Co mnie wkurza w jeździectwie?

tunrida, mam dość dobrą wyobraźnię i potrafię sobie wyobrazić taką relację jak u Ciebie. Tylko wydaje mi się, że są konie o różnym poziomie sprawdzania człowieka, o różnym poziomie chęci dominacji i z niektórymi częste pozwalanie na to, co im się chce może się skończyć ciągłymi próbami, czy to już teraz.
Wojenka   on the desert you can't remember your name
13 października 2016 19:10
tunrida, w punkt. Ja na moim koniu nigdy nie jeżdżę w teren w towarzystwie. Mamy czas tylko dla siebie.
Co innego w pracy, na koniach wyścigowych. Miło wspominam dzielenie się cukierkami z kumplami przed kentrem  😍 😁
kenna- zedytowałam po czasie. Właśnie dopisałam, że wiele pewno zależy od charakteru konia
tunrida, rozumiem Twoje tłumaczenie. Być może nie do końca zrozumiałam, ale jeśli mi zależało by na byciu sam na sam z moim dzieckiem i koniem, to nie wybierała bym się do stajni pełnej ludzi. Żyjemy w społeczeństwie. Sama jestem raczej mrukiem i nie mam nastroju, to odpowiadam zdawkowo i się zmywam, a nie wyzywam w myślach, że gówno mnie obchodzą czyjeś problemy.
A mnie resetuje czyszczenie, mogę 40 minut spędzić w boksie, kiedy mój koń przegryza sianko, a ja wykonuję mechaniczne ruchy wymiatające, czeszę ogon i grzywę 😉


Kenna, że tak Cię niekulturalnie zapytam (i nie oczekuję publicznej odpowiedzi): skąd bierzesz pieniądze na swoje hobby - w sensie ile czasu dziennie zarabianie na życie ci zabiera?
Bo imho, twoja wypowiedź jest pisana z poziomu osoby, której obowiązki to głównie szkoła i rzeczy z nią związane i raczej nie musisz w swój grafik wplanowywać zarabiania pieniędzy, robienia zakupów dla 4 osobowej rodziny, gotowania dla 4 osobowej rodziny, prania, prasowania - dla 4 osób, ogarniania chaty i spędzania czasu z dwójka dzieci.

I nie mam do Ciebie o to zarzutu. każdy ma swoje życie, ale twój komentarz odnośnie mojej postawy jest bardzo osądzający.

Mi około 10h dziennie zajmuje sama praca zawodowa. 10h x5 dni w tygodniu minimum. Rano widzę swoje dzieci przez około 0,30 h - to nie jest tzw. quality time, bo się musimy wyszykować i zawieźć do przedszkola. Wieczorami docieram do domu po 18- tej... czyli zostaje mi 2h na życie z własną rodziną dziennie. Chcę też mieć cas dla siebie(czyli na moje hobby- jazdę konną).
Tak więc jak chcę w tygodniu mieć czas i dla dzieci i dla swojego hobby- to zabieram dzieci do stajni. I nie rozumiem dlaczego miałabym chcąc spędzić z nimi czas "iść gdzieś indziej". Nasz koń to dla nich członek naszej rodziny, zwierzę "domowe". Beata Ramira "kocha", przynosi mu preznety i zawsze pyta co u Ramiro, jak wracam ze stajni. zycie stajenne to element naszego prywatnego życia.
Moje dzieci mają jedno niecałe 3 lata drugie niecałe 5 lat. mam więc "na głowie" dwójkę żywych sreberek i konia, którego razem czyścimy, siodłamy i razem idziemy na kros. ja wsiadam a dzieciaki eksplorują w tym czasie kłody i krzaczory, lub siedzą i dają mi zadania (kłus, galop, zatrzymanie i bawimy się w zawody i komentują i dają mi punkty, kibicują, biją brawo.).
Pobyt na krosie jest najbardziej bezpieczny. Najtrudniej jest w stajni - ze względu na ilość koni oraz innych rozpraszaczy, gdzie trudno jest utrzymać koncentrację dzieci aby nad nimi zapanować i nie powodować sytuacji niebezpiecznych.

