PSY

derki mam, kilka, w zależności od potrzeb- kobity są trymowane i strzyżone, Szelce emerytce jest ewidentnie zimno i mokro- jak nie założysz kurtki to nie wyjdzie z klatki jak pada. Mała po pierwszych trymowaniach także chodziła w ubranku. Dla mnie derka to duża wygoda, szczególnie po lataniu po lesie czy błocku-wolę psa w derce niż pranie go co spacer szczerze powiem. Hurrtę polecam też🙂 derki, buty, szelki (mam jedne mega stary model, kupione chyba z 5 lat temu i nadal to jedyne szelki, w których moja Szelka się nie obciera i nie odmawia ruchu na przód) no i kamizelki chłodzące🙂
Ja też zastanawiam się nad derką/ocieplaczem. Brandy ma rzadką sierść - "pod pachami" łyse placki, na brzuchu trzy włosy na krzyż. Nie pokazuje jakoś wybitnie, że jej zimno, tzn. nie trzęsie tyłkiem, ale obawiam się, że może nas kiedyś zaskoczyć gorsza pogoda, a ja nie będę miała w co ubrać marznącego psa. Szukam zatem czegoś ciepłego i przede wszystkim wygodnego. Hurtta mi wpadła w oko bardzo 😍, muszę tylko psa zmierzyć dokładnie. 😉
Wojenka   on the desert you can't remember your name
25 listopada 2016 12:55
Moja 13 letnia szkotka też wychodziła ubrana, bo nie miała w ogóle tłuszczu. Gdy była schorowana ważyła zaledwie 6 kg (normalnie, nie będąc grubą 12 kg)-skóra i kości.
Rozumiem ubieranie takich psów, krótkowłosych, albo jak się jedzie na wystawę, a tu mokro.
Ale ubieranie cattla,czy bordera mnie po prostu śmieszy  🙂 . K_cian, też powinnaś zakładać derki swoim flatom na prace polowe  😁.
Oczywiście, każdy robi jak uważa i proszę się nie obrażać 🙂
U nas dziś odczuwalna temperatura 0 st, do tego wilgotno od mgły i mżawki. Pies wrócił z półgodzinnego spaceru zziębnięty tak, że mi marzły ręce głaszcząc ją. Zakup derki zostaje zatem przyspieszony. 😀 To co, polecicie swoje typy na derki/kurtki/ocieplacze? Moje psisko szczupłe, długie i szalone, więc ubranko musi się jej mocno trzymać. 😁 :kwiatek:
Moze mam nieco zachwiany obiektywizm w tym temacie przez to, ze nie mam chucherka na krótkich nóżkach ale zastanawia mnie - skoro przy 0 stopniach i braku śniegu ubiera sie psa w kurtkę ocieplana to co sie robi jak jest 20 stopni mrozu? Areszt domowy? Oczywiście, to wszystko żartobliwe także proszę nie brać do siebie  😜. Mój pies jak było około 8 stopni wpadł do sadzawki, otarłam kocem, pies biegał w najlepsze nie wyglądał na zmarzniętego a wysechł dosłownie w 10 min
Ale śmiechem żartem - widziałam ONki poubierane w ocieplane derki. To dopiero widok  😂
Nie wiem czy moge porównywać ale to trochę tak jak z końmi. Kiedyś na najmniejszy mróz ubierałam derkę choćby polarowa teraz deszcze śnieg całe dnie stoi na dworze i jakby zdrowsza nawet  🤣
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 listopada 2016 14:01
Ubieranie psa z normalną szatą w kurtki kiedy nie ma grubych mrozów jest turbo glupie. Uniemozliwia to psu nabieranie odporności, nabierania tluszczu na zimę, a ponadto przy -10 nie bedziecie mialy takich kurtek, w które można by bylo psa ubrać żeby nie marzl i nie chorował.
To, ze wam jest zimno to nie znaczy, ze psu. A jeśli psu jest to należy robic krótsze i intensywne spacery, na których będzie sie ruszal.
heroinx, jeśli ten fragment o ubieraniu psa przy temperaturze 0 st., to nietrafiony, bo napisałam, że dziś pies zmarzł, ale derkę planuję kupić na większy chłód, żeby mieć ją w domu na zaś. 😉
K_cian  😁
Posłanie zdziałało cuda.... Leoś, który od 13 lat gardził każdym posłaniem i wybierał kanapę.... przestał sypiać na kanapie i zawsze śpi na posłanku  😵
Więc jak sama rozumiesz - raczej je polubił  😁
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
25 listopada 2016 17:01
Moja 13 letnia szkotka też wychodziła ubrana, bo nie miała w ogóle tłuszczu. Gdy była schorowana ważyła zaledwie 6 kg (normalnie, nie będąc grubą 12 kg)-skóra i kości.
Rozumiem ubieranie takich psów, krótkowłosych, albo jak się jedzie na wystawę, a tu mokro.
Ale ubieranie cattla,czy bordera mnie po prostu śmieszy  🙂 . K_cian, też powinnaś zakładać derki swoim flatom na prace polowe  😁.
Oczywiście, każdy robi jak uważa i proszę się nie obrażać 🙂


