Weterynarze- opinie o wetach, do kogo w potrzebie

SzalonaBibi, chyba przesadzasz. Do Lbl masz podobną jak ja odległość.  Ja weta płacę zwykle zaraz po jego wyjściu (przelew). Raz jeden płaciłam później (nie pamiętam czy tydzień czy dwa) ale było to na wyraźną propozycję tego weta, bo ja chciałam umówić wizytę w terminie kiedy będę miała kasę a wet wolał usługę wykonać w wolnym i wygodnym sobie terminie a na kasę zaczekać.
A w Lublinie jakaś klinika jest? Super, bo pierwsze słyszę. Gdzie?
A o płatnościach pisałam ogólnie, nie do Ciebie. Kilka osób wspominało o powołaniu i brakach kasy... I mogą się tego lekarze obawiać, bo kilku/kilkunastu zwlekających i robi się problem... Jak sami zaproponują to inny temat.
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 21:42
bera7
W skrócie rzecz ujmując zgadzam się z Tobą, ze powinna być dostępność do usługi, ale niestety nie zawsze jest kolorowo.
Znam z autopsji nocne telefony, pod tytułem biegunka od tygodnia...ba zdarzył się nawet taki o 2 w nocy (!!!) gdzie pani przyznała ze ona akurat lubi spać w dzień i dzwoni rozwiać kilka wątpliwości. Kilka takich w jedna noc, x takich nocy i szybko się człowiek uczy wyłączać telefon.
Wiem, ze to nie Ty, ale takich osób jest naprawdę bardzo dużo.
Nie zgadzam się po prostu na wieszaniu psów przysłowiowych, ze lekarz nie zawsze rzuca wszystko i biegnie. Granie w piłkę z dzieckiem to nie powód, a jak to samo dziecko złamie nogę ? To lekarz ma je zostawić samo na sorze, bo koń gdzieś ma kolkę ? Lekarz tez musi mieć jakieś życie i nigdy kiedy nie odbiera nie wiadomo co akurat za tym stoi ...
wiem że mam czasami problem z wyrażaniem swoich myśli słowem pisanym, ale gdzieś ty wyczytała z mojego posta że chcę płacić połowe ? 🤔wirek: może czas zmienić dilera  🤣
wiem że mam czasami problem z wyrażaniem swoich myśli słowem pisanym, ale gdzieś ty wyczytała z mojego posta że chcę płacić połowe ? 🤔wirek: może czas zmienić dilera  🤣


Nigdzie tak nie napisałam. Użyłam określenia "pół darmo" a to ma trochę inne znaczenie, nie dosłowne...
Gillian   four letter word
19 stycznia 2017 22:00
SzalonaBibi, słyszałaś o czymś takim jak kredyt zaufania? Odruch człowieczeństwa? Wyrozumiałość?
Żebyś kochana wiedziała ile bym sobie czapraków eskadrona kupiła za ten odruch człowieczeństwa i wyrozumiałość...
Najlepsze jest to, że nie płacą latami, a później jak coś się dzieje to dzwonią jakby nigdy nic i zdziwko, że nie chce się przyjechać zanim nie ureguluje ostatniej wizyty. Mnóstwo jest takich ludzi. Żal koni, ale nikt caritasem nie jest, a kredyty za sprzęt też trzeba spłacać. A kredytodawcy nie mają odruchu człowieczeństwa i wyrozumiałości.
tajnaa, to niech nie jeżdżą do tych co nie płacą, niech nie odbierają od tych co dzwonią o byle duperele, ale są jeszcze inni klienci. Płacący, lojalni, dzwoniący o dziwnych porach tylko w nagłych przypadkach.
I jeszcze raz to napiszę. Teraz to ja się zastanawiam po co płaciłam. Może jakbym zalegała to wet przyjechałby w nadziei, że ureguluję płatności...
SzalonaBibi, ul. Głęboka. Uniwersytecka klinika. Jest jeszcze na północ od Ciebie coś, ale teraz z pamięci nie podam miejscowości. Edit. Janów Podlaski masz drugą.
efeemeryda, mam dziecko i tak się składa, że ludzie w mojej miejscowości często proszą mnie o pomoc. Coś dziwnego z koniem, kotem, psem... Zwykle świadczę pomoc przedlekarską. Dzwonię do weta o ściągam ewentualnie mówię, że jedziemy. Ludzie często nawet nie wiedza ile koń ma oddechów i nie potrafią przekazać wetowi co się dzieje. I teraz mam odmówić pomocy, bo dziecko się bawi ze mną? Przyrównujesz zupełnie inne sytuacje życiowe do siebie.
A gdybyś Ty potrzebowała pomocy np. Karetki i odmówią Ci, bo ekipa właśnie siedzi na śniadaniu w KFC . Nie miałabyś pretensji i żalu?

