Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
04 stycznia 2017 18:49
KaNie, Ja pracuję głównie z młodymi końmi i mi ten strach nie minął, więc unikałam bezpośrednich kontaktów. Co prawda w 7-mym miesiącu byłam zmuszona załadować 3 letniego ogiera do przyczepy, bo akurat nie miał mi kto pomóc, ale akurat wszedł jak pies, za co do tej pory jestem mu wdzięczna. Natomiast jak tylko nastąpiło "wydobycie" 😀 to przyszłam do stajni i powiedziałam do swoich chłopaków "no cześć, mamusia wróciła"  😁
Kalafior ciążowy czyli jedna z moich, częstych ostatnio, historii...
Kupiłam 3 tyg temu spodnie w h&m- rozm 38. Po dwóch dniach okazalo sie ze mi z tyłka lecą, chodzę i je podciągam non stop, i jednak jak cale życie miałam 36 to trzeba bylo przy tym pozostać przynajmniej narazie 😉
Poszłam więc dziś po rozmiar 36. Weszłam, wyszukalam, zapłaciłam i wyszłam. Po czym teraz w domu je wyciągam...a tam rozmiar 38 jak byk 😜 No żesz faken no jak to się stałooooo 🤣
Lotnaa   I'm lovin it! :)
04 stycznia 2017 20:33
Dobra zmiana coraz lepsza, a pan minister zdrowia chyba bierze podobne środki, jak szef MON...
http://mamadu.pl/130113,nowe-pomysly-ministra-zdrowia-zaskakuja-dzieci-straca-dostep-do-pediatry-i-beda-leczone-przez-lekarza-rodzinnego?fb
sienka, buahaha witam w moim świecie 😀

Lotnaa, jakie plany roczkowe? Poruszyłaś temat w Polsce?

My dziś dzień hedonistyczny. Kino z Mery i Kaziem i... wyprzedaż w Next 😀 Podrzuciłam temat obu babciom i zaszalałam za nie swoją kasę, czy można chcieć więcej 😉?

A, co do koni - ja mam stracha. Nawet nie w siodle, bo Dzionek jest przewidywalny, nawet jego spłoszenia znam na pamięć i nie robią na mnie wrażenia (a swojej dzierżawczyni z tydzień temu drugi raz złamał rękę 🙁 ), ale w obejściu zaczęłam się cykać. W boksie się nie tak ruszy i wyląduję między nim a ścianą - strach, uskoczy w moją stronę - strach. Kiedyś w ogóle nie miałam tego uczucia w kontakcie z nim. A btw, Dzion pod koniec miesiąca "wraca do domu". Nie wiecie nawet jak się cieszę z takiego rozwiązania sytuacji z nim  😍 Teraz będę jeździć po mazurskich lasach od wielkiego dzwona a nie wkurzać się na placu, również od wielkiego dzwona 😉
Grafi, na Twoją prośbę reszta pokoiku. Przepraszam za mały rozgardiasz, ale to w końcu pokoik S. - ma się czuć nim dobrze. 😉




Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
04 stycznia 2017 22:12
wpadam na chwilkę, niania zrezygnowała kilka dni przed porodem, jest mega ciężko z wielkim brzuchem, bliźniakami i domem na głowie, w przyszłym tyg rooooodzę!!!!!
będzie cc, bardzo żałuję, bo się nastawiłam na sn, chciałam spróbować (ja, która w pierwszej ciąży panicznie bałam się sn i nawet od psychiatry chciałam załatwiać zaświadczenie, że mam fobię 😡 ), nawet z położną umowę podpisałam 🙁
ale Młody się odwrócił w 37 tc głową do góry 🤔
tak wyglądam - znowu poszło mi tylko w brzuch 😍

poszliśmy w końcu z Teo na diagnozę SI - ma lekkie zaburzenia czucia głębokiego, jest nadwrażliwy na dotyk i będzie chodził na terapię...
Diakonka, wyglądasz obłędnie 🙂

Co do diagnozy SI - polecam artykuł w najnowszym dodatku psychologicznym Polityki, Ja My Oni - rozmowa z moją promotorką i superwizorką aktualną, dr hab. Małgorzatą Święcicką. Również na temat integracji sensorycznej. Zgadzam się z nią w 100%, mam takie same doświadczenia z pracy z dziećmi jak ona opisuje.
Apropo Si to gdzies czytałam o kołdrach obciazeniowych pomagających w terapii
sama zastanawiałam sie czy nie isc do fizjo zeby moze dla siebie kupic.
Macie jakieś doswiadczenia w temacie?
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
04 stycznia 2017 22:26
Dzionka, możesz mi wysłać skan?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
05 stycznia 2017 07:39
Diakonka, to już next week??? A dopiero pamiętam "laski, w ciąży jestem" na messengerze... Ja Ci już pisałam, że wyglądasz jak z telewizji 😉

Dzionka, zapraszam na kawę, pod koniec stycznia mam ferie i nadmiar czasu 🙂
Diakonka,Dzionka, wrzucę tutaj wywiad, bo faktycznie ciekawy, a może ktoś jeszcze z re-volty będzie chciał poczytać:

Joanna Cieśla: – Czy dziś więcej rodziców niż dawniej obawia się o zdrowie psychiczne swoich dzieci?
Małgorzata Święcicka: – Tak. To skutek różnych zjawisk. Zawsze istniała grupa rodziców o nadmiernej wrażliwości, którzy nie mają takiego naturalnego przekonania, że rozwój ich dziecka będzie przebiegał prawidłowo. To kwestie osobowościowe – ci ludzie także w innych okolicznościach czują większe zagrożenie niż pozostali. Mają skłonność do wychowywania nadmiernie kontrolującego, nadopiekuńczego. W przeszłości ten niepokój dotyczył przede wszystkim zdrowia fizycznego, choć zdarzały się też osoby, które co roku domagały się badania np. IQ syna czy córki, w obawie, że jest za niskie. Ale też dzieci z różnorakimi problemami zdrowotnymi rzeczywiście jest obecnie więcej, choćby ze względu na to, że medycyna pozwala ratować więcej wcześniaków i noworodków z zaburzeniami czy zespołami genetycznymi, które jeszcze kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu by nie przeżyły.

Kolejna kwestia to coraz lepsze naukowe rozumienie zaburzeń. Na przykład ADHD. Nic nie wskazuje na to, by częstość występowania tego zespołu była dziś większa niż kiedyś. Ale dopiero od dwóch dekad jest on zauważany i diagnozowany. Znaczenie ma również oczywiście większa dostępność usług psychologicznych i większa świadomość problemów po stronie rodziców. To w sumie bardzo dobrze. Tyle że każde zjawisko miewa wynaturzenia. Ta coraz powszechniejsza wiedza psychologiczna często jest powierzchowna i chaotyczna. Ludzie odwołują się do niej w sposób uproszczony. Problemy psychologiczne bywają traktowane analogicznie do medycznych, na zasadzie: jak gorączka, to nurofen. Gdy pojawia się problem w zachowaniu dziecka, rodzice oczekują nazwania go i podjęcia szybkiej terapii czy rehabilitacji.

To nierealne?
Chodzi raczej o to, że psychologia jest nauką tak skomplikowaną, a psychika ludzka jest tak bardzo złożona, że pewne zależności trudno zrozumieć. Rodzice oczekują od psychologa, że albo da konkretną poradę, albo skieruje do innego specjalisty, żeby ten wyeliminował niepokojące czy niepożądane zachowanie. A psychologia jest przede wszystkim rozumieniem człowieka. Czasem trudno wytłumaczyć rodzicom, że ten sam objaw, to samo zachowanie mogą wynikać z różnych źródeł. Że trzeba się zastanowić, sprawdzić, co się dzieje między nimi a dzieckiem – to wymaga skłonności do refleksji.

Bywa jednak, że jakieś zaburzenie zaczyna budzić powszechny niepokój. Jakby zapanowała na nie osobliwa moda. Skąd to się bierze?
Na pewno w dużym stopniu z rozwoju nauki, w której też pojawiają się różnego rodzaju mody. Czasem trudno uzasadnić, dlaczego w jakimś okresie pewne tematy znajdują uznanie redaktorów najważniejszych czasopism naukowych, a publikacje dotyczące innych obszarów nie są przyjmowane do druku. Weźmy zainteresowanie dysleksją, a dokładniej specyficznymi trudnościami w uczeniu się, które rozgorzało w latach 80. W Polsce pierwszą książkę na ten temat napisała w 1973 r. prof. Halina Spionek. W dalszych latach naukowcy badali i popularyzowali ten problem.

O dysleksji i dysgrafii

Aż trudności w uczeniu się odnajdowano niemal u wszystkich dzieci.
Każda cecha psychopatologiczna jest rozłożona w różnych natężeniach w całej populacji. Kwestią jest, gdzie ustawimy granicę, od której uznajemy coś za zaburzenie, a nie po prostu cechę. Może się zdarzyć, że u dziecka, które robi pojedyncze błędy, ktoś stwierdzi dysleksję, a u innego, które robi błędy częściej – nie stwierdzi zaburzenia. Nie ma tu dowolności, w kryteriach diagnostycznych wszystko jest opisane, ale podczas spotkania z pacjentem jeden na jeden badający dochodzą do różnych wniosków. Czasami pojawiają się naciski rodziców, psychologowi trudno im się przeciwstawić. Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia: co z tymi dziećmi, które mają objawy tylko odrobinę słabsze niż klasyfikowane jako zaburzenie? Grupa subkliniczna jest ogromnie ważna, wymaga zainteresowania i wsparcia. Rozgraniczenie: „Tu jest zaburzenie, a tu nie”, jest konieczne dla celów administracyjnych, ze względu na przepisy oświatowe, które dają prawa do ulg w przypadku pewnych diagnoz. Ale psycholog postrzega każdą cechę czy zaburzenie jako kontinuum. Ważniejsze jest na przykład, na ile jakiś deficyt przeszkadza dziecku, niż jak bardzo jest nasilony. Bo bywają dzieci bardzo inteligentne, uzdolnione, które sobie radzą mimo ograniczeń w pewnych obszarach. I takie, które sobie nie radzą. Dlatego diagnoza psychologa klinicznego jest zawsze diagnozą całościową.

