end of time...
15 sierpnia 2016 11:35
Kurczak, oooo, fajnie masz z tatą. U nas nadal mamoza, milion razy dziennie "a mama?", choć czasem łaskawie wejdzie ojcu na chwilę nan ręce. Wykańcza mnie to chwilami psychicznie. A diaboł też jest, od kilku dni ma 2x tyle energii. Jedyne fajne, to wieczorem zaczęła sama zarządzać spanie. Przychodzi, mówi lulu (tzn. "łułu"😉, no i w 15 minut mam ją z dyńki.
Dziewczyny możecie polecić  jakieś fajny nocleg z dzieckiem ponad rocznym  Wisła/Ustroń/ Brenna? Tak aby był dwa pokoje . Żeby nie trzeba było iść spać razem z maluchem o 20  😉
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
15 sierpnia 2016 11:55
maleństwo, fajnie,  fajnie tylko szkoda,  że jutro tata wraca do pracy 😉 Hania też już się całkiem komunikatywna zrobiła.  Bardzo dużo rozumie, bardzo dużo potrafi pokazać - zupełnie inny komfort życia,  niż z nalesnikiem 😉
U nas zdarzyła się kilkukrotnie jazda motocyklem w dłuuugie trasy, na zloty 3 dniowe z porządnym imprezowaniem gdy nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Później wyrzuty sumienia itp., na całe szczęście mam pogodne i zdrowe dziecko. Dodatkowo chyba rzeczywiście jest z tym podświadomym programowaniem bo od urodzenia do czerwca dziecko nie miało stycności z motocyklami, a gdy zabrałam go na zlot to mimo ryku maszyn i ogólnego zamętu dziecko było w swoim żywiole. A jak mu się ocka świeciły... a jak się ciszył jak mógł się przejechać w koszu 🙂
kenna, to calkiem normalne i zostaw tak, jak jest 😉 Nie probuj na sile mu udowodnic, ze mleko to mleko a nie mylyekyo 🙂
zen, dzięki 🙂 Ja mu nic na siłę nie próbowałam udowodnić, tylko  bardzo się zdziwiłam, że on za nic nie rozumie, że ten wyraz, który literuje, to jakby przeczytał szybciej, bez przerw między literkami, to oznacza to słowo. Był po prostu w szoku, jak mu mówiłam, o jakie słowo chodzi 😀 Za nic te literki nie składały mu się w znane mu słowa. Ale ok, nic na siłę, dzięki  :kwiatek:
Sorka że tak wpadam jak filip z konopii z pytaniem.
Czy są tu takie które moczyły niemowlakom...uszy? 😀

O co tu chodzi? Czy jak zamoczę dziecku ucho to ta woda nie wypłynie? O co taki am ambaras? 😉

Oczywiście zakładam sytuację kiedy dziecko zdrowe, woda w uchu nie powoduje ryku i ne wystawiam mu potem głowy przez okno.
kenna, pracujac z dziecmi w pracy jestem zwolennikiem uczenia czytania metoda sylabowa. Z kolei moja kolezanka uczy tzw. metoda globalna. Jesli chcesz pobawic sie z synem literkami (a szkoda wygaszac jego naturalne zainteresowanie tematem), to zacznijcie laczyc je w sylaby, mozesz rozne fajne karty z literkami przygotowac, oddzielic samogloski i pokazac jak skladac rozne sylaby. Pozniej dziecko widzac np. wyraz koło raczej zakoduje je jako ko-ło niz jako kyołyo. Tyle toerii, a w praktyce sama zobaczysz jak wychodzi :kwiatek:
sienka, ja normalnie moczyłam główkę i zanurzałam uszy. Nie wiem o co chodzi, może jestem nieuświadomiona?

zen, właśnie przed chwilą trochę doczytałam o metodzie sylabowej vs metoda głoskowa. Jak był malutki trochę uczyliśmy się wizualnie całych wyrazów i nadal wiele pamięta. Zobaczymy jak poradzi sobie z sylabami, jak znów się zainteresuje tematem.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
15 sierpnia 2016 13:21
Moczę uszy 😉 jak inaczej umyć dziecko to nie wiem. Polozna jak ze mną kapała pierwszy raz to tez mówiła, ze nic nie stanie sie.
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
15 sierpnia 2016 14:12
kenna poczytaj nieco o analizie i syntezie w nauce czytania i nie martw się 🙂 z tego co widzę Milan ma dopiero 4latka, tak? Ma jeszcze troszkę czasu 🙂
Ja w pracy integruje metody. Pracuje w przedszkolu. Dzieciom młodszym wprowadzam globalne czytanie. Wprowadzając napisy pod ilustracją.  Dzieci starsze zarówno za pośrednictwem napisów do globalnego czytania jak i klasyczne metody (głoski, sylaby) zarówno wzrokowo jak i, przede wszystkim,  słuchowo. U młodszych zawsze zaczynam od podziału na sylaby prostych słów (zdecydowanie łatwiejsze dla dzieci). Głoski u nieco starszych. Z tym ostatnim nie jeden 6-latek sobie nie radzi, nie wspominając już o syntezowaniu. Więc spokojnie. Jeśli Milan ma 4 latka to jeszcze sporo czasu ma na syntezowanie głosek 🙂
leosky, czytam czytam 🙂 No i fajnie posłuchać kogoś, kto ma doświadczenie 🙂
Uszy moczyłam od początku i moczę dalej. Żadnych kłopotów przez to nie doświadczył.
Zakaz moczenie uszu to mit ( no chyba że dziecko ma tendencję do zapalenia ucha wtedy to inna sprawa).
Jedyne czego nie powinno się robić,  to czyścić uszu głęboko patyczkami ( nawet tymi ze stoperami)
No i pięknie! Dziękuję wam bardzo 😀
Tak mi się wydawało że to dziwne 🙂
Lotnaa   I'm lovin it! :)
16 sierpnia 2016 07:23
nerechta, aplikuj, i to z wiarą, że to ma sens! Naprawdę, szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Trzeba też walczyć o siebie  :kwiatek:
tez mocze i nie mamy problemow 🙂

