PSY

w dolnych częściach pomorskiego fiprex też jeszcze daje radę, chociaż ja mam psa wyjątkowo nieapetycznego chyba, bo ogólnie kleszcze się go nie imają.
Jak szybko to Bravecto ususza kleszcza?
Z łódzkiego jesteśmy .
Bravecto działa podobno tak , że kleszcz się nie zagnieździ . Substancja czynna tego preparatu najwyższe stężenie po jakimś czasie osiąga w osoczu i tkance tłuszczowej , więc kleszcz penetrując skórę od razu jest porażony i ginie . Podobno - my podamy dopiero za tydzień , na razie w suce krąży jeszcze Imizol przeciwpierwotniakowy .
Foresto na zooart.pl ma codziennie inną cenę  🤔 od kilku dni ceny dużych wahają się od 77 do 81 zł. Dziwne to bardzo.
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
25 marca 2017 16:59


Szukam fajnego, taniego, nie dużego namiotu, który ma instrukcje składania/rozkładania dla idiotów;d  (najważniejsza prostota montażu i de)
  ktoś coś poleca? Potrzebuje m.in na zawody etc coby klatkę(z psem rzecz jasna) tam umieścić 🙂
Nasz pies na aktualnym Foresto tegorocznym , z połowy lutego , właśnie zachorował na babeszjozę i mało brakowało do zejścia suki.

W zeszłym roku mój pies łapał średnio 3 kleszcze dziennie na foresto na przełomie marca i kwietnia. Niedawno miałam szkolenie z firmy Bayer i przedstawicielka stwierdziła, że w ulotce jest napisane, że ta obroża nie działa na wszystkie rodzaje kleszczy...w każdym razie foresto zastąpiłam bravecto. Tu też jest ważne czytanie ulotki, ponieważ preparat ten nie może być stosowany u zwierząt z problemami z wątrobą.
Dlatego dominoxs zapytaj weta po jakim czasie będziesz mogła podać bravecto swojej psinie. Imizol dość mocno obciąża organizm, może więc zastosuj jakiś spot-on?
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twojego psa.
Ircia   Olsztyn Różnowo
25 marca 2017 22:08
Ja tak napiszę ogólnie o Bravecto, bo używam 4 rok, po prostu działa, nie ma kleszczy i pcheł, mimo że jest niby na trzy miesiące, to u mnie jak na razie działa nawet i do 6 m-c.
Ja w tym watku się nie udzielam( czytam regularnie), ale dziś muszę coś napisać, bo sąsiedzi otruli mi psa Tofika i to po raz drugi, walczymy o jego życie, szczegolnje że psiak jest trudny przy podawaniu leków
Edit. Coś mi ucielo, więc dodam reszte....Znowu edit, coś mi ciągle ucina,  jutro napiszę z kompa, bo tel nie chce działać i ręka mnie boli, bo Tofik mnie pogryzł z bólu, nie mam siły, bo to prawa ręka.
Ale na razie zyje i chyba nie jest zle.
Ircia trzymam kciuki za wygraną walkę o życie psa!
Mam nadzieję, że sąsiedzi odpowiedzą za swój czyn. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy trują zwierzęta. Mój sąsiad miał cztery pieski -mikro, naprawdę mniejsze od jamnika. Nie uciekały z posesji i nie były agresywne...
Otrute. Komuś przeszkadzały.

bajaderka-zorro   But who to fuck am I to dare to accept?
26 marca 2017 10:27


Szukam fajnego, taniego, nie dużego namiotu, który ma instrukcje składania/rozkładania dla idiotów;d  (najważniejsza prostota montażu i de)
  ktoś coś poleca? Potrzebuje m.in na zawody etc coby klatkę(z psem rzecz jasna) tam umieścić 🙂


