"Nie ogarniam jak..."

Panna się tam chwali, że koń skacze pod dzierżawczynią... (?)
Swoją drogą charakter to ten koń musi mieć anielski. Albo nie ma siły się postawić, bo mu jeść nie dają...
Wcześniejszy kon tak samo wyglądał a potem padł na skręt jelit z tego co czytałam na jej stronie, a później zobaczyłam tego biedaka.Jak można się takim czymś zachwycać o pisać że wszystko jest dobrze bo ona wie co robi 🤔
Barany potrafi sadzić, widziłam kilkakrotnie jak zwalał jeźdźców.  Panna też na nim skacze.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 marca 2017 19:42
Filmik usunięty.
Jak zaczęłam z nią gadać o ruchu tego konia, to napisała mi, że koń "niedawno miał ochwat, a u niej jest od dwóch tygodni", co jest ewidentnym kłamstwem, jak się poczyta wcześniejsze wpisy, po czym usunęła filmik.  😀iabeł:
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
31 marca 2017 20:03
Nie mogę otworzyć filmiku 🙁
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
04 kwietnia 2017 11:02
A macie jakiś link do jej stronki?  👀
EDIT: mam https://www.facebook.com/xxMundial
Bischa   TAFC Polska :)
04 kwietnia 2017 13:55
Nie ogarniam jednego z pasażerów...
Ukradł z naszego punktu obok restauracji... Szklankę z tipami, których z racji wczesnej pory (5:30 rano) bylo niewiele... Podszedł, wziął szklankę, spojrzał do środka i zabrał... Koleżanka stala odwrócona tylem i kawę robila (zniknela szklanka, wiec na kamerze sprawdziliśmy).

Udlaw się kretynie tymi groszami...
W tej stajni same kwiatki z tego co widzę... na facebookowej stronie z re-voltowymi ogłoszeniami pojawiło się ogłoszenie o wspoldzierzawie trzylatka za jedyne kilka stówek miesięcznie !

Nie ogarniam tego co właśnie przeczytałam na Facebooku.

Wczoraj na autostradzie z Wrocławia mój chłopak znalazł potrąconego psa. Najprawdopodobniej ktoś go wyrzucił (?).  Był zadbany, miał obrożę. Leciała mu krew z oka i miał połamaną miednicę (?) lub nogi (?). Jednym słowem ledwo dyszał. Ze względu na takie obrażenia nie chciał go podnosić, ale siedział z nim. Zadzwonił po pomoc i czekał. Zadzwonił drugi raz to osoba odbierająca telefon stwierdziła „oh a ja myślałam, że nie żyje już”. Miała przyjechać policja i weterynarz.
Czekał ponad godzinę. W końcu musiał odjechać. Założył mu kamizelkę, żeby było go dobrze widać.

Finał tej historii jest taki, że dzisiaj jadąc autostradą zobaczył tego samego psa, który dalej tam leżał. Przesunął się o metr…
Najsmutniejsze jest to, że prawdopodobnie nikt nie poniesie za to kary.
Nigdy nie ignorujcie takich przypadków. Ktokolwiek wie czyj to pies..Proszę o udostępnienie.


Jak?! Można było zostawić tego psa kolejny dzień z rzędu samego na tej autostradzie ?! Wolałabym próbować go przewieźć niż zostawić na smierć głodową.  😲
Masakra! Ale ten pies na drugi dzień jeszcze żył? Zarówno policja, jak i wet powinni ponieść konsekwencje.
desire   Druhu nieoceniony...
05 kwietnia 2017 13:14
Sonkowa, to ta stajnia, o której była już mowa "wyżej" (stajnie w warszawie), uważaj, bo właścicielka straszy sądami za posty.  😁

Sivens, konsekwencje to powinna ponieść osobistość siedząca na dupsku, która odbierała zgłoszenie - założe się, że policja i wet nie zostali powiadomieni... :/
Tak, leży tam teraz. Chłopak sobie zobaczył, ze leży tam od wczoraj i pojechał dalej a później na fb napisali jacy to ludzie są źli ... już na szczęście jest ogarnięta akcja zabrania psa.
Ale to nie pierwsza taka akcja z potrąconym żyjącym jeszcze psem. Wychodzi na to, że odpowiednie służby reagują dopiero jak trzeba pozbierać padlinę...
desire No właśnie miałam na myśli osobę która sprawę zignorowała.

