Kącik wyścigowy

[quote author=Trojan link=topic=100661.msg2637579#msg2637579 date=1484664109]
Banita , Bufor, Grad, Grubianin przykładowo tych koni wyścigi nie wyeliminowały z dalszych startów a biegały na wysokim poziomie.


"Tych koni wyścigi nie wyeliminowały z dalszej kariery". No rzeczywiście, zajebioszczy argument, żeby koniem biegać. : D "Jak jest dobry, to mu wyścigi nie straszne". : D Kij z tym, że to żadna kariera dla konia.
To już w internetach nazywa się "samozaoraniem".

,, może tak ,może nie... " ale znam więcej koni, szczególnie , nie lubianych folblutów, które po karierze, na torach zdobywały medale mistrzowskie  we wszystkich trzech konkurencjach  ( skoki , ujeżdżenie i WKKW).


Przecież pisałam powyżej, że również znam takie konie, właśnie głównie folbluty. Ale to przecież nie ma związku z rozmową o półkrewkach... Większość folblutów jest po torach, więc siłą rzeczy większość folblutów w sporcie wcześniej biegało. Ale jednak sama przyznasz, że wysoki sport nie jest dla nich łaskawy. Tak, jakiemuś odsetkowi się uda, ale te konie są hodowane do biegania, więc biegają.
Ja nie przeczę, że te konie MOGĄ odnieść sukces po torach. Mówię o półkrewkach. Mówię tylko, że tory nie dodadzą im ŻADNEJ wartości sportowej ani hodowlanej, więc po cholerę próbować?
[/quote]

hmm to nie argument za tym by biegały a argument pokazujący iż straszenie kontuzjami trochę mija się z faktami.

Po cholerę próbować?? Może po to by napędzić trochę hodowle i odejść od szkodliwego programu. Efektem startu wyścigów półkrewek powinno być większe użytkowanie folblutów w ich hodowli a dalsze wyścigi były by selekcją dla tej hodowli.
Heykowski, chodziło mi o to, że wiele tych koni nadawałoby się potem do sportu lub rekreacji, gdyby ludzie nie byli do nich uprzedzenie. Jasne, zdarzają się też konie zepsute tak, że nie można już go "naprawić", ale takie konie wychodzą zarówno ze sportu, rekreacji jak i podwórka przy domu, gdzie były bite lub zaniedbane. Konia, nad którym trzeba popracować nie uważam za konia ze zniszczonym życiem. Popsute są prawie wszystkie, to nie ulega wątpliwości. Ale większość ma szansę na karierę jako porządny koń.

wasze straszenie kontuzjami trochę mija się z faktami.

Masz dwa konie. Jeden jest wyhodowany, by mieć mocne nogi, drugi, by być użytecznym w sporcie, mieć inny ruch, inną głowę i temperament. Myślisz, że któremu się pierwszemu nogi posypią? Bo folblutom nie sypią się nogi przez to, że są słabe, tylko przez to, że wyścigi są NAJBARDZIEJ wymagającym sportem dla konia. Na czele z rajdami długodystansowymi, ale tam koń się nie doprowadzi do kalectwa (pomijając UAE). Więc chcesz wziąć konie i narazić je na przeciążenia, po których będą kłębkiem nieszczęścia, bo nie są do nich przystosowane.
Przez takie podejście wyścigi uchodzą za barbarzyństwo. Byle biegał, sprawdzi się, co z tego, że się połamie, selekcja musi być.

Po cholerę próbować?? Może po to by napędzić trochę hodowle i odejść od szkodliwego programu.


Taki szkodliwy program robiący z koni SP konie użyteczne w aktualnych czasach. No chamstwo i drobnomieszczaństwo, kiedyś było inaczej i było dobrze! Nie? No... nie, skoro wymagało zmiany.
Heykowski, chodziło mi o to, że wiele tych koni nadawałoby się potem do sportu lub rekreacji, gdyby ludzie nie byli do nich uprzedzenie. Jasne, zdarzają się też konie zepsute tak, że nie można już go "naprawić", ale takie konie wychodzą zarówno ze sportu, rekreacji jak i podwórka przy domu, gdzie były bite lub zaniedbane. Konia, nad którym trzeba popracować nie uważam za konia ze zniszczonym życiem. Popsute są prawie wszystkie, to nie ulega wątpliwości. Ale większość ma szansę na karierę jako porządny koń.

[quote author=Trojan link=topic=100661.msg2637610#msg2637610 date=1484666611]wasze straszenie kontuzjami trochę mija się z faktami.


Masz dwa konie. Jeden jest wyhodowany, by mieć mocne nogi, drugi, by być użytecznym w sporcie, mieć inny ruch, inną głowę i temperament. Myślisz, że któremu się pierwszemu nogi posypią? Bo folblutom nie sypią się nogi przez to, że są słabe, tylko przez to, że wyścigi są NAJBARDZIEJ wymagającym sportem dla konia. Na czele z rajdami długodystansowymi, ale tam koń się nie doprowadzi do kalectwa (pomijając UAE). Więc chcesz wziąć konie i narazić je na przeciążenia, po których będą kłębkiem nieszczęścia, bo nie są do nich przystosowane.


Przez takie podejście wyścigi uchodzą za barbarzyństwo. Byle biegał, sprawdzi się, co z tego, że się połamie, selekcja musi być.

Po cholerę próbować?? Może po to by napędzić trochę hodowle i odejść od szkodliwego programu.


Taki szkodliwy program robiący z koni SP konie użyteczne w aktualnych czasach. No chamstwo i drobnomieszczaństwo, kiedyś było inaczej i było dobrze! Nie? No... nie, skoro wymagało zmiany.
[/quote]

Chodziło mi bardziej o program zachowawczy 🙂 który robi z koni np małopolskich kosiarki 🙂
Ja nie chce by ścigały się konie które się do tego nie nadają w mojej ocenie powinny to być konie plus 80 procent xx z przodkami po karierze wyścigowej, sam chetnie bym takie hodował ale w obecnym systemie nie wystawił bym tych koni bo gdzie?? I teraz pytanie czy lepiej by było dla nich miejsce na torach czy mam je wystawić na tych pseudo-torach które sponsorują organizacje państwowe ??
heykowski chyba za młody żeby pamiętał wkkw w pełnej formule dlatego ma takie zdanie o wyścigach półkrewków.
Heykowski, chodziło mi o to, że wiele tych koni nadawałoby się potem do sportu lub rekreacji, gdyby ludzie nie byli do nich uprzedzenie.