koleżanka na wystawy ma taki https://www.decathlon.pl/namiot-arpenaz-2-os-id_8293539.html , jest bardzo zadowolona, namiot nie przecieka, szybko i łatwo go się rozkłada i składa
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
26 marca 2017 14:19
Z Bravecto jakaś afera, że niby powoduje niewydolność nerek, trzustki, choroby skóry, biegunki z krwią i zgony. Sianie paniki czy ktoś faktycznie u swojego psa zauważył coś niepokojącego?
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
26 marca 2017 15:57
ja nic a nic, a nawet krew pełną robiliśmy i wszystko elegancko🙂
bajaderka-zorro   But who to fuck am I to dare to accept?
26 marca 2017 17:30
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 marca 2017 18:58
Ten zły fejm rozsiewaja na bank zwolennicy Foresto  😂
Ircia   Olsztyn Różnowo
26 marca 2017 19:49
Maluda kciuki dały radę  :kwiatek:  Dziękuję.
Tofik żyje, już sam je i pije, choć coś tam jeszcze go pobolewa, nawet merda ogonkiem przepraszajac  mnie chyba za wczorajsze pogryzienie, ale ja to rozumiem, bo  taki ból musi być straszny i nawet nie mogę sobie wyobrazić jak  ten mały psiak musiał wczoraj cierpieć, ale najwazniejsze że on zdrowieje i moja ręka też  🙂 
Niestety dowodów na tych ludzi nie ma  👿
My w weekend byliśmy na 2dniowym szkoleniu z tropienia z Anną Hermińską. Wynieslismy z tego seminarium ogrom bardzo cennych informacji! Tropienie pozoranta wychodzi nam coraz lepiej. Wprowadzamy coraz trudniejszy teren. Pies dawno nie był taki zmęczony. Wymagalismy od niego sporo samodzielnosci. Do teraz odsypia 🙂


Jest niby też koń, ale są dwa psy - nada się  😁 ?
Na dworze pięknie - czuć wiosnę, ciepełko... A dla Wer to straszna pora. Szkoda mi jej.
Ludzie wylegli na spacery. Tu grupa dzieci, tam ktoś na rolkach lub hulajnodze, tam młodzież na ławkach, rowery... itp, itd. A to moje biedne zwierze nie może sobie poradzić z tymi strachami. Z drugiej strony nie mogę unikać "cywilizacji", bo nigdy nie dojdziemy do ładu. I tak się męczymy. Jest zdecydowanie lepiej niż rok temu, ale nadal bardzo daleko do normalności. Pewnie rozumiecie jak przykro jest patrzeć na ogromny stres swojego sierściucha. 🙁

W temacie ćwiczeń to suka mnie ciągle zaskakuje swoją inteligencją i zaangażowaniem. Jest niesamowita!!!  😍 😍 😍
Mamy opanowane kilka nowych komend i sztuczek. Ćwiczymy coś na kształt prezentacji konkursu posłuszeństwa - chodzenie i bieganie przy nodze, zostawanie w stój z ruchu, zmiany pozycji, itd. No i jak na moje potrzeby jest super!!! 😀

