kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

aroniasty i naprawdę zwróć uwagę, kiedy informujesz konia, że ma nie iść do jedzenia. Jeżeli robisz to w momencie, jak on już idzie, to spóźniasz się z reakcją o lata świetlne 😉 On ma nie tylko tam nie iść, on ma nawet nie myśleć o tym, żeby iść. Musisz więc reagować w momencie, kiedy tylko zauważysz, że zauważył jakieś jedzenie i się nim zainteresował.
Ja bym jeszcze spróbowała takiej metody - skoro już poszedł, to nie próbuj go zatrzymać, tylko go pogoń, żeby w efekcie musiał iść choć kawałek dalej i nie mógł się zatrzymać tam, gdzie chce, czyli koło jedzenia.
Mam pytanie - jakie są stawki miesięczne za jeżdżenie jednego konia? Powiedzmy, że chcę aby instruktor (nie zawodnik, nie super znana osoba) ruszał mojego konia ok 5-6 razy w tygodniu, bo nie mogę wsiadać, o jakim przedziale cenowym możemy mówić?
Mgła, w zależności od miejsca w Polsce, samego konia(umiejętność, charakter), konkurencji, warunków treningu, odległości do stajni (dojazd), długości umowy, i ok miliona innych zmiennych koszt takiej jazdy będzie się zapewne mieścił w przedziale 30 - 200 zł za trening... czyli generalnie nie da się tego jednoznacznie określić niestety.
Czy trzeba mieć badania od lekarza sportowego aby startować w zawodach towarzyskich? Czy może wystarczy tylko od lekarza rodzinnego?
lircia, musi być sportowy
lircia, jeśli chodzi o zawody towarzyskie wystarczy od rodzinnego. Tylko takie zaświadczenie jest ważne tylko 7 dni.
nagana, naprawdę? Ja się kiedyś dowiadywałam i nie było opcji żeby zaświadczenia wydał inny lekarz niż sportowy.
Jechałam zawody towarzyskie w zeszłym roku, w wakacje i zwykłe zaświadczenie od lekarza rodzinnego w zupełności wystarcza, a takie zaświadczenie miałam ważne przez 30 dni.
No tak. I koń trudny, oczywiście. I jeszcze z ADHD...
Skoro tak dobrze wychowany - to dlaczego ciągnięcie do wiadra w ogóle ma miejsce?
Strasznie jestem ciekawa tego Twojego konia. Szkoda, że tak daleko mieszkasz 😉


Czy ja wiem czy trudny.. raczej korzystający z okazji, i taki co potrzebuje granic i nie można mu pobłażać, skoro ja sobie poradziłam to nie może być aż tak trudny, bo nie jestem jeźdzcem aż tak zaawansowanym, po prostu to koń typowo jednego jeźdźca, dopiero po pół roku dopracowaliśmy swoją współpracę i teraz nie ma problemów szczególnych, ale nowych osób które coś przy nim robią nie szanuje i sprawdza po kilka razy. Przy mnie postoi przywiązany godzinę na stanowisku i będzie stał, ale jak weźmie go pierwsza lepsza osoba to niestety ale będzie właśnie się przesuwał, dreptał, napierał na uwiąz itp.
Trudnym to bym go nie nazwała, bo agresji nie wykazuje w stosunku do człowieka i przy konsekwencji dobrze się zachowuje, więc jeśli mi się udało wyeliminować jego zachowania i naprostować to naprawdę nie trzeba tu wyjątkowych umiejętności - jedynie konsekwencja i dużo czasu spędzonego w siodle i z ziemi ( aktualnie 6x w tygodniu jestem po 4-5 godzin )

