Reproduktory, nasienie, krycie klaczy - co polecacie ?

Nie można mówić  o znaczącym rozwoju rasy sp , bo go (znaczacego)nie ma - wuniki sportowe mówia same za siebie. Użycie koni pochodzenia zagranicznego , szczególnie tych z lat dziewięćdziesiątych XX w niczego nie przyniosło,  bo nie mogło. Był to materiał mierny!

melehowicz - jeśli czujesz się urażony - przepraszam ale to co tu wypisujesz to całkowita nieprawda.
Nawet w  najlepszych księgach stadnych  prawdopodobieństwo wyhodowania w danym roczniku a potem  wytrenowania konia do najwyższego poziomu, czyli konkursów 150 - 160 cm jest jak 1:400. Hodowle zachodnioeuropejskie rocznie produkują razem ok. 100 000 koni. Podobnych koni, z dobrych matek, po najlepszych reproduktorach rodzi się w Polsce rocznie może zaledwie 200 a może tylko 100. Cała sensowna polska hodowla to jest tyle co hoduje jeden powiat w Szlezwiku-Holsztynie. A gdzie cały Holsztyn? Gdzie całe Niemcy ? Gdzie cała Europa z Francją, Belgią, Holandią i Irlandią? Musisz to wziąć  to wziąć pod uwagę, jeśli chcesz mówić o wynikach polskich koni  i porównywać ze światem. Tak malutka hodowla jak polska może dać wybitnego konia najwyżej raz na kilka lat a jeśli się weźmie pod uwagę klasę naszych jeźdźców , to nawet rzadziej. Jeźdźcy dosiadający najlepszych polskich koni wypadają  poza pierwsze 500 rankingów. I nie jest to wina rzekomo słabych polskich koni, bo ci sami jeźdźcy startują też i na zachodnich, na których wypadają jeszcze gorzej.
Będziesz wymagał od jednego holsztyńskiego powiatu wielkich wyników i walki z całym światem ? To się zdarza,owszem,  raz na kilkanaście lat i pod jeźdźcem z niemieckiego topu.

Wybacz też personalną uwagę - albo jesteś bardzo młodym człowiekiem, albo końmi się zainteresowałeś całkiem niedawno   i rzeczywistości z początku z lat '90 nie pamiętasz albo jej nie znasz .  Polscy hodowcy  mieli wtedy dwie możliwości.  Albo korzystać z ogierów, które za granicą zupełnie zawiodły, bo na lepsze absolutnie nie było ich stać (zresztą Niemcy czy Holendrzy nie mieli żadnego interesu żeby je nam sprzedawać) a o inseminacji można było sobie co najwyżej pomarzyć, albo ryzykować i kupować roczniaki czy dwulatki, które Holendrów mało interesowały lub je najzwyczajniej przeoczyli, tak jak to było z Luronem i uznawać je u nas.  Na te najlepsze, uznane na Zachodzie nie było wtedy żadnych szans (jedyny bodaj wyjątek to Quidam i Tenor w Ochabach, które i tak wcale nie dały potomstwa lepszego niż inne, nieuznane na Zachodzie ogiery). Najczęściej więc hodowcy wybierali tę drugą opcję i bardzo dobrze zrobili. Elmero miał licencję KWPN ale czy  zostawił lepsze potomstwo  niż Elvis, Luron, Le Voltaire czy  Nobody, które licencji nie miały ?

Do roku 2009 polskiej hodowli w rankingu najlepszych koni sportowych  praktycznie w ogóle nie było. Wprowadził ją tam dopiero urodzony w 1999 roku prudnicki Imequyl, syn Lurona, który nie miał licencji KWPN i on ciągnął wyniki polskiej hodowli w tym rankingu. W 2013 zastąpił go następny polski koń tej klasy, urodzony w  2003 roku również prudnicki El Camp  po licencjonowanym oldenburskim Campari. Następny będzie zapewne urodzony w 2007 roku  prywatny ale  z ochabskim rodowodem Wibaro, po holsztyńskim Bajou du Rouet, który również nie ma holsztyńskiej licencji. Warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy - odstępy czasowe w jakich te konie się urodziły i to, że wszystkie pochodzą z angloarabskich rodzin. Te konie ciągnęły wyniki całej polskiej hodowli, podpierały to Trojka po Lavendel (też bez licencji KWPN), Ekwador po Elvis (też bez licencji KWPN), Aramis po Elf/Fanimo (bez licencji KWPN), Ildago po Qumball (też bez licencji w rodzimym BWP).
Jeśli uważasz, że to były mizerne wyniki, to weź pod uwagę, że z całym szacunkiem, p. Głoskowski to nie jest Eric Lamaze, p. Opłatek (na razie jeszcze ) to nie jest Scott Brash a p. Grzelczyk (też na razie) to nie jest Simon Delestre.

Dlaczego tak było ?  Przecież w tym czasie korzystaliśmy też i z nasienia ogierów, które miały licencje zachodnie. Dlatego, że o powodzeniu w hodowli bardziej decyduje dobre kojarzenie, niż to z jakiej półki bierze się ogiera. Dlatego, ze polskie matki mimo mało świetnych rodowodów często maja sporą klasę hodowlaną. Dlatego, że polscy hodowcy maja spory talent i intuicję. Magia rodowodu to nie wszystko. I dlatego jakiś tam polski Luron/Len potrafi być  czasem na parkurze lepszy niż licencjonowany Heartbreaker/Carthago, choć oczywiście nie jest to żadną regułą.

Może kto tam chce sobie uważać, że polska hodowla to szajs, że  nic nie było i się zaczyna dopiero teraz, bo on sobie coś tam pokrył licencjonowanym Cornetem czy jakąś inną sławą. Słychać to od jakichś piętnastu lat. Ja mu bardzo serdecznie życzę, żeby jego konie ugrały po 700 pkt w rankingu FEI i przeniosły polską hodowlę natychmiast z trzeciej  do pierwszej dziesiątki. Na razie jednak tego nie widać. Natomiast jeżeli ktoś mówi  "Nie można mówić  o znaczącym rozwoju rasy sp , bo go (znaczącego)nie ma - wyniki sportowe mówią same za siebie." to jako hipolog nie żadnej wiedzy  a jako hodowca sam sobie strzela w stopę. I dzięki takiej właśnie gadaninie jeździec, który uciuła jaką taką kasę na przystępnego w cenie  Corneta to poszuka go w Niemczech a nie u niego, bo tam jest to jest niemiecki Cornet,  najczęściej przystępniejszy i nawet jeszcze pośrednik na nim zarobi. A jak ktoś będzie chciał mieć przyzwoitego holsztyna to pojedzie po holsztyńskiego holsztyna do Holsztynu a nie po jakąś polską podróbkę, której Niemcy mimo holsztyńskiego papieru nawet do bundeschampionatu nie wpuszczą.  Bo najbardziej polskim koniom szkodzi opinia ...Polaków.

Uważam, a dane które tu bardzo obrazowo pokazał SILVER_GOLD (dzieki za dobrą robotę) to potwierdzają, że holenderska hodowla wywarła bardzo istotny wpływ na początki hodowli sp i dodam, że te importy zrobiły zupełnie przyzwoitą robotę  i że bez tych koni polska hodowla byłaby w czarnej d....e.


Nawet jeśli przyjąć, że u schyłku lak siedemdziesiątych konie wierzchowe w Polsce nie odbiegały istotnie od podobnych w innych rejonach Europy..