powiem tak...w tej sytuacji mnie  b**** trafia jak Cię czytam, BORDER to też PIES.... po wypadku.....

zresztą.... nie było tematu, na szczęście mój jak to mówisz...border... tego nie czyta, trzymaj się ciepło!
K_cian, też powinnaś zakładać derki swoim flatom na prace polowe  😁.


Derek nie mam.. ale rok temu rosołek ciepły w termosku to psom na zbiorówkę na bażanty zabrałam 😜 😜

Leo   😍
k_cian, dzięki.
Ze swojej codziennej perspektywy również dostrzegam postępy jakie zaszły w Wernie przez te 15 miesięcy. Zdaję sobie sprawę, że ktoś z boku, widzący nas raz na jakiś czas czy pierwszy raz zobaczy raczej psiego oszołoma. A ja widzę to, że mogę ją przykryć kocem. Że mogę ten koc przy niej strzepnąć, złożyć i pies nie ucieka w panice do drugiego pokoju. Widzę, że 8 na 10 razy jak coś mi spadnie to suka tylko podniesie uszy, a nie ląduje przyklejona do przeciwległej ściany. Widzę, że mija się z rowerami w dużo mniejszej odległości, a na dźwięk hulajnogi zaczyna ciągnąć w przeciwnym kierunku, ale nie wyrywa się panicznie, nie szarpie tak by się podduszać. Że tylko raz na tydzień zatnie się gdy idziemy do windy. Dla mnie to duuuuże zmiany. 

Ale zdaję sobie też sprawę, że całkowicie jej nie wyciszę. Mówiąc wprost - nie ją, nie ja. Ona ma swoją jakąś złą historię, jest bojaźliwa i jest belgiem. A ja również nie jestem stoikiem. Co więcej sama emocjonalna lubię emocjonalność u innych ludzi i zwierząt. Odbieram to jako "prawdziwsze" niż taką równowagę nastroju i zewnętrzny spokój zachowań.

Co do derek to z pewnością zależy jaki jest nasz styl życia i co robimy z psiakiem. Ci którzy bardzo konkretnie pracują z psami - psio-bieganie, tropienie, sportowe agility będą potrzebowali derek i tyle. Podobnie jak właściciele staruszków, zwierzaków chorych i tych z kiepską sierścią. Ale równie duża grupa tych ubranek na codzienne około-osiedlowe spacery wcale nie potrzebuję.
U nas nieżyjąca już kundliczka Perełka nie chodziła w ubranku. JamNika ma kubraczki od początku, bo jednak niskopodłogowiec o krótkiej sierści zdecydowanie marznie - i nawet specjalnie miała szyte pelerynki, żeby były lżejsze na plecach, a osłaniały brzuszek. Werny w pokrowcu sobie nie wyobrażam, nie widzę potrzeby. Chyba, że moje życie jeździeckie miałoby nabrać rumieńców, no i być może za paaaaarę ładnych lat gdy będzie już staruszką.
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
26 listopada 2016 10:00
k_cian, dzięki.
Ze swojej codziennej perspektywy również dostrzegam postępy jakie zaszły w Wernie przez te 15 miesięcy. Zdaję sobie sprawę, że ktoś z boku, widzący nas raz na jakiś czas czy pierwszy raz zobaczy raczej psiego oszołoma. A ja widzę to, że mogę ją przykryć kocem. Że mogę ten koc przy niej strzepnąć, złożyć i pies nie ucieka w panice do drugiego pokoju. Widzę, że 8 na 10 razy jak coś mi spadnie to suka tylko podniesie uszy, a nie ląduje przyklejona do przeciwległej ściany. Widzę, że mija się z rowerami w dużo mniejszej odległości, a na dźwięk hulajnogi zaczyna ciągnąć w przeciwnym kierunku, ale nie wyrywa się panicznie, nie szarpie tak by się podduszać. Że tylko raz na tydzień zatnie się gdy idziemy do windy. Dla mnie to duuuuże zmiany. 

