Sprawy sercowe...

Dodofonoczywiście, że wszystko zależy od chęci, jednak jeśli te chęci zawsze można zagłuszyć głębokim przeświadczeniem, że skoro w domu matka pracująca na etacie ogarniała w-dupie-mającego-wszystko-jasniepana i dzieci, to czemu on ma mieć nagle gorzej. On nawet może i zgadza się z tym, że powinien coś zrobić w domu, albo zaniechać (syfienia), ale może to zrobić "zaraz", "później" oraz może odwlec to także, bo"oj nie zauważyłem", a także użyć kluczowego argumentu"nie przesadzaj!". On nawet może widzieć, że na własnym biurku nie ma już milimetra miejsca i jest nawet lekki nawis grożący zawaleniem się, ale przecież do cholery, u mamusi, to biurko oczyszczało się samo, to poczeka jeszcze, bo może coś się system zawiesił tylko. On czuje przyklejanie się własnego kapcia do kawałka sera co to mu upadł niezauważenie i znienacka czepił się obuwia, ale kurde nie pamięta, gdzie i czym to oczyścić. Nic mnie bardziej nie wkuwia niż pytanie "gdzie jest ....(wpisać cokolwiek) w domu, w którym sam, osobiście pomagał rozpakować graty po przeprowadzce. Myślę, że przeszkodą jest  też fakt, że on sądzi, ba! jest pewien, że wszelkiej maści płyny, szmaty i inne dziwa służące do utrzymywania szeroko rozumianego "porządku", złośliwie jakieś bydle przekłada (może i ja) w różne miejsca informując tylko mnie, a on nie traci energii na sprawy beznadziejne, więc z przyczyn oczywistych nie może uczestniczyć w procesie sprzątania domu. Oczywiście, że wchodzi w grę ręczne sterowanie oraz batożenie werbalne, ale jednak samice oczekują nie wychowywania na nowo, a szacunku i współdziałania. Pewnie trafił Ci się bardziej blastyczny materiał, albo- co istotne- zabrałaś się za to jak materiał nie miał cech przeterminowania. Jak pracujesz nad pełnym chęci 20latkiem, to inna to praca niż nad zatwardziałym w postawie trzydziestokilkuletnim samcem z przechyłem ku czterdziestce 🙂 Rozważam drogę jaką obrała Pokemon.
właśnie jestem w domu... dziecię sie kręci po kuchni
ja: głodny
on: tak
ja: coś Ci zrobić
on: sam sobie zrobię
właśnie wyciąga chleb i grasuje po lodówce...
Ano właśnie – trudno mi sobie wyobrazić wychowanie dziecka na człowieka, który umie sam siebie obsłużyć, jeśli jedno z rodziców zupełnie nie bierze udziału w utrzymaniu porządku w domu. Podział obowiązków, wiadomo, może być najróżniejszy, ale jeśli ktoś z dorosłych ma zielone światło na "niewstawienie po sobie kubka do zmywarki", to jaki obraz życia rodzinnego dostanie dziecko w wyprawce?

A to zależy, czy dziecko jest tej samej płci, co nic nierobiący rodzic, czy przeciwnej  😀iabeł:
Obraz będzie ten sam, konsekwencje/wnioski mogą być różne 😉
Więc Twoim jedynym obowiązkiem jest prowadzenie domu. W czym jest problem?  🤔


Był okres, że nie pracowałam, siedziałam w domu i uważałam, że skoro nie zarabiam to moim obowiązkiem jest sprzątanie, gotowanie, pranie. Najzwyczajniej w świecie miałam na to czas. I wiecie co wam powiem? Mężu się do tego przyzwyczaił i w zasadzie,  chciałby żebym robiła to nadal mimo że pracuję i nie ma mnie w domu codziennie po 14 godzin. Nie zamierzam się na to godzić, więc czasem bywa ciężko.
Mój mąż nie jest demonem porządku, bałagan mu zresztą zbytnio nie przeszkadza. I nie potrafi posprzątać po sobie. Zje w salonie przed TV i talerz zostawi. Je cukierka, zostawi papierek. Wypije wodę, zostawi pustą butelkę. Szuka jakiegoś narzędzia w skrzynce z narzędziami, wywali wszystko, zostawi. Naprawia coś, narzędzia zostawi tam gdzie naprawiał. Zrobię mu porządek w jakiejś szafce, szukając czegoś zrobi rozpi*dziel. To irytuje mnie najbardziej. Bo co z tego, że ja posprzątam i ogarnę dom, skoro wystarczy chwila, żeby nie było widać efektu? I nawet jak się ma czas i siedzi się w domu, to męczy. Bo to jak syzyfowa praca. Co posprzątasz, to masz znowu bałagan.
I moim zdaniem, właśnie w tym problem.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 listopada 2016 18:13
Mój dziadek pracował zawodowo, babcia również. Dzieckiem zajmowali się po równo. Ja pamiętam z dzieciństwa, że babcia gotowała obiad, robiła fantastyczne kanapki (potrafiła to wizualnie tak poukładać, że aż szkoda było jeść  🤣 ), moja mama też coś tam się udzielała, ale głównie przy sprzątaniu, bo kuchnia była królestwem babci. Ale, jak one obie wychodziły do pracy przed dziadkiem, to on szykował mi śniadanie. Jak był na emeryturze, to zawsze rano wychodził po pieczywo (tak o 6, bo później mykał na działkę). Jedyne zarzewie konfliktu na linii dziadek-babcia, to jego stolik filatelistyczny. No, nie ma bata, jak ją naszło na ułożenie wszystkiego równo, to załamywał się, bo musiał na nowo segregować stemplowane, niestemplowane, bloczki, etc. Mieszkanie tapetował razem z moją mamą.