W skokach tak było ale tylko  do końca lat  '60. W latach '70 już nie. Znacznie dłużej trwała dobra passa w wkkw.


to później Europa zachodnia odjechała z gigantyczna prędkością. W mojej ocenie dzięki bardzo ostrej selekcji.

Nie. Dzięki wzrostowi zamożności społeczeństw zachodnich  i masowemu rozwojowi jeździectwa, które uruchomiło olbrzymie zapotrzebowanie na konie.  Zaczęto pompować w hodowle koni sportowych olbrzymie pieniądze i hodowla sportowa zaczęła się bardzo rozwijać pod względem ilości (w Niemczech ponad dziesięciokrotnie).  Ostra selekcja była tylko zjawiskiem wtórnym i naturalną konsekwencją. Wymusiły ją  rosnący gwałtownie poziom jeździectwa, popyt na coraz lepsze konie i  walka o klienta.
W biedniejącej w tym czasie Polsce było zupełnie na odwrót. Żądna hodowla nie działa w próżni albo jakiejś abstrakcyjnej przestrzeni. Polska hodowla odżyła dopiero kiedy ludzie zaczęli mieć więcej pieniędzy i bardziej zainteresowali się jeździectwem.
W Polsce nie da się zrobić ostrej selekcji, bo zdaje mi się coś takiego ci się marzy. Po pierwsze taka selekcja może działać, jeśli nie powoduje drastycznego spadku ilościowego materiału hodowlanego, bo hodowcy na to nie pozwolą.  Po drugie musi być bardzo dobry zbyt na konie które, jej nie przejdą. Nie ma go u nas. Po trzecie - ręczę ci, że jak ostra selekcja odwali twojego konia, to pierwszy zaczniesz krzyczeć, że układy, że się nie znają itd. a to przecież cudo nie koń.  Nawet ten kompromis, który teraz jest mało kogo zadowala. Odnoszę wrażenie, że polskim hodowcom żadna selekcja nie potrzebna, bo sami wiedzą najlepiej. I po czwarte, może najważniejsze - pogłowie poddane bardzo ostrej selekcji musi dawać kilka albo kilkanaście tysięcy źrebiąt rocznie. Dlatego najostrzejsza jest w księdze KWPN, bo maja kilkanaście tysięcy źrebiąt rocznie a w księgach niemieckich, mających po parę tysięcy źrebiąt już lżejsza. W naszych warunkach tak ostra selekcja jak na Zachodzie to mrzonka.




kiepski jeździec, kiepski trening brak promocji  -> to zwyczajnie głupie tłumaczenie, jak koń jest świetny to świetnie prezentuje się na takich MP Seniorów np. i to nie kwestia ani jeźdzca (wybierają zwyczajnie dobre konie), ani treningu (inne konie w tym samym u tych samych ludzi jakoś mają wyniki) ani promocji (nikt nie robi promocji średnim koniom, promocja robi się sama, jak koń osiąga wyniki sportowe).


TAK MASZ RACJE 🙂 w zawodach w skokach luzem   😎
Dava   kiss kiss bang bang
05 stycznia 2017 18:22
A to nie wiedziałam, że hodujesz konie SP żeby wygrywały 'zawody w skokach luzem' cokolwiek to znaczy  😁

SP to nie araby, one mają służyć to jazdy wierzchem, a nie to wykonywania takich, a nie innych 'ćwiczeń' luzem. Na MPMK już skaczą pod siodłem, gdzie są później te konie? Bo właśnie o to się pytam?
Hodujecie konie na MPMK (tylko), czy do sportu (późniejszego)?

To nie są zarzuty, tylko pytania retoryczne do przemyślenia. Bo do czego dąży zatem hodowla SP? Do konia który wygra czempionaty, czy który będzie świetnym koniem sportowym na więcej niż rekreacyjne 130?
Bo do czego dąży zatem hodowla SP?

Nie ma celu całej hodowli jako takiej, są tylko indywidualne dążenia poszczególnych hodowców. Żaden hodowca, nigdzie na świecie nie zakłada sobie wyhodowanie złego konia. Może najwyżej ci od rodeo  😉. Każdy stara się  wyhodować jak najlepszego, albo dla siebie, albo żeby jak najlepiej sprzedać albo żeby wypromować (jak go na to stać) na mistrza  świata. I każdy ma na uwadze to, ile kasy może zaryzykować, jeśli urodzi mu się niewypał, bo to się każdemu zdarza.
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
05 stycznia 2017 19:42
Tak sobie was czytam i mam wrażenie, że w Polsce hoduje się tylko "trupy" a cały świat to ma same super "fury". Broń Boże nie twierdzę, że mamy najlepsze konie na świecie, ale obserwując nasz rynek to nie mamy jakiegoś wielkiego zapotrzebowania na te fury skaczące po 160. Niestety baaaaardzo wielu jest amatorów, który nigdy nie pojadą więcej niż 120-130 na przyzwoitym poziomie, ale szukają konia na 160 choć sami jeżdżą 100. Myślę, że problem jest niestety taki, że wielu hodowców nie ma kasy na promowanie latami swoich koni, żeby je potem sprzedać za większe pieniądze. Często jak widzę sprzedają konie jako młode i nie mają wpływu na to co z nimi będzie i czy w ogóle trafią kiedyś na sportowe areny. Są klienci, którzy szukają koni już chodzących 130, ale nie znajdują to fakt. Nie chce im się albo nie mają czasu robiś sobie koni od młodziaków i szukają gotowego produktu. Tylko zbyt mało jest zawodników robiących ten gotowy produkt. Napisane zostało, że konie pojawiają się na MPMK i potem ich nie ma. To prawda wiele znika, ale głównie dlatego, że nowi właściciele już ich nie promują. Często takie konie kupują amatorzy, którzy mieli akurat kasę i kupili sobie ładnego obiecującego konia, tylko potem tego konia marnują. Więc tak naprawdę ciężko dokładnie powiedzieć co my w tej Polsce mamy,
heykowski napisał obszerny post - trudno się do niego odnieść. Ogólnie powiem tak wysoka ostrość selekcji nie kosztuje nic. Baza wyjściowa była na początku lat dziewięćdziesiątych ogromna (1990- 941 200 sztuk koni, Holandia 69 529 konie Niemcy 560 800 szt). Moim zdaniem na kryzys w jakości koni w tym czasie złożyły się dwa czynniki : fikcyjna selekcja i kryzys gospodarczy (przemiany ustrojowe). Do tego należy dodać zaszłości wynikające z "eksperymentów"  hodowlanych. Konie przywożone z zagranicy były uznawane bezkrytycznie - co jest oczywiste, bo jak się wyda państwowe dewizy na pięć ogierków to nikomu nie przyjdzie do głowy, kto w państwowej firmie pracuje, żeby chociaż jednego odrzucić. Wspominałeś o Luronie - rzeczywiście klasowy skoczek, ale ogier ??????? To wszystko ma konsekwencje dzisiaj  - ilość źrebiąt urodzonych w Polsce ras wierzchowych liczy się w setki sztuk - to śmiesznie mało. Nic to nie da że skaczemy sobie do gardeł bo jeden czy drugi chce coś udowodnić , albo komuś tam nadepnęło się na nuworyszowski odcisk. Na dzisiaj brak pomysłu w PZHK na dalsze funkcjonowanie - obniża się kryteria selekcji pomimo starań samych hodowców. Zmieniła się struktura własności (bardziej podobna do zachodnich krajów) gdzie średnio na hodowcę przypada około dwie klacze i wymaga innego rodzaju pracy hodowlanej niż w dużych hodowlach.
Postęp hodowlany uzyskuje się wyłącznie ostrością selekcji!!!
Co do mojego wieku - no cóż pewnie należę do grona najstarszych forumowiczów......
Z tego miejsca już nikt nie pamięta o czym ta dyskusja była, zmieniła tory, poszła za wymianą ciosów... Zdaje się, ze wszyscy dyskutanci zmierzaja do tego samego celu, tylko ambicje i przeszłość nakazują nagazować olbrzymie emocje, zamiast wymieniać się poglądami. Ogólnie to liczyłem kiedyś na to,  że znajdzie się tu grupa ludzi chcących bez uprzedzeń i emocji pogadać o hodowli koni, ale to chyba jeszcze nie teraz....
Constantia: to już inny temat. Myślę , że twoje przeczucia cię nie mylą.
W związku m.in. z sytuacją trafnie opisaną przez Constantię najchętniej, na dziś, zniosłabym selekcję W Ogóle. Null. Niech każdy sobie kryje co chce i czym chce. I dopiero po kilku latach stworzyć elitarną księgę polskich koni sportowych, z wpisami na podstawie poprawnej budowy i Wyników sportowych.
Bo skoro kundle, to kundle. Mają być Użytkowe, i w tym celu selekcjonowane.
Niepokój pt. "toż urzędników dotknie bezrobocie, a fe!" rozwiałabym intensywnymi (płatnymi) szkoleniami z dziedziny hodowli, genetyki, rodów i rodzin, mierzalnych cech, itd. A jeśli w PZHK nie ma fachowców zdolnych takie szkolenia prowadzić - to nie ma o czym mówić. Związek do rozwiązania - i cześć. Bo jeśli się nie znają - jakim prawem prowadzą selekcję?

