Co mnie wkurza w jeździectwie?

smartini   fb & insta: dokłaczone
22 października 2016 13:13
Milla, mój koń kolkował w trakcie kilkudniowych zawodów i jak ja padnięta jadłam kolację to już dwie osoby go oprowadzały na hali, trzecia mnie szukała a czwarta szukała managera ośrodka, żeby leki i weta ogarnąć. A każdy miał swoją robotę i sporo rzeczy na głowie, mogli mi tylko smsa napisać, że z koniem coś nie tak.
Innym razem, też na zawodach tym razem ja z kilkoma dziewczynami ratowałyśmy kobyłę z mięśniochwatu. Jak w końcu na terenie zawodów udało się znaleźć właściciela i sędziego technicznego odpowiedzialnego za kontakt z wetem to kobyła już była pod kilkoma warstwami derek, suszona i masowana. Gdyby nie nasza interwencja to nie byłoby czego zbierać (opinia weta). A uwierzcie, to były ciężkie zawody i jako wtedy chyba 17latka słaniałam się na nogach ze zmęczenia, mogłam olać i jechać do hotelu, bo za 4h trzeba było wstawać.
W ogóle strasznie lubię nasze zawody, taka mała rodzinka, nagle lakiery do kopyt stają się wspólne (kiedyś ciurkiem malowałam chyba 10 koniom kopyta xD), showpady i koszule się dziwnie rotują, tak samo showhaltery, bo nie każdy ma a inni mają stertę.  Na MP mnie wpuścili w ośrodku na solarium, bo mi konia zawiało i go nawet dotknąć na plecach nie można było więc musiałam pilnie rozgrzać.
O tych kolkach i temacie, co mnie wkurza w jeździectwie, to wkurza mnie, ale i po troszku cieszy, że ludzie obgadują cie za plecami, mieszają z błotem  😤  ale jak jest kolka, to każdy się mobilizuje i pomaga  :kwiatek:  żebym nie była sama, po czym jak już najgorsze minie, to i tak każdy najchętniej wbilby ci nóż w plecy  👿 
Taka to nasza jeździecka dwulicowość z nas wychodzi.
E., dlaczego dwulicowosc? Przeciez tu chodzi o dobro konia! Ja każdemu zwierzakowi bym pomogła, niezależnie od tego, ze ma na przykład właścicielkę kretynkę 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 października 2016 13:48
Ja to chyba będę powtarzać jak mantrę... to żadna jeździecka dwulicowość, jeździeckie obgadywanie czy cokolwiek innego. LUDZIE generalnie obgadują, mieszają z błotem itp itd. To żadna cecha charakterystyczna jeździectwa tylko ludzkości ogółem, serio
I tak jak Orzeszkowa,  napisała, choćbym nie trawiła właściciela danego konia (vel każdego innego zwierzaka) to i tak zadbam o jego zdrowie i zainterweniuję. Wyplączę z siatki jak się zaplącze, polonżuję w przypadku kolki. I wydaje mi się to całkiem normalne, że ludzie jednak potrafią się wynieść ponad swoje personalne zatargi i pomogą zwierzakowi.
Niestety, nie każdy tak ma, w zeszłym roku koń mi się zapięciami derki zawiesił na siatce i wisiał tak przerażony a dwie pindy w korytarzu boks dalej ozdabiały konia sztucznymi pasemkami na freestyle i żadna palcem nie ruszyła. Dobrze, że akurat weszłam do stajni i go wyplątałam, bo by tak stał do końca klasy aż ktoś inny by z koniem nie wrócił. I tak, bardzo dobrze widziały, że coś się dzieje bo przechodziły po strzęt obok boksu i tak szczerze mnie nienawidzą (nie wiem za co ale to mniej istotne).
Ja jej konia nie raz zdejmowałam z siatki w stajni (tak, bo my z jednej stajni an te zawody przyjechałyśmy) bo czubek 'krył' siatkę i się wieszał na niej podkowami -_-
Raczej tego nie jestem w stanie zrozumieć - jak ktoś ma personalny zatarg z kimś albo kogoś zwyczajnie nie lubi (ja nie bronię) to na złość koniowi nie pomoże, jak coś zagraża jego zdrowiu.
