Teoria a praktyka - wydzielone z "Co mnie wkurza na R-V"

Mam pytanie laika (na przykładzie halo, ale takie raczej ogólne): z czego może wynikać, że osoba z takim bogatym i wieloletnim doświadczeniem ma takie słabe wyniki?  Faktycznie w ujeżdżeniu może istnieć aż taka przepaść między teorią a praktyką? Bo rozumiem, że na wyższych poziomach teoretyk nie poradzi sobie z praktyką. Ale na tych niższych? Przecież tę wiedzę teoretyczną skądś czerpie. Naturalnie, koń może nie mieć predyspozycji do danej dyscypliny (albo w tereny chodził boso  😀  ) – ale znowu: przecież na tym poziomie niedopasowanie konia chyba da się zrekompensować umiejętnościami/dlugoletnim doświadczeniem człowieka.

„niemal 40 lat spędzonych w siodle, ... setki koni pod siodłem”, „Jestem aktywnym zawodnikiem, sędzią, szkoleniowcem PZJ” - laikowi by się mogło wydawać, że taka osoba powinna z palcem w nosie osiągać przyzwoite wyniki (przyzwoite czyli takie, które by nie wywołały takiego poruszenia wśród osób mających pojęcie o tej dyscyplinie).  A tu kicha.

Wydzieliłam nowy wątek.
A Łukasz Kruczek - trener kadry skoczków. Wyniki swoje własne miał żadne, a z naszymi do pewnego momentu szło mu całkiem nieźle.
trusiu, w temacie halo nic nie chce mi się pisać, bo to dla mnie strata czasu. Mogłabym napisać naprawdę wiele na temat piruetów w galopie, bo mój trener rwał włosy z głowy ucząc mnie tego elementu i naprawdę znam chyba każdą metodę nauki tegoż. Jednak po wypowiedziach halo, zwłaszcza w wątku o folblutach (jak 3 osoby na priv ci to podsyłają to w końcu z ciekawości nie wytrzymujesz), gdzie kilka osób już się wypowiedziało, a ich wypowiedzi trafiły w próżnię, to nie widzę zasadności kolejnej wypowiedzi na ten temat.
Ale w odniesieniu do twojego pytania, wypowiem się tylko na temat ujeżdżenia. W rozmowę na temat teorii można się pobawić przy kawie w socjalu. Istnieje wiele dróg do osiągnięcia szczytu, ale ze szczytu widok jest taki sam. Chociażby piruet w galopie zdecydowanie weryfikuje wszystkie teoretyczne rozważania o dupie maryni, bo niektóre konie uczysz z łopatki, inne z trawersu, na moim na przykład inaczej jeździsz piruet w lewo, a inaczej w prawo. Ale jak już dojdziesz na szczyt, to wykonujesz piruet. I nikt się Ciebie nie pyta, którą wodzą go robisz ani którą łydką, ani którym półdupkiem. Robisz piruet.
Tego nie wystarczy wiedzieć, to trzeba poczuć.
I można w życiu pojeździć i tysiące koni, wciąż powielając błędy. Ja na treningu z Ullą Salzgeber, mając już własnodupnie wyszkolonego konia pod GP, dowiedziałam się,że nie do końca dobrze daję sygnał do galopu. A teorię przecież znałam.
W sumie to już nie jest na temat tego co nas wkurza na re-volcie ale temat jest ciekawy - może dałoby się go wydzielić??

