Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

racja Dzią, nie mam pojecia jak by bylo, gdybym odkladala Ige do spania. Pewnie i tak tragicznie, bo po prostu u niej zdrowie nie pozwalalo dobrze spac wiec pewnie nic bym nie wskorala. Przez pierwsze pol roku spala przeciez bajkowo...
No nic, trzeba reagowac tak, zeby nie bylo krzywdy dla zadnej ze stron. Kiedys w koncu wyrosna te dzieci nasze i jeszcze bedziemy tesknic za przytulaniem  😁
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 listopada 2016 09:40
Dzionka, spokojnie. Uważam, że zrobiłaś dobrze wyciągając ją. Jestem totalną przeciwniczką robienia czegokolwiek na siłę. Hania do tej pory nie zasypia sama. Nie wiem w ogóle co to znaczy. Kiedyś musiałam ją nosić, później wystarczył cycek, albo wózek, a w tej chwili trzeba po prostu z nią być i przytulać. Taki egzemplarz i nie wyobrażam sobie, żebym miała doprowadzić ją do takiej histerii, żeby zasnęła z wyczerpania. Mam wrażenie, że prędzej by się udusiła.
maleństwo, Kalinka jak zwykle urocza 😉

Mój mąż mnie wczoraj... zaskoczył. Zobaczyłam ogłoszenie o sprzedaży konia, którego znam i który mi się bardzo podoba, a ten ni stąd, ni zowąd pyta czy go chcę, bo jak tak, to bierzemy. Nosz kurde! Kto normalny mówi takie rzeczy? Rozsądek podpowiada jedno, serce drugie i mam naprawdę straszny dylemat. Przy rozmowie był mój tata, więc myślałam, że przez tą propozycję zemdleje, a on zaczął planować jak można rozbudować stajnię, bo jeden boks muszę mieć wolny. 😵
maleństwo   I'll love you till the end of time...
21 listopada 2016 09:47
Kurczak, może to podstęp 😉 A może po prostu Cię kochają i chcą uszczęśliwić...? Mój mąż mi obiecuje wymarzonego haflingera kiedyś. Nie zapowiada się, aby nas było kiedyś stać na konia, ale doceniam sam pomysł 🙂
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 listopada 2016 09:53
maleństwo, no właśnie chyba nie postęp, chyba jednak kocha 😉 Rozmawialiśmy ostatnio o naszych ogonach i zdajemy sobie sprawę z tego, że kobyłce dużo czasu już nie zostało i że w momencie jej śmierci na cito będziemy szukać konia, żeby hucuł nie stał sam. No ale myślałam, że w razie W będziemy szukać kucyka i że nie będziemy szukać już. Dupcia posypała się bardzo i możliwe, że zostało jej kilka miesięcy życia, ale możliwe, że i kilka lat, więc propozycja mnie mocno zaskoczyła. Staram się myśleć na chłodno ale łatwo nie jest 😉
maleństwo   I'll love you till the end of time...
21 listopada 2016 09:57
To tylko powinszować 🙂
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 listopada 2016 09:59
maleństwo, ja tu wsparcia szukam i głosu rozsądku! 😉
Dzionka piona my też mieliśmy okres że nosiliśmy Helę i wcale nie od początku (chyba zaczęło się jak miała 6 miesięcy i zaczął się właśnie intensywny rozwój), inaczej ciężko ą było wyciszyć - zresztą śmiesznie to wyglądało na rękach paplała, gestykulowała i zaczepiała noszącego po czym ją ścinało w  trakcie w 3 sekundy jakby prąd odciąć 😁 potem zaczęło jej wystarczać obecność obok na dużym łóżku, głaskanie, śpiewanie, jeszcze później usypiała w trakcie czytania. Teraz już od dłuższego czasu czytamy książkę, buziak i przytulenie, po czym zasypia w 3 minuty zwykle. Krótko przed drugimi urodzinami zauważyłam że jest gotowa na samodzielne spanie (wcześniej w większości lądowała u nas), teraz przychodzi czasem nad ranem, śpi we własnym pokoju. Proces przebiegł naturalnie bez żadnego "uczenia". Gorsze okresy spania przypadały na dolegliwości zębowe albo intensywne zmiany rozwojowe. Także myślę, że każde dorośnie, a intuicja nie jest zła.
Lotnaa cieszę się że u Was lepiej, ale jednak mi coś w tej metodzie zgrzyta jednak,pewnie nie dla każdego chociaż wierzę, że w pewnych okolicznościach może nie być innej opcji  :kwiatek:

A wiem co mi zgrzyta może to kwestia nazewnictwa - "uczenie" chyba jest dla mnie takim wyrazem, bo zakłada że to my wiemy lepiej i musimy dziecko koniecznie nauczyć- wiem że chodzi o samoregulację, tylko jakoś nie wierzę że to tak pstryk i o już.  No nie wiem inaczej nie mogę tego wyrazić.

Maleństwo ale Ci wydoroślała 😍
Kurczak, ja tam zazdroszczę. Bardzo bym chciała mieć drugiego, pełnosprawnego ogona. Żeby moje jeździectwo mogło się rozwijać a nie ograniczać do możliwości konia. Ale mąż nie chce słyszeć o kolejnym koniu 🙁. Czyli nie kocha.

Za to Nelka mnie martwi, bo nie chce na dwór wychodzić. Nawet jak jest 12 stopni i słońce to trudno ją wyciągnąć i szybko chce wracać do domu. Taki piecuch mi rośnie :/
maleństwo   I'll love you till the end of time...
21 listopada 2016 12:16
Kurczak, nie ma! Ja też zazdroszczę. Mój osobisty koń ogranicza się do stępa, raz w tygodniu wsiadam na konia koleżanki, a i to nie wiadomo, jak długo. Jak Was stać, to, kurczę, tylko się cieszyć!
bera7, moja teraz jesienią też kombinuje i wszczyna aferę, kiedy trzeba wyjść. A już w deszcz to są spazmy. A psa co najmniej raz musimy wyprowadzić. Różne triki odchodzą, czasem da się namówić na jazdę wózkiem, czasem pójdzie pod parasolem, czasem skusi się na ciągnięcie auta na sznurku. A czasem wracamy w 10 minut z mocnym jęczeniem.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 listopada 2016 13:05
bera7, maleństwo, widzicie, problem polega na tym, że ja mam pełnosprawnego ogona, jest surowy i żeby go zrobić potrzebny jest "tylko" czas, a tego właśnie mi brakuje. Z jednej strony myślę sobie, że czym innym jest świeżak, który dopiero co zaczął chodzić po siodłem, a czym innym koń, który już od dłuższego czasu pracuje. Ten drugi nie dostanie korby i nie straci nic, jeśli wsiądę na niego np. dwa razy w tyg., więc nowy koń pozwoliłby mi wrócić w siodło. Z drugiej strony, no nie jest to specjalnie rozsądne nie mając czasu na jednego, żeby pchać się w drugiego. Mam mega mętlik w głowie. W dodatku zauroczył mnie arab, które totalnie do mnie nie przemawiają, a ten jest... cudowny!
A, żeby nie było całkiem offa, to z Hanią i spacerami jest dokładnie to samo. W ogóle nie chce wychodzić. W lato potrafiła o 6 rano wyciągnąć mnie na podwórko, a teraz po 15 min. ucieka do domu.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
21 listopada 2016 13:37
Kurczak, znam to, logika swoje, serce swoje. Ja mam obsesję na punkcię kupienia psa, chociaż same w tym kłopoty i podchodząc do tego racjonalnie, to jest bardzo głupi pomysł. Ale też nie zawsze te racjonalne decyzje sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi  :kwiatek:

Dzionka, ależ ja nie mówię, że powinnaś była robić cokolwiek!  :kwiatek: Piszę tylko, że z punktu widzenia Sarki to spory przeskok i że łatwo nie odpuści.
My Hanię nosiliśmy jak była malutka, pewnie pierwsze 3-4 miesiące, później najwyżej bujałam ją, będąc z nią w łóżku w pozycji półsiedzącej. No i odkładałam koło siebie, nieraz się udawało.
Nie mam pojęcia, co zrobiłabym na Twoim miejscu. Możliwe, że nic innego. Ja pewnie też bym się nie zdecydowała na drastyczne kroki, gdybym nie oparła się już o ścianę. A dziś sobie pomyślałam, że i tak musielibyśmy coś zmienić, bo Hania jest już teraz tak mobilna, że żadne fortyfikacje z poduszek i kołder nie przeszkodziłyby jej w spadnięciu z łóżka.
Ale nie, wcale nie namawiam wszystkich do nauki usypiania. Wolałabym wręcz, żeby Hania zasypiała przytulona do mnie, ale w naszym wypadku oznaczało to później spanie na mnie albo wcale, więc nie było wyjścia.
No i żeby nie było, że rzy..m tęczą - właśnie zaliczyliśmy 40 minut histerii i mam ochotę uciec w Pireneje (to takie moje osobiste Bieszczady)  😕
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
21 listopada 2016 13:47
A jak zeszłam po 22 na dół, to mama poczęstowała mnie tekstem, że NIE WOLNO ZŁOŚCIĆ SIĘ NA TAKIEGO MALUSZKA i jak ja w ogóle moge takie rzeczy mówić! No po prostu...


Dzionka ja takiego typu rzeczy słyszę od dwóch lat od mojej mamy. Czasem chyba bardziej wariuje od tego niż samych sytuacji z Milenką. Choć codziennie się utwierdzam w przekonaniu że mam dziecko masakrycznie trudne emocjonalnie, nadpobudliwe i jako pedagog widzę ewidentnie, że w przyszłości czekają nas problemy. Rozumie cechy rozwoju 2-latka, jego potrzeby i problemy, nieradzenie sobie z emocjami, niepowodzeniami, egocentryzm, szybki rozwój układu nerwowego, procesów poznawczych itd itd. Ale z Milenką naprawdę mamy strasznie pod górkę.
Od totalnej euforii i ciągłego biegania, skakania i wirowania w koło z upadkami i bananem totalnym na buzi, przez wrzaski z piekła rodem, po totalną rozpacz i histerie z twarzą czerwoną jak burak i darciem niemiłosiernym. Wczoraj nie mogłam jej wręcz uspokoić i bałam się że przy tym darciu coś jej się stanie 🙁

Ze spaniem nocnym nadal meksyk 🙁
Ja nie wiem. Ja dalej zwalam na ten cholerny poród!
leosky, ech, no to łączę się w bólu. Moja mama to królowa heroizmu, nic ją nie rusza, wszystko jest możliwe i wszystko zniesie. Niestety odziedziczyłam to w sporym stopniu po niej, ale pracuję nad sobą 😉 No i ma to też wiele dobrych stron. Ale usłyszeć coś takiego jak się jest na skraju wytrzymałości - masakra!! Wiesz co, ja też trochę winię poród i kolejne dni po nim za to, jak teraz Sara działa. Jest coraz lepiej, ale widzę, że pewne rzeczy są dla niej trudniejsze niż standardowo i ciekawe czy to zostanie na dłużej, jak u Milenki, czy będzie zanikać... Współczuję wczorajsze akcji, brrr :/

Lotnaa, na pewno Hani było łatwiej się przestawić niż Sarze by było... I ona zawsze jakaś bardziej zrównoważona mi się wydaje, mimo że niełatwa :/ Inny rodzaj problemów z nią masz niż ja z Sarą, jakoś tak. Fajnie, że u was postępy i współczuję drzemki. Wiesz, że Sara W OGÓLE nie płacze? Póki ktoś obcy nie chce jej wziąć na ręce ofkors. Naprawdę, jeśli spędza dni ze mną i znajomymi osobami, to ona potrafi z tydzień ciurkiem ani razu nie zapłakać. Tylko jęęęęczy jak chce coś zrobić a nie umie, co doprowadza mnie do szewskiej pasji.
Nagraj jak Hania siada 😀

Kurczak, Hania to chyba wzór do naśladowania dla Sary ;P Bardzo podobne się wydają 🙂 No i super z koniem, pokaż go!!

maleństwo, a no widzisz, to podobnie mają/miały nasze córy. Córeczki mamusi, kuźwa. Fajnie by było, bo ja byłam tatusiowa jednak.

pani myk, fajnie, że mnie rozumiesz - nie czuję się jak jakaś nieudolna matka przynajmniej :kwiatek:
A wiecie co, czuje sie czasem nieudolna matka, ba, wrecz jestem pewna ze czasem nia jestem - ale szczerze? Jestem najlepsza matka dla swojego dziecka, jak kazda z was! I z tym "zadufaniem" ide do przodu  😁

Ze specjalna dedykacja dla Dzionki moje takie duze juz dziecko!