Mnóstwo dłużników? Daj adres ściągnę za procent 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
20 stycznia 2017 07:38
bera
Jakbym potrzebowała pomocy to nie jedna karetka jest w okolicy, ale owszem miałabym żal gdyby siedzieli na śniadaniu w kfc, ale skąd możesz wiedzieć dlaczego dany lekarz nie przyjeżdża albo nie odbiera ?
Nie można tak wyrokować, ze na pewno leży i mu się nie chce.
:kwiatek:
Po przeczytaniu wypowiedzi weterynarzy w tym wątku można mieć różne myśli po usłyszeniu odmowy przyjazdu do chorego konia. Może jest tak, że lekarz uznał, że za mało zarobi, bo np. to "tylko kolka", straci dużo czasu, a pieniądze małe... Nie opłaca się - chory koń i jego właściciel muszą zrozumieć. Była o tym mowa kilka stron wcześniej. A może dany weterynarz jest w pracy "od do" i koń sam sobie winien, że dostał kolki np. wieczorem...
Jakie to szczęście, że mam weterynarza, który odbierze o każdej porze, oddzwoni jeśli w trakcie telefonowania jest przy pacjencie, i w sprawach niecierpiących zwłoki przyjedzie lub wyśle wspólnika.  🙇
Ostatnio przy okazji jakiegoś długiego weekendu wyjechałam polować jakieś 350 km od stajni, o 22-ej dostałam telefon ze stajni, że koń ma objawy kolkowe, napina się jak do sikania, etc. Sobota, ta godzina - ryzyko, że weterynarz będzie już po piwku. Dzwonię do swojego doktora z pytaniem, czy już coś wypił  😁 - doktor przyznaje się do jednego piwa i każe dzwonić do wspólnika. W razie niepowodzenia obiecuje organizować transport swojej osoby do mojego konia. Dzwonię do wspólnika, ten zły  😎, bo właśnie wrócił z imprezy i pakuje się do łóżka, więc wyłazi z tego łóżka, wsiada w auto i zasuwa 50 km w jedną stronę. Na miejscu bada rektalnie, podaje leki, dzwoni do mnie zdając raport, zostawia instrukcje dla obsługi, każe właścicielowi stajni, który jest przy koniu rano zadzwonić z informacją, jak się czuje pacjent, rano dzwoni do mnie ponownie z tym samym pytaniem. Koniec długiego weekendu, wracam z polowania, z koniem wszystko dobrze, jadę do weterynarza się rozliczyć, mimo, że on sugeruje płatność "przy okazji" czyli w bliżej nieokreślonym terminie, ale ja chciałam mu podziękować, że w momencie kiedy sama nie mogłam dojechać do konia on to zrobił. I, tutaj werble, podaję cennik: 180 zł.
Ta dam.
SzalonaBibi, słyszałaś o czymś takim jak kredyt zaufania? Odruch człowieczeństwa? Wyrozumiałość?


Taaaak, nie raz... niejednemu się latami przysłowiową czkawką i pokaźnym kredytem odbija... Uważam, że w relacji klient-usługodawca nie ma na to miejsca. Prowadzenie praktyki to biznes i jedną z jego podstaw jest płynność finansowa.
Przyjaciele, rodzina, znajomi mogą sobie bezinteresownie pomagać - i do nich na pewno uderzę w razie klęski.