No pewnie że tak, i wiele z nich się nadaje, nawet folblutów i to takich, które coś tam na torze ugrały ale raczej do rekreacji, do sportu to już nie bardzo. Wiele koni naprawdę z dużym potencjałem traci po sezonie przynajmniej rok albo dwa lata i potem ciężko to nadgonić. Obserwowałem gonitwy na Partynicach przez kilkanaście lat i znam tylko jeden, jedyny taki przypadek, kiedy kariera na torze nie przeszkodziła koniowi, wypadł bardzo dobrze  na MPMK a potem w mistrzostwach Polski . Dzisiaj mało którego hodowcę półkrwi stać na trening sportowy własnego konia a co dopiero dokładać na jego odrabianie po torze, chyba że nie ma pomysłu na dalszą karierę albo chce go sobie zostawić. Z ekonomicznego punktu widzenia  to strzelanie sobie w stopę.


Po cholerę próbować?? Może po to by napędzić trochę hodowle i odejść od szkodliwego programu.


Czym chcesz napędzić hodowlę półkrwi, boomem wyścigowym ? A kto będzie inwestował kasę w wyścigi półkrewków ?  Chcesz żeby ludzie hodowali półkrewki do wyścigów, wydawali po parę  albo kilkanaście  setek € na stanówkę a potem ryzykowali kontuzje albo  tracili po parę lat na odrabianie konia ?

Chodziło mi bardziej o program zachowawczy  który robi z koni np małopolskich kosiarki


Myślisz, że "hodofcy" od programu zachowawczego, którzy dostawali 1500 PLN rocznie i produkowali od kilkunastu wytrwale  lat czarne papiery jak najdalej od xx i xxoo teraz nagle z tych pieniędzy zrezygnują, będą kryć folblutami i wydawać parę tysięcy na trening wyścigowy żeby wygrać trzy tysiące dla trenera? Popatrz na to realnie.

Poza tym gdzie i kim chcesz te konie trenować ? Partynice, które coś tam może jeszcze  pamiętają z wyścigów półkrwi już dawno nie mają miejsc. Pięć lat temu wszyscy trenerzy, co do jednego, odetchnęli z ulgą po  zlikwidowaniu wyścigów półkrwi bo to już nie były żadne wyścigi i żadna kasa a tylko kłopot. Chcesz te konie  dać na Służewiec ? Trenerom od folblutów ?  Folblut jak biega to jest cacy, nie chce biegać to idzie na hak. Coś takiego proponujesz hodowcom półkrwi ?
Moim zdaniem  wyścigi półkrwi na tych zasadach, jakie proponuje nie wiadomo w końcu kto (bo nie znamy personalnie pomysłodawcy a ktoś taki pomysł przecież musiał rzucić)  to absurd. Impreza nakręcona przez paru cwaniaków, którzy zaczęli sobie sami trenować konie już  jesienią, mają przebicie w PZHK albo w ANR i chcą skręcić 50 naiwnych do ogrania,  żeby zgarnąć łatwo kasę albo zrobić licencję ogierowi.

[quote author=Trojan]
Ja nie chce by ścigały się konie które się do tego nie nadają w mojej ocenie powinny to być konie plus 80 procent xx z przodkami po karierze wyścigowej, sam chetnie bym takie hodował ale w obecnym systemie nie wystawił bym tych koni bo gdzie?? I teraz pytanie czy lepiej by było dla nich miejsce na torach czy mam je wystawić na tych pseudo-torach które sponsorują organizacje państwowe ??[/quote]

Na pewno lepiej to robić w profesjonalny sposób, ale... Jest to pod prąd tego, do czego zmierza cała hodowla półkrwi, więc niby dlaczego ma się w to angażować jakieś publiczne fundusze?  W te podkrakowskie wariactwa (dla mnie to jest sprawa dla prokuratora)  tym bardziej. Jeśli już robić coś takiego, to najpierw określić gdzie te konie mają być trenowane, przez kogo (personalnie), ile to ma kosztować, ile i kto ma do tego dopłacić, kto ma dokonać selekcji tych koni przed włączeniem do treningu  itd. itd. Na razie to jest tylko kupa ogólników. Jeśli więc jest jakaś grupa ludzi rzeczywiście zainteresowanych tym i mają odpowiednią ilość odpowiednich koni (w co nie wierzę) by skompletować gonitwy  i chcą reaktywować wyścigi półkrwi to niech od takich konkretów zaczną, bo na razie to jest budowanie domu od dymu z komina i namawianie naiwnych na zabawę, która nic im dobrego nie przyniesie.
Każdy w miarę zdrowy folblut, który szanuje drągi, jest o 1000 razy lepiej predysponowany do wysokiego sportu, niż przeciętny półkrewek, tylko ludzie teraz w porównaniu do kiedyś pojęcia nie mają jak jeździć te konie, a przytoczony przez Ciecie Jak Chif  jest tylko tego przykładem, bo akurat on trafił na Kamila, który pamiętał jeszcze pełne WKKW, z resztą można było by przytoczyć tutaj jeszcze Civisa, ale ten akurat w treningu był, ale z tego co pamiętam nigdy nie wyszedł do startu . Dlaczego to mogę się dowiedzieć .

Niedokładnie czytasz moje posty, pisałam o tym, że bieganie półkrewków to była domena SK, a teraz zasugerowałam ,że koni jest za mało .
W sumie nie wiem o co się spieramy bo w podstawowych kwestiach się zgadzam, póki co nie ma konkretów i nic nie wiadomo sam jestem ciekaw co z tego będzie, w stadninach państwowych jest trochę młodych koni po folblutach. Jedno z czym się nie zgadzam to stanowisko nie i już ja jednak chciałbym zobaczyć jak to będzie wyglądało i nawet jak nie wypali to pożytek  tego jakiś będzie bo może kosztem tego totalizator i inni zaprzestaną finansowania wydarzeń w Małopolsce 
stadninach państwowych jest trochę młodych koni po folblutach

Nie ma, sporadycznie, pojedyncze sztuki, skąd masz takie wiadomości ? Zresztą nawet gdyby to co z tego, panowie G. i U. coś sobie  wymyślili a stadniny mają dać konie żeby zaspokoić czyjeś kaprysy lub interesiki? A może mają na te konie inne plany, na przykład trening do MPMK-C ?

ja jednak chciałbym zobaczyć jak to będzie wyglądało i nawet jak nie wypali to pożytek  tego jakiś będzie bo może kosztem tego totalizator i inni zaprzestaną finansowania wydarzeń w Małopolsce 


No bardzo ładnie jest oglądać jak to będzie wyglądało, szczególnie czyimś kosztem, zwłaszcza jak nie wypali.  Może wypadałoby najpierw samemu  pokazać.

