Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

klapcio89   Walczący z cieniem...
10 września 2016 10:59
Dziewczyny! Miała któraś doczynienia z nosidełkiem TULA?
Jakie opinie? :-)
ja mam dla starszaków, wolałam sposób mocowania beco, które miałam od 0. Tylko, że to "wolałam", to takie niuanse w instalacji tego na sobie. Tula ma coś na plus i coś na minuc, BECO też.
Jakość i cena wg mnie OK.
bobek, to może trochę zabrzmi jak zaglądanie do kieszeni, ale nie taki jest mój cel. Jeśli Twój mąż zarabia na tyle dobrze, że nawet za połowę tej kwoty jest w stanie utrzymać rodzinę to można sobie gdybać. Większość naszego społeczeństwa niestety żyje niemal w ubóstwie, po pensja poniżej 2 tys na 4 osobową rodzinę to norma.
I tacy ludzie bardzo chcą dla swoich dzieci wykształcenia i lepszej pracy (w sensie za lepsze pieniądze) żeby zaoszczędzić im dylematu czy mają zapłacić rachunki za media czy kupić swoim dzieciom buty na zimę. U mnie we wsi większość rodziców robi co może, żeby posłać dzieci do lepszych szkół niż oferuje powiat, aby mogli uczyć się sensownego zawodu.
Bobek zatem co stoi na przeszkodzie aby Twój mąż spełnił swoje marzenie i poszedł tam pracować? - czyżby rzeczywistość o, której w ciąż piszę? Ja za darmo z przyjemnością pomogę babci zrobić zakupy. Istnieją fundację itp. w których ludzie poświęcają swój wolny czas i pracują za darmo, z pasją, oddaniem, przyjemnością, całym sercem i gębą  ale to nie zmienia rzeczywistości, że ktoś taki pracować zarobkowo już nie musi bo chleb mu z  nieba spadnie  🙄

Aby lepiej mi było to zrozumieć, podam Wam przykład z życia wzięty (głupi bo głupi ale niech będzie) i nim napiszę co w tej sytuacji zrobiła moja mama to chciałabym znać Wasze zdanie, co powinna była zrobić.
Kiedy miałam 16 lat wymyśliłam sobie, że chce mieć kolczyki w wardze. Była to na tyle silna zachciewajka, że dzień w dzień prosiłam mamę aby wyraziła zgodę. Ta natomiast była nieugięta. Przez pól roku wałkowała, że nie chce abym się okaleczała, że to niebezpieczne dla zdrowia, że jeżeli motywuje mnie chęć upiększenia to może zastanowię się nad czymś mniej inwazyjnym/trwałym , że jak mi się znudzą to zostaną dziury/blizny etc etc. i, że do póki mieszkam pod jej dachem ona nigdy na to nie wyrazi zgody. NIC do mnie nie docierało. Uważałam, że moje ciało - mój wybór. Chciałam ich tak bardzo i byłam na tyle zdeterminowana, że za plecami mamy i tak je zrobiłam. Jak w tym momencie powinna zareagować mama? I co byłoby karą a co konsekwencją, skoro ''nie należy tego ze sobą mylić'' 👀
ps. nie odpisujcie, że Wy byście się  zgodziły. To tylko przykład. Podepnijcie sobie coś innego czego Wasz nastolatek bardzo by chciał a Wy bardzo się na to nie zgadzały a mimo to pewnego dnia stawia Was przed faktem dokonanym. Co wtedy?
Bobek do programu kosmicznego w lockheed martin to ja nawet za darmo 😍

falletta brak kar nie oznacza braku wychowania. Moim zdaniem w wychowaniu najważniejsza jest konsekwencja i przekonanie o słuszności tego co robimy. Wymagamy od dziecka tego co uważamy za ważne, a całą resztę możemy negocjować 🙂

Przykłady (adekwatne do wieku mojego dziecka): wywalanie rzeczy z szafy, zabawa kablami i grzebanie w kociej kuwecie. Szafy mnie nie ruszają 😀 Niech sobie wywala. I się nie odzywam i nie ingeruję chyba, że paluchy przytrzaśnie to ratuję 🙂 Kabli nie wolno a więc pochowałam. I nie ma problemu 🙂 Kuwety też nie wolno, a schować się nie da. A kuwet kusi, czasami za bardzo. Reaguję za każdym razem. Najpierw mówię "nie wolno" (czasem działa) a potem idę i zabieram w inne miejsce (i sprzątam jak zdąży coś wysypać). Na razie działa 🙂 Szafy są wybebeszone codziennie, a żwirek z kuwety wysypany raz w tygodniu 🙂

I tak jak napisała Dzionka czasem trzeba zadziałać behawioralnie i zastosować jakąś karę ale nie uważam, że notoryczne karanie jest jedyną drogą do wychowania dziecka 😉

