Kącik instruktora

Zet, takie rzeczy to ja ustalam przed wprowadzeniem się do danej stajni. Jeśli słyszę od właściciela, że wolałby nie widzieć obcych trenerów u siebie (jego prawo) lub, że "ustalimy to potem" to się nie wprowadzam do takiej stajni. A jeśli się dogadamy na odpowiednie warunki to już potem ingerowania w to, kto do mnie przyjeżdża czy jeździ na moim koniu to nie "toleruję" 😉.
Mi się wydaje, że wszystko się da tylko trzeba ustalić. Ja się zawsze źle czułam w stajniach gdzie wchodzi każdy kto chce.  A znam i stałam w stajni, gdzie nie każdy mógł prowadzić treningi, gdzie niektórych luzaków się wypraszało, bo nie stosowali się do ogólnie przyjętych zasad i jest tam zawsze pełno i zawsze kolejka. Może dlatego, że zasady są odgórnie znane i przychodząc tam wiesz na co się piszesz.
Cały czas mam wrażenie, że Ty tak chyba ze skrajności w skrajność. 🙂 Jasne, gdyby ktoś wlazł i nie stosował się do ogólnych zasad, to co innego. Jasne, że właściciel stajni na swoim ośrodku może wprowadzić takie zasady, jakie jemu odpowiadają - ale przy tym musi sobie ustalić jakiś "target", bo nie każdemu mogą zasady odpowiadać - no i wszystko powinno się ustalić na początku, a nie cicho-cicho, a potem nagle "a wie pani, pani trener ma mi oddać 50% tego co mu pani płaci, bo korzystacie z mojej ujeżdżalni".

Choć mnie i tak zawsze bardziej wkurzały stajnie "Wszystko w Jednym", gdzie na bardzo małej powierzchni jest i pensjonat, i rekreacja, i hipoterapia, i konie właściciela - wszyscy robią co chcą, a do stajni faktycznie może wejść każdy z ulicy - i w efekcie czego masz rekreację, dzieciaki, rodziców, spacerowiczów "o wejdę popaczeć na koniki" wśród Twojego sprzętu, podczas Twojej jazdy i przy boksie Twojego konia, bo wszystko otwarte, hulaj-dusza. Trener dojeżdżający przyjedzie tylko na swój trening i posiedzi na ujeżdżalni, po czym jedzie "do siebie" (jakoś nie zauważyłam, żeby trenerzy mający x koni przesiadywali w jakimś ośrodku na ploteczkach, kawkach i przesmradzając się po stajni - raczej przyjeżdżają, robią co mają zrobić i fru). Prędzej rekreacja albo "krewni i znajomi królika" mają tendencję do przesiadywania.
Jeśli ośrodek jest większy i każdy ma swój "kącik", to można wszystko bardzo fajnie pogodzić.
Ja już różne akcje z trenerami widziałam. No i chyba doszliśmy do sedna sprawy, że wolność wolnością, ale porządek musi być 😉
Gdy kilkanaście lat temu po raz pierwszy spotkałam się z żądaniem opłat od trenera - byłam zbulwersowana. Obecnie jest to coraz częstsza praktyka. Bo kto nie chce zarobić paru PLN-ów za nic? A i tak opłaty są dużo lepsze niż zakazy "po uważaniu". Monopol, znaczy.
Coraz częściej jest tak, że aby być trenerem trzeba: a) mieć własny ośrodek (lub kogoś z rodziny) b) dzierżawić stajnię c) trenować posiadaczy/włodarzy stajni d) zręcznie wygryzać konkurencję tam, gdzie jeszcze się da trenować "po uważaniu" e) czasem jeszcze się uda, gdy samemu jest się ważnym pensjonariuszem stajni.
Głupie nieco pytanie, ale mam różne opinie, a jako, że od nastu lat nikogo nie uczyłam jeździć to ciekawa jestem co sądzicie - pierwszy galop - półsiad czy pełen? A może oba? (w sensie trochę tak, trochę tak, podobnie jak w sumie jednocześnie uczymy 3 rodzajów kłusa)
Zaczęłam dziś galopy, od pełnego siadu, ale tak wychodzą, no kiepsko (wiem, początki nie są łatwe).
I drugie pytanie - pozwoliłam chwycić się łęku - błąd prawda? Więcej nie powinnam pozwalać? 🙄
Ja pierwsze galopy robię na lonży w pełnym siadzie. Jeździec trzyma się jedna ręka przedniego łęku, a drugą tylnego (jeśli jedziemy na lewo to prawa ręka z przodu).
Drugi i kolejne galopy robię na placu w półsiadzie i pozwalam się złapać za grzywę lub oprzeć o szyję jak koń z krótszą grzywą.