Dziecko to nie pies - nie jest tresowane, więc nie będzie stało jak słup soli na komendę, gdy przestaję z nim rozmawiać- mieć interakcję.
Jak ktoś mnie ciągle zagaduje gdy są ze mna dzieci to właśnie ja uważam, że to jest bardzo, bardzo niegrzeczne i bezmyślne, bo zmusza mnie do sytuacji, gdzie aby nie być chamska muszę się wbić z tą osobą w konwersację, a tym samym przerwać komunikację z moimi dziećmi. I takie zagadywanki generują bardzo dużo niebezpiecznych sytuacji.
Np. mój syn który czyścił konia (sam tego nie robi, jest za mały to za niebezpieczne , muszę stać obejmując go) przestaje czyścić konia i podchodzi np. bez pardonu do kupki siana przeciwleglego boxu parkując mojemu koniowi w zadku. I tak, możesz 5 letniemu dziecku powiedzieć 100 razy aby nie przechodzić z tyłu konia... i co  z tego, skoro w tym przeciwległym boksie leży np. "miecz ze słomy" - i nie można mu się oprzeć skoro nie ma nic lepszego do roboty bo mama gada z jakąś "babą" nie angażując go w rozmowę.

Czy jestem fanatyczką? Tak, uważam, że nie ma takiego small talk, który by był ważniejszy niż zachowanie bezpieczeństwa w stajni. I serio, to jak komuś koń chodził, a że się płoszy, a że wczoraj jedną nóżką bardziej nigdy nie będzie dla mnie ważniejsze niż moje dzieci, które stoją obok.
takie sytuacje zdarzają mi się gdy w stajni są właśnie osoby bezdzietne, często traktujące swoje konie jak swoje dzieci... tylko, że ja uważam, że nie muszę tego słuchać. I serio gówno mnie to obchodzi, serio. nawet nie umiem udawać, że mnie to obchodzi. Gdyby ktoś do mnie podszedł i chciał numer do veta, czy chciał mi powiedzieć jak pomóc w zatrzymaniu wycinki puszczy Białowieskiej, to mnie to obchodzi... ale to, że komuś koń się wczoraj płoszył (i cała long story tego zdarzenia) Serio?

I nawet nie o to chodiz, że ktoś sobie muis pogadać, niech gada, posłuchamy, poodpowiadamy - wiadomo, kulturalnie. Ale mi sie zdarzają prośby o to aby komuś kopyta podpiłować, bo się zadzior zrobił jak jestem w stajni z dziećmi i uwiązanym na korytarzu koniem, albo prośby, żeby derki pościągać, bo ktoś  już "musi iść a koń nie wysechł, lub prośby o to abym komuś "jak skończę" konie z padoku ściagnęła🙂 To jest imho szczyt chamstwa i bezmyślności, bo co mam z dwójką małych dzicei w stado koni na padoku się ładować żeby kopa dostały w ramach dobrych relacjii stajennych i miłej atmosferki🙂
O wow, dlatego właśnie cieszę się, że nie czytamy w myślach innych
Ale serio każda z was zachwycona staje i słucha opowieści o tym, że czyjś koń wczoraj spłoszył się wróbelka koło płotka, jeżeli akurat jest zajęta czymś innym / ma pod opieką dziecko / spieszy się?
Bo ja np. wcale nie za bardzo. Jak mam na to akurat czas, to posłucham, ale jak nie mam, to wolę grzecznie znaleźć jakiś pretekst do zakończenia rozmowy i zająć się swoimi sprawami.
A koleżance z dwójką małych dzieci staram się nie zawracać głowy bez potrzeby, bo widzę, że jej dzieci zachowują się jak piłeczki pingpongowe i bez ciągłego nadzoru mogą znaleźć się zupełnie niespodziewanie dosłownie wszędzie. Zaś wcale nie chcę, żeby przez moje zagadywanie jej dziecku coś się stało, bo akurat wlezie pod konia albo skądś spadnie, itp., itd.

