Poprawny dosiad

Rewizja, Ja też nie do końca rozumiem co Ty tu rozkminiasz. 😁 :kwiatek:
Długość wodzy reguluje się na bieżąco, w zależności od sytuacji. Zakładam, że mówimy o jeźdźcu doświadczonym, który jeździ w równowadze i świadomie, ale może mieć swoje nawyki, tudzież preferowaną sylwetkę.
Załóżmy, że zamieniamy miejscami zawodnika ujeżdżeniowego i wyścigowego. Myślę, że każdy z nich złapie wodze tak, żeby były po prostu na kontakcie, a nie dokładnie tak ja miał na swoim koniu, w swoim siodle. 😉
No teraz rozkminiam czy jest co rozkminiać  🤣. W naszej rozmowie padło stwierdzenie że trudnego/zdenerwowanego konia trzeba trzymać na mocnym kontakcie. Może dotyczyło to tej akurat sytuacji, nie wiem. Też nie jestem zwolennikiem mocnego kontaktu i nie mam nawet warunków fizycznych aby go stosować, ale powiedziała to osoba naprawdę ładnie jeżdżąca więc zaczęłam myśleć jak to jest. A jak już trzeba ten mocniejszy kontakt złapać to anglezując w pionie jest jeszcze trudniej, więc przyszłam z tym pytaniem tutaj. Może jeszcze tak to wyrażę ; jeśli masz konia o sztywnym pysku ( nie wchodźmy na razie w przyczyny, załóżmy, że ten typ tak ma) , a jeździec chce spionizować swoją sylwetkę, to powinien zacząć od ogarnięcia konia i oduczenia ciągniecia za wodze, a potem zająć się sobą, czy robić te dwie rzeczy na raz. Cały czas mam na myśli kłus anglezowany. Pełen dosiad z odchyleniem w tył powoduje, że koń łatwiej wchodzi w kontakt ale  cały trening w dosiadzie nie jet możliwy
Rewizja Ja myślę, że twoje przekonania najlepiej zrewiduje praktyka. Dobre jeździectwo z dobrym trenerem. Częściowo też dobra lektura.

Na tę chwilę za dużo kombinujesz, a za mało zdążyłaś poczuć i poznać  :kwiatek:
Rewizja, sorry ale nie rozumiem, czemu anglezowanie bez pochylania się, anglezowanie z wyprostowaną, prawidłową sylwetką miałoby być jakieś niezmiernie trudne przy koniu, który wymaga mocnego kontaktu. Wydaje mi się wręcz, że przy pochylaniu sylwetki będzie koniowi łatwiej nas wyciągnąć w przód, więc im bardziej odchylimy się, tym będzie nam go przytrzymać łatwiej. Oczywiście najłatwiej jest "przejechać" takiego konia w pełnym siadzie i lekko się odchylając, ale problem często jest złożony i nie zawsze możemy w każdej sytuacji tak postąpić (np. podczas rozgrzewki na zawodach, kiedy koń jest podminowany, ale nie rozprężony i nie bardzo można z grubej rury siadać mu na grzbiet).

