Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

szafirowa, dzięki wielkie za odpowiedź :kwiatek: Pewnie pojawienie się bliźniąt sprawiło, że jest trochę zazdrosny ( aczkolwiek wydaję mi się, że to zupełnie normalne uczucie u dziecka w tym wieku ), niemniej i tak jest dzielny i fajny 😉 Generalnie wychodzi na to, że nie ponosisz jakiś strasznych konsekwencji w związku z wychowywaniem go ,,bliskościowo".

I trochę mi to pachnie Tracy Hogg, i gdzieś tam jest koncept pozwalania dziecku płakać (aaaaa, przeraża mnie to!), ale czuję, że stoimy już pod ścianą. Jest coraz gorzej.
Jak poczytałam opinie, to jakbym miała przed oczami naszą historię. Po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że może tak naprawdę Hani nic teraz nie boli, a problem jest czysto behawioralny. No bo jeśli na mnie zasypia smacznie i błogo, a przy próbach odłożenia jest wyginanie się i ryk i histeria, to czy to jest jakiś fizyczny ból?
Będziemy dzisiaj z mężem myśleć, ale chyba się zdecydujemy. Babka wydaje się sensowna. Najbardziej się tylko boję, że wydam bądź co bądź sporo pieniędzy, i poddamy się po pierwszych 10 minutach. 

Tracy nie hołduje wypłakiwaniu się. Czemu prowadzicie dyskusje na poziomie:
- nie lubię szpinaku
- jadłeś?
-nie

http://mobini.pl/upload/files/129/545/081/694/728/830_jnth.pdf

można zacząć od 166. Serio każe wyjść z pokoju i dać się wypłakać?!
pytanie retoryczne.
Lotnaa, jesli doradczyni np skupilaby sie na maksymalnej rytualizacji calego dnia i nocy (nie tylko wieczoru) to ja bym w to weszla. Tak calkiem, z zegarkiem w reku.


A mnie to właśnie przeraża! Bo życie nie polega na chodzeniu z zegarkiem w ręku - czyli mam np iść na spacer, bo tak jest w planie. A co, jeśli właśnie wtedy leje? A co, jeśli chce pojechać raz w tyg na jakieś zajęcia dla dzieci, a w rozpisce jest wówczas drzemka?  :/

figura, tak tak tak! Znam ten koncept, i to, że dzieci przestają płakać, bo nie jest im i tak udzielana pomoc, więc się biedne tulą ze strachu, żeby ich tygrysy nie zjadły.
Ale - czy wobec tego mam uznać stan obecny za normalny? Jak żyć nie śpiąc? Nie chodzi mi o dwie pobudki na karmienie, tylko o ciągłe wiszenie na cycu/głaskanie/tulenie...

A co do mleka i tłuszczu - dzieci są bardzo dobrze dostosowane do produkcji ketonów ze swojej tkanki tłuszczowej, głównie ze względu na olbrzymie zapotrzebowanie mózgu na energię. To taki bezpiecznik. Czyli, z fizycznego punktu widzenia, 9-cio miesięczne dziecko, które o 19 je sporą kolacje, a o 20 zapija mlekiem z cyca, naprawdę nie potrzebuje znów jeść o 23-24.

nika77, ok, schodzę z biednej Tracy, mam tylko do niej taki prywatny żal, bo pamiętam, jak się motałam w jej koncepcie, kiedy Hania była mała, i naprwadę uważam, że powinna była w książce jaśniej określać jakieś ramy czasowe dla wymagań względem naszych dzieci (wiem, brzmi to bez sensu 😉 ).
korekta- od strony 162.

Lotnaaale ona to chyba dość jasno właśnie wszystko określa i dookreśla😉
nika77, Mój laptok uważa, że ten podlinkowany pdf jest z wirusem i odmawia otworzenia.
Ale ja czytałam część jej książki i mam tu mój "ulubiony" fragment złotych rad:

"Jestem przekonana, że niemowlę powinno się uczyć samodzielnego zasypiania; potrzebne mu jest do tego pełne poczucie bezpieczeństwa we własnym łóżeczku. Małe dziecko pragnie jednak również ukojenia ze strony matki lub innej osoby wtedy, gdy cierpi lub jest sfrustrowane. Równocześnie rodzice potrzebują wypoczynku, chwil, które przeznaczają wyłącznie dla siebie nawzajem, oraz życia, które nie jest wypełnione tylko opieką nad dzieckiem. Potrzebują oczywiście także czasu, energii i uwagi, które będą mogli poświęcić bez reszty swojemu potomkowi. Cele te nie muszą się wykluczać. Aby harmonijnie je realizować, proponuję uwzględnić zasady opisane dalej w tym podrozdziale, na których opiera się koncepcja snu rozsądnego. W dalszej części rozdziału przekonają się Państwo, jak zasady te realizować.
Zacznijmy od tego, co chcemy kontynuować. Jeżeli pociąga nas idea wspólnego spania z dzieckiem, przemyślmy ją gruntownie. Czy naprawdę chcemy żyć w ten sposób za trzy miesiące? Za sześć miesięcy? Za rok? Pamiętajmy, że wszystko, co robimy, uczy czegoś tę małą istotę, kształtując w niej nawyki. A zatem, usypiając niemowlę na własnych piersiach lub nosząc je i kołysząc przez czterdzieści minut, przekazujemy mu komunikat: „Tak właśnie masz zasypiać”. Wszedłszy raz na tę drogę trzeba być przygotowanym do przytulania i kołysania dziecka przed snem przez długie miesiące i lata.
Nie zaniedbujemy dziecka, ucząc go samodzielności. Kiedy, zwracając się do rodziców jednodniowego noworodka, mówię: - „Będziemy go teraz usamodzielniać”, spoglądają na mnie ze zdziwieniem. - „Usamodzielniać? Tracy, przecież ma za sobą zaledwie jeden dzień życia”. - „Owszem a kiedy chcecie zacząć?”. I na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć nie wyłączając naukowców - ponieważ nie wiemy dokładnie, w którym momencie niemowlę zaczyna rozumieć świat i rozwijać umiejętności potrzebne do współdziałania ze środowiskiem. Dlatego właśnie mówię im: - „Zacznijcie teraz”. Nauka samodzielności nie polega jednak na pozostawieniu płaczącego dziecka samemu sobie - „żeby się wypłakało”. Przeciwnie, zaspokajamy jego potrzeby, bierzemy go na ręce, gdy płacze. Gdy jednak jego potrzeby zostały zaspokojone, kładziemy go do łóżeczka."


