Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

Ja się w 100% zgadzam z autorką artykułu. Na swoim weselu nie chcę żadnych dzieci... choć pewnie będą, bo nie będzie mi się chciało walczyć z TŻ i teściową. Ale jeśli już to te z najbliższej rodziny, a znajomi niech swoje pociechy zostawią w domu.

A jako była kelnerka muszę powiedzieć, że dzieci nie raz dawały w kość, np. wpadając na kelnerów niosących gorący rosół. Nie wiele brakowało do tragedii i to kilkakrotnie. Rodzice przychodzą się na wesele bawić, a nie niańczyć dzieci i te często uprawiają niekontrolowaną dzicz.
Rodzice przychodzą się na wesele bawić, a nie niańczyć dzieci i te często uprawiają niekontrolowaną dzicz.

To jest zdanie klucz całej dyskusji. Ja nie zabieram dzieciaka na wesele/imprezę, jak wiem, że będę musiała za nim biegać, a nie będzie mi się chciało.
Niekontrolowaną dzicz albo umieranie z nudów, zależy od charakteru dziecka. Pamiętam, jak byłam z rodzicami na weselu w rodzinie, miałam 7 lat. Razem z rok młodszą kuzynką przesiedziałyśmy większość wesela na schodach koło sali, zastanawiając się, kiedy wreszcie będziemy mogły iść do domu, bo tu jest gorąco, hałas, nuda i nie ma co robić. Innych dzieci poza nami nie było.
jako dziecko byłam na bardzo wielu weselach - uwielbiałam to...
dzieciaki się kłębiły, bawiły razem, itd. Było wspaniale.

Jak jest wesele huczne typu "wiejskie" gdzie są gry i zabawy, a nawet pijane wuje dla mnie dzieci są ok, nie ma problemu.
Gorzej jak jest pseudo "hi life" i nudy.

Każdy powinien robić wg. swojego upodobania - chce dzieci - to pisze, nie chce to też zaznacza w zaproszeniu.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=35211.msg2596544#msg2596544 date=1474454423]
Niekontrolowaną dzicz albo umieranie z nudów, zależy od charakteru dziecka.
[/quote]

To ja pamiętam, że każde wesele nudziłem się jak... Tak więc czasami krzywdę można dziecku czymś takim wyrobić  😁
Dodofon, ja też uwielbiałam. Wesela jeszcze w stodołach, duże podwórko, cała rodzina, cała wieś, masa dzieci. Imprezy moich rodziców tez tak wyglądały, szli na imieniny, a my z dzieciarnią się razem bawiliśmy w innym pokoju. Może jakby mieli komu zostawić to by zostawiali, ale ja tam się nie nudziłam na ich imprezach, bo zawsze miałam dużo towarzystwa w swoim wieku 🙂
Tak w temacie "wkurzają mnie dzieci", ostatnio zaskoczył mnie fakt, że macierzyństwo można uczynić pasją, jak jeździectwo, bieganie czy jazda na rowerze. Mam koleżankę, która po urodzeniu dziecka na fejsie zaczęła zamieszczać multum artykułów o dzieciach. Dodatkowo promuje karmienie piersią, karmienie w miejscach publicznych i noszenie w chustach. I do dziś dwuletniego syna karmi piersią. Dla mnie to już nieco fanatyzmem zalatuje. Aż musiałam wyłączyć opcję obserwowania, bo patrzeć nie mogłam na kolejny artykuł o dzieciach, karmieniu cycem, porodzie itp. 😉
pamirowa, ja tylko napomknę, że karmienie do 2 r.ż. nie jest fanatyzmem ani dziwactwem, a aktualnym zaleceniem WHO (światowa organizacja zdrowia). Generalnie dla osób w normalny sposób traktujących karmienie i wychowanie dzieci, doedukowanych w miarę na bieżąco, nie jest to nic dziwnego 🙂 Nie odnoszę się oczywiście do reszty Twoich argumentów, tylko taka mała dygresja 🙂
kenna pisząc o fanatyzmie, miałam na myśli właśnie całość, nie tylko karmienie dwulatka cycem w dalszym ciągu, żeby nie było. Zdążyły już do mnie, mimo wszystko, dojść informacje, że obecnie uważa się to jako właściwe i nawet wskazane. Nie jest to dla mnie jakoś specjalnie dziwne, ale wstawianie niemal miliona zdjęć z karmienia piersią - już tak. Co za dużo, to jednak niezdrowo 😉
pamirowa a zdjęć z porodu nie wrzuciła? I dziecka takiego prosto z krocza?