[quote author=milenka_falbana link=topic=1412.msg2635959#msg2635959 date=1484292692]
Aroniasty - no...musisz pomyśleć jak być SKUTECZNA😉 Też mi trochę nie pasuje do opisu "dobrze wychowanego konia" takie ciągnięcie do wiadra. Dobrze wychowany koń REAGUJE. A z Twojego opisu wynika, że tej reakcji totalnie brak w konkretnych sytuacjach. No ale ok - może faktycznie zadziałać musisz mocniej a może znaleźć coś innego niż bat na co koń zareaguje skoro taki "odczulony". Można np. reklamówkę doczepić do końcówki bata. Jeśli szanuje człowieka i uważasz, że po Tobie nie przejdzie to działać na wprost niego - wtedy się okaże czy rzeczywiście Cię szanuje 😀
Jeśli już jesteś w sytuacji, że idziesz obok konia a on zaczyna Cię wyciągać to nie działaj na pysk tylko na zad. Jeśli odwrócisz zad OD siebie to głowa konia zwróci się w Twoją stronę i odzyskasz kontrolę. Można też konia nauczyć by jego nos podczas gdy go prowadzisz nie wyprzedzał Twojego ramienia - ograniczasz mu drogę wystawionym przed nos batem i machasz w powietrzu jeśli zaczyna się za bardzo na niego pchać. Jeśli podstawi nos pod machający bat to sam się ukarze. To jest jedna z metod tzw. "bloków" z naturalu. Działa bardzo dobrze właśnie z tego względu, że to nie Ty karzesz konia - Ty tylko robisz "zaporę" 🙂 Czy się w nią właduje czy nie - jego wybór. Wybierz sobie tylko możliwie najmniej elastyczny bacik, im sztywniejszy tym lepiej bo nie żyje własnym życiem🙂
[/quote]

Reklamówka to jego najlepszy przyjaciel  💃 to chyba przyzwyczajenia z poprzedniego właściciela, bo ja nigdy w reklamówkach mu nic nie przynoszę. Ale jak ktoś koło jego boksu przechodzi z siatką n to potrafi komuś przechodzącemu do reklamówki włożyć łeb i sprawdzić co ma , jak tylko krzyknę i przyuważę to udaje że nic nie zrobił i udaje że śpi.
No właśnie on nie idzie naprzód i nie ciągnie mnie za sobą - absolutnie nie, on czeka aż będziemy przechodzić obok i kosz znajdzie się np po jego prawej i wtedy po prostu wsadzi tam łeb , zobaczy co jest i idzie dalej, a jak będzie przypadkiem to taczka z owsem to weźmie raz "kęsa" i potem zostawia i idzie , ja nie mam potem problemu żeby go np odciągnąć od jedzenia - bo on bierze raz i wraca na miejsce i już jest spokój . Jak wiem że będziemy przechodzić obok jakiegoś kubła co stoi  to wtedy jak już widzę że się na niego patrzy to dostaje lekko po łopatce dla przypomnienia i komendę "nie wolno" i nie weźmie tylko przejdzie, ale czasem po prostu ja czegoś nie wyłapie, albo nie przejdzie mi do głowy że on uzna to za potencjalny pojemnik z jedzeniem i za późno reaguje  😎  On chodzi spokojnie na uwiązie, raczej człapie za mną i nawet jak przyuważy coś to idzie spokojnie i czeka aż to będzie w zasięgu jego łba, nie ma tak że nakręca się i leci a ja za nim gonie 😉 Na stanowisku gdy zmieniam ogłowie-kantar nie mam wtedy w ogóle jak go przytrzymać bo nie mam za co i wtedy jak coś przyuważy to idzie 2-3 kroki i musi zajrzeć mimo że jak tylko się ruszy ja zaczynam reagować ale może właśnie za lekko i nie wystarczająco stąd moje pytanie. Nie zawsze uda mi się wychwycić ten moment jak tylko przyuważy daną rzecz i zanim w jego głowie pojawi się myśl żeby tam się udać - tu jest problem😉
Oczywiście mogłabym po prostu zdejmować ogłowie w boksie, albo zakładać kantar na szyje jak zmieniam i to by rozwiązało problem, ale wolałabym rozwiązać przyczynę 😉

Ja jak on zaczyna iść i zrobi krok  to często staje przed nim zagradzając mu drogę - to albo się zatrzymuje w miejscu albo próbuje wyminąć bokiem. Zdarzało nam się też to sprawdzać z szybkiego galopu na padoku, ale spoko zatrzymywał  się metr przede mną , chociaż nie powiem zawsze jak tak do mnie biegnie to mam pewną obawę 😀iabeł:

[quote author=_Gaga link=topic=1412.msg2635956#msg2635956 date=1484292253]
aroniasty, nie po raz pierwszy prosisz o radę, po czym okazuje się że właściwie to wszystko wiesz i generalnie to nie ma problemu. Skoro nie ma, to ... po co pytasz? Koń grzeczny przecież...  😁
Ja swoje odsunę od żłobu z ziołowym (pachnącym) meszem... Szczęściem nie są ani trudne ani z ADHD 😉 albo po prostu są wychowane 😉
[/quote]


No właśnie nie wiem, nie wiem jak skutecznie skarcić go w takiej sytuacji 👀 żeby poczuł, bo może jednak reaguje za słabo, a nie chcę też przesadzić fizycznie. Od żłobu też potrafię odsunąć i nie zacznie jeść dopóki mu nie pozwolę, bo taką mam metodę, że wsypuję, staje przed żłobem i koń czeka aż pozwolę - nie wiem czy to dobrze, ale kiedyś dawno trenerka mnie tak uczyła, że niby koń alfa je pierwszy i żeby tak to sobie wyćwiczyć jakbyśmy to my jedli pierwsi, a dopiero potem koń. Jak on mi się dorwie do owsa bo stoi metr od niego to  też odsunąć go można , z tym nie ma problemu,jemu wystarczy że weźmie kęs i wraca i reaguje, ale właśnie problem w tym żeby w ogóle do niego nie podchodził i nie było sytuacji że muszę go odsuwać, bo on włącza się dopiero jak chociaż trochę sobie weźmie . Oczywiście mogłabym zdejmować ogłowie w boksie i by problem był z głowy, bo jak jest w ogłowiu to stoi w miejscu, jak jest przywiązany to też się nie ruszy ale nie w tym rzecz przecież.  Koń generalnie jest grzeczny, nie mogę powiedzieć że nie , szczególnie patrząc codziennie na szkółkowe kombinatory 😉 Ale nie powiem też żeby to stało się samo, bo 6 razy w tygodniu spędzałam z nim naprawdę dużo czasu pracując z ziemi, nawet jeśli to było godzinne chodzenie na uwiązie, zatrzymania, ustępowanie i inne pierdółki 🙂

Proszę czytaj ze zrozumieniem - nie napisałam że problemu nie ma, bo jest taki jaki opisałam, co nie znaczy że koń jest trudny czy nie wychowany , bo to by było bardzo nie fair tak twierdzić w stosunku do niego. Nie jest to jakiś wielki problem, zdaje sobie z tego sprawę, i jestem naprawdę dumna że koń po tych  8 miesiącach  jest jaki jest i nie dam sobie wmówić że jest nie wychowany, napewno jeszcze dużo przed nami pracy, ale najważniejsze że to wszystko idzie do przodu. Nie będzie mówić że jest nie grzeczny bo to nie prawda - stoi grzecznie, ustepuje od nacisku, chodzi nie wyprzedzając, zatrzymuje się równo z człowiekiem i szanuje moją przestrzeń - to co mam twierdzić że jest inaczej? A że do innych jest jaki jest - trudno, to do mnie ma mieć szacunek bo nikt inny z nim nie pracuje sam na sam. A problemy które kiedyś opisywałam fakt były, ale jak się okazało były do przepracowania, tu zaważył jednak czas, konsekwencja , wykluczenie wszelkich zdrowotnych spraw i przede wszystkim intensywność jego treningów - niestety to koń który potrzebuje zajęcia i aktualnie jeździmy i pracujemy 6xtygodniu, stety- mam taką pracę że mogę sobie pozwolić na przebywanie w stajni po 4-5 godzin codziennie 🙂
Ale problem chyba w tym że nie zawsze wyłapię moment i za późno jest reakcja moja w tym przypadku konkretnym  , bede się bardziej skupiać żeby zareagować przed .

Nie, nie "trudno", bo jak ci przyjdzie komuś dać konia do opieki (choćby stajennemu co gnój musi wywalić, a koń akurat w boksie i trzeba go wyprowadzić), to ty i twój koń stwarzacie zagrożenie. Koń nie może być "jednego człowieka", on ma być grzeczny i wychowany w stosunku do wszystkich, absolutnie.

