Sesja/Studia i t d ;)

xxmalinaxx dzięki bardzo za ten post! :kwiatek:
xxmalinaxx chętnie się wypowiem tutaj, może to kogoś przestrzeże przed dokonywaniem głupich wyborów.

Po pierwsze: skąd ja się w ogóle wzięłam na tej podyplomówce? Wcześniej studiowałam kierunek biologia. Ogólnie to na podyplomowe studia z analityki medycznej można iść tylko po kilku kierunkach: biologia, biotechnologia, chemia, farmacja, weterynaria. Czemu ja w ogóle polazłam na biologię? Bo było stosunkowo łatwo się dostać i dlatego, że absolutnie nie byłam świadoma późniejszych komplikacji ze znalezieniem pracy w zawodzie. W końcu w opisie zachęcającym przyszłych studentów do wyboru tego kierunku było napisane, że po ukończeniu biologii absolwent może pracować w laboratorium. Aha.. terefere. Może i może ale na pewno nie w laboratorium medycznym. Większość laboratoriów niekoniecznie się cieszy na myśl o zatrudnieniu jakiegoś tam biologa bez uprawnień diagnosty. Od brudnej roboty mają techników, a wynik tak czy inaczej musi zautoryzować diagnosta, najlepiej ze specjalizacją.

Już po rozpoczęciu podyplomówki miałam przyjemność prawie rok pracować w przyszpitalnym laboratorium w moim mieście, na pracowni mikrobiologii. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że to jest właśnie TO. To mnie kręci i nie wyobrażam sobie pracy na innej pracowni i chcę robić specjalizację z mikro. Na pewno nauczyłam się tam więcej niż na zajęciach z tego przedmiotu. Nie ukrywam, dostałam się tam z drobną pomocą ale na pewno pomógł też fakt, że nasza kierowniczka była osobą normalną i pozytywnie do mnie nastawioną. Niestety, sielanka się skończyła, ponieważ dyrektor wystawił naszego laba na przetarg i weszła prywatna firma zewnętrzna. "Aha.. nie ma pani diagnosty? Studia pani robi? No tak tak młodym też trzeba dać szansę. A mężatka?" No i magiczne "zadzwonimy do pani" 😉

Właściwie to chyba nikt po tej nieszczęsnej biologii nie pracuje jako "biolog" (kto to w ogóle jest biolog? 😉 ) jedna koleżanka podobno miareczkuje sok pomidorowy w jakimś laboratorium sprawdzającym jakość produktów spożywczych, bardzo dużo osób rozpoczęło inne kierunki, inne pracują w zawodzie zupełnie nie związanym z tematem, kilka dziewczyn urodziło dzieci a potem się zastanowią co robić dalej. Razem ze mną na podyplomówkę poszło jeszcze 5 osób z mojego rocznika z czego myślę, że z poważnymi zamiarami pracy jest nas może 3. Pozostałe 3: jedna mdleje na widok krwi a dwie to mają chyba wywalone na to wszystko. Ogólnie wszystkie osoby na tych studiach można podzielić na takie dwie kategorie: osoby które już pracują i potrzebują papierka albo mają poważne plany związane z zawodem oraz osoby, które po prostu są 😉 bo jak na ćwiczeniach w końcu mamy okazję coś robić praktycznie (tutaj ćwiczenia=wykład) to te osoby po prostu uciekają. Podsuwają Ci materiały i odczynniki pod nos, żebyś zrobiła a same się odsuwają jak najdalej żeby czasem pipety do ręki nie wziąć 🤣

Czasu mało, treści dużo, wymagania wysokie. Jak kułam do poprawek z biochemii klinicznej, to mama zapytała czy ja na lekarskim jestem.

Większość prowadzących traktuje nas jak jakichś przygłupów i studentów drugiej kategorii. Wprost mówią, że jeśli mają do wyboru osoby ze studiów dziennych a nas, to na nas nawet nie spojrzą. Babka z analityki ogólnej nam pojechała po życiorysie mówiąc, że nam to się chyba nudzi, nie mamy co z pieniędzmi zrobić i że zabieramy pracę osobom z dziennych. Ale są też ludzie w porządku, którzy nam mówią, żeby tamtymi się nie przejmować. Babsko z biochemii klinicznej straszyło, że bez biochemii klinicznej nie ruszymy z chemii klinicznej. Ale jakoś mając biochemię w plecy ruszyłam z chemii, bo tam atmosfera jest naprawdę w porządku i z przyjemnością i bez stresu można się uczyć.

