Depresja.

.
Averis   Czarny charakter
26 sierpnia 2016 13:10
tunrida, to jest za******e uczucie bycia... zdrowym z działająca głową. Bo wcześniej miałam tak, że masę wysiłku kosztowało mnie dojście do stanu, który jest stanem wyjściowym dla ludzi zdrowych. Takim zwykłym, nie euforycznym czy nawet jakoś wyjątkowo radosnym. Takim spokojnym byciem. To sprawiało, że na bycie autentycznie radosnym nie było już siły. Leki sprawiły, że nie schodzę poniżej  pewnego fizjologicznego poziomu smutku, jakbym zamknęła piwnicę i nie mogła już do niej zejść. Z kolei terapia daje mi to, ze nie chcę już siedzieć przy tym zejściu i ale też nie boję się, że tam znowu wpadnę.
Czy są jakieś turnusy sanatoryjne dla młodych ludzi wychodzących z depresji?
Potrzebuję osoby, której mogłabym się poradzić w prywatnej wiadomości odnośnie psychoterapii.  :kwiatek:
Poszukuję dobrego psychoterapeuty/psychologa (Trójmiasto i okolice). Byłabym baaardzo wdzięczna za wszelkie podpowiedzi  :kwiatek:
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
23 października 2017 08:19
Dzień dobry 😉
Sama nie wiem co mam sądzić o moim stanie, muszę się chyba wygadać.
Od dobrych 2 lat(a od urodzenia dziecka z przerwami) dzieje się z moją psychiką coś dziwnego. Na początku przez większość czasu było ok- czułam się fajnie, było w porządku, nic mi nie dolegało. Ale trafiały się okresy, kiedy wszystko było dla mnie powodem do płaczu, każda rzecz dobijała, nie widziałam w niczym sensu.
Dwa lata temu miałam najgorszy epizod- trwało to ze 3 miesiące, siedziałam w domu i praktycznie nie wychodziłam, nie robiłam nic, siedziałam całymi dniami i oglądałam z dzieckiem bajki. Każda drobna uwaga w moją stronę powodowała mega doła, ciągle czułam się źle, bywały momenty że po prostu zamykałam się w łazience i płakałam. Rozmawianie o czymkolwiek sprowadzało się do poczucia, że w sumie wszystko i tak nie ma sensu. Pamiętam, jak siedziałam z przyjaciółką na kanapie i rozmawiałam o jakiejś totalnej pierdole- po czym spojrzałam się w ścianę i po prostu wybuchłam płaczem 😲
Teraz mam ten "lepszy" okres. Jestem wesoła, nie płaczę, skupiam się na swoich sprawach, śmieję. Ale nie wiem, ile to potrwa, czy jutro się nie obudzę i nie stwierdzę, że to nie ma sensu. W zeszłym miesiącu było tak źle, że myślałam o odejściu od mojego partnera- teraz czuję, że jest ok i dam radę 🤔wirek: Jednego miesiąca jest spoko, a drugiego mam poczucie, że jestem beznadziejnym człowiekiem, ch**ową matką i powinnam być sama. Nawet jak to piszę to chce mi się wyć. A zaraz zajmę się swoimi sprawami i mi przejdzie.  Nigdy nie byłam bardzo stabilną emocjonalnie osobą, ale nigdy też nie miałam wahań do tego stopnia.
Chciałam wierzyć, że to kwestia zdrowotna- problemy z tarczycą, hormonami(to paranoja- chciałam wierzyć, że jestem chora!). Ale poszłam do lekarza, zrobiłam badania- jestem zdrowa jak koń. Choruję raz na ruski rok(akurat teraz 🤣 ). Śmiech, żart, ironia, wesołe podejście- to zawsze było dla mnie bardzo ważne więc nawet mając doła potrafię to z siebie wykrzesać, zwłaszcza na ekranie- bo mogę wrzucić masę wesołych emotek płacząc przed ekranem i nikt tego nie zobaczy. W realu też zazwyczaj chodzę uśmiechnięta i żartuję- nawet jeśli w środku chce mi się wyć.
Bardzo długo broniłam się przed stwierdzeniem "depresja". Dalej uważam, że u mnie to są epizody, być może stany depresyjne, ale nie depresja w czystej postaci. Ale nieomal każda z bliskich mi osób ostatnio mi mówi, że coś jest mocno nie tak i słowo "depresja" pojawia się coraz częściej(nieomal- bo najbliższa osoba uważa, że wszystko jest ok i kolejny etat/zajęcie/witamina D mi pomoże...).
Jestem przerażona. Nie wiem co mam z tym zrobić. Byłam u lekarza, pytałam o pomoc- zasugerowano mi z marszu tabletki szczęścia 😵 Na moją sugestię, że może warto zacząć od jakiejś terapii, rozmowy z psychologiem, bo może da się coś zaradzić bez medykamentów- podano mi numer na Niebieską Linię...
No... to na razie tyle. Muszę się ogarnąć, wysłać dziecko do szkoły. Nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Wcześniej to były 2-3 gorsze miesiące w skali roku- teraz to jest kilka dobrych dni i znowu dół.
Anderia   Całe życie gniade
23 października 2017 08:30
CzarownicaSa, nie bój się leków. Prawidłowo dobrane naprawdę potrafią mega poprawić jakość życia. Poza tym, jeśli chodzi o terapię, to jedno drugiego nie wyklucza - możesz i na nią chodzić, i leczyć się farmakologicznie. Wiem po sobie, że czasem rozmowa z terapeutą przestaje wystarczać.
Zgadzam się, antydepresanty itp. jeżeli sa dobrze i fachowo dobrane nie sa niczym złym - wręcz przeciwnie. A szczególnie w połaczeniu z dobrym terapeutą. Trzeba sobie dać pomóc  😉 Warto jednak zapisać się do naprawdę dobrego psychiatry i terapeuty, sprawdzić i podpasować. Bo niedobrana terapia może bardzo zniechęcić.