A nastolatki to już zupełnie inny temat. W takim przypadku jak twój znalazła bym dobry salon, w którym ci krzywdy nie zrobią i poszła trzymać cię za rękę w czasie kłucia 😀 Moi rodzice wspierali mnie i mojego brata w większości naszych szalonych, nastoletnich pomysłów bo uważają, że lepiej wiedzieć co nam siedzi w głowach niż iść na wojnę, której nie są w stanie wygrać 🙂
dea   primum non nocere
10 września 2016 20:09
Co do kasy to dotknęłyście dość istotnej kwestii, jaką jest piramida Masłowa. Głodny człowiek nie myśli o ambicjach zazwyczaj.
To co ja usiłuję przekazać, to że podejściem "zainteresowanym" i "zainteresowującym" osiągamy tak naprawdę cel, że dziecko lubi sië uczyć. To jest zadanie prawdziwe - jak odkryć to, nad czym dziecko będzie samo z przyjemnością siedziało. Głęboko wierzę, że nic nie stworzy skuteczniej człowieka szczęśliwego, zrealizowanego i nie głodnego. W rożnych zawodach. Ja niby IT, ale już brat - medycyna. I to nie ginekolog z prywatną praktyką, tylko medycyna ratunkowa - siedzi na SORze, zapitala karetką. Trzy etaty, niestety oczywiście, bo to powalona Polska. Ale nie głoduje - on i rodzina. Uczciwie. Nieraz jest popielaty po 32h pracy bez przerwy, ale on to kocha. To jego wybór był. I ten niepokorny, wagarujący i pyskujący uczniak ze średnią ledwie nad 3 teraz publikuje artykuły i ciągnie doktorat, uczy studentów... da się? Ja bym tego akurat nie mogła, on pewnie by nie wyrobił przed kompem w plątaninie kabelków i mrugających diodek. To był jego wybór i mój wybór. Rodzice patrzyli krzywo trochę, ale nie blokowali... aha, ja miałam mierną z matmy w maturalnej klasie!! zdawałam sobie biologię, bo tak, na studia poszłam na biotechnologię, a po dwóch latach zmieniłam jednak kierunek na inf. Dostałam się. Nadrobiłam, bo miałam motywację. Brat za pierwszym razem oblał wstępny na Akademię, ale nie chciał słyszeć o niczym innym. Rok siedział i zakuwał, dostał się. No da się... jeśli się wierzy, się własnym życiem steruje (!)

Co do "bez nagród i kar", to czy ktoś pisał "bez emocji"?? Ja jestem bardzo emocjonalna, môwię o sobie "osioł ze Shreka" 😉 więc wyraźnie daję dziecku feedback co dobre, a co złe wg mnie. Dla mnie te "złe" nagrody i kary są bez wytłumaczenia, pogłębienia. Dlatego ja wszystko niestrudzenie tłumaczę - i słucham. Bo tu chyba takie dwie pułapki są w tych nagrodach i karach: nie posłuchanie drugiej strony i to że ona nie rozumie pobudek, rodzące poczucie niesprawiedliwości kary serwowanej "bo tak", zakazów "bo nie", odczucie bycia nieważnym (zainteresowanie obrazkiem to tysiąc razy taki ładunek miłości co "ślicznie"😉. Gdzieś obok jest niezmuszanie do rzeczy takich jak nauka właśnie - nagrody i kary (z uzasadnieniem i wysłuchaniem), to są właśnie na zachowania niebezpieczne lub przykre dla otoczenia - jak się nieda inaczej.

To wszystko miałam "wbudowane" i jest dla mnie normalne. To, co wydaje mi się sensowne i staram się pilnować, to wpojenie dziecku, że ma tę moc: może się nauczyć. Czyli właśnie nie "jesteś zdolna", tylko przypomnienie, że jeszcze niedawno nie umiała, a teraz umie: "sama ulożyłaś! a jeszcze niedawno nie umiałaś, uczysz się!". Mała wysypuje puzzle i nawija do siebie "misia tejaz ułożę, tego najtjudniejsiego.". Chciałabym, żeby takie podejście jej zostało.

Dziś druga kupa na nocnik!! nagrodą było podtarcie papierem jak dorosły, zamiast kąpieli 😉 i oczywiście piski i podskoki i wyrazy uznania 😉

faletta - co do tego kolczyka, no właśnie, co wtedy? uważasz, że coś by Twoje życie zyskało gdybyś zgarnęła lanie albo nie wiem, wymeldowanie z domu? Moi rodzice stosowali zasadę "disagree and commit": wyrażali opinię, uzasadnienie, ale wybór miałam ja! i wybierałam: 12 lat - zmiana szkoły z muzycznej na zwykłą, 13 lat zmiana diety na wege, 15 lat nie idę na bierzmowanie, 17 lat tak, chcę wyjechać sama z chłopakiem ... itp. Były dyskusje, ale ostatecznie sterowałam swoim życiem. To ważne. Ważniejsze niż kolczyk, kotlet czy brak opcji ślubu kościelnego... ŻADNEJ z MOICH decyzji nie żałuję. Ważna rzecz: nie musiałam się z nimi kryć, zostały zaakceptowane po wyrażeniu uwag.
A Ty żałujesz? W czymś Cię ten kolczyk obezwładnia?
Lotnaa   I'm lovin it! :)
10 września 2016 20:15
nerechta, wszystkiego najlepszego dla Iguszki, i dla jej rodziców też 😍
szd51 absolutnie nie twierdzę, że brak kar = brak wychowania. Ani, że zawsze i wszędzie kary są konieczne. Dążę do tego, że moim zdaniem zdarzają się sytuację w, których tłumaczenie dziecku nie wystarcza. I w tym momencie zastosowanie kary przez rodziców, nie jest konsekwentne. Skoro nie kradnę nigdy aż nagle wyjątkowo tylko raz coś ukradnę, to znaczy że jednak jestem złodziejem czy nie? Jestem konsekwentna w swoim postanowieniu, czy nie? Dlatego nie rozumiem, nie wierzę że ZAWSZE można wychowywać bez kar i nagród. Już pal licho, że całe życie to... no właśnie wytłumacz: Jeżeli kogoś zabiję, kogo szczerze nie lubię i wcale mi przykro nie będzie - trafiam za kraty to jest to kara czy konsekwencja? cały czas odnoszę się do słów, że ''nie należy tych dwóch pojęć ze sobą mylić.''
Pisałam, że moja sytuacja jest tylko przykładem i prosiłam bez opcji aprobaty rodzica. To, że kolczyki i tatuaże nie wzbudzają sensacji, nie znaczy, że moja mama nie podeszła do tematu jakbym jej oświadczyła ''mamo chce sobie obciąć prawą rękę!''  🤣
dea hahaha no nie żałuję, absolutnie  😀iabeł: W każdej pracy akceptowano mnie z nimi, nawet jako opiekunka do dziecka i pracownik państwowy. Sama je wyjęłam, kiedy uznałam, że już ich nie chcę. Ale w cale nie napisałam, że dostałam lanie czy wymeldowanie i czy by coś to dało. Rozumiem, że jak mimo wpajanych wartości Twoje dziecko zapragnie być alfonsem  lub porywaczem to też go będziesz wspierać i nie negować jego życiowych wyborów? Ja nie pytam co robić kiedy wszystko jest ok, lub mniej ok ale mieszczące się w granicach naszej akceptacji. Pytam co robić kiedy jednak dziecko w naszym odczuciu wymyka się spod kontroli i jednocześnie być konsekwentnym w swoim założeniu braku kar i nagród. I błagam nie mówcie, że nigdy do takiej sytuacji by nie doszło, bo tego nigdy nie można być pewnym. Gdyby tak było to istniałaby jedna słuszna recepta na wychowanie wszystkich dzieci.