Moim zdaniem lepiej jak uczeń złapie się czegoś niż zawiśnie na wodzach łapiąc równowagę.
Odpowiem jako kursant, który ma już pewne doświadczenie z różnymi stajniami. Uważam, że wszystkie stajnie, które uczą pierwsze galopy w półsiadzie wyrządzają krzywdę kursantom. Jest to może bardziej wygodne dla konia na początku, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że najszybciej równowagi i stabilnego dosiadu w galopie uczyli się kursanci w stajni w której od razu pierwsze galopy kazano wysiadywać. I sama żałuję, że mnie tak nie uczono - przez długi czas w ogóle nie umiałam usiąść w siodle w galopie i po raz pierwszy nauczono mnie właśnie płynnego wysiadywania galopu w stajni, w której wszystkich od razu uczono galopu w pełnym siadzie. Z kolei tam, gdzie pierwsze galopy kazano jechać w półsiadzie większość kursantów długi czas siadając w pełnym siadzie telepała się koniowi po grzbiecie.
Bardzo dziękuję 🙂

Wodzy narazie nie daję 🙂
Tzn daję czasami, dziecko jeździ już swobodnie po placu kłusem, najeżdża na drąg sama kierując. Opanowała półsiad w kłusie (tak w miarę), w ćwiczebnym i anglezowanym super.
Na lonżowniku to ja prowadzę konia i póki nie ma ćwiczeń z kierowania, wodze wiszą luźne 🙂
Dziś do treningu dodałam drążek i ćwiczenia z nagłymi zmianami tempa.

A jak robisz ten galop na lonży to jak długi?
Ja jakoś tak miałam obawę puścić konia w galop na dłużej, widząc jak młoda się telepie (trzymała się, nie spadała, ale siedziała kiepsko) i poprzestaliśmy na kilku próbach po pół okrążenia.
Ale też nie wiem czy to nie błąd. Czy to nie jest jak z kłusem - pół okrążenia to nie wychodzi, ale na drugim wyczuje i załapie.

Niestety w naszym wypadku póki nie opanuje galopu to wchodzi w grę tylko lonżownik, bo tam to ja prowadzę konia. Na placu już nie mam takiej kontroli, a koń to czuje i bywa leniwy. Na zastęp nie ma szans - mam tylko jednego konia do nauki i jednego ucznia  😉


Pauliszon13 - czyli jednak miałam dobre przeczucie z tym pełnym siadem. Pytanie teraz jak długo...

Przepraszam, że Was męczę o takie podstawy, ale szczerze mówiąc z 15 lat nie prowadziłam jazdy dla kogoś od podstaw, jak czasami coś, to raczej bardziej zaawansowny poziom i skoki...
Teraz mam młodą ambitną dziewczynkę, przychodzi 4-5 razy w tygodniu. Widzę, że chce. Więc i ja chcę podejść do tego dobrze. Niestety narazie mam konia tylko na poziom podstawowy (raz, że kiepsko ujeżdżony, a dwa że ponad 10 lat nie chodził w siodle i nawet jak coś umiał, to zapomniał), ale mimo to chcę to tego podejść dobrze
Pół koła to raczej za mało, musi być tych kół kilka i na w miarę możliwości największym kole. Lonżownik to bardzo dobry pomysł, póki pilnuje się konia, żeby nie skracał koła. Możesz popróbować pełnego i pół, no i ćwiczyć to co idzie gorzej. Jak równowaga będzie ok, to dodaj wodze i kierowanie. Przynajmniej ja bym tak kombinowała w tym przypadku.
Jeszcze zapomniałam o jednej ważnej rzeczy. W tej stajni, w której dobrze uczą pełnego siadu w galopie każdy kursant na lonżowniku musi wcześniej przejechać kawałek kłusem ćwiczebnym bez strzemion i udowodnić, że potrafi jeżdżąc w ten sposób złapać równowagę bez wiszenia na wodzy i bez trzymania się siodła. W ten sposób telepanie się kursantów w galopie ogranicza się do minimum i po kilku miesiącach łapią, że w zasadzie galop jest dużo łatwiejszy do wysiedzenia od kłusa a i ryzyko upadku jest mniejsze, bo ludzie przed nauką galopu jako tako siedzą w siodle. Owszem, to oznacza dłuuugi czas nauki samym stępo-kłusem, ale przynosi efekty.
Jeszcze raz bardzo dziękuję. Od jutra trenujemy galop w pełnym siadzie 🙂