Wróćmy do dysleksji i dysgrafii – czy tego rodzaju diagnoz jest teraz mniej niż po pierwszym wybuchu zainteresowania tymi problemami?
W naszych przepisach oświatowych jest zalecenie, aby przez pierwsze trzy lata nauki dziecku nie stawiać diagnozy dysleksji, tylko ryzyka dysleksji, stąd postawionych diagnoz jest pewnie mniej. Jest to jednak kontrowersyjny przepis. Zdarzało mi się już wielokrotnie, że rodzicie opisują problemy świadczące ewidentnie o tym, że dziecko ma dysleksję, a na pytanie, czy było już diagnozowane, odpowiadają: „Nie, bo jeszcze za wcześnie”. Włos się jeży. Chyba intencja była taka, że w pierwszych trzech latach w szkole dziecko ma się uczyć pisania i czytania we własnym tempie. Jeśli to tempo jest za wolne, to kieruje się ucznia na zajęcia wyrównawcze, szuka innych metod pracy i jeśli to nie poskutkuje, to dopiero ewentualnie w IV klasie stawia się diagnozę. A to ewidentnie za późno. Powinno się ją stawiać, jeżeli po sześciu miesiącach prób udzielenia specjalistycznej pomocy dziecko nie przezwycięży trudności, niezależnie od tego, w której jest klasie. Widzę też, że ten problem dysleksji częściej rodziców niepokoił w perspektywie sprawdzianu w VI klasie szkoły podstawowej. Jak nie ma sprawdzianu, wydaje się, że problem dysleksji znacznie się zmniejszył.

O tzw. integracji sensorycznej

Czy rodzice, którzy do pani trafiają, mają gotowe pomysły na diagnozę swoich dzieci?
To się zdarza. Ja przyjmuję na ogół dzieci z podejrzeniem ADHD. Ale bywa, że gdy pytam rodziców, co ich sprowadza, odpowiadają: „zaburzenia integracji sensorycznej” – to szczególnie często. Nawet nie mówią, jakie dziecko ma objawy, z czym są trudności. Albo posługują się taką nowomową: „Ma problem z czuciem głębokim”. „Na czym to polega?” – pytam. „Że się bardzo mocno do mnie przytula” – mówi matka. Pytam, czy się nie zastanawiała, co to może znaczyć? Może potrzebuje kontaktu? „Nie, ma problem z czuciem głębokim, trzeba go przykrywać ciężką kołderką”. Dzieciak z bardzo poważnymi problemami psychologicznymi, rodzina skonfliktowana, a oni się zajmują czuciem głębokim i dziecko spragnione kontaktu przykrywają kołderką.

Bo to prostsze niż pójść na terapię rodzinną?
Zdecydowanie. Tyle że zaburzenia integracji sensorycznej są zdecydowanie zbyt często błędnie diagnozowane. Po części wynika to z chęci zysku, ponieważ rodzice są skłonni płacić za ten rodzaj terapii, ale nie tylko. Gabinety integracji sensorycznej mają dziś prawie wszystkie poradnie psychologiczno-pedagogiczne, które są przecież publiczne. To też po prostu rodzaj mody, choć obecnie głównie w Polsce. Amerykańskie Towarzystwo Pediatryczne kilka lat temu wydało oświadczenie, w którym apeluje, by nie stwierdzać zaburzeń integracji sensorycznej jako samodzielnej diagnozy. Przypomina też, że dane świadczące o skuteczności terapii integracji sensorycznej są bardzo mizerne.

Nie ma w tym żadnego sensu?
No nie, coś tam w tym jest. Istnieje coś takiego jak integracja sensoryczna, czyli sposób, w jaki mózg zbiera dane z różnych zmysłów. Istnieje wrażliwość sensoryczna – czyli zmysłowa. Ludzie mogą być nadwrażliwi i niedowrażliwi w różnych obszarach. Tyle tylko, że teoria będąca podstawą diagnozy i terapii SI powstała w latach 60., kiedy wiedza na temat mózgu była zupełnie inna niż dziś i nie została zaktualizowana o nowe osiągnięcia nauki. W Polsce diagnozę tzw. zaburzeń SI opiera się na zbitce jakichś neurologicznych badań – nie wiadomo, dlaczego akurat tych, a nie innych. Zakres norm, po których przekroczeniu mówi się o zaburzeniach integracji, też jest wzięty z sufitu, dlatego większość dzieci „ma” te zaburzenia. Kiedy czasami czytam te diagnozy przynoszone przez rodziców, to nic nie rozumiem. Dlatego wydaje mi się to też niebezpieczne. Ale mnóstwo tekstów popularyzatorskich, które wokół tego powstało, wygląda zgrabnie i brzmi przekonująco dla ludzi, którzy liznęli trochę popnauki.