Temat rozbieżności między teorią a praktyką i tego czemu czasem ludzie świetnie znający teorie nie osiągają powalających wyników w praktyce, nie jest wcale taki prosty. To że ktoś doskonale wie jak dany element należy wykonać wcale nie oznacza, że sam w każdych warunkach wykona go doskonale. Na pewno jest tak jak pisze DresageLife - jest wiele dróg do tego samego celu, wiec nie tylko cel jest istotny ale też to jaką drogę się obiera. Nie ma dwóch takich samych par koń-jeździec, każda będzie wymagała indywidualnego podejścia i odpowiednio dobranej ścieżki, żeby na końcu osiągnąć to co sobie założyła. To jest też ogromna pułapka, w którą wielu jeźdźców się łapie -  to, że jakiś element udało się wypracować jakimś sposobem na jednym koniu wcale nie daje gwarancji, że na drugim koniu ta sama ścieżka sprawdzi się równie dobrze (mało to mamy jeźdźców jednego konia 😉 )
Jest tylko jedna sprzeczność w tym co piszesz DresageLife - skoro "na szczycie" wykonujesz element i nikt nie pyta jak go robisz, to w sumie jakie znaczenie miało dla Ciebie, to, że Ulla Saltzgaber uświadomiła Ci, że nie do końca dobrze dajesz sygnał do zagalopowania - przecież zagalopowywałaś = osiągałaś ten "szczyt". Czyli jednak to jak wykonujesz element- którą łydką, półdupkiem, wodzą -  ma znaczenie 😉

W odniesieniu do halo i "nieszczęsnych piruetów" - halo nigdzie nie napisała, że to jest efekt końcowy. Ja nie zauważyłam, żeby gdziekolwiek padło stwierdzenie, że tak należy wykonywać piruet w galopie, i że tak piruet powinien wyglądać. Myślę sobie, że po prostu od kogoś kto tak doskonale zna teorię, wymagamy więcej, oczekujemy potwierdzenia w praktyce a tu wynik słaby i na raz wielki problem. No bo jak to, taka teoria a praktyka taka nędzna. A tak na poważnie - to ten wynik ma znaczenie dla znajomości teorii? Czy to oznacza, ze halo nie zna teorii? Czy to oznacza, że jej wiedza i doświadczenie nie są nic warte? Wynik zawodów ma znaczenie dla kogoś kto chciałby z halo trenować, nigdy wcześniej  nie widział jej na koniu, nie rozmawiał z nią, nie widział jej treningów ani nie zna nikogo z jej podopiecznych a jej umiejętności trenerskie weryfikuje poprzez analizę jej wyników. W
W przypadku ujeżdżenia uważam, to za bardzo ryzykowną metodę wyboru trenera* ale każdy ma prawo do swojej wizji i każdy wybiera tak jak on czuje, że jest słusznie.

* w przypadku ujeżdżenia mamy do czynienia z oceną subiektywną. Wielokrotnie zdarzyło mi się nie podzielać odczuć sędziów (a sądząc po reakcjach widowni nie byłam sama w swoich odczuciach)

A tak już dla ostatecznego wyjaśnienia - nie widziałam przejazdu halo, widziałam filmiki z nauki piruetów i czytałam jej wyjaśnienia oraz rady innych użytkowników, i mając to wszystko na uwadze, uważam, że trenowanie przez internet jest mocno ryzykowne 😉

.
* w przypadku ujeżdżenia mamy do czynienia z oceną subiektywną. Wielokrotnie zdarzyło mi się nie podzielać odczuć sędziów (a sądząc po reakcjach widowni nie byłam sama w swoich odczuciach)


Bardzo często widzowie nie podzielają ocen sędziów bo oceniają przejazd pod kątem podoba się koń / jeździec, świetnie się rusza, robi wrażenie, itp. A sędzia ma ocenić konkretne ruchy, jeden po drugim, a nie tylko wrażenie ogólne. Nie wystarczy, żeby koń wbiegł na czworobok i machał łapami jak opętany, musi jeszcze dobrze wykonać elementy. Dlatego często gorzej ruszające się konie ogrywają te spektakularne.
Jeżeli teorii nie da się podeprzeć praktyką-  mówiąc w kontekście osób teoretyzujacych jak mistrzowie świata a w praktyce nie potrafiących tej teorii przełożyć na konia-  to o jakich doświadczeniach mówimy?  O tych, z wizualizowania teorii, czy o tych ,które mimo wielu prób ostatecznie nie przyniosły żadnych wymiernych efektów? Czy oby na pewno więc te rady i pouczenia teoretyka, które nijak się mu nie sprawdziły przez "lata doświadczeń i setki koni", są takie świetne? Jak dla mnie wiele rzeczy trzeba poczuć by je zrozumieć, móc trafnie zdiagnozować a potem rozwiązać problem.
To że ktoś doskonale wie jak dany element należy wykonać wcale nie oznacza, że sam w każdych warunkach wykona go doskonale. ......  Nie ma dwóch takich samych par koń-jeździec, każda będzie wymagała indywidualnego podejścia i odpowiednio dobranej ścieżki, żeby na końcu osiągnąć to co sobie założyła. To jest też ogromna pułapka, w którą wielu jeźdźców się łapie -  to, że jakiś element udało się wypracować jakimś sposobem na jednym koniu wcale nie daje gwarancji, że na drugim koniu ta sama ścieżka sprawdzi się równie dobrze. 