Ale zdaję sobie też sprawę, że całkowicie jej nie wyciszę. Mówiąc wprost - nie ją, nie ja. Ona ma swoją jakąś złą historię, jest bojaźliwa i jest belgiem. A ja również nie jestem stoikiem. Co więcej sama emocjonalna lubię emocjonalność u innych ludzi i zwierząt. Odbieram to jako "prawdziwsze" niż taką równowagę nastroju i zewnętrzny spokój zachowań.



Co do derek to z pewnością zależy jaki jest nasz styl życia i co robimy z psiakiem. Ci którzy bardzo konkretnie pracują z psami - psio-bieganie, tropienie, sportowe agility będą potrzebowali derek i tyle. Podobnie jak właściciele staruszków, zwierzaków chorych i tych z kiepską sierścią. Ale równie duża grupa tych ubranek na codzienne około-osiedlowe spacery wcale nie potrzebuję.
U nas nieżyjąca już kundliczka Perełka nie chodziła w ubranku. JamNika ma kubraczki od początku, bo jednak niskopodłogowiec o krótkiej sierści zdecydowanie marznie - i nawet specjalnie miała szyte pelerynki, żeby były lżejsze na plecach, a osłaniały brzuszek. Werny w pokrowcu sobie nie wyobrażam, nie widzę potrzeby. Chyba, że moje życie jeździeckie miałoby nabrać rumieńców, no i być może za paaaaarę ładnych lat gdy będzie już staruszką.



Ascaia tak jak mówisz....  ale są i tacy co lubią doszukiwać sie filozofii i problemów w niczym i tak bezczelnie oceniać nie znając sytuacji.....
Nawet jak włoże mu termobuty., czapkę i szalik.. to sorry.... ja włożę bo moge mieć powody🙂


Miłego dnia 🙂
Blow, ja też zawsze! mieszkałam w centrum, ale skorzystałam z okazji, że znalazło się mieszkanie w super lokalizacji 🙂 Zupełnie inna jakość życia, do tego mam dużo bliżej do pracy, więc mam więcej czasu na dosłownie wszystko. Teraz tylko czekam na prawdziwą zimę, ale też na wiosnę :P


Ja całe życie mieszkałam w różnych miastach na przedmieściach, gdzie w zasięgu wzroku (dosłownie) były rozległe tereny naturalne i moje psy miały ogromne ilości naturalnego, swobodnego ruchu spacerowego. Nigdy nie sądziłam, że mieszkanie  centrum przypadnie mi akurat na okres największego zagęszczenia psa na m2 🙂 Nie lubię tego, duszę się strasznie ale nie mam wyjścia. No i psy to już nie lada logistyka - spacery są bardziej czasochłonne, wymagają więcej inwencji ode mnie, mniej takiego beztroskiego chodzenia, więcej roboty. Trzeba uruchamiać samochód, który też nie zawsze mam pod ręką. Ma to swoje zalety bo choćby wszystkie moje psy mają socjal i tolerancję na zjawiska na poziomie +100000000000, dla mnie to jednak podstawowa wada - centrum to nadal centrum, beton i dużo ludzi. I jeszcze jedna podstawowa wada - tu jest miliard kotów, których nie da się uniknąć - są na każdym kroku. Nie da się w takich warunkach skutecznie zwalczać fiksacji i przez to mnie szlag trafia 😉

[quote author=k_cian link=topic=32.msg2619016#msg2619016 date=1480009973]Blow jak rekonwalescentka sie miewa?[/quote]

Jest tak, że ludzie zadają mi to pytanie zbyt często w stosunku do zmian możliwych do zaobserwowania  😉 Dlatego odpowiadam, że bez zmian bo naprawdę są trudno dostrzegalne. Są pewne kwestie, które mnie niepokoją, chodzi o jedną z kończyn i wygląd żeber (pies zrobił się bardziej...wypukły...nie gruby - wysklepiony), muszę ją prześwietlić znów od stóp do głów ale to w dalszej perspektywie. Troszkę mi się powaliło, jestem bez pracy chwilowo.

