Zoofizjoterapia

OFICJALNE OŚWIADCZENIE DYREKTOR SZKOŁY FIZJOTERAPII KONI PAULINY PUCHAŁY.

... Pragnę dodać, iż jakiekolwiek dalsze szkalowanie Szkoły przez ... osoby z tego forum spowoduje skierowanie sprawy na drogę podstępowania sądowego z powództwem o ochronę dóbr osobistych.

Z poważaniem
Dyrektor Szkoły Fizjoterapii Koni Paulina Puchała


Ja już nie będę nikogo pytać o opinię, tym bardziej słuchać  tych pozytywnych  i na pewno nie będę Panią  szkalować. Ja po prostu nie zostanę słuchaczem Pani szkoły po takich groźbach.   Pozdrawiam.
Długo się zastanawiałam, czy polecać Szkołę Fizjoterapii Koni Pauliny Puchały, bo - przyznam szczerze - w połowie kursu II edycji postanowiłam się zająć fizjoterapią zawodowo (do szkoły szłam z intencją "naprawiania" swojego wyrwanego z hodowli rzeźnej konia po przejściach) i nie bardzo miałam ochotę dzielić się informacją o jakości tej szkoły, by nie generować sobie w przyszłości konkurencji. Ale w obliczu tak kontrowersyjnej sytuacji nie da się milczeć. Opinia osoby, która ciężko zapracowała na uprawnienia państwowe w Szwecji (wg bardzo restrykcyjnych regulacji) i próbuje zaszczepić kawał dobrej praktyki fizjoterapeutycznej zachodniej jakości w Polsce, nie zasługuje na hejt, który na nią spada.

Nim wybrałam tę szkołę, rok temu przeglądałam opinie dokładnie w tym wątku. Zastanawiałam się, którą placówkę spośród dwóch działających na rynku wybrać. Pani o pseudonimie Deanthe odradzała wybór SFK. Napisałam do niej na prv. Odpowiedź była tak enigmatyczna, brakowało argumentów na zarzuty, konkretów, że postanowiłam zaryzykować niemały dla mnie wydatek i jednak, skuszona programem, wybrałam szkołę pani Pauliny.

Dziś się cieszę, że nie posłuchałam tamtej opinii. Oczywiście pani Deanthe ma do niej prawo. Ja jednak mam TOTALNIE inne doświadczenia. Szkoła wymaga myślenia, zaangażowania, megaholistycznego podejścia do koni. Rozmawiałam z wieloma weterynarzami i okazało się, że na studiach, przed zrobieniem specjalizacji z chorób koni, mieli pięć razy mniej godzin z czytania zdjęć RTG niż my na kursie. Tak, to nie literówka: 5 razy mniej!!!!!!! Jeszcze większa dysproporcja godzinowa była w temacie kopyt. A tu było i podejście pana Gołębia, i mistrza kowalstwa. Szerokie spektrum...

O diagnostyce koni w ruchu nawet nie wspominam, bo odpuszczono nam ją dopiero, gdy wyłapywałyśmy nawet najmniejsze nieregularności. Kartkówki, odpytywanie z łaciny przez weterynarzy, panią dyrektor... Nauka, nauka, nauka! Co do samych wykładowców - klasa. Osoby praktykujące na Zachodzie, przywożące stamtąd mnóstwo nowinek. Nieosiągalnych często dla ich konkurentów po fachu, a co dopiero dla fizjoterapeutów!!!!!!! 

Co do liczby godzin, z tego, co mi wiadomo, pierwsza edycja zaczynała je w soboty o 11.00, a nie - jak planowano - o 8.00, a we wtorek kończyła o 15.00, a nie o 20.00. Ale jeśli grupa tak sobie życzyła? Jeśli tak ustalono na pierwszym zjeździe, bo tak uczestnikom pasowało logistycznie z przyjazdami i wyjazdami? Jeżeli komuś to przeszkadzało, dlaczego nie zgłosił zastrzeżeń po pierwszym czy drugim zjeździe? Choćby i w połowie kursu? Tylko po jego zakończeniu, jak już się miało dyplom w ręku?

W naszej grupie większość przyjeżdżała na 8.00 w sobotę i wyjeżdżała o 20.00 we wtorek. Kto musiał przyjechać później w sobotę i wyjechać we wtorek wcześniej, był zobligowany, na podstawie przesłanych materiałów, nadrobić zaległości. Tracił maksymalnie mało. Czy druga edycja mogła rzeczywiście aż tak dalece różnić się od pierwszej?

teresak to nie sa groźby. To jest zwykle uświadomienie ludziom, ze bezkarni nie są.  W dzisiejszych czasach niestety nagminnie uprawia sie czarny PR za zasłoną internetu i ludziom wydaje się, ze sa anonimowi i wszystko im wolno.
A nie sa i warto , żeby o tym pamiętać- szkalowanie i niszczenie dobrego imienia jest karalne w naszym cudnym kraju i bardzo dobrze. Jeśli grupa osob niezadowolona ze szkoły Pauliny Puchały jeździ gdzie się da po placówce to po co? Skoro założyły sprawę to niech sad osądzi i juz. Robienie czarnego PRu jest CELOWYM DZIALANIEM NA SZKODĘ, nie tylko próbą odzyskania swojej "straty" .

