"Nie ogarniam jak..."

BASZNIA   mleczna i deserowa
21 sierpnia 2016 06:56
Alkoholu nie piłam w ciąży, dla mnie sprawa jest prosta-to jak za kierownicą, niby można troszkę. Ale ile jest troszkę? Po co się zastanawiać? Lepiej wcale i po kłopocie, zwłaszcza, że ryzykuje się "NIECO" więcej niż prawko. Znam jedno dziecko postalkoholowe. Masakra. Takie moje zdanie.
Co do ochoty to co innego :-D.
Anegdota. Miałam sobie kupić jakieś niezdrowe chrupki. W 9 miesiącu. Mój mąż oddalił się po inne zakupy, wraca i kula się ze śmiechu. Stoję bowiem ja plecami do chrupek, gigantycznym brzuchem do regału z piwem, i nabożnie się w niego wpatrując łykam ślinę. Ponoć widok niezapomniany :-D.
Prawda taka, że wtedy to już w ogóle mogłam wypić to piwo, ale nie wypilam, bo się bałam, że pojadę urodzić waniejąc chmielem :-D.
BTW skojarzyło mi się, bo ktoś wywołał staż czyiś. Stare voltopiry, te moje dzieci mają 8-10 lat.....łojezu.
A może wlasnie organizm domagal sie czegos czego mu brakowało a co bylo w tym piwie, no wiecie, jak z czekoladą dlatego część kobiet miala na nie takiego smaka  😁

Ja uwielbiam degustowac piwa kraftowe i od kiedy je pijam to nie jestem w stanie nawet powachac takiego zwykłego lecha czy tyskiego bo strasznie czuć ten tani spiryt. Ciąży absolutnie nie planuje, ale wątpię zebym chciała zrezygnowac z tego piwka dla smaku z okazji piatkowego spotkania ze znajomymi. Rozwoj prenatalny pamietam ze stodiow i mozna sie bylo za glowe zlapac od czego mozna ulośledzić takiego dzieciaka, nawet herbata byla bsolunie na nie.
w jedzeniu, przedmiotach codziennego użytku czy powietrzu jest teraz tyle chemi i syfu ze trzebaby wyjechac na koniec swiata, zamknac sie w sterylnym balonie i odżywiać energia kosmosu żeby te dzieci zdrowe wychodziły  😉
Averis   Czarny charakter
21 sierpnia 2016 08:24
Luna_s20, aha, czyli toksyny (bardzo mnie intryguje jakie toksyny) ze schabowego są gorsze, niż alkohol etylowy. Noworodkowi też będziesz dawać kilka łyków czerwonego wina po kaszce, bo mu się toksyny wchłoną? Skąd ty bierzesz te teorie... pokaż mi proszę badania, bo jakieś bajania babć, to nie jest wiarygodne źródło. Tak samo jak wypowiedź jednej pani z Wielkiej Brytanii.
Oho, chyba sobie tyrcnęłam jakąś kolejną świętą i niepodważalną prawdę. Averis, nie zapędzaj się tak. Teoria nie jest nowa, dzisiejsza, ani wynaleziona przeze mnie i można ją usłyszeć w domach właściwie w każdym rejonie Polski. Ale rozumiem że mam przedstawić opracowania naukowe wyjaśniające w których domach, w jakich regionach i o której godzinie.
Napisałam o tym, że bardziej uwierzę w dobroczynność małej ilości alkoholu, której pozytywny wpływ na organizm był już potwierdzany niejednokrotnie, niż w negatywne działanie substancji powszechnej w małych ilościach w naturalnej żywności.
Wyraziłam swoją opinię, zresztą, jak większość osób tutaj. Skoro nie ma badań potwierdzających ewidentne szkody wyrządzane płodowi w ostatnim trymestrze ciąży, to tym bardziej nie ma sensu dogrzebywać się badań które temu zaprzeczają.
Za to badania potwierdzające dobroczynny wpływ małych ilości alkoholu na serce i układ trawienny były przeprowadzane wielokrotnie, a ich przytoczenie tutaj zajęłoby wiele stron samych linków.

A skoro usprawnia to krążenie, to organizmowi składającemu się już z dwóch systemów krążenia raczej prędzej to pomoże niż zaszkodzi.