Nawiązując do Twojego posta:
TAK, mam straszne poczucie zmarnowanego czasu. 5 lat w plecy. 5 lat, w czasie których, z dzisiejszej perspektywy patrząc, uczyłam się jakiegoś nie wiadomo czego i całe g.. z tego teraz mam.
Jestem na siebie strasznie zła, że taką drogą poszłam. Czyli drogą na około. Kurde, jakbym wiedziała jak to będzie to bym siedziała kamieniem przy książkach przed maturą i poszła na dzienną analitykę. Albo jak nie analitykę to na inny kierunek dający konkretne wykształcenie, po którym ma się fach w ręku. Bo dla mnie praca, którą zamiast Ciebie może wykonywać ktokolwiek inny, to nie jest dobra praca. Bo trzeba znać swoją wartość i wiedzieć, że Ty nie jesteś jakiś "ktokolwiek". I to wszystko najlepiej podsumuje jeden z moich ulubionych cytatów z "Dnia świra:


Pisz do mnie na PW jak coś, może będę Ci mogła podesłać jakieś materiały, bo ja chyba jestem wyżej.
A tymczasem uciekam do farmakologii 😉
Wielkie dzięki za post  :kwiatek: Wiele rzeczy odbieramy podobnie, m.in traktowanie a'la "kierunek drugiego sortu". U mnie na roku wiele osób otwarcie i z pogardą wyraża się o analityce, bo oni "się na lekarski przeniosą". A ja tego po prostu nie rozumiem  🤔wirek: Cóż,  upewniłaś mnie w przekonaniu,  że podjęłam dobry wybór - to jest bardzo motywujące! 🙂
Dziewczyny, czy któraś załatwiała indywidualny tok nauczania? Da się to ogarnąć w trakcie semestru, czy jednak trzeba to robić przed? Ktoś coś? :kwiatek:
Czy jest może w tym wątku, kto studiuje/studiował/zna osobę studiującą za granicą?
Albo ewentualnie osoba, która to rozważała? Mam nadzieję, że dobry wątek...  😡
Ja rozważałam.
Taka zwykła, ja znam, kilka osób studiujących od początku do końca (w sensie nie w ramach erasmusa itp.) za granicą, każda w innym kraju właściwie, więc jak coś to pisz 🙂
Ja studiuje w Niemczech od poczatku do konca, magisterke bede robila w Hiszpanii. Jak cos, to pytaj smialo.
xxmalinaxx a to niech sobie idą na lekarski tylko niech potem nie dzwonią do labu z tekstami "niech mi pani z tej surowicy sprzed tygodnia sód i potas dorobi" autentyk, to była jakaś młoda lekarka. Bez nas lekarze są jak dzieci we mgle. "Ale ja nie rozumiem tego wyniku "(antybiogramu nie rozumie) albo "a ten posiew krwi to nie rośnie?oj to szkoda" (bo się koncepcje na postawienie diagnozy skończyły) już nie mówiąc o tym, że do nas dzwonią i pytają jakie oni jeszcze mogą pacjentowi badania zlecić 🤔wirek: ale jak chcą to niech idą, tylko niech się do nauki przyłożą a nie.. 😉
Taka zwykła, ja w Holandii, jakby co to pytaj 🙂
Taka zwykla ja robię pełny cykl studiów I stopnia w Barcelonie i sama walczyłam ze wszystkimi procedurami, więc chętnie pomogę jeśli myślałaś o Hiszpanii.
flygirl, chodzi Ci o to, że możesz chodzić na zajęcia z dowolnymi grupami, samej układać plan i zdawać egzaminy ustnie? U nas to się nazywa indywidualny tok przebiegu studiów i takie coś załatwiałam więc mogę coś podpowiedzieć.

xxmalinaxx, ja sama jestem po lekarskim i widzę, ile osób kończy te studia nie wiedząc, czy dobrze zrobiło. Wszyscy rzucają się na lekarski nie myśląc o tym, że studia to w gruncie rzeczy tylko 6 lat a po nich trzeba w zamyśle pracować w tym zawodzie resztę życia... Ja dużo bardziej podziwiam ludzi, którzy mają na siebie jakiś pomysł, którzy wiedzą, co chcą robić i udaje im się to zrealizować. Nie ma co dawać sobie wmówić, że są jakieś studia 'drugiej kategorii' ( 🤔 ). Można być odpadem po studiach medycznych, a można rozwijać się i mieć super pracę po 'języku polskim dla obcokrajowców' (moja przyjaciółka ukończyła i super jej idzie, stąd przykład).

