Myśliwi / broń palna, zagrożenie życia koło domu- pomocy

Bera7 / Espana myślę ,że jedna z Was myślistwo idealizuję , a druga demonizuję , prawda jak zwykle leży po środku  😉.
Bera wykończyłaś doktorka  ❓ Jesteś gorsza od mnie  😀iabeł:.
niesobia, czytasz to co piszę? Wielokrotnie powtarzałam, że nie jestem przeciwnikiem. Ba, uważam, że myślistwo jest potrzebne i sama chętnie korzystam z dobrodziejstwa jeśli jest okazja (dziczyzna). Natomiast wku..ia mnie, że od 1,5 roku grasuje mi 2 oszołomów, czasem 3 się do nich przyłącza i wszelkie dotychczasowe metody ich zwalczania nie przynoszą skutków. Próbowali zwalczać koledzy z koła, szybko się wycofali i został 1 na polu walki. Walczymy my, społeczność wsi po której się szwendają i guzik.

Nie wiem czy ja go wykończyłam czy wykończył się sam. Nie było dane wykazać się odpowiednim służbom, bo zmarł około 2 tygodni po wysłaniu pism do wszelkich możliwych instytucji mających pieczę nad doktorkiem. Nawet nie mam pewności, że dotarła do niego informacja o moich działaniach. Choć wójt miał szansę mu tą informację przekazać, bo to mały urząd i działają szybciej niż NFZ czy CBA.
Bera7 czytam , czytam i to co Ty piszesz i to co pisze Espana . Ty piszesz jak ,źle się dzieje w Twoim środowisku , Espana opisuję jak idyllicznie jest  u niej , więc wniosek się sam nasuwa . Ja też raczej opisuję patologie niż pieje peany na cześć myśliwych . Jednak z okazji świąt napisze teraz coś pozytywnego : ostatnio mój kolega wet został wezwany przez myśliwych z okręgu Trzciel  do jelenia zaplątanego w siatkę leśną . Akcja nie była łatwa , zwierza trzeba było uśpić na odległość , wyplątać z siatki , pozszywać , podać leki . Myśliwi ponieśli koszty kolektywnie , jelenia uratowali  choć mogli go bez problemu zastrzelić . Widocznie miał dla nich wartość  może hodowlaną , może sentymentalną  tego nie wiem , fakt ,że ratowali mimo kosztów , a nie musieli  .  😅 Czyli są i tacy którym zależy na czymś więcej niż tylko, żeby sobie postrzelać .
Niesobia: Pewnie wykonali już plan, nie byłoby nic zdrożnego w tym jakby go ukatrupili.
Bera7: Może lepiej tym chuncwotom przeszkadzać ustawicznie - to se pójdą z waszej wsi
Ja też brałam udział w takich akcjach. Tylko co mam potem sobie o nich pomyśleć, skoro jeden z drugim potem się chwali, że on to strzela do wszystkich psów biegających luzem i kotów jakie tylko na drodze spotkają.
Idylla? Idealizowanie? Piszę jak jest. U mnie jest dobrze, u innych niekoniecznie. Jestem za odpowiedzialnością karną i wyrywaniem chwastów, akurat u mnie tych chwastów nie ma, mam narzekać? Mam płakać, że u mnie jest dobrze i zgodnie ze sztuką? Te chwasty, jak widać pojedyncze przypadki, jak u bery7 skutecznie zatruwają jej życie i rzutują na całe środowisko.
Myśliwi cały czas zbierają wnyki i nie macie pojęcia, jakie to są ilości. Nikt się sam nie chwali i nikt ich nie chwali. W Poznaniu myśliwi ufundowali ambulans, w lubuskim myśliwi wyremontowali starej schorowanej matce z dorosłą niepełnosprawną córką walący się dom, mój prezes grubo po 70-tce podczas rekordowych upałów 1,5 roku temu codziennie woził wodę do lasu! Ani razu nie było tam żadnego pseudoekologa czy innego obrońcy praw zwierząt. Takie przykłady można mnożyć i to bardziej, niż patologiczne przypadki.
.....i dobrze robi, to nie dziwota, że się chwali.
espana: ok - fajnie działają, ale szkody w polach są, kóz nie strzelają, rolnicy rozporządzeniem o szkodach pokrzywdzeni są, właściciele tenuty dzierżawnej nie dostają itd, itd, itd - ale to sa "minusy " systemowe - żeby nie byl, że taka idylla
Espana  u Ciebie prezes wodę do lasu woził , a gdzie indziej prezes na  zasiadce przy wodopoju  😁 Co  Prezes to obyczaj  😜
espana: ok - fajnie działają, ale szkody w polach są, kóz nie strzelają, rolnicy rozporządzeniem o szkodach pokrzywdzeni są, właściciele tenuty dzierżawnej nie dostają itd, itd, itd - ale to sa "minusy " systemowe - żeby nie byl, że taka idylla