edit: dopisałam, bo niezrozumiale wyszło
Doskonale to ujęłaś [b]kenna[/b]. Mając pochyloną sylwetkę i ręce w łokciach rozwarte mniej to jest łatwiej - tak mi się wydaje i chyba prawa fizyki też to potwierdzą ale nie czuję się mocna w temacie. Może to faktycznie minimalne różnice, sprawdzę na żywo jak się moja zawiesi. W takim razie pytanie czy pochylony kłus anglezowany jest błędem w sztuce czy jest dopuszczalny. W którejś z książek przeczytałam( bodajże niemieckiego autora), że nawet zalecany. Chętnie wstawiłabym zdjęcia poglądowe z re volty ale nie wiem czy można bez zgody tych osób .
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
31 grudnia 2016 12:53
Rewizja - co do mocnego kontaktu - jeśli jest odpowiednio podparty łydką, to czemu nie. a z Twoich postów trochę to brzmi tak, jakby "jak koń jest sztywny i zapitala do przodu, to trzeba go mocno za ryj trzymać". No nie tędy droga 🤔 a co do pochylania się.... ja sama w kłusie anglezowanym jestem lekko pochylona i jest to odciążające dla kobyłki. mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dojść do pionu, ale zanim to nastąpi, muszę z koniem przepracować jeszcze kilka rzeczy. Taki "pionowy" anglezowany mogę osiągnąć, jak ona jest już dobrze rozluźniona i naprawdę na kontakcie (a nie na "udawanym" kontakcie). Wtedy mogę sobie pozwolić na niej na wszystko
Owszem, anglezowany w pionie pozwala mocniej zamknąć konia w pomocach - we Wszystkich pomocach. I tak, bywa używany w celu wzmożonej kontroli. Ale na litość - ręka Musi być niezależna od dosiadu i dotyczy to także "siły" kontaktu.
Owszem, to tylko teoretycznie jest proste, z tym, że trudność zwykle działa w drugą stronę: zazwyczaj jeźdźcy przechodząc do półsiadu i skracając(!) wodze łapią je bardziej krzepko, usztywniają stawy - i jest dym, że koń się "zapiera", "usztywnia", "czuje, że będą skoki" itd.
Ogólnie jazda "od przodu do tyłu" zawsze jest błędem. Choć rozumiem, że na rozprężalni może nie być warunków, żeby spokojnie rozluźnić konia, i bywa, że trzeba wzmocnić Wszystkie pomoce.
Moim zdaniem pochylenia nie można tłumaczyć koniem idącym mocno w rękę, wręcz odwrotnie - konia można wytłumaczyć jeźdźcem, który wisi nad nim za bardzo z przodu.
Jeśli koń jest w stanie z tego pionowego dosiadu jeźdźca wyciągnąć, świadczy to o niedostatecznej równowadze/oparciu jeźdźca w siodle. Pochylona, de facto asekuracyjna sylwetka może i jest łatwiejsza do utrzymania, ale nie rozwiązuje problemu.
W tej kwestii bardzo podoba mi się ten film, bo świetnie tłumaczy, czym dosiad ma być - niezachwianą bazą niezależnie od okoliczności, która stanowi oparcie dla konia, jeśli sam tej równowagi jeszcze nie ma.
Jedna instruktorka z koniem pullerem tłumaczyła mi to na sucho w stój imitując konia wyciągającego mi wodze z ręki - miałam tak zadziałać całym ciałem, by ten nacisk zamiast wywołać napięcie rąk wcisnął mnie mocniej całym dosiadem w siodło. Dobre ćwiczenie, polecam.
A jadąc od przodu do tyłu nigdzie się nie zajedzie, nawet w ramach chwilowej korekty, bo z moich obserwacji kończy się to na przepiłowaniu pyska z rękoma w gaciach wisząc koniowi na głowie. Tak brzydki obrazek, a tak powszechny.
Dokładnie, bo tu chodzi o osadzenie się na koniu. Jeśli koń za wodze wyciąga z siodła kogoś tak, że musi się on pochylać do przodu, to znaczy, że wcale nie siedzi w siodle i nie ma konia na kontakcie, tylko próbuje mu trzymać zganaszowaną głowę, a koń jest zwyczajnie silniejszy.