Tak sobie Was czytam, czytam i myślę. Kurczę, dla mnie naturalne jest, że jak idę i widzę "jakąś akcję" to interweniuję. Nie ważne czy to kantar konia rozpięty czy już wdeptany w błoto  czy rzeczy zagrażające zdrowiu. Po prostu nie wyobrażam sobie, że można udawać, że się nie widzi albo nie pomóc jak koń czy jego właściciel ewidentnie tej pomocy potrzebują. Co do przysług to u nas funkcjonują one bardzo naturalnie. Ty mi, ja Tobie i często wychodzi to poza tematy jeździeckie. Jak ktoś nie ma czasu czy możliwości to po prostu to mówi i nikt się nie obraża. Sprzątnięcie czapraka po wyschnięciu, sprawdzenie kopyt, podanie syropu kaszlakowi czy cokolwiek innego. Wiemy, że w razie czego możemy się do siebie zwracać o pomoc czy drobne przysługi. Wiadomo, że są ludzie których się trochę mniej lubi jednak nie wyobrażam sobie olać prośby "bo tak" 🙂
Co do dzieci to u mnie wygląda to tak, że codziennie z nimi pracuję. Jestem po tych pseudostudiach i jeszcze kolejnych 😉 W każdym razie dzieci ani rodzice nie narzekają a ja czuję się przygotowana do tego na czym zarabiam na życie. Przez parę miesięcy miałam też do czynienia z dziećmi w stajni, dodatkowo wprowadzam w świat jeździecki moją siostrzenicę. Mam totalnego hopla na punkcie bezpieczeństwa przy koniach. Wiem jak głupie rzeczy dzieci mogą robić lub próbować robić gdy się ich odpowiednio nie wdroży w temat i nie nadzoruje.
O ile uwielbiam tłumaczyć dzieciakom (dorosłym zresztą też) co i jak i uczyć je jak należy postępować z końmi to nie wyobrażam sobie, żeby ze spokojem i cierpliwością rozmawiać z ludźmi, którzy stwarzają sytuacje niebezpieczne nie tylko dla koni ale dla nich samych. W takich sytuacjach nie interesuje mnie to czy ktoś jest głupi czy po prostu nieobeznany. Myślę, że jemu też nie spodobałoby się stratowanie przez konia wynikające z tego, że powiedziałam "przepraszam, czy mógłbyś" zamiast "z drogi!".
Ja wychodzę z założenia, że zwierzę nie odpowiada za to jakiego ma właściciela i jeżeli ono cierpi to trzeba pomóc, bo tego wymaga empatia. Z resztą, bezinteresowność to fajna cecha. Gorzej w druga stronę jak już właściciel "wyrzyga" górę pretensji już po fakcie pomocy.
Taki mały top off ale mnie wkurza zachowanie niektórych osób na padoku/hali, oraz pewien podział ze względu na wielkość koni. Jedna sprawa że jeśli ktoś już stępuje to mógłby wjechać na środek i zejść z głównego "toru" przed galopującym koniem  🙄  . Sytuacja z wczoraj: Dwie panienki rozstępowują kopytne, rozmawiając ze sobą, jedna robiąc zdjęcia telefonem.  Ja mówię że będę skakać jedną z przeszkód. Najeżdżam , skaczę a tu jedna z tych  dziewczynek,   na śląskim smoku, nagle przejeżdża spokojnie tuż za przeszkodą. Szczęście że Kary wyhamował od razu po skoku, bo byłaby stłuczka  👿  I nie słyszę nic tylko to że taki mały to powinien nie mieć problemu z ominięciem jej konika. No jasne nie miałby problemu gdyby panienka nie wpadła tuż przede mnie , torując mi jakąkolwiek drogę. Denerwuje mnie taki brak wyobraźni i szacunku dla innych. hala/padok to nie prywatny folwark i jeśli ktoś informuje że ma zamiar coś zrobić na danej połowie hali to trochę rozwagi by się przydało, a nie na zasadzie " kucyk, to zwinny, sobie poradzi i ominie". Ale co ja tam wiem   🥂
Feniksowa, w każdej stajni są niestety takie czarne owce, które o etykiecie i zasadach jazdy na ujeżdżalni nigdy nie słyszały 🙁 U mnie jedna gwiazda na malutkiej hali (20x30) potrafi zatrzymać nagle z galopu i cofnąć na zewnętrznym śladzie...  Co z tego, że 3 foule za nią jadę sobie pośrednim galopem na koniu który ma super gaz, ale słabe hamulce? Heh Hamulce okazały się mocniejsze, niż myślałam 😉
Kiedyś próbowałam z tym walczyć i narobiłam sobie wrogów
Dziś zwyczajnie unikam takich jeźdźców i tyle. W miarę możliwości staram się wybrać inną ujeżdżalnię lub inną porę na treningi 🙂 a jeśli się spotkamy - myślę 7 ruchów w przód i... sporo jeżdżę galopem na lewą rękę 😁
Gorzej jak jesteś na prawo, a oni jadą tak zamyśleni że ci nie ustępują.. 👀 a tym gorzej że koń na którym jeżdżę ma generalnie tryb "panika" jeżeli nawet ktoś zrobi odstęp od ściany, ale ciut za mały na jego oko, obojętnie w jakim chodzie zwrot na zadzie i dzida w drugą stronę nieważne jak dobrze pilnujesz.. 

