Sprawy sercowe...

Moja niechec do niej przezywam wewnetrznie 😉 bo juz nie moge bluzgac na glos bo obiecalam 😉


Ja to to zdanie to sobie wezmę za motto na kolejny rok na pewne życiowo-zawodowe okoliczności  😎
KaNie a ona lubi na przykład na tych siatkach siedzieć? Może ona po prostu nie do końca trzyma mocz i jak siedzi sobie na siatce to popuszcza całkiem? Moje koty kochaja siedzieć na siatkach, w siatkach, a jeden namiętnie śpi na butach. Ale nigdy oprócz czasu kiedy jeden był chory to nie było wpadki poza kuwetą, ale fakt, że te 2 mam od małego, więc i kontrolę nad kuwetową nauką miałam. Ze 4 miesiące temu wzięłam dorosłego kocura ze schroniska - zostawiłam brudny koński kantar w łazience na ziemi, żeby wyprać i było nalane. To samo z moimi sztylpami. Stwierdziłam, że najwyraźniej znaczy teren po innym zwierzaku (czyli koniu) i kontroluję, gdzie te rzeczy końskie zostawiam. Zdarzało mu się też lać do kabiny, jak była uchylona. Okazało się, że to kot czyścioch i trzeba mu mega często kuwetę zmieniać, bo do lekko brudnej już nie nasika, odkąd kuweta sprzątana do zera bardzo czesto to i leje tylko do niej.
Fokusowa odpowiem jeszcze Tobie tu, ale nie piszmy o moim kocie juz w watku sercowym, bo to giga off top.
Nie siedzi na siatkach. Na niczym na co leje. Po prostu czasem cos zobaczy i idzie sie tam wylac. Nie wpadlismy na to dlaczego, bo nie robi tego mega czesto. A i kuwete ma bardzo czysta.
Nie wiem jak bylo wczesniej jak byla mlodsza, ale ona aktualnie spedza czas tylko na swoim legowisku, albo latem na tarasowej kanapie (na tym pozwalam lezec ), ewentualnie spi w ogrodku w krzaku szalwi. Latem leci do domu tylko na kuwete i jedzenie, albo na pawia... .
Ogolnie to jest kot ktory sie nie bawi, nie interesuje go nic, nigdy nie ma humoru itp. To taki kot ktory jest inny niz wszystkie te, ktore znalam wczesniej. I ponoc byla taka od kociecia. Bo moj chlop ja butelka wykarmil, bo matka ja odrzucila ( musialo byc cos na rzeczy ze rodzina jej nie chciala 😉  👀  ).
smartini   fb & insta: dokłaczone
31 grudnia 2016 10:08
Ależ się przyczepiliscie tego kota o.O
Ja mam psa, ktorego za szczeniaka nie dalo sie lubic. Trzeci do sfory, sami chcielismy i cala rodzina go nie lubila bo byl wyrachowana szuja. No nie dalo sie gnoja lubic a wcale nie sikal nam do butow. Wybral sobie moja mame a reszta domownikow ledwo go znosila. Owczarka niemieckiego... woec serio, zejdzcie z KaNie bo ma swiete prawo nie lubic tego kota za samo jego istnienie 🙂
KaNie, wrzuć proszę zdjecie tej kotki w kocim wątku aby już nie powiększać off topa. Ja muszę ją zobaczyć!
Edit corecta słownika  😤
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
31 grudnia 2016 10:48
KaskaD30, a nie gnoją go w nowej pracy? Mundurowi są specyficzni, zwłaszcza dla nowych.
Chociaż mnie mocno niepokoi jego zmienność i agresja w stosunku do zwierząt.