Sorry, ale ja jestem na NEIN NEIN NEIN!!!
Według Tracy, na liście potrzeb dziecka nie ma prawa być potrzeby bliskości w czasie zasypiania i snu. Niemowlę od pierwszych dni należy wytresować według zegarka i natychmiast oddelegować do własnego pokoju i własnego łóżka. I ma dać spokój rodzicom ten wrzód na dupie!!!  😁
Nie każe zostawiać, ale podnosić i odkładać, podnosić i odkładać i docelowo za wszelką cenę odłożyć. Nie wolno spać z dzieckiem!  🤔wirek:

Tu jeszcze mam fragment z dyskusji na gazeta.forum:

"Poniżej kilka cytatów z Języka niemowląt, będę zobowiązana za wskazanie miejsc, w których jest mowa o szacunku i potrzebach dziecka.

"jeżeli jednak dziecko regularnie płacze z głodu po dwóch godzinach, należy go karmić z taką częstotliwością, jakiej się domaga"

"Oczywiście, całkiem płakać nie przestanie. W tym czasie trzeba się nastawić pozytywnie, kupić sobie zatyczki do uszu lub używać walkmana. Żadne z tych działań nie wyciszy płaczu całkowicie, jednak jego subiektywna głośność będzie mniejsza"

"Zamiast nosić dziecko bez przerwy, bierzemy je na ręce, gdy płacze, a następnie kładziemy, gdy się uspokoi. Jeżeli znów płacze, podnosimy je. Kiedy się uspokoiło, kładziemy. I taką musztrę musimy, niestety, powtarzać do skutku. Może okazać się konieczne wykonanie tych czynności dwadzieścia lub trzydzieści razy."
(czyli dziecko wybucha płaczem kilkadziesiąt razy)."


To są cytaty? Czy ktoś coś przeinaczył?

Julie, ale ona namawia do przytulania, gdybyś zadała sobie trud do wytłuszczenie linijki wyżej, to kontekst były inny! Ona nie jest idealna, ale bez przesady. Co do rytmu, który proponuje, to ja stara baba, wolę żyć w rytmie niż chaosie, więc nie wiem o co Ci chodzi z tresurą.
Te cytaty- dokładnie to samo, wyrwane z kontekstu wyglądają bardzo źle. Dlatego siląc się na krytykę należałoby przeczytać, a nie bazować na wyrwanych z kontekstu cytatach z forum.
Z tym walkmanem, to troszkę dla mnie sarkazm.Opisuje tam małżeństwo w którym mąż dostawał jazdy na płacz dziecka i kazał natychmiast żonie podawać pierś. Zdanie wyżej  nad tym walkamanem jest, że im szybciej nauczę się języka niemowląt, tym mniej będzie dziecko płakało, oczywiście zupełnie nie przestanie...nic nie wyciszy całkiem dziecka, ale jak się jest nadwrażliwym, to subiektywność można zniwelować...
Nie mam czasu na tłumaczenie "co autor wg mnie miał na myśli, ani Tracy mi za to nie płaci. Każdy wybiera to co lubi, pasuje mu, ale nie lubię potępiania z założenia, bo jedna pani drugiej pani powiedziała że coś jest modne, a coś passe
Tak na sucho to ja też jestem na nein nein nein, ale jak przychodzi do konkretnych przykładów i naprawdę hardkoru, jak u Lotnej, tego Kubusia z moich lutówek czy chociażby mojego bratanka, to nie pcham się do szybkiego oceniania. Może właśnie to samodzielne zasypianie da wreszcie dziecku wytchnienie? Bo co to za bliskość jak płacze pół nocy,  drugie pół się miota na nieprzytomnej matce? To źle jeśli po tygodniu ogarnie, jak się wyciszyć i będzie spał po kilka godzin ciurkiem a w ciągu dnia dostanie całą masę czułości od wypoczętej mamy? Nie wiem, zastanawiam się, bo ja już podjęłam swoją decyzję i usypiam na rękach. Ale nie sprawia mi to jakiegoś dużego problemu i nie frustruje mnie, bo trwa krótko i potem dziecko w miarę śpi do rana. Gdybym miała jazdy jak Lotna to nie wykluczam że bym spróbowała jednak inaczej.

Julie, pytasz co ma dać samodzielne zasypianie. Ma dać tyle, że dziecko będzie umiało samo się wyciszyć i zasnąć - ma to duże znaczenie przy wybudzaniu się w ciągu nocy - nie będzie potrzebowało budzić matki, tylko samo się uspokoi i będzie spało dalej. Mi się to wydaje sensowne. Oczywiście fajnie, jak dziecko samo to w końcu załapuje bez konieczności treningu, tak jak Sara załapała z wózkiem. No ale jak nie załapie a mija 9 miesiący i końca nie widać?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 października 2016 15:00
Wtrącę swoje jako matka dziecka, z którym nie dało i nie da się spać i które od samiuteńkiego początku spało samo w łóżeczku.
Mi się trafił naprawdę wyjątkowy egzemplarz, bo moje dziecko musi mieć rutynę, bo bez tej rutyny wpada w czarną rozpacz i nie wie co się dzieje. I miała tak od zawsze. Jeśli wieczorem przestrzegałam rytuału- kąpiel, kolacja, chwilka przytulania na rękach(ale nie bujania i chodzenia, tego unikałam jak ognia) i odłożenie od razu po zaśnięciu- to dziecko szło spać bez problemu jak w zegarku. Teściowa nosiła, bujała, cudowała, kładła o różnych porach- dziecko budziło się w nocy, płakało, przebudzało.
Każde dziecko jest inne, nie na każde podziała bliskość. Serio. Moja uwielbiała się tulić w ciągu dnia, ale w nocy musiała spać sama bo inaczej żadna z nas się nie wyspała.
nika77, Ja czytałam kilka rozdziałów jej książki. Nie przebrnęłam przez całość bo mi się krew gotowała co chwilę.  😀
Zrozumiałam z tej książki, że według niej noszenie, kołysanie i wspólne spanie z niemowlęciem jest złe.

Nie trzeba czytać całości, żeby zinterpretować bezbłędnie ten fragment:

"Nauka samodzielności nie polega jednak na pozostawieniu płaczącego dziecka samemu sobie - „żeby się wypłakało”. Przeciwnie, zaspokajamy jego potrzeby, bierzemy go na ręce, gdy płacze. Gdy jednak jego potrzeby zostały zaspokojone, kładziemy go do łóżeczka."