Szalony pomysł? Ano. Bo też sytuacja w hodowli w Polsce jest szalona. Nie działają prawa statystyki. Nie ma mowy o postępie hodowlanym, bo ten, podobno da się ustalić względem pożądanego rezultatu, czyli CELU, a te cele u nas od dawna są tajne/poufne, czyli "tak jak w Erze", a jaką cechę i Po Co "obstawia hodowca" - tego nie sposób ustalić. Z wyjątkiem jednego celu: maksymalnej sumy sprzedaży przychówku, w rysującym się podziale na dwie frakcje: konie maściste i konie z hiper modnymi rodowodami.
Dopiszę dwa swoje spostrzeżenia dotyczące tego wątku. Pierwsza jest taka że hodowla musi przynosić zysk. Dlatego w Polsce opłaca się np przechowywać na swoich pastwiskach młode konie z innych związków. Znam takich co wolą taki interes niż samemu "bawić" się w krycie, pilnowanie porodów itd i nie są to jednostki. A przykład takiego biznesu mamy np SK Posadowo. Pomijam fakt że chcieli to uzyskać najtańszym kosztem. Ale jakoś nie słychać nic konkretnego w sprawie, a to co zabrał Duńczyk zostało sprzedane. Zapewnie z zyskiem...

Druga sprawa którą chce przedstawić to brak rzetelnych aktualizacji liczby opisanych źrebaków po ogierach z licencją PZHK. Źrebaki są opisane potem jako NN. Znam takich 5 przypadków, i to przypadkiem wynikło z rozmowy o pochodzeniu. Więc jak to w sumie jest z tą hodowlą w Polsce?

Brakuje chyba zwykłego systemu robienia spisu? Gdyby mieć rynek zbytu tak jak to jest w przypadku ras zimnokrwistych, to opłaciłoby się hodować SP.
Condina   Charakter, Charisma, Klasse.
06 stycznia 2017 11:12
Dopiszę dwa swoje spostrzeżenia dotyczące tego wątku. Pierwsza jest taka że hodowla musi przynosić zysk.


Kurcze,  kto w Polsce zarabia na hodowli? Kto z tego żyje? Nie znam nikogo, kto nie "dokładałby" do hodowli koni (poza Arabiarzami i końmi mięsnymi).
Jasne że się nie opłaca. Lepiej jest mieć kilka źrebaków za które niemiecki hodowca zapłaci na czas pobytu w Polsce. Niż co miesiąc dokładać do żrebaka który ma polski rodowód. Ale to jest logiczne myślenie osoby prowadzącej biznes.

Kto będzie na Pokazie ogierów na Partynicach - 11 lutego?

[quote author=melehowicz link=topic=5087.msg2632944#msg2632944 date=1483597971]
Nie można mówić  o znaczącym rozwoju rasy sp , bo go (znaczacego)nie ma - wuniki sportowe mówia same za siebie. Użycie koni pochodzenia zagranicznego , szczególnie tych z lat dziewięćdziesiątych XX w niczego nie przyniosło,  bo nie mogło. Był to materiał mierny!


melehowicz - jeśli czujesz się urażony - przepraszam ale to co tu wypisujesz to całkowita nieprawda.
Nawet w  najlepszych księgach stadnych  prawdopodobieństwo wyhodowania w danym roczniku a potem  wytrenowania konia do najwyższego poziomu, czyli konkursów 150 - 160 cm jest jak 1:400. Hodowle zachodnioeuropejskie rocznie produkują razem ok. 100 000 koni. Podobnych koni, z dobrych matek, po najlepszych reproduktorach rodzi się w Polsce rocznie może zaledwie 200 a może tylko 100. Cała sensowna polska hodowla to jest tyle co hoduje jeden powiat w Szlezwiku-Holsztynie. A gdzie cały Holsztyn? Gdzie całe Niemcy ? Gdzie cała Europa z Francją, Belgią, Holandią i Irlandią? Musisz to wziąć  to wziąć pod uwagę, jeśli chcesz mówić o wynikach polskich koni  i porównywać ze światem. Tak malutka hodowla jak polska może dać wybitnego konia najwyżej raz na kilka lat a jeśli się weźmie pod uwagę klasę naszych jeźdźców , to nawet rzadziej. Jeźdźcy dosiadający najlepszych polskich koni wypadają  poza pierwsze 500 rankingów. I nie jest to wina rzekomo słabych polskich koni, bo ci sami jeźdźcy startują też i na zachodnich, na których wypadają jeszcze gorzej.
Będziesz wymagał od jednego holsztyńskiego powiatu wielkich wyników i walki z całym światem ? To się zdarza,owszem,  raz na kilkanaście lat i pod jeźdźcem z niemieckiego topu.

Wybacz też personalną uwagę - albo jesteś bardzo młodym człowiekiem, albo końmi się zainteresowałeś całkiem niedawno   i rzeczywistości z początku z lat '90 nie pamiętasz albo jej nie znasz .  Polscy hodowcy  mieli wtedy dwie możliwości.  Albo korzystać z ogierów, które za granicą zupełnie zawiodły, bo na lepsze absolutnie nie było ich stać (zresztą Niemcy czy Holendrzy nie mieli żadnego interesu żeby je nam sprzedawać) a o inseminacji można było sobie co najwyżej pomarzyć, albo ryzykować i kupować roczniaki czy dwulatki, które Holendrów mało interesowały lub je najzwyczajniej przeoczyli, tak jak to było z Luronem i uznawać je u nas.  Na te najlepsze, uznane na Zachodzie nie było wtedy żadnych szans (jedyny bodaj wyjątek to Quidam i Tenor w Ochabach, które i tak wcale nie dały potomstwa lepszego niż inne, nieuznane na Zachodzie ogiery). Najczęściej więc hodowcy wybierali tę drugą opcję i bardzo dobrze zrobili. Elmero miał licencję KWPN ale czy  zostawił lepsze potomstwo  niż Elvis, Luron, Le Voltaire czy  Nobody, które licencji nie miały ?