dzieci pod stajnią, to osobny problem do dyskusji. Też często wkurzający. Sorry ale jak przyjeżdżam do stajni to po to żeby zajmować się swoimi końmi. A dzieciaki powinny być pod nieustającą kontrolą rodzica. - za rączkę  😉 Sytuacje kiedy mama plotkuje pod stajnia, a dzieciak robi co chce, przemieszcza się wszędzie jest stresujący, bo w sytuacji jakiegoś wypadku odpowiada za to właściciel konia. Tz. dziecko kopnie konia, a koń odda to winien jest właściciel. Do tego zdarza się latanie z marchewkami i chlebem i rzucanie tego obcym koniom. 
I właśnie dlatego jak ktoś przyjeżdża z małym dzieckiem, to mu nie zawracam głowy - żeby mógł spokojnie kontrolować swoje dziecko 😉
Chociaż historie grozy się zdarzają  😀iabeł: ostatnio niestety musiałam sama kontrolować jedno niespełna dwuletnie dziecko, które przyszło mi praktycznie pod konia i uznało, że będzie ją myć - to znaczy wsadzało rączki do wiadra z wodą i takimi mokrymi rączkami ciapało następnie mojego konia po głowie. Ruda jest aniołem cierpliwości, jeśli chodzi o dzieci, nawet nie przestała jeść trawy, tylko uchem kontrolowała, gdzie mała jest i w które miejsce tym razem zamierza ciapnąć tymi mokrymi łapami  🙄 ale gdyby to był jakiś inny koń, nielubiący dzieci, mniej cierpliwy, płochliwy itp., to raczej bym się mocno zdenerwowała, że mi dzieciak łazi i prosi się o śmierć.

O totototo
Ja dzieci w stajni nie trawię totoalnie
Szczególnie tych wrzeszczących, wyskakujących z krzaków a przede wszystkim kręcących się po ujeżdżalniach czy hali...
Konie mam nadpobudliwe
Zdarzyło mi się przewrócić takiego dzieciaka koniem 650 kg wagi na hali. Koń mi się spłoszył, a dzieciak łaził sobie luzem po hali  🤔wirek: takie ups Wielokrotnie wcześniej upominałam opiekuna dziecka, że "siedzę na bombie". Na hali byłam pierwsza (wcześnie rano, aby pojeździć w samotności i w nikogo nie wpaść). Skończyło się na siniakach, chociaż dziecko trafiło do szpitala (a ja prawie do psychologa  :zemdlal🙂.
Jak ktoś chce zabrać dziecko do stajni - niech zabierze też opiekuna do dziecka i nie puszcza malucha luzem...
O tak - w jeździectwie zdecydowanie wkurzają mnie matki puszczające swoje pociechy luzem na terenie ośrodka jeździeckiego - przecież ogrodzone, jest, to się nic nie stanie, conie?
Nie wspomnę o dzieciach zeskakujących z bel siana wprost pod nogi moich koni...  😵 albo wylatujących z jakiegoś budynku z wrzaskiem płosząc przywiązane i siodłane zwierzaki. Masakra  🤔wirek:
To jest pikuś . Jak robiłem pokazy w Biskupinie  to chmara dzieciarni atakowała mi konie jak watach wilków  , a panie uczytielki bóg wie gdzie piły kawę .  😀iabeł:
niesobia, o ile takie zachowanie i dzieci i opiekunów jest oczywiście naganne, o tyle na pokazach można się spodziewać dzieci wszelkiej maści i wszelkiego wychowania. Ale jak się stoi w pensjonacie bez rekreacji (specjalnie w takim), to człowiek oczekuje odrobiny wyobraźni u ludzi. Wszak większość to koniarze.
majek   zwykle sobie żartuję
14 października 2016 12:12
Ja jako mama z dwojka dzieci w stajni lubie jak mi ktos dziecko zagada na 5 minut, mozna wtedy szybko osiodlac  😁

_Gaga straszne to co napisalas, jaka trzeba byc matka debilka, zeby pozwolic dziecku ganiac po hali jak ktos jezdzi i jeszcze mowi, ze nie jest bezpiecznie.