Wynika z tego jasno, iż odłożenie niemowlęcia do własnego łóżka to cel nadrzędny i konieczność. Choćby je było trzeba podnosić płaczące i odkładać niepłaczące i podnosić płaczące i odkładać niepłaczące i podnosić płaczące i odkładać niepłaczące i podnosić 40 razy w ciągu nocy. Nie wolno przyjąć do wiadomości, że spanie z dzieckiem może być dobrym rozwiązaniem dla dziecka i rodziców.
Sorry, ale dla mnie ta pani nie jest "nieidealna", tylko jest z innej planety.  😀 Na mojej planecie wspólne usypianie i spanie MOŻE BYĆ (oczywiście nie musi) najważniejszą potrzebą niemowlęcia i rodziców.

Może właśnie to samodzielne zasypianie da wreszcie dziecku wytchnienie? Masz na myśli, żeby spróbować je na chwilę odłożyć do łóżeczka w momencie gdy mimo noszenia, bujania, kołysania... ciągle płacze? I zobaczyć czy może właśnie tego chciało? Może.
Wiele niemowląt śpi lepiej/dobrze we własnym łóżeczku. (O, choćby Raisa Czarownicy). Wiele niemowląt nie wymaga noszenia i bujania przy usypianiu (np. mój Gab jak był mały).
Ale jeśli wymaga? Tracy nie dopuszcza opcji, że spanie z dzieckiem może być dobrym rozwiązaniem i żeby spróbować. Uważa to rozwiązanie za złe z założenia.

nie pcham się do szybkiego oceniania
Ja też nie. Czytałam większość tej książki i innych książek oraz artykułów na ten temat. Jest to moja przemyślana opinia.

Julie, pytasz co ma dać samodzielne zasypianie. Ma dać tyle, że dziecko będzie umiało samo się wyciszyć i zasnąć - ma to duże znaczenie przy wybudzaniu się w ciągu nocy - nie będzie potrzebowało budzić matki, tylko samo się uspokoi i będzie spało dalej. Mi się to wydaje sensowne. Oczywiście fajnie, jak dziecko samo to w końcu załapuje bez konieczności treningu, tak jak Sara załapała z wózkiem. No ale jak nie załapie a mija 9 miesiący i końca nie widać? Gabryś nigdy nie zasypiał i nie zasypia sam, bo nie widzieliśmy i nie widzimy takiej potrzeby. Do dziś jedno z nas mu czyta (najczęściej w jego łóżku), gasi lampkę, tuli, głaszcze, czeka aż zaśnie i dopiero wychodzi. Uwielbiam patrzeć jak zasypia, jest to dla mnie najpiękniejsza chwila, zwieńczenia dnia, ukojenie.
Nie widzę związku między wspólnym zasypianiem a przesypianiem całej nocy. On przesypia całe noce odkąd skończył około 1,5 roku. Jak się odkryje i mu zmarzną giry, to przychodzi do nas nad ranem i śpimy dalej. Czasem nawet nie wiem kiedy przyszedł, po prostu budzimy się z nim.

Czy u kogoś się sprawdziły te słowa:

Wszedłszy raz na tę drogę trzeba być przygotowanym do przytulania i kołysania dziecka przed snem przez długie miesiące i lata.  ❓

Czy ktoś musi kołysać na rękach 3-4-5-10-cio latka przed zaśnięciem?  👀 szafirowa, Nadal musisz kołysać i suszyć Jaśka? 😉
W ogóle z tego wynika, że przytulanie i kołysanie własnego dziecka jest czymś wielce niepożądanym. Tak straszna i niemiła czynność jak przytulanie! Przez długie lata! Brrr... Koszmar.  :wysmiewacz22:
Wszystko zalezy od😀ziecka,faz księżyca,od wilgotności powietrza i powiewu lekkiego wiatru na sawannie...
Ja przestrzegam zasady- tulimy sie (nie bujamy/nosimy) ma byc bliskość ale nie wprowadzająca w hipnotyczne sensacje,
Próbuje rożne sposoby i duzo mowie tłumacze,mimo ze niby 3 miesięczna i głupiutka.
Resetuje SWOJ mózg, im dalej w las tym gorzej,
Młoda ostatnio miała fazę na zasypianie na rękach taty,odrzuciła wieczorny cycowanie,i probowalam rożnych pozycji karmienia wyłapywania momentow i znow. Zasypiamy na cycu nie na rekach.
Dziecko to mały człowiek ktory ma wyostrzone zachowania pierwotne i staram sie empatycznie wchodzić w skore dziecka.

Szanowny tata tez niech sie wyczuje moze nie chodzi o Ciebie a o niego moze dziecko nie chce z nim spac bo to jego sie boi moze przez to sie budzi w nocy i jest na stand by'ju