To, że alkohol w nadmiarze lub zbyt często szkodzi, a nie pomaga, to akurat wiadomo. Ale wszelkie propagowanie nadmiernych ruchów anty jest tak samo szkodliwe jak to, czemu te ruchy się przeciwstawiają. Fanatyzm religijny, ruchy neofaszystowskie, prohibicja, i maniakalne zbieranie piesków po ulicach do prywatnej kolekcji. A wszystko to w szczytnych celach.

Ale skoro określiliśmy już, że jakakolwiek, nawet najmniejsza porcja alkoholu spożyta przez kobietę w ciąży jest moralnym przestępstwem, to ile dziennie jabłek, jeżyn, bananów lub kawałków tortu na podkładzie z ponczem ma prawo zjeść ciężarna? I czy może ona zjeść batonika z adwokatem, czy jest to przejaw jej degeneracji? Proszę o naukowe zestawienia i tabele 🙂 😀 😉
Averis   Czarny charakter
21 sierpnia 2016 10:28
Albo nie rozumiesz albo udajesz, że nie rozumiesz. Przykro mi, ale żebym odpowiadała na złośliwości, to muszą być na jakimś poziomie. Mądrości o owocach i ilości alkoholu z ich fermentacji w organizmie pominę milczeniem. Polecam powrót do chemii, nie tylko Wikipedię.
Aha. Złośliwości. Niech będzie że to złośliwości. Byłam pewna że dyskutujemy. Jak chcesz pominąć coś milczeniem, to zrób to i daruj sobie przytyki o bzdurach czy niedouczeniu poprzedzone wzmianką o twoim poziomie, które w ogóle złośliwościami nie są. A jedynie próbą udowodnienia mi że fermentacja owoców nie ma nic wspólnego z winem. 😀 No, jeszcze zależy, kto pija jakie wina 😀


Cytując za stroną edukacyjną dla dzieci: kiszona kapusta zawiera do 2% alkoholu, banany 0,6%, kefir 0,5%, chleb razowy 0,3% , sok jabłkowy 0,2%( ustawowo nie musi być tam wykazywany ponieważ dopuszczalna w napojach jego ilość to min. 1,2%. Dlatego napoje „bezalkoholowe" mogą zawierać 0,5% alkoholu), czekolada z rodzynkami 0,36%, ciasteczka z kremem marki Yes 0,25%, Milka Tender 0,48%. Natomiast w produktach takich jak jogurty i kefiry nawet nie jest wykazywany ze względu na to, że jest naturalnie powstającym w nich składnikiem.

Biedne te ciężarne, oj biedne. Zanim z laboratorium przyjdą wyniki co mogą zjeść spośród własnych zakupów to sobie dzieciaka zagłodzą... No i każda musi mieć pod ręką książkę od chemii gdyż wszystkie dodatki które kończą się na "- anol" są alkoholami.
Rety, takie rzeczy to chyba tylko w odmętach Internetu. Kobiety w ciąży nie powinny pić alkoholu, czy im się to podoba czy nie.

Swoją drogą, jeśli ktoś przez 9 miesięcy nie potrafi się powstrzymać przed paleniem i piciem to może nie powinien mieć dzieci? Bo przez kolejne 18 lat czeka go sporo wyrzeczeń, ciąża to dopiero początek "zabawy".
[quote author=Luna_s20 link=topic=95120.msg2586349#msg2586349 date=1471744385]
Taka prosta sytuacja, zamawiasz w restauracji cieżkostrawny obiad. Lepiej wchłonie się przy odrobinie wina, i oszczędzi płodowi wchłonięcia niektórych toksyn. [/quote]

Jakie toksyny są w tłustym obiedzie?

Niektórzy wskazują na pozytywne nasercowe działanie pitego w małej ilości raz w tygodniu alkoholu.

Niezbędne w czasie tych kilku miesięcy ciąży i ważniejsze niż ewentualny FAS u dziecka, z pewnością. 

Zresztą, skoro przy obecnym rozwoju medycyny ludzie rodzą się coraz słabsi i bardziej chorowici, to nie mam i pewnie nie będę mieć pewności, czy należy w tej kwestii tak lekką ręką odrzucać w całości to nieszczęsne znachorstwo, które jednak doprowadziło do narodzin większości naszych przodków.

