Sprawy sercowe...

Dziękuję wam bardzo! Napisałam. 🙂
Też chętnie pomogę o ile będę w stanie  :kwiatek:
Ja również. 😉
do mnie też można 🤣 mam ostatnio doświadczenie w związkowych rollercoaster-ach 😜
Wiecie co, tak depresyjnie się tutaj zrobiło, to może na poprawę humoru pochwalę swojego faceta?
Ogółem A., co zobaczyłam dopiero po około roku związku, był typem "Piotrusia Pana". Zaczęło mnie to mimowolnie wk...ć, bo denerwować to za słabe słowo. Żarliśmy się, kłóciliśmy, denerwował mnie jego słomiany zapał do wszystkiego za co się brał, a szczególnie irytujący był, jak przez jakiś czas nie miał pracy - nie mógł sobie znaleźć miejsca, ja to rozumiałam, ale nie rozumiałam, że podczas gdy ja pracowałam i brałam nadgodziny, on potrafił w domu nie zrobić dosłownie nic, pomimo, że wiedział, że moja praca mnie bardzo obciążała i psychicznie i fizycznie (to już dłuższa historia). Ogółem był to też trudny okres, bo z racji tego, że byliśmy za granicą, nie mogliśmy oboje realizować swoich pasji - u mnie są to konie i jeździectwo, a ostatnio i psy, u niego straż pożarna i konie. To też rodziło dodatkowe frustracje, bo nie mogliśmy się odprężyć, każde w swój sposób. Po powrocie do Polski, ze strony mojej mamy padło hasło, że mamy się wprowadzić do jej gospodarstwa, które zajmuje jej były mąż, a mój ojciec - agresywny, wywyższający się buc, do tego totalnie bezczelny - dom jest jedynie jej własnością, tak samo jak ziemia, a on sobie radośnie tam dalej mieszkał od momentu, gdy ja wraz z mamą stamtąd nawiałyśmy, bo się robiło nieciekawie. W międzyczasie był rozwód i toczy się eksmisja - a wynajmowanie mieszkania i stawianie konia w pensjonaty, gdzie zawsze coś było nie tak, zaczęło mnie najzwyczajniej męczyć, bo pochłaniało kasę, a eksmisja itd. przedłużają się w nieskończoność.

I stało się, od miesiąca jestem znów w domu rodzinnym, starym, poniemieckim, rozpadającym się gospodarstwie, bez łazienki,wc, ciepłej wody, za to ze stajnią przydomową, szopą na siano i drzewo, powierzchnią na pastwiska i minimalnymi kosztami bytowymi (podatki za dom i ziemię, wywóz śmieci i prąd). I wiecie co? Myślałam, że ten mój, z małego, ale jednak miasta, się nie odnajdzie w tym środowisku, szlag go trafi, walnie to wszystko i wyjedzie. Nic bardziej mylnego. Nie dość, że znalazł pracę, i nie jest to wyzysk jak w poprzednim miejscu, to jeszcze sam z siebie (uwaga, SAM Z SIEBIE!) po pracy, idzie ogarnąć drzewo do pieca, rąbie, tnie, mebelki mi robi, ostatnio mi piękne drzwi do boksu wolnowybiegowego zrobił, takie jakie sobie wymarzyłam  😍, jak widzi, że idę np. do stodoły po siano, do zawiezienia zapasu do stajni, to choćby drzemał po robocie, leci mi pomóc, co więcej, w niedzielę chciałam sobie zapas nawieźć (nawożę tak co 3-4 dni, bo tyle siana mi wchodzi do stajni) - nie muszę, mogę pospać, ogarnięte i kawa na mnie czeka 😀 wreszcie jest uśmiechnięty i PLANUJE W PRZÓD co i jak ogarnąć, żeby to miało ręce i nogi (dla niewtajemniczonych, "Piotruś Pan" żyje z dnia na dzień, raczej buja w obłokach i nie jest w stanie czegoś zaplanować i tego faktycznie wykonać w zaplanowanym terminie, do tego lubi jak ktoś podejmuje decyzje i planuje za niego), i widać, że wreszcie ma z tego radochę, że zrobił coś np. dzisiaj, a nie przełożył na jutro, że ma z głowy, ogarnięte, zrobione. Do tego tak rozstawia mojego ojca po kątach, że ani mu w myśli chociażby na mnie krzyknąć np. pod nieobecność A., gdy A. jest w pracy (a tu zaznaczę po raz drugi, ojciec z tych, co to wszystkie rozumy pozjadali, ale nic nie