I wtedy spadają z nieba dewizowcy, gotowi strzelić każdą ilość kóz, które nasi rodzimi myśliwi traktują jako dopust boży  🤣

Gdzieś tam sobie analizując poprzedni rok polowan praktycznie w całym kraju mam cichą nadzieję, że jednak młode pokolenie przejmujące myśliwskie lobby trochę naprawi ten mocno nadszarpnięty wizerunek łowiectwa w Polsce. Widze sporą różnicę w ich podejsciu do prawa, do tradycji a także sporą surowość w stosunku do naginania zasad. Mam nadzieję, że to nie były pojedyncze przeypadki.
niesobia, oczywiście, że są też porządni. Dzięki nim wiemy więcej o zwierzętach niż kilka lat temu, wiemy jak potrzebna jest woda zimą części tych zwierząt i umiemy przetrwać im zimę jeśli jest ciężka.

melehowicz, raczej nie pójdą dobrowolnie. 1) miejsce im pasuje, bo jeden ma kilka, a drugi kilkanaście km, 2) żadne koło raczej ich nie przyjmie, bo plotki szybko się rozchodzą. Musieliby chyba na drugi koniec kraju się zwijać. Pozostaje obserwować bacznie i każdy krok w bok zgłaszać. Jest pomysł, by zrzucić się na kamery i ustawić w strategicznych miejscach. Ale obawiam się, że większość dużo mówi a jak przyjdzie do wyjęcia banknotów to oleją sprawę. Może sami kupimy jedną i będziemy ją zamieszczać w różnych miejscach. Myślimy nad tym.

Hexa wątpię , a jak już to sporo wody upłynie . Tak jak piszą Espana i Bera  środowisko jest mocno zróżnicowane  , tam gdzie jest dobrze nie ma co poprawiać , ale tam gdzie jest patologia niema jak naprawiać , bo młodych patrzących na ręce się nie przyjmuję , a PZŁ nie jest w stanie ujednolicić standardów . Lokalne koła kłusowniczo / Towarzyskie mają się nieźle i nikt im nie podskoczy . Dla tego właśnie uważam , że każde nadleśnictwo powinno się szarpnąć na niezależnego państwowego łowczego, który  będzie odpowiadał  za standardy i inne sprawy związane z inwentaryzacją  , planem odłowu itp  i będzie za to odpowiadał personalnie , oraz będzie miał narzędzia prawne do  egzekwowania .
A tu to akurat masz rację jedyne co to nadzieje, że nawet jeśli miałoby to trochę potrwać to jednak nie sunie to wszystko po równi pochyłej w dół a tli się jakieś światełko w tunelu 🙂
Hexa: cieszy mnie twoje podejście do sprawy. Czy sadzisz , że jest jeszcze od kogo przejmować te dobre wzorce.
Bera7: wożenie wody do lasu, dokarmianie zimowe i nie tylko, tepienie szkodników - drapieżników = to wszystko nie ma nic wspólnego z łowiectwem.
niesobia: w Europie nie funkcjonuje pojecie wodopoju w sensie ekologicznym, to preria, czy sawanna. Wodopój w w strefie klimatu umiarkowanego to mit. Słowem : nie ma czegoś takiego.
melehowicz może jestem idealistką, może zbyt naiwna ale naprawdę widziałam wielu, którzy chcą działać w imię dobra łowiectwa, buntują się przeciw temu co się potrafi dziać i nie poprzestają tylko na słowach i tak, myślę że po przefiltrowaniu środowiska wbrew pozorom jest też wielu wartościowych ludzi, których opłaca się naśladować.