Do roku 2009 polskiej hodowli w rankingu najlepszych koni sportowych  praktycznie w ogóle nie było. Wprowadził ją tam dopiero urodzony w 1999 roku prudnicki Imequyl, syn Lurona, który nie miał licencji KWPN i on ciągnął wyniki polskiej hodowli w tym rankingu. W 2013 zastąpił go następny polski koń tej klasy, urodzony w  2003 roku również prudnicki El Camp  po licencjonowanym oldenburskim Campari. Następny będzie zapewne urodzony w 2007 roku  prywatny ale  z ochabskim rodowodem Wibaro, po holsztyńskim Bajou du Rouet, który również nie ma holsztyńskiej licencji. Warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy - odstępy czasowe w jakich te konie się urodziły i to, że wszystkie pochodzą z angloarabskich rodzin. Te konie ciągnęły wyniki całej polskiej hodowli, podpierały to Trojka po Lavendel (też bez licencji KWPN), Ekwador po Elvis (też bez licencji KWPN), Aramis po Elf/Fanimo (bez licencji KWPN), Ildago po Qumball (też bez licencji w rodzimym BWP).
Jeśli uważasz, że to były mizerne wyniki, to weź pod uwagę, że z całym szacunkiem, p. Głoskowski to nie jest Eric Lamaze, p. Opłatek (na razie jeszcze ) to nie jest Scott Brash a p. Grzelczyk (też na razie) to nie jest Simon Delestre.

Dlaczego tak było ?  Przecież w tym czasie korzystaliśmy też i z nasienia ogierów, które miały licencje zachodnie. Dlatego, że o powodzeniu w hodowli bardziej decyduje dobre kojarzenie, niż to z jakiej półki bierze się ogiera. Dlatego, ze polskie matki mimo mało świetnych rodowodów często maja sporą klasę hodowlaną. Dlatego, że polscy hodowcy maja spory talent i intuicję. Magia rodowodu to nie wszystko. I dlatego jakiś tam polski Luron/Len potrafi być  czasem na parkurze lepszy niż licencjonowany Heartbreaker/Carthago, choć oczywiście nie jest to żadną regułą.

Może kto tam chce sobie uważać, że polska hodowla to szajs, że  nic nie było i się zaczyna dopiero teraz, bo on sobie coś tam pokrył licencjonowanym Cornetem czy jakąś inną sławą. Słychać to od jakichś piętnastu lat. Ja mu bardzo serdecznie życzę, żeby jego konie ugrały po 700 pkt w rankingu FEI i przeniosły polską hodowlę natychmiast z trzeciej  do pierwszej dziesiątki. Na razie jednak tego nie widać. Natomiast jeżeli ktoś mówi  "Nie można mówić  o znaczącym rozwoju rasy sp , bo go (znaczącego)nie ma - wyniki sportowe mówią same za siebie." to jako hipolog nie żadnej wiedzy  a jako hodowca sam sobie strzela w stopę. I dzięki takiej właśnie gadaninie jeździec, który uciuła jaką taką kasę na przystępnego w cenie  Corneta to poszuka go w Niemczech a nie u niego, bo tam jest to jest niemiecki Cornet,  najczęściej przystępniejszy i nawet jeszcze pośrednik na nim zarobi. A jak ktoś będzie chciał mieć przyzwoitego holsztyna to pojedzie po holsztyńskiego holsztyna do Holsztynu a nie po jakąś polską podróbkę, której Niemcy mimo holsztyńskiego papieru nawet do bundeschampionatu nie wpuszczą.  Bo najbardziej polskim koniom szkodzi opinia ...Polaków.

Uważam, a dane które tu bardzo obrazowo pokazał SILVER_GOLD (dzieki za dobrą robotę) to potwierdzają, że holenderska hodowla wywarła bardzo istotny wpływ na początki hodowli sp i dodam, że te importy zrobiły zupełnie przyzwoitą robotę  i że bez tych koni polska hodowla byłaby w czarnej d....e.


Nawet jeśli przyjąć, że u schyłku lak siedemdziesiątych konie wierzchowe w Polsce nie odbiegały istotnie od podobnych w innych rejonach Europy..

W skokach tak było ale tylko  do końca lat  '60. W latach '70 już nie. Znacznie dłużej trwała dobra passa w wkkw.


to później Europa zachodnia odjechała z gigantyczna prędkością. W mojej ocenie dzięki bardzo ostrej selekcji.

Nie. Dzięki wzrostowi zamożności społeczeństw zachodnich  i masowemu rozwojowi jeździectwa, które uruchomiło olbrzymie zapotrzebowanie na konie.  Zaczęto pompować w hodowle koni sportowych olbrzymie pieniądze i hodowla sportowa zaczęła się bardzo rozwijać pod względem ilości (w Niemczech ponad dziesięciokrotnie).  Ostra selekcja była tylko zjawiskiem wtórnym i naturalną konsekwencją. Wymusiły ją  rosnący gwałtownie poziom jeździectwa, popyt na coraz lepsze konie i  walka o klienta.
W biedniejącej w tym czasie Polsce było zupełnie na odwrót. Żądna hodowla nie działa w próżni albo jakiejś abstrakcyjnej przestrzeni. Polska hodowla odżyła dopiero kiedy ludzie zaczęli mieć więcej pieniędzy i bardziej zainteresowali się jeździectwem.
W Polsce nie da się zrobić ostrej selekcji, bo zdaje mi się coś takiego ci się marzy. Po pierwsze taka selekcja może działać, jeśli nie powoduje drastycznego spadku ilościowego materiału hodowlanego, bo hodowcy na to nie pozwolą.  Po drugie musi być bardzo dobry zbyt na konie które, jej nie przejdą. Nie ma go u nas. Po trzecie - ręczę ci, że jak ostra selekcja odwali twojego konia, to pierwszy zaczniesz krzyczeć, że układy, że się nie znają itd. a to przecież cudo nie koń.  Nawet ten kompromis, który teraz jest mało kogo zadowala. Odnoszę wrażenie, że polskim hodowcom żadna selekcja nie potrzebna, bo sami wiedzą najlepiej. I po czwarte, może najważniejsze - pogłowie poddane bardzo ostrej selekcji musi dawać kilka albo kilkanaście tysięcy źrebiąt rocznie. Dlatego najostrzejsza jest w księdze KWPN, bo maja kilkanaście tysięcy źrebiąt rocznie a w księgach niemieckich, mających po parę tysięcy źrebiąt już lżejsza. W naszych warunkach tak ostra selekcja jak na Zachodzie to mrzonka.