Ale wobec tego skoro teoria nie przekłada się na praktykę, czy taki trener jest w stanie nauczać? Bo to, co robi uczeń, to już jest praktyka.  W dodatku inny koń, inny jeździec. Czy trener, który w swoim wypadku nie potrafi przełożyć teorii na praktykę,  będzie potrafił to zrobić w przypadku swego ucznia?

A tak na poważnie - to ten wynik ma znaczenie dla znajomości teorii? Czy to oznacza, ze halo nie zna teorii? Czy to oznacza, że jej wiedza i doświadczenie nie są nic warte?
Pewnie nie, jeśli teoria jest celem samym w sobie.  Ale sprawdzianem znajomości teorii chyba są wyniki na zawodach lub wyniki uczniów. Można inaczej zweryfikować znajomość teorii?


I można w życiu pojeździć i tysiące koni, wciąż powielając błędy.
Żeby błędy wyeliminować, trzeba potrafić dopuścić do siebie myśl, że te błędy popełniam ja, a nie że wszystko wynika z okoliczności zewnętrznych. 
Nie, teoria bez praktyki jest nic nie warta. Z lekarza czy prawnika znającego na pamięć wszystkie książki i kodeksy świata nie ma żadnych korzyści, jeżeli praktyczne zastosowanie tego nie odzwierciedla. Z mojego punktu widzenia trening z trenerem, który albo nie miał albo nie ma wyników to droga donikąd.

I Muchozol, nie mogę powstrzymać się od napisania Ci dobrej rady: Jezeli uważasz, że to co jest pokazane na filmiku jest fajne i nie dostrzegasz tego, co osoby z pojęciem, to pojeździj z dobrym trenerem lub mu ten filmik pokaż. Nie mówię tego złośliwie,ale myślę,że byłoby to dobre dla twojego rozwoju jeździeckiego.
I tym samym naprawdę definitywnie kończę jakiekolwiek rozważania o halo, wystarczy mi w pamięci wypowiedź o łamanych kręgosłupach  😁
O ten filmik wstawiony chodzi? ze to fajne jest? bo nie wiem czy mowimy/ogladamy ten sam...
.
Nie, teoria bez praktyki jest nic nie warta. Z lekarza czy prawnika znającego na pamięć wszystkie książki i kodeksy świata nie ma żadnych korzyści, jeżeli praktyczne zastosowanie tego nie odzwierciedla. Z mojego punktu widzenia trening z trenerem, który albo nie miał albo nie ma wyników to droga donikąd.


No własnie. Ostatnio byłam z córką na konsultacjach szkoleniowych z Panem Krzysztofem Koziarowskim. Panu trenerowi bardzo spodobała się Julka, jej dosiad, sposób jazdy, myślenie na parkurze. Do tego stopnia, że zapytał z kim ona uczyła się jeździć. Odparłam, że ze mną i mężem. Zrobiło mi się miło jak powiedział, że robimy to bardzo dobrze.
Ale moja wiedza praktyczna na tym się kończy. Nauczyłam podstaw ale nie mam doświadczenia w skokach. Dlatego teraz córka skoki trenuje z czynnym zawodnikiem/praktykiem, który ma wiedzę, wyniki i umiejętnści. Ja stoję z boku i podnoszę drągi  😉
Zgłosiłam moderacji OT i poprosiłam o wydzielenie.