Dla mnie jest chore wrzucanie takich zdjęć. Jak już ktoś publikuje zdjęcia swojego dziecka to niech chociaż wybierze jakieś ładne, miłe dla oka, a nie dziecko w trakcie posiłku (który spożywa całą twarzą i bluzką), w trakcie siedzenia na nocniku, w wydzielinach z porodu, itp. Mi się niedobrze robi jak na to patrzę (staram się nie patrzeć). Ja nie wrzucam zdjęć swojego psa czy konia jak robi kupę czy siku, albo jak pies się wytarza w czyimś gównie.
Nie mówiąc już o tym, że psu czy koniowi raczej jest wszystko jedno, czy jego zdjęcia krążą po internecie i jakie, a dziecko może kiedyś w przyszłości wyrazi swoją opinię i nie będzie zachwycone takim postępowaniem mamusi.
Murat-Gazon no ja z zażenowaniem oglądam swoje ponoć słodkie (nie wiem dla kogo?) roznegliżowane zdjęcia z dzieciństwa/"niemowlenctwa". A gdyby jeszcze krążyły w sieci to by chyba głowy poleciały 🤔
Również mam takie zdjęcie i mój brat, a patrząc po albumach innych osób to zdążyłam kiedyś wywnioskować, że była kiedyś taka moda na foto gołego bobasa na krześle czy w wanience itd. Szkoda tylko mojej miny, płakałam wtedy z niewiadomego mi powodu.
Tak, goły bobas w wanience to był standard. Ale jednak inaczej jest, jak takie zdjęcie ma się w domu w albumie i widzi je babcia, ciocia, wujek i dwie zaprzyjaźnione kuzynki, a inaczej, jak się je wrzuca do internetu i totalnie bez kontroli pozwala, żeby widziało je pół świata.
Moja babcia próbowała pokazać takie zdjęcia mojemu byłemu chłopakowi, jak przyjechaliśmy do niej w odwiedziny.Zwróciłam jej uwagę,że to nie jest dla mnie zbyt komfortowe, to strzeliła focha, ale zdjęcia schowała.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
22 września 2016 22:07
Moja babcia próbowała pokazać takie zdjęcia mojemu byłemu chłopakowi, jak przyjechaliśmy do niej w odwiedziny.Zwróciłam jej uwagę,że to nie jest dla mnie zbyt komfortowe, to strzeliła focha, ale zdjęcia schowała.