wiedzą do końca, a gówniara ojca ma się słuchać i tyle - a jak się nie słucha, to drzeć się, obrażać, a najlepiej przywalić - żaden autorytet, naprawdę..., już pomijając, że jest tu niechcianym lokatorem i to do tego bezprawnym), a już się nastawiłam na codzienne wzywanie policji i niewyłażenie z naszego pokoju, dopóki A. nie wróci, ze względów bezpieczeństwa - sąsiedzi najbliżsi mieszkają 500m od nas przez las, bo mieszkamy na kolonii wsi (i też nie za często bywają w domu). Niby chłop już dawno dorosły, ale chyba mi zaczął "dorastać" 😀 I jego mama też nie ma już kompletnie nic do gadania, a kiedyś to był problem, bo się potrafiła wtrącać dosłownie we WSZYSTKO. Co było uciążliwe i dla mnie, i dla A. Ale w końcu umie się postawić, co prawda z szacunkiem do mamy, co się chwali, ale się stawia jak coś jest wybitnie nie w porządku z jej strony. A to już BARDZO DUŻY postęp.  💃
Także odżyliśmy, a już myślałam, że się wykończymy nawzajem, albo się rozjedziemy każde w swoją stronę. I cieszę się, że się pomyliłam 🙂
Wichurkowa   Never say never...
21 stycznia 2017 06:30
A ja dalej pociągne ponury wątek...
W czwartek odkryłam że mój już były narzeczony, po raz drugi zdradza mnie  z tą samą dziewczyną.  Za pierwszym razem jak go nakryłam ok.15grudzień, że piszę z nią na messegerze, ale wyrwał mi tel i zdarzylam tylko przeczytać, że ona wysyłała buziaki, on odpisał że woli je w realu, ona zapytała kiedy stoi na bramce (bo jest ochroniarzem w klubie i tam się poznali) , napisał zw w piątek i czy się zobaczą, ona że mam taką nadzieję.  I tylko tyle przeczytałam, ale wystarczyło mi to do tego aby z nim zerwać, wyrzuciłam z domu. On po jednym dniu zaczął wydzwaniać,płakać jaki to błąd popełnił, że teraz zrozumiał jak mnie kocha, że świata po za mną nie widzi i bla bla bla... Więc ja głupia mu uwierzyłam i wybaczałam. Wrócił do domu i okazało się że dwa dni później już do niej zadzwonił, tłumaczył się i przepraszal!  Obiecywał jej ze mnie nie kocha, że mnie zostawi tylko znajdzie mieszkanie i tak przez 1,5miesiąca do teraz jechał na dwa fronty. W domu ze mną, a jak tylko nie było mnie obok dzwonił do niej. A najlepsze jest w tym to że on twierdzi że mnie nie zdradził i był w szoku że mam jakiś problem w ogóle  😲 Rozmawiałam z tą dziewczyną opowiedziała mi że on zaczynał zawsze do niej pisać, że jej mówił jak to go źle traktuje itp. A teraz po tym wszystkim ciśnie mi że ja się do tego przyczyniłam, robi wyrzuty ile to mam mu rzeczy i pieniędzy oddać i wszyscy winni tylko nie on!  A teraz to w ogóle mnie olał, jak by mnie prawie 3lata w jego życiu nie było, hak by nigdy nic dalej pisze i dzwoni sobie do niej.  Aktualnie on jest na poligonie, całe szczęście że nie ma go blisko bo stracił by jaja i zęby..  Najgorsze jest to że tak mnie olał, on teraz świetnie się bawi i związek układa a ja zostałam sama w tym piekle... Serce mi pękło  😕 😕
Wichurkowa, nie daj się  :kwiatek:  Ja wiem, że 3 lat nie da się ot tak wymazać z pamięci, ale jesteś twarda babeczka i dasz sobie z tym radę  :kwiatek:

Wikusiowata, no jak widać dla każdego jest nadzieja, trzeba tylko czasem trochę czasu dać  😁
Wichurkowa, Taka laska jak Ty może mieć każdego.
Wiem, to głupio brzmi, bo nie o to chodzi, żeby mieć każdego, tylko tego właściwego, ale taka jest prawda. 😉
Trzymaj się i wyślij mu z dedykacją:
😁
:przytul:
rozumiem, że go kochasz, ale odpuść, bo jak nie teraz, to będziesz płakać mając już dom i dzecko na głowie. Skoro on w narzeczeństwie ma takie "błędy i pomyłki", to co będzie potem? Tylko gorzej!