Co do dzieci i obsługi lodówki, to przyjaciółka mojej mamy, jak do jej córki przyszedł chłopak, zaprosiła ich do kuchni, pokazała lodówkę, poinformowała, że nie jest zamknięta na klucz i wyszła do kina.

Trafia mnie zostawiony talerz, ale wiem, że mnie też zdarzy się nie zostawić kubek, więc pobzdyczymy się na siebie za te grzechy, ale od poważnych konfliktów mamy inne sprawy.
busch   Mad god's blessing.
09 listopada 2016 20:59
pamirowa, nie dziwię się że Cię to wnerwia. Ja rozumiem że 'poważniejsze' sprzątanie to czasem problem jak dużo pracujesz (albo masz lenia) ale takie zwyczajne syfienie by mnie szybko doprowadzało do białej gorączki.

W domu rodzinnym mój ojciec właśnie jest taki jaśnie pan, co to nawet swojego talerza nie jest w stanie donieść do zlewu (nie mówiąc już o tym, żeby się zdobył na otworzenie zmywarki :lol🙂. Oczywiście i ojciec, i mama pracują, ale tylko jedno z nich nie musi robić absolutnie niczego nawet wokół siebie. Jedyny jego wkład to dyrygowanie i zgłaszanie, że należy to albo tamto jeszcze posprzątać, po nim albo tak ogólnie - więc nawet nie można mieć złudzeń, że on nie zauważa  🤣. Samo oglądanie tego doprowadza mnie do drgawek czasami  😀
Mnie z kolei drażni mocno, jak mój chłop jest u mnie i po sobie ma problem nawet talerz odnieść do zlewu, mimo że od stołu to aż dwa kroki. A u niego to ja po sobie myję, jego auto razem myjemy, pranie mu wieszam jak idzie do pracy - bo mnie o to prosi, no to co mi szkodzi. Nawet sama nieproszona ogarniam po sobie, bo uważam, że tak wypada, poza tym on taki pucuś, jak coś gotujemy, to od razu sprząta wszystko. No, a u mnie widocznie może być syf :/
Aż się sama nakręciłam, oj wezmę go w obroty teraz, nie będzie obijania się.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
10 listopada 2016 14:31
Myślę, że do facetów też to się może spokojnie odnosić
budyn to przestan, po co sie starasz? 🙂
Dziewczyny, jak u Was było po rozstaniach? Zwracałyście prezenty itp?
Z reguły nie zwracałam chyba w sumie nigdy. Tylko rzeczy pozbierane po domu " Jego" oddawałam. Ale to zależy chyba też jaka wartość.
Moim zdaniem prezent to prezent a oddawanie to dziecinada. Żądanie zwrotu jeszcze większa.
Też mi się tak wydawało, ale ja się nie znam. U mnie na szczęście wszystko gra i buczy, ale koleżankę zostawił facet i właśnie zażądał zwrotu wszystkich prezentów...dla mnie to trochę żałosne.
To niech ona mu wyliczy w roboczo-godzinach każdą czynność, którą dla niego zrobiła...Żenua.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
27 listopada 2016 08:48
I wszystkie rachunki w sklepie czy knajpie jakie zapłaciła. Oh, i powinna naliczyć opłatę noclegową jeśli u niej sypiał.

Moim zdaniem jest jedna rzecz którą można oddać przy rozstaniu - pierścionek zaręczynowy 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 listopada 2016 10:43
Mój były po 2 latach od rozstania przypomniał sobie, że mam mu oddać netbooka którego mi kupił na urodziny 😂 Ale czego spodziewać się po człowieku, który na wieść o rozstaniu stwierdza "nie po to w ciebie tyle inwestowałem żebyś mnie teraz zostawiała" 😀
Też mi się tak wydawało, ale ja się nie znam. U mnie na szczęście wszystko gra i buczy, ale koleżankę zostawił facet i właśnie zażądał zwrotu wszystkich prezentów...dla mnie to trochę żałosne.