A ja szukam dobrego psychiatry w Warszawie - na nfz. Polecacie/znacie kogoś? Odkąd rok temu odstawiłam leki a pół roku temu skończyłam terapię (nie licząc kilku pojedynczych wizyt) obserwuję u siebie dziwne objawy i trochę mi się to zaczyna niepokojąco składać w jedność, chciałabym się skonsultować  🤔wirek:
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
23 października 2017 08:54
Nie wiem, czy uzyskam tutaj dobrą pomoc i dobrze dobrane leki. Mam wrażenie, że przepiszą mi coś standardowego, na chybił-trafił... a z psychologiem problemem będzie bariera językowa. Na pewno się dogadam, ale nie wiem czy będę w stanie prawidłowo opisać moje rozterki i czy prawidłowo zrozumiem psychologa. A najbliższego polskiego specjalistę mam chyba w Belfaście albo Dublinie... czyli 3h jazdy w jedną stronę.
Boję się tych leków. Pojawia mi się taki paniczny lęk ze względu na dziecko- takie "jezu, matka na lekach!". I wiem, że to jest nielogiczne- ale strach jest.
CzarownicaSa, a terapia przez Skype?
Czarownica, moze sesje przez Skype’a z polskim terapeuta? Moge Ci kogos polecic. A nie bedziecie wracac do PL jakos niedlugo zebys sie i do psychiatry przeszla polskiego po leki?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
23 października 2017 09:09
Nie planujemy na razie wizyty w Polsce.
Będę wdzięczna za polecenie :kwiatek: Na razie pójdę do swojego GP i spróbuję tutejszych leków, zobaczę czy cokolwiek zmienią. Jeśli nie to będę szukać innych rozwiązań.
Dzięki za pomoc :kwiatek:
Anderia   Całe życie gniade
23 października 2017 09:14
CzarownicaSa ależ ja miałam dokładnie takie same lęki i opory, negatywne konotacje wzbudzały u mnie wszystkie słowa wokół "psycho-": psycholog, psychiatra, leki psychotropowe, psychoterapia... Na terapię się zbierałam o kilka lat za długo, do lekarza o kilka miesięcy. A tu się okazało, że postępowanie jak każde inne, lekarz jak każdy inny, leki jak każde inne. Z matką miałam z tej drugiej strony - co rodzice powiedzą i czy to nie przypał. No nie, nie przypał. Wsparli, pogadali, utwierdzili w przekonaniu, że jak się wymaga leczenia, to trzeba dać sobie pomóc. I pochwalili za dostrzeżenie w sobie problemu. I tak na to patrz - nie, że wydziwiasz, ale że umiesz zareagować na niepokojące objawy zanim jeszcze nie jest za późno.  :kwiatek: Jak paskudnie skręcisz kostkę, to też przecież idziesz do lekarza i nie patrzysz, że matka kaleka. Trzeba to trzeba. 🙂