Jakieś dowody na tę tezę? Poza tym że bez współczesnej medycyny słabi i chorowici mogli by poumierać i nie psuć statystyk?

I jestem przekonana, że jak którejś babcia powie "Dziecko, po takim obiedzie to ty powinnaś winka upić by dziecku nie zaszkodzić" - to jest to kwestia zaufania przyszłej mamy do tego co usłyszała.

🤔wirek: nawet nie wiem jak to skomentować żeby nie było złośliwie, po prostu to zostawię i niech sobie leży

>w jedzeniu, przedmiotach codziennego użytku czy powietrzu jest teraz tyle chemi i syfu ze trzebaby wyjechac na koniec swiata, zamknac sie w sterylnym balonie i odżywiać energia kosmosu żeby te dzieci zdrowe wychodziły  😉


Tylko że skoro banalnie łatwo można wykluczyć część tych szkodliwych substancji to świadome nierezygnowanie z nich jest niezbyt słuszną decyzją. "Skoro i tak wdycham spaliny to se szluga dorzucę" i "skoro wszystko mnie truje to se walnę arszeniku " 😉 to jednak niezbyt dobry pomysł na życie.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
21 sierpnia 2016 16:25
Luna_s20, Noworodkowi też będziesz dawać kilka łyków czerwonego wina po kaszce [...].


Tak. I nie po kaszce, ale jeśli będzie miał problemy z zasypianiem, czyli - najpewniej, z brzuchem/trawieniem. Moja chrzestna jest pulmonologiem dziecięcym i, kiedy mała ja (góra kilka miesięcy) nie chciałam/nie mogłam zasnąć, to moja mama dostała od tejże lekarki radę, żeby dać mi łyżkę czerwonego wina. I dziecko było ululane na cacy. Alkoholikiem nie jestem, moja rodzina również jest normalna. Zaburzeń nie posiadam. Ta sama chrzestna jest zwolenniczką nie picia (mówimy o regularnym piciu po kieliszku/szklance/kuflu) do 18 roku życia. Tak więc nie demonizujmy. Często gęsto do 3-4 miesiąca kobiety nie wiedzą, że są w ciąży i imprezują na całego. I rodzą zdrowe dzieci, a przecież powinny jakieś potworki urodzić.
Bo ludziom samo hasło "alkohol" wali na łeb, brutalnie mówiąc. Rozumiem, gdy ktoś miał bliskiego z chorobą alkoholową, to się nie dziwię, że może dostawać drgawek (psychicznych). Ale bez przesady, bo np. pączki znikną z powierzchni planety. A takie "przecież to nie problem zrezygnować" daje dziwaczne efekty, że: a) z powodu koniecznych wyrzeczeń w ogóle nie planuję dzieci b) żeby nie zaszkodzić dziecku, to lepiej je zabić.
Wg mnie to jest realny problem, nie okazjonalny kieliszek słabego wina.
kokosnuss, naprawdę, nie odrzucenie całej wiedzy ludowej w całości jest jednoznaczne z odrzuceniem medycyny? Może być tylko droga w prawo lub droga w lewo? Tylko kolor biały albo kolor czarny? Tak się składa, że wielu ludzi żyjących na odludziach, czy w odizolowaniu od internetów i znanego tobie uwspółcześnienia teorii różnorakich, nadal w chwili choroby czy osłabienia ratuje się wiedzą ludową, i dziw bierze że żyją. Nasze babcie też leczyły nasze żołądki piołunem, własne serca głogiem, bolące gardła miodem, cukrzycę naftą, bezsenność mlekiem, jęczmień na oku pocierały złotem, a na burzę wystawiały gromnicę w oknie. Co nie przeszkadzało im chodzić do lekarza. Zaś cokolwiek cenisz we współczesności, warto pamiętać że powstało na osiągnięciach poprzednich pokoleń a nie wypełzło z jaskini.
Tak więc nie demonizujmy. Często gęsto do 3-4 miesiąca kobiety nie wiedzą, że są w ciąży i imprezują na całego. I rodzą zdrowe dzieci, a przecież powinny jakieś potworki urodzić.