I to by się nadawalo do tematu "nie ogarniam"? No bo jak? Ale żeby prezenty zwracać?  👀  Nigdy w życiu. Prezent to prezent. Jakby jej porzyczał, albo po prostu zostawił u niej swoje rzeczy, to jeszcze rozumiem. Ale co do zasady prezent powinien być bezzwrotny.
Jak dla mnie to świadczy o niskim poziomie osoby chcącej takiego zwrotu.
maluda i utwierdza w przekonaniu, że rozstanie to był dobry pomysł...  🤔wirek:
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
27 listopada 2016 15:34
O, ale z drugiej strony nie ogarniam zachowania 'zostawil u mnie to nie oddam'  😲 Chodzi mi o coś w stylu - pożyczam laptopa/rower/pudełko zapałek (whatever 😉)  facetowi/ bo z jakiegoś powodu nie ma a potrzebuje. Rozstajemy się a on/ona nie oddaje  🙄 Przecież to nie prezent, to pożyczka.
Z drugiej strony jak zapatrujecie się na takie sytuacje: jedno wprowadza się do drugiego, wspólnie kupują meble, remontują a po rozstaniu jedno jest bogatsze o wkład drugiego. Chyba fajnie gdyby jedna strona zaproponowała zwrot środków za wkład partnera, nie?
bera7 ale mowa jest o prezentach 🙂
bera7 ja to przerabiałam 😉 mój "mąż" odziedziczył mieszkanie, moim wkładem miało być wykończenie i umeblowanie wydałam na to ponad połowę życiowych oszczędności. Przy rozstaniu stwierdził, że mieszkanie sprzeda bo się wyprowadza do innego miasta, więc sobie mogę zabrać wszystko, a doskonale wiedział, że nie mam ani miejsca gdzie mogę to wszystko zeskładować, ani perspektywy na mieszkanie na najbliższe 10 lat, ani nawet samochodu/pomocy do wyniesienia/przewiezienia. Zaparłam się i cudem wyszarpałam od niego część wartości (mniejszą niż wyceniłam za używane), a był potwornie oburzony moimi roszczeniami.
Może to i było trochę pazerne, ale ta gnida zachowała się wobec mnie baardzo nie fair 😤: przez kolejne 2 lata lizałam rany po tym rozstaniu, więc nie miałam skrupułów.
kajpo, nie kwestionuję prezentów, to inna sytuacja. Choć gdyby to były bardzo kosztowne prezenty typu: auto, koń to chyba wolałabym zwrócić lub spłacić.

azzawa, no właśnie. Też myślę, że warto wówczas zawalczyć o swoje. Kiedyś machnęłam ręką, ale dziś już bym wyraźnie poprosiła o zwrot poniesionych kosztów. Z mężem mam zresztą stosowną umowę notarialną określającą dokładnie ile wniósł w moją nieruchomość. Tak na wypadek, gdyby kiedyś przyszło nam do głowy się rozstać. W zgodzie łatwiej dojść do porozumienia 😉
Wiadomo,że co do rzeczy wspólnie kupowanych należy się dogadać  (idealnie byłoby gdyby się dało). Mój ojczym przed rozwodem z moją mamą wymyślił, że ta ma mu wypłacić 80 tys. jako rekompensatę za wszystkie prace domowe jakie wykonywał mieszkając z nami...
O, ale z drugiej strony nie ogarniam zachowania 'zostawil u mnie to nie oddam'  😲 Chodzi mi o coś w stylu - pożyczam laptopa/rower/pudełko zapałek (whatever 😉)  facetowi/ bo z jakiegoś powodu nie ma a potrzebuje. Rozstajemy się a on/ona nie oddaje  🙄 Przecież to nie prezent, to pożyczka.

No ale my tu zdaje się piszemy o prezentach? Prezentów się nie oddaje i nie żada ich zwrotu.
Właśnie wczoraj czytałam artykuł o Dodzie, co jej były narzeczony sprawę do sądu złożył, bo chciał wszystkie prezenty odzyskać. O ile wiem to i tak przegrał, a ona musiała tylko oddać pierścionek zaręczynowy.
To niech ona mu wyliczy w roboczo-godzinach każdą czynność, którą dla niego zrobiła...Żenua.

Buhahahaha . No moze sie chlopak nie wyplacic;P
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
29 listopada 2016 16:19
E. chyba nie doczytałaś co napisałam 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się