KaNie, przepraszam, ale tez jeszcze wepnę się w offtop, ale też mam kotkę, którą mama odrzuciła (odrzuciła cały miot, ale tylko ją udało mi się uratować), karmiona strzykawką. I jest - dziwna... Wychowana z dwoma starszymi kotami, które na prawdę się nią wręcz opiekowały, zawsze wobec niej ugodowe i uległe, a nigdy się z nimi nie zsocjalizowała, toleruje tylko mnie. Czasami mówię, że ona nigdy nie zrozumiała, że jest kotem. Wszystkie moje koty (do niedawna 5, teraz 4) żyją na dole domu, wychodzą na dwór, śpią razem lub blisko siebie na krzesłach. Ona i tylko ona na górze domu, jak mija innego kota lub psa przystaje cała najeżona, prycha, warczy, no zachowuje się jak diabeł trzymany w klatce. Inne zwierzaki ją ignorują lub patrzą ze zdziwieniem. To musi być związane z tym, że została wykarmiona przez człowieka i mimo wychowania z kotami socjalizacja nie przebiegła w prawidłowy sposób. Szczęściem - jest bardzo czysta, nigdy nie nabrudziła w domu, tylko charakter ma dziwaczny, jak tygrys z dżungli 😉 Taki egzemplarz trzeba kochać. U mnie to naturalne - jest moim pierwszym dzieckiem, do którego wstawałam w nocy, by nakarmić i "zrobić kupkę" (trzeba brzuszek masować). To zrozumiałe, że Ty nie żywisz wobec swojej żadnych większych uczuć, ale pomyśl, że Twój chłop ma wobec niej uczucia jakby tacierzyńskie. To tak, jakbyś okazywała mu, że nie tolerujesz jego trudnego, upośledzonego dziecka (prawie 😉 ). Postaraj się wzbudzić w sobie wobec niej jakieś ciepłe uczucia, jakieś oznaki wyrozumiałości dla jej deficytów. Każde jej zachowanie, dla Ciebie złośliwe, można w sumie wyjaśnić logicznie, jesli się chce. Kot nie wie, że jak nam narzyga na kanapę lub do salonu, zamiast w ogrodzie, to będzie nam trudniej to posprzątać. Leci, bo pewnie nagle czuje się źle i chce dostać się do miejsca, gdzie czuje się najbezpieczniej. Co do sikania na buty, to jest wiele teorii, ale ja również mam kocura, któremu to się zdarzało i po prostu chowam buty 🙂 Sikał kiedy miał problemy z pęcherzem, a jak nie miał to też mu się zdarzało, więc nie wnikałam, tylko zapobiegałam 🙂
Wstawie zdjecie tego kota w watku o kotach i tam sobie mozemy kontynuowac. Bo w sumie ciekawe rzeczy piszecie 🙂  :kwiatek:
Safie, no nie bardziej niż innych... Te wybuchy, to ma chyba po tatusiu, tamten jak sie zdenerwuje to lo matko.... Tylko,  ze teść się tylko drze.... Najgorsze, że on strasznie lubi te zwierzaki....chyba, że akurat go zdenerwują... On podobno ją tylko wypchnal noga, a nie kopnal, tak twierdzi.... blucha, tak policjant... Wiem, że jak coś, to jakis psycholog "po cichu" i znajomości, bo inaczej zaraz by się przyczepili. No, wiecie co, tak dzis sobie poważnie i dlugo pogadaliśmy.... Co wiecej, w drodze po kucyka (tak, sam z siebie ze mna pojechal ją oglądać i slomy w stodole nie wypominial- choc nie obylo się bez, że za daleko i powinnam tego kuca znaleźć u sąsiada...). Kuc niewypal (ledwo łazi na przody) i nie biore ale to inna sprawa.... Tak pogadaliśmy i przyznał, że doturlał się na to miejsce w życiu, gdzie jesteśmy, poprostu turlając się bezwolnie za mną bo innej, wlasnej koncepcji nie mial... Powiedzial, że mu sie to wszystko nie podoba, ale najbardziej to, że on sam nie ma pojęcia czego chce. I że nie chce nic zmieniac bo i tak innej koncepcji nie ma, a ma świadomość, że i tak ostatecznie by mu się nie podobala.... Postęp, chyba duży... Stanęlo w zasadzie na wersji najbardziej zbliżonej do dodfon. Konie są moje, on ich nie chciał i