Zdarzył mi się przypadek dziecka, dla którego terapia integracji sensorycznej była korzystna. Ten chłopiec bał się jeździć na rowerze. I po zajęciach z miłą panią, która pokazywała, jak się chodzi po równoważni, nabrał pewności własnego ciała, dzięki temu też jeździł lepiej. W podobnych przypadkach to ma sens, ale można by to samo osiągnąć innymi formami zajęć ruchowych, bez korzystania z kosztownego sprzętu i pseudonaukowej otoczki. Nie jest uprawnione założenie, że ćwiczenia ruchowe i percepcyjne proponowane przez terapeutów SI spowodują zmiany w złożonych zachowaniach i wyeliminują objawy trudności w nauce czy autyzmu. Podobnie w terapii dysleksji kiedyś przekonywano, że trzeba rozwijać percepcję wzrokową – jak dziecko będzie układać puzzle, to dzięki temu zacznie lepiej odróżniać litery. Bardzo wiele dzieci te puzzle układało, a nie czytało w dalszym ciągu. Bo nie ma takiego automatyzmu, że po wytrenowaniu jakiejś zdolności podstawowej czynność złożona, która jest od niej zależna, od razu się poprawi.

Dla mnie jednak największym niebezpieczeństwem związanym z tego typu terapiami jest odwracanie uwagi rodziców od istoty problemów psychicznych ich dzieci i kierowanie jej na fizjologię.

O ADHD

Radar na ADHD też się ostatnio wyczulił?
ADHD zaczęto opisywać w latach 90. i stopniowo przebijało się do świadomości publicznej. Zaczęły pojawiać się książki popularnonaukowe i poradniki. Wśród terapeutów jest pewna naturalna tendencja – jeśli komuś trafi się grupka pacjentów z podobnymi zaburzeniami, to niekiedy mają potrzebę zebrać te doświadczenia, napisać książkę. Jeśli taka książka niesie w miarę prosty przekaz, jakieś łatwe do zastosowania wskazówki, to się sprzeda, później przyjdą następni pacjenci – i tak to się napędza. ADHD było też zaburzeniem, którym bardzo się zainteresowały firmy farmaceutyczne. Bo jest to zaburzenie dziecięce, wobec którego została udokumentowana skuteczność leczenia farmakologicznego. Więc te firmy organizowały różne sympozja, konferencje. Byłam na kilku i uważam, że to wsparcie miało korzystny wpływ na pokazanie problemu dzieci i rodziców z tym zaburzeniem. Rzeczywiście pojęcie ADHD bardzo się spopularyzowało i weszło do potocznego języka, nawet dzieci się przezywają „ty masz ADHD”. Ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o stawianie diagnoz, to psychiatrzy są dość ostrożni.

Jak często ono się zdarza?
ADHD jest uważane za jedno z najczęstszych zaburzeń, występuje u 5 proc. dzieci.

Można z niego wyrosnąć?
ADHD jest właśnie tym zaburzeniem, z którego w dużym stopniu można wyrosnąć, chociaż rozpoznaje się je także u osób dorosłych. Duże znaczenie ma tu rozwój płatów czołowych, które stanowią część mózgu odpowiedzialną za kontrolę zachowania. A właśnie trudności w kontroli zachowania są istotą ADHD. Uzyskują one dojrzałość stosunkowo późno, w okresie dorastania, i w tym okresie nasilenie objawów ADHD obniża się, zmniejsza się zwłaszcza nadruchliwość. Objawy nieuwagi utrzymują się dłużej, ale człowiek dorosły na ogół uczy się z nimi radzić. Pewne aspekty ADHD można wykorzystywać na swoją korzyść. W terapii to też ważne, by pokazać dzieciom, co dobrego mogą z tym zrobić.

Co mogą zrobić?
Ludzie z ADHD mogą być przebojowi, szybko działać, podejmować decyzje. Dobrze radzą sobie w sporcie (choć czasem trudno im bywa utrzymać wytrwałość w treningach), w zawodach artystycznych. Zwłaszcza dzieci, u których ADHD towarzyszy jakiejś zdolności specjalnej, często funkcjonują bardzo dobrze.

W takim razie jaki sens ma podawanie im leków?
Cóż, to budzi kontrowersje. Niektórzy rzeczywiście uważają, że w okresie rozwoju mózgu nie należy podawać dzieciom substancji chemicznych wpływających na jego pracę. Ale moim zdaniem są przypadki, w których zastosowanie leków przynosi ulgę – bez tego w niektórych momentach życia ani rodzice, ani dzieci nie wytrzymaliby natężenia objawów. Leki podawane dzieciom z ADHD to najczęściej leki psychostymulujące.

Dlaczego podaje się leki stymulujące, a nie uspokajające?
Ponieważ chodzi o uruchomienie uwagi, która pozwala dziecku kontrolować swoje zachowanie, także wzmożoną ruchliwość.

i cd
O spektrum autyzmu

Uzyskanie diagnozy dysgrafii, dysleksji, ADHD czy nawet zespołu Aspergera może być opłacalne – już aż tak nie stygmatyzuje, a przynosi pewne ulgi w szkole.
W pewnym sensie jest to bardzo opłacalne. I bywa, że dla dobra dziecka te diagnozy stawia się na wyrost. Na przykład zespół Aspergera orzeka się z pewnością zbyt często. Ale one uprawniają do korzystania z klasy integracyjnej i nauczyciela wspomagającego. Chodzi o dzieci, które często takiego wsparcia naprawdę potrzebują, choć brakuje im umownego jednego punktu do rzetelnej diagnozy zaburzenia. Z drugiej strony sama etykietka „Aspergera” nie jest obojętna – zostaje w głowie dziecka, wpływa i na samoocenę, i na odbiór przez rodziców, co jest szkodliwe, zwłaszcza gdy ta diagnoza jest faktycznie niepotrzebna.