SzalonaBibi, ul. Głęboka. Uniwersytecka klinika. Jest jeszcze na północ od Ciebie coś, ale teraz z pamięci nie podam miejscowości. Edit. Janów Podlaski masz drugą.
efeemeryda, mam dziecko i tak się składa, że ludzie w mojej miejscowości często proszą mnie o pomoc. Coś dziwnego z koniem, kotem, psem... Zwykle świadczę pomoc przedlekarską. Dzwonię do weta o ściągam ewentualnie mówię, że jedziemy. Ludzie często nawet nie wiedza ile koń ma oddechów i nie potrafią przekazać wetowi co się dzieje. I teraz mam odmówić pomocy, bo dziecko się bawi ze mną? Przyrównujesz zupełnie inne sytuacje życiowe do siebie.
A gdybyś Ty potrzebowała pomocy np. Karetki i odmówią Ci, bo ekipa właśnie siedzi na śniadaniu w KFC . Nie miałabyś pretensji i żalu?

Mnóstwo dłużników? Daj adres ściągnę za procent 😉


Klinika w Janowie to prywatna klinika jednego lekarza, specjalizująca się w rozrodzie. Jako wet od koni na pewno zrobi wszystko, bo jest fachowcem, ale... pracuje w określonych godzinach, najczęściej jest w terenie, w weekendy nierzadko jeździ jako lekarz na zawody. Więc nie przyjadę tam w kolką "w ciemno" w środku nocy.
Na stronie kliniki lubelskiej godziny przyjęć 8-20, nie ma info o dużych zwierzętach, na reklamowych zdjęciach tylko pieski kotki i dzikie ptaki - o czymś nie wiem? Tylko dla wybranych wtajemniczonych?

Edit: lekarz z karetki jest w pracy na dyżurze a potem idzie do domu się przespać czy pobawić z dzieckiem... W trakcie dyżuru nie odmówi przyjazdu, ale po, już nic nie musi... A od wetów oczekujecie odbierania telefonów przez całą dobę, niezależnie od sytuacji. Tak się nie da, człowiek to nie maszyna.

zy ktokolwiek z Was zamiast bić pianę uzupełnił numery telefonów lek wetów w odpowiednim wątku?
Im więcej numerów, tym większa szansa na pomoc przecież...
SzalonaBibi, http://www.up.lublin.pl/weterynaria-struktura/?id=264


Jeśli jest to całodobowy numer kliniki to dzięki. W życiu bym nie zgadła (i pewnie nie tylko ja), bo podane są tylko numery do pokojów poszczególnych pracowników i ani słowa o dyżurach i klinice dużych zwierząt.
I jeszcze raz to napiszę. Teraz to ja się zastanawiam po co płaciłam. Może jakbym zalegała to wet przyjechałby w nadziei, że ureguluję płatności...

Wiesz co, na początku, to moze i Ci współczułam. Ale im dłużej czytam Twoje wypowiedzi, tym bardziej dochodzę do wniosku, że jesteś nawiedzoną kretynką i niczym więcej. Od ładnych paru dni bijesz piane nie wiadomo o co już tak naprawdę, a słuchanie Twoich żali robi się żałosne i męczące.
[quote author=gosiaopti link=topic=199.msg2638755#msg2638755 date=1484864143]
I jeszcze raz to napiszę. Teraz to ja się zastanawiam po co płaciłam. Może jakbym zalegała to wet przyjechałby w nadziei, że ureguluję płatności...