  Wiele razy polując z moimi zagranicznymi myśliwymi spotkałam się z odmową niektórych działań przez polskich myśliwych bo byłoby to nieetyczne, niezgodne z prawem i sztuką itp. Mogli mieć z tego spore korzyści finansowe, nie musieli się bać bo sami mieli "władzę zamiecenia tego pod dywan" ale jak sami mówili "to jest myślistwo, to nie jest sport - nie potrafisz, nie chcesz się dostosować do reguł to idź grać w szachy". Te jednostki ( wcale nie tak rzadkie) mimo wszystko napawają nadzieją, że nie wszystko stracone.
Wyraziłem swoje obawy, ale twój optymizm jest zaraźliwy.
Melehowicz dla mnie jak na kilkaset hektarów jest jeden nie zamarzający strumień i kilka oczek wodnych , to  jest to wodopój, bez wnikania w jakim sensie  widzi to unia .  Unia ślimaki widzi jako ryby . 😂
HEXA  oczywiście idzie ku lepszemu  i nawet taki zrzędliwy dziad jak ja to widzi  , ale nie był bym zrzędliwym dziadem gdybym Ci nie odpowiedział . Wszytko pięknie ładnie ,jest światełko w tunelu  i może to nawet nie pospieszny z Warszawy , tylko jest jeden  zajebisty problem  czyli CZAS i rodzi się pytanie czy  PZŁ  wcześniej ogarnie  problem niż wyginą ostatnie  dinozaury  ❓  😀iabeł:
Chociaż moje wspomnienia z wczesnego dzieciństwa związane z tematem nie powinny napawać wiarą w myśliwych.

Do dziś obraz przed oczami żywy (my na szczęście też), jak po udanym polowaniu myśliwi wracają zahaczając o należący do wujka dom pod lasem gdzie gromadą kuzynostwa spędzaliśmy każde wakacje. Oczywiście alkohol w salonie lał się strumieniami a my tylko czekaliśmy za winklem aż pierwszy z myśliwych zaśnie z głową w talerzu i dawaj za pozostawione w przedpokoju sztucery i kapelusze i do lasu bawić się w myśliwych! Najsłabsze ogniwo w grupie było jeleniem na którego reszta polowała  😂 Ze nie skończyło się to jakąś tragedią to prawdziwy cud. Przyznaliśmy się wszyscy do tego rzecz jasna dopiero gdzieś w dorosłym życiu 🙂