Ogólnie to się temat trochę rozjechał  😁

Po tej dyskusji doszłam do wniosku, że należy wychowywać w zgodzie ze samym sobą. Być prawdziwym w swoich przekonaniach. I chyba dlatego nie rozumiem, tego konsekwentnego braku kar i nagród bo dla mnie to oznaczałoby ograniczenie. Zamknięcie w jakimś schemacie - stawianie sobie granic. Kontrolowanie własnych reakcji na zachowanie dziecka. Skoro wewnętrznie czuję, że należy bić brawo i komplementować walory kupy zrobionej do nocnika (nagrodzić) a zarazem stanowczo skarcić za dmuchanie żaby za pomocą słomki (ukarać). To nie robiąc tego, nie byłabym autentyczna.

leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
11 września 2016 07:17
faletta fajne te ostatnie słowa. Dobrze napisane. Każdy robi tak jak czuje.

Ja nagradzam i karze. Chwalę za "siku w nocniku" i ganie za kolejny skok na łóżku z głową w stronę ściany (wiem, że nie jest świadoma co się może stać, wynika to z ruchliwości, chęci odkrywania, ale nie pozwalam i koniec!). Oczywiście to tylko przykłady.
Cieszy mnie radość dziecka kiedy mówię, że zrobiło coś dobrze, pięknie i że radzi sobie już jak duża dziewczynka. Mało tego, mimo tysiąca teorii co do chwalenia, uważam, że dzieci należy chwalić za rzeczywiste postępy, talenty i fajne rzeczy. W przypadku dzieci z niskim poczuciem własnej wartości nawet za drobne kroki na przód. Wielokrotnie widziałam jak tego typu dzieci otwierają się, stają się silniejsze i bardziej pewne siebie. Z totalnie zamkniętych w sobie, wycofanych, strachliwych na koniec roku wychodzą na środek sali i recytują wierszyk przed publicznością. Oczywiście nie tylko chwalenie się do tego przyczynia, ale zdecydowanie bardzo wspomaga.
ot tyle, takie moje zdanie 🙂 pozytywne wzmocnienie to da mnie oparcie

faletta dyskusja nam się rozjechała bo jedyna osoba, która to do końca rozumie i stosuje się z niej wycofała, a reszta z nas generalnie ma bardzo podobne poglądy tylko piszemy o tym w różny sposób 🙂

Dla mnie temat unikania kar wygląda wygląda tak, że po pierwsze unikać sytuacji, które mogą wywołać zachowanie nie pożądane, po drugie zrozumieć co się kryje za "niegrzecznością" dziecka i spróbować ten problem rozwiązać no i ostatecznie karać 🙂 I co jeszcze dla mnie ważne i na pewno będzie cholernie trudne to nie dać się ponosić emocjom. Uważam, że jakakolwiek kara wymierzona w złości robi tylko krzywdę. Tego zamierzam się trzymać, a jak mi wyjdzie to czas pokaże 🙂

Z nagradzaniem też uważam, że chwalenie i ogólne okazywanie radości ok, ale już nagrody materialne nie. Piątak za piątkę w szkole, nowa zabawka za posprzątanie pokoju, słodycze za spokój na zakupach... NIE. Też nie ortodoksyjnie, ale im starsze i bardziej kumate dziecko tym rzadziej 🙂

Bo w jednym się w tej teorii zgadzam: ani potrzeba nagrody ani tym bardziej strach przed karą nie powinny być motorem do działania 🙂

A co do nastolatków to powiedz mi jak chcesz zakazać czegoś osobie, która ma 16 lat???? Jak chcesz takiego osobnika ukarać???? Krata w oknie i pancerne drzwi???? Nawet twój przykład pokazuje, że jak się nastolatek uprze to "Choćby skały..." to zrobi co chce. No to lepiej być wparciem, bo jest szansa, że sensowna dyskusja pomoże zmienić decyzję niż za wszelką cenę upierać się przy swoim i próbować pokazywać władzę rodzicielską. Na ogół taki upór rodziców powoduje, że dziecko jeszcze bardziej zacina się w swojej decyzji 🙂