Odpuść. Zapłacz się na amen, ale odpuść go sobie.
Wichurkowa   Never say never...
21 stycznia 2017 09:55
Nie ma takiej możliwości nawet, że jak znów obudzi się po raz drugi to dostanie szansę!  Nie chcę go widzieć na oczy, jest z niego kawał hu#¥€ja... Jeszcze teraz ofiarę z siebie robi, że został bez mieszkania, że tyle pieniędzy włożyl w nasz pokój, kupił mi psa i teraz mam mu oddać za wszystko...  Mówię mu ze niech przyjedzie sobie panele zerwać i farbę ze ściany zdrapać,a ode mnie to co najwyżej po pysku może dostać... Byłam jego 3narzeczona, w tym z jedną był żonaty aż 4miesiące.  I wszystkie tak samo były źle a on był wykorzystywany  😁
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
21 stycznia 2017 10:07
Wichurkowa, przykra sytuacja

Takich facetów powinno się jakoś znakować, żeby żadna się już nie nacięła
Wichurkowa, przykro bardzo. 🙁 Ale silna babka jesteś, szybko się pozbierasz, jestem pewna. Tym bardziej... chyba mogłaś się spodziewać, przynajmniej tak czuję z tego, co piszesz. Trzymaj się,
A taki facet po prostu nie powinien ulegać społecznym oczekiwań i nie powinien wchodzić w związki. Niech sobie będzie niebieskim ptakiem, ale niech nie zwodzi siebie i kobiet, że będzie tworzył coś trwałego i będzie w tym odpowiedzialny.
Wichurkowa, pamiętam jak pisałaś o waszym kryzysie kilka miesięcy temu i jak dałaś mu wtedy kolejną szansę. Nacięłaś się po raz kolejny. Zdaję sobie sprawę, że rozum rozumem a miłość miłością... nie łatwo się tak z dnia na dzień odciąć od tego, co istniało w życiu przez 3 lata. Ciągle chce się widzieć w tym człowieku osobę, którą spotkało się na początku, którą się polubiło, pokochało. Człowiek przypomina sobie wszystkie dobre chwile, które się razem spędziło, wszystkie cechy, za które się kogoś pokochało, umniejszając przewinieniom i zagrywkom nie-fair. I jak taka osoba wraca z podkulonym ogonem to chce się wierzyć (nawet jeśli to wbrew wszystkim logicznym przesłankom), że się zmieniła, że teraz już wszystko będzie dobrze, tak jak na początku. I czasem tak jest, ale Twój facet to już recydywista. Wydaje mi się, że nigdy nie będziesz z nim szczęśliwa, że takie historie będą wracać co jakiś czas. Z doświadczenia bardzo bliskiej mi osoby powiem Ci, że jeśli teraz jest Ci ciężko przełknąć wasze rozstanie, to pomnóż sobie ten ból i rozczarowanie x 10. Bo tak się będziesz czuła, jeśli założysz z nim rodzinę, będziesz mieć dziecko, i wtedy to wszystko się rozleci. Ta bliska mi osoba jest właśnie w takiej sytuacji i o ile kocha bardzo swoją córeczkę i za nic na świecie by jej nie oddała, o tyle wie, że już do końca życia będzie z jej ojcem jakoś tam związana. Że nie może zrobić radykalnego cięcia, nie może usnąć go całkowicie ze swojego życia. A taka rana, ciągle od nowa rozdrapywana z każdym kolejnym spotkaniem, goi się o wiele dłużej. Więc bierz to na klatę, jesteś młoda i dasz sobie radę, poukładasz sobie życie z kimś innym. I doceń fakt, że możesz się od tego człowieka po prostu odciąć, że poza panelami w pokoju i farbą na ścianach nic was ze sobą nie wiąże. Życzę Ci dużo siły :kwiatek:
Wichurkowa, lepiej teraz, niż po 10 latach i z kredytami na karku... Uczucia uczuciami, ale to co sie podpisuje w banku ma wiekszy wplyw na zycie, niż akt ślubu. Ten drugi można spalić i miec wy.... . Wikusiowata , każdemu życzyć takiego zaskoczenia. Z facetem, który umie być wsparciem można przejść przez wszystko🙂 A z takim co nie umie, wszytko zamienia się w bagno...
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 stycznia 2017 12:09
Epikea, ło matko, piękne xD tylko pewnie mocno nieaktualne.