(Moje uwielbiaja jezdzic do stajni, a jak przyjezdzaja to wszyscy sie ciesza i daja im wiaderka do umycia albo sprzet do nasmarowania. Ostatnio wyszorowaly z 50 wiaderek. Zajelo im to ponad godzine, a ja moglam sobie spokojnie dlubac w koniu. Ale staram sie ich za czesto nie zabierac, bo niewiele mozna zrobic. )

Niesobia, a matki wjezdzajace pod nogi konia wozkiem na Grunwaldzie, zeby strzelic fotke?

majek, nie wyobrażasz sobie jak długo miałam z powodu tego wypadku problemy.
Szczęściem wyszło "na moje". Najważniejsze jednak że dziecku nic się nie stało poważnego, bo koń na prawdę spory... Dodam, że płoszył i brykał się tego dnia wielokrotnie zanim wpadł w dzieciaka... To były jego początki na hali, wiało, lało - hala namiotowa, koń z temperamentem i sporym instynktem stadnym. Stąd pomysł jeżdżenia w godzinach, w których większość ludzi pije jeszcze poranną kawę - aby bezpiecznie nauczyć go chodzić na hali w sytuacjach i gdy jest sam i gdy są inni.

I - aby nie było - nie mam nic do dzieci, które są ogarnięte. Mi też w tym roku malować ogrodzenie "pomagała" wnuczka koleżanki i było bardzo śmiesznie (tylko dla mnie, bo ja potem tego dziecka nie musiałam myć 😁 ). Ale dziecko jest nauczone, że w pobliżu koni trzeba złapać dorosłego za rękę. Ba - sama "opiernicza" innych, ze nie wolno krzyczeć w stajni i skakać i biegać 😉
[quote author=_Gaga link=topic=885.msg2604486#msg2604486 date=1476443191]

Jak ktoś chce zabrać dziecko do stajni - niech zabierze też opiekuna do dziecka i nie puszcza malucha luzem...

[/quote]
Ja jak jestem opiekunem moich dzieci w stajni to bardzo nie lubię gdy ktoś przeszkadza mi w opiekowaniu się nimi (np. wciągając w mało istotne z mojego punktu widzenia relacjonowanie swojej relacji z koniem) bo to stwarza potencjalnie niebezpieczne sytuacje. I tyle.

kotbury, to nie pozwalaj sobie przeszkadzać. Wystarczy (chyba) powiedzieć, że masz na łbie dzieci.
Tak czy siak dla mnie zabieranie dwójki maluchów i jazda na koniu to generalnie słaby pomysł... Ale Twoje dzieci - Twój wybór.
Gaga tylko że z drugiej strony niektóre matki mają wybór wyłącznie między "zabrać dziecko/dzieci i jechać do stajni" albo "zrezygnować z konia na następne x lat". Ja to też rozumiem.
Murat-Gazon, jak pisałam - ja nie mam nic przeciwko dopóty , dopóki jest to bezpieczne
Niestety większość moich doświadczeń w temacie dzieci w stajni do bezpiecznych nie należy 🙁
Moich zazwyczaj też. A przynajmniej należą do gatunku "wkurzające".
Choć np. koń mi się samoodczulił na trzeszczące, gadające i śmiejące się drzewa koło ujeżdżalni.  🙄
Kotbury - jak Twoje dzieci " eksplorują kłody i krzaczory" na krossie to jak rozumiem nikt inny tam z koniem nie może wjechać?