[/quote]
melehowicz s.heykowski napisał bardzo dobry post, do którego jak najbardziej możesz się odnieść .
W każdym bądź razie ja podpisuję się obiema łapkami pod postem powyżej , jak i poniżej . Obydwa są bardzo trafne . Constantii szczególnie mi się podoba i trafnie  odzwierciedla sytuację w Polsce
Tak sobie was czytam i mam wrażenie, że w Polsce hoduje się tylko "trupy" a cały świat to ma same super "fury". Broń Boże nie twierdzę, że mamy najlepsze konie na świecie, ale obserwując nasz rynek to nie mamy jakiegoś wielkiego zapotrzebowania na te fury skaczące po 160. Niestety baaaaardzo wielu jest amatorów, który nigdy nie pojadą więcej niż 120-130 na przyzwoitym poziomie, ale szukają konia na 160 choć sami jeżdżą 100. Myślę, że problem jest niestety taki, że wielu hodowców nie ma kasy na promowanie latami swoich koni, żeby je potem sprzedać za większe pieniądze. Często jak widzę sprzedają konie jako młode i nie mają wpływu na to co z nimi będzie i czy w ogóle trafią kiedyś na sportowe areny. Są klienci, którzy szukają koni już chodzących 130, ale nie znajdują to fakt. Nie chce im się albo nie mają czasu robiś sobie koni od młodziaków i szukają gotowego produktu. Tylko zbyt mało jest zawodników robiących ten gotowy produkt. Napisane zostało, że konie pojawiają się na MPMK i potem ich nie ma. To prawda wiele znika, ale głównie dlatego, że nowi właściciele już ich nie promują. Często takie konie kupują amatorzy, którzy mieli akurat kasę i kupili sobie ładnego obiecującego konia, tylko potem tego konia marnują. Więc tak naprawdę ciężko dokładnie powiedzieć co my w tej Polsce mamy,
titina, masz na myśli post Constantii?
Naprawdę, trudno o trafniejszy. s.heykowski tym razem też się przyłożył.

Odkąd melehowicz podlinkował mi wartościowe materiały zootechniczne, bierze mnie pusty śmiech. Ponieważ chwila refleksji wystarczy, żeby zorientować się, że "naukowe" Przewidywanie wartości hodowlanej w polskich warunkach nie ma najmniejszego sensu. Tzn. ma - ale  indywidualna ocena hodowcy, choćby "palcem po niebie", ma większe znaczenie niż wszelkie para-naukowe szacunki. Z bardzo prostej przyczyny. Konie to nie krowy czy owce. Ani nie da się ustalić zbliżonych "warunków środowiskowych" (jeśli chodzi o cechy przydatne w sporcie), ani - zwyczajnie, nie dysponujemy tak licznymi populacjami, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo trafnego oszacowania przydatności danego reproduktora czy klaczy. Zostają zatem dwie drogi: albo do rozrodu używać osobników o trafniej oszacowanej wartości hodowlanej niż to u nas możliwe (jeśli ogier miewa 100 źrebaków w roczniku to już jest o czym mówić; nawet minimum, czyli jakieś 24 szt. już by coś dawało) albo opierać się na indywidualnej ocenie fenotypu. Albo stosować mniej lub bardziej intuicyjny miks obu podejść. Co też, zdaje się, wszyscy w miarę świadomi hodowcy robią.
halo masz rację ,dziękuję , już poprawiłam , a adwersarza przepraszam .
Do swojego wpisu dodam jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, która ma ogromne ogromne znaczenie na postęp w naszej hodowli, a także na zatamowanie odpływu hodowców do obcych związków, które nota bene dają większą swobodę w działaniu hodowców. Mówią tu o stworzeniu każdej księgi  oddzielnie, dla koni małopolskich, wlkp i sp, a przynajmniej  oddzielnej dla koni szlachetnych ( wlkp , sp , małopolskiej), i oddzielnej dla śl. i zimniaków. Twór PZHK, w takiej postaci jak jest teraz, jest po prostu kulą u nogi rodzimej hodowli , i w nim trzeba upatrywać głównego winowajcę obecnego stanu rzeczy .
Mówią tu o stworzeniu każdej księgi  oddzielnie, dla koni małopolskich, wlkp i sp, a przynajmniej  oddzielnej dla koni szlachetnych ( wlkp , sp , małopolskiej), i oddzielnej dla śl. i zimniaków.


ale każda z wymienionych przez Ciebie ras ma oddzielną księgę..... ba nawet i swój program hodowlany..... może nie doskonały, ale ma...... nie chodziło Ci przypadkiem o coś na wzór "związku rasowego" ?
Ogólnie powiem tak wysoka ostrość selekcji nie kosztuje nic.

Ciekawe, co powie jakiś hodowca, który ma klacz  po drogim ogierze, że jak  nie uzyska ona w próbie dzielności oceny bdb to nie będzie mógł jej użyć w hodowli.

Postęp hodowlany uzyskuje się wyłącznie ostrością selekcji!!!

Trzeba mieć na to warunki i powszechną zgodę hodowców. Nie mamy ani pierwszego, ani drugiego. Bardzo duża część hodowców proponuje to co halo - żadnej selekcji. W obecnych warunkach przykręcanie śruby skutkuje już nie selekcją koni, tylko selekcją hodowców. A jeżeli jakiś związek zaczyna selekcjonować własnych hodowców, z których żyje, to go hodowcy wywalą w kosmos. Niestety PZHK już to robi i może dalej sobie robić bezkarnie, bo utrzymują go hodowcy koni zimnokrwistych.

Baza wyjściowa była na początku lat dziewięćdziesiątych ogromna 1990- 941 200 sztuk koni.

Ile w tym było koni zimnokrwistych, ile roboczych/mięsnych  bezrasowych mieszańców typu z/młp a ile szlachetnych ?
 
Wspominałeś o Luronie - rzeczywiście klasowy skoczek, ale ogier ???????

Dał jednego konia startującego w konkursach 160 cm (zresztą przez kilka lat najlepszego wyhodowanego w Polsce) i bodaj 17 w konkursach kl. C i wyżej. To który ogier w Polsce twoim zdaniem był wtedy lepszy i dlaczego ?

ilość źrebiąt urodzonych w Polsce ras wierzchowych liczy się w setki sztuk - to śmiesznie mało

To wynika tylko z bidy a nie z jakichś hodowlanych zaszłości. Hodujemy mało, bo hodowla przyzwoitych koni to bardzo droga zabawa a gros polskich hodowców ledwie zipie.  To paradoks, bo  zapotrzebowanie jest o wiele większe ale to, czego nam brakuje importujemy, czyli grubo ponad 2 000 koni rocznie.  Wprawdzie jakieś 1800 z nich nigdy w życie nie przeskoczy 120 cm i hodujemy takie same konie  z powodzeniem sami ale  kupujemy je za granicą.  Tu działa takie magiczne myślenie "polskie konie są słabe, bo nie mamy koni na 160" i po konia na 120 cm albo i mniej jedziemy do Niemiec.  Tam się z tego bardzo,  bardzo cieszą, bo najczęściej te konie  poszłyby na hak i wtopiliby kasę wydaną na dobre ogiery. Ewentualnie gdyby nie mieli zbytu musieliby ograniczyć hodowlę, co im się nie podoba, bo im więcej koni, tym większa szansa na sukces.
Postęp w zachodnich hodowlach w dużej części finansowany jest z eksportu do takich krajów jak Polska tych koni, które są tam zupełnie zbędne. Polska importując konie  pompuje w zagraniczne hodowle rok w rok kilkadziesiąt milionów PLN. Dla porównania program ochronny dla koni małopolskich i wielkopolskich razem wziętych to zaledwie 1,1 mln PLN rocznie.
Dla hodowcy niemieckiego to duży komfort. Jeśli sprzeda to co mu nie bardzo wyszło i jest tam zbędne za cenę mniej więcej stanówka + wychów to minimalizuje straty albo wychodzi na zero i może zarobić na tym co mu wyszło.

