KOTY

O matko, decyzja podjęta - bierzemy kota... Podekscytowałam się jak mała dziewczynka przed Bożym Narodzeniem 😀 Musimy jeszcze poczekać do połowy listopada, nie wiem jak wytrzymam 😉
Wytrzymasz, akurat miesiąc szybko zleci.

U mnie w domu udaję weterynarza i dźgam kota, a jutro na kontrolę.
Cricetidae dasz radę 🙂 czekanie też czasem jest fajne, zwłaszcza jak na coś dobrego czekamy 🙂 Masz ją u siebie w pracy (tak zrozumiałam), więc masz ją na oku 🙂
maluda z zastrzykami dla kota to chyba łatwo nie jest. No ja bym miała kłopot.
jagoda1966, Pani ją wczoraj jednak odebrała, przetrzyma mi ją u siebie w domu do czasu ustabilizowania się mojej sytuacji mieszkaniowej 😀 A dziś mam nocke i myślałam, że się poprzytulam do koteczki hehe 😉 No ale lecznica to nie jest dobre miejsce na takie pobyty, więc dobrze wyszło.

maluda, a co się dzieje z Twoim kotem?
Cri świetna wiadomość, gratuluję  :kwiatek:
Stłuczone biodro. Rodzice mnie zaalarmowali w niedzielę, że coś z kotem nie tak, a że ja w domu "mam oko" to zwierzaka obejrzałam. Sygnalizowała ból w okolicach miednicy, a leżąc odginała kręgosłup do wewnątrz, więc ja do pracy a rodzice do weterynarza. Jeszcze czekałam na mocz, bo długo nie robiła, ale jakąś godzinę temu (nie było mnie w domu) zasikała całą poduszkę zatem ufff, najwyraźniej nie zdążyła dojść do kuwety, ale ten fakt akurat mało ważny. Jutro kontrola z rana, a dziś wieczorem jeszcze jeden zastrzyk. Na moje szczęście kotka nie jest w stanie uciekać, ale... nie lubię dźgać.

A koraty brały dziś udział w kręceniu teledysku...  🏇
maluda z zastrzykami dla kota to chyba łatwo nie jest. No ja bym miała kłopot.


Może i łatwo nie jest, ale to nie taki kłopot (przynajmniej moim zdaniem). Problemy zaczynają się jak trzeba podać tabletki ... Ja u swoich jak mam wybór zawsze proszę o zastrzyki. Ale co kto woli ...
Wróciłam z pracy, Lea weselsza i nawet dopominała się saszetki. Dostała całą. O dziwo, łasiła się też w miarę swoich (kulawych) możliwości. Położę się na chwilę i za parę h do weterynarza. Kiedyś odeśpię
Szalona zdecydowanie mniej mi się ręce trzęsą jak wkładam kotu tabletkę do gardła aniżeli staram się wbić igłę.
wistra na fb widziałam, gwiazdy 🙂
Cricetidae, super!

Ja ostatnio z kocurem miałam problem by dać mu tabletkę, więc skończyło się na odrobaczaniu kroplami na kark. Teraz kicia dostaje dwa razy dziennie antybiotyk i raz probiotyk. Przemycamy jej to w jedzeniu. Dostaje karmę, w to wymieszana sproszkowana tabletka i z rossmana pasta z tauryną. Śmierdzi jak pasztet, mała zjada wszystko chętnie 🙂 dziś po raz pierwszy odważyła się spać na łóżku a nie pod 😀 nabiera odwagi pomału i coraz bardziej kolankowa się robi 😀
Szalona zdecydowanie mniej mi się ręce trzęsą jak wkładam kotu tabletkę do gardła aniżeli staram się wbić igłę.