Kontynuując dyskusję - mam nadzieję, że rozważamy sytuację teoretyczną a nie drążymy tematu piruetów halo 😉

Moim zdaniem znajomość teorii w przypadku jeździectwa pozwala na uniknięcie wielu błędów praktycznych ale nie jest jednoznaczne z perfekcyjnym wykonaniem praktycznym. Można wiedzieć jak wykonać prawidłowo piaff, co więcej można wykonywać prawidłowo piaff na koniu który jest do tego właściwie przygotowany ale już na słabo ujeżdżonym pięciolatku piaffu nie wykona ani mistrz teorii ani mistrz praktyki. Po prostu będzie to zadanie przerastające możliwości fizyczne takiego konia w tym konkretnym momencie. Pytanie czy łatwiej będzie nauczyć konia prawidłowego piaffu komuś kto zna teorię, czy komuś kto jej nie zna.

Czy praktyka weryfikuje teorię? dla mnie nie!
W przypadku jeździectwa ja osobiście oceniam jakość trenera po jakości jego uczniów. W sumie to jest mi wszystko jedno, czy trener umie wykonywać program CS na 80%, ważniejsze jest czy umie nauczyć kogoś tak, żeby on wykonywał taki program na 80% a w zasadzie najważniejsze czy będzie w stanie nauczyć mnie.

Mam wrażenie, że oceniając wiedzę teoretyczną tylko i wyłącznie przez pryzmat jej praktycznego wykorzystania w próbie tak małej jaką są zawody, bardzo pobieżnie podchodzimy do tematu. Oczywiście, że zawody i ich wyniki są elementem weryfikacji umiejętności ale czy zawody są reprezentatywną próbą? To tylko maleńki ułamek wyrwany z kontekstu - z jednej strony skomponowany tak, aby jak najwięcej obnażyć ale z drugiej ciągle to jest cząstka całości. Nie wiem czy miałabym odwagę ocenić znajomość teorii jeździectwa osoby, którą pierwszy raz widzę na koniu na zawodach.


[/quote]
Bardzo często widzowie nie podzielają ocen sędziów bo oceniają przejazd pod kątem podoba się koń / jeździec, świetnie się rusza, robi wrażenie, itp. A sędzia ma ocenić konkretne ruchy, jeden po drugim, a nie tylko wrażenie ogólne. Nie wystarczy, żeby koń wbiegł na czworobok i machał łapami jak opętany, musi jeszcze dobrze wykonać elementy. Dlatego często gorzej ruszające się konie ogrywają te spektakularne.
[/quote]

I tak i nie. Masz rację, co do zasady co sędziowie ocenić powinni, masz rację na co zwraca uwagę publiczność nie zajmująca się na co dzień ujeżdżeniem a jednak dyskusja na temat sędziowania to gorący temat w świecie ujeżdżenia. Choćby sprawa stronniczego sędziowania zawodów CDI3* w Lier.....

Nie, teoria bez praktyki jest nic nie warta. Z lekarza czy prawnika znającego na pamięć wszystkie książki i kodeksy świata nie ma żadnych korzyści, jeżeli praktyczne zastosowanie tego nie odzwierciedla. Z mojego punktu widzenia trening z trenerem, który albo nie miał albo nie ma wyników to droga donikąd.



DressageLife a co w momencie kiedy nie będzie już trenera, który dowiedzie swoją praktyką że umie lepiej - z kim będziesz wtedy jeździła?