Nie wiem jak to widzi Constantia, ale ja obserwuje ostatnio bardzo ciekawe i dość absurdalne zjawisko. Sprowadzamy zza granicy masę koni typu ambitna rekreacja/mały sport. Takich samych koni zaczynają coraz śmielej ostatnio szukać u nas klienci zza granicy. Dlaczego ? Bo polskie konie w tej klasie  wg ich opinii są tańsze, nie gorsze w użytkowaniu a lepsze pod względem charakteru. Nie ma tych klientów wielu ale są,  bardzo fachowi i raczej można im wierzyć.. Te konie, właśnie ta końska "średniówka",  to właśnie najważniejszy segment rynku, To produkuje w 90% hodowla i tego szuka masowy klient. Polski hodowca nawet jeśli wyhoduje dobrego konia, to nikt mu w to nie uwierzy a udowodnić mu jest trudno, bo raczej go nie stać na dodatkowe ryzyko inwestowania sporej kasy na trening sportowy. Sprzedaje go więc kiepsko. Jeśli urodzi się mu koń gorszy, sprzedaje prawie za darmo. Jest skazany na mniej majętnego klienta, często też nienadzwyczajnego jeźdźca. Dlatego, tak jak mówi Constantia, sporo zdolnych polskich koni nie robi kariery.
W ostatnich kilkunastu latach liczba urodzonych rocznie źrebiąt w rasie sp spadła mniej więcej z 2600 do 900. Liczba koni importowanych wzrosła z kilkuset do ok. 2500.  To znaczy, że na tym najważniejszym dla hodowli segmencie rynku zostaliśmy wyparci przez zagraniczną konkurencję mimo tego, że wcale nie oferuje jakiegoś lepszego produktu. Przegraliśmy ten rynek z czysto marketingowego powodu.  Człowieka, który wymyślił mantrę "A gdzie są polskie konie na światowych parkurach ?" powinni w Niemczech ozłocić.

To według mnie decyduje o stanie naszej hodowli.
Konie na 140 i więcej  to wisienka na torcie. Trzeba do takich dążyć, ale o tym czy to jest możliwe decyduje cala masa koni średnich. Tylko wtedy będziemy mogli dojść do wielu koni na GP, jeśli będziemy mieli jakiś w miarę sensowny zbyt na te słabsze. Hodowcy ponoszą wtedy małe straty i mogą śmielej ryzykować sięgając po lepsze reproduktory. Mogą wtedy hodować więcej i można wtedy stopniowo zaostrzać selekcję. Tak jest na całym świecie i u nas  inaczej nie będzie. Mit, że za pomocą ostrej selekcji wyjdziemy z dołka umarł już dobrych parę lat temu, kiedy pogłowie koni sp zaczęło lecieć na łeb. Tak się może wydawać teoretykom albo urzędnikom z Koszykowej. Nie wyciągniemy się z bagna za włosy, możemy wygrzebać się tylko wtedy, o ile hodowcy będą mieli ekonomiczny punkt podparcia. Jeśli polscy hodowcy nie odzyskają tego rynku, to nie będzie mowy o żadnej ostrej selekcji. Będzie w ogóle pozamiatane, o ile już nie jest.

[quote author=halo]
Niech każdy sobie kryje co chce i czym chce. I dopiero po kilku latach stworzyć elitarną księgę polskich koni sportowych, z wpisami na podstawie poprawnej budowy i Wyników sportowych.[/quote]

Zostanie garstka, może ze dwieście dobrych klaczy rozproszonych po całej Polsce, Z tego nie zrobi się już hodowli. Gratulacje za bardzo ciekawe spostrzeżenia n/t oceny reproduktorów. Do tego przydałoby się, żeby SILVER_GOLD poświęcił parę wieczorów 😉 i pokazał na wykresach ile potomstwa zostawiły  używane u nas ogiery. Widać by było, które z tych uznanych w Polsce można jako tako ocenić i co nam było tak naprawdę potrzebne.
To czym w końcu pokryć niesprawdzoną kobyłę? 😁
😂 😂 😂
To czym w końcu pokryć niesprawdzoną kobyłę? 😁
😂 😂 😂


1.takim ogierem, który może poprawić to, co ci się w niej nie podoba i nie zepsuje tego, co ci się w niej podoba
2. sprawdził się na podobnych kobyłach
heykowski : Z twojego postu odnoszę wrażenie, ze powinniśmy dać sobie spokój z hodowla koni do sportu, albo znasz jakiś przepis na rozwój hodowanych w Polsce koni inny niż selekcja. Zdaje się że na inżynierię genetyczną nas nie stać. W tą drogę idą wspólnie SF z KWPN, ale są na bardzo wstępnym etapie i angażują olbrzymie pieniądze. Gwarantuję, że swojego know how nie oddadzą , za żadną kasę.
Zastanawia mnie jakim cudem ostrość selekcji wytrzymali Niemcy, Holendrzy czy hodowcy folblutów ? Według mojej wiedzy przez bardzo ostrą selekcję! Co do liczby - Holendrzy do dzisiaj maja w całej księdze KWPN ok 44 tys koni (trzy typy rasowe) Belgowie w BWP połowę mniej , Dania w DWB kilka tysięcy . Opowiadając o niezadowoleniu hodowców z selekcji słusznie pokazujesz najważniejszy powód niepowodzeń krajowej hodowli. Do niedawna pokutował pogląd wg którego hodowca przez duże "H" to ten kto wyhodował ogiera! I w ten sposób każdy starał się tego ogiera wyhodować, kilka  zakładów treningowych  chodziło pełna para i produkowało koninę z jądrami. 
Wprowadzając hodowlę opartą na sekcji nie trzeba nikogo do tego zmuszać. Dotychczasowe rasy mogą się posługiwać metodą halo. A ci którzy w selekcji upatrują receptę na sukces dobrowolnie godzą się na to,że ich konie będą ostro, często subiektywnie oceniane i kwalifikowane do hodowli lu do innego sposobu użytkowania(sport, rekreacja, mięso). Kto nie jest gotów na ocenę, ten niech za hodowle niech się nie bierze! Według mojej oceny z całości w Polsce hodowanych klaczy da się wybrać sporą populacje klaczy pożądanych, w tym o cechach , które już na zachodzie są rzadkością lub które ich klacze nigdy nie posiadały, a przy tym poprawnych eksterierowo . Na tej bazie da się wyhodować potomstwo, które można przeselekcjonować użytkowo w kierunku utworzenia stada elitarnego(nowa księgą/rasa). To wymaga stałej wieloletniej strategi, realizowanej z żelazną konsekwencją. Wiele rozwiązań ju funkcjonuje, tylko, że są rozproszone, nie powiązane ze sobą lub ich efekty sa marnotrawione przez partykularne interesy i ambicje.
heykowski : Z twojego postu odnoszę wrażenie, ze powinniśmy dać sobie spokój z hodowla koni do sportu, albo znasz jakiś przepis na rozwój hodowanych w Polsce koni inny niż selekcja.


problem polega na tym, że tylko TY takie wrażenie odnosisz, bo heykowski nic takiego nie napisał. Nie wiem czego Ty nie rozumiesz, a boje się zapytać jak wg Ciebie miała by wyglądać ta ostra selekcja? Za pomocą jakich narzędzi chcesz ją przeprowadzać ? Kto miał by być za nią odpowiedzialny ? Ile by to miało kosztować ?

i kolejna rzecz, która mnie uderza

Według mojej oceny z całości w Polsce hodowanych klaczy da się wybrać sporą populacje klaczy pożądanych, w tym o cechach , które już na zachodzie są rzadkością lub które ich klacze nigdy nie posiadały, a przy tym poprawnych eksterierowo . Na tej bazie da się wyhodować potomstwo, które można przeselekcjonować użytkowo w kierunku utworzenia stada elitarnego(nowa księgą/rasa).


a to po tych nieuznanych w zagranicznych związkach rasowych ogierach można mieć "pożądane" klacze ?