Za duże zdjęcia - może być max. 960 px.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 listopada 2016 15:32
Dzionka, wysłałam Ci pw. A jeśli Sara idzie w ślady Hani, to ja Ci współczuję 😉
Dzionka, jeśli Sarka przez 9 miesięcy była noszona przed snem, to tak łatwo z tego nie zrezygnuje. Oczywiście, że będzie protestować, siła nawyku jest ogromna. A skoro jej płacz = Twoje jej wyciąganie, to ma 100% skuteczności w swoim działaniu. Ja bym nie dała rady nosić Hani tak długo, kręgosłup by się poddał.

dokładnie. To tak jakby uznać, że jak wsiądziesz pierwszy raz na konia, to się nauczysz jeździć. Bez jaj! Nagle zmieniacie reguły gry i myślicie, że zadziała? Serio? To prawie jak wrzucić do basenu i kazać pływać 🤔
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 listopada 2016 16:06
No dobra, ale przecież bez prób nigdy nie osiągnie się sukcesu. Ja codziennie trenuję odkładanie dziecka do łóżeczka. Na razie co noc wraca w końcu do nas, ale wiem, że doczekam chwili, kiedy zacznie spać sama.
Cześć dziewczyny !!!! Ostatnio w ogóle nie zaglądam na forum, nie wiem co się dzieje, ale dzisiaj postanowiłam pochwalić się Jaśkiem, nie mogę w to uwierzyć, że zaraz skończy 6 lat i, że czas tak gna do przodu. Dziecię moje chyba przejęło pałeczkę po rodzicach i konie gdzieś już tam ma we krwi, a druga miłość owady wszelkie w tym pająki na miejscu pierwszym nie wiem po kim....
nika77, no dobrze, to co proponujesz? Bo tak jak pisałam, kilka razy czyniłam próby usypiania bez noszenia, za każdym razem powodując straszną histerię. I jednak pływanie to umiejętność, a samodzielne zasypianie to umiejętność plus gotowość emocjonalna. Jeśli dziecko jest gotowe, zaśnie samo bez żadnych prób (znam wiele przykładów), jeśli nie jest - można próbować (trenować?) milion razy (jak choćby Kurczak pisze) a i tak nie uśnie samo. Dziwne emotki możesz więc zachować na inne okazje 🙂