Ot taka niechlubna historia mi się przypomniała odnośnie tematu

Ano niesobia i tu leży burek pogrzebany, czas jak na złośc rzadko kiedy działa na korzyść 🙂
Niesobia: nie skumałeś. Nie ma takich wodopojów bo zwierzęta mają inne potrzeby i obyczaje. Sarna i dzik prawie w ogóle nie piją. Większość wody czerpią z pokarmu, a dodatkowo dzik się nie poci, trochę lepszy do picia jest jeleń, ale ten też chmurami do wody nie chadza aby ugasić pragnienie. Czasem łykną trochę z wykrotu i tyle
melehowicz, dla mnie idealny myśliwy to taki, który dba o zwierzynę na swoim terenie. Poniekąd hodowca. A hodowca np. świń też je zabija i zjada. Ale nie wybija jak leci tylko określone sztuki. Tak samo w lesie. Jeśli jest niewielka populacja to trzeba bić słabsze sztuki a nie jak leci.
A organizowaliśmy wodę dla ptactwa. Jabłka albo rynienki z wodą i korzystały, bo widuję stadko do dziś pod oknem. Teraz nie ma takich zim więc nie ma potrzeby.
Hodować można zwierzaki w wolierze. Wspomaganie zwierząt dzikich kończy się, tym, że np ptaki nie odlatują, bo są dokarmiane, skoro nie odlatują to przymarzają do lodu, spotykają nieznanych sobie drapieżników , nie wytrzymują nagłych załamań pogody . Finał? masowo zdychają ! Rozumiem, że pomaganie, to taki ludzi odruch, ale bywa zgubny. O zwierzynę nie trzeba dbać w takim ludzkim rozumieniu bo efektem jest to, że np zwiększa swoja liczebność do wielkości nie spotykanych od czasu zlodowacenia(patrz: sarny , jelenie czy dziki ). Ta "dbałość" w tym wypadku przejawia się skalą i strukturą upraw rolnych, a także zmian w strukturze lasów, a ostatecznie też w proporcji lasu i pola.
melehowicz, nie słyszałam o tym, żeby bażant czy kuropatwy odlatywały na zimę 😉
Averis   Czarny charakter
22 grudnia 2016 08:40
Słuchajcie, a ja tak totalnie od czapy zapytam - co jest tak fajnego w zabijaniu zwierząt, że jest w stanie być czyjąś pasją? Bo jest to dla mnie swego rodzaju zagadka, że czyimś hobby może być strzelanie do żywych stworzeń.

Z drugiej strony w w kwestii jenia mięsa i tak cenię myśliwych wyżej, bo oni przynajmniej upolują to, co zjedzą. Daleko mi do hipokryzji tych, którzy wieszaja na nich psy, a sami kupują wygodnie wędlinę w markecie. Tylko po prostu nie rozumiem. Ja wiem, że wokół tego jest to całe dokarmianie, spotkania i polowania (i to może być kuszące), ale koniec końców i tak się strzela do tych zwierząt, by je zabić. Ja nawet przenoszę ślimaki z chodnika, by ich nikt nie rozdeptał, dlatego fascynuje mnie co jest tak pociągającego w zabijaniu zwierzyny w celach hobbystycznych.

Tylko bez argumentów, że tak trzeba, bo się reguluje pogłowie zwierzyny. Nie chodzi mi o rolę myśliwych, ale o to, czym kierują się ludzie, którzy do tego kręgu przystępują.
Averis, nie wiem czym... ale zapewne tym samym co i wędkarze. A przy okazji mają trochę zdrowszego mięsa. 😉
Averis, sama nigdy bym nie zabiła raczej, nie dla samego faktu zabicia (z głodu może(??). Wolę patrzeć na żywe, nawet te szkodniki. Ale z drugiej strony smakuje mi dziczyzna i uważam, że to najzdrowsze mięso, bo człowiek nie dopycha ich jak zwierząt w zagrodzie. Ale wiem czemu mój mąż chciał - żeby przynieść to mięso do domu. Ale on nie ma oporu aby zabić kurę, gęś, owcę, więc pewnie nad innymi też nie miałby oporu.
Hexa, ja właśnie u siebie widzę że jest różnie. Chociażby niechlubny przykład radnego z mojego miasta. Jednak większość młodszych jest ok a ci wydarci rodem z PRLu to jest stuprocentowa myśliwska patologia.
Averis bo w  dobrze pojętym myślistwie nie chodzi o zabijanie . Chodzi o tropienie , kontakt z naturą , poznawanie zwyczajów  zwierząt  , układanie i współpraca ze zwierzętami, które  pomagają człowiekowi  w polowaniu  np. psy , czy sokolnictwo , a nawet jeździectwo, chęć sprawdzenia siebie w konfrontacji z naturą . Samo zabijanie jest sprawą uboczną . Ktoś role drapieżnika  w systemie pełnić musi ,więc zabicie od czasu do czasu jest po prostu koniecznością , przecież nie będziesz z dzikami i jelenimi jeździć do rzeźni .
Averis mnie się wydaje, że to są takie atawistyczne instynkty, szczególnie u mięsiarzy i trofeistów. To jest niesamowita adrenalina, gdy przychodzi pociągnąć za spust i nie będę udawać, że nie jest. Ja zawsze lubiłam typowo "męskie" rozrywki, nie sprawia mi problemu patroszenie czy babranie się w farbie.
Trudno wytłumaczyć co to fajnego, bo jak wytłumaczyć co jest fajnego w oddychaniu? W jedzeniu i piciu? W seksie?