Co więc tak naprawdę chcesz selekcjonować skoro nic dobrego wg. Ciebie nie mamy ?
Według mnie, melehowicz to człowiek / twarz PZHK, i nie warto z nim gadać .
Co do jakości naszych klacz, no cóż, jak widać marketing robi cuda, ale wystarczy przejrzeć matki ( 4 i dalej pokolenie) wstecz, tych najbardziej czołowych  TOP koni a się okaże , że są to potomkowie koni wschodniofryzyjskich i  oldenburgów starego typu itp, ciężkich, tępych , limfatycznych, o ordynarnych głowach , .co niestety często wyłazi , szczególnie jak mało jest dorzuconego xx. Moim zdaniem  zarżnęliśmy kurę która znosiła złote jaja, takie konie jak ma teraz np holsztyn były u nas 20-30 lat temu i wstecz. W tym czasie, jak zachód dolewał xo i xx, by uzyskać konia szlachetnego zwrotnego i elastycznego, konia o wybitnych cechach wierzchowych, to my w tym czasie używaliśmy masywnych odpadów z hodowli DDR-owskiej typu Ariel  itp 30 lat temu wystarczyło pojechać do Walewic, czy do Janowa Podlaskiego i wyłowić sobie z ogromnego tłumu odpady typu Artemor, Gabon itp. To były odpady, a chodziły najwyższe konkursy , a konie hodowlane były z założenia o niebo lepsze
melehowicz, informuję uprzejmie, że w hodowli folblutów nie ma Żadnych kryteriów selekcji, oprócz bycia folblutem (dawno zamknięta księga). Żadnych. A już z pewnością Cudzych subiektywnych. Każdy sobie używa do rozrodu dowolnego folbluta, byle nie roznosił zarazy. I może sobie użyć klaczy, która nigdy nie biegała, i takiegoż ogiera, i jeśli dostąpi wglądu/olśnienia - może otrzymać źrebaka, który po 3 latach wygra mu 20 mln. $ 😀 Jedynym "kryterium hodowlanym" jest... kasa, na którą masz chrapkę. A szansę na tę kasę jakby większą ma potomstwo Wygrywających rodziców. Przy czym w folblutach było prosto, bo chodziło zaledwie o jedną, jedyną cechę: Szybkość na określonych dystansach (co i tak się robi skomplikowane, i mamy flyery, millery, stayery, płotowce, przeszkodowce, oceny staminy itd., choć chodzi jedynie o Zwycięstwa - w dolarach). Jedna jedyna rzecz - skutecznie wykorzystywana Szybkość, czyni sprawy tak skomplikowanymi, że w świecie wyścigów najszybciej, najwcześniej i na największą skalę działają skomplikowane programy komputerowe szacujące szanse sukcesu.
Przy czym stworzenie takiego programu w tym przypadku jest dosyć proste, bo człowiek da radę objąć umysłem podstawowe stałe i zmienne, dysponuje też dużą, staranną bazą danych. I doświadczeniem od kilkuset lat 🙂
To coś jak z rewelacyjnym trawnikiem. Co trzeba robić? Nic takiego: podlewać i często strzyc. Tak przez 500 lat - i już 🙂.

Stworzenie programu komputerowego jawi się jedyną szansą poprawy sytuacji w hodowli koni sportowych. Ale taki program musiałby być AI - sam się uczyć, sam udoskonalać algorytmy, sam ustalać kategorie, które będą potrzebne, analizować wszystko, włącznie z Wszystkimi końskimi forami na świecie, fejsbookiem, publikacjami i wynikami z Endomondo. Oraz być zabezpieczony przed "kręceniem lodów" przez żywo zainteresowanych lepszym "placementem" ogiera czy klaczy. Po kilku/nastu latach taka AI mogłaby dopracować się prostej stronki, że podajesz dane klaczy, ile chcesz przeznaczyć na krycie - i podaje dane kilku ogierów do wyboru, szacując co może wyjść z potomstwa.
Póki co Nikt z ludzi tak naprawdę nie wie, jakie Cechy i Predyspozycje są Istotne, żeby odnieść sukces w sporcie. A mało kto wie, na czym naprawdę by mu zależało.
Stąd też pojawiło się podejście jak u folblutów: bierzemy sumy wygranych - i tych ogierów używamy.
Bardzo proste. Stworzyć ranking wg wygranej kasy - i każdy niech sobie decyduje 🙂
halo: a czym są wyścigi!
Zastanawia mnie jakim cudem ostrość selekcji wytrzymali Niemcy, Holendrzy czy hodowcy folblutów ? Według mojej wiedzy przez bardzo ostrą selekcję!

Żadnym cudem. Takim sposobem, że  Niemcy mają  46 tys. $ PKB na osobę ( Polska 12 tys. $), zgromadzone oszczędności  46 tys. € na osobę (Polska 6 tys. €),  800 tys. osób uprawiających jeździectwo (w Polsce  - podobno 100 tys. ale osobiście nie wierzę ) 80 tys. osób z licencjami jeździeckimi  (Polska - 5 tys.), 868 jeźdźców z licencjami FEI (Polska - 42). Nawet w wielkich stadninach są lepsi bo jedna Gestut Lewitz Schockemohlego daje rocznie 700 źrebiąt ( więcej niż wszystkie stadniny ANR - 200 źrebiąt i duże prywatne razem wzięte). Ponadto mają jedną organizację, która zajmuje się hodowlą koni i sportem - Deutsche Reiterliche Vereinigung (FN) i pilnuje, by współpraca hodowli sportu była perfekcyjna podczas gdy w  Polsce każdy sobie rzepkę skrobie. W porównaniu z Holandią (z wyjątkiem stadnin) wypadamy jeszcze gorzej.
Pomysł na ostrą selekcje to pomysł z rzeczywistości niemieckiej i holenderskiej. Nie można pomysłów powstałych w jednej rzeczywistości społecznej i ekonomicznej przenosić automatycznie do rzeczywistości zupełnie innej, bo ona taki przeszczep odrzuci.

Ponadto chów koni poddanych selekcji i jej nie poddanych kosztuje tyle samo. Dochodzi koszt prób dzielności i przeglądu źrebiąt.
Jeśli nie selekcja to co zatem?
Kolego jak czytam Twoje wypowiedzi, to jestem mocno skonfundowany

Ogólnie powiem tak wysoka ostrość selekcji nie kosztuje nic.


versus

Ponadto chów koni poddanych selekcji i jej nie poddanych kosztuje tyle samo. Dochodzi koszt prób dzielności i przeglądu źrebiąt.
Jeśli nie selekcja to co zatem?


nie wspomnę, że w tym momencie zaprzeczasz swoim słowom, bowiem koszty treningu oraz promocji najzwyczajniej w świecie wliczane są na poczet chowu.