Jeżeli ktoś z takim pomysłem wyjeżdża w połowie stycznia, to już wystarczy żeby dać sobie z tym spokój, bo niczego dobrego w tym się nie można doszukać.
No ja jednak takim ekspertem jak wy nie jestem i z góry ocenić nie mogę mam jednego ogiera po folblucie i go zgłosze bo 100 zł to nie majątek i będę czekał na konkrety. Może mają faktycznie inne plany albo ich nie mają tego nie wiem jak ani ty
No ja jednak takim ekspertem jak wy nie jestem i z góry ocenić nie mogę mam jednego ogiera po folblucie i go zgłosze bo 100 zł to nie majątek i będę czekał na konkrety. Może mają faktycznie inne plany albo ich nie mają tego nie wiem jak ani ty


Przy założeniu, że połowę za trening ci zwrócą,  to dodaj do tego co najmniej jakieś 6 000 za trening, bo jeśli ma to być profesjonalnie zrobione, to koń wystartuje dopiero we wrześniu i pobiegnie dwa razy. Warto ?
[quote author=Trojan link=topic=46580.msg2637740#msg2637740 date=1484681943]
No ja jednak takim ekspertem jak wy nie jestem i z góry ocenić nie mogę mam jednego ogiera po folblucie i go zgłosze bo 100 zł to nie majątek i będę czekał na konkrety. Może mają faktycznie inne plany albo ich nie mają tego nie wiem jak ani ty


Przy założeniu, że połowę za trening ci zwrócą,  to dodaj do tego co najmniej jakieś 6 000 za trening, bo jeśli ma to być profesjonalnie zrobione, to koń wystartuje dopiero we wrześniu i pobiegnie dwa razy. Warto ?
[/quote]

Plus wpisowe za wyścig i transport.
Tak sobie czytam...
I odnoszę wrażenie, że coś uchodzi uwagi szanownych rozmówców.
Każdy rodzaj użytkowania konia (także rzeźnia mięsna) tak naprawdę jest próbą. Próbą czego? Próbą "o czym"? "O tym", brutalnie mówiąc, żeby mieć jak największy zysk z koni. Dla jednych wyłącznie finansowy, dla innych emocjonalny, dla wielu - jeden i drugi.
Zysk z konkretnych koni i zysk z ich ewentualnych potomków.

Zatem wyścigi półkrewków musiałyby dawać jakiś zysk. Załóżmy że działają, i że nie na łapu-capu. Ok, można wyrobić licencję ogierowi - ale PO CO? Skoro bez konkretnych rodziców w rodowodzie (a ci "właściwi" z pewnością nie byli sprawdzani pod kątem uzdolnień wyścigowych) ogier nie może liczyć na chętne partnerki do rozrodu? W Polsce (wyjątek w skali świata) rzężą i wyścigi folblutów, więc o zysku finasowym nie ma mowy. Zysk emocjonalny??? Chyba dla kilku gości potrzebujących w ten sposób wspierać swoje ego, bo to właśnie powody emocjonalne dołożyły się do potępiania wyścigów przeszkodowych (nie mylić z płotowymi) i długiej fromuły WKKW, czy WKKW w ogóle.

W skali Golbalnej Nikt sobie nie życzy wyścigów półkrewek, a wielu nie życzy sobie wyścigów w ogóle. I jest to już tak mocno zakodowane, że heykowski pisze, że półkrewek nie da rady folblutom. Zależy jaki, zależy w jakiej gonitwie. Bo irlendery np. swobodnie sobie radziły w Wielkiej Pardubickiej. I "powodzenia" w W.P. (szczególnie starego typu W.P.) konikowi, który będzie skakał "płasko" 🙂

Zysk: To upodobania gremiów ew. nabywców wyhodowanych koni (tu jest zysk największy) zaważyły o takim a nie innym kierunku hodowli na świecie. Ponieważ zdecydowana większość chce mieć konia... Ładnego, ładnie się prezentującego. Najlepiej na telebimach 🙂 Na tle tej większości miłośników szybkości, wytrzymałości i wyścigowej dzielności konia jest garstka. Zatem "wieki" temu zaczęto hodować konie dla przeważających grup odbiorców "produkcji", zmieniając sport jeździecki w show. I hodując, co oczywiste, konie pod potrzeby tego show.
Trywializując: jak mam ślicznego konia, którego rodzice występowali na Eurosporcie - to może być i kulawy na 4 nogi, wszak zdjęcie na fejsa mogę wrzucić 😉

Nie sądzę, aby dało się odwrócić ten trend. Choc można by się pokusić, i to właśnie w PL. Robiąc, owszem, wyścigi półkrewek, ale Tylko dla klaczy. Z celem udoskonalenia rasy polskich koni sportowych, które z czasem zaczęłyby się charakteryzować wydajnością procesów energetycznych dziedziczonych od sprawdzonych wyścigowo matek. A przyjdzie dzień, gdy odbiorcy "towaru" zatęsknią za energetycznie/metabolicznie wydolnymi końmi. A może przyjdzie też dzień (choć to wysoce wątpliwe) że próby sportowe znowu będą testować parę cech, które dziś "poległy", bo... Nikomu nie są potrzebne.

Niestety, tak "skonstruowany" pomysł reaktywacji, jak to opisano wskazuje raczej na próbę maksymalizacji zysków na drodze minimalizacji strat. "Upchnąć" gdzieś konie, dla których nie ma zbytu. Sory, Niemcy przed laty zrobili to zgrabniej. Zmodyfikowali przepisy FEI tak, żeby ciężkie a łagodne konie, których mieli nadmiar - zaczęły odnosić sukcesy.

Żeby to miało sens, trzeba by Wcześniej... wylansować Wyścigi. Jako takie. Jako powód do chluby i stroszenia piórek. Na skalę masową, zbliżoną do fascynacji piłką nożną. Jak jeszcze całkiem niedawno było w USA (znaczenie wyścigów dla "emploi"😉. Wobec dzisiejszych masowych nastrojów "ekologicznych" nie ma na to najmniejszych szans.
I jest to już tak mocno zakodowane, że heykowski pisze, że półkrewek nie da rady folblutom.

halo - nie manipuluj, proszę. Napisałem jedynie

W Polsce w żadnych wyścigach płotowych półkrewki nie startowały razem z folblutami.