nie chce (ale jak trzeba to cos dotaszczy), dom tez jest w zasadzie mój i postara sie nie przeszkadzać mi się nim cieszyć. A on ma sprobować sobie to wszystko poukladać, co on w ogóle tak naprawde chce (rozwodu nie chce).... Nie omieszkał dodać, że już się pogodzil, że tak źle będzie do końca życia (no i postęp trochę szlak trafia., bo trochę wracam do punktu wyjścia..;/) Zgodzil się jak coś iść do specjalisty.... No i co z takim robic... Tak czytam , to co piszecie i chyba żeby móc zostać razem, to w grę wchodzi wersja dodofon... Tylko nie wiem, czy ja jestem na tyle pewna siebie i niezależna emocjonalnie... Jakoś tak potrzebuję współprzeżywania tego co robię i tu się zgodzę, to egocentryzm i potrzba skupienia innych na mnie, ale jakoś od męża tego oczekuję, może to bląd... Spróbuję cieszyc się tym wszsytkim sama, a drugą częśc siebie zostawić dla niego...zobaczymy... KaNie, ekspertem nie jestem, ale male mini zoo mam i koty też..., a to co pisze kenna, to potwierdza, koty mają inaczej niż inne zwierzęta, jeśli są wychowane nie przez matkę, to sie nie socjalizują normalnie, są wtedy takie "inne", często agresywne i trudne do wychowania.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
31 grudnia 2016 21:46
KaskaD30, dobrze, że pogadaliście. Szkoda, że to taki człowiek "turlacz". P. niestety ma tendencje do tego samego, więc go zmuszam do podejmowania decyzji i działania. Chyba inaczej się z takimi typami nie da, bo ja nie wezmę za rączkę i nie poprowadzę przez życie.

Z tym gnojeniem to wiesz - różni ludzie różnie reagują.
Safie, Powiedział, że mu się to wszystko nie podoba, ale najbardziej to, że on sam nie ma pojęcia czego chce. I że nie chce nic zmieniać bo i tak innej koncepcji nie ma, a ma świadomość, że i tak ostatecznie by mu się nie podobała....


I tu jest problem. Może faktycznie jakaś depresja? Ludzie zazwyczaj maja jakiekolwiek pomysły na życie - chociażby siedzenie przed TV, stała praca i ciepły obiad podany przez żonę....
Nie zazdroszczę sytuacji. Bardzo ciężko być motorem napędowym związku - i to motorem, który ciągnie kogoś kto i tak nigdy nie bedzie zadowolony.
A wiecie, że ja jednak głupia jestem... Sama używam okresleń, których do końca nie rozumiem... Pisałam o Jego malkontenctwie, jako określeniu takiego narzekacza... Dopiero teraz przeczytałam, że to nie tyle rodzaj charakteru (no, tak jak się mówi np, że ktoś jest nerwowy, czy coś), tylko psychologiczny rodzaj osobowości, zaburzonej w dodatku... Poczytalam i to jest dokładnie to... Jakby ktoś z Niego kalkę zdjął... Każdy system zachowań, sposób mówienia, rozumowania, który myślałam, że jest jego cechą osobniczą, to jest dokładnie opis malkontenta. Rozumiem też już dlaczego wszystko, co mówię, jest jak grochem o ścianę. Najgorzej, że z tego co przeczytałam, to nawet dla dobrego psychologa, to ciężkie wyzwanie kogos takiego naprostować. Podobno też, taki człowiek dramatycznie wyniszcza drugą osobę ... A ja myślałam, że to ja fiksuję... Depresję można leczyć (wiem, też bardzo ciężko i nie zawsze), ale jednak jest zaburzeniem pojawiającym się w obrębie normalnej osobowości, a jak ktoś tak ma bo ma, nie jako czasowe zaburzenie tylko po prostu taki jest... Teraz się przeraziłam. Wiem, że jak się poczyta o psychologii człowieka, to zawsze do każdego się jakąś chorobę dopasuje😉 (mnie na przykład wychodzi Borderline😉), ale tym razem, to nie wygląda na takie podobieństwo z przymrużeniem oka. Chyba zostaje tylko psycholog...