Za to niestety co raz zdarza się nam to, o czym wy też często piszecie - beztroska właścicieli innych psów. Dzisiaj niestety przez kolejną "paniusię" zaliczyłyśmy krok w tył w ćwiczeniu opanowania i zmniejszania reaktywności.
Pierwszy raz minęłam się z paniusią i jej sunią jeszcze na osiedlu, kiedy paniusia zaczęła popiskiwać "o popatrz jaki śliczny piesek, idź się przywitaj". Powiedziałam głośno i wyraźnie "nie, proszą zabrać psa, moja nie lubi obcych". (tym bardziej, że Wer cała w nerwach bo to było w centrum osiedla). Paniusia z paniką w oczach ściągnęła smycz. Poszłam z Wer do wąwozu. Tam zawsze po południu poruszamy się wyłącznie poboczami, po trawie. Chodzi o to by Wer mogła pobiegać, żebyśmy mogły poćwiczyć komendy, ale żeby w zasięgu wzroku i słuchu byli wszelkie straszaki.
Nie zaczęłyśmy jeszcze ćwiczeń jak przybiegł kundelek w typie JRT. I to napalony piesek, który zaczął się przystawiać do wysterylizowanej Wer. Wer super grzeczna, wpatrzona we mnie, ale gdy upierd zaczął na nią skakać warknęła raz i drugi. Złapałam ją, przytrzymałam przy sobie, pieska odsunęłam nogą... Jego właściciel siedział po drugiej strony zbocza i zareagował dopiero na mój gest... zagwizdał... raz... a piesek miał to dokładnie gdzieś. Wer zaczęła się nieco gotować, musiałam krzyknąć "proszę zabrać psa". Po jakimś dwudziestym powtórzeniu imienia, a raczej przez to, że pieskowi się znudziło, JRT pobiegł gdzieś dalej w świat.
Byłam z Wer bardzo zadowolona, bo była grzeczna, szybko wróciła do pełnego spokoju. Zrobiłyśmy sesję szkoleniową, bardzo udaną. Następnie przeszłyśmy kawałek zboczem wąwozu i zatrzymałyśmy się na takim jakby placyku otoczonym krzakami, bardziej na uboczu. Chciałam się tam z Wer pobawić w aportowanie. Zdążyłam usadzić sukę, wyciągnąć kółko z biodrówki i... usłyszałam piszczące "Berunia" i zza pleców wyskoczyła mi sunia od paniusi i CHWYCIŁA za kółko... domyślacie się jak zareagowała Werna? Szlag trafił ćwiczone opanowanie i olewanie zaczepiających ją psów. Skoczyła do tamtej i ją przekotłowała. Werna... tfu, tfu... nie gryzie psów, kłapie w powietrzu , siada na nie, ale nie zadaje konkretnych ciosów zębami. Na jedno moje zawołanie, odpuściła i wróciła do mnie. Tamta sunia w jęk, paniusia w jęk, rzuciła torebkę, padła na kolana, nie wiem czy tam łzy nie trysły... Próbowałam spytać czy ok, ale przecież zero kontaktu ze światem, a ja nie chciałam podchodzić bliżej. Odeszłam i widziałam, że sunia chwilę jeszcze się popieściła ze sobą, a później wstała otrząsnęła się i... poleciała do kolejnego psa kolejne set metrów od spanikowanej paniusi...
Nie wiem jak się chronić przed takimi sytuacjami.       
ushia   It's a kind o'magic
04 kwietnia 2017 11:52
spacery o szostej rano
i najlepiej w deszczu :/

swoja droga przerazajace jest ze nagle, jak swieci slonce, okazuje sie ze wszyscy maja psy
gdzie one byly w zimie - jak wiejskie konie zamkniete w oborce? :/
ushia, mam taką samą rozkminę od lat. A jeszcze moja suka czasem merda ogonem w momencie ekscytacji = chce się bawić, nie? 😀
Dzisiaj robię sobie i suce wolne od oswajania cywilizacji i pójdziemy pod las.
Tam nieco inne problemy, bo niestety "cywilizacja" objawia się w inny sposób - co naście metrów worki ze śmieciami, albo śmieci luzem i oczywiście potłuczone butelki :/ Ostatnio odkryłam na naszej ścieżce nawet całe okna?! Jedno już stłuczone! :/

Nie mogę odpuścić chodzenia do wąwozu i po osiedlu "w godzinach szczytu", bo Wer na zawsze pozostanie dzikusem. No niestety musimy swoje się odszarpać. Mam nadzieję, że za kilka lat będzie dużo, dużo lepiej
ushia   It's a kind o'magic
04 kwietnia 2017 13:34
ushia, mam taką samą rozkminę od lat. A jeszcze moja suka czasem merda ogonem w momencie ekscytacji = chce się bawić, nie? 😀

no oczywiscie ze chce - w koncu jest calkiem duza grupa spoleczna ktora uwaza ze spuscic komus lomot to swietna zabawa  😎

Ascaia - no odpuscic w ogole to moze i nie, ale godziny szczytu jednak bym sobie darowala i chodzila w tych spokojnieszych
szkoda szarpac sie z wlasnym psem przez debilizm innych
Ja zaś proszę o kciuki, gdyż jutro ostateczny casting i być może moja Lil go przejdzie i gdzieś tam świat ją zobaczy.
Jak na razie wpadła wizualnie w oko komisji. Dzisiaj wysłałam filmiki i ankietę, zobaczymy.