A jeśli już miałbym być dokładny to startowały razem ale krótko w Sopocie, w wyścigach przeszkodowych a nie płotowych i wszystkie gonitwy wygrały angloaraby z Pruchnej.

Zależy jaki, zależy w jakiej gonitwie. Bo irlendery np. swobodnie sobie radziły w Wielkiej Pardubickiej. I "powodzenia" w W.P. (szczególnie starego typu W.P.) konikowi, który będzie skakał "płasko" 🙂

halo - i znowu manipulujesz. Nie porównuj hyrd na Partynicach (bo tym pisałem)  z Wielką Pardubicką, bo to nawet śmieszne nie jest. Inne konie, inna jazda, inne skoki.  Metrowe wiechcie z brzozy do czesania to co innego niż  żywopłot wysoki na 1,5 m na początku, 1,6 na końcu, szeroki na 1,8 a za nim rów głębokości 2,6 m(licząc od góry żywopłotu) którego koń nie widzi i żeby się na tym nie zabić musi oddać skok o długości prawie 6 metrów. To jakby ktoś nie wiedział.

To  jak spisywały się na hyrdach niektóre konie ze sportowymi rodowodami w ostatnich latach tj. po 2000 roku, kiedy takich  koni było już coraz więcej, to trzeba było widzieć a dopiero potem wydawać opinię. Bywało tak, że  przy mocnym tempie dżokej na trzecim skoku rozstawał się z koniem.
W Wielkiej Pardubickiej  półkrewki nawet i teraz czasem potrafią wypaść  nieźle, jak  Orphee des Blins która wygrałą trzy razy z rzędu. Tylko ze to taki półkrewek AA z udziałem 30/32 xx i oprócz araba w XIX wieku jedyny nie-folblut z grona tych 9 koni, które wygrywały 3 lub 4 razy.


Nie sądzę, aby dało się odwrócić ten trend. Choc można by się pokusić, i to właśnie w PL. Robiąc, owszem, wyścigi półkrewek, ale Tylko dla klaczy. Z celem udoskonalenia rasy polskich koni sportowych, które z czasem zaczęłyby się charakteryzować wydajnością procesów energetycznych dziedziczonych od sprawdzonych wyścigowo matek. A przyjdzie dzień, gdy odbiorcy "towaru" zatęsknią za energetycznie/metabolicznie wydolnymi końmi. A może przyjdzie też dzień (choć to wysoce wątpliwe) że próby sportowe znowu będą testować parę cech, które dziś "poległy", bo... Nikomu nie są potrzebne.


To są na razie pobożne życzenia. Nawet gdyby te wyścigi zyskały popularność i zaczęły przynosić jakieś realne profity, to ręczę ci, że znakomitą większość stanowiłyby konie o rodowodach typu półkrew/xx a nie xx/półkrew, bo takie konie w ostatnich latach wypadały coraz częściej lepiej od konkurencji. Szybko doszlibyśmy do tego, że będą biegać takie imitacje folblutów z 7/8 albo i większym udziałem xx w rodowodach. Ja nie przeczę, że wyścigi półkrwi  nie mogłyby być ważną i wartościową próba dzielności ale nie w dzisiejszych , polskich realiach. To już nie te czasy, kiedy państwowe stadniny kryły wszystkie matki, hodowały kilkakrotnie więcej koni niż teraz, kiedy przychodził do stanówki folblut na trzy sezony i krył połowę albo więcej klaczy. Od tamtych czasów zmieniło się wszystko a przede wszystkim konie. Ta wizja "udoskonalenia rasy polskich koni sportowych" jaką  proponujesz pewnie i ma sens, mogłyby taką wizję realizować i taka misje pełnić stadniny ANR ale dziś stadniny maja przynosić przede wszystkim zyski a hodowla koni w nich, jak można odczytać z dobiegających wieści, staje się bardzo, bardzo niechcianym dzieckiem. Jeżeli nawet te, które mają najlepsze wyniki finansowe ze sprzedaży koni i największe sukcesy sportowe kryją zaledwie połowę matek, to coś jest bardzo nie tak. Hodowlą w ANR musieliby zawiadywać fachowcy i wizjonerzy, na razie mamy dobra zmianę.


Żeby to miało sens, trzeba by Wcześniej... wylansować Wyścigi. Jako takie. Jako powód do chluby i stroszenia piórek. Na skalę masową, zbliżoną do fascynacji piłką nożną. Jak jeszcze całkiem niedawno było w USA (znaczenie wyścigów dla "emploi"😉. Wobec dzisiejszych masowych nastrojów "ekologicznych" nie ma na to najmniejszych szans.


Wątpię, by w Polsce udało się wylansować na masową skalę cokolwiek "końskiego".  Jedyne w czym mieliśmy światowe sukcesy, czyli hodowlę arabską, wylansowaliśmy dopiero wtedy na masową skalę (no może skalkę)   jak ją rozwaliliśmy z wielkim hukiem.

Wątpię, by w Polsce udało się wylansować na masową skalę cokolwiek "końskiego".  Jedyne w czym mieliśmy światowe sukcesy, czyli hodowlę arabską, wylansowaliśmy dopiero wtedy na masową skalę (no może skalkę)   jak ją rozwaliliśmy z wielkim hukiem.



Była wylansowana i wcześniej,  ale wszędzie poza Polską. W Polsce jest właśnie niewielkie zainteresowanie końmi,  dlatego próby wybicia sportów końskich nie dochodzą do skutku. Ale na tle tych wszystkich sportów wyścigi mają najgorszą opinię,  więc jeśli chcemy lansować konie,  to nie wyścigami raczej. Ale w ogóle nie o tym była mowa...

Tak sobie czytam...
I odnoszę wrażenie, że coś uchodzi uwagi szanownych rozmówców.
Każdy rodzaj użytkowania konia (także rzeźnia mięsna) tak naprawdę jest próbą. Próbą czego? Próbą "o czym"? "O tym", brutalnie mówiąc, żeby mieć jak największy zysk z koni. Dla jednych wyłącznie finansowy, dla innych emocjonalny, dla wielu - jeden i drugi.
Zysk z konkretnych koni i zysk z ich ewentualnych potomków.


To ja nie wiem,  co czytałaś,  niestety,  bo cała rozmowa jest nie o tym,  że wyścigi są kijowe,  tylko właśnie o tym,  że z wyścigów półkrwi nie będzie żadnego pożytku. Ani w hodowli,  ani w sporcie,  ani w finansach,  bo nagrody żadne,  a wydatki duże. To wszystko zostało już napisane.