Nie każdy palacz umiera na raka płuc, nie każde dziecko matki pijącej w ciąży ma FAS. Niektóre kobiety nie wiedzą, że są w ciąży, niektóre wiedzą i świadomie ryzykują.
Od kiedy w pracy stykam się z dziećmi z przeróżnymi zaburzeniami staję się małym paranoikiem. 😉
Dwa przykłady FAS'owców z mojej pracy: jeden to dziecko z typowej patologii, gdzie nikogo dobro przyszłego potomka nie obchodziło, drugie - późno zdiagnozowane, bo w wywiadzie alkoholu nie było (początkowo, po czasie matka się przyznała, że właśnie na początku ciąży zdarzało się, bo nie wiedziała. A ile dzieci matek, którym "się zdarzało" rodzi się z mniejszymi obciążeniami niż FAS lub zdrowych - statystyk nie mam, bo jednak pracuję z zaburzeniami, jednak jestem przekonana, że jest ich wiele.
Sorry, ale jakoś nie mogę traktować poważnie ludzi, którzy katują swoje zwierzęta dietą wegańską  🙄 bez względu na to, ile mają lat lub jaki mają staż na rv. I tak, robi się słabo od tych bredni.


Jakbyś dziecko przeczytała wtedy dokładnie post to być wiedziała, że katowany dieta był pies, który przyszedł do mnie "na służbę" z powodu wyjazdu właścicieli🙂 to primo. Sekundo żywiony był kiepską karmą normalnie i to vege co dostał to rarytasy były. Ale luz. Zawsze to milej wiadro pomyj na kogooś wylać.


I nie wiem skąd żeście na tym forum wzięli użytkowniczkę kotbury, ale weźcie ją tam oddajcie, bo słabo się robi od jej bzdur z University of Google o morderczych szczepionkach, antyrakowych ziółkach znachora i sikających bakteriach drożdżowych 😁