Dla jasności - nie nie wyobrażam sobie żeby jeździectwa uczył ktoś kto nigdy na koniu nie siedział, choć z drugiej strony już sędziować mu wolno 😉
"nie ma wyników"
tylko pytanie czy muszą to być wyniki własne...
Zgadzam się w 100% z ogólnym stwierdzeniem, że teoria musi być łączona z praktyką. Ale nie zgodzę z tym, że trener/instruktor musi sam być "mistrzem świata", że musi mieć wyniki. Przy czym patrzę tu na sprawę ogólnie, nie tylko na jeździectwo.
Jakość trenera, według mnie, raczej ocenia się po wynikach podopiecznych.
Przytoczony tutaj przez pokemon przykład Łukasza Kruczka. Wielu innych trenerów sportowych, którzy sami nigdy nie mieli tytułów i pucharów. Z mojego zawodowego podwórka - pedagodzy wokalni, pedagodzy teatralni...
Oczywiście nie wyobrażam sobie by nauczyciel nigdy nie dotknął aspektu autoprezentacji - sam nigdy nie skoczył przeszkody, nie siedział na różnych koniach (leniwy, ponoszący, o dobrej motoryce, o złej motoryce), nie był uczestnikiem zawodów, nie mówił przed tłumem, itd. Chodzi o to by znał tę sytuację "od wewnątrz". Ale nie uważam za konieczne by sam osiągał szczyty i zawsze wszystko mu się udawało.
Natasha to należało dodać, że piszesz o nieuczciwym sędziowaniu bo takim jest stronnicze sędziowanie... A nie sędziowaniu w ogóle.
"nie ma wyników"
tylko pytanie czy muszą to być wyniki własne...
Zgadzam się w 100% z ogólnym stwierdzeniem, że teoria musi być łączona z praktyką. Ale nie zgodzę z tym, że trener/instruktor musi sam być "mistrzem świata", że musi mieć wyniki. Przy czym patrzę tu na sprawę ogólnie, nie tylko na jeździectwo.
Jakość trenera, według mnie, raczej ocenia się po wynikach podopiecznych.

No ale tu sprawa rozbija się o weryfikację wlasnych błędów, od których zależne są wyniki własne. Bo jeśli swoich błędów nie potrafię poprawić/nie widzę – czy zobaczę ję/poprawię u ucznia?  Uczenie kogoś to już praktyka, a nie ciąg dalszy teorii, w której ktoś jest biegły. Stąd było moje pytanie:  „Czy trener, który w swoim wypadku nie potrafi przełożyć teorii na praktykę, będzie potrafił to zrobić w przypadku swego ucznia?”


I Muchozol, nie mogę powstrzymać się od napisania Ci dobrej rady: Jezeli uważasz, że to co jest pokazane na filmiku jest fajne i nie dostrzegasz tego, co osoby z pojęciem, to pojeździj z dobrym trenerem lub mu ten filmik pokaż. Nie mówię tego złośliwie,ale myślę,że byłoby to dobre dla twojego rozwoju jeździeckiego.
I tym samym naprawdę definitywnie kończę jakiekolwiek rozważania o halo, wystarczy mi w pamięci wypowiedź o łamanych kręgosłupach  😁

Ja bym tak dosłownie tej wypowiedzi Muchozol nie traktowała. Przecież szczerze się przyznała do swojej filozofii – z jednej strony kadzić, z drugiej dowalić. Nie wiadomo, czy tak naprawdę ten film jej się podobał, czy zrobiła sobie kolejną rozrywkę, żeby „mieć przed kompem ubaw”.   
desire   Druhu nieoceniony...
22 września 2016 10:27
Natasha to należało dodać, że piszesz o nieuczciwym sędziowaniu bo takim jest stronnicze sędziowanie... A nie sędziowaniu w ogóle.


no własnie, co z kolesiowskim sędziowaniem? byłam kiedyś na pewnych mistrzostwach okręgu, paare lat temu (ale wyniki dostępne w necie) i w skrócie - kobitka, która naprawdę przejazd miała fatalny - następowały pomyłki, było jedno nieposłuszeństwo + koń cały czas wyrywał się z kontaktu (uciekał), obrazek był TRAGICZNY i nawet laik zauważył, że coś jest nie tak - miała 3 miejsce, dzięki znajomym sędzinom w loży.  😀iabeł:  🍴
A co ma być? Jest nieuczciwe, tak jak napisałam, a Ty to zacytowałaś.
desire   Druhu nieoceniony...
22 września 2016 10:32
tulipan, zły cytat wzięłam. 😉   ale już nie bede edytować. 
chyba powinnam to była napisać w innym wątku, bo wkurza mnie to niesamowicie.  😉
tulipan dla mnie sędziowanie ujeżdżenia jest sędziowaniem subiektywnym. To nie jest sport, w którym wynik nie jest mierzalny w sposób który nie budziłby kontrowersji. Mimo kryteriów oceny i szkoleń sędziowskich ostateczna ocena zawsze jest oceną subiektywną. Przy dziesięciopunktowej skali ocen, z dopuszczonymi punktami połówkowymi taka ocena w zasadzie nie da się zweryfikować.
Ale to jest oczywiste przecież. Nie ma czegoś takiego jak obiektywna ocena. Ani w ujeżdżeniu, ani w żadnej innej dyscyplinie gdzie ocenia człowiek. Ja się tylko odniosłam do tego, że często widzowie nie zgadzają się z sędziowaniem i że nie zawsze wiążę się to z nieuczciwością sędziego.
Bo jeśli swoich błędów nie potrafię poprawić/nie widzę – czy zobaczę ję/poprawię u ucznia?  Uczenie kogoś to już praktyka, a nie ciąg dalszy teorii, w której ktoś jest biegły. Stąd było moje pytanie:  „Czy trener, który w swoim wypadku nie potrafi przełożyć teorii na praktykę, będzie potrafił to zrobić w przypadku swego ucznia?”