Podsumowując: moje zdanie jest takie,  że w hodowli i sporcie należy najpierw mieć cel,  do którego się dąży,  a potem hodować konie w tym kierunku i sprawdzać efekty w różnych próbach. Tutaj widzę "dajmy je na wyścigi,  może coś z tego będzie". Od d... strony jeszcze nikomu nie udało się nic osiągnąć. Najpierw cel. Jeśli będzie nim koń wyścigowy, rajdowy lub crossowy,  to sobie biegajcie tymi końmi,  nawet na coś ładnego postawię,  jak będę na Służewcu. Ale jestem przeciwko bieganiu z braku zajęcia.
Ja się z tym wszystkim zgadzam ale jak sobie wyobrażacie hodowle koni polkrwi pod kątem wyścigowym jeśli nie ma wyścigów kto będzie to robił w ciemno ?? Brak wyścigów dla koni polkrwi to automatycznie brak hodowli tych koni pod tym kątem i tyle a więc jedno wyklucza drugie co w prosty sposób prowadzi do braku tych wyścigów. Kto będzie zajmował się hodowlą koni skokowych jeśli nie będzie zawodów skokowych itd. Zawsze było  i będzie tak ze zapotrzebowanie rodzi produkcję i nigdy nie będzie inaczej nikt nie będzie  inwestował w ciemno .
Ja się z tym wszystkim zgadzam ale jak sobie wyobrażacie hodowle koni polkrwi pod kątem wyścigowym jeśli nie ma wyścigów kto będzie to robił w ciemno ?? Brak wyścigów dla koni polkrwi to automatycznie brak hodowli tych koni pod tym kątem i tyle a więc jedno wyklucza drugie co w prosty sposób prowadzi do braku tych wyścigów. będzie  inwestował w ciemno .

No i bardzo dobrze, bo komu są potrzebne konie wyścigowe półkrwi ? Chyba tylko tym, którzy chcą się ścigać a nie stać ich na folbluty.
Gdyby  na tym żałosnym spotkaniu w sprawie wyścigów półkrwi którykolwiek z decydentów miał jakieś minimum kompetencji albo ktokolwiek z ludzi jako tako kompetentnych jaja, to by ten pomysł od razu powędrował do kosza. Nie wiem do końca o co w tym wszystkim chodzi, ale skoro za całą akcją stoi gość, który za PSL-owskich rządów zniszczył jedyne tak naprawdę potrzebne SO w Polsce i drugi, który nie wiadomo z czyjego  namaszczenia zasiada w radzie PKWK, choć nie jest ani hodowcą ani nawet właścicielem koni wyścigowych to tylko można się domyślać , że o łapanie ryb w mętnej wodzie.
To jest jednak trochę dziwne myślenie, idąc tym tokiem to po co w ogóle w Polsce hodowla koni półkrwi, pełnej krwi i czystej krwi ( oczywiście poza pokazowymi) chyba tylko dla tych których nie stać na klasowe konie z zachodu.
Mniej więcej tak to wygląda. Jakieś 98 % ludzi jeżdżących konno w Polsce bynajmniej nie potrzebuje żadnych klasowych koni, ani polskich, ani zachodnich. Jakieś 40% tego zapotrzebowania zaspokajamy własną hodowlą, 60%  importem.
Mniej więcej tak to wygląda. Jakieś 98 % ludzi jeżdżących konno w Polsce bynajmniej nie potrzebuje żadnych klasowych koni, ani polskich, ani zachodnich. Jakieś 40% tego zapotrzebowania zaspokajamy własną hodowlą, 60%  importem.


A większość wyhodowanych koni ( pisze o półkrewkach)w Polsce trafia za granicę, niekoniecznie do Włoch.
Śmieszne to jest, sprowadzamy mierny, odpadowy materiał z zachodu ( bo dobrego , nie ma co się łudzić, nie sprzedadzą nam )  , a nasze konie idą na wschód i północny wschód, północ. Część do GB
s.heykowski, wiem, że pisałeś o płotach, ale wywodziłeś tezę, że po co W Ogóle konie półkrwi mają się ścigać. Na świecie ścigają się do gonitw Przeszkodowych, nie płotowych. Ale owszem, zaczynają od płotowych.
A np. wykluczenie steepla z próby terenowej WKKW nie tylko zmieniło wagę ujeżdżenia itd. ale też zaczęło preferować Zupełnie inny typ koni, i tylko pośrednio chodzi tu o efektowność ruchu. Obecnie wypadają wszystkie niezmordowane konie, które wolno się rozgrzewają, które potrzebują "otworzyć się". Taki koń, zanim się dobrze rozgrzeje - to już będzie po krosie, a sposób stawiania krosów, z zasady niezgodny z zapisem w Przepisach FEI: "Przeszkoda ma Przede Wszystkim Zachęcać konia do skoku" sprawia, że taki "koń fromuły I" krosu może nie ukończyć, bo silnik nie rozgrzany.
Tak jest, a żeby to zmienć, a w związku ze zmianą wytworzyć przydatność prób wyścigowo-skokowych trzeba by mieć "nieco" inną siłę przebicia niż PZJ czy PZHK 🙂 - i koło się zamyka.
Dziś nawet derby mało gdzie można napotkać.
Jednak Francuzi, z początku w podobnej sytuacji jak Polacy (pod względem materiału końskiego), jakoś sobie poradzili. Może warto się przyjrzeć dokładniej - w jaki sposób? Auastralijczyce też, ale to chyba na zasadzie, że u nich jest u nich, a kto chce być "globalny" - mieszka i trenuje w Europie, i jeździ na "europejskich" koniach. Co pewnie (gdyby finanse pozwoliły) byłoby dobrą drogą i w Polsce. Że "u nas jest u nas" a kto chce być "globalny" mieszka i terenuje np. w DE, kupując tam konie.
halo - tak nie do końca trafnie odczytałaś moje intencje, w czasach kiedy wyścigi półkrwi szły pełna parą i trafiał tam materiał, który rzeczywiście nadawał się do biegania byłem wielkim fanem tych gonitw i odwiedzałem Partynice tak często, jak tylko mogłem, zresztą mam niedaleko. Trochę tez tam jeździłem w studenckich czasach. Ale ostatnie lata to był już często niewesoły widok a parcie trenerów na zamianę półkrewków folblutami olbrzymie. Gdyby dziś do tego wrócić byłby jeszcze smutniejszy i uważam, ze na razie nie ma po co do tego wracać. O jakości tych wyścigów decydują stadniny małopolskie. W tej chwili Ochaby, które brylowały przez lata na torze  praktycznie nie funkcjonują.   Prudnik i Janów wyraźnie nastawiają się na wkkw i jeśli ANR im każe dawać konie na wyścigi to im zrobi wielką  krzywdę. Walewice ocknęły się z paruletniego niebytu i świta tam jakieś światełko ale tez raczej będą się starały hodować w tym kierunku. Sezon na torze to niestety dwa lata stracone w MPMK a stadniny tam właśnie szukają kupców na młode konie. Jeśli im się każe oddać po 15 koni a refinansowanie treningu jest pisane patykiem na wodzie to każda z nich nawet przy 50% zwrotu będzie musiała wybulić ponad 100 000 za sezon. Dodaj do tego po parę tysięcy mniej za każdego sprzedanego konia, bo koń prosto z toru to kiepski towar i masz  gwóźdź do trumny.  Bez koni z ANR nie uda się skompletować gonitw. Dlatego też uważam, że angażowanie tych stadnin i państwowych pieniędzy z powodu partykularnych interesów paru cwaniaków to ...no nie będę tego nazywał po imieniu.