Homo sapiens sapiens nosi w sobie geny swoich przodków, którzy już jakiś milion lat temu przeszli tzw. "pasaż predatyzacyjny". U praktycznie wszystkich drapieżników polowanie to bardzo silny instynkt. Oczywiście są różnice: psy to jednak głównie padlinożercy, więc jak mają obfitość pożywienia, polować raczej nie będą, nawet dla zabawy. Z kolei koty fizjologicznie są 100% drapieżnikami i dla nich polowanie jest treścią całego życia - jak nie polują i nie śpią, to bawią się w polowanie! Nawet dorosłe.

Człowiek jest gatunkiem wyróżniającym się wśród innych drapieżników bardzo silną i (co rzadkie w naturze!) przyjmującą otwarte formy rywalizacją wewnątrzgatunkową.

I dlatego mali chłopcy bawią się w wojnę.

W sumie ci, co bawią się w polowanie, to i tak egzemplarze łagodniejsze z natury...

Rozczulenie na widok ślimaczków to coś ewolucyjnie nowego. Nie bardzo wiadomo skąd się nam to wzięło i do czego doprowadzi...
Espana He he  zaczynam się Ciebie  bać . 😲  A co do adrenaliny podczas pociągania za spust  , to moim zdaniem jest to adrenalina dla ubogich  w przeżycia . Bo  dla  mnie adrenalina to jest wtedy jak samotnie zdobywasz lodową ścianę .
Sam strzał to tylko ułamek polowania, ostatni etap.

Całą resztę przedstawił niesobia - konfrontacja z naturą. Dlatego np dla mnie kwintesencją jest polowanie z podchodu, gdzie trzeba wykazać się doskonałą znajomością natury, terenu, specyfiki gatunku i gdzie jednak zwierzę podobnie jak w kontakcie  z drapieżnikiem ma wyrównane szanse - może być sprytniejsze od człowieka i uciec.
To nie jest tak, że strzelasz i masz radoche z "żywej tarczy", po każdym celnym strzale przychodzi pewna refleksja (mówię tu o myśliwych z powołania). Wiem, że może to brzmieć absurdalnie ale, uwierzcie, że to jest uczucie które ciężko jest opisać słowami i wytłumaczyć komuś kto tego nie spróbował.

Nieformalnie często pada podział na myśliwych i "strzelców". Ci drudzy to faktycznie tacy dla których łowiectwo to sprawdzanie swoich umiejętności na żywej tarczy. Ja np nie przepadam za polowaniem na kozy - bo to wlasnie taka trochę strzelanka w momencie kiedy masz praktycznie na każdym polu rudel (stado saren) składające się z kilkunastu sztuk. W tym sezonie np dwójka myśliwych podczas trzech dni polowania potrafiła wyrobić plan danego koła na 120 sztuk sarenale ktoś to musi robić.
Natomiast wszelkie polowania na jelenia, daniela, kozły to coś pięknego to jest niesamowicie bliski kontakt z naturą! Współpraca człowieka z psem to jeszcze inna bajka, równie niesamowita.

Dla mnie wspomnieniami z łowiska, których nigdy nie zapomnę był dzień kiedy bladym świtem, w porannej mgle udało mi się podejść dwa rogujące się ogromne jelenie na niecałe 10m! Słyszałam ich oddech, to uczucie, którego nie da się zapomnieć.
Druga sytuacja, której nie zapomnę to dzień kiedy pierwszy raz stanęłam oko w oko z wilkiem- polowaliśmy na ten sam cel, tym razem wilk wygrał! To są takie momenty, dla których można przepaść w tym absolutnie 🙂


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się