Szkołę polecam, choć rzeczywiście trzeba się zaangażować, bo łatwo nie jest. 😉
Tylko, że ja nigdzie nic złego jak dotychczas nie przeczytałam na temat Szkoły Pani Pauliny Puchały, poza powyższymi postami. Wiem, że toczy się jakiś proces. I potrafię to zrozumieć. Widocznie są przyczyny,  których nikt z nas nie będących stroną, tak naprawdę nie zna. Wiem tylko, że nie wolno mi się na ten temat w ogóle odzywać na forum, bo grozi mi się sądem.  Pozdrawiam.

czy wybiera się ktoś na wiosenną edycję kursu zoofizjoterapii w Warszawie ? 🙂
czy wybiera się ktoś na wiosenną edycję kursu zoofizjoterapii w Warszawie ? 🙂


Wybiera się! 🙂
Słyszałam z dwóch niezależnych źródeł (lekarze weterynarii), że osoby po szkole Pani Pauliny wiedzą więcej niż osoby po Studium. Pani Pauliny nie znam w ogóle, ale po skończeniu Studium z zoofizjoterapii koni, poszłam na studia z fizjoterapii ludzkiej, bo nie czuję się w żaden sposób na siłach, żeby po jednym dniu z falą uderzeniową strzelać tym w konia, albo robić masaż sportowy jako tą jedyną słuszną terapię manualną.  Takie rzeczy powinny być dostępne dla lekarzy weterynarii lub fizjoterapeutów ludzkich jako 2-3 letnie studia podyplomowe, a nie dla wszystkich. Może ze Szkołą Pani Pauliny jest inaczej, ale to musiałby się wypowiedzieć ktoś, kto skończył.


Wybiera się! 🙂



Super 🙂 miejscowa z Warszawy czy będziesz dojeżdżać ?zastanawiam sie gdzie łapać noclegi.
Arroch  respekt, tyle powiem.
Niewiele osób ma takie podejście.
Ja na poczatku rozważałam pojscie do jednej lub drugiej szkoły (ze studium mam zrobiony ten dłuższy masaż) ale niestety dla mnie to wszystko są kursy które można sobie zrobić w ramach samorozwoju, ale nie liczyłabym ze zdobedzie sie dzieki nim solidny zawód. Moze jeszcze pare lat temu mozna było na tym bazowac, ale teraz sa juz dziesiatki osób po tych kursach. Ja cos tam działam w masazu, mam tez jakies podstawowe sprzety i rozne szkolenia, ale nie wyobrazam sobie zeby nie robić nic dalej. I niekoniecznie w kierunku skonczenia którejś z tych szkół. Gdybym miała dużo pieniedzy to tak jak mówie, pewnie którąś bym zrobiła w ramach samorozwoju. Ale wg mnie to wszystko powinno byc troche inaczej rozwiązane.
Swoja drogą dla mnie interesujący jest też cytat na stronie głównej Pani Pauliny. Mało który ortopeda (o ile w ogóle) odwazył by sie powiedziec o sobie ze kontuzje trudne załatwia od reki a nieuleczalne troche dłuzej... Fajnie jeśli mozna wszystkie schorzenia aparatu ruchu załatwic masażem, ciekawe. Pewnie zaraz będą jakieś głosy jak bardzo się myle, jak cos zawsze chetnie sie czegos dowiem.
Ja po cos kolo 2-3 tys godzin samej praktyki z fizjoterapii nie czuje sie na siłach zeby isc i pracować po studiach od razu. Nauka zoofizjo w zakresie jaki mnie interesuje zajmie mi pewnie kolejne 10 lat. Ale może nie jestem bystra po prostu.


[/quote]

Super 🙂 miejscowa z Warszawy czy będziesz dojeżdżać ?zastanawiam sie gdzie łapać noclegi.

[/quote]

Będę jeździć z Poznania.
Chodzmy na priv, nie zaśmiecajmy wątku.