Moim zdaniem to nie jest ze sobą powiązane. Co więcej zobaczenie błędu z boku jest łatwiejsze.
Liczy się też... intuicja, czucie, wyobrażenie i umiejętność przełożenia tego na słowa, tak by wytłumaczyć uczniowi.
Często sami czegoś nie możemy zrobić (tak ogólnie życiowo), ale umiemy o tym opowiedzieć drugiej osobie. I to zupełnie trafnie. A druga osoba może mieć większe predyspozycje - fizyczne, psychiczne, niż sam trener i dla niej wykonanie danego czynności będzie dużo prostsze.

Taki przykładem, którym się często podpieram jest Elżbieta Zapędowska. Sama nie ma dobrego głosu, jak sama o sobie mówi - nie śpiewa, nie występowała, a już na pewno nie osiągnęła sukcesów jako wokalistka. Ale ma ogromną wiedzę muzyczną, ma słuch i to właśnie "czucie". Umie tę wiedzę przekazać, umie wymagać. A jakie kariery robią jej podopieczni to wszyscy wiedzą. 
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 września 2016 13:35
Najbardziej spektakularnym przykładem 100% teorii i 0% praktyki jest Duńczyk,  były zawodowy piłkarz Flemming Lund, ojciec zawodniczek skoków Tiny i Charlotte Lund. Nigdy nie jeździł, nie skakał a był ich trenerem.
Zły praktyk może być dobrym nauczycielem, tak samo odwrotnie.
Czasem ma się talent, czasem czuja, czasem się inaczej widzi jak się jeździ.
A argumenty w tym wątku opierają się na tym "czy lubię halo, czy nie".
I tyle...
Jeżeli dla kogoś doprowadzenie konia (OTTB) "własnym tyłkiem" od stanu popsutej surówki ceny rzeźnej do "żenującego" 54,430% w Intermediate I w drugim starcie nie jest wystarczającym potwierdzeniem umiejętności praktycznych w pracy z końmi, to nie mam pytań. Jeśli dla kogoś doprowadzenie jeźdźca (sprawnie) od mini LL w WKKW do zagrania do ** nie jest potwierdzeniem praktycznych umiejętności trenerskich - też nie mam pytań.

Nie zajmuję się treningiem koni ani jeźdźców na poziomie GP. Takimi zajmował się mój mąż/trener. Z licznymi sukcesami w skokach i WKKW. O ile wiem, jest jedynym trenerem w Polsce, który w gronie wychowanków ma medalistkę MŚ w dyscyplinach olimpijskich. Ujeżdżeniem, owszem, zajmował się mało. Ot, jeden koń w PL, który dał pudło jeźdźcowi w MP, potem w Finlandii (miło było mi patrzeć, z jaką atencją odnosi się do niego Kyra Kyrklund), potem "nierokująca", bardzo długa klacz, która jednak startowała na CDI, trochę treningów Filipa Poszumskiego - i tyle. Nie licząc ujeżdżenia do WKKW. Jest olimpijczykiem (13 po ujeżdżeniu) plus trochę innych sukcesów (w PL jako młody człowiek dostał medyczny zakaz jazdy), ex wieloletnim GT FEI w skokach i WKKW, sędzią kwalifikatorem w skokach. Najeżdżajcie sobie na mnie - skoro dałam wam takie prawo. Ale od niego wara. To człowiek, który Doskonale wie co robi.