I mam troche inne podejscie do tego, co robic a czego nie w ciazy... kon jest tak samo nieprzewidywalny jak moze byc chodzenie po schodach czy chodniku. Uwazam, ze ograniczanie sie na sile w zdrowej ciazy, jesli bylo sie bardzo aktywnym, "szkodzi" chocby psychice matki (choc oczywiscie nie musi). To jest indywidualna decyzja kazdej kobiety i nie powinno sie jej oceniac. Stac sie moze cos gdziekolwiek.
Ja bylam bardzo aktywna, w tym uprawialam "sport ekstremalny" do 8go mca ciazy i choc wielu ludzi uwazalo ze jestem nienormalna to byla to moja i tylko moja decyzja i moje ryzyko. Kazdy postepuje tak jak czuje.

Lotnaa tylko boje sie, czy bedziemy sie w ogole widzialy... 🙁
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
16 sierpnia 2016 07:39
nerechta, Ty tak na poważnie z tą nieprzewidywalnoscia konia i schodów? 🤔
Też mi się brew uniosła z rana nerechta Porównywanie przewidalności zachowania się przedmiotu do zwierząt jest nieco szalone. Może niedospanie? Zazwyczaj w duszy zgadzałam się z grubsza z Twoimi wypowiedziami, ale teraz na usta się rwie "que"?
Nie no, jak ktoś ma mieć traumę z tego powodu, że nie może jeździć konno kilka miesięcy, skakać na bungee i kłaść się na torach i będzie mieć z tego powodu uszczerbek na zdrowiu psychicznym to jak najbardziej, niech jeździ.  Chodzenie po schodach, jazda autem, czy wyjście do sklepu (tak, tam też może nam się coś stać) są raczej niezbędne do życia, trudno się bez tego obejść. Jazda konna jest naszą fanaberią, czymś co robimy dla przyjemności, a nie koniecznością. To jest moje zdanie w tym temacie.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 sierpnia 2016 08:18
kenna, jak dla mnie, ujęłaś to idealnie. Spotkałam się z argumentem, na uwagę "pamiętaj, to tylko koń" - "a my to tylko ludzie". Nauczyłąm się już trzymać swoje uwagi dla siebie, bo wychodzę na nawiedzoną 😉
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
16 sierpnia 2016 08:38
maleństwo, o ja też staram się nie komentować,  bo sensu nie widzę. Jeżeli ktoś nie chce widzieć pewnych rzeczy,  to i tak ich nie dostrzeże dopóki... nie przekona się na własnej skórze.  Ale skoro już wyszla ta dyskusja,  to ciężko mi milczeć 😉
A porownanie z konia z innym czlowiekiem tez by bylo szalone?
Widzicie - macie prawo do swojego zdania, tak jak ja mam prawo do swojego - nie mowie, ze cos jest z wami nie tak bo uwazacie inaczej. Ktos chce to jezdzi, nie chce nie jezdzi i to wylacznie jego sprawa i jego ryzyko. Rozumiecie czy nie bardzo?
To nie jest tak, ze nie widze zagrozen, bo to by bylo zycie w nierealnej rzeczywistosci - po prostu kazdy ma inny poziom "strachu". Serio nie wiem, dlaczego zdanie i decyzje innych ludzi tak was drecza.

kenna odpusc juz sobie... 🙂
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
16 sierpnia 2016 09:23
nerechta, porównanie człowieka z koniem jest chyba nawet jeszcze smieszniejsze, niż to ze schodami. Oczywiście,  że każdy dokonuje wlasnych wyborów i ma do tego prawo, tylko niech nie oczekuje poklasku i nie dziwi się,  że wzbudza oburzenie w otoczeniu, jeśli tymi decyzjami świadomie ryzykuje utratą ciąży, jednocześnie ciesząc się,  że w niej jest.
no rzeczywiscie sie nie dogadamy 🙂
Dla mnie odpuszczenie jazdy konnej było oczywiste gdy odpowiedziałam sobie na pytanie "czy byłabym w stanie żyć z myślą, że świadomie naraziłam swoje dziecko na utratę zdrowia lub życia". To samo dotyczyło np. apetytu na wino czy piwo, które mi bardzo pachniały w ciąży a odmawiałam sobie.
Moim zdaniem nikomu nic do tego co kto robi w ciąży. Ja w 5 m-cu zjeździłam na rowerze pół Berlina w dość mocnym tempie i gdyby coś się stało mogłabym mieć pretensje tylko do siebie. Na koniu od razu przestałam jeździć nie dlatego, że się bałam upadku (a konia mam wcale nie bezpiecznego), a dlatego, że dostałam skurczów jak wsiadłam na stępa w teren.