Tak, dokładnie o to mi chodzi. Bo ogólnie jestem dosyć rzadko na uczelni i i tak muszę się z prowadzącymi dogadać, ale może jeśli udałoby mi się przejść na indywidualny tok, to ułatwiłabym i im i sobie, w kwestii nieobecności.
Serio, są jacyś ludzie na lekarskim, którzy są tam przypadkiem, bez pomysłu na siebie? ... Mega im zazdroszczę w takim razie możliwości, bo nigdy nie będę się w stanie tam dostać i jestem takim odpadem na fizjo. Na tych paramedycznych nie trudno być odpadkiem bo biorą prawie wszystkich.  😂
U mnie na prawie to chyba 3/4 studiujących nie ma na siebie pomysłu - w tym ja. Myślałam, że największe wyzwanie to dostać się na studia, a po latach się okazuje, że to tylko początek problemów.  🤣
Mi się wydaje, że teraz jest takich osób bardzo dużo i nie jest to już nic dziwnego, niestety.
Naturalsi,  dużo jest takich ludzi. Medycyna to często najprostsza droga dla zdolnych/pracowitych osób. Z założenia jest z jakiegoś powodu postrzegana jako kierunek elitarny i dobrze rokujacy na przyszłość, więc ludzie go chętnie wybierają. Bezmyślnie. Jakby sam fakt dostania się na te studia, a potem ich ukończenia był gwarantem pięknego życia. Mało kto myśli o tym, co będzie później. Studenci w dużej mierze żyją od kolokwium do egzaminu, oddychają z ulgą po każdej zdanej sesji, ale mało kto mysli, ze studia medyczne to nie jest jakiś challenge, któremu jeśli się podoła, to na końcu czeka nagroda, Gloria i chwała. Tak naprawdę dopiero wtedy zaczyna się zabawa.
Dla mnie sam fakt, że na takie studia idą osoby siedzące całe życie w książkach, nie potrafiące nawiązać podstawowych relacji z innymi ludzmi, unikajacych na zajęciach klinicznych rozmowy z pacjentem , badania, zbierania wywiadu jest nieporozumieniem. Ludzie idą na medycynę, a nie po to, by zostać lekarzem. Znam mnóstwo cudownych ludzi z pasją i zacięciem, którzy w moim odczuciu byliby wspaniałymi lekarzami, ale niestety matura na takie wyniki jakich oczekuje uczelnia są dla nich nie do zrobienia. Szkoda.
mils jakoś wcześniej przeoczyłam Twoje podziękowanie, nie ma sprawy  :kwiatek: Jeśli Ci pomogłam swoim wylewaniem żali, to cała przyjemność po mojej stronie 😀

fruity_jelly no cóż...  🙄 Jak słyszę na zajęciach z anatomii, że na lekarski to "na Słowację, bo tam mało się płaci, a nie trzeba matury dobrej mieć", to mnie lekko przeraża  🙁 , ale z drugiej strony już rok temu spotkałam się z młodą lekarką zza granicy, która w Polsce ukończyła płatne studia i na wizycie nie wiedziała, co ma mi przepisać przy anginie ("bo to samo przejdzie, nie?"😉. To chyba powszechne zjawisko... Choć z drugiej strony - sami sobie jesteśmy jako uczestnicy studiów winni, bo dużo osób po prostu nie wie, skąd się biorą diagności i nie umieją takich studiów wskazać ani nazwać. A informacji o tym znikąd...

vanille bardzo dziękuję za to, co piszesz  :kwiatek: Twoje doświadczenia bardzo się pokrywają z moimi lackimi jeszcze poglądami na sprawę.
xxmalinaxx pacjenci w większości nawet nie wiedzą o kimś takim jak diagnosta 😉 myślą, że badania wykonują lekarze, bo w końcu tacy mądrzy po medycynie 😉 do koleżanki do labu przyszedł pacjent zapytać o swoje wyniki i mówi do niej "pani doktor". Biały fartuch jest? Jest. W szpitalu pracuje? Pracuje. To przecież logiczne 😉
No więc właśnie o tym mówię. Gdyby rosła świadomość, również wśród młodzieży licealnej, byłyby także mądrzejsze wybory. Bo, wstyd przyznać, ale ja też do rekrutacji tego roku nie wiedziałam, co to jest ta analityka  😡
xxmalinaxx, fruity_jelly, i reszta dyskutantek: Jak dla mnie cała edukacja ponadpodstawowa w PL jest zepsuta manierą trzymania zbyt wielu ludzi zbyt długo w jakimś cholera nauczaniu teoretycznym, jakby od edukacji w kierunku zawodowym ręce i mózgi odpadały. Kierunek zawodowy = coś użytecznego na rynku pracy, czyli umysłowa także ofc. 🙂