Ojejej jak slabiutko, piaskownica, tak sobie komuś dupkę zrąbać w innym wąteczku, niż wypowiedź dotyczyła. O jacy męscy jesteśmy🙂
Idź do szczepionkowego i tam napisz, że niedosłuch po szczepionce na pneumo to wyssany z 'wujka googla' wymysł. I nie zapomnij wymienić w tych postach innych użytkoniczek, które na tym frrum min. mają dzieci z takim samym NOP'em.
Ja jeszcze w sprawie alko w ciąży, czytałam kiedyś serię artykułów na ten temat. Nie wyglądało to dobrze. Np we Francji było więcej przypadków FAZ, niż w porównowalnych krajach europejskich, dzieci z FAS nie rodzą się wyłącznie w rodzinach patologicznych, dzieci z FAS rodziły również kobiety, które w ciąży piły tzw. symboliczne ilości alko. Nie zawsze musi to być FAS pełnoobjawowy, czasami są to mniejsze uszkodzenia. Co do jabłek i bananów, nie zdarzyło mi się nigdy po owocach czuć skutków alko, a ja jestem wrażliwa i po pół piwa już mi wesoło. Tak że suma sumarum, ja bym na wszelki wypadek nie piła żadnej ilości. Dlatego, że nie do końca jeszcze wiadomo jak to z nim jest i nie warto ryzykować, na nerwy zawsze można dziabnąć meliskę, a na krążenie jakies ćwiczenia fizyczne. Jeszcze co do medycyny ludowej, ja pochodzę z podkarpacia i specjalnie robiłam tam w tym temacie "risercz" wśród starszych kobiet. I one mówią, że w ciąży się nie pije i nie pali, to jest taka wiedza "od zawsze".
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 sierpnia 2016 13:20
Bo te jabłka trzeba by na tony chyba jeść, żeby się nimi upić  😂 argument tak absurdalny, że szkoda komentować. Tak samo jak z zawartością alkoholu w prawie wszystkim. To co, po kiszonej kapuście zapijanej kefirem nie powinnam wsiadać za kółko, bo pójdę siedzieć? To są tak śladowe ilości, że chyba nawet nie da się ich wykryć we krwi. A przypominam, że żeby coś dotarło do dziecka, to musi tam dotrzeć z krwią matki.
Padały tutaj stwierdzenia takie jak "alkoholu w ogóle", "jakakolwiek ilość". No, chyba że dla kogoś słowo alkohol jest synonimem upicia się. Naprawdę, nie ma różnicy między zaistnieniem alkoholu w diecie a chodzeniem po pijaku?
Każdy uskuteczniony w ciąży nałóg odbija się negatywnie na zdrowiu dziecka, to i dla mnie nie ulega dyskusji. Ale pomiędzy nie pochwalaniem danego zjawiska a paranoją jest ogromna przestrzeń.
Tylko że teoria swoją drogą, a praktyka swoją drogą. Połowa ciężarnych które miałam okazję widzieć w życiu, w zaawansowanej ciąży jeszcze pracowała narażając się na stres, przemęczenie i śmieciową dietę. I to jest ok, bo rynek pracy, bo dbałość o przyszłość, bo coś tam. Zastąpienie owoców i warzyw magicznymi suplementami a ciepłego obiadu knorrem też jest spoko, bo brak czasu, bo nie było baru, bo pośpiech. Ale ten łyk piwa czy wina to automatyczne zdegradowanie w oczach gapiów. I to jest dziwne. I niepokojące. Bo pięknie mówi o naszych narodowych kompleksach.
Moja teściowa w każdej ciązy piła przysłowiowa lampkę koniaku, według zalecen lekarza  😉 3 dzieci zdrowa. Nie ma reguły. Pewnie inne dzieci przez takie lampki sa chore.
Facella   Dawna re-volto wróć!
23 sierpnia 2016 14:59
Nie rozumiem po co ryzykować. Jeśli nie mamy pewności, że coś nie szkodzi, to czemu tego nie ograniczyć? Przecież tu chodzi o przyszłe życie.
Luna wyciągasz argumenty z tylnej części ciała. Nikt tu nie pisał o pracowaniu do ósmego miesiąca czy śmieciowej diecie. Cały czas idzie o alkohol i papierosy. Nikt nie napisał, że pracowanie w stresie jest ok. Ciąża to nie choroba, ale pewne czynniki ryzyka dobrze jest ograniczyć. Dlaczego więc tak bardzo upierasz się, że alkohol można? Nie i tyle, koniec kropka, na pewno nie ma on żadnego korzystnego działania, a może co najwyżej szkodzić, więc PO CO?
Ale czy rozumiesz, że trzeba by było wszystko ograniczyć i ciążę przeleżeć w szpitalu by mieć pewność? O to mi chodzi. Po prostu, skoro na jedne formy ryzyka przyzwalamy społecznie mimo że ich szkodliwość nie podlega żadnej dyskusji, to skazywanie na pluton egzekucyjny za inne (szczególnie gdy dyskusji podlegać mogą) jest bez sensu. I do cholerki nie upieram się, że ciężarne powinny pić alkohol. Napisałam wiele postów a widzę że jedyne co w nich widać to dwa słowa "pić', "alkohol". Szkoda. Widocznie straciłam całkiem cenny czas na nic.

A to, że nie ma żadnego korzystnego działania, to jest akurat argument, jak to określasz "z tylnej części" i sprzeczny z badaniami. Na płód - nie ma. Lub nie odkryto. Zakładam że nie ma (pozytywnego). Tak jest prościej i bezpieczniej. Ale na dorosły organizm - owszem, ma.

Możemy oczywiście wyjść z założenia, że skoro o czymś nie wiadomo, że jest na 100% pozytywne, to po co? Po co dawać koniowi banana? Po co jeść cukierka z rumem? Po co przebywać w zadymionym pomieszczeniu? Po co wdychać spaliny? Wówczas okaże się że świat jest bardzo prosty. Wystarczy robić rzeczy dobre i pozytywne, a unikać tych złych i negatywnych. I - na wszelki wypadek, niepewnych. Pewnie komuś już się udało, przynajmniej przez ten 1 dzień.