Ja swojego czyszczę i siodłam nieprzywiązanego, mam boks koło owsa i worków z żarciem sąsiada i koń owszem, zezuje tam, czasem się czai i próbuje iść, ale karcę i cofam na miejsce. I normalnie nie boję się mu przylać w łopatkę czy klatę i opieprzyć, bo mam niecałe 160 cm, a koń 170. On musi być ogarnięty, bo jakby chciał to by mnie na samej głowie wyniósł ze stajni. A jak klepnę, to nie czuje :P
No właśnie słyszałam że nie na wszystkich ale na niektórych towarzyskich trzeba mieć (np. w Zbrosławicach czy w Zakrzowie) to jak to w końcu jest?  🤔wirek:
No właśnie słyszałam że nie na wszystkich ale na niektórych towarzyskich trzeba mieć (np. w Zbrosławicach czy w Zakrzowie) to jak to w końcu jest?  🤔wirek:

Skoro mowa o Śląsku i okolicach: Zbrosławice, Zakrzów, Moszna, Żywiec - na pewno trzeba mieć badania od lekarza sportowego. Świerklany, Rybnik - też. Nie wiem co to za towarzyskie bez badań od sportowego. Może wewnątrz-stajenne....? albo jakieś "zastodolne"? ale w takich raczej nie chciałabym brać udziału.

[quote="aroniasty"]Czy ja wiem czy trudny.. raczej korzystający z okazji, i taki co potrzebuje granic i nie można mu pobłażać, skoro ja sobie poradziłam to nie może być aż tak trudny, bo nie jestem jeźdzcem aż tak zaawansowanym, po prostu to koń typowo jednego jeźdźca, dopiero po pół roku dopracowaliśmy swoją współpracę i teraz nie ma problemów szczególnych, ale nowych osób które coś przy nim robią nie szanuje i sprawdza po kilka razy. Przy mnie postoi przywiązany godzinę na stanowisku i będzie stał, ale jak weźmie go pierwsza lepsza osoba to niestety ale będzie właśnie się przesuwał, dreptał, napierał na uwiąz itp.
Trudnym to bym go nie nazwała, bo agresji nie wykazuje w stosunku do człowieka i przy konsekwencji dobrze się zachowuje, więc jeśli mi się udało wyeliminować jego zachowania i naprostować to naprawdę nie trzeba tu wyjątkowych umiejętności - jedynie konsekwencja i dużo czasu spędzonego w siodle i z ziemi ( aktualnie 6x w tygodniu jestem po 4-5 godzin )[/quote]
Mój post był pisany trochę z ironią. Skoro tak naprawdę wszystko wiesz - to dlaczego pytasz?

Coś dużo w dzisiejszych czasach tych "koni jednego jeźdźca", no naprawdę...  a potem okazuje się, że wszystko jest kwestią wychowania i porządnego ujeżdżenia = nagle z tych wszystkich skomplikowanych "koni jednego jeźdźca" robią się fajne rumaki, z którymi większość ludzi potrafi sobie poradzić....
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 stycznia 2017 10:02
aroniasty, miałam pisać pw ale po całej dyskusji zmieniam zdanie, bo jednak problem leży gdzie indziej.
Twoj koń Cię NIE SZANUJE. To, że się za Tobą człapie i nie wpada  Ciebie jak leci galopem z padoku wcale nie znaczy, że ma do Ciebie szacunek i respekt. To tylko świadczy o tym, że jest wygodnicki i nie bije się tam, gdzie nie ma zysku. Ale jak już się zysk pojawia (żarcie) to ma Cię kompletnie w d***. A skoro jesteś praktycznie non stop u konia i w kółko z nim coś robisz a on nadal się tak zachowuje to tylko źle świadczy o Twojej pracy z nim.
Także żadne korygowanie bacikiem Ci tu nie pomoże bo najpierw musisz zmienić swoje myślenie o sobie i swoim koniu. Jak będziesz go usprawiedliwiać byciem 'koniem jednego jeźdźca', trudnym, cwanym i tak dalej do daleko nie zajedziesz a problemu na pewno nie wyplenisz.
Sama mam szuję i cwaniaka, w klinice u Przewoźnego w tydzień sponiewierał stajenne bo się dawały. Ja go wyprowadzam na padok trzymając rękę za uszami. Tylko ja się nigdy z nim nie cackałam, nie wychwalałam pod niebiosa jaki to on jedyny, specyficzny i w ogóle. Koń jak koń, ma się słuchać a jak trzeba było to niestety dostawał łomot. Bo słodki 'kucyk aqh' szerszy niż wyższy potrafi ładnie sponiewierać człowieka.