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 kwietnia 2017 19:40
Będziemy oglądać

I po premierze  😂
maluda, kciuki są. 😀

ushia, tyle, że z szarpaniem się to nie tyle kwestia innych psów... mówiąc brutalnie... no najwyżej Wer pokaże takiemu, żeby szanował jej strefę komfortu.
To, że obie jesteśmy wyszarpane po spacerach to te wszystkie straszne strachy czyli normalne życie osiedla - pani z siatkami, mocniejszy wiatr w gałęziach, hulajnogi i rowery, dzieci na placu zabaw i więcej niż jedna osoba na chodniku na najbliższych 100metrach. Żeby go uniknąć musiałabym wychodzić tylko dwa razy dziennie 😉 no ale się wyprowadzić do domku pod miastem 😉 Poza tym jak pisałam - jeśli będę uciekać to nie będziemy robić dalszych postępów. No i z resztą jak tu uciec, skoro przy wyjściu z klatki mam placyk zabaw, a z drugiej strony bloku główny trakt osiedlowy. 😉
Niestety nie mam szans na idealne warunki szkoleniowe czyli puste osiedle i np. jedno dziecko na hulajnodze zachowujące się dokładnie według moich instrukcji. 😉 A to by było takie piękne....
epk mi podpowiedziała pewne rozwiązanie i właśnie się przymierzam do zakupu. Może to nam pomoże przetrwać słoneczne dni. 
A ja na szybko wpadnę się pochwalić, a co!

Buki trzecie working testy w życiu, pierwsze w klasie novice(L).. i dzieciak nie dość, że zaliczył w oba dni to na bardzo ładne punkty  😜
Zadania niby nie skomplikowane, ale wcale nie łatwe. Teren bardzo zróżnicowany, w większości podmokły i poryty miejscami przez dziki. Chaszcze wszelkiej maści włączając w to jeżyny.
Pierwszego dnia 100/120pkt i lokata 5 - z 11 psów zaliczyło 6.
Drugiego dnia 92/120pkt i lokata 3 po przegranej dogrywce ze starszym i bardziej doświadczonym kolegą o miejsce 2 - z 9 psów zaliczyły tylko 4.

Pękam z dumy.  😍
Ascaia a co złego w tym, że Wer by pogoniła takiego natręta? Czy obawiasz się, że go przy okazji przeczołga? Bo Szardula również sobie nie daje wchodzić na głowę i jeśli jakiś pies namolnie za nią łazi, to w pewnym momencie się odwija i odgania - skutecznie, psy w lot łapią, że mają jej nie zaczepiać i już nie podchodzą. Zazwyczaj obywa się bezdotykowo, Szardul po prostu ma charyzmę, dlatego pozwalam jej zaprowadzać porządki jak jej pasuje. No i czy przytrzymywanie psa, gdy inny na niego skacze, to nie jest działanie o odwrotnym efekcie od zamierzonego? Mój Mackie w takiej sytuacji to by się dopiero zagotował...
Moon   #kulistyzajebisty
05 kwietnia 2017 07:27
Hiacynta, tru. Mi zawsze za szkoleniach mówili, że ciąganie psa i napinanie smyczy bo "omg, za chwilę będziemy mijać strasznego człowieka/siatkę/śmietnik/ufo" to dla psa sygnał do ataku i że wywołuje odwrotny skutek. Jasne, że czasem trzeba mocną "półparadę" zrobić (swoją drogą super się to sprawdziło u mojej Diuny, bo ona była bardzo wystrachana do ludzi i psów na ulicy. Tylko miałam problem z niekońską siostrą i mamą, jak im tę półparadę wytłumaczyć nie po końsku :P) ale nie ciągle ciągnąć.
I też zauważyłam, że Nero jest o wiele spokojniejszy do innych psów, nie będąc na smyczy - podejdzie, powącha i przeważnie odchodzi. Ale on jest też typem niezaczepialskim i tym, który pierwszy da sobie siana, natrętów też po prostu obwarczy.