Nikt o pracy do 8 miesiąca i śmieciowej diecie nie napisał, i nikt nie napisze, bo to jest po  prostu w modzie. Na to jest przyzwolenie. A kolorowe poradniki doradzają jak jedno z drugim połączyć.
Zresztą, ja kończę temat, bo zdaje się, że cokolwiek tutaj dopiszę, i tak będzie widać tylko 2 słowa - czyli "pić" i "alkohol". A jedyna konkluzja będzie taka że Luna zaleca ciężarnym alkoholizm 😀 Po co mi to?
busch   Mad god's blessing.
23 sierpnia 2016 18:01
[quote author=Luna_s20 link=topic=95120.msg2587382#msg2587382 date=1471965684]
A to, że nie ma żadnego korzystnego działania, to jest akurat argument, jak to określasz "z tylnej części" i sprzeczny z badaniami. Na płód - nie ma. Lub nie odkryto. Zakładam że nie ma (pozytywnego). Tak jest prościej i bezpieczniej. Ale na dorosły organizm - owszem, ma.
[/quote]

Pozytywny wpływ wina czerwonego tłumaczy się zwykle obecnością polifenoli, które to można wchłonąć chociażby jedząc po prostu winogrona, a nawet jedzenie winogron jest lepszym sposobem jeśli chodzi nam o ilość polifenoli.
Plus większość tych badań opiera się na korelacjach, a nie na związkach przyczynowo-skutkowych, gdzie trudno jednoznacznie określić przyczynę i skutek, a sami badani są tylko ankietowani (co jeszcze bardziej zakłamuje wyniki). Np. picie koniaku może teoretycznie w takich badaniach korelować z dłuższym życiem, ponieważ koniak piją pewne grupy społeczne, a nie inne i jak ktoś należy do wyższej klasy średniej, to będzie dłużej żył niż przedstawiciele klasy robotniczej, którzy z kolei wolą się napić piwka.

Na niekorzyść alkoholi przemawia to, że ich metabolizowanie zawsze odbywa się poprzez wytworzenie aldehydu octowego, który jest silnie trujący dla naszego organizmu (10 razy bardziej niż sam etanol), a dopiero potem powstaje relatywnie nieszkodliwy kwas octowy, który organizm sobie wydala. Wino dodatkowo może być zanieczyszczone różnymi innymi substancjami, zresztą właśnie dlatego po winie ma się zwykle gorszego kaca niż po wódce.

Wg mnie porównywanie stresującej pracy do picia alkoholu w ciąży tym się różni, że picie alkoholu to podjęcie zupełnie zbędnego ryzyka zaszkodzenia sobie i dziecku, podczas gdy w pracy ciężarne zwykle zostają z całkiem ważnych powodów. A stres to już w ogóle nie wiem jak można wyeliminować... kto nam da gwarancję że w ciągu tych 9 miesięcy nic stresującego nie wydarzy się w naszym życiu, nawet jeśli zrezygnujemy z pracy? Nikt. A do picia alkoholu przymusu nie ma.
Facella   Dawna re-volto wróć!
23 sierpnia 2016 21:13
Wg mnie porównywanie stresującej pracy do picia alkoholu w ciąży tym się różni, że picie alkoholu to podjęcie zupełnie zbędnego ryzyka zaszkodzenia sobie i dziecku, podczas gdy w pracy ciężarne zwykle zostają z całkiem ważnych powodów. A stres to już w ogóle nie wiem jak można wyeliminować... kto nam da gwarancję że w ciągu tych 9 miesięcy nic stresującego nie wydarzy się w naszym życiu, nawet jeśli zrezygnujemy z pracy? Nikt. A do picia alkoholu przymusu nie ma.

Myślę, że jest to puenta całej dyskusji i na tym powinno się zamknąć temat.
Ja rozumiem co Luna masz na mysli - ale revolta jak zwykle toczy boj nie czytajac i nie myslac abstrakcyjnie. Nie przejmuj sie 🙂
Tez jestem na nie, nie pilam w ciazy, ale sa ludzie, ba, kultury, z troche innym podejsciem (nie mowie o patologii). Czy mamy prawo kogos za to ganic? Mozemy sie nie zgadzac, ale kamienowac to juz chyba troche za daleko. Ale naprawde voltowicze lubia okazywac swiete oburzenie i pieklac sie bez sensu... kazdy robi to co uwaza za sluszne.
Ja rozumiem co Luna masz na mysli - ale revolta jak zwykle toczy boj nie czytajac i nie myslac abstrakcyjnie. Nie przejmuj sie 🙂
Tez jestem na nie, nie pilam w ciazy, ale sa ludzie, ba, kultury, z troche innym podejsciem (nie mowie o patologii). Czy mamy prawo kogos za to ganic? Mozemy sie nie zgadzac, ale kamienowac to juz chyba troche za daleko. Ale naprawde voltowicze lubia okazywac swiete oburzenie i pieklac sie bez sensu... kazdy robi to co uwaza za sluszne.