A jak postanowi zostać przestępcą to znaczy, że coś poszło bardzo źle. Od samego początku. I raczej bez pomocy specjalisty się nie obejdzie  😉
szd51 podałam przykład przestępczości, aby nadać wagi swoim przykładom. Co wcześniej napisałam to mi kontrargumentowałyście, że to jest ok - mieści się w granicach Waszej akceptacji. A mnie chodziło, co robić kiedy dziecko zachowuje się w sposób, który nie akceptujecie. Zatem domniemam, że sfera przestępstw jest już poza granicami Waszego przyzwolenia a ja w końcu uzyskam odpowiedź jak reagować bez kar zamiast po raz enty ''będę go w tym wspierać''  😜
Ale OK, podam kolejny przykład. Z tego wątku. Życiowy  😎 Bratanek Dzionki (błagam nie obraź się  :kwiatek🙂 poluje na małą Sarę, umyślnie wyrządza jej krzywdę, mimo iż z opowieści Dzionki wynika, że chłopiec jest bardzo bystry. Rodzina na to zachowanie reaguje bez użycia kary i jak się okazuje w sposób, który nie dociera do malca. Jasne, Dzionka może usunąć Sarę z pola widzenia jej kuzyna ale dla mnie to by było czyste szaleństwo, podejrzewam, że na dłuższą metę tak się nie da. Mała Sara nie ma szans się obronić czy oddać kuzynowi - sama rozwiązać konflikt. Zatem, jak powinna zareagować mama Oskara aby być konsekwentną w braku użycia kary aby w końcu do niego dotarło, że robi krzywdę niemowlakowi i, że ma to definitywnie zaprzestać?  👀
Dla mnie nagradzanie materialne, które opisałaś to już bardziej zalatuje przekupstwem  😁
Laosky Podobnie to widzę. Ja nawet w życiu dorosłym oczekuję pochwał i jest to dla mnie informacja zwrotna, że zrobiłam coś dobrego. Mam dwie lewe ręce do gotowania, rodzina się śmiała, że nawet wodę na herbatę przypalam. Jak mieszkałam sama, to wystarczyło mi proste menu np. pierogi z marketu, które wystarczy zagotować, zupki chińskie, gotowe do przysmażenia paluszki rybne. Czyli nic co by wymagało mojego większego zaangażowania, czasu itp. Kiedy związałam się ze swoim facetem okazało się, że i on kulinarnie nie grzeszy i padło, że to ja będę przy garach  🙄  kiedy ugotowałam coś ''nie z torebki'' po raz pierwszy i mój wysiłek został doceniony, usłyszałam ''ale to było dobre kochanie! + buziak'' to motywacja mi wzrosła. Gotowałam, bo chciałam żeby jemu smakowało. I gdyby jego reakcja na żarcie z puszki byłaby taka sama jak na te, przy którym stałam 2 h przy garach to jedlibyśmy z puszki a ja zaoszczędziłabym sobie starań, czasu, szukania pomysłu. Co więcej, czuję mega satysfakcję. Coś czego nie lubiłam i sądziłam, że nie potrafię robić nagle stało się przyjemne i wciąż staram się to robić lepiej, tak aby w końcu padł na kolana i się popłakał ze szczęścia  😂 (tu już mnie fantazja poniosła). Myślę, że należy nagradzać dzieci, dodać im tym sposobem sił, odwagę i motywację do odnajdywania się w nowych sytuacjach, w których myślą, że się nie odnajdą. To poszerza ich horyzonty, umiejętności. Umacnia w przekonaniu, że to co robią jest dobre. Tak mi się wydaje. Sama po sobie wiem, że dla siebie (nie zawsze ale często) robię minimum z minimum - dążę do wygody i stoję w miejscu. Bo mnie wcześniejsze żywienie satysfakcjonowało, myślałam, że na tyle mnie ''stać''.
bera7, nie do końca wiem czy dobrze rozumiem. Chodzi ci o to, że ja mogę myśleć o moich córkach, że osiągną to czy tamto bo nie martwię się teraz o kasę, a jak ktoś się martwi o kasę, to jego dzieci muszą iść w kierat? Ja myślę, że gdyby rodzic mógł swobodnie kształtować swoje dziecko, to powinien właśnie lepić je na kształt "i ja mogę zostać astronautą", ponieważ taki wewnętrzny motor może zrekompensować braki finansowe. Tylko, że moim zdaniem rodzic może wybierać tylko w ograniczonym zakresie. Albo wierzy w swoje dziecko albo nie, może uważać że świat jest pełen ograniczeń, a może, że jest pełen możliwości. I tą wiarę w sposób bezwiedny przekazuje dziecku. Ja akurat widziałam wiele żywych przykładów, że można osiągać duże, ambitne cele, a nawet, że warto było je sobie stawiać nawet jeżeli na końcu czekała porażka. Nie wyniosłam niestety tego przekonania z domu bo moi rodzice wychowywali mnie bardzo zachowaczo i uważam, że to działało raczej na moją niekorzyść, niż korzyść. Dlatego zgadzam się z podsumowaniem faletty, każdy musi pozostać sobą. No chyba, że się zmieni 😉

falletta, to, że pytasz dlaczego mój mąż nie pracuje w LM, świadczy o tym, że dalej się nie rozumiemy. Oczywiście, że świat jest pełen ograniczeń i nie wszystko co sobie w życiu zaplanujesz się uda. Ale upraszczając sięgniesz tylko tak wysoko jak ośmielisz się sięgnąć. Jeżeli nie paraliżuje człowieka ani widmo ograniczeń, ani strach przed porażką, ani sama porażka, to może przy tych samych parametrach (zdolności, kasa itd) sięgać dalej niż ci, którzy od razu się blokują. Np w przypadku mojego męża - dlaczego Lockheed Martin? bo do NASA przyjmują samych obywateli US, a LM to takie tylne drzwi do działań tej instytucji, dlaczego studia w Danii? bo za niska średnia na studia w Anglii. Ale wciąż to przecież lepiej niż skazanie z góry na to, że w życiu trzeba mieć nudne studia w PL i nudną pracę w korpie. A w najgorszym wypadku i tak tam wylądujesz ale z większym doświadczeniem życiowym więc co jest tak naprawdę do stracenia? Tak to wygląda z czysto logicznego punktu widzenia, blokują zwykle jakieś emocje. Np myślę, że PRL dał wielu rodzicom urodzonych w latach 70-90 przeświadczenie, że "lepiej się nie wychylać", które dla dobra dzieci im przekazali. Albo ktoś jest "wewnętrznym perfekcjonistą" i akceptuje wyłącznie 100% sukces i ze strachu, że go nie osiągnie nawet nie próbuje. Albo potrzebuje bardzo wysokiego poziomu bezpieczeństwa i woli iść po super pewnej chociaż mało satysfakcjonującej scieżce, niż podjąć najmniejsze choćby ryzyko itd.