Wróciłam z Mazur z rodzicami, bratem i dzieciarnią - mogę śmiało powiedzieć, że od 6 miesięcy tak nie wypoczęłam 🙂 Pojechałam dwa razy na rowery i "przypadkiem" raz mi komórka padła od razu po wyjechaniu za bramę a drugi raz o niej zapomniałam 😉 i miałam fun stulecia jadąc do stajni przez las z bratem. Sara zniosła to super, widzę światełko w tunelu. Akceptuje Witka i moją mamę, a z tą drugą poszła nawet w chuście na 2-godzinny spacer nad jezioro. Tak więc spędziłam naprawdę sporo czasu bez Sary i wyluzowałam się za wsze czasy. Trochę lipa, bo Oskar (2 lata 8 miesięcy) strasznie na nią poluje i nawet 2 razy upolował tak, że był płacz mimo, że wszyscy mieli oczy dookoła głowy. Nie wiem trochę jak reagować i co robić bo ewidentnie robi to celowo i szuka okazji żeby jej przywalić. Zaraz rodzi mu się brat, więc już współczuję i bratu i rodzicom :/ No ale mimo wszystko było extra 🙂

Lotnaa, mamoza minęła? Do kiedy jesteście w PL? Mam nadzieję, że jednak odpoczniesz!

nerechta trudna decyzja, sama się trochę miotam z tematem. Chętnie bym już wróciła do pracy, nie w pełnym wymiarze, ale jednak. Z drugiej strony myślę sobie jedna, że mam całe życie na pracę, a Sara będzie taka mała tylko raz. No i weź tu wybierz.  A zdradzisz w jakiej to działce, ta praca? Ku czemu się skłaniasz bardziej?

efka jak tam na finiszu?

falletta, Twoja mała jest przesłodka!!
Dzionka, oczywiście, że każdy rodzic podejmuje własne decyzje. Tak samo jak każdy ma swoje metody wychowawcze i nic nikomu do tego. Co nie oznacza, że z każdą musimy się zgodzić i ja pochwalać. Ja krucjaty nie zamierzam prowadzić w temacie, ale sama uznałam, że mimo bardzo spokojnego konia, na którym jeździ Nela, sama temat odpuściłam. Inna sprawa, że miałam ciążę zagrożoną i od początku miałam zakaz wszystkiego z seksem włącznie.

A porownanie z konia z innym czlowiekiem tez by bylo szalone?
Widzicie - macie prawo do swojego zdania, tak jak ja mam prawo do swojego - nie mowie, ze cos jest z wami nie tak bo uwazacie inaczej. Ktos chce to jezdzi, nie chce nie jezdzi i to wylacznie jego sprawa i jego ryzyko. Rozumiecie czy nie bardzo?
To nie jest tak, ze nie widze zagrozen, bo to by bylo zycie w nierealnej rzeczywistosci - po prostu kazdy ma inny poziom "strachu". Serio nie wiem, dlaczego zdanie i decyzje innych ludzi tak was drecza.


Nerechta Ani ja ani nikt w powyższych postach nie napisał, że z Tobą jest coś nie tak i że nas Twoja decyzja dręczy. Pewnie nas dziwi, mnie dziwi i wypowiadam się za siebie. Dużo mnie rzeczy na świecie dziwi i nie oznacza to wcale, że chcę ich zmiany.

Tak jak dziewczyny pisały, trudno byłoby nam żyć ze świadomością, że realizując swoje pasje i podejmując dodatkowe ryzyko mogłybyśmy wpłynąć negatywnie na dziecko. Sama kilka postów wyżej pisałam, że nieświadomie będąc w ciąży zjeździłam pół Polski na motocyklu bawiąc się na zlotach przednio. Jazda motocyklem nie jest niby tak niebezpieczna, ale jeśli weźmiemy pod uwagę uślizgi, róźne nawierzchnie, adrenalinę i chęć automatycznego dźwignięcia motocykla choćby z przechyłu czy gleby to może się to dla dziecka źle skończyć. Dlatego wyeliminowałam to extra ryzyko z mego życia na okres 8 miesięcy. Ale każdy podejmuje ryzyko lub nie na własne konto. Sama urodziłam wcześniaka i do dzisiaj czasem nachodzą mnie myśli, że moooże za mało się oszczędzałam, że jeździłam na rowerze, ćwiczyłam itp.

Dobrego dnia! 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się