Mi się nie trzęsą przy niczym. Ale to pewnie kwestia wprawy. Musiałam się nauczyć mieszkając z dala od cywilizacji. Do zastrzyku jestem w stanie przytrzymać i nie dać się sponiewierać. Przy tabletce nie ma mowy, żeby nie zostać pogryzionym przynajmniej, a zwykle też podrapanym.
A w jedzeniu u mnie nie przejdzie - są trzy, jedzą zwykle razem, jak dam jednemu zwykle inny wywącha i przyjdzie sprawdzać co dają. A i tak najczęściej zwęszą podstęp i nawet w ukochanej surowej wątróbce nie chcą ruszyć.
Kotka po kontroli, a ja musiałam odespać. Jest dobrze, trochę opuchnięta i wiadomo - boli ją jeszcze. Obserwować czy się regularnie wypróżnia, jeżeli tak to zostawić tak jak jest, matka czas powinna Leę wyleczyć.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
25 października 2016 19:44
O matko, decyzja podjęta - bierzemy kota... Podekscytowałam się jak mała dziewczynka przed Bożym Narodzeniem 😀 Musimy jeszcze poczekać do połowy listopada, nie wiem jak wytrzymam 😉


U nas było mniej więcej tak:

"Za 7 dni będzie kiciuś!"  😜  😍  😅
"Za 6 dni będzie kiciuś!"  😜  😍  😅

itd., itp., etc.

Tak minął tygodniowy wyjazd do Kołobrzegu. Mój jeszcze-wtedy-nie-mąż zniósł to w miarę dobrze. Szał zakupowy również. Chyba doszedł do wniosku, że z wariatami się nie dyskutuje.  😁
Utworzyłam w końcu wydarzenie dla "mojej" znajdy

https://www.facebook.com/events/1352084094809876/

Możecie wpłacać teraz bezpośrednio na konto fundacji :kwiatek:
casines, dziękuję 🙂

maluda, trzymam kciuki za powrót do zdrowia 🙂

magda, dzięki 🙂 Ja wierze, że psy i koty mają taką tajemnicę anatomiczną hehe

Lanka_Cathar, my na razie myślimy nad imieniem, ale nic ciekawego nie wymyśliliśmy😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
25 października 2016 22:36
Lanka_Cathar, my na razie myślimy nad imieniem, ale nic ciekawego nie wymyśliliśmy😉


Nie myślcie, to wyjdzie w praniu. 🙂 Diabełek zrobił nam taką histerię w samochodzie w drodze z działki do veta, że bałam się, że nam tam zejdzie w klatce. I stoimy w lecznicy, babka w rejestracji pyta, jak kotek ma na imię, a my popatrzyliśmy na siebie, ja zapytałam "Diabełek?", mój nie-mąż przytaknął, więc potwierdziłam "To chyba Diabełek".  🤣 Z Doris było łatwiej, bo wiedzieliśmy, że imię musi być na "D", wydrukowałam chyba 100 stron z kocimi imionami i któregoś dnia przeglądam książkę końską i fragment o, chyba,  IO w Montevideo i taka szczęśliwa krzyczę do Tlenionego:

J.: Mam, mam imię na "D"!
T.: Nooo, jakie?
J.: Video!
T.: Video na "D"???
J.: Tak, tak - Video! Aaaa, to nie jest na "D".  😵

Ogryzek w paszporcie ma Okruszek. Może pierwszego dnia nim był. Później już funkcjonował tylko jako Ogryzek. A od jakiegoś czasu, to już nie jest ogryzek, a dorodne jabłko, więc najczęściej wołamy... Pasztecik.  🤣
Lanka, o co chodzi z "IO w Montevideo"? Przecież w Urugwaju ie ogranizowali igrzysk olimpijskich  👀

xxagaxx, wielkaś! Ja niestety nie mam jak wpłacić, ale mam nadzieję, że się uda zebrać fundusze na koteczkę!

Cricetidae, ej, psy przecie nie posiadają tego automatu! Zeżrą wszystko co w kawałku kiełbasy się zmieści  😂
casines, dziękuję 🙂

maluda, trzymam kciuki za powrót do zdrowia 🙂

magda, dzięki 🙂 Ja wierze, że psy i koty mają taką tajemnicę anatomiczną hehe

Lanka_Cathar, my na razie myślimy nad imieniem, ale nic ciekawego nie wymyśliliśmy😉