Niektóre, zwłaszcza starsze dzieci robią z tego swoiście rozumiany pożytek – popisują się „Aspergerem” i tym np., że nie mają obowiązku odrabiać prac domowych.
To też jest złożone. Jeśli w odpowiedni sposób przekaże się dziecku informację o diagnozie i jeśli jest ono poddane sensownym oddziaływaniom wychowawczym, to dziecko raczej tak nie postępuje. Nastolatki czasem rzeczywiście używają podobnych argumentów, żeby się przed czymś bronić – np. przed nadmiernymi wymaganiami czy naciskami dorosłych. Albo mówią takie rzeczy po to, by coś w danym momencie zademonstrować. Wykorzystują je w jakiejś aktualnej rozgrywce – to nie znaczy, że rzeczywiście diagnoza zaburzenia nie stanowi dla nich problemu.

Myślę, że tak naprawdę diagnoza zespołu Aspergera albo ADHD, a przede wszystkim doświadczanie tych zaburzeń, jest bardzo trudne. Poczucie, że nie jestem w stanie się skoncentrować, usiedzieć spokojnie, porozumieć się z innymi ludźmi – to bardzo nieprzyjemne. Ci ludzie wcale nie są zadowoleni, woleliby tego nie mieć.

Jednak spektrum autyzmu, łącznie z zespołem Aspergera, dotyka ok. 1 proc. dzieci. Na szczęście więc nie są to bardzo rozpowszechnione problemy.

A rokowania dla zaburzeń ze spektrum autyzmu? Zespołu Aspergera?
Sam autyzm wczesnodziecięcy jest, niestety, nieuleczalny, nie mija z wiekiem, chociaż można uzyskać złagodzenie objawów i poprawę funkcjonowania. Zaburzenia ze spektrum autyzmu, w tym zespół Aspergera, są jeszcze słabo rozpoznane. Wiadomo, że dzieci dotknięte nimi mogą się bardzo różnić między sobą, tak więc i rokowanie może być różne. Wiadomo też, że różnica w zachowaniu dziecka z nasilonymi objawami ADHD a dziecka z zespołem Aspergera bywa trudna do wychwycenia i dość często dochodzi do błędów w diagnozie.

Czy zatem używane dziś kategorie diagnostyczne mają w ogóle sens?
Mają sens administracyjny, wprowadzają pewien porządek. Natomiast z perspektywy pacjenta czy pracy psychologa z nim nie mają znaczenia. Psycholog pracuje z człowiekiem, wszystko jedno, jak się nazywa jego problem. Teraz rośnie tendencja do patrzenia na diagnozę z tzw. perspektywy dymensjonalnej. Objawy psychopatologiczne traktuje się jak cechy, które w różnym nasileniu występują powszechnie. Każdego człowieka można scharakteryzować, pokazując, na przykład, w jakim stopniu jest nieuważny, w jakim stopniu jest impulsywny, a w jakim odczuwa lęk. U niektórych osób poziom nasilenia którejś z tych cech jest na tyle wysoki, że potrzebują pomocy profesjonalnej.

O zaburzeniach lękowych i depresji

Czy są takie problemy lub zaburzenia, na które rodzice nie zwracają należnej uwagi, a powinni?
Zaburzenia internalizacyjne, czyli uwewnętrznione, biorą swoją nazwę z tego, że ich objawy skierowane są do wewnątrz człowieka, a nie na zewnątrz. Należą do tej grupy zaburzenia lękowe i depresyjne, które dotykają coraz więcej i dzieci, i dorosłych. Lęk społeczny diagnozuje się u 7 proc. populacji, fobie u nawet 9 proc. To problemy, które przeszkadzają osobie dotkniętej nimi, ale otoczeniu – nie. Jeśli dziecko z powodu lęku jest wycofane albo nic nie mówi, to jest spokój. A dziecko z ADHD spokojne być nie może, to z autyzmem bywa ogromnie kłopotliwe i powoduje dezorganizację życia rodziny. W efekcie dzieci lękowe czy z depresją często nie uzyskują potrzebnej pomocy. Ich sytuacja jest pod pewnymi względami najtrudniejsza, bo dorosłym strasznie trudno jest zrozumieć, dlaczego dziecko jest ciągle smutne? Dziecko powinno być wesołe, żywe.

Na marginesie: badałam stosunek rodziców do swoich dzieci z ADHD. Okazało się, że sama impulsywność wywołuje u dorosłych zupełnie dobre reakcje, w przeciwieństwie do nieuwagi. Dzieci, u których dominuje nieuwaga, są rzadko chwalone, w domu często się ich nie dostrzega. Natomiast te, u których dominuje impulsywność, są odbierane jako męczące, ale przynajmniej zwraca się na nie uwagę i więcej im się wybacza.