Sonkowa To dobrze, bo aż mi się gorąco zrobiło i już chciałam wsiąść w auto i tam jechać.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 kwietnia 2017 13:34
Ja trochę rozumiem, że nie zabrał tego psa. Sama bym go nie ruszała nie wiedząc, jakie ma obrażenia, czy nie ma przetrąconego kręgosłupa czy jak sam pisał złamanej miednicy.
Natomiast nie wiadomo, czemu nie zatrzymał się drugiego dnia. Może jechał do pracy? Może się spieszył? Może miał umówione spotkanie? Powiadomił służby, zrobił co mógł, napisał na fb, jak widać jego działania przyniosły efekt i pies został zabrany.
Rozumiem, że można było zrobić więcej, ale rozumiem też że ktoś nie chciał/nie mógł poświęcić więcej czasu.
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
05 kwietnia 2017 13:40
Takie sytuacje to standard, koleżanka spędziła przy potrąconym psie 4 godziny, w końcu zrobiła awanturę przez telefon, wydzwaniała wszędzie gdzie się dało, w końcu przyjechali i psa zabrali ale chyba liczyli że pies zdechnie albo  koleżanka odjedzie.
Czytam i flaki mi się przewracają. W Łodzi działa Animal patrol Straży Miejskiej i oni się sprawdzają. Ja z córką już dwa razy ich prosiłyśmy o pomoc, raz gołąb, raz pies.
W tej stajni same kwiatki z tego co widzę... na facebookowej stronie z re-voltowymi ogłoszeniami pojawiło się ogłoszenie o wspoldzierzawie trzylatka za jedyne kilka stówek miesięcznie !


Z oddawaniem konia w dzierżawę/współdzierżawę to ciekawy temat. Oddaje się konia komuś dlatego, że wyraził chęć i że kilka stówek wpadnie, nie patrząc, czy potrafi jeździć czy nie.  I że przemieszczanie się w trzech chodach nie oznacza, że się potrafi jeździć. Potem czepianie się, że ten ktoś „źle koniu zrobił”. Żadnej refleksji nad tym, że skoro taką osobę się zaakceptowalo, to znaczy, że akceptuje się to, czego koń będzie doświadczał. A akceptuje się też dlatego, że jest to odbicie własnych nie-umiejętności.   

Ktoś, kto potrafi jeździć, nie będzie płacić za jeżdżenie na koniu młodym, krzywym i nie nie umiejącym. Bo za jazdę na takim koniu bierze się pieniądze, a nie płaci się. Ale przy podejściu „wiem wszystko najlepiej” nie ma możliwości, żeby przyjąć do wiadomości, że czegoś mogę nie wiedzieć i że warto słuchać innych.
Natomiast nie wiadomo, czemu nie zatrzymał się drugiego dnia. Może jechał do pracy? Może się spieszył? Może miał umówione spotkanie? Powiadomił służby, zrobił co mógł, napisał na fb, jak widać jego działania przyniosły efekt i pies został zabrany.
Rozumiem, że można było zrobić więcej, ale rozumiem też że ktoś nie chciał/nie mógł poświęcić więcej czasu.


Najłatwiej się ocenia kogoś, fakt. Drugi raz jechał w drugą stronę, z daleka widział. Teraz pewnie pluje sobie w brodę, bo częściowo ma psa na sumieniu. Działania nie przyniosły efektu, bo pies został zabrany martwy. W sumie dobrze, że napisano o tym, bo się szykowałyśmy z Sonkową, żeby po niego jechać.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 kwietnia 2017 14:39
Szkoda zwierzaka, ale czasu się nie cofnie. Może faktycznie następnym razem zrobi coś więcej.
Nie wiem, nie ogarniam jak psa można zostawić tak samego. Skoro już sobie zadał trud żeby się zatrzymać. Jeszcze bardziej nie ogarniam jak można go zostawić widząc, ze kolejny dzień tam leży!! Przecież da się zawrócić. Zjazdy tam są oddalone o niecałe 10km. A pisanie później na fb o tym jacy ludzie są źli są hipokryzją.