Tak jest, a żeby to zmienć, a w związku ze zmianą wytworzyć przydatność prób wyścigowo-skokowych trzeba by mieć "nieco" inną siłę przebicia niż PZJ czy PZHK 🙂 - i koło się zamyka.

To jest właśnie ciekawa sprawa, bo patrząc na rodowody koni z niemieckiej czołówki, niezwykle mocno zaawansowane w krew i to, że paru  hodowców wyraźnie zmierza w tę stronę warto obserwować, czy to będzie miało wpływ na regulacje w tej dyscyplinie. Nic nie jest wieczne. Niestety wkkw nie ma takiej mobilności na zmiany jak skoki. Tu wystarczy tylko trochę przestawić parkur.

Jednak Francuzi, z początku w podobnej sytuacji jak Polacy (pod względem materiału końskiego), jakoś sobie poradzili. Może warto się przyjrzeć dokładniej - w jaki sposób?

Moim zdaniem dlatego, ze ścigali się angloarabami od zawsze i nie stracili, w przeciwieństwie do nas tej  pewnej nieodzownej ciągłości kulturowej w fundamentach ich końskiego świata. My to straciliśmy  i moim zdaniem nie tyle nawet przez komunę, co  przez katastrofalne w tej materii rządy PSL po 89 roku w resorcie rolnictwa.

Nie wiem jak to jest teraz, ale jeszcze niedawno wyścigi nie-folblutów na masową skalę praktykowano w byłym ZSRR, tam ścigało się wszystko od kabardyńców po budionnowce. Może i na wyścigi półkrewków przyjdzie jeszcze czas, bo ja w tę współczesną szklarniową hodowlę koni za bardzo nie wierzę, ale na pewno powrót do tego nie powinien się odbywać w taki sposób, jaki się to chce teraz u nas zrobić.
s.heykowski, wiem, że pisałeś o płotach, ale wywodziłeś tezę, że po co W Ogóle konie półkrwi mają się ścigać. Na świecie ścigają się do gonitw Przeszkodowych, nie płotowych. Ale owszem, zaczynają od płotowych.
A np. wykluczenie steepla z próby terenowej WKKW nie tylko zmieniło wagę ujeżdżenia itd. ale też zaczęło preferować Zupełnie inny typ koni, i tylko pośrednio chodzi tu o efektowność ruchu. Obecnie wypadają wszystkie niezmordowane konie, które wolno się rozgrzewają, które potrzebują "otworzyć się". Taki koń, zanim się dobrze rozgrzeje - to już będzie po krosie, a sposób stawiania krosów, z zasady niezgodny z zapisem w Przepisach FEI: "Przeszkoda ma Przede Wszystkim Zachęcać konia do skoku" sprawia, że taki "koń fromuły I" krosu może nie ukończyć, bo silnik nie rozgrzany.
Tak jest, a żeby to zmienć, a w związku ze zmianą wytworzyć przydatność prób wyścigowo-skokowych trzeba by mieć "nieco" inną siłę przebicia niż PZJ czy PZHK 🙂 - i koło się zamyka.
Dziś nawet derby mało gdzie można napotkać.
Jednak Francuzi, z początku w podobnej sytuacji jak Polacy (pod względem materiału końskiego), jakoś sobie poradzili. Może warto się przyjrzeć dokładniej - w jaki sposób? Auastralijczyce też, ale to chyba na zasadzie, że u nich jest u nich, a kto chce być "globalny" - mieszka i trenuje w Europie, i jeździ na "europejskich" koniach. Co pewnie (gdyby finanse pozwoliły) byłoby dobrą drogą i w Polsce. Że "u nas jest u nas" a kto chce być "globalny" mieszka i terenuje np. w DE, kupując tam konie.


Przed chwilą skończyłam na ten temat rozmowę z jednym z naszych olimpijczyków, który jechał jeszcze olimpiane z pełnym WKKW, i powiedział to samo ,że crossy nie są ustawiane by koń wykazał sie w terenie, tylk ile siły dysponuje, na stiplu zdechł by w locie na 2-3 przeszkodzie .
Przed chwilą skończyłam na ten temat rozmowę z jednym z naszych olimpijczyków, który jechał jeszcze olimpiane z pełnym WKKW, i powiedział to samo ,że crossy nie są ustawiane by koń wykazał sie w terenie, tylk ile siły dysponuje, na stiplu zdechł by w locie na 2-3 przeszkodzie .


Dobrze zrozumiałam, że dobry koń do WKKW zdechłby w locie w gonitwie stiplowej? Na pierwszy rzut oka powiedziałabym, że byłoby na odwrót, konie wyścigowe często się szybko spalają, kondycyjnie większość nawet bez płotów nie doleciałaby gonitwy płotowej. Nie ten metabolizm. Czym więc Twój znajomy to argumentuje? Nie mam zamiaru się spierać, jestem bardzo ciekawa. Nie wydoliłyby prędkości, próbując "porządnie" skakać?
Sivrite, źle zrozumiałaś. Współczesny koń WKKW zdechłby w locie, bo WKKW już niemal w ogóle nie testuje wytrzymałości, czyli zdolności do niepogorszonej jakości wysiłku mimo zmęczenia.
Tempo steepla, 700-800 m/min to dla płaskich wyścigowców - kenter. Omal kenter. Rozgrzewka przed wyścigiem.
Teraz tak: możliwe, że się spalają, bo a) wyścig jest w koniach, WKKW nie b) tak mają prowadzony trening, żeby odpalić wszystko na relatywnie krótkim dystansie.
Jak wiesz, te same araby, które ścigają się na torach, po odpowiednim treningu mogą z powodzeniam chodzić rajdy. I co? Spalają się czy nie?