Raz dla funu w starej stajni sobie jeździłam na oklep na kantarku, wparowal idiota na "szport horsie" i mi ciągle tak zajeżdżal drogę, a koń ciągle po hamplach dawał. Echhh ludzie, dlatego ja z reguły przyjeżdżam do stajni jak już na 90% będzie pusto.

I zauważyłam zależność - ze skoczkami lepiej mi się jeździ, więcej zauważają, ustąpią, powiedza przepraszam jak zajadą, krzykną że przeszkoda, a jak ktoś już jeździ ujeżdżenie to zapomnij, a jeszcze jak ma słuchawki i trener mówi ćwiczenia na uszko to już w ogóle  😵
Konia na którym jedżę tak rozpuścili...co to za maniera dawania smaczka podczas jazdy 😎  Przez miesiąc mnie nie bylo, wracam do stajni i uwiązuje konia, a on mnie zaczepia chce smakołyka, czyszczę, a on mnie gryzie po rękawach i kieszeniach.( jak ja sie cieszyłam, że założyłam stary sweter, a nie moja nową bluzę pikeura.)  Biorę kopyto, a on mnie zębami  🤔wirek: Jezdziłam to potrafił sie zatrzymać i wyginac głowę do tyłu dowołując sie o cukierka ❓
Nie wiem co ktoś może mieć w głowie ucząc tak i pozawalając na coś takiego....
anil22 znam takie osoby i jak widziałam takowe jazdy to zawsze zastanawiałam się na ile trzeba być głupim żeby w dobrowolny sposób psuć sobie konia :P ale uwagi nie zwrócisz bo to z tych osób które więdzą zawsze lepiej 😉
_Gaga Mój na odwrót 😀  Dobre hamulce, słaby gaz( w sensie że bez szaleństw w tym galopie ) . Ale to dalej nie jest powód żeby ktoś kucykowi wjeżdżał w zad. Można ominąć nawet nic nie mówiąc, byłoby o niebo lepiej niż potem męczyć się bo "twój koń zasadził mojemu z dwururki "  🤔wirek:    Ale w sumie masz rację, połowę problemu rozwiązuje jazda o "nieludzkich porach" typu 5-6 rano  😁
Mam ten problem ze stajennymi i niektórymi pensjonariuszami - mój koń jest stajenną maskotką, ponieważ "robi miny", umie nawet zwinąć język w trąbkę i na nim grać, żeby tylko coś dostać. Niestety zazwyczaj dopina swego, choć proszę, by tego nie robili. Efekt jest taki, że idąc z nim gdziekolwiek często staje jak wryty słysząc za sobą kroki (bo a nuż to ten, co zawsze ma marchewki) i nie ruszy się, póki z tyłek nie dostanie, na maneżu kręcimy bączki przy podpinaniu popręgu, bo koń ciągle próbuje mieć moje kieszenie na widoku, a przy czyszczeniu kopyt w boksie zawsze przyjdzie jakiś stajenny z jabłkiem i się zaśmiewa, jak koń na widok jabłka włazi mi na głowę. I niestety nie dociera, że takim zachowaniem przysparzają mi problemów i potem nieraz muszę koniowi dość boleśnie przypomnieć, czego mu nie wolno.
No niestety, kon jest żarłoczny. Ale sory za określenie ale te przygłupy wsiadają juz na konia z saszetką z cukierkami  🤔 Te konie nie robia tam cudów, żeby je nagradzać w bóg wie jaki sposób. A później przykro, że trzeba konia skarcić, za cos co kto inny popsuł. Poza tym to nie są tych ludzi konie więc wtf?
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 października 2016 21:00