Potaram się dziś ująć w wolnym tempie sposób jej poruszania, jeśli światłość pozwoli 🙂

Co do derek, ja nie mam tolerancji na zwyczajne, bytowe ubieranie normalnego psa, na spacery itp. Po prostu nie, nie widzę sensu ubierania zdrowego, młodego psa, zwłaszcza kiedy nie ma nawet ujemnych temperatur. Czym innym jest pies chory, czy stary lub właśnie pomiędzy treningami, kiedy przechodzi z aktywności do długotrwałej statyki. Ja mam psa po wypadku, który porusza się jak paralityk i ma duże ograniczenia ale nadal nie wymaga ubierania. Mam też psa wielkiego, który już się starzeje, nie jest tak aktywny i dynamiczny jak kiedyś i - przede wszystkim - ma zaburzenia hormonów tarczycy, którego objawem jest m.in. nadwrażliwość (ewidentna w jej przypadku) na zimno i łysienie (miejscami po totalu, reszta - przerzedzona). Pomijam, że naturalnie sama zdrowa jej sierść nie chroniła nijak przed zimnem ale wtedy była sprawna i ruchliwa i nie było potrzeby. Teraz zakładam jak towarzyszy mi na treningach innych psów i bardzo długo stoi na zewnątrz w miejscu kiedy jest chłodno, wilgotno i obleśnie.

Tak to np wygląda...  😀

[img]https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/12669606_1156508667700533_994389661772594740_n.jpg?oh=79e6f2a1dab97201fde6627fe8272eaa&oe=58BEE6D9[/img]

[img]https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/12631471_1156508637700536_5449120609433902738_n.jpg?oh=869893ad5e6344d5404969f2d364e155&oe=58C45840[/img]

Ale już keidy jesień wprawdzie obleśnawa, wilgotna, jeno ze słoneczkiem i się ruszamy, chodzi goła i piękna  😉

[img]https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/15078777_1417574914927239_171963880472204368_n.jpg?oh=eba5612ba51d995294c7375547bfbecb&oe=58C16F53[/img]
Przedwczoraj mój psiak/pokazywałam go kilka dni temu/ zaczął być osowiały,przestał jeść i pić,cały dzien tylko leżał,gorący i ciężko oddychający.Pojechałam oczywiście do weta.Diagnoza -przeziębienie,goraczka-41 stopni. Dostał antybiotyk,przeciwgorączkowe i przeciwzapalne. Na drugi dzień gorączka się utrzymuje,dalej osłabienie i apatia,brak apetytu i pragnienia.Jade znów z nim do weta-powtórka leków. Po dwóch godz.od wizyty u weta pogorszenie-mocny ślinotok,przewracanie się. Dzwonię do innego weta-natychmiast przyjechać.Diagnoza-Babeszjoza-następne zastrzyki,temp.nadal 41 stopni. Pies nadal nie pije i jest coraz słabszy.Po ok 2 godz.temp.spadła,pies się w końcu napił.
I tu mam pytanie-każdemu wetowi mówiłam,że boję się odwodnienia i żaden nie zaproponował kroplówki/a....zapomniałam dodać,że pies był w sumie badany przez CZTERECH wetów/-czy to jest normalne,prawie półtorej dnia bez picia? i nie jest potrzebna kroplówka?
Wieczorem psiak powoli zaczyna czuć się lepiej.
Bea1 do weta mi daleko, a tym bardziej do stawiania diagnozy przez internet, ale... Czy żaden wet nie pomyślał o odkleszczówce, najprawdopodobniej babeszjozie?
Życzę szybkiego, trafnego zdiagnozowania i powrotu do zdrowia.
Zora90 ale drugi wet własnie zdiagnozował bobeszjozę.Ja mam jedna wątpliwość-czy powinni zaaplikować kroplówkę na odwodnienie czy jeszcze nie było potrzeby?
Takie wątpliwości powinien rozwiewać weterynarz...
Czytałam, że żaden nic na ten temat nie powiedział, ale no...

Chwaliłam się już, że Lil złapała nietoperza...?  😵
Bea1, moja suka przy pierwszej babeszjozie nie miała podawanej kroplówki, przy drugiej miała pierwszego dnia podany litr płynów, następnie przez 4 dni po pół litra. Ale za drugim razem, mimo szybkiej diagnozy miała zdecydowanie gorsze wyniki. Dodam, że suka ani razu nie odmówiła jedzenia i picia.