s.heykowski, pełna zgoda.
Ale powtórzę: sens miałyby wyścigi Klaczy. Tych z góry przeznaczonych na matki. Tych bez nadziei na karierę skokową. "Próba dzielności" klaczy, jak dobrze wiemy, niewiele daje. Wyszukiwanie wartościowego materiału hodowalnego na drodze sukcesów w sporcie w przypadku klaczy się kłóci: osobniczka Albo ma karierę sportową Albo karierę matki (u nas embriotransfer w powijakach).
A tak - już o 3-latce wiadomo by było czy jest wydolna energetycznie, jaki ma z grubsza charakter i jak dobrze się adaptuje do wysiłku i środowiska - cechy najważniejsze u matki. Wiadomo by było, które klacze mogą być najwartościowszym materiałem, które warto kryć za grube PLNy. Taka wiedza (myśląc o hodowli poważnie) byłaby uzyskana stosunkowo niskim kosztem. Ponieważ dziś nie ma innej drogi (w PL) szacowania wartości hodowlanej klaczy niż ocena fenotypu.
Tak halo dobrze zrozumiałaś mój post.
Wyścigów dla półkrewków, to fajna sprawa, z tym ,że na dzień dzisiejszy chyba  nie realna. Przestudiowałam w nocy rejestr polskich koni sportowych, i wniosek jest jeden , bardzo często konie startujące u nas , były od matek biegających na torach ( wszystkie rasy), jak i  matki ojców koni sportowych często biegały. Nie piszę ,ze wszystkie, ale często . W ten sposób sprawdzano klacze i ogiery w trakenach,i  w podobny, wszystkie konie brały na jesieni i w zimie, udział w biegach par force itp. Tylko u nas nie ma prawie koni, po za tym wątpię, by ludzie jak kryją od 600- 2500 eu klacze oddawali swoje konie na tor wyścigowy, gdzie weryfikacja zdrowia, jest natychmiastowa, i osobnik zostaje odstawiony na bocznicę. Ludzie się na to nie zgodzą, a SK  półkrwi ,jak pisałam są w agonii. Dla SK być może będzie to sposób na przetrwanie o ile posadzą na stanowiskach hodowców, fachowców, a nie partyjnych kolesi, i wyselekcjonują to co jeszcze mają, i będą kryli dobrymi xx, to było by  też bardzo dużym pożytkiem dla hodowli prywatnej , zawsze było by skąd czerpać twarde ,zdrowe geny, w razie ,,W"  Tak zresztą było to do lat 90 z organizowane .
Ale powtórzę: sens miałyby wyścigi Klaczy. Tych z góry przeznaczonych na matki. Tych bez nadziei na karierę skokową. "Próba dzielności" klaczy, jak dobrze wiemy, niewiele daje. Wyszukiwanie wartościowego materiału hodowalnego na drodze sukcesów w sporcie w przypadku klaczy się kłóci: osobniczka Albo ma karierę sportową Albo karierę matki (u nas embriotransfer w powijakach).
A tak - już o 3-latce wiadomo by było czy jest wydolna energetycznie, jaki ma z grubsza charakter i jak dobrze się adaptuje do wysiłku i środowiska - cechy najważniejsze u matki. Wiadomo by było, które klacze mogą być najwartościowszym materiałem, które warto kryć za grube PLNy. Taka wiedza (myśląc o hodowli poważnie) byłaby uzyskana stosunkowo niskim kosztem. Ponieważ dziś nie ma innej drogi (w PL) szacowania wartości hodowlanej klaczy niż ocena fenotypu.


Tak bez zastrzeżeń to mi pasuje tylko do angloarabów  z Ochab (które na razie są wielką niewiadomą), bo tam klacze, które biegały dawały potomstwo, które biegało.  W innych hodowlach  już niezupełnie .  Od połowy lat 90 z wyjątkiem Racotu i Prudnika stadniny sp i wlkp właściwie już nie istniały na torze. Na 3 racockie klacze , które zapamiętałem z bardzo dobrych startów Grand Supreme zrobiła karierę w wkkkw, świetna Mirela sprzed ponad 20 lat zostawiła po sobie chyba same ogierki, z których żaden kariery nie zrobił (może SILVER_GOLD mnie tu poprawi jeśli się mylę), Samoa która bardzo mi się podobała na torze w sporcie nie zaistniała, w hodowli dała jednego ogierka i podobno buja się w rekreacji. Prudnickie sp na torze nie miały wyników. Stadniny małopolskie - każda to inna bajka. Janów, który nie miał sportu mógł sobie biegać, bo inaczej klaczy nie sprawdził, teraz daje konie do treningu w wkkw. Walewice miały niegdyś dobre przełożenie na wkkw ale po odejściu p. Pięty wszystko szlag trafił, teraz może coś drgnie. W przypadku tych dwóch hodowli  naprawdę trudno się doszukać jakichś istotnych korelacji między dzielnością na torze a późniejszą karierą hodowlaną. Prudnik, który zawsze miał i ma sport i może przetestować sobie sam konie przez rok albo dwa w sporcie - dla niego bieganie raczej  nie ma żadnego sensu. Wcześniej biegał trochę małopolakami, ale z dużo lepszym pożytkiem sprawdza je teraz w wkkw. Wielcy prywatni hodowcy sp o wyścigach nawet nie myślą, bo mają zbyt drogie konie, żeby je targać po torach, jedynie chyba p. Drabiński się ścigał z pewnymi sukcesami. Ale jego Banderasowi tor pomógł, czy nie w karierze to można dyskutować. Ja uważam, że wybitnie zaszkodził. Jest też paru "wyścigowców" hodujących małopolaki, ale to garsteczka, która od wyścigów za płotem zaczyna i na wyścigach kończy (zdarza się, że bardzo źle).
Tak szczerze mówiąc, gdybym się miał pokusić o jakąś ogólną refleksję, to powiedziałbym przekornie , że wiele koni zrobiło karierę hodowlaną lub sportową ... pomimo słabiutkiej kariery wyścigowej.  Wyścigi to jest jakaś odpowiedź, ale moim zdaniem na pewno nie ostateczna. W naszych dzisiejszych realiach lepiej jest oceniać fenotyp przez sezon w sporcie, daje to lepszą odpowiedź a jeśli nie jest zadowalająca - przynajmniej  porządnie zrobioną czterolatkę na handel, której nie w głowie wyścigowe fantazje.