jeny, jak dobrze, że ja reining jeżdżę xD jest koło lewe, koło prawe a jak ktoś chce jeździć rundown to musi poczekać 😀 proste życie z tymi kucykami mamy jednak
anil22, to ja też jestem przygłupem , bo wsiadam na konia z cukierkami i za dobrą pracę zawsze po treningu nagradzam 🤔
Gaga, ale twoje konie pewnie nie zatrzymują się samowolnie podczas jazdy, żeby się odwrócić do ciebie i zażądać cukierka, bo inaczej dalej nie idą  😂
Myślę, że chodzi o takie przypadki. Sama takie znam i też nie ogarniam, jak można wyprodukować sobie konia na żetony.
Murat-Gazon, aa tak to nie
Ale jak czasem prowadzę trening na Byśce i zwierz ma trochę dosyć jeźdźca, to przylezie do mnie z miną "cukierek albo psikus" 😉 Ale ona na maksa rozpuszczona przez te problemy z okiem - jakoś ją trzeba było przekonać, że codzienne dożywotnie grzebanie w oku jest super fajne 😉
Chodziło mi o sosoby z mojej stajni, które podczas jazdy karmia konie.  😉 A ja ostatnio sie zastanawaiałam dlaczego koń mi sie wspina  😵 a on chciał cukierka  🤔
Ja też mam zawsze w kieszeniach smaczki, ale na nagrode po jezdzie.
Ja też jeżdżę ze smaczkami 🙂 Pan Jarek Wierzchowski mówił, że najlepiej się szkoli konie wrażliwe albo ...łakome 😀
Murat_Gazon - Moja Florentyna ma taki "zwyczaj", że jak robimy pauzę to "znosi" ją w kierunku Trenerki 🙂 Pomimo iż żadnego smaczka nie dostała od niej nigdy na placu. Ale tak lubi Panią Marię, że chętnie by przy niej sobie "zaparkowała" zamiast stępować 😉
Ja miałam podobnie na klaczy, którą dzierżawiłam, że jak jazda zmierzała ku końcowi. Robiłyśmy końcowy step na luźnej wodzy, to klacz coraz mniejsze kółka zataczała koło stołka przy którym zawsze zsiadałam  😁 Delikatie mi sugerując no złaź już babo  😁
Jak ze wszystkim, tak i w kwestii smakołyków, trzeba postępować z głową.
W naszej dyscyplinie - łucznictwo konne - szkolimy i konsekwentnie tak jeździmy, że koń za każdym razem po poprawnie wykonanym ćwiczeniu dostaje nagrodę. A tym poprawnie wykonanym ćwiczeniem jest, przede wszystkim, równy galop w zadanym tempie przez całą długość toru (długości od ok. 100 do ok. 600 m, po prostej lub z zakrętami). Ponieważ obie ręce mamy zajęte łukiem i strzałami, nie ma możliwości oddziaływania wodzą. Dosiad i łydki też nie funkcjonują klasycznie, bo, jak w dżigicie, przesadzamy się w różne pozycje w trakcie strzelania. Stąd główną pomocą jest głos i balans ciała.
Niby wymagania w stosunku do konia nie są duże - ot galopować, ale to tylko pozory. Koń musi trzymać równe, ustalone na początku tempo, nie bać się odgłosu wypuszczanych strzał, a co najważniejsze - zahamować, kiedy go o to poproszę.
Znakiem do zatrzymania (delikatnego, co by na główkę nie dać przy samowolnym slide stopie z quartera) jest wyciągnięta w bok prawa ręka. Koń ją widzi i wie, że gdy stanie, to z tej ręki dostanie smakołyk.
Są oczywiście spryciarze, którzy próbują na skróty, ale konsekwencja w postępowaniu szybko pokazuje im, że to nic nie daje.