nerechta, jeeej, jaka ona śliczna <3 Nie mogę się doczekać Sary w tym wieku 🙂
ja bym zaczęła od innej opcji niż chodzenie i noszenie, może siedzenie z dzieckiem na rękach. Nie wiem, nie miałam tego problemu, bo nosiłam godzinami-kolki, ALE usypiałam leżące dziecko. Ja też zasypiam na leżąco i bez tyrpania, naturalne mi się to wydawało, że tak się śpi. Najpierw usypiałam dziecko w swoim łóżku, a potem siedząc obok i tuląc je w jego łóżeczku. Tylko ja wiedziałam, że dziecko mi urośnie i będzie ciężkie i że kiedyś będzie musiało zasypiać w łóżeczku. To nie jest zarzut, to był mój świadomy wybór, tak by moje dziecko miało najlepiej i nie musiało "rozumieć" czemu coś co działało 9 m-cy nie działa w 10 np. Mogło mi się nie udać.
Dzią dziwne emoty powiadasz... dla mnie dziwne jest, to że myślisz, że po jednej próbie będzie super i to Ty. Próbowałabym półśrodków aż do osiągnięcia celu. Nie próbowałabym systemu szokowego, a taki zastosowałaś.
nika77, no właśnie, nie miałaś takiego problemu - ja nie mam i nigdy nie miałam opcji uspać dziecka na leżąco... I nie uważam, że metoda: odkładam spokojne, wyjmuje jak płacze, odkładam spokojne to metoda szokowa. Szokowa to to, co Lotnaa musiała zrobić (chyba?) - odkładam i nie wyjmuję aż samo się nie uspokoi i nauczy się wyciszać. Moje dziecko póki jest na rękach to jest spokojne i zaśnie choćby wokół jeździły wozy strażackie 😉 Ostatnie zasnęła mi na rękach w kinie w środku strzelaniny na ekranie. Półśrodki więc działają. Nie działa odłożenie do łóżeczka z zamysłem, że tam ma zasnąć. No i co teraz byś zrobiła 🙂? Wiesz, ja się już z racji tego problemu mnóstwa mądrych rad nasłuchałam, więc chętnie poczytam kolejne.
Dzionka, ja Jaśka też miendoliłam na rękach, odkładałam spiącego o ile mi się to delikatnie udało uczynić, jak skończył rok udawało nam się usypiać na leżąco ale chyba musiał sam do tego dojżeć. Terapie szokowe w sensie odłożenie płaczącego do łóżeczka i nie wyjmowanie nie działały...a skończył trzy lata i kazał sobie pościelić łóżko w swoim pokoju i z dnia na dzień wyprowadził się od nas, od tej pory zasypia sam.
Dziąka ale co mam Ci poradzić? Przecież znasz się na tym 🙂
Ja bym nie wypłakiwała dziecka, ani nagle bym mu nie zmieniała zasad gry. Dziwne mi się wydało, że to robisz i emocjonalnie zareagowałam, bo zawsze mnie trafia, jak czytam, że metoda siakaś jest do kitu, bo raz próbowałam i lipa.  :kwiatek: Może, jak pisałam, miałabym dziecko na rękach, ale siedziałabym. Nie wiem, przemyślałam swoje postępowanie i działałam tak jak działałam - miałam może fuksa.
Swoją drogą nie "uspała" a uśpiła  :kwiatek:

nika77, ale w sumie - czemu mam się na tym znać 🙂? To moje pierwsze dziecko, a bycie psychologiem niewiele ma tu do rzeczy - szczególnie psychologiem dzieci szkolnych w górę i dorosłych. Robiłam tak jak Ty i nic to nie dało, napisałam wyżej. I nigdzie nie napisałam, że metoda jest do kitu - gdzie to widzisz? Mówię, że to nie metoda dla mojego dziecka, skoro tak a nie inaczej reaguje. A jeśli ryk przez 1,5 godziny to składowa tej metody - to tak, jest ona do dupy! Wiem, że nie ma takiego słowa "uspać", ale i tak używam, bo w słowniu matek z powodzeniem funkcjonuje.
To tak jak ktoś by pisał, że małymi kroczkami dałoby się nauczyć Stasia bycia karmionym wszystkim przez kogokolwiek - przecież wiesz, że to nieprawda i że młody ma swoje ograniczenia w tym temacie i pewne rzeczy są dla niego trudniejsze niż dla innych dzieci... To samo u nas, dochodzimy do pewnego momentu separacji przy zasypianiu i FINITO, ale milimetra dalej...

Pegasuska, no właśnie niestety przewiduję ten sam finał😀 Że sama  w pewnym momencie ogarnie 🙂 Super Jasiek i jaki koński 😍
ash   Sukces jest koloru blond....
21 listopada 2016 17:32
Dzionka, to ja Ci napisze jak wyglądało i wyglada u nas.
Tymek od urodzenia był noszony, kołysany, spacerowany a nawet tańczony na ręku zeby zasnął.
Nigdy nie usnął sam, nawet w wózku na spacerze musiał byc Szumis. W chuście zasypiał sam!
Próbowałam metod TH z odkładaniem, poklepywaniem po pleckach, szumieniem i podnoszeniem zeby odłożyć i lipa. Moj mąż próbował nawet bo ma wiecej cierpliwości.
Nie działa.
Po ROKU zaczęłam usypiać siedząc w fotelu, nadal na ręku.
W te wakacje T zażyczył sobie usypiania na dużym łożku obok mnie.
Śpiącego przenosiłam do lozeczka.
Po wakacjach usypiałam w łóżeczku, nucąc kołysanki,szumiąc i głaszcząc po plecach.
Od niedawna znów prosi o chwile na rękach w fotelu i wraca do lozeczka.
Wciąż nie zasypia sam. Nadal usypiam prawie 2 letnie dziecko. I trudno. Nie jest gotowy, wola mnie, całuje i przytula tylko żebym była blisko.
Czasami zasypia w 2 minuty, czasami w 40.