A z ciekawości, jak wygląda postrzeganie chorób i zaburzeń psychicznych w Irlandii? Tu w Polsce nadal średniowieczna mentalność u większości i "paaanie, do psychologa to tylko psychole chodzą"...
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
23 października 2017 09:20
Tutaj depresję ma chyba co drugi Irlandczyk, traktowane jest to jak normalna choroba. Ale chyba leczy się to głównie lekami, nie terapią- ale nie jestem pewna, nie chcę skłamać.
Dziękuję wszystkim :kwiatek: Zapiszę się do lekarza, poproszę o leki. Jeśli nie pomogą w ciągu kilku tygodni to będę kombinować z terapią.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 października 2017 09:23
CzarownicaSa, a co złego w matce na lekach, ktora sobie pomaga i dba o siebie i swoje zdrowie?
CzarownicaSa,
Tabletki antydepresyjne chyba tak nie działają ze za dwa tygodnia pomogą, to się zbiera jakis czas na efekt (tunride trzeba pomęczyć) . Zależy pewni tez co dostaniesz, ale uważaj, bym spróbowała na początek z terapia żeby monitorować twój stan, czy nie jest gorzej albo żebyś się nie zniechęciła.

Leki zaczynają działać dopiero po 2 tyg. Przez pierwsze dni w ogóle nie czuć różnicy, więc ostrożnie z szybkim zniechęcaniem się  😉
Ale przecież CzarownicaSa napisała, że da sobie kilka tygodni, więc nie wiem skąd Wam się wzięło, że kilka=dwa.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
23 października 2017 12:20
Dokładnie- kilka, czyli co najmniej 6-8 😉 Nie oczekuję efektu od razu, nie oczekuję go po miesiącu, wiem że na to potrzeba duuużo czasu.
Zależy jakie leki przeciwdepresyjne.
Zwykle na efekt poprawy nastroju trzeba te 2-3 tygodnie poczekać, ale przy niektórych lekach już wcześniej są zauważalne inne działania.
Np escitalopram jest świetny, bardzo go lubię. Bo prawie od razu odczuwa się efekt przyjemnej obojętności na rożne bolesne sprawy i denerwujące nas problemy. Nie  jest się przymulonym, sennym, tylko wszystko tak przyjemnie zwisa i powiewa. Oczywiście ma się świadomość problemów, ale jest się w stosunk do nich bardziej obojętnym. I to powoduje, że człowiek od razu odczuwa ulgę. Nie przejmuje się już tak. A dzięki temu, to i humor się szybciej poprawia.
Więc tak naprawdę to różnie jest z tymi lekami. Jedne oprócz poprawy humoru bardzo uspokajają, inne absolutnie wcale. Trzeba wypytać człowieka o kilka spraw i wtedy dobrać lek.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
23 października 2017 14:48
Dzionka, jak bedziesz miala chwile, moglabys mi rowniez na PW polecic jakichs terapeutow na Skypa? :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
24 października 2017 15:26
Zapisałam się do lekarza, mam wizytę 2-giego. Poproszę o leki.
Dziś miałam bardzo zły poranek... teraz jest trochę lepiej, ale rano było tragicznie.
tunrida, a to nie jest trochę tak, że zobojętnienie problemów powoduje, że przestajemy je zwalczać? Chodzi mi o to, czy branie takiego leku nie spowoduje, że osoba martwiąca się np. niezapłaconymi rachunkami nie oleje sprawy "niech się dzieje wola nieba"?
To zobojętnienie nie osiąga aż takiego pułapu. Absolutnie nie! Osiąga akurat taki, że człowiek jest w stanie opanować: nerwy, strach, załamanie i jest w stanie podjąć jakieś działanie. To nie jest silny lek.
Czarownica, moze sesje przez Skype’a z polskim terapeuta? Moge Ci kogos polecic. A nie bedziecie wracac do PL jakos niedlugo zebys sie i do psychiatry przeszla polskiego po leki?

Rozwiń proszę. Jak to przez Skype?? I co przelewem za sesje sie płaci?? Dla swojej kumpeli potrzebuje. Siedzi sama za granicą i ostatnio mi cos wpomniała że chetnie by pogadała z psychologiem, bo ma problemy
aszhar, tak, płacisz przelewem. Zazwyczaj wygląda to podobnie jak terapie, tzn. kilka konsultacji i umawiacie się co dalej. Widzisz terapeutę przez kamerkę i on Cię widzi. Wiadomo, ma to swoje ograniczenia, ale lepsze to niż nic.

Becia23, zaraz wysyłam PW 🙂
Dzionka, a czy w takim razie mozesz dac namiar na takiego terapeute??
Dobra, w sumie to żadna tajemnica, a może komuś pomoże:
http://dorotagromnicka.pl/
i
http://psychoterapia-w-bialymstoku.pl/

Powodzenia dziewczyny 🙂
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
24 października 2017 20:24
Wielkie dzieki, Dzionka  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
tunrida,ten lek,o którym pisałaś może przepisać tylko psychiatra?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się