Szczerze? Ile jest osób co naprawdę są akademicko utalentowani, będą się w świecie nauki rozwijać itp? Ilu jest ludzi z predyspozycjami do medycyny a ile leci a bo po tym jakaś praca ponoć jest, jakiś prestiż?

A lud tłucze te magisterki, byle robota w administracji to najlepiej z magisterką. Podstawową administrację i księgowość w moim miejscy pracy ogarnia 19latka. Już ze stosownym dyplomem, bo kształcenie ogólne kończy się tu po 16/17stym roku życia. Dla mnie fenomenalna sprawa z moim ledwo ponad 20 wiekiem móc rozwijać się zawodowo (pomagam młodszej koleżance w tym administrowaniu 😉), być niezależną finansowo bez potrzeby marnowania x lat abo może papier... Na studio poszłam z opóźnieniem ale tylko HBO - dosł wyższe wykształcenie zawodowe, kończy się licencjatem i w przeciwieństwie do WO (akademickie) jest ukierunkowane na zagadnienia bardziej praktyczne.
kokosnuss nawet nie wiesz jak bardzo ja bym chciała na zajęciach móc się wyżyć praktycznie, a nie uczyć się tego dopiero w pracy. Niestety na większości kierunków koszt takich zajęć praktycznych jest duży: materiały, odczynniki, aparatura, jednorazowe elementy urządzeń do wykonywania oznaczeń. To wszystko kosztuje i uczelnie, choć mają do tego dostęp, korzystają z nich na swój własny użytek (robienie badań do prac naukowych, itd). Chociaż jak widzę poziom zainteresowania zajęciami niektórych osobników, to szczerze mówiąc nawet się nie opłaca tego wszystkiego wyciągać, żeby choćby im to pokazać 🙄 uczelnie i tak generują straty, więc tną finanse jak mogą, niestety kosztem nauczania.. oczywiście mam na myśli nauczanie osób faktycznie zainteresowanych tematem.
A co do tłuczenia magisterek, to wydaje mi się, że po prostu rynek pracy wymaga żeby mieć tego mgr do jakiejkolwiek pracy. Są też zawody do których po prostu musisz mieć papier, ukończone studia na wyższej uczelni i wydane pozwolenie na wykonywanie zawodu przez instytucje państwowe. Tego już żadnymi kursami czy profilowanymi liceami/technikami nie obejdziesz.
Ja z kolei bym nie chciała, żeby to wszystko odbywało się szybciej. Przecież nikt nie broni pracować w trakcie studiów (większość ludzi u mnie na prawie pracuje od 2 roku i mówię o kancelariach, a nie kfc), a ja się absolutnie nie czuję gotowa na rozpoczęcie już życia w schemacie praca-dom, cieszę się, że mogę jeszcze studiować i nikt nie sapie, że powinnam już dawno się usamodzielnić w 100%. Sami profesorowie mówią, że studia to czas na korzystanie z życia, potem już tylko gorzej.  🤣
Ja z kolei studiuje w innym wymiarze i powiem szczerze, ze nie zamienilabym tego na zadne inne studia licencjanckie.  Ja studiuje ''duales Studium'': oznacza to, ze u nas teoria jest polaczona z praktyka. Przez 3 lata studiow polowe jestesmy na Uni, polowe w firmie, ktora nas zatrudnila. Jesli czlowiek sie chce dostac na te studia, musi rekrutowac najzwyczajniej w swiecie do firm, tak, jakby normalnie sie ubiegal o prace. Przedsiebiorstwo, ktore nas zatrudnilo, wyplaca nam comiesiecznie pensje (w zaleznosci od branzy, wielkosci firmy itp), nawet w fazach teoretycznych, a ja jako student pracuje dla nich i robie rozne projekty, laczac to, co nauczylam sie na Uni z prawdziwym zyciem. 😎 Studiuje International Business i przez 2 lata przeszlam juz rozne dzialy w mojej firmie, miedzy innymi Purchases and logistics, Product managament, National and international sales i w kazdym z dzialow mialam zadania, ktore dotyczyly zwyklej, codziennej pracy jak i projekty zlecone przez szefow. Po studiach firma nie ma obowiazku przejecia studenta, ale w 92% studenci sa odrazu przejmowani, trzeba sie postarac, zeby powiedzieli nie...