Ale jeszcze w temacie pracy marzeń w LM, on tam nawet nie aplikował. Po prostu na tamten moment zmieniły mu się priorytety, skupił się na sprawach osobistych, a potem ułożył sobie życie w PL i satysfakcjonuje go obecna praca. Ale gdyby sytuacja w obecnej pracy się zmieniła albo chciał się koniecznie z PL wynosić, to w jego opinii miałby wszelkie szanse. Nie dlatego, że jest supermenem (jest 😉), ambicja, pracowitość, pewne zbiegi okoliczności sprawiły, że ma dość rzadki zawód, w kórym jest fachowcem, a LM jest dużym pracodawcą w tej dziedzinie. I to wszystko. Ścieżka, którą podążał, technicznie była otwarta dla każdego, kto potrafił zdobyć dobrą średnią na studiach technicznych (on studiował matmę na polibudzie, miał średnią 4,8) i nauczyć się angielskiego (z jego roku 2 osoby pojechały do Angli, 5 do Danii). Nie jest to chyba coś nieosiągalnego dla zdeterminowanej osoby? Ale trzeba mieć takie myślenie jak ślepy koń, że na pewno mogę, na pewno mnie zechcą, na pewno dam sobie radę, na pewno będzie fajna praca, a jak coś nie idzie to nie załamujesz rąk i myślisz ale jestem kijowy, tylko szukasz innego wyjścia. To inne może okazać się nawet lepsze niż pierwotne założenie i w ten sposób rodzą się nowe możliwości.

Co do twojego reagowania na pochwały, to każdy je lubi. Natomiast teoria mówi tak, iż na tym polega autorytet wewnętrzny (który stępiamy wychowaniem z karami i nagrodami i zastępujemy zewnętrznym), że gotujesz nie aby w twoim uchu wybrzmiała pochwała ale aby było co jeść, żeby było zdrowo, wreszcie żeby było smacznie. Ktoś z wyrobionym autorytetem wewnętrznym przyjmie i pochwałe i krytykę na tyle zimno , że nie zmieni to jego wewnętrznej motywacji do gotowania. Tak jak padające po raz 100 dziecko uczy się jaki popełnia błąd przy nauce chodzenia ale nie myśli sobie "ja to się do tego nie nadaję, nie będę więcej próbował, nie będę chodził" 😉 No chyba, że ze zgromadzonych na zimno danych wyniknie w końcu, że faktycznie z gotowaniem u ciebie ni hu hu i lepiej szukać innego wyjścia.

Co do konkretnych rozwiązań, jak to się robi z małymi dziećmi to nie wiem, wiem jak to się dzieje z dużymi i rozumnymi, i że są to niekończące się rozmowy. O konsekwencjach, o odczuciach jakie nawzajem w sobie wywołuje rodzic i dziecko, dziecko i inne dzieci, inni dorośli itd.
A co do nastolatków to powiedz mi jak chcesz zakazać czegoś osobie, która ma 16 lat???? Jak chcesz takiego osobnika ukarać???? Krata w oknie i pancerne drzwi???? Nawet twój przykład pokazuje, że jak się nastolatek uprze to "Choćby skały..." to zrobi co chce.


falletta a może ty odpowiesz na powyższe pytania ??? 😉 Bo na prawdę jestem ciekawa jakie ty widzisz rozwiązanie konfliktu z szesnastolatkiem 🙂

Co do przykładu Dzionki to wynikało z niego, że rodzina reaguje co najmniej słabo, a nawet w sposób, który może wzmacniać takie zachowanie. A tak poza tym to w moim otoczeniu zawsze nadzoruje się kontakty małych dzieci i reaguje od razu jak sytuacja idzie w złym kierunku. I na razie wyjście do piaskownicy gdzie są inne dzieci to na prawdę męcząca historia bo po godzinie uganiania się za własnym dzieckiem i pilnowaniem żeby cała gromadka nie zrobiła sobie na wzajem krzywdy człowiek pada na ryjek 😀

A jaką ty byś zastosowała karę tak żeby mieć pewność, że jak się odwrócisz to dziecko znowu nie zapoluje ????
dea   primum non nocere
11 września 2016 12:09
faletta - w wieku lat 16 albo w przypadku przestępczości jest już zwyczajnie za późno. Nic nie zrobisz. Możesz usiąść i płakać. Możesz go pytać "dlaczego?". Możesz szukać błędu dużo, dużo wcześniej. Ja wierzę w moje dziecko i jego wybory. Nawet jeśli wydadzą mi się nietrafne, to jest jej życie i ma prawo je kształtować. Z wszystkimi konsekwencjami, które mniej lub bardziej celnie przewiduję...