Skąd ja to znam...
Czytam i też staje przed oczami co niejedna mamusia potrafi zrobić na portalach. Zawsze mnie zastanawia  czy takie osoby zdają sobie w ogóle sprawę że ich dziecko to człowiek który lada moment zacznie myśleć, oceniać i spłonie ze wstydu. Czy też raczej dla nich to zabaweczka, jak pluszowy szczeniaczek, tyle że bardziej czaso i kasochłonna.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
07 listopada 2016 21:25
Moje pokolenie miało o tyle łatwiej, że nasi rodzice nie mieli Internetu.  🤣 Trzeba było tylko pilnować ich podczas wizyt naszych drugich połówek.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
01 marca 2017 16:53
Taka mnie refleksja dziś naszła(dzięki dzieciakowi sąsiadów pukającemu, walącemu i kopiącemu w drzwi przez 10 minut), że pomimo iż od prawie 5 lat sama jestem matką i mam ciągłą styczność z dziećmi... no nie, dalej nie lubię spędzać czasu w ich towarzystwie, dalej nie lubię się nimi zajmować, dalej nie przepadam za konwersacjami i nawiązywaniem z nimi kontaktów. Nic się nie zmieniło.
Ciekawa jestem- czy odmieni się kiedykolwiek? Bo tak mi przez lata zapowiadano, że jak się ma własne to się ponoć odmienia.
Pewnie sie nie odmieni. Mnie sie nie odmienilo, mojej mamie tez nie.
U mnie sie tyle zmienilo, ze w bezposrednim kontakcie z obcym dzieckiem jestem bardziej wyrozumiala wobec niego, ale w srodku sztywna i chce zeby juz sobie ode mnie poszlo... 🤣
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
01 marca 2017 17:14
O, dokładnie. Generalnie porozmawiam normalnie, spędzę czas, nie będę okazywać niechęci, ale w środku jednak... no nie.
Nie nie odmienia się. Ja kocham i lubię chyba tylko swoje. Ewentualnie mogę lubić, o ile nie za długo,  jakieś ładne, grzeczne i nieproblematyczne cudze.
Siedziałam ostatnio z młodym w kolejce do okulisty. 1,5 h. Była też taka matka z 3-ką dzieci. 2 dziewczynki z 6-7 lat i chłopiec ze 3-4. Dziewczynki dość grzeczne, choć jak dla mnie za głośne i drażniące. Ale chłopiec....masakra. Biegał po poczekalni, darł się, stukał w szafki, zaczepiał ludzi. WSZYSCY, łącznie z facetami wykazywali uprzejmość, jakieś uśmiechy. Niektórzy ćwierkali do niego " a tiu tiu tiu tiu", "Jaaaki pełny energii chłopczyk", " a chodź to cioci, usiądź tu przy mnie" itd itp.
A ja...miałam siekiery w oczach, mord w mózgu i jak tylko podchodził do mnie to rzucałam mu takie spojrzenie, że zawracał. Gdyby to ode mnie zależało, to wystawiłabym całe towarzystwo za drzwi.
Nie...niektórym się nie zmienia. I nic się na to nie poradzi. I żadne zagadywanie do tego dziecka w życiu nie przyszłoby mi do głowy!
Ja za to czasami lubię pogadać sobie z grzecznymi i dobrze wychowanymi dziećmi znajomych, jednak nie wiem czy one mnie lubią bo jestem groźna i zawsze się mnie słuchają 😁.W pewnym zakresie lubię obce dzieci, ale jestem zbyt samolubna aby chcieć mieć własne...
Ale nie jesteście osamotnione, moja mama ma czwórkę dzieci i dzieci uwielbia, jednak i to ma swoją wyraźną granicę wobec małych rozwrzeszczanych i niegrzecznych czupiradełek.

tunrida Ja ostatnio w sklepie widziałam podobnie zachowujące się dziecko, biegające wokół gigantycznej kolejki w Carrefourze.Został złapany przez swoją matkę i zasądzono mu klapsa.Zastanawiałam się czy kupić jej czekoladę,poważnie.Nie za klapsa,ale za to że zareagowała,a nie olała sprawę.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
01 marca 2017 17:29
Uff, to nie jestem tak nienormalna jak mi wmawiają 😁
Bo z dziećmi chyba dokładnie tak samo, jak z ludźmi- niektóre się lubi a niektóre nie. I dla mnie nie ma argumentu "bo to tylko dziecko", dla mnie to nie jest powód do tego żeby lubić absolutnie wszystkie.