Majek jak koń był w zbroi to pewnie mu się nić nie stało .  😉

Gaga współczuje  traumy .
Kotbury - jak Twoje dzieci " eksplorują kłody i krzaczory" na krossie to jak rozumiem nikt inny tam z koniem nie może wjechać?
ależ może. Najwyżej glebnie . Żywe srebra przecież gdzieś energię spalić muszą.
majek   zwykle sobie żartuję
14 października 2016 13:58
A potem wyjez[quote author=ivet link=topic=885.msg2604516#msg2604516 date=1476446138]
Kotbury - jak Twoje dzieci " eksplorują kłody i krzaczory" na krossie to jak rozumiem nikt inny tam z koniem nie może wjechać?
ależ może. Najwyżej glebnie . Żywe srebra przecież gdzieś energię spalić muszą.
[/quote]
chyba akurat w przypadku koni biegajacych krosy obycie z nieprzewidywalna publicznoscia jest akurat ok.  😁
Kotbury - jak Twoje dzieci " eksplorują kłody i krzaczory" na krossie to jak rozumiem nikt inny tam z koniem nie może wjechać?


Kros mamy ogromny. Eksploracja kłody to np. włażenie na jakąś i po chwili na drugą obok, dookoła których jeżdżę ja i kibicowanie mi z nich. Zawsze jak wchodzimy na kros to idziemy daleeeko od trenujących. I nie pakujemy się tam w weekdndy w godzinach największego użytkowania.
Serio już nie pamiętam kiedy na krosie ostatnio byłam ja z dziećmi i ktoś inny na koniu.

Naprawdę trzeba się postarać ze sporą nutką desperacji, aby być obok nas. Jak lonżujemy konia, to dzieci zazwyczaj stoją ze mną w środku - bo lonżują.
Gdy mam sama dzieci na krosie nigdy nie robię galopów po całości tylko jeżdżę dookoła nich na kole.
Pojechałabym w teren, ale mamy po drodze przejście przez przejazd kolejowy i zwyczajnie w jakieś bezpieczne od niego odleglości dla małych nóg byłoby za daleko.

Czy wy sobie wyobrażacie jak się trzeba nagimnastykować jak na "spacerku" w lesie dwulatka nagle powie "siku"🙂 I masz i konia przytrzymać i wysikać malucha i wytłumaczyć jej bratu, że walenie badylem w liście obok nas to nie jest dobry pomysł bo koń zawału dostaje 😂


Dlaczego ktoś maiłby glebnąć od tego, że na drugiej stronie  krosu moje dzieci wchodzą i siedzą na kłodzie? 😵
kotbury i takie odpowiedzialne zabieranie dzieci do stajni to jak najbardziej jest fajne 🙇 - koń zadbany, dzieci upilnowane.

Problemem raczej są ludzie, którzy resztą świata się nie przejmują całkiem - bo dziecko musi się pobawić i powalić badylem w metalową halę po której chodzi świeżo zajeżdżony koń, albo polatać po stajni, albo wyskakiwać obcym koniom pod nogi. Wtedy dzieci się robią problemem dla otoczenia i stwarzają niebezpieczeństwo - i dla jeżdżących (którzy np też mogą się uczyć i nie rozumiem czemu mają spadać tylko dlatego, że cudzy nieupilnowany pies/dziecko (przepraszam za wrzucanie do jednego worka) musi się wybiegać akurat w krzakach obok placu/przeszkód) i dla siebie przede wszystkim.