Lonżownik mamy duży, konia prowadzę w 100% ja, jestem w stanie wyegzekwować każdą fuole z osobna i zawsze zwolnić lub zatrzymać nawet do stój w razie czego. Koń nie ma możliwości skracania i tempo ja nadaję niezależnie od sytuacji. (ja na nią nie wsiądę, ale z ziemi wypracowane wszystko jak należy)
Dziewczynka swobodnie jeździ kłusem ćwiczebnym, także bez strzemion, po kilka okrążeń, wykonując różne ćwiczenia rękami (bez wodzy). Więc podstawy mamy dobre, tak mi się wydaje.

A jeszcze jedno pytanie - co myślicie o jeździe na oklep?
Chyba poprawia dosiad i jakiś tam cel szkoleniowy ma, co?
Ostatnio stepowała konia na oklep - mają takie ćwiczenia sens?
Mi szkoda końskich grzbietów do jazdy na oklep. Siodło jednak oszczędza kręgosłup i rozkłada ciężar na mięśniach.
Aczkolwiek mi jazda na oklep pomogła w rozluźnieniu i złapaniu rownowagi.
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
24 września 2016 21:04
Ja na oklep biorę na dosiadówki na lonży (każdego z moich jeźdźców co jakiś czas staram się wziąć czy w siodle czy bez). Na oklep na lonży można sporo rzeczy zrobić. Jazdy na placu na oklep raczej nie robię. Jeśli ktoś ma ochotę i się mnie pyta, a wiem, że da sobie radę, to pozwalam,traktuje jako urozmaicenie, ale sama nie proponuje i takie sytuacje zdarzają mi się stosunkowo rzadko.Na koniec jazdy pozwalam - dla przyjemności na stępa 😉
Szaaman, wiem, że to dla konia nie najlepsze - pytam o sens dla jeźdźca i wartość szkoleniową.
Koń to nie taki zwykły szkółkowy konik co ma dość życia i jazd. Chodzi 3-5 razy w tygodniu, pod jednym jeźdźcem - tylko tą dziewczynką.
I jak znam życie, pochodzi rok i koniec. Bo dziecko przesiądzie się na coś ambitniejszego (no, lub zrezygnuje), a kolejnych uczniów nie planuję...

W każdym razie kobyłka ma luz. Dla niej te jazdy to myślę, że coś dobrego. Wcześniej ponad 10 lat nic nie robiła... Teraz jak pracuje, to i rusza się lepiej i jakaś weselsza się wydaje 🙂
To nie jest typowy szkółkowiec co latem zapiernicza 6-8 godz dziennie lub tydzień stoi i weekend odrabia. Planujemy jazdy zgodnie z jej możliwościami i jej również mają one służyć 🙂
U mnie pierwsze galopy są w półsiadzie. Z dwóch przyczyn - po pierwsze plecy konia, po których taki delikwent beztrosko się obija w pełnym, dostają niezły łomot. Po drugie, żeby oswoić ucznia z samym galopem, z jego rytmem, żeby potem zamiast "WOW GALOPUJEMY OMG" i niemożliwości skupienia można było na spokojnie nauczyć pełnego siadu. Jak widzę, że zmierza to w dobrą stronę, powoli wprowadzam galop w pełnym, tak że w sumie wychodzi po równo, tak jak z nauką kłusa.
Na początku pozwalam się chwycić grzywy czy siodła. I nie wprowadzam galopu, dopóki uczeń nie robi stabilnego półsiadu w kłusie.