A co do ujeżdżeniowego dosiadu. Wielu dobrych zawodników jeździ z lekko odchylonym do tyłu ciałem (a już szczególnie w dodaniach w kłusie widuje się taki dosiad). Jeśli ktoś jedzie w równowadze z koniem, z oddaną i prowadzącą ręką, to dla mnie nie jest to żaden mankament dosiadu. Tylko to jest inny rodzaj odchylenia, niż zostawianie za koniem czy fotelowy dosiad. Takie odchylenie tułowia działa na konia jak lewar, unosi i otwiera cały jego przód. Trochę łatwiej od konia dostać więcej ekspresji 😉 Nawet najlepsi na świecie - wzorcowi - jeźdźcy tak czasem prowadzą konia:





[img]https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQZ7n3djLBScGi2VXLk6nrHsU-Tp4GYDaqnRnaji0CGuWv5f3LC[/img]





[img]http://www.grandprix-replay.com/uk/imagen/1449432831.fb610d27433d1b63062e794dbba888cd.jpg/0/0/nc/Isabell+WERTH+(GER)+Lws.jpg[/img]

Jeszcze z takiej refleksji z autopsji. Mój Susz miał autorską koncepcję przychodzenia do kontaktu, to znaczy był zawsze genialny, świetny i jak masło - o ile akurat nie włączył mu się error, albo ja nie zachciałam mocniejszego oparcia. Koń robił wtedy hardkorowe akcje, targał się na kiełzno, sadził jelonki. Ja oczywiście odruchowo się w sobie kurczyłam, chowałam, zapadałam klatką piersiową i starałam być jak najbliżej siodła - typowa akcja embrion. Udało mi się dać odpór tym dzikim pomysłom konia i w końcu go podporządkować dopiero, kiedy odważyłam się usiąść i trzymać mocno w pionie, albo nawet właśnie lekko odchylić - i to przejechanie przez ekslodującego rumaka przyszło dopiero wtedy, jak jeździec przestał się kurczyć czy zapadać naprzód, a wreszcie odważył się osadzić. Łatwo nie było 🙄

Rewizja, chyba źle mnie zrozumiałaś, bo trochę zawile napisałam. Chodziło mi o to, że jeśli się pochylimy, to koniowi będzie łatwiej nas wyciągnąć z siodła do przodu, a nie że będzie nam łatwiej jeździć, więc generalnie nie polecam takiej pozycji jako antidotum na konia mocno prącego na kiełzno.
Z resztą  przedmówczynie dobrze wyjaśniły problem 🙂
Ja pochylona jedzilam caly czas , jak jeszcze jezdzilam. Glownie dlatego ze odciazalo mi to plecy przy 10 koniach dziennie. Byly takie ktore mialy lepsza rownowage, lub byly na lepszym etapie wyszkolenia i dalo rade usiasc prosto, glebiej bo takiego konia mozna juz bylo wepchnac na kontakt itp. Natomiast na surowkach, brykaczach itp nie myslalam o tym nawet zeby sie prostowac. I powiem tak. Jak jezdzi sie cos bardzo mlodego, to w poczatkowym okresie mozna sobie tak jezdzic, zeby odciazyc i siebie i konia.  Ale potem juz nie ma precyzji dawania pomocy dosiadem i albo sie siedzi prosto, albo sie jest dosiadowo zbyt biernym i nie wystarcza to do wykonywania bardziej zaawanoswanych elementow niz step, klus, galop, wolta. No i nie wystarcza do jezdzenia na faktycznym, dobrym kontakcie.
I jak mialam pulera to moje pochylenie nie powodowalo, ze bylo mi latwiej. Jedyne co bylo latwiejsze to uwalenie sie konia na mojej rece. Zeby go dobrze pojezdzic, trzebabylo usiasc, lokcie miec zgiete przy ciele, zeby Cie taki kon nie wyciagnal z siodla i zeby go jakkolwiek dosiadem zwolnic. I nie ukrywam, ze na pewnym etapie, kiedy moje cialo juz przywyklo do pochylenia, bylo mi nieziemsko trudno jezdzic na takich koniach.
Nawet przez ten watek ogladalam filmy z moich jazd dzisiaj. I mam nadzieje ze jak wroce do jezdzenia, to moje cialo zapomni o tym jak sie ukladalo na koniu i bede mogla zaczac jezdzic lepiej dosiadowo.