Juz sie nie odzywam i nie wymądrzam bo i tak zycie weryfikuje
Julie polemika z tobą] jest dla mnie stratą czasu. Od dawna się nie zgadzamy. Nie musimy.
Gdybyś chciała być obiektywna, a nie zawzięcie bronić swojego zdania, to przeczytałabyś rozdział o którym dyskutujemy. Tracy pisze tam, że ludzie którzy się do niej zgłaszają mają problem. Nie działa metoda ani wspólnego spania, ani noszenia, ani wypłakiwania się. Pisze też, że uważa że jeśli którakolwiek z metod pasuje komuś, to nie jej beret, ale ona ma swoją, pośrednią, opartą na szacunku dla dziecka i rodzica. Nadrzędnym dla niej jest osiągnięcie stanu wyspanego niemowlęcia i spokojnego rodzica.
"Zacznijmy od tego, co chcemy kontynuować. Jeżeli pociąga nas idea wspólnego spania z dzieckiem, przemyślmy ją gruntownie. Czy naprawdę chcemy żyć w ten sposób za trzy miesiące? Za sześć miesięcy? Za rok? Pamiętajmy, że wszystko, co robimy, uczy czegoś tę małą istotę, kształtując w niej nawyki. A zatem, usypiając niemowlę na własnych piersiach lub nosząc je i kołysząc przez czterdzieści minut, przekazujemy mu komunikat: „Tak właśnie masz zasypiać”. Wszedłszy raz na tę drogę trzeba być przygotowanym do przytulania i kołysania dziecka przed snem przez długie miesiące i lata". I to co tak wyśmiewasz, właśnie sprowadza tu parę matek mających problem. Dziecko nie śpi. Matka nie śpi. Miałaś wielkie szczęście z Gabrysiem, że jedyny problem jaki ci się trafił to problem z kp na samym początku. Spał, jadł, nie miał kolek, nie chorował.
"Wszyscy potrzebujemy snu, jednak dla niemowląt jest on po prostu racją bytu. Podczas snu w ich mózgach powstają nowe komórki, niezbędne dla umysłowego, fizycznego i emocjonalnego rozwoju. Dzieci, które zdrowo śpią, są, podobnie jak dorośli po dobrze przespanej nocy lub solidnej drzemce, czujne, skupione i zrelaksowane. Dziecko wyspane nie ma żadnych problemów z karmieniem, zabawą, mobilizacją energii życiowej oraz prawidłowym reagowaniem w kontaktach z ludźmi pojawiającymi się w jego otoczeniu.
Niemowlęciu, które nie sypia zdrowo i regularnie, brakuje zasobów neurologicznych, niezbędnych do skutecznego funkcjonowania. Dziecko takie jest marudne, niechętnie je. Nie dysponuje też energią potrzebną do badania świata. Najgorsze jest jednak to, że zmęczone dziecko nie może zasnąć! Zasypia dopiero w stanie krańcowego wyczerpania. Bardzo przykry jest widok małego dziecka całkowicie wytrąconego z równowagi, które chcąc zasnąć i oddalić się od świata zewnętrznego, musi płakać prawie do nieprzytomności. Przygnębiające jest również to, że sen taki bywa niespokojny i krótkotrwały - czasami nie trwa dłużej niż dwadzieścia minut - co oznacza, że dziecko niemal bez przerwy męczy się i marudzi."
Ty czepiasz się słówek, a ja widzę próbę rozwiązania problemu. Ta próba może i jest napisana miejscami kontrowersyjnie, ale ja na to patrzę jak na całość. Wydaje mi się to logiczne i nie patrzę na urywki. Wyżej wklejony akapit pachnie terrorem i tresurą? Serio?
"Przeciwnie, zaspokajamy jego potrzeby, bierzemy go na ręce, gdy płacze. Gdy jednak jego potrzeby zostały zaspokojone, kładziemy go do łóżeczka."
Ty widzisz w tym zdaniu "odłożyć do łóżeczka", a ja "ZASPOKOIĆ POTRZEBY" i "odłożyć do łóżeczka.
W tej książce często pojawia się zdanie, że trzeba dziecko obserwować, zrozumieć i szanować. Nie widzę niczego złego w tym, że matka może się wysypać i mieć wyspane, zadowolone dziecko, zwłaszcza jeśli ta matka ma jeszcze obowiązki zawodowe i domowe, a nie tylko jest na wyłączność dziecka, jako łóżko, smoczek, bufet itp.
Julie, kochana, ale Ty tu znów o Gabrysiu i jego zasypianiu... No czytanie książeczki to nie jest niesamodzielna zasypianie 😀 Błagam, przecież taka Lotna by się dała pewnie pokroić żeby tak wyglądało niesamodzielne zasypianie Hani 😀 Tu mowa walce CO DRZEMKA o sen dziecka i potem o lataniu do pokoju co 20 minut, bo się wybudza z rykiem. A nie "wieńczącym dzień" wspólnym rytuale, no come on... Wczuj się trochę w rodziców bezradnych, wykończonych, u kresu sił psychicznych, to zrozumiesz dlaczego rozważają metodę Tracy Hogg...
Dzionka Moj krotki wywod bedzie do Lotnej, ale podam przyklad znajomej psycholog dzieciecej, totalnej fanki rodzicielstwa bliskosci udzielajacej sie w temacie nawet naukowo, takze poczytaj, bo moze byc ciekawe!

Lotnaa Jak powyzej, nie wspoluczestniczylam w dramacie rodzinnym znajomych, bo sie nie znalismy, ale wiele razy opowiadali ta historie (ona psycholog dzieciecy spec. rodzicielstwo bliskosci, on psychiatra tez zakrecony w temacie). Urodzil sie im syn (obecnie 5 lat z hakiem), byl kochany, cycowany, chustowany itp., ale od poczatku byl dramat ze spaniem. Historia byla dosc podobna, jak u ciebie, tylko ze oni mieli tak od poczatku. Byli u chyba wszystkich mozliwych lekarzy, wspoagaczy, fizjoterapeutow itd. Po roku cala trojka byla na skraju wyczerpania i mimo iz sie wzbraniali jak tylko mogli, zaprosili specjaliste od zasypiania w nurcie w/w Tracy. Przeszkolila ich, pojechala, a oni sie zastosowali. Przez pierwszy dzien byla katastrofa, mlody wyl, oni wyli pod drzwiami, ale po krotkim czasie wszystko sie zmienilo. Chlopiec zaczal zasypiac glaskany po glowie, nie przebudzal sie w nocy i generalnie do tej pory spi i zasypia w kazdych warunkach i kazdym miejscu.