I drugie pytanie - pozwoliłam chwycić się łęku - błąd prawda? Więcej nie powinnam pozwalać?

Czemu nie? Na początek, dla ułatwienia złapania równowagi lub złagodzenia strachu to ok. Wszystko lepsze, niż ciągnięcie za wodze czy gruchotanie konia po nerkach.
Wiadomo, że wraz z kolejnymi jazdami (i postępami) zmierzamy w kierunku jazdy "bez trzymanki".

A jeszcze jedno pytanie - co myślicie o jeździe na oklep?

Od czasu do czasu nie zaszkodzi, a może polepszyć równowagę, no i jest urozmaiceniem jazd 🙂 ale jak dla mnie kiepski pomysł, żeby kogoś od zera uczyć tylko na oklep. Siedzi się jednak trochę inaczej niż w siodle. No i kręgosłupa konia szkoda na dłuższą metę.

I ja też mam pytanie - macie jakieś sposoby na uczniów wyjątkowo opornych na anglezowanie? Mam taki przypadek i no cóż, ciężko. Dziewczyna ogarnięta, stanie w strzemionach w stępie i kłusie opanowała, ale tego anglezowania za cholerę nie może już od dłuższego czasu. Podnosi się na dwa kroki, siada na dwa. Żadne tłumaczenia nie pomagają, zresztą zdaje się rozumieć o co chodzi z tym, że ma problem z wykonaniem. Widzę, że jest jej głupio i się stara.
Próbowałam różnych rzeczy, głośnego liczenia kroków, zamykania oczu i wczuwania się w rytm, nic nie pomaga 🙁

kutykula, A długo jeździ? Niektórzy potrzebują więcej czasu. Ja tam zawsze tłumaczyłam (w skrócie, na żywo gadałam trochę więcej 🤣 ), że kłus jest chodem dwutaktowym, gdzie grzbiet "sprężynuje" na "raz-dwa" i jeździec ma wstawać "raz-dwa-raz-dwa" w rytm, ale że jeździec siedzi na koniu sam, to sam też musi ten rytm "złapać", a ja mu mogę tylko pomóc i powiedzieć kiedy jest OK. Jak nie wychodziło w kłusie - powrót do stępa i "wstajemy-siadamy raz-dwa-raz-dwa...." szybciej, wolniej, żeby się człowiek "odblokował" i zaczął ruszać na tym koniu; później próba w kłusie i tak do momentu, aż w końcu załapali. Wyjątkowo oporni po prostu mieli tych lonż więcej (5, 10, ile było potrzeba... oczywiście w połączeniu z ćwiczeniami w stępie, samodzielną jazdą w stępie) i do znudzenia powtarzali (w zależności od tego, co na tej lonży robili, bo jedni lewitowali nad koniem w sobie znanym rytmie, inny wstawali na 5 kroków, a jeszcze inni trzepali tyłkiem o siodło albo usiedli na parę taktów do ćwiczebnego, jeśli miałam wyjątkowo wygodnego konia i dość sprawnego fizycznie jeźdźca). Nie znam kreatywniejszej metody, ale jeszcze mi się nie zdarzyło "wypuścić" z lonży kogoś nieumiejącego anglezować - wszyscy się nauczyli.

analop, Odnośnie galopu - jak tylko miałam możliwość, uczyłam galopu na lonży. Po pierwsze - jeździec mógł się oswoić i skupić tylko na sobie, a po drugie - grzbiety koni zostały choć trochę oszczędzone. Pozwalałam trzymać się siodła i pilnowałam, żeby człowiek usiadł.
W półsiedzie na początku też można, ale uważam, że powinno się gdzieś ten pełny siad umieścić choć na chwilę, bo sama po jednej szkółce uczącej galopu od półsiadu, też miałam podobny problem co Pauliszon13. No, ale ta szkółka kłusa ćwiczebnego też nie stosowała za specjalnie w "standardowej" rekreacji.

