praca

tez jestem zdania, ze programy studiow sa czasem kompletnie od czapy, bo po prostu nie zmieniane od dziesiecioleci - co jest absurdem! I tak jak obliczanie dawek - no ok, mozna sie pouczyc, chociaz juz nikt pasz raczej sam nie komponuje, bo jest zwyczajnie trudniej osiagnac parametry niz z gotowca; ale trzeba podazac zwyczajnie z duchem czasu. I to, ze teoria teorią pogania, za wszelka cene, ryj ksiazki na pamiec. Wykladowcy, ktorzy wymagaja wlasnie wyrycia a nie myslenia. Brak diagolu i traktowanie studentow jak polglowkow. To jest glowny problem szkol i uczelni, bo czlowiek wychodzi po wielu kierunkach po prostu "zyciowo" nieprzygotowany do pracy.
Młoda   Kochać to nie znaczy, zawsze to samo.
04 października 2016 19:48
DoSia, Kaarina stanowisko inspektor ds. realizacji programu POWER. A bardziej czytelnie, osoba zajmująca się prowadzeniem projektów unijnych. Od zamówień publicznych (wybór firm szkolacych) poprzez kontrolę szkolen skazanych, sprawozdania częściowe aż do końcowego rozliczenia projektu po czterech latach jego trwania. Co do wykształcenia, nie do końca kierunkowe, właściwie zupełnie NIE kierunkowe. Ale mam ukończony kurs specjalisty ds. Funduszy Unijnych na lata 2014-2020, i doświadczenie w pracy z zamówieniami publicznymi (to było wymagane bardziej niż znajomość Funduszy Unijnych). Miałam dużo "szczęścia" ze zostałam zatrudniona, jeśli wiecie co mam na myśli  👀 samą specyfikę pracy znam 'z domu', oboje rodziców są funkcjonariuszami państwowymi  😉
Jestem pracownikiem cywilnym z ogromną nadzieja na możliwość przejścia w przyszłości na mundur. Choć kobietom ciężko znaleźć taki etat to mimo wszystko bardzo bym chciała  😜
busch, źle się wyraziłam. Nie chodzi mi tylko o wiedzę jak ale i po co i dlaczego. Uczenie się na pamięć parametrów danych pasz też jest głupie, ba są tabele to raz. Dwa że są nowe odmiany co jakiś czas i parametry ulegają zmianie.
Do mnie praktyczna nauka to np. Jakie pasze możemy komponować w posiłki dla krowy. Rynek cen i dostępności się zmienia. A dobry rolnik musi wiedzieć jak ekonomicznie karmić by uzyskać najlepsze efekty.
Liczenie na piechotę przez rok dawek to dla mnie program dla debili. Matematyka w zakresie podstawowym na etapie podstawówki.
Jedynie wiedza z wykładów o przyswajalności pierwiastków miała do mnie sens. Bo umiem czytać etykiety suplementów  😉


Wiesz, dość dawno studiowałam, zootechnikę właśnie. I rzeczywiście trochę było jak mówisz ... Ale czasem warto walczyć i się postawić. Pamiętam jakieś ustne zaliczenie semestru (albo i egzamin) z hodowli drobiu. Pani była przerażająca, podkreślała, że nie lubi ludzi i wszyscy (dorośli ludzie niby) strasznie się jej bali. A ja na pytanie o ilość jakiegoś składnika w dawce dla jakiejś grupy produkcyjnej odrzekłam, że nie wiem i zaczęłam wyliczać co jest istotne i na co zwrócę uwagę. Pani powtórnie poprosiła o konkrety "bo jak przyjdzie do pani hodowca". Odpowiedziałam, że wiem na co zwrócić uwagę i jeśli przyjedzie hodowca to wezmę aktualne normy, bo zmieniają się one co kilka lat, i na tej podstawie ułożę dawkę ... Zaległa martwa cisza ... "właściwie ... ma pani rację ... cztery, może być?"