Czyli kłania się po prostu dobre wychowanie i odpowiedzialne rodzicielstwo - wtedy wszystko się da pogodzić😀
Dzieci jakie mamy takie mamy , my w ich wieku byliśmy podobni, tylko naszym rodzicom nie narzucono odgórnie wychowywania nas bezstresowo  , więc w razie co to mogli nam galoty przetrzepać  , a dziś co ? Trącisz gówniarza i prokurator .  A kto temu  winien  ❓ Baby temu winne  🏇. Chciałyście wrażliwych  facetów , to macie  obojnaki  w rurkach , i bez stresowe dzieci  😉
kotbury, nie nie, w ogóle nie trafiłaś. Jestem osobą przed 40stką z bardzo aktywnym, energicznym dzieciem w wieku jak w podpisie 😉 Też narzekam na brak czasu na konia i chcę wykorzystać równocześnie czas z dzieckiem i czas w stajni do maksimum, bo mam go na to mało (nie będę przedstawiać mojej aktualnej sytuacji zawodowej, ale wierz mi, że wiem o co chodzi) i dlatego nie zabieram małego do stajni - jadę tam tylko wtedy, kiedy mam z kim go zostawić (a to niełatwe). Jestem zwolenniczką teorii, że małe dzieci plus stajnia - to się nie łączy. Jeśli już jedzie ze mną, to tylko głaszczemy konika, ja nic jeździeckiego nie robię właśnie po to, żeby budować dobrą  relację ja-dziecko-koń-otoczenie. Przy czym koń jest tylko dodatkiem na razie, bo mały jest na to psychicznie niedojrzały, hiperaktywny. Wiele razy zdarza mi się, że przyjeżdżam (np. przejazdem) po coś do stajni, mały upiera się, żeby iść ze mną więc go wypinam, po czym z prędkością pershinga lata wokół mnie, ja usiłuję go dogonić i niwelować wszelkie niebezpieczeństwa, oczy dookoła głowy, a w nogach motorek, ale w sumie nie rozumiem, czemu miałabym być chamska dla kogoś, kto mnie wtedy zaczepia. W sumie to wiele razy tak się zdarzało, a ja po prostu mówię  - e.. sorry, ale nie ogarniam kuwety i lecę za dzieckiem 😀 Serio, fajniej jakbym jej powiedziała, że gówno mnie obchodzi, co ma mi do powiedzenia, bo wolę zapewnić bezpieczeństwo dziecku?
Cytat z mojej córki: "powinni wprowadzić obowiązek służby wojskowej dla chłopaków, to by takie geje po ulicach nie łaziły"
Dla jasności 16 lat jej stuknęło ....
O tym bezstresowym to też chciałem napisać ale obawiałem się że mnie pristakiem okrzykną jak w sprawie karmienia koni, ale jak się niesobia odważył to go samego nie zostawię na pożarcie.
Kotbury z tego co piszesz to faktycznie wygląda to bezproblemowo...
a możesz mi powiedzieć jak wyglądają jazdy kiedy nie jesteś na tym rozległym powierzchniowo krosie tylko na ujeżdżalni/hali ?
i jak kontrolujesz w stajni  energicznego trzylatka jednocześnie obejmując pięciolatka czyszczącego konia ?
podrzuć jakieś rady....
Kontrola kontrolą, ale zabierając dziecko do stajni czy na zawody nikt nigdy nie może mieć pewności, że nic się nie stanie. 3 sekundy i potencjalna tragedia może się wydarzyć- http://www.horseandhound.co.uk/news/team-chase-spectator-safety-reminder-601088?utm_source=facebook&utm_medium=social
jak ktoś swoich dzieciaków nie pilnuje, to ja się nie cackam i zwracam wprost uwagę, że nie wolno biegać za zadem konia, nie wolno w ogóle biegać ani drzeć papy. Tyle. Zwykle się mamusia obraża i zabiera dzieciaka na bok. A ja mowie, ze niestety, mam 700kg na uwiązie i nie jestem w stanie przewidziec, co zrobi, a może komuś na prawde poważnie zaszkodzić.
A do tego, w ogrodzie za stajnia jest piaskownica, gdzie dzieciaki mogą się bawic bez płoszenia konia (zasadniczo).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się