Oskarek - cóż, ja myślę, że jest już na tyle dužy (starszy od mojej córki), że powinno się dać pogadać: że ROZUMIEM, że zazdrości Sarze uwagi. Że nic mu nie grozi z jej strony, nadal go kocham. Pokombinować jak możemy się razem z małą pobawić. Wyjaśniać uparcie, że nie wolno robić krzywdy, bo to boli, separować ich wtedy. I tłumaczyć setki razy. Bo jak się pójdzie na łatwiznę i faktycznie wkroi, to duża szansa, że młody zrobi sobie zabawę w trafianie, kiedy nie patrzysz. Podstawą jest wg mnie ich zaprzyjaźnić- on jej nie rozumie, bo jest malo kontaktowa, dodatkowo zabiera uwagę dorosłych. Jak mu się będzie pozytywnie kojarzyć, to nie będzie atakował. Czasem trzeba setki powtórzeń i oczu dokoła głowy, ale moim zdaniem warto "głębiej" podejść. Za jakiś czas pewnie też będzie łatwiej, bo mała faktycznie awansuje na ciekawego kompana do zabawy. Trzeba też więc trochę przetrzymać, blokując i tłumacząc.
szd51 póki co, jeszcze nie widzę  🤣 dlatego pytałam jak zareagować aby nie ukarać a jednocześnie zapobiegać kolejnym wybrykom, które będą dla nas nie do zaakceptowania. Moja mama nie spodziewała się, że to zrobię. Mój widok po fakcie tak ją zszokował, że nie wiedziała jak zareagować. Skończyło się na tym, że nie odzywała się do mnie przez tydzień czasu. Traktowała jak głuchego lokatora z, którym nie będzie prowadzić rozmów bo i tak ją nie słucha. Ja to odebrałam jako najgorszą karę jaką do tej pory od niej otrzymałam. Spodziewałam się bury a była kompletna cisza. Więcej nic nie zrobiłam bez jej przyzwolenia. Ten rodzaj kary na mnie zadziałał. Jak poszłam na swoje to już inna bajka. Ale moja mama też mi zawsze powtarzała, że pod jej dachem panują jej zasady, jak będę pod swoim to będą moje.
Ja nie twierdzę, że słuszne jest karać i nagradzać zawsze, wszędzie i za wszystko, bo uważam, że to nie zdrowe. Ale nie karać i nie nagradzać NIGDY nie mieści mi się to w sferze własnej wyobraźni dlatego tego nie rozumiem i dociekam czy to jest możliwe?
Co do Oskarka to pierw bym mu wytłumaczyła, że to boli, przypomniała mu zdarzenie w, którym się przewrócił czy zrobił sobie kuku i, że ból jest bardzo podobny. Później zaproponowałabym mu zabawę z Sarą, przekonała że znacznie większą frajdę mu sprawi spróbowanie rozśmieszenie Sary i zachęcała do tego mówiąc ''Ciekawa jestem czy Ci się uda sprawić, żeby się uśmiechnęła''. Wydaje mi się, że dzieci lubią wyzwania i jeżeli udałoby mu się samemu lub za czyjąś pomocą doprowadzić do rozśmieszenia Sary to chęć jej skrzywdzenia po odwzajemnionych uśmiechać nie powinna istnieć. Jeżeli jednak dalej nic, to niestety, powiedziałabym mu, że jeżeli nie potrafi się zachować wśród ludzi to znaczy, że nie może między nimi przebywać i kazałabym mu wyjść do innego pomieszczenia - odizolować. Czyli ostatecznie zastosowałabym karę. A jak ostatecznie załatwić sprawę bez jej użycia?
edit: dopisuje, przeoczyłam
Bobek odnoszę wrażenie, że ja się pytam, czy można żyć na Marsie tak samo jak na Ziemi a Ty mi piszesz, że na Ziemi można osiągnąć wszystko. Ale ja to wiem  😉 nie wiem natomiast czy na Marsie również? Rozumiem, że Twój mąż był chowany w 100%tach bez kar i nagród skoro stawiasz Go jako przykład, że takie wychowanie się sprawdza i rodzi zdrowy owoc? Nie chodzi mi o wychowanie ''mieszane'' - wybiórcze sytuacje, gdzie można uniknąć kary i nagrody i jest git, mi chodzi o konsekwentne stosowanie tych zasad. A przykłady mają mi ułatwić zrozumienie, że się da. I zakładam tylko taką opcję. Bo jeżeli naraz okazuje się, że to nie jest konsekwentne w 100%tach brak kar i nagród a wybiórcze to znaczy, że ''brak kar i nagród'' jest pustą nazwą dla mnie na równi '''wychowaniu bezstresowemu'', które dla mnie nie istnieje czyli tak na prawdę nie ma o czym dyskutować i czego zrozumieć.
bobek, zupełnie nie zrozumiałaś sensu mojej wypowiedzi. Żeby. Pracować za darmo trzeba mieć środki. W przypadku studenta wystarczy kieszonkowe na zupkę chińską. W przypadku rodziny grosze już nie wystarczą.
Dlatego nie każdy ma pracę życia i czasem idą w kierat.
Dyskusja mega poważna,a ja tylko na chwilkę wpadam by poinformować, że nadal jesteśmy w dwupaku (38 tc+3 dni) i relaksuję się wypróbowując nowy piekarnik 🙂

p.s. Co do dyskusji.... ostatnio "zmarnowałam" kilkanaście godzin czytając o różnych teoriach czy to dot. porodu, czy wychowania i wiecie, tak szczerze to doszłam do wniosku, że zmarnowałam ten czas bo raz, że życie weryfikuje wszystkie teorie (typu odsmoczkowanie, rozszerzanie diety, przygotowanie dziecka na rodzeństwo itp.),a dwa, że o ile nie pędzimy i jesteśmy refleksyjni to dostrzeżemy w jaki sposób postępować by pomóc,a nie szkodzić swojemu dziecku. Sama wychowywana byłam surową ręką, przez co bunty występowały regularnie, w domu byłam gościem i do dzisiaj nie mam większej więzi z rodzicami, w sumie nie rozmawiamy o zyciu, a jedynie o doczesnej chwili, im to wystarcza, mi nie. Zmienić się nie zmienią, mi trochę smutno, ale nie uważam, żebym była przez ich postępowanie mocno skrzywdzona.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
11 września 2016 15:58
Ciekawa dyskusja, na spokojnie musze ja przejść pózniej  🙂

Nada, no bomba!!! Udało ci sie i donosilas 🙂 suuuuper! Teraz tylko rodzic  🥂
I zgadzam sie, ze za duzo bie mozna czytać. Mnie skrzywdziło np. Intensywne czytanie nt kp. Za duzo weszłam w ta cała "ideologie" a potem było jak było 😉

Lotnaa nie wiem juz czy ci odpisałam, ale Gabrys pije wodę bez problemów z butelki MAM. W niej tez pije poranne mleko. Pomału przestawiam go na kubeczek, ale musi mi sam usiąść to wtedy bede go wstydząc w trip trapa i dawać tylko w kubku.