I nie uwazam, ze na studiach trzeba sie wyhulac za wszystkie czasy i imprezowac do upadlego. Jak czlowiek latwiej wejdzie w rytm praca-dom, (ja jeszcze dodatkowo dorabiam sobie jako bartender na weekendy, ale tylko dla wlasnej fanaberii) to pozniej bardziej sie docenia przyjemnosci, szczegolnie, jak trzeba zaplacic za nie pieniedzmi zarobionymi przez siebie. 😂 Rozmawiam od czasu do czasu z moimi polskimi znajomymi, ktorzy studiuja mniej wiecej te same kierunki ekonomiczne, a do tej pory nie mieli nic wspolnego z praktyka i codziennoscia firm. Takie osoby tez maja bardzo czesto zawyzone mniemane o sobie i wysokie oczekiwania w stosunku do rynku pracy, nie wiedzac, jak to wyglada w rzeczywistosci i bedac swiecie przekonanym, ze 6 tysiecy po studiach sie nalezy za samego magistra.🙂 Polecam wybranie sie chocby na praktyki na wlasna reke, warto czasami zrewidowac swoj swiatopoglad i zobaczyc, ze praca duzo uczy.
Akurat dla mnie "korzystanie z życia" to czas na naukę, realizowanie swoich pasji i święty spokój bez wielkich obowiązków depczących po piętach, na imprezie jestem może 5 razy w roku.  😉 A to, że ktoś oczekuje 6 tys. na rękę za fakt bycia magistrem sadzenia buraków i ma za wysokie mniemanie o sobie to chyba wina charakteru, a nie systemu edukacji, bo ja takich ludzi znam tylko wśród studiujących kierunki-krzaki albo ledwo zdających z roku na rok, co to na fejsie mają zaznaczone "szlachta nie pracuje". Od kolesia ze studiów zaocznych usłyszałam kiedyś, że on od uni może oczekiwać więcej, bo "płacę - to wymagam"  😂
Nie pilam tutaj do Ciebie, ale niestety to sobie wiekszosc osob wyobraza gdy mowi sie ''korzystac z zycia''. Akurat studia sa o tyle fajne, ze faktycznie, mozna wlasnie rozwijac sie i podrozowac,uczyc sie jezykow czy czy tez udzielac charytatywnie, choc niewiele znam osob, ktore to robia aktywnie. Osobiscie jestem zdania, ze jak sie ma wiecej do dopiecia i trzeba wiecej planowac-wlasnie miedzy praca a zyciem prywatnym- to czlowiek jest bardziej produktywny, bo szkoda marnotrawic ten wolny czas. Najgorzej jest jednak, jak sie w ogole nie ma planu na siebie i sie tak czeka na okazje/zdarzenie/jakas sytuacje, ktora wyrwie z tego marazmu zyciowego i da kopa na droge, przy okazji podpowiadajac, jak zyc 😎 . Tego w ogole nie rozumiem niestety, a coraz czesciej to obserwuje, wlasnie u takich pseudomagistrow.
Kierunki krzaki to w ogole temat na 1 dlugi wieczor i 3 butelki wina. 😂 Prowadzimy z przyjaciolka liste kierunkow, o ktorych gdzies przeczytalysmy/uslyszalysmy i rokrocznie sobie ukladamy ranking. Miejsce pierwsze w 2015 r. zajal (LADIES AND GENTELMEN, THE ONE AND ONLY): wody zrodlane i ich wplyw na turystyke, 5-letnie, Czechy.  😂 Jak ktos ma lepsze, to prosze wypisywac, z checia poczytam.