Jakby ktoś się porwał na napisanie aktualizacji to szła by jak ciepłe bułeczki! Tylko jedyny kto mi przychodzi do głowy kompetentny to Matthew Hussey 😉
Wikusiowata, jakbym mogła to bym Twojemu chłopu ciasto upiekła i kurierem wysłała, za forumowe zasługi przywracania wiary w gatunek męski :P skąd wytrzasnęłaś albo jak hipnotyzowałaś?
Epikea, ło matko, piękne xD tylko pewnie mocno nieaktualne.
A ja idę o zakład, że to są prawdy ponadczasowe. 😀
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 stycznia 2017 12:48
Julie, no nie wiem... mając styczność z facetami w moim wieku i trochę lat + (tak w zakresie 'sensownego materiału związkowego'😉 to szczerze wątpię, żeby prawie 100 lat temu ktokolwiek przewidział, że chłopy będą miały takie egzystencjalne problemy i bdą cierpieć na 'absolutny_brak_jaj' 🙄
Także pewnie nie całkowicie do zmiany ale do 'update'u'
*dobrze się bawimy ale ja to się boję zaangażować
*nie wiem czego chcę od życia a co dopiero od Ciebie
*przestać grać w Xboxa i wyrzucić śmieci? Jak to?
😁
smartini, przypominam Papkina 😉
smartini Wiesz co, ogólnie to jakby popatrzeć z boku, to nasza relacja była najpierw komiczna, a potem tragiczna. Poznaliśmy się prawie 3 lata temu, a jak sam dzisiaj przyznaje, spodobałam mu się z wyglądu (bo mam... cycki) i myślał, że może będzie się ze mną spotykać na zasadzie sex-friends, tylko, że ja go goniłam od siebie przez ponad 2 miesiące konsekwentnie i zobaczył, że tak nie będzie. 😀 Także też święty nie jest! Ale, z czasem, się zakochał (mózgiem, nie kroczem), zabiegał o mnie, dał mi czas, jeśli chodzi o zbliżenia fizyczne, jak już stwierdziłam, że też coś do niego czuję (a trochę tego czasu potrzebowałam, bo zanim go poznałam... o mało nie padłam ofiarą chłopaka, który chciał mnie zgwałcić - obroniłam się tylko dlatego, że był kompletnie pijany i nie zachował czujności, więc dostał soczystego kopa w krocze. Do samego aktu gwałtu nie doszło, ale i tak trauma długo mnie trzymała. Nie życzę nikomu.), potem właśnie wyszedł z niego "Piotruś Pan" jak pierwsze zauroczenie opadło, to okazało się, to znaczy myślałam, że jesteśmy do siebie kompletnie niedopasowani, że oczekujemy czegoś innego od życia i że będzie trzeba się rozejść. Ale w czasie, gdy nie miał pracy, i nic w domu nie robił, okazało się, że myślał intensywnie nad swoim życiem, nad naszym życiem, i efekty przemyśleń widać teraz. Nie hipnotyzowałam, nie przerabiałam na siłę - czasami za ostro mówiłam, co sądzę o danej sytuacji/jego zachowaniu, wyraźnie artykułowałam swoje potrzeby i nie zostawiałam miejsca na domysły - od niego oczekiwałam tego samego. Z nas dwojga, to on musiał się nauczyć sztuki komunikacji, bo ja na szczęście z natury nie owijam w bawełnę, a może wyniosłam to z domu? Ale plus jest taki, że mu się chciało. I tak sobie myślę, że jakbyś zobaczyła np. jego zachowanie jeszcze rok-pół roku temu, to byś chciała mu upiec tort, ale z arszenikiem  😂 Oczywiście jaja sobie teraz robię 😉 ale poważnie, jeszcze taki czas temu był wzorem "z kim się NIE wiązać". A tu taka zmiana.

A do dziewczyn, którym się nie układa : Nie znam Was osobiście, ale skoro jesteście nieszczęśliwe, związek jest czymś przykrym, a facet nie wykazuje odrobiny dobrej woli do naprawiania związku - to jesteście zbyt fajne babki, żeby się zamęczać. Może mój przykład pokazuje, że da się "wszystko" naprawić, ale zauważcie, że tu wyszła inicjatywa od A. Czyli facet sam pomyślał, przewartościował swoje życie i wziął się za siebie - chociaż prosił mnie przy tym o pomoc, bo przez jakiś czas był bardzo zagubiony, nie umiał się odnaleźć w nowej roli i sytuacji, którą sobie narzucił. Przy czym moja pomoc właśnie ograniczała się do tego, że cały czas musiałam mówić jasno, o wszystkim, co mi się podoba lub nie, co jest akceptowalne lub nie, bo wcześniej miał do czynienia z pustymi, głupiutkimi, ale uroczymi z wyglądu dziewczynami, i ze mną do końca nie wiedział, jak postępować, był przyzwyczajony do manipulacji nim, i nie do końca ogarniał, że ktoś mówi na prawdę w prost co myśli i czuje, bez podtekstów, albo z czymś ukrytym między wierszami.