Ascaia, Twój pies naprawdę boi się... latających/walających się siatek? Ona jakąś ciążką przeszłość miała, że takie strachy ma?
Też mieszkam na wielkim blokowisku, takim wręcz, co jeszcze ludzie nie dojrzeli do sprzątania po swoich psach niestety, chociaż widzę coraz częściej że "młode pokolenie" mieszkające tu daje przykład tym właścicielom "starszej daty", jakiś czas temu rano starsza Pani pytała mnie gdzie kupuję worki na psie kupy, nawet jeden jej oddałam, bo jej Bobik machnął na trawie... bobka 😉
No i chyba mamy szczęście, bo mieszkamy tu już prawie 1.5 roku i ani razu nie mieliśmy sytuacji, gdzie musiałam natrętnego obcego psa od Nero odciągać, bo pańcia się zagapiła w fejsika. Mamy też las w którym jeśli napotykamy inne psy, to ludzie już z daleka biorą psy na smycz, albo zmieniają trasę. Nie wiem - mieszkam w psim raju, czy ktoś tu przesadza? 😉
Dokładnie tak jak dziewczyny mówią. TY przekazujesz informacje i nastroje swojemu psu. Werna mieszka z Tobą kupę czasu i to, że boi się rzeczy które mijacie codziennie oznacza, że gdzieś robisz błąd. Sztuczki? "Idealne warunki szkoleniowe". Po co skoro pies ma problem z podstawowymi rzeczami jak twierdzisz. Swoją drogą w momencie kiedy daje się odwołać za pierwszym razem to to jest sytuacja idealna i lepszej mieć nie będziesz bo pies hmm nie jest w sumie robotem...
Mam lękliwego psa, mieszkam 50m od płyty głównej, w najbliższej okolicy mam tereny ścieżkowo-rowerowo-grillowo-rekreacyjne. Kupa ludzi. Mój pies ostatnio przez 3h w takich warunkach był totalnie rozluźniony. Warowała na środku chodnika, wokół rowery, wózki i ludzie i miała to głęboko w nosie. Wcześniej rzucałaby się na normalnie idącego człowieka nie wspominając o tych dziwnie wyglądających. I to wszystko było we mnie. Napięcie smyczy mówi psu "uważaj". A może nawet nie tyle napięcie smyczy co ogólna postawa człowieka, skradanie się itd. My nawet nie jesteśmy w stanie do końca wyłapać gestów, które im przekazujemy. Już to kiedyś mówiłam. Potrzebna Wam praca dobrego szkoleniowca a nie sztuczki. Sztuczki nie ułatwią psu życia. Albo źle odczytujesz jej zachowanie i przesadzasz albo potrzebujesz pomocy i zmiany przede wszystkim TWOICH zachowań. Nie sztuka powiedzieć dziecku na hulajnodze jak ma jechać. To pies ma przyzwyczaić się do ruchów człowieka, nawet tych nieoczekiwanych. Mieliśmy grilla po szkoleniu, z 10 psów latających ja z przyzwyczajenia psa do auta, bo ludzie chodzą do samochodów, śmieją się, wykonują dziwne ruchy. Dostałam opieprz. Pies miał biegać wkoło ogniska, zjadła kiełbasę od każdego uczestnika, przekonała się że ludzie są spoko i wtedy poszła do auta. Takie doświadczenia przynoszą efekt taki, że wczoraj na stacji benzynowej z samochodu wysiadł gość, zbliżył się do nas nawet się nie zatrzymując, kucnął do mojej suki i ją pogłaskał a ona nie wyszła z fazy rozluźnienia!! No zbierałam szczenę z podłogi serio. Fakt, dużo pracy było nad budowaniem jej pewności siebie ale zdecydowanie łatwiej to robić jak ogarniesz siebie i swoje wzorce zachowań, które przekazujesz psu.
Ascaia a co złego w tym, że Wer by pogoniła takiego natręta? Czy obawiasz się, że go przy okazji przeczołga? Bo Szardula również sobie nie daje wchodzić na głowę i jeśli jakiś pies namolnie za nią łazi, to w pewnym momencie się odwija i odgania - skutecznie, psy w lot łapią, że mają jej nie zaczepiać i już nie podchodzą. Zazwyczaj obywa się bezdotykowo, Szardul po prostu ma charyzmę, dlatego pozwalam jej zaprowadzać porządki jak jej pasuje. No i czy przytrzymywanie psa, gdy inny na niego skacze, to nie jest działanie o odwrotnym efekcie od zamierzonego? Mój Mackie w takiej sytuacji to by się dopiero zagotował...