Ja z kolei uslyszalam od faceta, ktory w zyciu nie pracowal, a za rok skonczy licencjat, ze on ponizej 6000€ miesiecznie nie bedzie pracowal, bo to inaczej wykorzystywanie czlowieka. 🏇
Kto wie, może rynek czeka na specjalistów od turystyki wód źródlanych.  🤣
Ja sobie cenię to, że mogę teraz popracować w różnych miejscach albo marnotrawić wolny czas gdy mam na to ochotę. Jeszcze mam z 60 lat żeby się napracować, zdążę. Zwłaszcza, że innych planów na życie niż praca nie mam.
wiedzma az zaczelam podskakiwac na krzesle z wrazenia! Napisz prosze cos wiecej o tym, jak przebiega procedura dostania sie na te ,,duales Studium¨ bo to cos co by mi sie marzylo! Wspanialy pomysl, wlasnie zaczelam sobie wyszukiwac takie programy i okazalo sie ze nawet w Barcelonie, tuz pod moim nosem mam taki uniwersytet. Niestety branza zupelnie nie z mojej bajki, jesli bylby mozliwy taki tryb na kierunku zwiazanym z jezykami/dziennikarstwem to bym leciala jak na skrzydlach.  😉

P.S
To co napisalas ogolnie o studiowaniu, to dokladnie moje ostatnie przemyslenia i obserwacje - po magisterkach tlumami wyplywaja z uniwersytetow stada meduz ktore maja glowy naszpikowane informacjami ktorych nie potrafia uzyc w praktyce. Czesto nie potrafia NIC zrobic w praktyce, bo na zajeciach odtwarzaly wiedze na zasadzie kopiuj-wklej i reszte czasu ,,korzystaly z zycia¨. Na wlasnym przykladzie widze, ze nawet dobrze mi zrobil wyjazd z Polski i koniecznosc zarobienia na studia (chociaz jestem na uniwersytecie publicznym, ale w Hiszpanii wszystkie uniwersytety sa platne), bo zaczelo mi bardziej zalezec na tym zeby cos wyniesc z tych zajec i zmienila sie moja postawa na roszczeniowa w stylu ,,place-wymagam¨ ale nie w sensie podanym przez Altirie czyli ,,place-wymagam dobrej oceny¨ tylko ,,place-wymagam wiedzy, ktora masz mi przekazac¨.
Jest jeszcze opcja, że nawet jak uczelnia daje możliwość praktyki to ludzie sie wykrzywiają.
I mi samej tez nie podoba się opcja pracowania przez miesiąc za darmo. Bo zalezienie płatnych praktyk graniczy z cudem.
Większość będzie sie opierniczac i nie wyniesie nic z takich praktyk, jak mogą gdzie indziej zarobić chociaż ten tysiąc.

Ale z tymi studentami medycyny, którzy nie wiedzą po co są na tych studiach to mnie zaskoczyliście. Sądziłam, że idą tam ludzie naprawde juz z jakąś pasją i planem na życie. A tu się okazuje że czy to studia medyczne, czy prawnicze czy jak moja turystyka to ludzie nie różnią sie wiele od siebie.
Pisze z tel wiec cytowanie srednio mi idzie, bedzie ogolnie 🙂

Nie chodzi mi bynajmniej o wciskanie w system praca-do m na sile ale o druga strone medalu - polskie wviskanie w studia, bo rynek pracy wymaga magisterki do pracy ktora nijak nie wymaga rozumowania czy wiedzy teoretycznej na uczciwym poziomie  to akademickim. I ludzie tluka bylejakie studia i tylko  zanizaja wartosc takiego wyksztalcenia. Poza tym nie studiujac czy uczac sie na innym poziomie tez mozna zmieniac prace, uczyc sie, zyc na luzie...

Co kto woli, mnie bylo szkoda zycia zeby siedziec na czterech literach na generycznych polskich studiach i korzystac z wolnego. Poki co przy dziennym hbo (prawo miedzynarodowe) pracy po 20-30h w tygodniu i weekendach poza domem dalej mam czas na glupie sci-fi i smieszne koty 😉

Dopisane: w ogole co do wczesniejszego konczenia edukacji itp; jak dla mnie holenderski system ma sie nijak do polskiego, to jest nieprzekladalne na licea profilowane i co tam jeszcze. Powiedzmy ze akademicka edukacja jest dla nast procent najlepszych, a inni ucza sie bardziej zyciowo/pod katem zawodowym. I to nagle nie robi z 20latkow Januszy z wasem i super duper odpowiedzialnych ludzi tylko pozwala latwiej odnalezc sie na rynku pracy i byc czesciowo chociaz niezaleznym 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się