Dziwi mnie brak rozpoznania odkleszczówki od razu. Mi po przeczytaniu pierwszych objawów od razu zapaliła się lampka w głowie i pomyślałam o babeszi, a wetem nie jestem. W każdym razie bardzo mocno trzymam kciuki za psiaka!
Bea1, a były badania krwi zrobione? Morfologia i biochemia (nerki, wątroba)? Generalnie u nas jest region babeszjozowy (mazowieckie) i w standardzie lecznicy mamy podawanie kroplówki, choćby podskórnej. Chociaż wiem, że są weci którzy nie dają.
Jak wcześnie zacznie się leczyć psa to są duże szanse na uratowanie. Kolejna sprawa niestety rasowe psy są mniej odporne.
Edytta, to nie jest prawda, że rasowe są mniej odporne. Tym bardziej mówiąc o babeszji.

Mazury to też mocno kleszczowy region, aż dziwne że tak długo trwała diagnoza. Nie zauważyłaś żadnych anomalii w moczu? Podejrzewam, że na tym etapie był już mocno posunięty rozpad krwinek.. U nas na podlasiu odkleszczowe choróbska to "chleb powszedni". Często waściciele reagują błyskawicznie, a weci raczej nie miewają problemów z rozpoznaniem nawet w początkowej fazie. Leczenie przy szybkiej reakcji jest bardzo skuteczne i szybkie.
Jak wcześnie zacznie się leczyć psa to są duże szanse na uratowanie. Kolejna sprawa niestety rasowe psy są mniej odporne.

Może bardziej tutaj chodzi o przypadłości rasowe?

Tak przy okazji wtrące bo jestem cały czas w lekkim szoku 😉 Mam 3 psy - kundle, zawsze miałam kundle, przewinęło się ich sporo.
Zajmuje sie teraz suką berneńczyka - ło matko... dostałam listę dokumentów od weta, na co jest uczulona, czego jeść nie może, pić wody z kałuży czy strumyka nie bo od razu sraczka, kropienie codzienne oczu, szczotkowanie 2 razy dziennie.
Narzekałam że z moją trójką mam dużo roboty ale jednak z tą jedną pannicą mam więcej  😁 Za to charakter ma tak boski...normalne dzieciństwo w super dbającej hodowli, brak urazów i schroniskowego doświadczenia robi swoje. Także mimo wieelu zabiegów pielęgnacyjnych to spacer gdzie jedynym moim zmartwieniem jest żeby nie napiła się z kałuży i za bardzo nie cieszyła na widok osób przechodzących - jest prawdziwym odpoczynkiem i frajdą  😉
Nie wiedziałam nawet że takie spacery na pełnym luzie są możliwe  🤣
dumkowa, a moim zdaniem poza jakimiś szczególnymi przypadkami to te przypadłości alergiczne rasowców (w ogóle psów obecnie) to trochę nasza wina. Owszem - przerasowienie też swoje robi, ale umówmy się - karmimy te psy syfiastymi karmami, kompletnie nienaturalnymi. Często nieświadomie podajemy karmy,w  których 80% to zboża. Karmy mają mnóstwo konserwantów w sobie. Jak to może nie działać źle? Do tego od wczesnych dni psa na nic mu nie pozwalamy - nie pij z kałuży bo brudna, w rzece niech się nie kąpie bo się wody opije itp. Jak te psy mają w ogóle być odporne? Mój od początku może sobie pić skąd chce (no powiedzmy poza miejscami, gdzie wiadomo o dużym nagromadzeniu chemii), w stajni także nie panikuję jak dorwie końską kupę. Ulubiona woda to ta w wiadrze do mycia wędzideł (jest dostępna czysta woda w misce na korytarzu, czasem z niej psy piją - jak już nie ma gdzie indziej). Nie komentuje tego ale i nie gonię go. Tak samo od początku mieszam karmy - z różnymi źródłami białka. W efekcie mam psa bez alergii (to akurat może być szczęśliwy traf), bez sensacji żołądkowych, bez tendencji do złego samopoczucia jak się w brudnej kałuży wody opije. A jak mu się zdarzy dziwniejsza kupa to jadę z nim do stajni 😉. Po uzupełnieniu flory bakteryjnej - jak nowo narodzony.
Zaraz mnie pewnie wszyscy zjedzą, ale dla mnie pies to pies a nawet gdyby go uczłowieczyć to też u człowieka tak wygląda - jak czegoś nigdy nie jesz i nagle zjesz, to na 95% sensacje murowane.
dumkowa, moja droga, mój czystej krwi kundel ma podobną listę przypadłości (Bianka), więc to nie zawsze tak 🙂
A co do berneńczyko podobnych ras, bardzo bym chciała zamienić moje psy na takie kluchy, ale nie częściej niż raz w tygodniu, potem by było nudno 🙂
Polowałam kiedyś na psa tej rasy, bo wizualnie to straszne fajnie misie, ale po rozmowie z hodowcami to mi się odechciało. No ale, przynajmniej nie owijali w bawełnę. I nie piszę tutaj o charakterze, raczej o kwestii zdrowotnej i długości życia.