A od siebie. Wiem, ze boisz sie struktury, ale sa dzieci, ktore jej po prostu potrzebuja. To nie o to chodzi, ze nie mozesz jechac na spotkanie. Chodzi o jakies podstawowe ramy, ktore najpierw sie zasiewa w planie dnia i powiedzmy w wiekszosci przypadkow sie do tego stosujecie. Mojego nadwrazliwca porzadek dnia uratowal. Odkad nienachalnie wprowadzilismy cos w rodzaju w/w ram dnia, cale nasze zycie rodzinne sie uspokoilo. Dziecko zaczelo lepiej spac, chetniej sie bawic, a my odetchnelismy. Mozecie z Hania po prostu sprobowac i przetrzymac ten pierwszy czas. Zawsze mozna powrocic do dawnych metod, jesli ta sie nie sprawdzi.
No wlasnie... Tez mi sie wydaje, ze troche sie Julie zapierasz, opierajac sie tylko na Gabrysiu - ale sa inne dzieci i rodzice z naprawde duzym problemem.
Szczerze? Ja nie chce spac w trojke. Mimo, ze sie ostatnio zdarza to nad ranem, bo zabkowanie a ja wymordowana i uwielbiam miec ja spiaca przy sobie, to jest to dla mnie zwyczajnie niewygodne, a meza z lozka wyganiac nie mam zamiaru. W ogolnym zalozeniu uwazam, ze jesli ktos chce - ok, ale jesli dziecko jest "problemowe" to niekoniecznie jest to rozwiazanie na dluzsza mete (choc oczywiscie nie kilkuletnia).
Dwa, nie widze niczego zlego w odkladaniu spokojnego dziecka i checi, zeby zasnelo w lozeczku. No kurde, zasypianie przy piersi/przytulone jest super, ale nie jesli to jedyny sposob na to zasypianie.
Dzionka ta metoda wg mnie nie jest przemocowa, jest bardzo metodyczym docieraniem do celu, przez przyglądanie się i wsłuchiwanie we własne dziecko od dnia narodzin. Naprzykład TH w prostych tabelkach opisuje rodzaje płaczu i metody pomocy dziecku, bo celem jest wypoczete niemowle i wypoczęty rodzic. Nie odwrotnie, nie rodzic w dupiemający, a rodzic znający swoje dziecko i widzący pierwsze symptomy zmeczenia i koniczności położenia dziecka spać bez eskalacji zlych emocji i wzajemnej w końcu frustracji. Dzięki temu jest wygrany-wygrany. Dziecko spokojne i rodzic spokojny. Jeśli się temu przyjrzeć to proponuje bardzo bliski kontakt z dzieckiem, bo nie można tego zastosować po łebkach. Śmiem twierdzić, że taka więź (oparta na tej "metodzie"😉 jest czasem głębsza niż takie automatyczne noszenie dziecka- płacze=ponosić, albo płacze=dać pierś. I zgadzam się, że pewne nasze - te niby bliskie i pełne miłości -metody powodują wytwarzanie pewnych mechanizmów. Znam matkę, która by uśpić w ogóle dziecko, nosi czasem i godzinę dwulatkę. W jakimś, dla mnie błędnym, samozachwycie swym umordowaniem chwali się z wyższością, jaka to ona jest bliska swemu dziecku. Zaczęła oczywiście nosić od narodzin. Ja też nosiłam i noszę swojego 3 latka, ale jednak, podobnie jak ty, odkładałam do łóżeczka. Nosiłam 4 miesiące całą masę godzin, bo to pomagało na kolkę, jednak rytuał zasypiania wypracowaliśmy jeden i on po modyfikacjach, które wchodziły naturalnie z biegiem czasu jest taki sam (prawie) i działa w kilka minut. TH opisuje cały mechanizm zasypiania i drzemek i ich długości. Do mnie to przemawia.
nika77, wiesz, jak teraz przeczytałam te kilka stron Tracy, to odbieram ją zupełnie bardziej zdroworozsądkowo, niż kiedy Hania miała kilka tygodni. Wówczas uczenie dziecka czegokolwiek wydawało mi się chorą abstrakcją. Zresztą, nie miałam z nią problemów, więc nie widziałam potrzeby ustalania jakiegoś planu dnia itd. Reagowałam po prostu na jej potrzeby. No ale właśnie, pytanie, czy nie jest już czas najwyższy na modyfikacje. Bo o ile jakoś bardzo mi nie przeszkadza to, że z dzieckiem nie można nic przewidzieć i zaplanować, to kiedy Hania źle śpi i sama ma problemy z dziennymi drzemkami, przez co później jest zmęczoną marudką, to jest już kłopot. O rozwalonych nocach i matce zombie nie wspominając. Tak więc przepraszam za krytykę, czytałam tą książkę jeszcze w ciąży, może gdybym wróciła do niej teraz zobaczyłabym ją w zupełnie innym świetle. Tak jak piszesz, wiele ona mówi o szacunku dla dziecka, ale też o poukładaniu wszystkiego w trosce o rodzinę jako całość.

Co też jest wspólnym ogniwem z rodzicielstwem bliskości, bo np. Agnieszka Stein też wiele pisze o "ekologii" w rodzinie i jakiejś równowadze dla każdego jej członka. Wykończona matka nie będzie radośnie wspierać rozwoju dziecka, bo zwyczajnie nie będzie miała na to siły. Psychicznie i fizycznie.

Julie, tak jak dziewczyny piszą, podchodzisz do tematu tylko przez pryzmat Gabrysia, który wydaje się dość bezproblemowym dzieckiem. Owszem, spanie z dzieckiem może jawić się jako cudowny koncept pełen miłości i bliskości, ale wszystko można doprowadzić do ekstremum. Wg mnie nasz obecny schemat spania męczy nie tylko mnie, ale też Hanię. I szczerze, wolałabym mieć łóżko dla siebie, bo chociaż ma 180cm, to średnio się wysypiam z dzieckiem - zazwyczaj śpię w jakiejś wymuszonej pozycji, często spięta. I byłoby to ok, gdybyśmy mogli założyć, że Hania z tego "wyrośnie. Ale może to będzie trwać dalej? Synek mojej siostry ma 14 miesięcy, i dla niej noce wciaż są koszmarne. Może trzeba jakoś tym dzieciom i sobie pomóc?
A co do spania razem - jeśli to lubisz, super. Ale ja znam również ponad 8-letniego chłopca, który wciąż ma problem, by spać sam. I zasypia również zawsze z tatą, czytając razem książki i coś sobie opowiadając. Kiedy przebudzi się w nocy, nie jest w stanie zasnąć sam. Kończy się tym, że śpi z nim ojciec. Oczywiście powodów może być cała masa, ale zastanawiam się, czy gdyby gdzieś wcześniej nie nauczył się zasypiać samodzielnie, to może nie byłoby teraz problemu.

Pandurska, no właśnie. Ehh, mam strszne opory, ale może warto spróbować. Postanowiliśmy z mężem, że zdecydujemy po rozmowie tel z tą panią.

A Hania, paradoksalnie, poczytała re-voltę, poważnie się wystraszyła i budziiła się na karmienie tylko 4 razy, po czym grzecznie zasypiała, dzięki czemu czuję się nawet jak człowiek  😜
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 października 2016 08:29
I pamiętajmy, ze nie mamy lozka tylko dla siebie- jest tez mąż, który niekoniecznie musi chcieć spac z dzieckiem. I jego zdanie też się liczy i też jest ważne.
nika77, Nie musimy się zgadzać. :kwiatek: Są różne metody, różne poglądy i każda matka powinna polegać głównie na swoim instynkcie. Zauważ, że nie napisałam "nie róbcie tak", tylko "do mnie to nie przemawia, to nie moja bajka".
Szanuję każdego kto ma inne zdanie. 😀