Szacunek konia do przewodnika(człowieka w tym przypadku) nie jest wybiórczy - nie ma żarcia to jestem grzeczny, jest żarcie to mam Cię gdzieś - także fakt, że koń tak się zachowuje jak tylko zobaczy wiadro niestety ale świadczy o tym, że jesteś daleko w hierarchii za tym wiadrem.
Budyń z mięśniami na wierzchu i naćpany potrójną dawką narkozy (która nie działała) miotał się z bólu i przerażenia jak chorągiewka na wietrze a mimo to uważał, żeby ani mi ani wetowi ani mojej mamie krzywdy nie zrobić. A u Ciebie niestety respekt szwankuje już przy wiaderku :/
może to są konie "dobrego jeźdźca".
smartini ja się w pełni z Tobą zgadzam, ale sama napisałaś, że Ty sobie z koniem za uszy wychodzisz, a stajenne sponiewierał, czyli koniec końców nie jest grzecznym aniołkiem dla wszystkich? No właśnie - a co w przypadku, gdy z koniem rzeczywiście pracuje tylko jedna osoba i ten koń jest ideałem przy obsłudze, a jak nagle podejdzie ktoś inny to jest diabłem? Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi.. W sensie skąd mamy pewność, że jeśli koń jest super z nami to będzie super dla innych, jeśli zazwyczaj innych "nie ma"? Tak jak smartini - koń anioł, ale dla obcych jednak diabełek, więc co? Źle wychowany? No chyba nie...? Jak się ma konia testera i mendę okrutną dla ludzi "słabych" to nie da się przewidzieć wszystkiego i "wychować na wszystkich".. Dalej nie wiem, czy doczytacie co autor miał na myśli  😜
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 stycznia 2017 10:39
Fokusowa, nie nie nie, to nie tak - mój koń nie jest diabłem jak tylko ktoś się zacznie nim zajmować. Moja 8letnia kuzynka się nim zajmowała i nie było absolutnie żadnego problemu. Po swoim wypadku jak stał pod Poznaniem w klinice również przez 4 miesiące nic nikomu nie robił a obsługa była nim zachwycona.
Fakt, że poniewierał stajennymi dziewczynami pod Krakowem jest niestety ich winą, bo - jak napisałam - Budyń to szuja i zawsze Cię sprawdzi. W pierwszy dzień wyprzedzi Cię o chrapy, w trzeci o głowę, w czwarty nie ustąpi Ci miejsca w wejściu do boksu. Po tygodniu sam sie wyprowadzi na padok (bez robienia krzywdy ale nadal będziesz wisieć na uwiązie) ale tylko jeśli w pierwszy dzień mu odpuścisz. W trzeci również. I w czwarty.
Niestety ale nie mam wpływu na to jak ludzie pozwalają się nie szanować przez konie. Jedyne co mogłam zrobić to wychować gada tak, żeby 'na dzień dobry' podchodził do ludzi z góry z szacunkiem. Także nie jest diabłem dla innych ludzi, jak napisałaś. Jest diabłem dla tych, którzy pozwalają sobą poniewierać. Tak jak pozwala na to aroniasty.
Moja mama też konia 'za uszy' wyprowadza. Wszyscy w Rzeszowie również. I jak koń był w Mediolanie to też. Żaden problem.
A że mojego brata nie wpuści do boksu jak nie ma ochoty (nie będzie kopał ale stanie zadem do wejścia) to już nie kwestia wychowania konia tylko brak 'wychowania' mojego brata, który ma w głębokim poważaniu moje rady 'jak nie dać sobie wejść na głowę' (brat nie_koniarz) bo ja przecież głupia siostra jestem a on 'konia bić nie bedzie'.
Dlatego napisałam, że to aroniasty musi najpierw zmienić siebie i swoje podejście do problemu, dopiero potem korygować konia.

mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi 🙂
jest kwestia wychowania konia i kwestia podejścia ludzi do koni. I nawet największy aniołek będzie się wpychał na kogoś, kto końmi zajmować się nie powinien.
Ale jeśli koń ciąga właścicielkę, która jest u niego 4h 6 dni w tygodniu to to nie jest wychowany koń szanujący właściciela
Fokusowa, bo tak będzie, dopóki inna osoba sobie nie pozwoli na inne zachowanie. Konie są są aniołami w jednej minucie a w drugiej diabłami bo się osoba zmieniła. Najpierw ta osoba sobie musi pozwolić na brak szacunku ze strony konia. Sama mam takiego gada, co to zawsze testuje ludzi. Nie jest niebezpieczny, ale potrafi np. nogi nie podać, kręcić się itp. ale na to nie ma lekarstwa, o ile dana osoba sama sobie hierarchii nie ustali. Tylko przy koniu, który jest wychowany, nie wymaga to wiele wysiłku.
xxagaxx, naprawdę. Startowałam w kilku towarzyskich i od rodzinnego wystarczy tylko wymagają, żeby nie było starsze niż 7 dni, mimo że teoretycznie jest ważne 30 dni.
Fokusowa, Chyba czaję. Chyba. 😁
Tylko, że to trudno ocenić.
1) Każdy koń sprawdza. Jak do konia podchodzi totalna lebioda = 80-90% koni to wykorzysta. Nawet tych najgrzeczniejszych.
2) Ja uważam, że większość koni przyzwyczaja się do konkretnych osób, które zajmują się nimi w konkretnym czasie. Nie znaczy to, że te konie umrą z tęsknoty, jak dana osoba się nagle straci na dłuższy czas - pod warunkiem(!), że w tym czasie będzie miał taką samą opiekę i stopień pracy.
3) Każdy z nas ma swój sposób jeżdżenia. Niby komendy te same, ale jeden ma grubszą łydkę, drugi chudszą, jeden jest cięższy, drugi lżejszy.... Podejrzewam, że do tego konie się też przyzwyczajają. Koń to tak defacto taki....rutynowy zwierz. Lubi swój jeden, niezmienny "plan dnia".
4) Jeden koń potrzebuje więcej pracy, by się "dobrze czuć", inny nie.

Dlatego np. w takiej rekreacji, instruktor powinien być na tyle kompetentny, żeby móc dać sobie radę z każdym koniem z każdym koniem, a każdy koń na tyle wychowany, by nie sprzedawać kopa na "dzieńdobry" każdemu jednemu nowemu człowiekowi. Wtedy ów instruktor może ludzi uczyć jak się poprawnie obchodzić z każdym koniem.
Przecież zanim dojdzie do machania nogami, tratowania ludzi i sprzedawania kopów (czy co to tam jeszcze dramatycznego koń może zrobić) - jest szereg drobnych subtelności, przez które koń sprawdza - a nosem se trącę, a łopatką se trącę... a wyprzedzę sę.... jednego dnia trąci nosem, drugiego wyprzedzi, trzeciego rzuci człowiekiem o ziemię.

I teraz tak:
Kiedy dany koń jest faktycznie na tyle "indywidualny", że jest koniem jednego jeźdźca, a kiedy jest po prostu niewychowany? A kiedy po prostu koń i właściciel "jakoś" się do siebie przyzwyczaili , że "generalnie" dramatu nie ma na co dzień, ale niech ten właściciel zacznie wymagać od konia NA POWAŻNIE... Założę się, że będzie bunt, koń stwierdzi "a w d. mnie pocałuj" 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 stycznia 2017 11:06
Sankaritarina, o to to. Ja mojego konia zajeżdżałam i mając 10 lat na karku koń na plecach miał głównie mnie. Ale jak go sezon temu (2015) zostawiłam na dłużej w Rzeszowie (brak czasu+ambicje kazały wstawić w regularny trening przed wakacjami) i przyjeżdżałam na weekendy to pierwsza jazda zawsze była na odwal, bo koń miał zdziwko. Ciągle chłop pod 90kilo z dłuższymi nogami a tu nagle takie 60. Potrzebował zawsze jednego treningu na 'powrót' do moich pomocy a przecież całe życie głównie mnie woził.
Tylko jak na dobrze 'zrobionego' konia przystało - nie było focha, stania w miejscu czy bryków. Ot guziki działały na 90% a nie 100%.
I to samo jest z wychowaniem. Odpowiednio pracując z koniem można wychować go na tyle, że każda nowa osoba będzie miała z góry obraną wysoką pozycję -> człowiek=wyżej w hierarchii. To, że ten człowiek sobie tą pozycję potem zepsuje ( jednego konia w dzień a u drugiego w miesiąc) to już inna kwestia i nie mamy na nią wpływu. Koń zwierzę stadne, zawsze będzie dążyć do wskoczenia wyżej w hierarchii.
Jak konia spod Krakowa odbierałam i widziałam, jak Budyń wywlókł stajenną z boksu to wystarczyło, że przejęłam uwiąz. Koń wiedział gdzie jego miejsce w obu przypadkach - ze mną był na dole, u babeczki na górze.