Arroch,

Dokładnie tak, jak pisze Evson - żeby być odpowiedzialnym i dobrym zoofizjoterapeutą nie wystarczy szkoła (jaka by ona nie była), trzeba masę pracy własnej i ogromnego doświadczenia (wszechstronnie końskiego, nie tylko z samej fizjoterapii). Sama też o tym piszesz, doświadczasz tego ;-)

A konkretnie odnośnie szkoły prowadzonej przez Paulinę Puchałę - nie odważyłabym się postawić hipotezy, że można się w niej nauczyć więcej / lepiej niż w innych placówkach (choć innych z doświadczenia nie znam), choćby z uwagi na fakt, iż kilkoro jej absolwentów, postanowiło dochodzić swoich praw na drodze sądowej z panią Puchałą, podnosząc m. in. kwestię błędów merytorycznych popełnianych przez nią w trakcie szkolenia. Nie słyszałam, aby w stosunku do innych szkół toczyły się takie postępowania.

Problem polega na tym, że na takie szkolenia często trafiają jednocześnie ludzie z dużą wiedzą o koniach i tacy, którzy mają jej zdecydowanie mniej - nie ma żadnej wstępnej selekcji. Ci pierwsi czują niedosyt (a niektórzy wręcz niesmak), ci drudzy mogą być zadowolenia. Ot i cała prawda o różnych, czasami wręcz skrajnych, opiniach odnośnie tej samej szkoły.
Arroch,
możesz podać nazwiska tych weterynarzy? Może być na PW.
To, że nie wystarczy szkoła, a właściwie 20 dni tej szkoły (10 weekendowych zjazdów) to wiadomo. Konia do zajeżdżenia w życiu bym nie dała komuś po 20 dniowym kursie jazdy 😉
Ale do poprzedniego wpisu podeszłam trochę od d*** strony. Zajmuję się coraz bardziej na poważnie treningiem koni i mam bardzo długą listę rzeczy, których się jeszcze bym chciała nauczyć. Kurs masażu pierwszy zrobiłam w 2012 i od tamtej pory nie wymasowałam nawet pół konia masażem klasycznym  😁 a na zoofizjo było z tego masażu chyba ze 3 dni. Wcześniej, tzn. przed kursem nie znałam za dobrze anatomii i to też było fajne, bo znacznie mi ułatwiło pracę z tak zwanymi krzywymi końmi. Na pewno brakuje tam trenera, który powie np: jak robisz trawers to dzieje się w końskim ciele to i to, a jak łopatkę to to i to i tak dalej, brakuje zajęć z kinezjologii, brakuje behawiorysty, bo ja widząc ludzi podchodzących ze strzelającą falą do konia miałam śmierć w oczach  😁
Ale nie mogę powiedzieć, że kurs mi nic nie dał i że bez sensu, że tam byłam. Otworzył mi pewne drzwi. Mogłam je zamknąć, albo spróbować przejść. Wybrałam to drugie, bo się wkręciłam w temat i zobaczymy gdzie mnie to zaprowadzi.