tez jestem zdania, ze programy studiow sa czasem kompletnie od czapy, bo po prostu nie zmieniane od dziesiecioleci - co jest absurdem! I tak jak obliczanie dawek - no ok, mozna sie pouczyc, chociaz juz nikt pasz raczej sam nie komponuje, bo jest zwyczajnie trudniej osiagnac parametry niz z gotowca; ale trzeba podazac zwyczajnie z duchem czasu. I to, ze teoria teorią pogania, za wszelka cene, ryj ksiazki na pamiec. Wykladowcy, ktorzy wymagaja wlasnie wyrycia a nie myslenia. Brak diagolu i traktowanie studentow jak polglowkow. To jest glowny problem szkol i uczelni, bo czlowiek wychodzi po wielu kierunkach po prostu "zyciowo" nieprzygotowany do pracy.


A kto komponuje te gotowce? To też może (i chyba powinien) robić zootechnik, więc powinien się znać. Oczywiście nie musi się uczyć liczyć na piechotę, bo to nie te czasy.
Sluchajcie jak teraz wyglada sprawa z socjalem w zakladach pracy?
Robie rozeznanie, u mnie mowiac delikatnie jest bida... nie oferuja nic, poza ewentualnym zniecheceniem godzinnym dojazdem z miasta. Probuje sie wlasnie wyklocic chociaz o jakies dofinansowanie do tych dojazdow.

Natomiast slysze od znajomych ze standardem jest karta multisport i opieka zdrowotna, dodatkowo mozna liczyc na:
* budzet na wyjazdy na konferencje branzowe
* bardzo wysokie diety w delegacjach pokrywajace nie tyle sprawy bytowe ale tez np. sport/rekreacje/kulture na wyjezdzie
* budzety lub dofinansowanie na wyjscia kulturalne typu teatr/koncerty
* ubezpieczenie grupowe
* budzety na zakup publikacji/ksiazek/wydawnictw branzowych

A jak u was?
U nas jest dofinansowanie do karty multisport, ubezpieczenie grupowe za dodatkową kasę, marne wczasy pod gruszą, doładowanie karty na zakupy w okresie świątecznym, jakiś tam program szkoleń (x szkoleń na zespół do wykorzystania w ciągu roku budżetowegoł- tematyka dowolna za zatwierdzeniem szefa działu), diety w delegacjach normalne (jak wszystko rozliczysz co do minuty wręcz, szczególnie wyjazdu zagraniczne i koszty paliwa to masz szansę na kilkaset złotych za 2-3 dni wyjazdu). ubezpieczenia zdrowotnego brak.
W firmie znajomego: ubezpieczenie zdrowotne (prywatne) za dodatkową kasę, można też podciągnąć pod to członków rodziny, dwa razy do roku wyjazd firmowy na który można zabrać rodzinę - całkowicie za darmo (raz grzyby na jesień i raz późną wiosną nad morze), na święta bony sodexo (+100 zł za każdy przepracowany rok i jakieś rabaty do sklepów), 5 najlepszych pracowników dostaje dofinansowanie do wypoczynku (w tym roku to było 1500zł), zwrot pieniędzy za dojazdy busami do pracy, część osób dojeżdżających samochodem też dostaje zwrot za paliwo (dużo osób jeździ razem), co do diet na delegacji to nie wiem, ale jeżdżą autem służbowym i zwrot za benzynę na pewno jest. Na 5,10,15... lecie pracy w firmie też są jakieś pieniądze.
casines na bogato. U mnie nie ma nic kompletnie, pociesza tylko wynagrodzenie na przyzwoitym poziomie.
co do diet na delegacji to nie wiem, ale jeżdżą autem służbowym i zwrot za benzynę na pewno jest.

no trudno, żeby jechać na paliwie na swój koszt... 🤔
[quote author=casines link=topic=13.msg2600990#msg2600990 date=1475659184]
co do diet na delegacji to nie wiem, ale jeżdżą autem służbowym i zwrot za benzynę na pewno jest.