Powtórzę jeszcze raz : Czytałam duże fragmenty tej książki.
Kompletnie to do mnie nie przemawia. Nie ma się co dziwić, wiadomo że skoro jestem zdecydowaną zwolenniczką nurtu Rodzicielstwa Bliskości, to dziwne by było gdybym się z tym co pisze Tracy Hogg zgadzała.
Ale ponieważ nie czytałam całej książki, to poproszę PDF jeśli ktoś ma. :kwiatek:
Poświęcę się, przeczytam i wtedy jeszcze raz się wypowiem. Kto podeśle?  👀

Ty widzisz w tym zdaniu "odłożyć do łóżeczka", a ja "ZASPOKOIĆ POTRZEBY" i "odłożyć do łóżeczka.
A co jeśli wspólne spanie jest potrzebą? 🙂

Julie, kochana, ale Ty tu znów o Gabrysiu i jego zasypianiu... No czytanie książeczki to nie jest niesamodzielna zasypianie 😀 Błagam, przecież taka Lotna by się dała pewnie pokroić żeby tak wyglądało niesamodzielne zasypianie Hani 😀 Tu mowa walce CO DRZEMKA o sen dziecka i potem o lataniu do pokoju co 20 minut, bo się wybudza z rykiem. A nie "wieńczącym dzień" wspólnym rytuale, no come on... Wczuj się trochę w rodziców bezradnych, wykończonych, u kresu sił psychicznych, to zrozumiesz dlaczego rozważają metodę Tracy Hogg...
Na miejscu Lotnej też bym pewnie rozważała. 😁
Przecież to oczywiste, że w akcie desperacji próbuje się wszystkiego. Przecież sama żarłam kulki homeopatyczne, w które nie wierzę, jak mi laktacja nie chciała ruszyć. 😁
I nie, nie opieram swoich poglądów tylko na doświadczeniu z własnym dzieckiem!  🙄
Napisałam o Gabrysiu, który z nami spał (i śpi jeśli tylko chce), był karmiony na żądanie i niczego nie robiliśmy według zegarka... jako przykład, że dla mnie to bzdura: "Wszedłszy raz na tę drogę trzeba być przygotowanym do przytulania i kołysania dziecka przed snem przez długie miesiące i lata".
Widziałam z bardzo bliska, przez dwa lata, prawie co dziennie, dwójkę dzieci wychowywanych "w stylu T.H." i dwójkę "w stylu rodzicielstwo bliskości". Naprawdę swoje widziałam. Poza tymi dwiema byłymi sąsiadkami z dziećmi znam trochę innych ludzi którzy mają dzieci, naprawdę.

Lotnaa, Tak jak już pisałam, nie dziwię się, że chcesz spróbować wszystkiego. Przecież Ty musisz spać żeby żyć.

A Hania, paradoksalnie, poczytała re-voltę, poważnie się wystraszyła i budziiła się na karmienie tylko 4 razy, po czym grzecznie zasypiała, dzięki czemu czuję się nawet jak człowiek  😜
O! Mam nadzieję, że nie będziecie musieli jej podnosić i odkładać milion razy. 😉  :kwiatek:

wasia   Goniąc marzenia!
18 października 2016 08:38
To może wtrącę się i ja.
Małgośka była dokładnie w tym samym wieku co Twoja Hania Lotna gdy byłam już u kresu sił względem jej snu. Bliskości miała zawsze dużo, pierś bez ograniczeń, chustowanie, przytulanie itp. Drzemki w ciągu dnia miały jeszcze ręce i nogi, ale noc to był koszmar. Usypianie po 1,5-2 godziny, pobudki w nocy dochodziły do liczby 8-10 każdej nocy. Spanie razem i dla mnie i dla niej był ewidentnym koszmarem: ja, tak jak pisałaś pospinana, na czuwaniu, mała też się kręciła, totalny brak komfortu. Czułam, że jej jej równie niewygodnie co mi.
Z bezsilności spróbowałam również tej metody, z małą modyfikacją, ze nie wychodziłam z pokoju dziecka tylko byłam w zasięgu jej wzroku. Sztywny rytuał kąpiel-kolacja-chwila zabawy-godzina 20 czas spać. Pierwsze 2 noce? Koszmar. Wolę sobie nie przypominać. Teraz? Od tamtego momentu moje dziecko jest totalnie bezproblemowe i zwyczajnie wyluzowane w kwestii spania. Zawsze oczywiście jestem, gdy coś złego jej się w nocy przyśni, ale samo zaśniecie nie stanowi dla niej takiego problemu. Usypia przytulona po ok 15 minutach, odłożona do łóżka śpi całą noc. Rano budzi się uśmiechnięta, pełna energii, gotowa do zabawy.
Rytuał trzymam do dziś. Nie ma mowy, żeby do godziny 21 nie spała.
To nie jest łatwy moment, miałam chwilami straszne myśli w głowie, że robię źle, że robię jej krzywdę, ale kiedy widzę, że zasypianie stało się dla niej znacznie bardziej komfortowe, ze jest po tym wszystkim znacznie spokojniejsza w nocy, to gdybym miała podjąć tę decyzję drugi raz, nie zastanawiałabym się ani chwili.
Trzymam kciuki  😉 
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
18 października 2016 08:56
Mnie się wydaje, że jest cała masa dzieci, które lepiej funkcjonują mając ustalony rytm dnia.
Ja od początku starałam się go ustawić. I udało się. Oczywiście przez te dwa lata ulegał on różnym modyfikacjom zgodnie z naszymi zmieniającymi się potrzebami, ale wciąż w tym trwamy. Nie mam żadnego problemu, żeby dziecko zasypiało gdzie byśmy nie pojechali np. Może to przypadek, a może jednak to, że wie co po sobie następuje itp. i nie jest zagubiona.
Jeśli chodzi o nurt rodzicielska bliskości a T.H. W moim wydaniu jest to pomieszane. Owszem tulę dziecko, od początku ją bujałam itd. Ale ma też narzucone przeze mnie pewne ramy zachowań. Zasypia zawsze we własnym łóżku - sama. Znaczy się ze mną siedzącą po prostu w pokoju. Nigdy nie zostawiłam jej żeby się wypłakała, ale jak jest pora spania to jest pora spania. I ona o tym wie, choć czasem próbuje różnych sztuczek ( piciu, siku, kupa itp :P). Ale po kolejnym ( czasem 30 ) komunikacie - jest wieczór, idź spać, w końcu pada. Zajmuje to średnio 7-10 min.
Ale, ja zdaję sobie sprawę z tego, że mam raczej bezproblemowe z natury dziecko.