Odnośnie jazdy na oklep - moim zdaniem średnia sprawa na dluższą metę, ale można zastosować np. pas woltyżerski i gruby pad, żeby jakoś ten "punktowy ciężar" rozłłożyć. Tak czy siak... to świetna opcja na poćwiczenie równowagi oraz "odblokowanie" bioder.
W mojej, trzeba przyznać, że bardzo długiej, karierze instruktorskiej tylko raz trafiło mi się dziecko, które nie potrafiło się nauczyć anglezować. Ale okazało się, że nie miało kompletnie wyczucia rytmu. Ona nie potrafiła nawet zaklaskać w rytm...
Ja początkującym liczę rytm na raz-dwa i załapują anglezowanie na pierwszej jeździe. Ale zauważyłam, że im dziecko młodsze, tym dłużej to trwa.
Co do galopów, to trudno posadzić kogoś, kto uczył się galopować w półsiadzie, zawsze odruchowo się pochylają i nie potrafią usiąść. Takim ludziom nauka wysiadywania galopu przychodzi dużo trudniej,. Łatwiej jest czegoś nauczyć od podstaw, niż wyplenić stare nawyki.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
25 września 2016 08:12
Mając jednego konia do nauki galopu na lonży (drugi koń mi odpadł, trzeci jest bardziej do szlifowania galopu, bo na lonży pierwsze skoki są bardzo niewygodne) nie mogę sobie pozwolić, żeby jeden jeździec rzucający się w siodle rozwalił grzbiet konia. A sam koń dość mocni wybija, zwłaszcza w kłusie. Dlatego pierwsze galopy są w zależności od jeźdźca- półsiad, a dla młodszych dzieci i lepiej jeżdżących w pełnym siadzie w kłusie- pełny siad.
kutykula, A długo jeździ? Niektórzy potrzebują więcej czasu. Ja tam zawsze tłumaczyłam (w skrócie, na żywo gadałam trochę więcej lol ), że kłus jest chodem dwutaktowym, gdzie grzbiet "sprężynuje" na "raz-dwa" i jeździec ma wstawać "raz-dwa-raz-dwa" w rytm, ale że jeździec siedzi na koniu sam, to sam też musi ten rytm "złapać", a ja mu mogę tylko pomóc i powiedzieć kiedy jest OK. Jak nie wychodziło w kłusie - powrót do stępa i "wstajemy-siadamy raz-dwa-raz-dwa...." szybciej, wolniej, żeby się człowiek "odblokował" i zaczął ruszać na tym koniu; później próba w kłusie i tak do momentu, aż w końcu załapali.

Z 9-10 lekcji na lonży miała. Też nigdy nie spotkałam się, żeby komuś to sprawiało taki problem, nawet te mniej ruchawe osoby w końcu łapały. A tu nic.
Z tym liczeniem metoda nie działa, liczę ja, liczy na głos ona i mimo tego kompletnie nie umie się wpasować w rytm. W stępie "wstajemy-siadamy" bez problemu, w kłusie jakaś blokada. Koń duży, spokojny, z wygodnym ruchem.

subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
25 września 2016 18:15
A może to problem właśnie z rytmem ?tak jak u Cień na śniegu ?


I drugie pytanie - pozwoliłam chwycić się łęku - błąd prawda? Więcej nie powinnam pozwalać?

Czemu nie? Na początek, dla ułatwienia złapania równowagi lub złagodzenia strachu to ok. Wszystko lepsze, niż ciągnięcie za wodze czy gruchotanie konia po nerkach.
Wiadomo, że wraz z kolejnymi jazdami (i postępami) zmierzamy w kierunku jazdy "bez trzymanki".



Strachu nie ma, dziecko bardzo chętne i bardzo szybko się uczy. Jak powiedziałam, że dziś galop to było tylko "łojej, ale fajnie, może wreszcie spadnę i śmiech"
Pytam po jeździe co jutro robimy - czy plac i szlifujemy kierowanie czy lonża i galop - zdecydowanie chce galop!