Ja rozumiem, ze Hani dajesz w medeli przy kp. Mozna bac sie dawać co innego niz te naturalne smoki ( ja dawałam avent naturals czy jakos tak ). Pózniej juz przeszłam na MAM jak pił porządnie z piersi bo to wg mnie najlepsze butelki jeśli chodzi o odpowietrzanie i maja super miękkie smoczki. Dzieci kp latwo i chętnie je biorą. Ale jest zawsze możliwość ze potem nie bedzie chcieć kp. Chodz u mnie sie nie sprawdziło, łapał ładnie do konca czasow cyckowych piers. Wiec to taki ryzyk fizyk.
Ale Hania z kubeczka tez nie chce pic?

pandurska, rzuć jak bedziesz miec czas to alternatywna literatura nt odpieluchowania, chętnie poczytam 🙂
aszhar, dziękuję. Kupiłam kompresorowy. Chodzi dość cicho według mnie. Ale założenie maseczki to jakiś żart. Niby dla dzieci a pasuje na moją twarz. Adzie (która oczywiście protestuje) leci wszystko bokami i górą. Spanikowałam trochę bo to jej pierwsza choroba wiec w sobotę w nocy wylądowałyśmy u lekarza. Ada ma katarek... Za to ja wyszłam z receptą na antybiotyk bo mam anginę. Jakie jest prawdopodobieństwo, że Ada się zarazi? Karmienie w maseczce jednorazowej nam nie idzie - mała ma kiepski apetyt przez ten katar i kaszel więc gdy założę maskę patrzy na mnie jak na kosmitę i nie ma mowy o jedzeniu. Ograniczyłam kontakt do minimum, wietrzę pomieszczenie. Coś jeszcze poza natrętnym myciem rąk mogę zrobic?
abre, nie nie zrobisz. Teoretycznie jak Ada pije Twoje mleko, to przyjmuje przeciwciała, które już zdążyłaś wyprodukować w czasie choroby (czy jakoś tak, żeby nie było, że jestem jakimś specem 😀 ).
abre, byłam chora 2 razy w ciągu tych 6 m-cy z Sarą, raz ewidentnie złapałam wirusa od innego dziecka (coś w stylu rota, niezły hardkor) a Sarę nic nie ruszyło. Jednak kp nieźle  chroni dziecko 🙂
no wlasnie, mleko matki chroni dziecko przed rotawirusami, ale lekarze tego nie mowia i bez sensu szczepi sie dzieci kp...!

Wlasnie czytam "Wychowanie w duchu empatii" Rosenberga, czyli temat wychowania bez kar i nagrod i porozumienia bez przemocy. Ogolnie lepiej rozumiem zalozenia, choc nie powiem, ze to taka typowo amerykanska ksiazka "bla bla bla" i moim zdaniem komunikaty ktore leza w zalozeniu sa dla dzieci za trudne. Ze starszym dzieckiem czy nastolatkiem da sie porozmawiac o uczuciach i przyczynach i skutkach, ale z malym... no nie.
Ogolnie opiera sie to o to, ze nie stawiamy dziecku żądań i nie porbujemy nim manipulowac, nie karac jesli nie robia tego co chcemy, ani nagradzac jak robia, nie oceniac. Naszym zadaniem jest sprawic, zeby druga osoba sama chciala robic to, na czym nam zalezy (czyli jak dla mnie wciaz troche manipulacja hehe). I ze potrzeby obu stron musza byc zaspokojone. Przyklad 😀

zle "Z powodu lenistwa znow nie posprzatales swojego pokoju!"

dobrze "Czuje frustacje, patrzac na twoje nieposlane lozko, poniewaz naprawde potrzebuje pomocy w utrzymaniu porzadku w domu"

No 😀 Wniosek ogolny - rozmawiac o uczuciach i rozmawiac w ogole. Przymus nigdy nie jest dobra droga, ale o tym chyba wie kazdy. Metoda sama w sobie zalozenia ma fajne, bo tez wierze, ze z dziecmi i ogolnie z ludzmi warto tworzyc relacje oparte na zaufaniu i szacunku a nie na wladzy. I fajne jest to, ze relacje w rodzinie powinny opierac sie o wspoldzialanie - jestesmy wszyscy po jednej stronie i to rzeczywiscie motywuje do grania w jednej druzynie, pomagania sobie i wspierania sie.

Nie jest latwo, bo dzialamy nawykowo i z domu raczej sie nie wynioslo takich wzorcow, no i wymaga to duzej uwaznosci i samokontroli. Ale mysle ze warto.
Tyle, ze dla mnie brak nagrod to brak przekupstwa a nie pochwal i zamierzam moje dziecko chwalic i ochac i achac. "Karac" na zasadzie konsekwencji i tlumaczenia. Tyle teorii, zobaczymy jak w praktyce bedzie  😁
Lotnaa   I'm lovin it! :)
12 września 2016 11:41
Gienia, ja już dawno nie karmiłam Hani butelką, bo nie ma takiej potrzeby - i tak z ojcem nie zostanie nawet na chwilę  😕 , więc zawsze jest dostępny cyc. Ale kiedy miała taki wielki kryzys z piciem z powodu zębów, próbowalam właśnie butli, i też był bojkot. Teraz powoli daję jej kubeczek niekapek z wodą, chciałabym ją nauczyć. Ale ona chyba za bardzo nie widzi sensu, bo pragnienie = kp, więc takie błędne koło. Mam jeszcze jakiś nowy smoczek aventa, zupełnie nieużywany, może przy następnym kryzysie spróbuję z niego, bo nie chcę kupować kolejnej rzeczy, której użyjemy raz.
Pokaż Gabrysia! Co już umie, co robi fajnego? Próbowałaś z BLW, czy lecicie na papkach?


Dzionka, co tam u Sarki? Jak się karmicie?