Staram sie nigdy nie oceniać innych rodziców. Każdy musi znaleźć swój sposób, który pozwoli dobrze funkcjonować i rodzicom i dzieciom. Jedne dzieci będą świetnie funkcjonować w nurcie rodzicielstwa bliskości, a inne w narzuconych ramach.

Lotnaa - bardzo Ci współczuje. Brak snu wykańcza. Próbuj wszystkiego, żeby polepszyć Wasze życie i funkcjonowanie. Trzymam kciuki.

Czy któraś z mam starszaków chciałaby się wypowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie dotyczące "odbutelkowania" nadrannego? 🙂

Właśnie o tą ekologię chodzi. Róbmy tak, by potrzeby wszystkich były względnie zaspokajane. Bo co z tego, że matka w imię bliskości będzie spać  z dzieckiem i wywali ojca na kanapę rujnując tym bliskość między nimi? Co dziecku po takich rodzicach, po takim wzorcu bycia w związku? Ja nie umiem spać z Sarą, więc bardzo rzadko to robię. Dzisiaj akurat całą noc spała z nami 😀 I było ok. Jeśli byłoby mi niewygodnie to bym ją odłożyła do łóżeczka i już. Z Tracy Hogg trzeba sobie wybrać co nam pasuje a resztę odrzucić. To samo z rodzicielstwa bliskości. Trafia to do mnie jako ogólny koncept i najwięcej z niego biorę, jednak też nie wszystko. Trochę behawioryzmu nikogo nigdy nie zabiło i zamierzam go wobec Sary również stosować, mimo że bazą będzie RB.

Trzeba też zdefiniować co to dla kogo jest samodzielne zasypiania. Dla mnie taka sytuacja, że Sara leży w łóżeczku a ja nad nią stoję i robi szszszsz i głaszczę po policzku a ona zasypia to JEST samodzielne zasypianie! Albo to, co Julie opisała z Gabrysiem, że leży w łóżku i mu się czyta - to też. Niesamodzielne zasypianie to bujanie na rękach, noszenie w chuście, usypianie przy cycku, dziecko leżące na mamie aż nie zaśnie. Chociaż wiem że są dzieci, którym daje się buzi, wykłada do łóżeczka i wychodzi, a one zasypiają - widziałam na własne oczy 🙂

szafirowa ale fajne masz ta bliźniaki 🙂 Różyczka ma takiego samego bodziaka z króliczkiem jak Sara miała w jej wieku 😍 Z Jaśkiem chyba dużo prościej jak ma podwórko, co?

Wasia, Twoja historia właśnie jest identyczna jak tej mojej koleżanki Lutówki i jej Kubusia. Z pobudek co godzinę i wiecznie jęczącego dziecka ma przesypiającego noce (!!) i wypoczętego malucha. A powiedz, bo nie zrozumiałam do końca - jak Małgosia teraz zasypia? W łóżeczku czy przytulona (do kogo, czego?)?

a ja wam znowu powiem, ze mimo trzymania sie wieczornego rytualu (w ciagu dnia tez mamy ustalony rytm i poza koniecznymi wyjsciami/wyjazdami spi regularnie i ogolnie dni sa raczej spokojne i podobne) samo zasypianie rzeczywiscie jest juz dla mnie bardzo komfortowe (ok 20 minut, kiedys godzina) i 20-20.30 dziecko spi to w kwestii budzenia w nocy ciagle jest tak samo.

I sciagnelam wczoraj Tracy i powiem to samo co Lotnaa - pozytywnie sie "rozczarowalam". Tez czytalam ja na wczesnym etapie i wlasciwie nie wyszlam poza pierwszy rozdzial, ktory dla mnie napisany jest beznadziejnie i totalnie zniechecajaco. ALE z tego co sobie wczoraj poczytalam, to musze przyznac ze zupelnie inaczej pisze w dalszej czesci i naprawde w bliskosci z dzieckiem.
Juz nika pisala ten przyklad - ze na kazdy placz matki reaguja tak samo - "zatkac buzie" (cycem/smokiem) i zrobic wszystko, zeby dziecko nie plakalo. A dziecko placzem komunikuje przerozne potrzeby i rzeczywiscie, jak sobie pomysle, nie za bardzo dzialanie matki jest w szacunku do dziecka - bo sie go wcale nie slucha.
Fajnie jest tez opisana tabelka o czym mowia poszczegolne czesci ciala i ich "zachowanie" - np to wicie, wyginanie sie i placz na rekach wskazuje na zmeczenie a nie zlosc (tez fajnie pisze, ze dziecko nie ma w sobie zlosci jako takiej i na pewno nie ma tez takich intencji)

Ja daje jej druga szanse - bo to co wczoraj przeczytalam serio pokrywa sie z rodzicielstwem bliskosci - bo dziecko sie slucha, a nie tylko nosi, co jak juz pare dziewczyn napisalo jest takim pieknym obrazkiem acz czesto kryje sie za tym powierzchowna "bliskosc z dzieckiem"... Nie wiem jeszcze jak rozdzial ze spaniem, dzisiaj sobie go poczytam.

A co jeśli wspólne spanie jest potrzebą? 🙂



jeśli jest potrzebą twoją i  twojego męża, to śpijcie razem na zdrowie.
ash   Sukces jest koloru blond....
18 października 2016 09:26
Wizja, u nas (20msc) nadal jest butla z mm ok 5-5:30 rano.
Syta kolacja jest o 19, ok 20 gaszę światło w pokoju i zaczynamy zasypianie.
Jest to jedyna porcja mm na całą dobę wiec nie ograniczam.
Bedzie gotowy to sam zrezygnuje.

Tymek bym ohhhh trudnym dzieckiem do usypiania. Noszony, bujany, kołysany, w tle szum, spowijany itp.
W te wakacje sam poprosił wieczorem o odłożenie do lozeczka. Zasypia głaskany po główce lub trzymany za rękę.

Nie każdy rodzic i nie każde dziecko ma potrzebę spania razem. Dla mnie to był koszmar jak Tymek był mały, nie spałam nic bo miałam schizy ze go zgnieciemy, on sie wynurzał ciagle bo było mu za ciepło z nami.
Spi w swoim łóżeczku od samego początku a w swoim pokoju od kiedy skończył 8 tygodni.
wyszlo szydlo z worka - me dziecie mialo kombo zeby + trzydniowka! Wczoraj juz temp wrocila do normy, a dzisiaj obudzila sie totalnie wysypana. Ale zebowe objawy mecza dalej, byle do wyrzniecia!
[quote author=Julie link=topic=74.msg2605707#msg2605707 date=1476776145]
A co jeśli wspólne spanie jest potrzebą? 🙂
jeśli jest potrzebą twoją i  twojego męża, to śpijcie razem na zdrowie. [/quote]
Akurat dziecko miałam na myśli. To co wtedy?