Wiesz co, na początku, to moze i Ci współczułam. Ale im dłużej czytam Twoje wypowiedzi, tym bardziej dochodzę do wniosku, że jesteś nawiedzoną kretynką i niczym więcej. Od ładnych paru dni bijesz piane nie wiadomo o co już tak naprawdę, a słuchanie Twoich żali robi się żałosne i męczące.
[/quote]

Ano, do klientów roszczeniowych, z wiecznymi pretensjami też często nie chcą jeździć...
SzalonaBibi, nie wiem który całodobowy, ale w wątku lubelskim pewnie więcej Ci napiszą. Ja tylko tam koleżance konie na kastrację woziłam i znajomy wiem, że woził z chipem.
[quote author=E. link=topic=199.msg2638911#msg2638911 date=1484907971]
[quote author=gosiaopti link=topic=199.msg2638755#msg2638755 date=1484864143]
I jeszcze raz to napiszę. Teraz to ja się zastanawiam po co płaciłam. Może jakbym zalegała to wet przyjechałby w nadziei, że ureguluję płatności...

Wiesz co, na początku, to moze i Ci współczułam. Ale im dłużej czytam Twoje wypowiedzi, tym bardziej dochodzę do wniosku, że jesteś nawiedzoną kretynką i niczym więcej. Od ładnych paru dni bijesz piane nie wiadomo o co już tak naprawdę, a słuchanie Twoich żali robi się żałosne i męczące.
[/quote]

Ano, do klientów roszczeniowych, z wiecznymi pretensjami też często nie chcą jeździć...
[/quote]

A dziwisz się? Ja pracuje w innej branży ni weterynaria, różniącej się też tym, że firma zatrudnia kilkunaście osób i tym, że faktury zaczynają się od 15tys. wzwyż. I wystarczy jeden klinet, który nie zapłaci i już przychodzi szef i prosi "pensja na raty, albo rozwiązujemy umowę za porozumieniem stron, bo mnie nie stać na tylu pracowników". Albo klient, który uważa że jak zapłaci dwa tygodnie po terminie to sie nic nie stanie. Albo klient, który nie rozumie, że reklamacja nie oznacza że może się wstrzymać z zapłatą faktury do czasu rozstrzygnięcia zażalenia. Ludzie tego nie rozumieja, bo są za głupi albo za chciwi albo jedno i drugie.
A niestety firma nie może sobie pozwolić na sądzenie się i stratę klientów, chociaż za odsetki z faktur płaconych po terminie mieli byśmy niezły zysk.
Nie jest to branża weterynaryjna, ale mechanizm ten sam. A czy tając posty gosiaopti odnoszę wrażenie, że ona jest właśnie takim klientem, któremu wiecznie źle, wiecznie źle zrobione, wiecznie się wtrąca, zawsze jest coś nie tak. U nas tez klient uśmiechnięty i dziękujący ma załatwiane sprawy w pierwszej kolejności, a ten złośliwy zawsze w ostatnim dniu terminu.  😉 
Więc ja się już czasem wetom nie dziwię.
Czytałam dziś artykuł, o tym jak się zachowują klienci. O panu, który się żalił, że przychodzi klient po żarówkę za 20zł, a zachowuje się jak książę, którego trzeba po dupie całować.
Ja więc też mam do wetów dużo zastrzeżen, mam takich po których drugi raz nie zadzwonię, ale mam takich zaufanych, którzy do mnie i w środku nocy przyjadą. W zamian się nie pytam, kawę dostaną i im grzecznie podziękuję, może więc dlatego ja nie mam problemów dodzwonić się do nikogo nawet w nocy  😉
KRAKÓW do kogo dzwonić z kulawizną? W Warszawie mieliśmy swojego weterynarza, a w Krakowie nikogo nie znam  🙇  Doktor Jakubowska?
Łosiowa, może tu sprawdź?
Łosiowa, napisałam Ci na pw, zerknij sobie jak będziesz mieć czas
A dziwisz się?


Nie, zupełnie się nie dziwię. Wcześniej już o tym wspomniałam:

A ściągalność mamy żadną mam przypadek w bliskim otoczeniu - człowiek od około 20 lat spłaca należność, bo... jego wierzyciel jest niewypłacalny, rozpłynął się zniknął... Spłacający "następne ogniwo" uczciwy, ale kasy nie ma... I nie ma możliwości zacząć nowego biznesu czy wziąć kredytu, bo jest dłużnikiem. I nie mówimy o kwotach rzędu kilkanaście tysięcy tylko wielokrotnie wyższych...