Dziś mnie syn sąsiadki strasznie zirytował 😵 Pukał, to wyszłam i powiedziałam, że może przyjść za pół godziny jak młoda zje.
Puka po 10 minutach- "nie, Raja nie może wyjść, jeszcze je, przyjdź za 10 minut".
Puka po 2 minutach- "nie, Raja jeszcze je".
Puka po kolejnych 2 minutach i ucieka za winkiel. I tak kilka razy. W końcu się przeszłam za ten winkiel i powtórzyłam.
Puka znów po 2 minutach. Nie wstawałam, miałam dosyć. Puka, puka, puka, puka, puka, zaczął walić z pięści, wali, wali, wali, wali.
Nie wytrzymałam po minucie, wstałam, idę do drzwi i widzę, że zaczął w nie kopać.
Już naprawdę zirytowana wyszłam, wykrzesałam resztki cierpliwości i grzecznie(choć bardzo zła co było słychać) powtórzyłam, że Raja je i ma nie kopać w drzwi.
Dopiero poskutkowało 😵
I jak zjadła to poszłam i powiedziałam, że teraz zjadła i teraz mogą się pobawić. I szaleją z piłką po podwórku.
Ale strasznie mnie to irytuje... on potrafi tak cały dzień pukać do drzwi 🤔wirek:
Generalnie dzieciak ma kilka takich zachowań, które mi się nie podobają i jednak wolałabym, żeby młoda z nim za dużo czasu nie spędzała. Ma akcje typu "rzucę kolegę na glebę i będę nim szarpał w zabawie", "ty się połóż na trampolinie a ja będę przez Ciebie skakać" czy "porzucajmy piłką przez ulicę" 😵 I po prostu nie chcę, żeby młoda je podłapywała :/
Ja to sama nie wiem. Chyba z dziećmi mam jak z ludźmi 😉 Niektóre od razu lubię, jak mają to coś, co mnie przyciąga, a innych od razu nie i strasznie mnie drażnią. Mnie w ogóle ludzie często drażnią. Albo mi się z nimi super spędza czas albo w ogóle z nimi czasu nie spędzam. To samo z dziećmi, choć statystycznie patrząc chyba mniej mnie ciągnie do cudzych dzieci niż inne dziewczyny. Za to dzieci mnie lubią, ciągle mam sytuacje że to okazują i wybierają mnie sobie za ulubioną "ciocię" w tłumie 🙂
Powiem Wam, że poprzedni tydzień w czasie, którego prowadziłam z Chłopem przygotowane od a do z półkolonie (dzieciaki 6-10lat)uświadomił mi z pełną siłą jak wiele słabych zachowań i problemów z dziećmi wynika z podejścia ich rodziców. Widząc rodziców odprowadzających albo zabierających dzieci widać wyraźnie dlaczego część z nich jest nieznośna. Dla kontrastu połowa była taka, że chciałoby się ich do domu zabrać 🤣
CzarownicaSa, to ten sam co ślinił Ci drzwi?
Prosi się o to, żeby nim potrząsnąć... no ale nie wolno 😉
Ja to sama nie wiem. Chyba z dziećmi mam jak z ludźmi 😉 Niektóre od razu lubię, jak mają to coś, co mnie przyciąga, a innych od razu nie i strasznie mnie drażnią. Mnie w ogóle ludzie często drażnią. Albo mi się z nimi super spędza czas albo w ogóle z nimi czasu nie spędzam. To samo z dziećmi, choć statystycznie patrząc chyba mniej mnie ciągnie do cudzych dzieci niż inne dziewczyny. Za to dzieci mnie lubią, ciągle mam sytuacje że to okazują i wybierają mnie sobie za ulubioną "ciocię" w tłumie 🙂


Oooo tak, do mnie też lgną a ja raczej na dystans. Co ciekawe w wakacje pracuję jako hipoterapeuta i to uwielbiam. Jak jest coś konkretnego zadaniowego to ja mogę z dzieciakami czas spędzać. Gdybym miała "wejścia" to bym o uczeniu w szkole nawet myślała.
A na co dzień to jak najdalej. No, takie nastoletnie to już mogą być, bo w miarę z sensem pogadasz. Córka ma 12 lat i jej rówieśnicy są ok.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 marca 2017 07:55
Chess dokładnie... ale przecież powinnam się cieszyć, że moje dziecko ma się z kim bawić 🙄

Też znam fajne dzieciaki. Takie, z którymi da się pogadać, jak się wyjdzie to nie zrobią przypału 😁 i generalnie widać, że spoko mali ludzie. I w sumie towarzystwo takich mi specjalnie nie przeszkadza, bo jest zwyczajnie miłe.
W pracy też mi dzieci o dziwo nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie- spoko się z dzieciakami pracuje(zazwyczaj), lubiłam to. Ale spędzać luźno czas poza pracą? O niee, zdecydowanie nie 🤣
Mi się nadal nie odmienia, dzieci nie chce.  Pomaga w tym naturalna antykoncepcja w mieszkaniu nade mną, dzieciak półtora roku około - codziennie drze się jakieś 12 godzin, od półtora roku.  Codziennie ryczy po nocach,  codziennie. A ponoć zdrowy i normalny,  choć znane mi matki mówią że normalne to nie jest.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
02 marca 2017 09:03
Still nope..


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się