Nie każdy rodzic i nie każde dziecko ma potrzebę spania razem. Dla mnie to był koszmar jak Tymek był mały, nie spałam nic bo miałam schizy ze go zgnieciemy, on sie wynurzał ciagle bo było mu za ciepło z nami.
Nie dość, że nie każdy, to jeszcze mało który! 🙂 Ale jest to jedna z opcji, która może okazać się świetnym dla dobra ogółu rozwiązaniem.
Z tego co rozumiem, Tracy Hogg zdecydowanie nie zaleca. I to mi się nie podoba.
przy podejściu, że rodzina to całość, to musicie wypracować coś dla wszystkich 😉
TH podchodzi do rodziny jak do całości i dlatego też proponuje usypianie we własnym łóżku.
Pamiętaj, że czasem coś, co nie działa, tylko z pozoru będzie działało gorzej jeśli postarasz się o zmianę. Odpowiedz sobie czyja to potrzeba i czy potrzeby wszystkich zaspokajasz.
Wydawało mi się, że moje dziecko ma lepiej ze mną w pokoju. Wszyscy spaliśmy spięci. Kiedy poszedł do siebie do pokoju, zaczął lepiej spać, ja się w końcu rozluźniłam i zaczęłam spać inaczej niż na boku zwrócona do niego, czyli w spięciu totalnym. Prawda jest taka, że to ja chciałam być blisko. Ja. Wymyślałam cuda na kiju.
Czytam uważnie co piszecie o zasypianiu i już sama nie wiem.

Staś
U nas sytuacja wygląda tak, że Staś ma tak silną potrzebę spania z kimś, że w nocy potrafi "macać" drugą osobę i jak jej nie wyczuje to zaraz siada, rozgląda się i woła "mama, mamaaa lub tatoo tato". Musi się przytulić, by czuś się bezpiecznie i zasnąć. Odkładanie do łóżeczka było u nas uskuteczniane przez kilka miesięcy z miernym, a raczej beznadziejnym skutkiem. Zawsze, ale to zawsze się wybudzał gdy czuł ruch w dół, zawsze była panika i dziki płacz, wręcz szloch. Przytulony zasypiał niemal od razu i przesypiał całą noc. W nocy mieliśmy komfortowo bo spaliśmy na dużym materacu, często oddaleni od siebie więc obydwoje się wysypialiśmy. Obecnie mąż z nim śpi.

Wojciech
Plan był taki by go odkładać do łożeczka, ale chyba zbyt wygodna/leniwa jestem i wygląda to tak, że śpię z nim i karmię kiedy on tego zapragnie. Jeszcze o odkładaniu... przez dwie noce miałam mocne postanowienie odkłądania, ale po 3 godzinach tańców w nim, odkładaniu, płaczu, odkładaniu, płaczu skapitulowałam i przytulony zasnął natychmiast.

My czyli mąż i ja
Oczywiście, że chcielibyśmy spać razem, ale jak to pogodzić z kp maluśkiego i potrzebą przytulania Staśka?

p.s. czy mieliście totalnie niesmoczkowe dzieci? Jak sobie radziliście? Wojciech wypróbował 6 smoczków i żaden mu nie pasuje. Chciałabym by chociaż kilka/kilkanaściemin. dziennie dał się zasmoczkować żebym nie musiała na sygnale wracać np. z zakupów. Staś też był małosmoczkowy (w ciągu dnia kilkanaście min. ssał) i w wieku 7 miesięcy sam się odsmoczkował, ale nie było takich cyrków na początku jak z Wojtkiem.
wasia   Goniąc marzenia!
18 października 2016 12:05
Dzionka
zasypia przytulona do mnie w fotelu. Sporadycznie zdarza się, ze bierze swoje pluszowe koty i dumnie kroczy z nimi prowadząc je... spać 😉 I tak razem sobie zasypiają. Śpi rewelacyjnie. Od tamtej pory mam inne dziecko, wesołe, energiczne, wyspane(!) i przede wszystkim ja mam siłę na to żeby cieszyć się razem z nią każdym dniem zamiast siedzieć w okropnym nastroju i z oczami na zapałki.
Było warto, zdecydowanie było warto, ale w tym wszystkim ważny jest również, jak dziewczyny wspomniały, sztywny rytuał dnia, którego pilnuję cały czas.
nada ja też mam dziecko nieodkładalne i nie do przeniesienia. Próbowałam usypiać na rękach i odkładać w ciepłym kocyku, ciepłym bo w nim lulalam. Wydawało mi się, że to tak musi być, że ja go noszę i tulę no RB i takie tam. Gucio. Karmiłam co 3 godziny i nosiłam aż do odbicia, więc ten teges. MUSIAŁAM zacząć spać. Otóż po karmieniu odkładałam do łóżeczka, nachylałam się, głaskałam po głowie, śpiewałam i tadam! Działa. KILKA MINUT i szczęśliwy finał. Na logikę, jeśli drzemki niemowląt bywają krótkie i jest problem z ich połączeniem w dłuższą całość, to po ululaniu, odkładając wybudzałam i wio apiać od nowa. U nas zadziałało. Co nie znaczy, że u innych musi. W sypialni miałam łóżeczko i wszystko co potrzebne. Początkowo sądziłam, że dla ułatwienia muszę mieć dziecko w naszył łóżku, ale to była droga do samozagłady, bo czuwałam śpiąc w jednej pozycji i do tego pilnując męża...
Każdemu co mu pasuje i jego wizji rodziny. Rodziny, a nie tylko macierzyństwa.

Mnie się wydaje, że często myli nam się RB z MB- macierzyństwem bliskości przez wyautowanie małżonka. Tego bardzo nie chciałam. Nasza sypialnia, nasze łóżko i owszem jest zaanektowane przez dziecko, ale tylko do pewnego stopnia, a nie pochłonięte. Tak samo jak nie miałam opcji a cycozwis totalny, bo życie się nie zatrzymało i nie żyło magią mojego macierzyństwa. Nie. Pozostało pranie, sprzątanie, gotowanie, robienie zakupów, bo taki układ zawarłam z mężem, że ja ogarniam dom, a on więcej niż ja zarabia. Nie mam sztabu babć i niań. Musiałam pozostać żoną, matką i SOBĄ.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się