I mnie nie dziwi, że koń aroniasty poniewiera wszystkimi innymi osobami, skoro nawet ją olewa, a jest ona osobą, która pracuje z tym koniem non stop. Czyli sama pozwala temu koniowi sobie na głowę włazić.

Aroniasty, tylko się nie oburz i nie obraź, to wszystko żeby Ci pomóc. Gorzka prawda jest lepsza niż najsłodsze kłamstwo
Żadne za stodołą, w pucharze Gniezna od rodzinnego wystarczyły
xxagaxx, naprawdę. Startowałam w kilku towarzyskich i od rodzinnego wystarczy tylko wymagają, żeby nie było starsze niż 7 dni, mimo że teoretycznie jest ważne 30 dni.


no właśnie.. jak startowałam w Opolu to nawet od rodzinnego nie wymagali, ale niby w Mosznej, Zakrzowie czy Zbrosławicach trzeba mieć od sportowego podobno... Tylko że ja bym chciała mieć pewność czy trzeba czy nie...  ❓
lircia, czasem nawet w propozycjach jest napisane, że trzeba mieć ważne badanie lekarskie lub zaświadczenie o braku przeciwwskazań od lekarza. W razie wątpliwości zawsze możesz zadzwonić do organizatora. Ja nigdy problemu z zaświadczeniem o braku przeciwwskazań od rodzinnego nie miałam i nie były to zawody stajenne ani zastodolne tylko normalne zgłoszone ZT.
lircia, to że dany organizator nie wymaga czy nie sprawdza to już inna kwestia. Wedle przepisów każdy zawodnik musi mieć zaświadczenie lekarskie, a to że jest inaczej to już jest ryzyko organizatorów, gdyż sami oni narażają się na odpowiedzialność jakby się komuś coś stało. 🙂
lircia, najlepiej zrobić u tego sportowego i mieć spokój. Na dłuższy czas 😉
Co do ułożenia koni to słusznie piszecie, ale.
To nie jest stan zero-jedynkowy, że mamy konie wychowane Albo niewychowane. To leci analogowo. Każdy koń jest ułożony w jakimś stopniu, od zera (dzicz totalna) do 10 (czy tam ilu, zależy jaką się weźmie skalę).
Koń ma układ nerwowy, każdy inny. Zmieniają się okoliczności. Co w pewnych warunkach i dla pewnych koni działa na 100% to w innych okolicznościach już nie.
Trzeba powiększać zakres subordynacji konia, przewidując(!) zakłócenia, zaczynając od warunków optymalnych i dopiero kreując coraz trudniejsze.
Przykład: w stajni jest multum koni, najróżniejszych. I stoi wózek z paszą, otwarty. Nie ma Żadnego konia, który by do tego wózka nie ruszył. Róznicę tworzy odległość od wózka, przy której koń ruszy. Są takie, co polecą z 10 m. Są takie, że na 60 cm będą stały olimpijsko, a na 50 cm już nie. A są takie, że dopiero gdy pysk będzie nad owsem. Każdy ma swoją granicę, gdy wabik (czy w innym przypadku - chęć uniknięcia dyskomfortu) przeważa nad "obowiązkami".
Warto pamiętać, że zarządzamy nie tylko koniem, ale także jego otoczeniem.
I warto tak prowadzić pracę, żeby koń (jego reakcje) zmieniał się całościowo, żeby sprawniej adaptował się po naszej myśli w każdych okolicznościach. Tak, taka praca jest trudna. Znacznie trudniej wyszkolić konia tak, żeby był bardziej zrównoważony, niż tak, aby był tak samo świrem, a jedynie lepiej słuchał wybranych osób.
Tylko że ja bym chciała mieć pewność czy trzeba czy nie...  ❓