Oj ostrożnie z diagnozowaniem kogoś bliskiego na podstawie opisu osobowości 😉 niemniej tak w razie w  - zaburzenia osobowości nadają sie jak najbardziej do psychoterapii.
dempsey   fiat voluntas Tua
02 stycznia 2017 16:45
Moim zdaniem i zgodnie z moimi doświadczeniami warto przy tym pamiętać o najważniejszym: Zmienić można tylko siebie. Nie kogoś.
Można zaproponować mu rozmowę o zmianach. Można pokazać na swoim przykładzie jak wygląda zmiana. Można drugiemu pomóc znaleźć drogę zmian i pomóc mu iść tą drogą - jesli on tego bedzie chciał. Ale zawsze ze swiadomością, że ten drugi (ta druga) może nie chcieć/nie móc /nie być gotowym.
Zmieniać można tylko siebie samego. Dotyczy to takze relacji, życia z kimś w relacji.
smartini   fb & insta: dokłaczone
02 stycznia 2017 16:52
Prawda, można się samemu zagonić przy diagnozie bliskiego ale świadomość ewentualnego zaburzenia psychicznego już jest krokiem na przód bo a) Kaska teraz ma świadomość, że mąż może nie mieć wpływu na swoje zachowanie bo jest ono spowodowane zaburzeniem/chorobą b) dzięki swojej nawet znikomej wiedzy może zadziałać w dobrą stronę (znalezienie psychiatry i terapeuty, rozmowa na ten temat z mężem i próba logicznego rozwiązania problemu)
Też jak ma się świadomość z czym ma się do czynienia (nie zależnie od tego czy to depresja, choleryk, HSP - hightly sensitive person czy malkontent) to jest choć trochę łatwiej radzić sobie z sytuacją.
Mąż pewnie sam nie ma pojęcia, że jego - jakby nie patrzeć - nieszczęśliwe życie może być efektem choroby.
KaskaD30, z tego co piszesz, to Twój mąż zdecydowanie potrzebuje pomocy specjalisty. Swoją drogą Ty również. Życzę powodzenia, bo to kosmicznie trudne tematy ale najważniejsze to chcieć. Dacie radę 🙂

dempsey prawda, chory musi chcieć się zmienić, żeby dało się rozwiązać problem. Ale swoją postawą można mu albo pomóc albo utrudnić drogę do zrozumienia problemu i chęci leczenia 🙂
Gillian   four letter word
04 stycznia 2017 13:15
A jakby ktoś się zastanawiał co u mnie to żyję, chodzę do psychiatry, nie współpracuję na razie ale podobno to się zmieni, musiałam wrócić do leków (rzut depresji). No i jakoś powoli uczę się żyć od zera. Nie jest fajnie, jest bardzo ciężko, miewam fale gorszego i lepszego samopoczucia. Brnę do przodu.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
04 stycznia 2017 16:36
Gill, a magik się odzywa? Czy temat ucięty definitywnie?
Gillian   four letter word
04 stycznia 2017 16:48
Odzywam się ja bo nie wytrzymałam parę razy ale za każdym razem dostaję taki emocjonalny łomot, że chyba już się powstrzymam...
dea   primum non nocere
04 stycznia 2017 18:33
Gillian - brrr nadal się czuję jakbyś mówiła z moich wspomnień, identycznie było 🙁 ludzie poznawali, kiedy z nim rozmawiałam, bo byłam dobita, mówiłam o sobie źle (nie o nim), a o przyszłości jeszcze gorzej. Ciężko bylo, ale naprawdę to przechodzi. Czas pomoże. Dla mnie on był pierwszy, jedyny i przez 10 lat. Żyję teraz. Szczęśliwa jestem i nie tęsknię, choć tak zupełnie to po 2-3 latach przestałam... Też dasz radę! JEST słońce!