no trudno, żeby jechać na paliwie na swój koszt... 🤔
[/quote]
Przepraszam, nie wiem jak mogłam pomyśleć że to nie jest oczywistość  🤔
casines, nie bierz tego personalnie 😉 po prostu nie chce wierzyć, że jakiemukolwiek pracodawcy może to przyjść do głowy, żeby pracownicy jeździli w delegacje na swój koszt
faith,  chyba wszystko zależy od firmy i pozostałych warunków zatrudnienia
Może zacznę od tego, ze firma zatrudnia ok 2500 osób
U nas jest fajny socjal, chociaż nie ma czegoś takiego jak karty multisport
Za to na Święta wszelakie (W tym Dzień Chemika) dostajemy przelew na kartę Sodexo tak do 300 do 800 zł
Raz w roku tzw trzynastkę, czyli procent od zysku (o ile jest zysk oczywiście, ale ostatnie 2 lata jest).
Diety w delegacjach są zgodne z przewidzianymi przepisowo, auta mamy służbowe z kartami floty.
Dostajemy bilety na wydarzenia w Arenie Azoty
Mamy ubezpieczenia grupowe - na ciekawych warunkach, oraz prywatną służbę zdrowia
Publikacje branżowe możemy zamawiać zgodnie z potrzebami wynikającymi z charakteru pracy
Dofinansowanie dojazdów u nas nie istnieje... Dojeżdżam na tej trasie, co Ty -  11 rok i nie marudzę 😉
Ponadto mamy "wczasy pod gruszą" - nie pamiętam dokładnie ile było w tym roku, ale coś koło 800 - 900 zł na łapkę.

Osobiście kompletnie na socjal nie narzekam, ale i firma ogromna i związków sporo to i łatwiej zapewne 🙂

_Gaga tez bym nie narzekala moze gdybym nie tkwila w gigantycznym korku popoludniu miedzy lodogryfem a placem kosciuszki, ty ten rejon na szczescie omijasz 🙂
Bywa , że jadę w tamtym kierunku w godzinach szczytu, ale nigdy Wojska Polskiego - uciekam w stronę Mickiewicza / Bohaterów Warszawy - tam nie ma korków i dojeżdża się w miarę płynnie.
Jak się coś wydarzy na Bohaterów - można uciec w Jagiellońską, potem Twardowskiego do 26 Kwietnia i dalej już jest OK. Warto znać kilkanaście różnych opcji przejazdu przez Szczecin to się w korkach nie stoi 🙂

Jak zamknęli Wojska Polskiego - jeździłam przez Łękno , z resztą ja zawsze przez Łękno wyjeżdżam z domu , bo uliczkami płynniej się jedzie (nie ma świateł ani korków). Ostrawicką dopiero ja Wojska wjeżdżam -a tam to już płynnie

Często przecież w sezonie muszę z miasta od razu po pracy wyjechać w piątkowym szczycie (zawody) i jakoś daję radę bokami uciec przed większością korków. Nawet S3 na północ w sezonie nie jeżdżę, bo po co,m skoro jest milion alternatyw? 🙂
Pewnie za pare miesiecy wszystkich sie naucze, na razie prawko mam od... hm... 5? 😉