Trusia nie ogarniam jak można oddawać we wspoldzierzawe trzylatka, który jest pozbawiony mięśni a poziom jeźdźca przedstawiany na zdjęciu jest tragiczny.
To tak jakbym ja teraz wystawiła swojego konia do wspoldzierzawy i oczekiwała, ze weźmie go super hiper jeździec, który mi go zrobi tak ze będę podbijała parkury/czworoboki i nie dość, ze ja nic nie zapłacę za trening to jeszcze mi będą płacić. No interes życia.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
05 kwietnia 2017 15:51
Historia z psem jest bardzo naciągana 😉
Ponieważ autostrada A4 (bo tu mowa o Wrocławiu), od bramek na Katowice, po samą Legnicę ma obsługę, która niemal całą dobę ( z wyłączeniem kilku godzin w nocy) patroluje autostradę w tą i spowrotem w tempie nie większym niż 70km/h.
Są zobowiązani sprzątać części samochodowe, martwe zwierzęta, żywe również, zabezpieczać wypadki, znakować drogi itp także nie ma możliwości aby pies leżał tam dobę niezauważony.
Mogę tam nawet zadzwonić i zapytać czy aby ktoś nie przeoczył psa w kamizelce odblaskowej 😉
busch   Mad god's blessing.
05 kwietnia 2017 15:53
Słuchajcie, a jak to w ogóle jest według prawa z takimi potrąconymi psami? Czy jakieś służby mają obowiązek zabrać takiego psa i go za publiczne pieniądze leczyć? Dlaczego facet Sonkowej zadzwonił do "weterynarza", w sensie, do kogo? Do jakiegoś prywaciarza? Do inspekcji weterynaryjnej dla danego rejonu? A policja jakie ma zasoby dla takich wypadków? Oni mają prawo tego psa gdzieś odwieźć, a jeśli tak, to gdzie i kto płaci? Pewnie do wściekłego psa albo inaczej niebezpiecznego by się ruszyli (a może też to nie ich sprawa, tylko straży miejskiej)?

Właśnie sobie uświadomiłam że kompletnie nie wiem, jak to prawnie i finansowo jest zorganizowane w Polsce. Do tej pory jak słyszałam o takich akcjach, to zawsze 'dobry samarytanin' brał psa/kota/gołębia, sam zawoził do weta i płacił z własnej kieszeni, a potem się martwił co z tym dalej zrobić. Nawet nie miałam pojęcia że można zadzwonić 'gdzieś' i ten 'ktoś' za nas ma załatwić sprawę.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
05 kwietnia 2017 15:56
To nie był Sonkowej facet 😉 tekst jest skopiowany z fejsa i opisuje to zdarzenie zupełnie inna osoba.
Takimi zwierzętami powinna się zająć straż dla zwierzat lub schronisko. Niestety problem pojawia sie gdy takie wypadki zdarzaja sie na drogam miedzymiastowych, wtedy zadne miasto nie chce brac odpowiedzialnosci.
JARA post wrzuciła moja znajoma i to jej chłopak jechał. Rozmawiam z nią i nie mam powodów żeby jej nie wierzyć. Powiedziałam jej również co sądzę o zachowaniu jej chłopaka.

busch to nie był mój facet tylko koleżanki. Gdyby był mój to bym go już wczoraj udusiła a później pojechała sprawdzić co z psem.
busch   Mad god's blessing.
05 kwietnia 2017 16:03
W sumie mnie to rybka czyj to facet 🤣 ale zainteresowało mnie to, jak to naprawdę jest. Zwłaszcza że do tej pory wydawało mi się, że jak imiennie ja nie załatwię, to nie mam do kogo dzwonić z tym. Ale może się mylę 😉

I ta straż dla zwierząt czy schronisko zgarniają też psy potrącone swoimi autami i mają je leczyć wedle prawa? Coś mi się to wydaje zbyt piękne, by było możliwe że ja dzwonię sobie do takiego schroniska, a oni wszystko organizują i opłacają. Zwłaszcza że pewnie ratowanie takiego potrąconego psa szybko może nakręcić kilkutysięczne rachunki, plus potem przecież też może on wymagać rehabilitacji i specjalnej opieki przez najbliższe kilka miesięcy. Serio to tak działa? A raczej - działać powinno?
U nas gmina ma podpisaną umowę z przychodnią weterynaryjną, która przyjmuje zwierzęta przywiezione przez policję i straż miejską, leczy je na koszt gminy, potem szukają dla tych zwierząt domów albo przekazują do schroniska. Jeżeli prywatna osoba im przywiezie zwierzaka, to ona musi zapłacić za leczenie.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
05 kwietnia 2017 16:21
I ta straż dla zwierząt czy schronisko zgarniają też psy potrącone swoimi autami i mają je leczyć wedle prawa? Coś mi się to wydaje zbyt piękne, by było możliwe że ja dzwonię sobie do takiego schroniska, a oni wszystko organizują i opłacają. Zwłaszcza że pewnie ratowanie takiego potrąconego psa szybko może nakręcić kilkutysięczne rachunki, plus potem przecież też może on wymagać rehabilitacji i specjalnej opieki przez najbliższe kilka miesięcy. Serio to tak działa? A raczej - działać powinno?