Gdyby rzeczywiście było jakieś bardzo szerokie zaplecze hodowców, którzy chcą hodować półkrewki do wyścigów albo tam je sprawdzać i te wyścigi mogłyby się utrzymać bez sztucznego pompowania w nie pieniędzy z budżetu państwa to zgodziłbym się z tobą od A do Z. Twoja idea mi się podoba, ale niestety nie mamy rzeczywistości, w której mogłaby się zrealizować. Można taką stworzyć w prosty sposób, zrezygnować z programu ochrony i wprowadzić za te same pieniądze (tylko już niestety nasze własne) coś w założeniu zupełnie przeciwnego, czyli program ... wyścigowy. Ten milion złotych, który teraz idzie na konie małopolskie i wielkopolskie w błoto i robi bardzo złą robotę byłby wykorzystany na pewno z dużo lepszym pożytkiem. Może wtedy byłoby tak jak  kiedyś, gdy  kwalifikowano półkrewki na tor w ten sposób,  ze przyjeżdżał selekcjoner z weterynarzem i trenerami i wybierali te konie, które się do tego nadawały.

Przestudiowałam w nocy rejestr polskich koni sportowych, i wniosek jest jeden , bardzo często konie startujące u nas , były od matek biegających na torach ( wszystkie rasy), jak i  matki ojców koni sportowych często biegały. Nie piszę ,ze wszystkie, ale często .

Zgadza się, tylko że wtedy, czyli w latach 60 i 70 większość  klaczy urodzonych w PSK przed wcielenie do hodowli biegała na torze.
s.heykowski, rzecz rozbija się o to, że te kilka cech, które mozna sprawdzić na torze - Nikogo dziś nie interesują. Nikogo. Sport jeździecki jest ustawiony w Zupełnie innym kierunku. Osobiście uważam, że błędnie, i że takie ustawienie już dziś odbija się czkawką (ale parę grup zawodowych się cieszy). Na to sie nic nie poradzi, tak Jest - i już.
Żeby to zmienić, trzeba by wizjonera o ogromnej sile przebicia i charyzmie (bo wszak dośc długo byłby idiotą 🙂😉. O niewąskiej inteligencji  i paru innych cechach, żeby to ogarnąć, i nie tyle narzucić co zarazić ideą.
A że właśnie jesteśmy świadkami symbolicznego "pogrzebu" "ostatniego idealisty"...

Skoro odpadają wyścigi, może dałoby się opracować Porządne programy hodowalne. Bez takich ogólników, że kon ma "być poprawny", "w sam raz wzrostu" i "mieć dobry charakter" - cokolwiek to znaczy. A parę cech można by sprawdzać na bieżniach czy innych siłowniach 🙂

Ciekawy ten pomysł z przekierowaniem funduszy z "hodowli zachowawczej". Tylko w huk niepoprawny politycznie 🙂
s.heykowski, rzecz rozbija się o to, że te kilka cech, które można sprawdzić na torze - Nikogo dziś nie interesują. Nikogo. Sport jeździecki jest ustawiony w Zupełnie innym kierunku. Osobiście uważam, że błędnie, i że takie ustawienie już dziś odbija się czkawką (ale parę grup zawodowych się cieszy). Na to się nic nie poradzi, tak Jest - i już.

Sport a za nim  i hodowla. I też tę czkawkę zauważam. Jakby co to mamy w Polsce jeszcze remedium na tę czkawkę, może się ktoś śmiać, ale ta elita hodowli małopolskiej, która jeszcze nam została  to jednak najbardziej i najdłużej "wybiegana" populacja. Jest dość mocno zaawansowana w krew i na pewno sporo tej tężyzny wyścigowej niesie w genach. Problem w tym czy będziemy w stanie ją zachować, nawet po to by mieć w miarę zdrowe podłoże do krzyżówek z zachodnimi końmi.
Starzy hipolodzy twierdzili, że tak jak nigdy nie da się u nas wyhodować naprawdę klasowych folblutów tak i nie da  się hodować holsztynów czy hanowerów tej klasy, co niemieckie.
To pierwsze się potwierdziło, a to drugie chyba niedługo czas pokaże. Są hodowcy, którzy od kilkunastu lat prowadzą hodowlę na importowanych matkach, rodowody są niby "echt deutsch",  na razie wielkiego szału nie ma choć teoretycznie powinien być.

Skoro odpadają wyścigi, może dałoby się opracować Porządne programy hodowalne. Bez takich ogólników, że kon ma "być poprawny", "w sam raz wzrostu" i "mieć dobry charakter" - cokolwiek to znaczy. A parę cech można by sprawdzać na bieżniach czy innych siłowniach 🙂

Jakąś drobną namiastką tego była próba wytrzymałościowa w ZT ogierów choć to akurat klaczom bardziej potrzebne.  Była, bo prawdopodobnie ZT już nie będzie.

Ciekawy ten pomysł z przekierowaniem funduszy z "hodowli zachowawczej". Tylko w huk niepoprawny politycznie 🙂

A to tak trochę z twojej inspiracji  😉
Ciekawy ten pomysł z przekierowaniem funduszy z "hodowli zachowawczej". Tylko w huk niepoprawny politycznie 🙂


Tylko, że w hodowli zachowawczej, prawie żadnych funduszy nie ma🙁
Dopłaty też się kończą, ale to i dobrze, bo przy ich dawaniu nie patrzyło się na jakość źrebiąt, tylko, żeby były🙁
Trochę konkretów.  Dofinansowanie w wysokości 50 procent kosztów profesjonalnego treningu będzie wypłacane tak osobą prywatnym jak i państwowym SK.  Jeśli chodzi o wiek koni to w tym roku tylko 3 i 4 latki, o minimalną liczbę koni czyli 50 bym się nie martwił gdyż walewice, janów i prudnik dostały sugestie z góry że z każdej stadniny powinno zostać zgłoszonych i danych w trening po 15  koni. Dofinansowanie będzie wypłacane tylko dla koni które przynajmniej raz wystartują w sezonie. Pierwsza gonitwa planowania jest na czerwiec ich ilość na pierwszy rok nie będzie imponująca  (po kilka wyścigów Warszawa,Wrocław, Sopot, Krakow) lecz wszystko zależy od ilości koni jeśli ich ilość będzie duża a frekwencja zgłaszania do gonitw będzie większa niż max ilość koni w gonitwie to wystąpi konieczność dołożenia kolejnych gonitw.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się