Sedno sprawy jest inne, gdyby wszystko inne bylo ok, to pewnie nie narzekalabym na to, ze musze jezdzic 😉
Stad tez mnie ciekawilo czy bogaty socjal to jest w tej chwili juz faktycznie standard czy fanaberia pracownika ktory chcialby taki miec 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
05 października 2016 14:04
dzis jest ten dzien, co zdaje mi sie, ze moja praca mnie przerasta.
plus dzien blondynki. Zaczelam od zablokowania komputera
faith, wszystko zależy jak duża jest firma. W korpo będziesz miała paletę bonusów, a w małej firmy wiadomo, często nie stać na takie luksusy. Korpo ma możliwości negocjacji cen bo kupuje usługi dla kilkuset lub więcej pracowników.
No to oczywiste, wiadomo ze jakw  firmie 5 osob na krzyz to nie ma o czym mowic.... ale raczej mialam na mysli takie 50+
SzalonaBibi, za mną ten etap też już dawno. Takie wspomnienia tylko i wnioski. Co mi się w życiu i zawodzie z tej wiedzy przydało a co kompletnie nie. Część tej wiedzy po kilkunastu latach jest już nieaktualna. Dlatego wg mnie zupełnie nie praktyczna.
faith, Wydaje mi się, że to zależy od firmy. U znajomych (IT) - standardem jest multisport i prywatna służba zdrowia - a jakieś dodatki to w zależności od firmy (np. dofinansowanie kursów językowych, dofinansowanie wyjść do teatru/innych wydarzeń kulturowych). U innych znajomych (zakład produkcyjny, jakieś ee...3000 osób? ) - chyba multisport, dofinansowanie obiadów dla pracowników, jakieś premie na święta (nie wiem jak wysokie)... Inna firma (logistyka) - multisport, dofinansowanie do opieki medycznej, dofinansowanie do obiadów. Jeszcze inna (agencja pracy, 10-15 pracowników) - dofinansowanie do obiadów na pewno.
No i jeszcze kwestia imprez/wyjazdów integracyjnych - ale nie wiem czy to zalicza się do "socjalu".
Ja w poprzedniej firmie podczas delegacji miałam wypłaconą dietę + zwrot kosztów za paliwo, ale żadnych dodatkowych spraw w tej delegacji nie miałam.
faith, wszystko zależy jak duża jest firma. W korpo będziesz miała paletę bonusów, a w małej firmy wiadomo, często nie stać na takie luksusy. Korpo ma możliwości negocjacji cen bo kupuje usługi dla kilkuset lub więcej pracowników.


bez przesady - w mojej firmie ludzie mają Medicovera, a zatrudniam mniej niż 25 ludzi
multisporta też mogę wykupić ale jakoś chętnych brak
Był też darmowy angielski dla wszystkich chętnych z Nativem (miał szkołę piętro niżej) w czasie godzin pracy. Ale on zwiał i się rozmyło
SzalonaBibi, za mną ten etap też już dawno. Takie wspomnienia tylko i wnioski. Co mi się w życiu i zawodzie z tej wiedzy przydało a co kompletnie nie. Część tej wiedzy po kilkunastu latach jest już nieaktualna. Dlatego wg mnie zupełnie nie praktyczna.


Też podobnie myślałam. Ale wiesz, studia to nie tylko wiedza książkowa. Uczą też znajdowania priorytetów, uczenia się tego co ważne/ciekawe a prześlizgiwania się po "mniej ważnym" (np. "podstawy życia obywatelskiego wsi" z panem ... Szyszko, hi,hi). Wkurzałam się tylko na brak czasu, ale to przez jeżdżenie po całym mieście i okolicach i kretyńskich okienkach.

Kończyłam w W-wie 2001-2002. A Ty (jeśli można spytać) kiedy, mniej więcej, i w jakim mieście? Pracujesz w zawodzie, albo obok chociaż?
SzalonaBibi, to jak Ty kończyłaś to ja zaczynałam na tej samej uczelni 😉. Gdybym dziś miała wybierać studia jeszcze raz wybrałabym kierunek, z którego teoria przyda mi się w życiu 😉 O zasiewach, nawożeniu i karmieniu bydła można nauczyć się bez wykładów, a doić krowy ręcznie u rolnika na wsi.