Tak to działa, ale..!
Wszystko zależy czy to duże miasto czy gmina. Duże miasta mają zwykle kliniki przy schornisku, małe miasta mają albo dojeżdżających wetów raz/dwa razy w tygodniu albo podpisaną umowę z lecznicą. Za leczenie zwierzaka płaci miasto. Przecież te wszystkie bezdomne zwierzęta są leczone, sterylizowane i usypiane. Nikt tego nie robi za free 😉
Według prawa mają zabrać takie zwierze i dostarczyć do weterynarza. Problem pojawia się niestety właśnie z transportem, nie wszystkie schroniska mają swoje samochody, często ciężko się doprosić o to by ktoś przyjechał po rannego psa lub odłowił błąkąjącego się psa.
Inna sprawa jest, że leczy się tylko psy, które są w dosyć dobrym stanie. Psa ze złamanym kręgosłupem zwyczajnie się uśpi.


JARA post wrzuciła moja znajoma i to jej chłopak jechał. Rozmawiam z nią i nie mam powodów żeby jej nie wierzyć.

W takim razie zapytaj, na którym kilometrze leżał ten pies i w którą stronę, na Legnicę czy Katowice. Bardzo chętnie skonfrontuje te informacje z właścicielem firmy patrolującej a4 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
05 kwietnia 2017 16:23
busch, sprawa wygląda tak- w Warszawie jeśli zwierzak potrącony jest żyjący, to powinna się nim zająć patrol Eko Straży Miejskiej. Zgarnia zwierzaka (ma do tego odpowiedni sprzęt i samochód), zabiera do lecznicy- najczęściej w schronisku, gdzie zwierzak już zostaje. Nie pamiętam niestety, gdzie kierują zwierzęta dzikie, ale pewnie mają podpisane umowy z lecznicami albo zajmuje się nimi weterynarz z ZOO. Zwierzak jest leczony za pieniądze podatników. Z tym, że Ekopatrole w Warszawie można na palcach jednej ręki zliczyć... i nie zawsze dojeżdżają na czas.
W innych miastach/gminach, gdzie straż miejska nie funkcjonuje, obowiązek zajmowania się bezdomnymi zwierzętami należy do odpowiedniego urzędu miasta/gminy itd. Oni powinni mieć podpisane umowy z weterynarzami/lecznicami/schroniskami (za wszystko płacą podatnicy). A wtedy na pomoc można czekać i czekać- bo urząd otwarty do 16, albo zgłoszenie zostało przekazane do weterynarza, który będzie mógł pojechać na miejsce dopiero za 24h. I tam wydaje mi się, że jeśli faktycznie znajdziesz potrąconego psa- to jak sama go nie ogarniesz, to raczej marne szanse, żeby ktoś to za Ciebie zrobił.

Policja się tym w ogóle nie zajmuje, co najwyżej jadą zabezpieczyć miejsce (np. jeśli żyjący pies leży na pasie ruchliwej ulicy), bo do innych czynności nie mają odpowiedniego sprzętu.

W każdym razie JARA dobrze gada.
Problem jest taki, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę...
Znam przypadki, że gmina dajmy na to w podkarpackim ma podpisaną umowę z jakimś "hyclem" bo inaczej tego nie nazwę, w łódzkim.
Gmina ma w dupie, bo pan z łódzkiego wygrał przetarg bo był najtańszy i miał obsługę 24 i płacą mu małe pieniądze za gotowość.

90% ludzi jest właśnie zbawcami świata na zasadzie, a wezmę i zadzwonię i proszę mi bić pokłony.
Policja MA OBOWIĄZEK pomóc zwierzęciu po wypadku, ale to trzeba sypać artykułami przez telefon i być stanowczym. (http://gazeta.policja.pl/997/inne/prawo/90154,Co-moze-i-powinien-policjant-Nr-101-082013.print )
Urząd gminy ma też telefon dyżurny 24 h w takich sprawach, albo minimum numer do lecznicy z którą ma podpisaną umowę.

Ale to jest kraina różowych jednorożców, wróćmy do rzeczywistości, czyli gminy z podkarpackiego, która ma umowę z panem z łódzkiego...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się