Edit. dopisek

Chciałoby się powiedzieć, że fizjoterapeutów teraz jak mrówków i  rynek zweryfikuje, ale mam co do tej weryfikacji wątpliwości, bo właściciele też nie do końca świadomi są, jak taki zoofizjo uzyskał dyplom.
Czy ktoś orientuje się jakie przedmioty prócz biologii liczą się na zoofizjoterapie w Bydgoszczy?  :kwiatek:
Nirvette   just close your eyes
03 kwietnia 2017 17:32
bazzylia, przyjmują wszystkich jak leci, niestety. Ale warto mieć biologię i chemię rozszerzoną - jest po prostu łatwiej. Mam ludzi na roku, którzy nie skupiali się na chemii zupełnie w liceum i teraz im ciężko ogarnąć.
bazzylia, dokładnie tak jak mówi Nirvette, biorą wszystkich. Z tego co wiem maturę musisz mieć zdaną z tych podstawowych przedmiotów i nic więcej nie potrzebujesz, ale znając trochę biologii i chemii jest łatwiej.
Dzięki za informacje  😉 kurcze, ja wyczytałam że ciężko się tam podobno dostać, a tu taka niespodzianka 🙂
Nirvette   just close your eyes
05 kwietnia 2017 15:23
Nie jest ciężko, ja się dostałam w ostatniej rekrutacji uzupełniającej (ostatni tydzień września praktycznie), bo dosyć późno się zdecydowałam i jeszcze mieli wolne miejsca. 😜
A co myśliście o tych studiach? Warto na to iść? Ciężko cokolwiek znaleźć o tych studiach, a jakie kolwiek "recenzje" to już niemożliwe  🙄
Nirvette   just close your eyes
05 kwietnia 2017 19:29
Bo jeszcze nie wypuścili żadnego rocznika  😁
Ogólnie jest średnio, zero praktyki, trzeba dużo kombinować. Częściowo żałuję, że poszłam, częściowo nie, bo walczymy o to, żeby ludzie po kursach nie mieli tych samych uprawnień co ludzie po studiach. Jako, że kierunek jest rozwijający się to my dużo od siebie kombinujemy, żeby poprawić to i owo. Chcemy więcej praktyki, więcej sensu w tym co nam pokazują na studiach, ale jesteśmy pierwszym rokiem, więc póki co są długie rozmowy, rozwijające się koło zoofizoterapeutów i jeszcze więcej kombinowania. Może w ciągu kilku najbliższych lat się poprawi, a póki co, cóż. Jesteśmy królikami doświadczalnymi 🙂
hmm.. ciekawie to zabrzmiało- zero praktyki i chcecie mieć większe uprawnienia od tych po kursach praktycznych  😁
Od tego roku Fizjo ludzka nie będzie już szła trybem 3+2, tylko będą to studia jednolite 5 letnie i 6 miesięcy obowiązkowej praktyki żeby dostać papier i to nie jest głupie rozwiązanie tak naprawdę... w przypadku zoofizjo nie ma żadnych praktyk obowiązkowych póki co, ale z drugiej strony gdzie tą praktykę robić? Bo ilu mamy Zoofizjoterapeutów takich prawdziwych w Polsce?  👀
Nirvette   just close your eyes
11 kwietnia 2017 21:24
blucha, fakt, poleciałam skrótem myślowym i źle to zabrzmiało  😁 chcemy mieć więcej praktyki na studiach, żeby mieć więcej możliwości. Kombinujemy kursy i szkolenia w ramach koła zoofizjoterapeutów, bo przedmioty na studiach nam póki co nie zapewniają nic. 😉
Ale nadal chcecie mieć większe uprawnienia od ludzi, którzy już parę ładnych lat pracują w zawodzie (i zaczynali w czasach, gdy nie było takich studiów w Polsce, a niektórzy nawet wtedy, gdy zoofizjoterapeuta nie był wciągnięty na listę zawodów - i to dzięki tym ludziom został). Więc i doświadczenie mają większe, i kwalifikacje w gruncie rzeczy też (bo stale się dokształcają, w Polsce i zagranicą). No nie ogarniam. 🤔wirek:
Też nie ogarniam. Tym bardziej, że oprócz wiedzy książkowej trzeba mieć wyczucie w oczach i ręku. Wiele metod opracowali ludzie nie mający wykształcenia a JEDYNIE dar w ręku.
Bera7 ręku i często oku 🙂
Też nie ogarniam idei studiów na takim kierunku, które nie oferują praktyki. Z fizjoterapią jak z jazdą - można milion książek przeczytać, obchodzić tysiące wykładów, ale pracy na żywym organiźmie nic nie zastąpi 😉
Zwłaszcza, że jak patrzyłam na program tych studiów, to ten kierunek bardzo stara się nie być drugą zootechniką... Tylko nie bardzo mu wychodzi. Spora część przedmiotów jest klasycznym zapychaczem (chów i hodowla przeżuwaczy? naprawdę???). Przedmiotów ściśle związanych z różnymi formami terapii tyle, co nic. Anatomia - 15 godzin wykładów i 30 godzin ćwiczeń, to już na zootechnice było więcej... A tu to jest dopiero na piątym semestrze. 🤔wirek: Konie najwyraźniej w ramach specjalności "zwierzęta towarzyszące" (no jednak jeszcze nie). O kadrze ciężko cokolwiek znaleźć. Kurczę, jak coś jest kierunkiem studiów, które mają dawać taki zawód, to jednak wypadałoby się bardziej postarać... Od programu ludzkiej fizjoterapii to jest jednak dalekie. Z drugiej strony jakie ma być, skoro idę o zakład, że gros wykładowców to ci, którzy przed powstaniem kierunku uczyli na zootechnice...
olq, napisałam w pierwszym zdaniu o oku 😉.

sumire, oczywiście, że to chwyt marketingu. Jak ktoś zna dobrze anatomię (książki) i ma wprawne oko (lata obserwacji) to szkolenia praktyczne (kursy) + wiele, wiele godzin praktyki da wg mnie nie gorszą wiedzę. Tym bardziej, że osoba szkoląca się na różnych kursach dowiaduje się o różnych nurtach, technikach i każdy szkoleniowiec wnosi coś nowego. Ja przynajmniej nie jestem zwolennikiem jednego guru.
Z drugiej strony poziom kursów to też jest temat-rzeka. 😁
Jeszcze raz zadam to pytanie bo zostało bez odpowiedzi: ilu w Polsce mamy zoofizjoterapeutów takich prawdziwych? Nie po kursach, nie po zootechnice?  👀 Szczególnie jeśli chodzi o fizykoterapię. Bo ja im dłużej na fizjo, tym bardziej mam wrażenie, że fizjo końscy (po kursach) niestety nie mają pojęcia co robią...

edit. dopisek
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się