Dlatego jestem za nagradzaniem koni, również w postaci smakołyków, ale z głową.
Facella   Dawna re-volto wróć!
23 października 2016 12:13
Widzisz ibmoz, bo takie dawanie smakołyków ma konkretny cel szkoleniowy. I na tym polega różnica.
ibmoz A nie ma przypadkow , że kon Wam myli komendy? I odczyta jakiś inny ruch jako komende do zatrzymania się?
a jeszcze jak ma słuchawki i trener mówi ćwiczenia na uszko to już w ogóle  😵


What???  🤔

Ludzie jeżdżą po ujeżdżalni ze słuchawkami na uszach? W sensie puszczają sobie tego trenera z jakiegoś nośnika? Przecież to bez sensu ...

Nie dość, że się nic nie nauczą to jeszcze stwarzają zagrożenie dla innych. Dobrze, że u nas w stajni nie ma takich wynalazków.  🙂
Dance Girl, ja tez znałam takie przypadki, ale chyba gorsze, bo z muzyką 😀 O ile można sobie na to pozwolić mając halę tylko dla siebie, tak w przypadku jazdy z innymi jest to juz debilizm.
chyba chodzi o taką pojedyńczą małą słuchawkę którą ma jeździec w jednym uchu a trener mówi do mikrofonu przypiętego "do klapy" . bardzo fajny wynalazek dzięki któremu trener nie musi krzyczeć przez całą halę/ujeżdżalnię ... no i jednoczesnie nie przekadza się innym trenującym....
  ja lubię ten patencik 🙂
dużo szybciej jestem w stanie zastosować wskazówki trenera i skorygować siebie i konia. w słyszeniu tego co się dookoła mnie na ujeżdżalni dzieje absolutnie to nie przeszkadza
ivet, ten patent używany bez głowy też może być potencjalnie mało przyjemny. Jak trener krzyczy do pacjenta, to przynajmniej wiesz, że zaraz skręci, albo się będzie zatrzymywał, a nie znienacka Ci się zatrzyma przed nosem z galopu.

Ja sama nie skaczę i jeżdżę na płasko, ale zdecydowanie to to robią niektórzy "ujeżdżeniowcy" mi się nie podoba. Nie dość, że WSZYSTKO im przeszkadza to jeszcze oni wszystkim przeszkadzają na placu  😕 jakby im się należały jakieś specjalne względy.
Dance Girl - oczywiście że tak , jak każdy patent 🙂

ja stosuję zasadę mocno ograniczonego zaufania jak są inni jeźdźcy  bo jak trener mówi/krzyczy komuś " wolta w w lewo " to niekoniecznie ta wolta będzie... tak samo jazdy skokowe : jest hasło uwaga będzie żółty okser a jeździec pomyka na czerwony  🤣

wiadomo - jeździectwo jest jak Media Markt 😉
Dance Girl, w przypadku ludzi niemyślących to sama jazda konna może być mało przyjemna 😉 Słuchawki to cudowny wynalazek, słyszysz wszystko z trener mówi, nie trzeba się przekrzykiwać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się