Rozmawiałam kiedyś z mamą chłopca, który przez kilka lat cierpiał na depresję. Mieszkali na Kaszubach, nie mieli pieniędzy na prywatne leczenie, a terapia depresji dla dzieci w ramach NFZ była możliwa tylko w Gdańsku. Ten chłopak czekał do 18. urodzin na uzyskanie pomocy u psychiatry dla dorosłych, osiągalnego w okolicy. Choć prywatnych gabinetów psychologicznych powstało mnóstwo, z refundowaną pomocą psychologiczno-psychiatryczną dla dzieci jest tragicznie. Psychiatrów dziecięcych w całej Polsce pracuje dwustu.
Podobnie znikoma w stosunku do potrzeb jest liczba psychologów klinicznych dziecka. To problem kształcenia – i lekarzy, i psychologów. Jeśli chodzi o psychologów, to rzecz nieustannie odbija się od braku ustawy o zawodzie psychologa, której nie sposób uchwalić od lat. W efekcie psycholog albo traktowany jest jako zawód medyczny – taki półlekarz, albo jest nauczycielem, jeśli pracuje w poradni czy w szkole. Specjalizację z psychologii klinicznej dziecka mogą robić tylko osoby zatrudnione w służbie zdrowia. W tym układzie przełożonymi psychologów często są niepsychologowie, którzy też słabo rozumieją specyfikę zawodu i obszarów pracy.

O relacjach rodzice–psychologowie

Czy rodzice pani pacjentów często dopytują, co źle zrobili, czy zawinili temu, że ich dzieci mają problemy?
Pytają o to zdecydowanie częściej niż w przeszłości – świadomość, że stan psychiczny dziecka zależy od rodziców, jest coraz większa. Czasem nawet może nadmierna.

Choroba klasy średniej?
Niekoniecznie. Przypisywanie swoim działaniom konsekwencji to bardziej kwestia refleksyjności niż wykształcenia czy statusu – jedno z drugim nie musi iść w parze.

Rodzice z niepokojem wypatrują zaburzeń, bo są w tę koleinę pchani z różnych stron. Do diagnozy pod kątem zaburzeń integracji sensorycznej zachęcają np. nauczycielki w przedszkolu. A jak się człowiek naczyta o różnych problemach w internecie, to nieraz uruchamia mu się tzw. syndrom studenta medycyny – wydaje się, że on sam albo jego najbliżsi mają wszelkie możliwe schorzenia. Początkujący rodzic ma mało wcześniejszych doświadczeń z dziećmi. Skąd ma wiedzieć, co jest normalne? Czy częste napady szału u czterolatka to skutek błędów wychowawczych, żywiołowego temperamentu czy może już ADHD?
No właśnie, na te wątpliwości nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Odnoszę jednak wrażenie, że większość rodziców ma instynktownie wbudowane przeświadczenie: „Z moim dzieckiem wszystko będzie w porządku”. Nawet jeśli syndrom studenta medycyny w nich się pojawia, to działa krótką chwilę. Przez to niekiedy nawet zaprzeczają autentycznym problemom.

I gdzie w tym wszystkim złoty środek? W przypadku wielu zaburzeń wczesna diagnoza ma duże znaczenie. Ale z drugiej strony, jak rodzic – zwłaszcza ten lękowy i nadodpowiedzialny – może się zabezpieczyć przed popadnięciem w obsesję, że z dzieckiem coś jest nie tak?
Powinien patrzeć na dziecko spokojnie. A gdy dostrzega jakieś trudności, to jednak udać się do specjalisty. Moim zdaniem byłoby dobrze, gdyby młodzi rodzice w razie wątpliwości zgłaszali się do psychologów nie tyle po pomoc, ale żeby zwyczajnie pogadać. Często jedno spotkanie wystarczy, by zapytać o sytuacje, które ich niepokoją, powiedzieć o trudnościach, o swoich emocjach. I dalej już sobie sami radzą. Bo najważniejsze, żeby zdjąć niepokój. Niekiedy się potwierdza, że coś niepokojącego się dzieje, ale i w takich sytuacjach uważam, że psycholog powinien działać jak najkrócej – zrobić to, co musi, a resztę zostawić rodzicom.

Jak dobrać właściwego psychologa?
Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, warto trzymać się własnego zdrowego rozsądku, intuicji. Dziwi mnie np. takie zjawisko: w przychodni, w której pracuję, można umówić się przez internet do dowolnego psychologa. Ale można też zadzwonić do recepcji i zapytać, kto specjalizuje się w jakimś problemie. Mimo to wielu rodziców zapisuje się przez sieć, całkowicie przypadkowo. Choć na tej stronie jest napisane, kto zajmuje się dziećmi do trzech lat, a kto – nastolatkami, to specjaliście od nastolatków co jakiś czas trafia się niemowlę. W razie obaw dotyczących konkretnych zaburzeń dobrze zwrócić się do stowarzyszeń rodziców dzieci z autyzmem czy z ADHD – oni polecą specjalistę. Ja uważam, że warto wręcz spojrzeć na zdjęcie – czy ktoś nam się podoba, czy budzi sympatię. Psycholog powinien być dobrym fachowcem, ale też musi do nas pasować.

rozmawiała Joanna Cieśla
Kahlan dziękuję za pamięć! Bardzo ładny pokoik 🙂 widać, że jest zrobiony dla dziecka, ma rzeczy w swoim zasięgu i nawet wyciągnięte zabawki nie sprawiają wrażenia chaosu, super. 🙂

Diakonka tobie to chyba pisane w ciąży chodzić, sam brzuch i ani grama tłuszczu więcej, pięknie wyglądasz. 🙂 Powodzenia teraz na finiszu!
figura, o, dzięki!