GŁUPIEJE !!!!!!!!

powiedz melehowicz jak to w końcu jest, zacznij tak jak heykowski operować liczbami, chciałeś konstruktywnej dyskusji o hodowli to proszę podaj nam kilka szczegółów i odpowiedz na poniższe pytania:

1) jak to jest z tą selekcją ile ona kosztuje? Nic, wcale ? Tyle samo? Ile to jest to nic (szacunkowo) a ile tyle samo?
2) co rozumiesz pod pojęciem ostrej selekcji ?
3) jak w naszych warunkach miało by to wyglądać ?
4) kto miał by być za nią odpowiedzialny ?
5) za pomocą jakich narzędzi miała by być ona realizowana ?

i odniosę się raz jeszcze, do jednej z moich wcześniejszych wypowiedzi bo albo umknęło Ci to pytanie, albo celowo unikasz odpowiedzi:

[quote author=SILVER_GOLD link=topic=5087.msg2633908#msg2633908 date=1483809180]

Według mojej oceny z całości w Polsce hodowanych klaczy da się wybrać sporą populacje klaczy pożądanych, w tym o cechach , które już na zachodzie są rzadkością lub które ich klacze nigdy nie posiadały, a przy tym poprawnych eksterierowo . Na tej bazie da się wyhodować potomstwo, które można przeselekcjonować użytkowo w kierunku utworzenia stada elitarnego(nowa księgą/rasa).


a to po tych nieuznanych w zagranicznych związkach rasowych ogierach można mieć "pożądane" klacze ?

Co więc tak naprawdę chcesz selekcjonować skoro nic dobrego wg. Ciebie nie mamy ?
[/quote]

Jakim cudem wg. Ciebie mamy w Polsce „pożądane” klacze ? skoro cały czas używano byle jakie ogiery,  w większości nieuznane w zagranicznych związkach rasowych.
Nie kolego do chowy nie zalicza się prób dzielności i przeglądów hodowlanych - to domena hodowli. Ale i dzisiaj wydajemy pieniądze na te działania , tyle , że idą w niwecz. Informuję też że są w hodowli  brane pod uwagę (jako cechy selekcyjne) takie cechy jak zdrowie, dostosowanie do miejscowych warunków chowu, zdolność łatwego źrebienia, opieka nad źrebięciem, mleczność oraz dziedziczenie cech związanych z płcią (tu 100% przekazywanej informacji od klaczy warunkujących wydajność procesów energetycznych ) . Ponadto w swoich wypowiedziach odnoszę sie do uśrednionej rzeczywistości , a każda średnia reprezentuje również  zmienne  znacznie od niej wyższe. Przykład dla mniej w matematyce zorientowanych: liczby od 1 do 10 maja średnią 5 ale w tym zbiorze są również leczy 6,7,8,9 i 10 wyższe od średniej.
Proponuje skończyć z tymi frazesami i wziąć do ręki chociażby jedną z książek prof. Chrzanowskiego, Zwolińskiego, Sasimowskiego czy dr Jodkowskiej a dowiesz się jaka jest różnica pomiędzy chowem a hodowlą i gdzie jakie grupy kosztów są zaliczane. Dowiesz się też z nich tego, jak bardzo te dwa pojęcia są ze sobą związane. Poza tym wszystko to, co piszesz to bełkot chyba tylko dla Ciebie zrozumiały, zero konkretów, zero odpowiedzi na zadane pytania i wybacz mi proszę  te słowa ale ktoś to wreszcie musiał napisać, bo najzwyczajniej w świecie nie idzie z Tobą "rozmawiać". Jakbyśmy żyli w dwóch odległych światach.
halo: a czym są wyścigi!


Tak masz rację są selekcja samą w sobie, ale w ich hodowli , nie ma pijawek pod postacią takiego PZHK, które narzuca hodującym konie tej rasy,kretyńskie wymagania , nie przystające do rzeczywistości.
Dla przykładu , taki  California Chrome , to koń który swoją dzielność i klasę wykazał ponad wszelką miarę, a ma pochodzenie całkiem przeciętne. Gdyby były jakieś dodatkowe ograniczenia , typu, że konie poniżej jakiegoś tam handicapu nie używamy, to prawdopodobnie, taki koń jak powyżej wymieniony w ogóle nie pojawił by  się na Świecie, jak i kilka innych.
Bardzo fajnie ma to pomyślany związek ,,Z", tam nie interesuje nikogo , jaki wygląd ma klacz, czy jest krzywa, czy nie, czy na 2 nogach , czy na 3 ,  nie ma czegoś takiego jak licencje , bonitacja i inne tego typu pierdoły według nich ; ,,.... hodowca wie sam najlepiej na co wydać pieniądze, i czy warto mu daną klacz  kryć, czy nie .... "  , podobnie myślą w AES, a u nas trwa polityka wykańczanie hodowcy i hodowli , tylko pytanie , przez ludzką głupotę, czy na czyjeś zlecenie ?

[quote author=SILVER_GOLD link=topic=5087.msg2633828#msg2633828 date=1483789034]
Mówią tu o stworzeniu każdej księgi  oddzielnie, dla koni małopolskich, wlkp i sp, a przynajmniej  oddzielnej dla koni szlachetnych ( wlkp , sp , małopolskiej), i oddzielnej dla śl. i zimniaków.


ale każda z wymienionych przez Ciebie ras ma oddzielną księgę..... ba nawet i swój program hodowlany..... może nie doskonały, ale ma...... nie chodziło Ci przypadkiem o coś na wzór "związku rasowego" ?
[/quote]

Oczywiście o to mi chodziło, związki powinny zrzeszać hodowców danej rasy , i prowadzić politykę zgodną z życzeniami  jego hodowców,i  bronić ich interesów, a nie prowadzić politykę pobożnych życzeń , albo gdzie by tu jeszcze podstawić nogę. Obecnie PZHK, broni interesów, tylko czyich ?


[quote author=SILVER_GOLD link=topic=5087.msg2634102#msg2634102 date=1483869263]
Proponuje skończyć z tymi frazesami i wziąć do ręki chociażby jedną z książek prof. Chrzanowskiego, Zwolińskiego, Sasimowskiego czy dr Jodkowskiej a dowiesz się jaka jest różnica pomiędzy chowem a hodowlą i gdzie jakie grupy kosztów są zaliczane. Dowiesz się też z nich tego, jak bardzo te dwa pojęcia są ze sobą związane. Poza tym wszystko to, co piszesz to bełkot chyba tylko dla Ciebie zrozumiały, zero konkretów, zero odpowiedzi na zadane pytania i wybacz mi proszę  te słowa ale ktoś to wreszcie musiał napisać, bo najzwyczajniej w świecie nie idzie z Tobą "rozmawiać". Jakbyśmy żyli w dwóch odległych światach.
[/quote]

SILVER_GOLD  ,czort wie ,czy właśnie o ten bełkot nie chodzi, chociażby po  to by  zagłuszyć prawdę. Może komuś na tym zależy ?
titina istnieje już przecież twór pod nazwą Polski Związek Hodowców Koni Małopolskich. Uważasz, że ta koncept się sprawdził ?
[quote author=SILVER_GOLD link=topic=5087.msg2634109#msg2634109 date=1483870214]
titina istnieje już przecież twór pod nazwą Polski Związek Hodowców Koni Małopolskich. Uważasz, że ta koncept się sprawdził ?
[/quote]

To jest twór sam w sobie, bez prawa prowadzenia księgi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się