Czemu nie trzymać?
Nie wiem, tak jakoś pomyslałam, że się niepotrzebnie usztywnia. Tak jak w kłusie nie pozwalam się trzymać (nauka ćwiczebnego itp). Wiadomo, pierwszy moment zanim załapiemy anglezowanie ok, ale potem nie. Rączki na biodra lub udajemy, że trzymamy wodze 🙂 podobnie kłus w pósiadzie - nie ma trzymania się.
W pracy na lonży nie stosuję w ogóle wodzy. Tylko na stęp. Ale poza jazdami na lonzy, jest tez nauka na placu, gdzie dziewczynka sama kieruje.

W każdym razie jeszcze raz dziękuję za rady i melduje, że pierwszy galop mamy za sobą.
No drugi, bo wczoraj były ze 3 nawroty po pół okrążenia, ale wolałam nie ciągnąć więcej, by zasięgnąć najpierw rady jak lepiej to zrobić...

Dziś zrobiłam tak - zewnętrzna ręka na przednim łęku, wewnętrzna albo luźno albo na tylni. I jedziemy.
Pierwsze koło bez komentarza, ale na czwartym zaczęła łapać. Po kilku nawrotach 3-5 okrążeń naprawdę zaczęło to fajnie wyglądać i myślę, że plecy konia nie ucierpiały 🙂
Jutro będziemy szlifować, jak już zaczęłyśmy to pełny siad. Pojutrze dla odpoczynku plac (na placu nie ma jak galopować), a potem to już czas pokaże...  🙂
Nie wiem, tak jakoś pomyslałam, że się niepotrzebnie usztywnia. Tak jak w kłusie nie pozwalam się trzymać (nauka ćwiczebnego itp). Wiadomo, pierwszy moment zanim załapiemy anglezowanie ok, ale potem nie. Rączki na biodra lub udajemy, że trzymamy wodze uśmiech podobnie kłus w pósiadzie - nie ma trzymania się.

Przecież to bardzo tymczasowe rozwiązanie 🙂 na samym początku może być pomocne, gdy uczeń ma fatalną równowagę i z tego powodu też np. obawy przed szybszym tempem. Jak ktoś opanuje jazdę galopem czy nawet kłusem (przy nauce półsiadu) trzymając grzywę, bardzo szybko przechodzę do jazdy właśnie tak jak mówisz, udając że trzymamy wodze. I nie zdarzyło mi się, żeby ktoś przez początkowe trzymanie grzywy miał później problem z normalną jazdą, gdy już złapie równowagę. Za to pozostaje rozsądny odruch złapania za grzywę, jak coś się dzieje 😉

Wymagania trzeba stopniować, trudno oczekiwać żeby początkujący zapamiętał i zastosował wszystkie informacje, którymi go zalejemy. Najpierw dobrze, jak w ogóle załapie przykładowo anglezowanie na raz-dwa (nie obijając grzbietu), choćby jechał połamany jakby zaraz miało go przeczyścić. Potem poprawiamy postawę, rozluźniamy, przekuwamy mało foremne podskoki do góry w delikatny ruch biodrami i ogólnie składamy delikwenta w sensowną całość. Ale nie można wszystkiego wymagać od razu, choćby dlatego, że początkujący mają problem podołać fizycznie. Wczoraj miałam na lekcji dziewczynkę, która robiła tylko ćwiczenia w stępie, a zsiadła okropnie zmachana 🙂


Dlatego też, jako kompletnie początkujący instruktor zasięgnełam opinii zamiast próbować na siłę 🙂

I dziś jestem dumna z pierwszych galopów. Trzymanie ręką ok, ale młoda naprawdę fajnie ogarnęła. Oby tak dalej 🙂
Analop Super, ze pytasz, po to jest forum. Nikt wszystkiego nie wie. Ludzie uczą się w różnym tempie. Ja najpierw na lonży przyzwyczajam do ruchu konia poprzez ćwiczenia w stępie: łapanie za ucho konia, łapanie za przednia nogę, ogon, gubienie i łapanie strzemion, podnoszenie kolan pod brodę, krążenie ramion, wyciąganie się i ,,wkręcanie żarówki". Jak uczeń swobodnie siedzi w stępie próbujemy bez strzemion, trzymając się kolanami unosić w siodle na ,,raz" ,,odbijając piłkę brzuchem miedzy uszami konia" Potem robimy po kilka kroków kłusa w pełnym siadzie, potem uczy się łapać strzemiona. Dopiero jak potrafi luźno siedzieć w kłusie uczę anglezować na liczenie.
Wodze uczeń dostaje dopiero wtedy jak pewnie siedzi. Zagalopowań uczę teraz na lonży, bo mam dobrego konia, ale kiedyś uczyłam za czołowym w zastępie. W sumie tak łatwiej, bo na lonży jest większe ryzyko gleby, z uwagi na siłę odśrodkową 🙂

Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam 😀

Zagalopowań uczę teraz na lonży, bo mam dobrego konia, ale kiedyś uczyłam za czołowym w zastępie. W sumie tak łatwiej, bo na lonży jest większe ryzyko gleby, z uwagi na siłę odśrodkową

Prawda. Wcześniej brałam spokojnego konia-ciapka i uczyłam galopować na małej ujeżdżalni, na prostych. Działało nieźle, bo to prostsze niż poruszanie się po okręgu dla kogoś, kto dopiero łapie równowagę. Obecnie uczę raczej na lonży i widzę, że jest trudniej. Co oczywiście nie znaczy, że to niemożliwe.
kutykula, A próbujesz, żeby wstawała raz szybciej, raz wolniej? W sensie "razdwarazdwarazdwa..." w tym stępie, potem "raz......dwaa......raz......". Ewentualnie żeby nauczyła się siedzieć kłusem ćwiczebnym albo stać w strzemionach w kłusie. Wiem, że to będzie męczące, ale skoro nie da liczyć to można spróbować jeszcze w tę stronę, naokoło. Kurczę, nie pamiętam, żebym miała AŻ tak opornego człowieka na lonży (chyba, że krył się jakiś wśrod tych, którzy wsiedli raz i zrezygnowali, bo sezonowcy też się zdarzyli), ale wiele wynikało ze sztywności - jeśli mięśnie zmęczyły się tym staniem, to też trochę "puściły". Tych najoporniejszych starałam się też ustawiać na wygodnego i ledwo co podbijającego konia.
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
26 września 2016 08:56
trzymając się kolanami unosić w siodle na ,,raz"




Nie obawiasz się , że później to zaowocuje zakleszczaniem ? Niestety mam takie przypadki do odrobienia po innych ...
kutykula, A próbujesz, żeby wstawała raz szybciej, raz wolniej? W sensie "razdwarazdwarazdwa..." w tym stępie, potem "raz......dwaa......raz......". Ewentualnie żeby nauczyła się siedzieć kłusem ćwiczebnym albo stać w strzemionach w kłusie. Wiem, że to będzie męczące, ale skoro nie da liczyć to można spróbować jeszcze w tę stronę, naokoło.

Tak, tego też próbowałam. Tak samo jak zaczynania kłusa w ćwiczebnym i przechodzenia do anglezowania. Udawało się maksymalnie na 2 kroki poprawnie anglezować, przy czym odnoszę wrażenie że i tak przypadkowo. Jazda ćwiczebnym i stojąc w strzemionach idzie jej całkiem nieźle, ale nie puszczę z lonży kogoś, kto nie potrafi anglezować... a dziewczyna wydaje się sprawna fizycznie, trenuje jeszcze jakiś sport i ogólnie ogarnięta, tylko właśnie kompletnie jej brak tego wyczucia rytmu. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim.
W sumie dawno jej nie widziałam, może zrezygnowała.
kutykula - pewnie próbowałaś, ale na wszelki wypadek zapytam - próbowałaś wsiąść i pokazać? Ja kiedyś miałam takiego chłopaka, młody, wysportowany, wszelkie ćwiczenia bez problemu, a samo anglezowanie jakoś nie wychodziło. Tłumaczyłam, pokazywałam "na sucho", liczyłam i nie mogłam się zorientować co jest nie tak. Nie pamiętam czy on poprosił o to, czy ja sama postanowiłam wsiąść i pokazać jak to powinno wyglądać. Pokazałam mu, na bieżąco tłumacząc kłus ćwiczebny, a potem anglezowanie. Jego jakby olśniło, po chwili wsiadł i pojechał normalnie anglezując. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się