Luna ja rozumiem co masz na myśli, ale czytanie ze zrozumieniem to bardzo trudna sprawa😉

Czy teraz w szkołach na j.polskim "rozkłada" się wiersze na zasadzie "co autor miał na myśli"?
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
24 sierpnia 2016 16:04
Czy teraz w szkołach na j.polskim "rozkłada" się wiersze na zasadzie "co autor miał na myśli"?


Niestety, rozkłada się. 😉 Piszę "niestety", bo przypomniała mi się odnośnie tych analiz sytuacja sprzed kilkunastu lat, gdy pojechałam na jakieś warsztaty poetyckie do Łomży. Dano nam m.in. wiersz do analizy. Przez dobrą godzinę rozkładaliśmy go na części pierwsze, a na końcu... wszedł jego autor, który spędził ten czas za drzwiami i powiedział, że on "tylko napisał wiersz". Ot, bez jakiegoś większego przesłania.  😁 W liceum, jak rozkładaliśmy na części pierwsze "Dziady", to moja polonistka doszła w końcu do tego, że wieszcz nasz narodowy był jasnowidzem i przewidział... Powstanie Warszawskie. Te oto fragmenty mają o tym świadczyć.  😵

I dasz ich wszystkich wygubić za młodu,

I pokolenie nasze zatracisz do końca? -

Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca!

Wskrzesiciel narodu,

Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,

A imię jego będzie czterdzieści i cztery.

Wybaczcie mały  🚫 .
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
24 sierpnia 2016 16:15
A jak na maturze był do interpretacji wiersz i później dali autorce do zinterpretowania ? Wyszło, że oblała maturę z własnego wiersza. Była jakaś taka wesoła akcja.
subaru2009, to niby była W.Szymborska, ale to już było dementowane kilkukrotnie 😉
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
24 sierpnia 2016 16:20
epk możliwe 😉
subaru2009, w każdym razie wcale by mnie to nie zdziwiło, bo interpretacja poezji wg klucza to coś co wykracza poza jakąkolwiek logikę 😉
busch   Mad god's blessing.
24 sierpnia 2016 16:30
Lanka_Cathar, wiesz co, założenie że to autor najlepiej wie, o czym jest jego dzieło, to też jest tylko założenie i nie zawsze analitycy literatury akurat tak do tego podchodzą.

Wiem, że to brzmi jak jakiś wierutny absurd, ale rozważ sobie takie rzeczy:
1. W 99% przypadków nie mamy żadnych szans, by raz na zawsze zweryfikować "prawdziwe" przesłanie artysty
2. Kontekst kulturowy, kontekst epoki, kontekst języka zwykle jest niemożliwy do zrekonstruowania w 100% - nawet jeśli to nasz język, to może być z innego stulecia lub może być taki idiolekt, że nie docieczesz (np. Miłosz, Norwid)
3. Nawet jeśli artysta Ci powie, co miał na myśli, to skąd wiesz, że nie jest to tylko część jego "scenicznej postaci" (Przybyszewski od razu przychodzi na myśl, który był nieomal religijnym guru, więc na pewno by pewnych rzeczy o swoim procesie twórczym nie powiedział).
4. Skąd wiesz, czy sam autor pamięta po 5 latach co wtedy myślał i czy takie update'y w ogóle się liczą? Czy interesuje nas to, co autor myślał wtedy, czy to, co myśli teraz?

Itp. Itd. Całe biblioteki o tym napisano. To taki offtopic to offtopica, ale nie mogłam się powstrzymać, bo to temat szczególnie bliski mojemu serduszku 🙂
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
24 sierpnia 2016 16:53
Busch, ja to rozumiem. Na studiach też analizowaliśmy, z różnym skutkiem, teksty kultury. Tylko czasem dochodzi się do takich granic absurdu, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się