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
04 stycznia 2017 19:18
Gillian, jeszcze troche czasu minie zanim ostatecznie dojdzie do Ciebie, ze ten rozdzial jest juz zamkniety, a czeka nowy, tylko trzeba go napisac. Mam nadzieje, ze  z czasem pojawi sie u Ciebie spokoj i zgoda na taki bieg wydarzen, moze nawet jakas ulga, jakies 'tak musialo byc'. Ale to po zalobie, ktora musisz przezyc. Sily Ci zycze i odzyskania radosci zycia
Kaśka, a mąż nie miał testów przy przyjęciu na służbę? Zdał wszystko śpiewająco?
Może zaproponuj, że zaczniecie biegać itp.? Wysiłek fizyczny dobrze kanalizuje stres z pracy. Gdzie on służy?Bo może też nie ma co przesadzać ze stresem w służbie...
Inna sprawa, że jak taki typ, to na starość będzie mu się pogarszało 🙁 Wszystko będzie do d..tyłka, świat przeciw, szklanka pusta, a ty niesprawideliwa
nika77, to komisariat małej miejscowości, nic się nie dzieje... Nie, w pracy na pewno nie ma takiego stresu, żeby generował aż takie zachowania... Testy psychologiczne do policji sa specyficzne....zresztą pierwszy raz to wlasnie psycholog go uwalił... On wysiłku fizycznego nienawidzi... Poza swoim ju jitsu, ale teraz ma zaaaadaaaleko.... (20 km do miasta), no jak mieszkaliśmy w Krakowie, to przejazd z jednej strony na druga był dłuższy...:/ Zresztą, to tez nie jest jakas tam jego pasja. Zródlem stresu wyraźnie jest dom, konie i chyba ja🙂 Wczoraj odśnieżylam sobie koło 50 metrów drogi, a ten spał... W nocy była śnieżyca z wichrą, a temu nawet do głowy nie przyszlo wstać rano i sprawdzić czy wszystko stoi i czy odśnieżać nie trzeba. Ejjj, szkoda gadać... Wyraźnie mu się to z wiekiem pogłębia... Na razie, ponieważ mi się trochę różne problemy skumulowały, to jego po prostu staram się olewac. Nie zwracam uwagi i tyle, co jest o tyle lątwe, że ma takie zmiany, że się i tak mało widzimy. Mam tylko nadzieję, że wiosna i wyrównanie spraw finansowych trochę poprawi. A może nie... Trochę zaczęło mi byc wszystko jedno. Po wnioskach z rozmowy nie zostało śladu, dalej robi i mówi tak samo. Z przewodnim hasłem: a mówiłem, że nie ... - wyjdzie, nie uda się , nie ustoi- można wstawić cokolwiek byle źle... Na razie musze się zająć pracą, dopiąć wyjazd konia na szkolenie, podciągnąć wykończeniówkę... i siebie... a potem się zobaczy. Zaczynam mieć to w ..... poważaniu.
Anderia   Całe życie gniade
06 stycznia 2017 19:08
Potrzebuję świeżego, obiektywnego spojrzenia na swoją sytuację, więc jeśli ktoś mógłby mi coś doradzić na pw, byłabym wdzięczna.
Anderia, śmiało pisz albo pw albo na fejsie 🙂
Anderia, wal 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
06 stycznia 2017 20:12
Anderia, moje PW tez czynne jakby co ;-)
Do mnie tez możesz. 😉
Czy mógłby mi ktoś poradzić na pw? :kwiatek:
Dramuta12, pisz śmiało.
ba! :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się