Rodzice mają ON'ka długowłosego, który na lato skończy 14 lat! Jak dla mnie jest to bardzo fajny wynik, biorąc pod uwagę jego perypetie zdrowotne.
tu jeszcze dochodzi kwestia baaardzo nadopiekuńczych właścicieli, którzy nie pozwalają jej łapki zanurzyć w błocie 😉
także wyobraźcie sobie ich zdziwienie gdy wróciłam z 2h spaceru w lesie - pierwsze rzeczy które pies zrobił to wytarzanie się w kupie i wskoczenie do strumyka, potem oczywiście ją wykąpałam całą - pies przeszczęśliwy i spał pół dnia 🙂

moje kundle - a przede wszystkim Robi, tez mają oczywiście problemy zdrowotne, ale nie takie przewlekłe typu alergie, jakieś przewlekłe zapalenia czegośtam itp. Robi ma przewlekłą chorobę psychiczną ale to inny temat  😎
także miłą odmianą jest taka kochająca wszystko klucha  😍
Wiekszosc moich znajomych rasowych psow nie ma problemow ZADNYCH zdrowotnych. Owszem, sa tez takie, ktore choruja na zwyrodnienia czy alergie... ale nie jest ich wiecej niz psow w typie czy typowych" burków" z chorobami. Są rasy, gdzie zbyt duży chów wsobny, zbyt duże skupianie się na fenotypie pociągnęło problemy zdrowotne... ale to nie jest żadna reguła czy zasada.
Myślę też, że sporo na niekorzyść rasowców robi dociekliwość hodowców. Szukając linii do hodowli czy reproduktorów dla suk, chcąc rozmnażać własną sukę robi się wiele rzeczy, które przeciętny Kowalski ma gdzieś. Robi się różne badania, analizuje rodowody i "rodzinę" konkretnych psów. Wiadomo gdzie idą w linii rzepki, biodra czy problemy ze wzrokiem. Ilu ludzi z kanapowcem przygarniętym ze schronu idzie w wieku półtorej roku do weta i wydaje kilkaset złotych na badanie w kierunku dysplazji? Ilu jedzie do jednego z kilku w kraju okulistów by sprawdzić czy wszystko jest ok?Szczególnie, że bardzo często pies całe życie nie daje objawów małej wady bądź choroba nie jest bolesna. Ilu robi regularne badania? I w końcu ilu robi sekcje po śmierci psa? Śmiem twierdzić, że o wiele mniej... Czy więc oby na pewno te lepsze zdrowie wielorasowców to jedynie wynik faktycznie lepszego zdrowia?
Ps. Ja tam najczęściej będąc u weta widzę jednak wielorasowce. 😉
k_cian o właśnie, podpisuję się pod tym! Zawsze tłumaczę ludziom, że- w skrócie- kundle wcale nie są zdrowsze, tylko nieprzebadane.  🙂
Nie do końca się zgodzę, żeby postawić kundelki i "psy w typie rasy" na jednym poziomie, bo w klasyfikacji chorobliwości stawiam na "w typie", czyli dla mnie większość pseudo. No chyba, że robimy osobną kategorię pseudo  😂 i nie że chciałabym się negocjować w temacie ale ja to się śmieje, że u weta powinnam mieć kartę stałego klienta (nie wiem na ile to faktycznie moja histeryczność i nadopiekuńczość a na ile faktyczny pech  :icon_razz🙂 Poczynając od przerostu podniebienia, alergii pokarmowej, puchnącego palca z niewiadomego powodu (podejrzenie raka kości),  przez regularne biegunki na dysplazji kończąc. Wydaje mi się, że może ta iluzja o rasowych i kundelkach dlatego, że poniekąd chorób u rasowców jakoś tam możemy się spodziewać. Mojemu koledze trafił się pies z dysplazją łokciową (wyżej w pokoleniach czysto, nieurazowe) i hemofilią a hodowla na prawdę ogólnie wypada bardzo dobrze.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się