Jak kiedys bylam luzakiem , to moja zawodniczka startujaca na poziomie GP jezdzila pochylona wszystkie swoje konie, ale tylko na zawodach. Dodawala do tego tez galop anglezowany. Na treningach jezdzila normalnie. Chyba ze byly to wyzsze skoki. Tlumaczyla to odciazaniem grzbietu.
Dziewczyny, a co w przypadku załamywania sie w biodrach i talii?
Przy jechaniu koła/zakrętu w lewo zwala mnie na prawą stronę. Wygląda to tak jak na zdj. W konsekwencji prawa noga leci do przodu, na niej jest całe oparcie, a lewa leci kompletnie w tył. Kompletnie nie umiem oprzeć się na lewym strzemieniu. Jakieś rady, ćwiczenia?  :kwiatek:
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
16 marca 2017 21:24
Dziewczyny, a co w przypadku załamywania sie w biodrach i talii?
Przy jechaniu koła/zakrętu w lewo zwala mnie na prawą stronę. Wygląda to tak jak na zdj. W konsekwencji prawa noga leci do przodu, na niej jest całe oparcie, a lewa leci kompletnie w tył. Kompletnie nie umiem oprzeć się na lewym strzemieniu. Jakieś rady, ćwiczenia?  :kwiatek:


a strzemiona równe? Na zdjęciu prawe jest dłuższe.
patusia2896, mam taki problem jak Ty (i wynika on z tego, że mam mięśnie tułowia/brzucha słabsze po lewej stronie).
Zwróć uwagę, że siedząc krzywo masz lewą rękę dużo niżej niż prawą. Tu można próbować zadziałać w drugą stronę: podnieść lewą rękę nawet wyżej niż prawą. To Ci powinno pociągnąć tułów nieco w górę i pomóc się wyprostować.

Nie skupiaj się na oparciu na strzemieniu - jeśli uda Ci się utrzymać uczucie, że miednicą siedzisz równo, czyli tak samo obciążasz lewą jak i prawą stronę siodła, to i oparcie się naprawi.
Nie skupiaj się na oparciu na strzemieniu - jeśli uda Ci się utrzymać uczucie, że miednicą siedzisz równo, czyli tak samo obciążasz lewą jak i prawą stronę siodła, to i oparcie się naprawi.


o to, to.... staraj się wyczuć i obciążać jednakowo obie kości kulszowe.  🙂 jak nie możesz ich wyczuć w siodle to usiądz na stołku na własnych dłoniach wtedy doskonale je znajdziesz a potem szukaj tego w siodle.
ElaPe równe są na bank 😉 Siodło mi zjeżdza po prostu.

Rzeczywiście mięśnie po lewej stronie są słabsze, cały boczny pas mięśni, od łydki aż do ramienia.
Już sobie radzę z tym fantem. "Przerzucam" biodra na lewą stronę. W rzeczywistości leżą one prosto, chociaż odczucia bywają zgoła inne.  Potem wyobrażam sobie, że moja lewa strona sie rośnie w górę i w dół, całkowice równo. W ten sposób osłabione mięśnie napinają się i jutro będę mieć zakwasy  😅