Mozii   "Spełnić własną legendę..."
20 stycznia 2017 11:30
SzalonaBiBi, skąd jesteś? Sorki za  🚫
[quote author=_Gaga link=topic=199.msg2638934#msg2638934 date=1484909834]
Łosiowa, może tu sprawdź?
[/quote]

Wiem, gdzie są podane telefony, szukam opinii  😵

E. dziękuję
Słuchajcie a co się stało z takim zawodem jak felczer weterynaryjny? Pewnie już nie ma, co? A przecież to byli ludzie, którzy mogli chociaż udzielić pierwszej pomocy zwierzęciu, podać lek rozkurczowy, opatrzyć ranę, unieruchomić złamaną kończynę, zrobić zastrzyk, pobrać krew itp. Jak nie było lekarza był chociaż felczer. W medycynie ludzkiej do tego się wróciło. Pogotowie ratunkowe ma karetki P wyłącznie z ratownikami medycznymi uprawnionymi do określonych czynności. Do określonych zgłoszeń albo z braku wolnego lekarza wysyła się karetkę P. I skoro można do ludzi to może można by też do zwierząt. Bo rzeczywiście lekarze wet się nie rozerwą ani nie podwoją to może by ich wspomóc kimś na kształt ratownika weterynaryjnego. Może parę zwierzaków mogłoby przeżyć....
janka jest technik obecnie. Nie znam np w lubelskim żadnego technika zajmującego się końmi.
janka Pomysł świetny, ale z tego co wiem jedyne kierunki kształcenia o profilu weta, to studia weterynaryjne albo technik weterynarii, który nie może sam decydować np. o podaniu leku - może robić zastrzyki, podawać leki itd, ale tylko te co mu wet każe i w takiej ilości, jak wet każe. Coś w stylu pielęgniarza dla zwierząt. Sama chciałam na to iść, ale wet mi odradził (ten mój ś.p. Weterynarz, o którym pisałam wcześniej, bo stwierdził, że żaden wet w okolicy mnie nie zatrudni, bo u nas weci wszystko robią sami, ewentualnie może być to dodatkowy atut jak będę chciała w stajni pracować - tech wet może się przydać, ale od razu mnie ostrzegał, że w moim rejonie po tym roboty nie znajdę - sam mnie chętnie chciał wziąć na praktyki, jakbym go nie posłuchała, ale zatrudnić mnie nie mógł, ze względów finansowych, koniec końców, było za mało chętnych i kierunku nie otworzyli dla mojego rocznika w moim mieście). Ratownik weterynaryjny chyba jako zawód nie istnieje, a szkoda, rozwiałoby to sporo sytuacji, gdy wet jest zajęty np. przy kolce, może być za godzinę, inny jest na Majorce, a inny nie odbiera telefonu - taki ratownik mógłby przynajmniej "podtrzymać" konia na czas przyjazdu weta właściwego, albo do momentu ogarnięcia transportu do kliniki, a może nawet co lżejsze objawy rozgonić farmakologicznie. Ułatwiłoby to pracę wetom, i uspokoiłoby właścicieli koni (bo z mniejszymi zwierzakami nie ma problemu, pakujesz w auto i jedziesz, akurat do małych zwierząt zwykle działa coś całodobowo w promieniu do 50-100 km, zależnie gdzie ktoś mieszka).
U nas jeździ jeden technik. Prawo prawem a życie życiem. Bardzo go chwalą rolnicy za pomoc przy wycieleniach, szyciu, kastracjach. U mnie był raz jak mi się koń podejrzany wydał i myślałam, że to początki kolki, a nikogo innego nie znałam. Zbadał i powiedział, że koń starszy i po prostu gorzej się poczuł (upał). Zwolniły mu parametry, ale nic poza tym. Elektrolity podał i uspokoił moje obawy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się