Ale dziś zrąbaną nockę miałam, grrr. Sama jestem sobie winna, bo zgubiłam smoczek i nie przygotowałam zapasowego. Rozbudziła się i 1,5h walki żeby zasnęła.

Lotnaa sto lat z okazji urodzin!!
figura Dziekuje bardzo za wstawienie artykulu! :kwiatek: :kwiatek:

Dzionka A tobie dziekuje bardzo za polecenie tego tekstu. Nawet nie mialam pojecia, ze temat integracji sensorycznej jest taki "sliski" w oczach fachowcow. Oprocz tego fachowiec potwierdzil tylko moja wlasna opinie na temat roznych zaburzen u dzieci. :kwiatek:

Diakonka Serio, to juz??!! Wygladasz mega pieknie i mocno trzymam kciuki za nowa konfiguracje rodziny w nastepnym tygodniu 😉


Nie chce revoltowo zapeszac, ale chyba jest ciut lepiej z nocnymi histeriami mojego dziecka. Ciekawe na jak dlugo  🙄
figura - dzięki za wrzucenie wywiadu!
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 stycznia 2017 08:33
Figura fajny wywiad!
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
05 stycznia 2017 08:49
Dzionka, piona! Kubulkowi proponowalam w nocy wycieczke w kosmos. Nie dosc, ze ubudzil sie jakies 40 minut po zasnieciu i do 22:30 absolutnie nie wybieral sie spac, to jak juz sie w mekach wielkich wybral, to budzil sie jakies 10 razy. To juz ktoras tragicyna noc. Mowcie mi zombie
figura, Ja też dziękuję.

Diakonka, Ty oszukujesz. Piłkę se tam wsadziłaś pod bluzkę i tyle. Ja się nie dam nabrać.  😉 😉 😉  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:

szafirowa, A co Rózia porabia w czasie tych pobudek Kuby?
Lotnaa   I'm lovin it! :)
05 stycznia 2017 09:22
Diakonka, o wow! Cudnie Ci w tej ciąży! Pięknie wyglądasz.
A że niania zrezygnowała teraz - masakra. Mam nadzieję, że znajdziecie szybko kogoś pewnego  :kwiatek:

Dzionka, dziękuję!  :kwiatek:

Co do roczku, dziadkowie chcieli zrobić na 2,5 tyg przed w PL, ale się nie zgodziliśmy oczywiście. Więc będzie bardzo kameralnie u nas, właśnie myślę, gdzie zamówić tort. Mieliśmy nadzieję, że chociaż siostra męża przyjedzie, ale szwagier ma dyżur w szpitalu, więc lipa. Cóż, taki to już nasz emigrancki los.

Co tam u Sarki słychać? Łazi już? Hania zaczęła się wspinać na potęgę i stawać. Czasem tak pokracznie, jeszcze stopy źle stawia i wywija, mam nadzieję, że przejdzie.
Połowa dzieci z naszego przedszkola się zmówiła i ma urodziny w styczniu. Łącznie z moim. 😵
Jeszcze do tego jestem w trakcie leczenia zęba, wyjdzie jakieś 600 zł.
:emot4:
Wczoraj robiłam zaproszenia DIY, całkiem ładnie wyszły.
Muszę jeszcze tylko kupić dwa prezenty dla dwóch chłopców za co najmniej 20 zł, na 15 i 19 stycznia, potem zrobić mini paczuszki dla każdego na piątek 22 stycznia, na urodziny Gabrysia w przedszkolu (może być po kilka cukierków) i wyprawić urodziny Gabrysia 23 stycznia.
Potem jedna z dziewczynek ma urodziny na samym początku lutego.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
05 stycznia 2017 10:54
Julie, ale czemu Ty wszystkim prezenty kupijesz? Taki zwyczaj czy wszyscy robia imprezy urodzinowe i kolegow zapraszaja?