Dzięki dziewczyny za odpowiedzi  :kwiatek:
Moon   #kulistyzajebisty
17 marca 2017 13:13
Ja z kolei ramionami (a więc i miednicą też) siedzę cały czas na lewo, "zarzuca" mną, przez co Bogu ducha winny koniu też się krzywi, przy skokach to zwłaszcza widać, przy lądowaniu czasem wręcz czuję, jak chcąc kontynuować jazdę w lewo, wiszę na prawym strzemieniu :/ Nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło, w każdym razie jak rzeźbię po płaskim to jeżdżę bez strzemion na wolcie i obracam głowę (swoją :P) do końskiego zadu (to patent, który sprzedał nam p. Szaszkiewicz kiedyś na szkoleniu w Sopocie) - wtedy ramiona same się układają w kierunku ruchu i łatwiej mi mocniej usiąść na właściwą stronę. I co dziwne, teoretycznie lewą stronę mam lepszą, niż prawą O.o
Ja na takiego banana miałam kiedyś ćwiczenie (można zrobić na ziemi albo w siodle):
- druga osoba bierze za dwa końce lonżę
- staje z Twojego boku, po stronie "wypukłej"
- lonżą otacza "wklęsły" bok
- lekko napina lonżę
- a Ty na tę lonżę napierasz
- uczysz się, jakie to uczucie
- i próbujesz potem "napierać na lonżę nieistniejącą"
    Też mi się tak zrobiło, że takie załamanie w biodrach robiłam, nie wiedziałam skąd. Podociekałam po zdjęciach, kiedy zaczęłam tak robić, bo jako dzieciak postawę miałam może niezbyt ładną, ale za to równowagę  na koniu dużą - jakie ja wygibasy na koniach odwalałam, to sama się za głowę łapię. Zero lęku pt. a jak spadnę na łeb?". No i doszłam, że problem się zaczął od jazdy na pewnym koniu, który miał krzywe siodło (tak, naprawdę krzywe - prawa strona była prawie płaska, lewa normalna), nikt na to nie zwrócił uwagi- jak mówiłam, że mi dziwnie, to mi mówiono, żebym sobie strzemiona wyregulowała, bo mam nierówne - a puśliska były równe, tylko siodło krzywe... i od tego się zaczęło, bo dość długo tak jeździłam. I zaczęłam takie krzywe siedzenie traktować jako postawę, którą przybierałam też w normalnym, "prostym' siodle i na oklep, gdzie przy tym drugim często kończyło się ześlizgnięciem się z konia, bo nie miało co mnie ratować.
    Aktualnie nie jeżdżę (zarówno ja i koń jesteśmy po długiej przerwie), z koniem pracuję z ziemi, a nad sobą pracuję rozciągając się i nawet przy codziennych czynnościach - staram się pilnować dobrej postawy, bez wpadania biodrem. W gospodarstwie staram się wszystko co mam do zrobienia rozkładać tak, że obciążam po równo obie strony, niezależnie czy mowa o ręce, mięśniach core czy nogach, bo zdaję sobie sprawę, że robiąc wszystko prawą stroną, wcale sobie nie pomagam. No i stwierdziłam, że co mi da, jak przez powiedzmy godzinę będę ćwiczyła super postawę w siodle, a resztę doby spędzę powykręcana? Stąd pilnuję tego, żeby nawet wiadra z wodą podnosić z użyciem mięśni core, a nie przez pochylanie się i "zawieszanie" wszystkiego na zgiętym kręgosłupie. I powiem Wam, że moja postawa na co dzień się poprawiła, i lewa strona już nie jest tak mocno w tyle względem prawej. Więc spodziewam się, że skoro już nauczyłam się uruchamiać te mięśnie i wiem, jakie to uczucie gdy są równo ułożone, to będzie mi łatwiej odnaleźć to uczucie w siodle. Ale to na razie domysł. 🙂

  Ale Wasze rady też zastosuję, jak już wsiądę w końcu w siodło, zawsze może coś pomóc 😀
Więc spodziewam się, że skoro już nauczyłam się uruchamiać te mięśnie i wiem, jakie to uczucie gdy są równo ułożone, to będzie mi łatwiej odnaleźć to uczucie w siodle. Ale to na razie domysł. 🙂