Pracuję bardziej obok niż w samym zawodzie. Ale w branży rolniczej głównie. Praca w handlu w firmach rolniczych, praca przy koniach.
Też bym w życiu tam nie poszła ... Ja jestem niespełniony weterynarz ... Byłam tam semestr, za późno ocknęłam się, że to trzeba się uczyć  😡 A potem na zootech na przeczekanie poszłam ... i tak mi się trochę życiowo pokomplikowało, że już nie zdawałam na weterynarię ... Trochę coś tam przy koniach robię, ale w zawodzie zupełnie nie. W sumie teraz to bezrobotna jestem, a oficjalnie od zawsze ... Niewiele osób od nas zresztą pracuje w zawodzie z tego co wiem.
Pod koniec studiów robiliśmy licytacje jak głupi zawód może mieć zootechnik: sprzedawca dachówek, kierowca zmiany w elektroluksie, motorniczy tramwaju ... Szkoda gadać.
U mnie w firmach handlowych wszyscy doradcy klienta byli po zootechnice. Z rozmów wynikało, że chłopaki zaliczali głównie firmy paszowe, chemię dla zwierząt, fermy kur, maszyny rolnicze itp. Kręcili się po branży zwykle.
U nas na roku były prawie same baby  🙄 Jak Łojek wszedł na zajęcia "specjalne" (rozszerzony program, na nasze życzenie) z hodowli koni to jęknął "o boże, to nie grupa, to harem".

A zmieniając temat. Dziewczyny, powiedzcie jak myślicie, czy taka stara baba jak ja co całe życie pracowała na czarno i jeszcze mieszka na zadupiu ma cień szansy na pracę? Bo to co miałam to prawie się skończyło i coraz bardziej czuję się jak w więzieniu ... Nie chcę pozbywać się koni a to one trzymają mnie na miejscu inaczej dawno bym gdzieś uciekła  🤔
SzalonaBibi, Zależy co umiesz albo czego chcesz się nauczyć. No i co jest w Twoich okolicach. Można pracować zdalnie, można wyjeżdżać za granicę dorywczo (na miesiąc-dwa max). Jakieś tam opcje zawsze są - pytanie na co masz chęć i siły.
SzalonaBibi, pisałam o kolegach z pracy. Na uczelni przewaga kobiet, ale bez przesady. Koledzy też byli.

Jeśli chodzi o pracę to ciężko. Pracę na czarno też można ująć w cv jeśli wg Ciebie ma znaczenie.
Jakoś ostatnio nic, ino ciemność, przed sobą widzę ... Może to do wątku dla zdołowanych bardziej ... No po prostu nie widzę szansy na robienie czegokolwiek ... Zdalnie nie, bo trzeba mieć internet a u mnie jak gorsza pogoda to bywa, delikatnie mówiąc, różnie ... Nie mam co zrobić z końmi, żeby wyjechać. Poza tym nie znam języków (tyle razy próbowałam się nauczyć angielskiego i nie jestem w stanie). W Polsce nie wyjadę, bo nie zarobię nawet na mieszkanie zaczynając. U mnie nie ma nic, do miasta (Lublin) prawie 100 km, bo miasteczka (Chełm i Włodawa) w ogóle się nie liczą, tam nie ma nic. Po co ja wyjechałam z miasta - ja warszawiak z urodzenia jestem i miałam tam mieszkanie. A teraz mam duży, nic nie wart dom. Czuję się jak w więzieniu albo pogrzebana żywcem.
Ciągle słyszę, żeby firmę zakładać, ale na to nie mam kasy ani zdolności kredytowej, niestety ... Tak naprawdę umiem jeździć konno (podobno nieźle) tylko nie mam na to papierków ani odznak. Mam IRR i jestem hipoterapeutą ... To cholernie mało jakoś.
SzalonaBibi, nigdzie nie potrzebują hipoterapeuty ?
SzalonaBibi, może dałbyś radę "odpalić" jakiś projekt obejmujący hipoterapię finansowany z funduszy UE?
Jeśli brakuje ci "podmiotowości" zawsze możesz założyć stowarzyszenie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się