A Rozka co robi? No przeca spi. Baaardzo zadko sie obudzi (np jak Kuba ja solidnie skopie, bo spia jeszcze razem), a tak to na swoje 2-3 karmienia sie obudzi, zje i spi dalej (w sumie 12-13h)
szafirowa, No nie wiem czemu. To chyba taki niepisany zwyczaj grzecznościowy, że skoro koszt wyprawienia urodzin na sali zabaw to 20 zł od dziecka... to jakiś drobiazg wypada dać.
Sama nie wiem.
Nie, nie wszyscy wyprawiają. Większość.
My i tak robimy nietypowo, bo nie na sali zabaw, tylko w gospodarstwie agro mojej teściowej. Musi być śnieg, bo chcemy zrobić kulig. Jak nie będzie śniegu, to się załamię. 😁
szafirowa, ech, piona... Chociaż mam wielką nadzieję, że to wypadek przy pracy, bo fajne nocki ostatnio były i powtarzalne, no ale to zgubienie smoczka nas pogrążyło. Co ciekawe, odnalazł się.. w rączce Sary ;P Kupi człowiek smoczek świecący w ciemności a i tak dupa, bo dziecko zamknie w piąstce i koniec. Fajnie, że Frózia chociaż śpi.

Julie, o masakra! To ja tak mam w tym roku ze ślubami i chrzcinami. 5 ślubów, 3 x chrzciny, gdzie 2 razy świadkuję i 2 razy jestem chrzestną - kill me 😀

Lotnaa, przykro z roczkiem, ale i tak na pewno będzie super 🙂 Fajnie, że Hania staje, wrzuć foto stojącej! Jednak zupełnie inaczej tak dziecko wygląda 🙂 Sara nie chodzi, tylko z pchaczem (i wszystkim co da się pchać), ale to taki bardziej zombie walk, więc mam nadzieję, że nie wpadnie za prędko na pomysł "puszczania się", bo nie jest na to jeszcze gotowa. Dzisiaj dzień marudy, myślałam że ubiję. Chciałam na 1 drzemkę o 10 położyć, ale się nie dało, padła dopiero o 12:30. Ale zimowy spacer na plecach za nami przynajmniej, bo w domu się nie dało usiedzieć.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
05 stycznia 2017 12:14
Dzionka, wiesz, spędziłam w domu u rodziców niemal 2 tyg i trochę mi przeszło  😉

Nie wiem, czy to dzisiaj taki dzień, ale mam ochotę moje dziecko udusić. Rano byłam na badaniach pod narkozą, więc mamy 24h bez kp. Butelkę olewa, zjadła obiad, ale łązi wciąż za mną i szarpie. Nie jesteśmy w stanie pobawić się przez minutę, bo wycie, na ręce, wyginanie do tyłu... Wyrzuciłam ją teraz o ojcem na spacer, bo już się żyć nie dało. A i oczywiście - przy tacie totalny aniołek, matce można nerwy szargać. Aaaaaaaa!!!!  😵

Foto muszę zrobić.

Julie, trzymam kciuki! 
Lotnaa, jak bym czytała o naszej sytuacji - przy tacie i innych aniołek, a mnie szarpie nerwy. Ale faktycznie - poskutkowało ignorowanie. Tylko u nas nie było problemu w postaci brak kp, tylko sprawdzanie granic. A i nie rozumiem, czemu nie pozwoliłaś dziadkom wyprawić mu roczku? 🙁 Skoro i tak rzadko go widzą to może chcieli to z nim poświętować...? 🙁 Czy coś mi umknęło?  🤔

Grafi, bardzo dziękuję!  😡 :kwiatek:
Lotnaa   I'm lovin it! :)
05 stycznia 2017 12:39
Kahlan, no u nas też granice jak najbardziej. Np. dziś zaliczyła spazmatyczne wywijanie się po ziemi, bo nie chciałam jej dać komórki. Myślałam, że takie rzeczy to za rok...

A co do roczku, ja sobie nie wyobrażam takiej imprezy na 2-3 tyg. przed faktycznym roczkiem. Mają zaproszenie, jeśli by chcieli, to im zorganizujemy transport, odległość w przeciwną stronę jest ta sama. Mnie już to za dużo psychicznie kosztowało, żeby po raz kolejny przerabiać temat, prosić się, błagać...
nie przewidzisz, kiedy takie akcje się zaczną. 😉

hm, mimo wszystko dla mnie niezrozumiałe, ale nie znam sytuacji i okoliczności. :kwiatek:
ja roczek syna organizowałam podwójnie, bo wszyscy byli na urlopach i nie dało się znaleźć terminu. i tak jedna rodzina przyszła tydzień przed roczkiem, sam roczek świętowaliśmy w trójkę, a moja rodzina przyszła jak wrócili. jakoś kwasów nie było.
ash   Sukces jest koloru blond....
05 stycznia 2017 12:48
Kahlan, wydaje mi się, ze nie czytałaś wczesniejszych postów Lotnej na ten temat.

U nas tez fatalne noce, znów jestem zombie. Wieczorne usypianie tez trwa godzinę :/
Jedyny plus ze na drzemkę pada w 5 minut.
bardzo możliwe, bo nie mam czasu na wierne śledzenie wątku, który najprężniej się rozwija. dlatego napisałam, że nie znam sytuacji i tyle. 😉 poza tym ja jestem z natury osoba, która stara się zawsze zrozumieć drugą stronę. już uciekam. :kwiatek:

EDIT: przeczytałam sporo postów wstecz i dalej nie kapuję, czemu dziadkowie nie mogliby obejść tego roczku wcześniej (skoro i tak Lotna była) niż tułać się do Niemiec. Ale dobra, dobra, już milknę.  🤦
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się