Ale też doskonale sobie zdaję sprawę, że między ludźmi może się coś wypalić, może być ok przez fazę zauroczenia (a u każdego ona trwa różny czas!), a potem spadają różowe okulary i nie jest już tak super. Ale życzę Wam siły, i żebyście nie zgubiły w tym wszystkim siebie  :kwiatek:
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 stycznia 2017 16:15
Wikusiowata, ja obserwuję, że im bardziej dziwaczny początek związku/znajomości tym często jest to trwalsze niż klasyczne idziemy na randkę-drugą-trzecią-jesteśmyrazem 😀 z tym hipnotyzowaniem to wiadomo, żartuję 😉 zmienianie kogoś na siłę nigdy nie przynosi pozytywnych skutków.
Też jestem z tych, co to wszystko od A do Z mówią, do tego na spokojnie i bez emocji (się przyjaciółki śmieją, że towarzysko-związkowe problemy rozwiązuję jak biznesowe :icon_rolleyes) i póki co sama jestem na etapie wyrażania jasno i wyraźnie swoich chęci, potrzeb i oczekiwań a zderzam się ze ścianą 😀 się *kolega* tak zafiksował na punkcie jednego swojego problemu i tego, że ja na pewno go nie rozumiem (zdziwiłby się jak bardzo się w tej kwestii myli) że no nie idzie przejść do dalszych ustaleń 😂 i to ja jestem ta, która się musi domyślać o co kurde chodzi i na czym stoję :P
Także wiesz, tort się należy (bez arszeniku, słodkości marnować?! jak to tak) nie tyle za fakt, że się tak cudownie teraz zachowuje co właśnie za inicjatywę i pracę nad sobą! Daje mi to nadzieje, że może jednak moje gadanie też kiedyś 'dotrze' 😁
Wikusiowata ekstra się czyta takie historie  😍 😉
Wikusiowata ekstra się czyta takie historie  😍 😉

Właśnie miałam napisać to samo!
Fajnie widzieć, że praca włożona w związek/osobę przynosi zamierzony efekt i co ważniejsze - satysfakcjonuje obie strony!

Wichurkowa dla mnie buc i tyle, nawet nie pozwalaj mu do siebie wracać.
U mojej znajomej było coś w podobnym temacie. Znalazła sobie faceta, który miał parę nieudanych związków. Zawsze twierdził, że trafiał na złe kobiety i one go wykorzystywały. Co się okazało... Wyszło po czasie, iż chłopak jest tak zazdrosny, że wszystko kontroluje. Znajoma musiała nawet zdjęcia mu z pracy wysyłać, że faktycznie w niej siedzi! Nagle zrobiło się jasne, że nie on zostawiał swoje partnerki tylko one jego, bo tak się nie da funkcjonować. To nie były zdrowe relacje! Z domu nie wolno wychodzić, bilingi trzeba sprawdzić, smsy również itd... A nie daj jakiś kolega napisał to zaraz szły takie epitety, że głowa mała...
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 stycznia 2017 16:40
maluda, to tak często jest, że Ci, którzy są po prostu bucami, ch**mi i innymi ~ami zawsze zwalają w swoich barwnych opowieściach na te ex-psychopatki co to im życie zniszczyły. Za to Ci, którym kiedyś faktycznie baba krzywdę zrobiła i mają problem (z zaufaniem, zaangażowanie, whatever) to nic nie opowiadają i człowiek się dowiaduje po długim wyciąganiu pytaniami 'ALE O CO CHODZI'
Krzywda wyrządzona przez ex jest przeważnie przeciwproporcjonalna do gadania i usprawiedliwiania się tą krzywdą
Dlatego ja takie opowieści biorę z przymrużeniem oka.
Nie mówię, że są kłamstwem ale nie zawsze są 100% prawdą.