Dzionka,  dziękujemy :-) staramy się co weekend być w stajni i jak tylko ma ochotę to wsiada ale większy fan ma z prowadzania koni na uwiązie.
Powiem Ci, że ja próbowałam paru metod z mniejszą lub większą konsekwencją ale w końcu się poddałam, w sumie nie żałuję oszczędziło mi to nerwów i stresu, zresztą zdaje sobie sprawę, że był to mój błąd bo z wygody od początku Jasiek spał z nami. Odpokutowałam 3 lata a teraz to mi czasami brakuje małych stupek w środku nocy na mojej głowie.
Chcecie się pośmiać i poprzewalac oczami? Ja nadal usypiam prawie 5 letniego Milana 🙂 Ofkors nie na rękach, ale on bardzo potrzebuje mojej bliskości kiedy zasypia, wiec prawie każdej nocy kładę się obok niego, aż zaśnie. A nawet, jeśli nie kładę się, to prosi, żebym posiedziala w salonie przy otwartych drzwiach do jego pokoju tak, żeby mnie widział. On potrzebuje bliskości matki przed snem i nie wiem po co miałabym go trenować, by to w sobie dusił.

Dzionka, zainwestuj w materac na podłodze do spania dla Sary zamiast łóżeczka i kładź się obok niej. Jak zaśnie to wychodzisz i finito.
ash, dzięki, że to napisałaś. Czasem czuję się jak kosmita. kenna,  🤔 😉

Ej, wiecie, że mam wrażenie, że na rv jest statystycznie więcej trudnych dzieci niż w populacji w ogóle ;P? Na facebooku w różnych grupach te wszystkie dzieci przesypiają noce, jedzą, same zasypiają i tak dalej. A tu co jeden to lepszy agent hehe.

kenna, ja bym tak nawet chętnie robiła, ale bałabym się, że wstanie i gdzieś pójdzie (poraczkuje) i coś sobie zrobi :/ Jednak w łóżeczku jest bezpieczna, more or less... Tak samo w naszym łóżku zasypia czasem koło mnie, ale boję się ją zostawić na łóżku, bo jest całkiem mobilna już.

Pegasuska, ostatnio byłam na konferencji i tam wydawczyni książki "Bobas lubi wybór" mówiła o karmieniu swojej córeczki. Że nie chciała jeść z łyżeczki i nie przybierała na wadze, a oni cudowali, wściekali się itd. I poznała metodę BLW - młoda dalej nie jadła, dalej nie przybierała, ale za to jaki spokój zapanował u nich w domu 😀 To samo z tym spaniem. Ja też odpuściłam z tym "niebujaniem", ale czasem mam straszny kryzys, jak ostatnio, kiedy dzień w dzień noszę ją godzinę albo i lepiej, bo ma skok albo jest w nowym miejscu i próbuję jeszcze raz czegoś. Potem pokornie wracam do noszenia i w 3 minuty dziecko śpi, a ja mam wolny wieczór 🙂 Nie mogę się doczekać aż Sara będzie ze mną jeździć do stajni, jak Jasiek!! Masz teraz jakiegoś konia do jazdy?
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 listopada 2016 18:38
Dzionka, też mam takie wrażenie. Gdyby nie revolciątka, to naprawdę myślałabym, że jedyna na świcie mam dziecko wymagające więcej, a tu na każdym kroku okazuje się, że mnóstwo jest podobnych dzieci. Choćby problem z wychodzeniem teraz na dwór. Myślałam, że jestem sama, a tu bach! Bera i maleństwo przerabiają to samo. Mnie to mega uspokaja, ta świadomość, że to nic strasznego.
Kurczak, a miałam Ci pisać, nasz Oskar ma to samo. Namówić go na wyjście na dwór graniczy z cudem. Tylko w domu a jak już go dziadkowie cudem namówią, to zaraz chce wracać. Tak więc hajnidowe haj fajw 😉!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się