Zęby nieco odpuściły w ciągu ostatniego tygodnia (stan na dziś = wciąż zero!), ale noc zupełnie tragiczna. Znów  😵 Już chyba tak z 1,5 miesiąca to trwa, jestem totalnym zombie, burczę na męża, że aż mi go szkoda. W tym czasie chyba tylko 2 razy spała z dwiema pobudkami, a tak - 23, 1, a później to już co chwilę, nawet przestałam patrzeć na zegarek  🙁

Edit: ner, ja się ostatnio zastanawiałam, jak postępować. Hania robi się jakaś "trudna" - nie jestem w stanie zostawić jej w pokoju samej nawet na chwilę, wyjść do kuchni czy siku, bo ryk  😵 I teraz w duchu RB powinnam reagować i być ciągle przy niej, ale z drugiej strony - jak żyć? Gdzie jest ta granica zdrowego rozsądku? No i czuję się trochę przez nią "tresowana" - pełen behawioralizm - ryk = mama. W kontaktach z tatą to samo - to już jakiś absurd się zrobił. Nie wiem, jak z  tego wyjść - podążać za potrzebami dziecka, czy szanować też swoje? I tak źle, i tak niedobrze  🙁 🙄
Kochana, ja tak przez prawie 6 mcy funkcjonuje, jeszcze nie wykitowalam wiec zaciskaj zeby i dasz rade  😁

Swoja droga od 2 dni mam prezent urodzinowy od Igi - SPI!!! Rozebralam ja do spania tylko do pieluchy i cuda, panie, 3-4h spi pod rzad  😜 Jezu jezu taka podekscytowana jestem i WYSPANA  🤣
Lotnaa   I'm lovin it! :)
12 września 2016 11:50
Ale fajnie! Gratki!!! A wiesz, dzisiaj się zaczęłam zastanawiać - Hania śpi w pajacu (zazwyczaj odkryta  🙄 ), a dziś w nocy zaczęła tak szarpać za swój rękaw, że nie zasnęła, dopóki go jej nie zdjęłam  🤣 No ale jak się odkrywa, to coś musi mieć na sobie, mnie bez kołdry jest chłodno.
Ale fajnie! Gratki!!! A wiesz, dzisiaj się zaczęłam zastanawiać - Hania śpi w pajacu (zazwyczaj odkryta  🙄 ), a dziś w nocy zaczęła tak szarpać za swój rękaw, że nie zasnęła, dopóki go jej nie zdjęłam  🤣 No ale jak się odkrywa, to coś musi mieć na sobie, mnie bez kołdry jest chłodno.

musi, nie musi. Tobie chłodno. Ja przykrywałam, Michał się odkrywał, aż uznałam, że nie zamarznie, to raz, a dwa, że mnie by szlag trafił jakby mnie ktoś nakrywał, albo kazał spać w grubej piżamie..  Odpuściłam. Póki nie pójdę spać, to przykrywam ze dwa razy jak mnie najdzie, ale jak się nie da, bo leży na kołdrze, to nie. Mój mąż śpi owinięty kołdrą po czubek głowy nawet w 40 stopniowe upały, różni się to tym od spania w zimie, że wstaje spocony. Przesypia tak calusieńką noc. Ja zasypiam przykryta, ale kojarzę, że tuż przed zupełnym odpłynięciem rozgrzebuję się, rano budzę się na kołdrze.
bobek, użyłaś kluczowego słowa: wartości. To jest zadziwiające, do jakiego stopnia nie mamy pojęcia jakie Naprawdę uznajemy wartości, tzn. co w przypadku konfliktu uznamy za ważniejsze, co zrealizujemy z dwóch konkurencyjnych "ofert". A równie zadziwiające, że z niezrozumiałych przyczyn mamy zwyczaj zakładać, że inni podzielają naszą hierarchię wartości. Oraz, że "nasza" jest - w sposób oczywisty - Lepsza, właściwa, słuszna.
Jak obserwuję, rodzicom to wychodzi niemal bez pudła, żeby nie wiem jak "zły" czy "dobry" system (czy chaos) wychowania stosowali.
Przekazują dzieciom Swój system wartości. Ten prawdziwy. Niekoniecznie ten deklarowany.
Ktokolwiek uważa, że jest wyjątkowy - przekaże "unikalność" swoim dzieciom. Przykładowo. A że wszak wszyscy jesteśmy wyjątkowi 🙂 - to i wszystkie nasze dzieci. W drastycznych przypadkach, gdy genetyka/hormony coś namieszają - i urodzi się mały pedofil - na to też jest sposób. Rodzice uznają, że z racji słabości i wyjątkowości potomek ma większe prawo do pedofilii niż inni, paskudni pedofile. Przykładowo. I już nie będzie konfliktu wartości.
Celowo przerysowuję.
ash   Sukces jest koloru blond....
12 września 2016 13:26
abre, ja mam inhalator z dołączonym smoczkiem. Maseczka to porażka u małych dzieci, u nas nie było szans jej założyć nawet. A skoczek sobie ciumka lub gryzie i a cała para leci prosto do noska.
Pozdrawiamy z Agatką po prawie rocznej nieobecnosci 😉
Lotnaa, Sara ok, ciągle próbuje raczkować, ale kończy się bujaniem w pozycji pieska i glebą jak chce ruszyć 😉 Dieta wciąż nierozszerzona!! Dopiero dzisiaj złożyłam krzesełko. Ciągle gdzieś latamy odkąd wróciliśmy i nie było kiedy. Brokuł już czeka w lodówce, zrobię fotkę na pamiątkę - zapewne nie tknie, ale od czegoś trzeba zacząć... Z Sarą to samo co z Hanią obecnie, zaczął jej się mega lęk separacyjny. Nie można wyjść z pokoju, w którym się bawi, nawet jak wydaje mi się, że nie zauważy. Od razu jęk. Ja na razie biorę ją ze sobą jak chcę isć na dłużej np do kuchni, nie wiem co będzie za miesiąc 😉 Śpi z 3-4 pobudkami od 20 do 6:30-7. Bez szału, ale i bez tragedii.

nerechta, fajnie, że Iga już potrafi spać "tak długo" 😁 no po prostu brawo ;P!! Robiłaś jakąś imprezkę z okazji roczku?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się