Moment, moment... 😉
Samego faktu pogonienia upierda nie zakazuję. Przecież to normalna forma komunikacji między psami. Tylko Wer jest niedelikatna. Bawi się na poziomie "hitlerowskich pieszczotek", więc tym bardziej jej upominanie jest mocne. Na razie ma koncie tylko jedną krew, jedną dziurkę w psim uchu. I wolę, żeby tak zostało. Obecnie, tfu, tfu, jest ok - tak jak z tą sunią od paniusi - przekotłuje, ale nie ugryzie i po jednym zawołaniu odpuszcza. Tylko ta sunia jej nie odpowiedziała, poddała się. Nie wiem co by było gdyby odpowiedziała konkretną obroną. A nie chcę sytuacji, w których Wer miałaby okazję nakręcić się na konkretną walkę i latanie pierza. Z resztą to samo powiedziała moja znajoma szkoleniowiec - lepiej niech nie poczuje nigdy swoich maliniakowych możliwości w tej kwestii, nie przy jej problemach ze strachami. Wiesz o co chodzi, nie?
Więc ogólnie - niech upomina, jej prawo jak obcy pies przekracza jej przestrzeń komfortu, ale im mniej takich sytuacji tym lepiej.

O przytrzymywaniu psa już kiedyś pisałam... wiadomo, że to wzmacnianie zachowań obronnych. Ale po pierwsze - może wyraziłam się nie precyzyjnie, ale "przytrzymanie" w tamtych akurat poniedziałkowych sytuacjach to było zawołanie do nogi. Chyba nawet nie dotknęłam szelek. Przytrzymanie przy mnie - czyli to, że mam psa tuż obok, niekoniecznie na smyczy, czy w ogóle w bezpośrednim kontakcie. 🙂
Ale po drugie - są sytuacje kiedy musisz psa mieć na smyczy, czyż nie? Tego się uniknąć nie da.

Moon nie wiem czego doświadczyła Werna, ale na pewno miała bardzo kiepskie dzieciństwo. Albo doświadczyła przemocy, albo totalnego zaniedbania (brak bodźców), a najprawdopodobniej i to, i to. I tak - nadal zdarzy się jej przestraszyć foliowego woreczka pędzonego wiatrem. Już nie wszystkich, już nie 10 na 10, ale powiedzmy 3 na 10, ale jednak.

heroinx... daruj sobie. Czytasz pobieżnie, a później piszesz byle przypieprzyć i coś udowadniać bez podstaw. Naucz się od hiacynty jak się prowadzi rozmowę - zgromadź informacje, zanim "wydasz wyrok". Bo cała Twoja wypowiedź to jak kulą w płot. I jak masz takie nastawienie, to nie widzę powodu by Ci cokolwiek odpowiadać merytorycznie. 
Akurat się zgadzam, że nie warto, żeby pies się dowiedział jak fajnie skacze adrenalina przy laniu drugiego.
Ano właśnie. 🙂

Poza tym chodziło mi o to, jak wkurzające jest gdy beztroska innego właściciela przeszkadza w planach pracy.

Dodatkowo takie nieposłuszne, dowolnie biegające sobie psy robią czarny PR dla wszystkich czworonogów, bo zaraz się podnosi (słuszny w kontekście tych właśnie sierściuchów) krzyk o trzymaniu psów na smyczy zawsze i wszędzie, propozycje tworzenia malutkich wybiegów "na zadupiu", itd. A co jeszcze gorsze - prowokuje debili do rozrzucania trutek po wąwozach. U nas to ostatnio koszmarny problem - mięsne kulki trutkami na szczury, gwoździami, pinezkami, itd.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się