Ja bywam "korepetytorem". Zajmuję się korektą dosiadu, użycia pomocy, podstawami prowadzenia koni w parkurze, na czworoboku, w krosie, korektami koni. Egzaminuję na odznaki, sporo czasu zajmowałam się jazdami rekreacyjnymi i szkoleniem na lonży. Prawie całe życie jeżdżę młode/trudne konie. Wiele z tych koni później startowało z powodzeniem dość wysoko. W ujeżdżeniu np. Embargo. No i od pieluch jestem fanem jeździectwa, szczególnie polskiego. Na arenach ZO debiutuję.

Komuś jeszcze coś się nie zgadza?

O czym chcecie porozmawiać? O praktyce? Tu mogę sporo - w dziedzinach, na których się znam. O teorii? Tu chyba "wolnoć Tomku" na Forum Dyskusyjnym?

DressageLife, pierwszy piruet robiłam na koniu, który to umiał. 20 lat temu. Na swoim, faktycznie, dochodziłam do tego, jak go nauczyć. Jak wykonać, żeby było si, żeby Zawsze było si - dochodzę nadal. Jest coraz lepiej, ale jeszcze zejdzie. Swoją dyskusję na temat piruetów na forum przypominam sobie jedną, gdy spokojnie tłumaczyłam, że piruety robi się w wygięciu, a nie wszyscy byli tego zdania. I tę z wątku folblutów, gdy pochwaliłam się Pierwszą Próbą w życiu konia, a zleciały się harpie, żeby wpierać mi, że tak Uczę konia. Nie. Uczę konia dość standardowo, z poprawkami na jego indywidualne cechy.
A ojciec Oli Kośnik i zarazem jej trener, który ją doprowadził do poziomu GP, Łukasza Appela zresztą też? Nigdy nie siedział na koniu 🙂
Zły praktyk może być dobrym nauczycielem, tak samo odwrotnie.
Czasem ma się talent, czasem czuja, czasem się inaczej widzi jak się jeździ.
A argumenty w tym wątku opierają się na tym "czy lubię halo, czy nie".
I tyle...


Amen!!!

Choć szkoda, ciekawej dyskusji ale widać bez wycieczek osobistych się nie da 🙁
Najbardziej spektakularnym przykładem 100% teorii i 0% praktyki jest Duńczyk,   były zawodowy piłkarz Flemming Lund, ojciec zawodniczek skoków Tiny i Charlotte Lund. Nigdy nie jeździł, nie skakał a był ich trenerem.


A ojciec Oli Kośnik i zarazem jej trener, który ją doprowadził do poziomu GP, Łukasza Appela zresztą też? Nigdy nie siedział na koniu 🙂


Od zera uczyli?
(w sensie od zera umiejętności jeźdźców).
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
23 września 2016 09:10
Mnie się w ogóle na forum nie podoba jedno- brak szacunku do trenerów starej daty i dla ich odmiennych z dzisiejszymi poglądów. Bo nowe jeździectwo, bo mają przestarzałe informacje. Pragnę tylko nadmienić, że kiedyś mieliśmy wyniki w tym sporcie, teraz mamy czarną d... Teraz mamy wyselekcjonowaną hodowlę w konkretnym kierunku, kiedyś co się nadało to szło. I tyle w temacie.
Kolejny teoretyk, sędzia najwyższej klasy, a jeździec żaden- Ś.P. Wojciech Markowski  😉 Znam wielu praktyków, którzy nie mają talentu pedagogicznego za grosz, nie mają cierpliwości dla innych i nie potrafią przekazać tego co potrafią innym 😉 Myślę, że nie ma reguły tak w tym jak i np korzeniach rodzinnych, a wynikach sportowych 😉
Mozii - dotykasz tym bardzo ważnego tematu, ten brak szacunku wynika moim zdaniem z podejścia "skoro tak dobrze wiesz to sam pokaż". A to już nie tyle brak szacunku, co brak pokory.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się