To słuszna idea, też ją wcielam w życie 🙂
Chodzę na takie ćwiczenia ogólnorozwojowe 3 razy w tygodniu, prowadzone przez fizjoterapeutę.
Jednym z elementów jest właśnie nauczenie się używania mięśni głębokich, tak żeby to weszło w nawyk. Lubię zwłaszcza ćwiczenia na piłce z podnoszeniem nóg i dodatkowo jakimś ciężarkiem na nodze/w rękach, bo dobrze odtwarzają sytuację z konia.
Pomału zaczynam przekładać to na jazdę konną 🙂
Gdzie takie fajne ćwiczenia Moona? Ja wiszę na lewym strzemieniu. Jak mnie poprawia trenerka na jeździe, jest ok. Ale jak zobaczyłam film z terenu...
vissenna   Turecki niewolnik
17 marca 2017 14:56
izydorex http://www.galaktyka.com.pl/product,,475.html tutaj masz fajne ćwiczenia, książka kosztuje 20zł a jest na prawdę dobra.
izydorex Ja ćwiczeń szukałam na YT, ze względu na to, że muszę mieć wytłumaczone "naocznie" jak ćwiczenie ma wyglądać prawidłowo - ale ćwiczenia na core typowo, ni jak nie dałam wpasować w plan dnia (mam sporo do ogarnięcia w gospodarstwie, wróciłam do niego po 3,5 roku i jest maaasakra), więc wplotłam je w codzienne czynności, jak np. obsługa koni, porządkowanie rzeczy w stodołach czy chociażby zwykłe spacerowanie z psami. Właśnie przerabiam krzesło biurkowe, mam stare siodło, które nie jest krzywo wysiedziane, ale na konia się już nie nadaje (na moje - ktoś je naprawiał nieudolnie, łęk jest pospawany, już nie wspominając o tym, że przystuły przy którymś jego czyszczeniu mi w ręku zostały - były przybite na... podkowiaki) - za dużo musiałabym w nie włożyć, żeby się nadawało, poza tym, takie samo nowe kosztowało jeszcze niedawno może 1000 zł, a mam je z odzysku. Także przed komputerem też będę miała jak ćwiczyć, statycznie bo statycznie, ale efekt podobny do piłki gimnastycznej - jak źle rozłożę ciężar, to polecę na twarz. 😀
izydorex, tu: http://rehabilitanci.org.pl/trening-rehabilitacyjny/#trening-rehabilitacyjny
Chodzę od listopada. Myślałam, że pochodzę chwilę i wystarczy. Na chwilę obecną nie zamierzam przestać tam chodzić, bo co chwilę zdobywam jakieś fajne nowe umiejętności  🙂
Dzięki  :kwiatek: Zachęcająco to wygląda
Jeźdźców z Warszawy i okolic zainteresowanych poprawieniem dosiadu zapraszam do wątku - Kursy, szkolenia.
Odkopuję trochę wątek 🙂 Postanowiłam podjąć konkretną walkę z przeprostem odcinka lędźwiowego i poszukuję wszystkiego co może mi w tym pomóc. Zatem mam pytanie czy macie jakieś sprawdzone metody/ ćwiczenia na koniu lub nawet lepiej do robienia w domu, które pomogą mi zniwelować ten problem. Szukam wszelkich inspiracji - książki, filmiki na yt, artykuły dot problemu, rehabilitanci, kliniki dosiadowe itp... Będę wdzięczna za wszelkie porady!  :kwiatek:
Kottex jak sobie radzisz w pełnym siadzie? Zwłaszcza w kłusie?
Czy nie jest przypadkiem tak, że cały czas siedzisz bardziej na spojeniu łonowym niż kościach kulszowych?
Generalnie sama ze sobą cały czas się boksuję, żeby podwinąć pod siebie tyłek i siedzieć na wszystkich trzech punktach, a nie tylko na przodzie. Najbardziej w tym temacie uświadamia jazda w pełnym siadzie, bo cofanie bioder blokuje właściwie możliwość prawidłowego amortyzowania ruchu konia. W dosiadzie jakkolwiek odciążającym o wiele łatwiej biodra cofnąć i usztywnić całe plecy. No i siedząc w ogóle, nawet w stępie, myślę o tym, na czym siedzę (czy na całym tyłku czy nie) i jak się poruszam, żeby podążać za ruchem (czy poruszam tym, czym trzeba  😉) Jak tylko cofnę biodra, od razu automatycznie się kulę, zapadam w klatce piersiowej, mniej efektywnie siedzę. Pozycja bioder w siodle tak naprawdę ustawia Ci całe ciało - to nie jest jakiś odrębny element układanki.
No i nieocenionym pomocnikiem będzie koń z dobrą równowagą, który idzie sam do przodu w równym rytmie i pozwala łatwo osiągnąć dość stabilny i równy kontakt. Na takim koniu właściwie wystarczy odwaga, żeby usiąść, otworzyć się klatce piersiowej i ogólnie rozluźnić. No i po prostu dać się nieść.
lillid jest dokładnie tak jak mówisz... w kłusie w pełnym siadzie sobie kiepsko radzę więc żeby koniowi nie szkodzić po prostu nie jeżdżę 🙁 W galopie za to jest mi dużo lepiej, potrafię się rozluźnić i usiąść, naprawdę dobrze i pewnie czuję większość koni, niestety poza swoim własnym 🙁 Bo właśnie problem leży w tym, że "do ćwiczeń" mam mojego 4-latka, który rośnie jak na drożdżach i mniej więcej co dwa-trzy miesiące całkowicie gubi równowagę i musi jej szukać na nowo. Tu jednak daję jemu i sobie trochę wyrozumiałości i w najgorszych momentach galopy robiłam mu tylko na lonży i bez jeźdźca, bo i tak miał problemy z koordynacją czterech odnóży 😉