Przepisy PZJ którym podlegają sędziowie sędziujący również zawody towarzyskie, oraz wszyscy czynni zawodnicy, również Ci niezarejestrowani - mówią wyraźnie, że zawodnik startujący w konkursach towarzyskich MUSI mieć ważne badania lekarskie zezwalające na uprawianie jeździectwa. Przepis dotyczący ZT nie określa lekarza wystawiającego takie zaświadczenie. Nie określa również jego maksymalnej ważności. W przypadku zawodów/ konkursów oficjalnych jest już wymóg lekarza medycyny sportowej (lub przychodni sportowej), oraz max czas ważności: do 18 r.ż jest to 6 miesięcy, powyżej: 12 miesięcy.
Co do konsekwencji: sędzia główny zawodów może stracić licencję pozwalając na starty osobie bez badań. Osobiście znam przynajmniej jeden wypadek zabrania licencji sędziemu za brak iw dokumentacji zawodnika, zatem nie jest to jedynie jakiś martwy przepis.

Edit: Jeszcze aby nie być gołosłowną wstawiam odpowiadającą ZT Uchwałę PZJ
[quote author=_Gaga link=topic=1412.msg2636526#msg2636526 date=1484413584]
Tylko że ja bym chciała mieć pewność czy trzeba czy nie...  ❓

Przepisy PZJ którym podlegają sędziowie sędziujący również zawody towarzyskie, oraz wszyscy czynni zawodnicy, również Ci niezarejestrowani - mówią wyraźnie, że zawodnik startujący w konkursach towarzyskich MUSI mieć ważne badania lekarskie zezwalające na uprawianie jeździectwa. Przepis dotyczący ZT nie określa lekarza wystawiającego takie zaświadczenie. Nie określa również jego maksymalnej ważności. W przypadku zawodów/ konkursów oficjalnych jest już wymóg lekarza medycyny sportowej (lub przychodni sportowej), oraz max czas ważności: do 18 r.ż jest to 6 miesięcy, powyżej: 12 miesięcy.
Co do konsekwencji: sędzia główny zawodów może stracić licencję pozwalając na starty osobie bez badań. Osobiście znam przynajmniej jeden wypadek zabrania licencji sędziemu za brak iw dokumentacji zawodnika, zatem nie jest to jedynie jakiś martwy przepis.

Edit: Jeszcze aby nie być gołosłowną wstawiam odpowiadającą ZT Uchwałę PZJ
[/quote]

Wtrącę się tylko, że badania na 12 miesięcy obowiązują od 24 roku życia. Do 23 włącznie są na 6 miesięcy, tak figuruje to w przepisach "dla zawodników". Przepisy "dla lekarzy" jednak uwzględniają chyba dawanie pozwolenia na 12 miesięcy od 18 roku życia.
Tu link.

Przypomnę też, że od kilku lat zawody towarzyskie podlegają pod PZJ, muszą wtedy spełniać odpowiednie wymogi. Każda osoba zarejestrowana w PZJ i biorąca udział w zawodach niezarejestrowanych w PZJ naraża się na stratę licencji.
Fakt, mój błąd. Przy czym po raz kolejny widać, że PZJ bywa "świętszy od Papieża"  😉
[quote author=_Gaga link=topic=1412.msg2636530#msg2636530 date=1484414286]
Fakt, mój błąd. Przy czym po raz kolejny widać, że PZJ bywa "świętszy od Papieża"  😉
[/quote]

No z nimi niewątpliwie trzeba brać na to poprawkę. : P Jak się ostatnio wczytywałam w te przepisy, to nauka tego była gorsza niż mój najtrudniejszy egzamin w tym semestrze. A jak zadzwoniłam z pytaniem do PZJ-tu, to Pani poprosiła o maila, żeby najpierw mogła sprawdzić przepisy, a dopiero potem mi odpowiedzieć. A przecież mają wyznaczone osoby do pojedynczych dyscyplin, więc nie muszą się uczyć wszystkiego. Ale te pojedyncze odłamy to czasami i tak za dużo. : P
Ale jak to w Polsce - nieznajomość prawa nie zwalnia Cię z obowiązku jego przestrzegania. Więc dorąbiemy Ci takie prawo, żebyś nie był w stanie go poznać. : P
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się