Bardzo szybko dochodzi do siebie, dzisiaj już biegała. Martwi mnie tylko pozostawianie kupy wszędzie gdzie się da. Chyba że, to rodzaj buntu. Kuwety są trzy, ale trafić nie trafi!
Mój ślepy Bonifacy zaczyna kombinować. dziś go w nocy teściowa przyniosła z dołu. Musiał się jakoś przecisnąć obok kartonu zastawiającego zejście na schody na dół. Szurała im tam po nocy i ich obudziła. Bo ona jak chodzi to lekko ciągnie tylnymi łapami i robi pazurkami po podłodze "szur, szur, szur".
A nad ranem schodzę ja sobie z samej góry, z treningu... a kot na drapaku, na środkowej półce. Nie wiem jak on tam ślepy wskoczył. Już ja widzę nasze kolejne problemy oczami wyobraźni. Połamany kot, który co chwila z czegoś spada. No bo pewno będzie spadał.  😵
Mój wiecznie z czegoś spadał na plecy i sobie nic nie połamał 😉

Kizia nie umie otwierać drzwiczek do kuwety 🙁 zsiusiala się poza kuweta jak drzwiczki zamontowalam mimo że raz wcześniej przez drzwiczki wyszła... Troche lipa bo mały tak rozsypuje żwirek nawet przez drzwiczki że chyba będziemy mieć wiecznie pół żwirku poza kuweta 😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
26 października 2016 15:30
Buyaka, dlatego napisałam "chyba IO", bo pamiętam, że padała w książce nazwa Montevideo, tylko ranga zawodów mi uciekła.
Tunrida, a może on jednak coś widzi..?
Widzi światło, ale naprawdę słabo. Żadnych zarysów przedmiotów. Tyle razy sprawdzaliśmy, tyle razy stuka głową w przedmioty stojące na jego drodze, że na pewno to widzenie światła, to tylko światło a żadnych ostrości. Właśnie rozmawiałam z mężem i mówi, ze na jego oczach kot właśnie wskakuje na dolną półkę drapaka, potem na środkową, siada i siedzi.  😉 Jak by nie było..miło widzieć w kocie znów choć trochę kota.
magda, na początek musicie zdemontować drzwiczki, inaczej się nie da. Też to przechodziłam, gdy Rudy zakumał szybko otwieranie drzwiczek, a Luna bała się ich strasznie. Żwirek był, tak jak mówisz, wszędzie. 😵 Potem montowałam drzwiczki, gdy byłam w domu i miałam oko na Lunę - albo pomagałam jej je otwierać, albo zdejmowałam, gdy totalnie sobie nie radziła. Ale metodą obserwacji Rudego i delikatnych prób nauczyła się je obsługiwać i w sumie całkiem szybko zamontowałam je na stałe. Trzymam kciuki, żeby i u Was przebiegło to bardzo ekspresowo! :kwiatek:

maluda, zdrówka dla kici! :kwiatek:

tunrida, z tymi złamaniami u kotów w czasie zabawy wcale nie jest tak łatwo - Rudy różne akrobacje i loty z różnych wysokości trenował, a nigdy nic sobie nie zrobił. 😉
bo koty to kręgosłupów i kości nie mają.  😁

Kahlan, to Rudy - dorodny pan kocur - kiedyś był taki malutki?! 🤔 😁 Bojku, jaki słodziak! 😍
Rudy dorodny kocur był kiedyś taki!  😁

Kahlan ale słodziutki 🙂
mundialowa, mam zdemontowane od początku jej pobytu u nas. Zamontowałam na próbę, raz jej pomogłam wejść i wyjść, myślałam że zakumała. Ale nie, boi się. Weszła dziś do kuwety, wzięłam drzwiczki w ręce i chciałam jej pokazać że to nic takiego. Złapałam za zawiasy (chłop mówi 'nie rób tak!' więc złapałam jak sierota :/ ) i jak chciała wyjść to je uchyliłam. Wybiegła, drzwiczki poleciały mi z rąk i się tylko przestraszyła :/
Jutro idziemy zdać relację do wetki. Mała fluki ma przeźroczyste (o ile ma, bo dopiero po bieganiu się pojawiają). Kaszle, ma brudne uszy, fatalny stan zębów,przepuklinę... Póki co mam nadzieję że skończymy terapię antybiotykiem, zostanie tylko probiotyk. No i trzeba odrobaczyć kicię. Daleka droga przed nami... Za to mała jest już w 100% domowa 😀 pcha się do człowieka, wchodzi na kolana, przytula się... dziś ją pierwszy raz na ręce też wzięłam i się nie wystraszyła 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się