To zresztą mój BB jest dla mnie główną motywacją do pracy nad sobą bo koń jest niesamowicie wygodny, z dobrymi, mocnymi plecami, ale też bardzo czuły i każde moje najdrobniejsze usztywnienie od razu powoduje u niego reakcję. Chcę, aby miał jak najmniej negatywnych doświadczeń, stąd pomysł pracy nad sobą bez konia. Jest też za młody żebym woziła się dużo w pełnym siadzie, tym bardziej że tego nie potrafię, więc pracę dosiadową na koniu ograniczam do stępa - gdzie tak jak Ty staram się pilnować cały czas swoich bioder i postawy, oraz do kłusa gdzie siadam na jeżdżę sobie anglezowanym, siadając co i raz na dwa-trzy takty - tak żeby żadne z nas nie zdążyło się usztywnić 🙂 Ćwiczenie podpatrzone zresztą na yt, które bardzo polecam 🙂


Generalnie przez kilka lat tłumaczyłam sobie, że "tak już mam i tego nie zmienię" ale przez ostatnie kilka miesięcy trafiłam na znakomitą trenerkę z Ukrainy, która na każdym treningu do znudzenia powtarzała mi: Odchyl się do tyłu i SIEDŹ NA DUPIE! 😀 no i okazało się że jednak mogę się poprawić, mogę usiąść bardziej na kościach kulszowych i mam teraz apetyt na więcej! O swojej postawie - cofaniu brzucha, przesuwaniu bioder bardziej pod siebie, staram się myśleć cały czas - w pracy, w samochodzie, oglądając telewizję.... Ale myślę, że przydałyby mi się jeszcze jakieś ćwiczenia np na wzmocnienie mięśni brzucha, szczególnie tych głębokich i pewnie jakieś rozciągające? może coś z taką dużą dmuchaną piłką da się zrobić, bo widziałam że czasem jeźdźcy tego używają ale nie bardzo wiem co na tym robią?
Znalazłam ostatnio takie ćwiczonka rozciągające na poprawienie dosiadu i symetrii więc się dzielę, moze komuś się przydadzą   🏇

http://dressageridertraining.com/blog/6-exercises-improve-posture-dressage/?inf_contact_key=4a2481697906d225661331de4d50da1f3ed2a24254b76586a57a6fe21a9f3d00

Edit: nie ten link
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się