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 stycznia 2017 16:50
maluda, wiadomo, inaczej jak gdzieś w poważniejszej rozmowie wyjdzie, że ex (niezależnie od płci) to był taki albo śmaki i przez to ma się jakiś uraz czy związkowy problem a inaczej jak na dzień dobry słuchasz, że ex danego człowieka to pełen przegląd świrów, wariatów i oszołomów
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 stycznia 2017 18:57
Jechanie po swoich byłych jak po łysej kobyle jest złym znakiem. Ile historii nie słyszałam, tyle razy się okazuje, że się zostaje taką "byłą wariatką", a biedaczek/biedaczka lecą szukać kolejnej ofiary.
Ja się zaczynam już powoli dziwnie czuć z tym, że nic powaznego się u mnie dzieje. Może ze mną jest naprawdę coś nie tak. 🤔wirek:
To nie tak. Nie wolno tak myśleć. Owszem, czasami są ludzie z "defektami" (np. zazdrość wychodząca poza skale), ale ogólnie nie ma ludzi idealnych.
Osobiście wychodzę z założenia, że lepszy spokój w tej materii niż ciągłe huśtawki emocjonalne z partnerem, ale to nie oznacza, iż nie chciałabym go mieć.
flygirl, po prostu nie trafiłaś na kogoś, kto by Cię zaintrygował. Szukaj.  😉
smartini, kajpo, maluda - Dzięki za słowa uznania dla Nas i "dla A. osobno"  :kwiatek: Dlatego pomyślałam, że właśnie naszą sytuację opiszę, bo może komuś to w jakiś tam sposób pomoże (może komuś się coś rozjaśni, wyda podobne, da przykład skąd i jak się znalazło rozwiązanie, albo w czym leży problem, a w skrajnej sytuacji, może ktoś się uśmiechnie, że przynajmniej komuś się poukładało, chociaż było "na ostrzu noża" itd), ale nie spodziewałam się takiego sympatycznego odzewu 😀 W ogóle poznałam go dlatego, że moja przyjaciółka chciała coś ode mnie, on akurat do niej zajechał (zaczął pracę w moim mieście, jej ojca znał ze straży pożarnej, a pierwszy dzień pracy przedłużył się z 8 do 12 godzin pracy, głodny był, więc ugadał się, że jakąś kanapkę u niej zje i pogada z jej ojcem, bo coś mieli o zbliżających się zawodach strażackich do obgadania, a potem miał pojechać do domu, 25 km do swojego miasta), a ta wydra wymyśliła sobie, żeby ją do mnie podwiózł (miała do mnie faktycznie drogę przez pół miasta, a pogoda była paskudna), a potem stwierdziła, że czemu miałby nie poznać jej przyjaciółki, czyli mnie i mi go przyprowadziła. Czyli w sumie, poznałam go u siebie w mieszkaniu  😂

A jeszcze odniosę się do pierwszego zdania smartini "im bardziej dziwaczny początek związku/znajomości tym często jest to trwalsze". Wiecie co, moja mama była z tym bucem, tzn. jej ex mężem, a moim ojcem, ponad 26 lat małżeństwem. Rozstała się, wyjechała za granicę, miała totalnie wylane na facetów. Wiecie jak poznała swojego obecnego partnera, 4 lata temu? Pracowała w knajpie jako barmanka/kelnerka, na małej, niemieckiej wyspie. Mały ruch, bo poza sezonem, więc głównie tubylcy. No i on, R. zamawiał dość dużo alkoholu, w końcu ona stwierdziła, że nie możliwe, że po kolejnej kolejce będzie na tyle ogarnięty, by zapłacić, albo w ogóle "żyć". On nalegał, więc wymyśliła, że ma przejść po linii (normalnie nakleiła taśmę taką szarą na podłogę), prosto, to dostanie kolejkę, jak mu się nie uda, to nie dostanie. A on jak gdyby nic - przeszedł prosto. Kolejkę dostał, moja mama się mu spodobała, bo oczywiście wszystko było z humorem (czasami mam dość jej jajcarskiego podejścia, z drugiej strony, gdzie się nie pojawi, tam wszyscy są uśmiechnięci 🙂 ). I tak znalazła prawdziwą miłość dopiero w wieku uwaga... werble... 50-ciu lat. Ale znalazła i jest szczęśliwa jak nigdy!

Wichurkowa Zgadzam się z maludą, więc nie będę powtarzała 🙂 Głowa do góry  :kwiatek:
flygirl Też tak miałam, nikt, nic, a wtedy, kiedy się najmniej spodziewałam, napatoczył się A. 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się