prawko

Kastorkowa   Szałas na hałas
11 sierpnia 2016 13:03
Jazdy mam praktycznie codziennie, tylko to nie jest tak, że ja odczuwam jakiś strach prowadząc samochód. Znaczy to tak jakby trochę dwie osoby, ja siedzę spokojnie nie odczuwam nic i po prostu nagle np. tak jak po pomyśle jechania na miasto zaczynają mi lecieć łzy, ale moja postawa się nie zmienia i dalej prowadzę spokojnie samochód. Ja wiem, że muszę zrobić to prawko, tylko mój ojciec nie rozumie, że ja bym je kiedyś pewnie zrobiła jakbym chciała, mam zrobić teraz i już. Znaczy oczywiście myśli, że podchodzę do tego normalnie i nie mówiłam mu nic po wczoraj.  Mam nadzieję, że z czasem mi to przejdzie, ale no nie czuję tego i już. Kia Rio którą jeżdżę też nic mi nie ułatwia bo czuję się w niej jak w klatce tak jest ten samochód zabudowany od środka. No i luźniej czułam się ten raz z ojcem jak sobie po prostu jeździłam po placu przed firmą jakimś starym gratem niż jeżdżąc z kobietą po osiedlu w samochodzie klatce, która ciągle mi coś mówi, poprawia itp. Tata powiedział szybko co i jak i dał wolną rękę. Dodam, że to było w styczniu i od tego czasu nie jeździłam.
To może poproś o zmianę instruktora i samochodu? Prawko zdaje się na Toyocie Yaris, przynajmniej u nas we Wrocławiu.
Ja za pierwszym podejściem do zrobienia prawka też się poddałam i odpuściłam na 5 lat. z perspektywy czasu widzę, że było to spowodowane kiepską szkółką do której trafiłam na początku. Owszem byłam dość opornym egzemplarzem i wiele rzeczy mnie przerastało fizycznie w czasie prowadzenia auta, ale po zmianie szkoły, instruktora i samochodu ( za pierwszym podejściem kurs robiłam na clio) jakoś poszło 🙂
Po wyjeżdżeniu pierdyliarda godzin zdałam egzamin za pierwszym razem. Teraz jeżdżę głownie do stajni, do mojego TŻta  i do naszego domku letniskowego. Staram się jeździć w godzinach kiedy nie ma korków zwłaszcza kiedy wiem, że muszę jechać przez centrum. Na razie jest ok, nie stresuję się jeżdżąc sama. Myślę, że jest to spowodowane tym, że dobrze mnie w szkółce przygotowali do samodzielnej jazdy, a nie tylko do zdania egzaminu.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej nauce 🙂
Kastorkowa   Szałas na hałas
11 sierpnia 2016 14:13
Zobaczymy jak będzie dziś. Nie no tak kobieta jest myślę okej. Jazdy w takich godzinach późnych też nie ułatwiają. Najchętniej pojeździłabym na placu bo tam mogę poznać auto i nie skupiać się na początku na innych uczestnikach na wąskich osiwdlowych uliczkach,  ale plac po ostatnich deszczach ponoć jest jeziorkiem i placem budowy. No nic jakoś to będzie może.
Kastorkowa, ja myślę, że przyjdzie taki moment, że jazda będzie Ci sprawiać przyjemność. Jak przyzwyczaisz się do samochodu to na pewno będzie łatwiej. Ja wróciłam do jazdy po prawie 4 latach przerwy i miałam dużo gorzej, bo dostałam samochód, który szrotem zdecydowanie nie jest (2,5 roku ma), więc stres większy, jak coś zepsuje. No i jeżdżę, sprawia mi to przyjemność i najfajniejsze jest poczucie wolności - niezależność od komunikacji miejskiej, nie siedzisz na przystanku. Do centrum miasta i tak jeżdżę skmką, bo autem się nie opłaca finansowo i czasowo. Daj sobie czas 🙂 Jak chcesz płakać, to niech te łzy lecą, a Ty jedź i daj sobie czas i nie ciśnij sama siebie, że Ci nie wychodzi, że ktoś poprawia. Słuchaj rad instruktorów. Nauka z tatą jest fajna, ale ja słuchałam w 100% instruktora, bo mu ufałam.
Facella   Dawna re-volto wróć!
11 sierpnia 2016 15:40
Dobry instruktor to podstawa. Jeżeli ten nie daje Ci 100% komfortu jazdy i pewności siebie - zmień go. Ja tak zrobiłam i zaczęłam cieszyć się jazdą zamiast stresować błędami. Uczysz się, a jazda łatwa wcale nie jest, więc błędy będziesz popełniać - nawet po zdaniu prawka. Trzeba do siebie dopuścić tę możliwość 😉
Uwaga: W tym wątku nie pisano od 120 dni.
Jeżeli nie masz pewności, że chcesz tu odpowiedzieć, rozważ rozpoczęcie nowego wątku.


Czy to oznacza, że wszyscy już mają prawko?

Ktoś walczy prócz mnie? 👀 Teoria zdana, czeka mnie teraz praktyka. Czuję, że jeżdżę dobrze (i to słyszę od instuktorów), no kumata jestem jak jeżdżę. Ale jak przychodzi do egzaminu... kaplica. Nie mam pomysłu na radzenie sobie z tym stresem 🙁
A jakis lekki uspokajacz, meliska czy cos?🙂
faith nie pomaga 😕 To jest w ogóle przeokropne... Żeby był ogląd na sytuację, ja 8 lat temu podchodziłam do egzaminu. Za pierwszy razem, luzik, zero stresu. Oblałam niesłusznie moim zdaniem, ale się nie wykłócałam. Za drugim stres był tak wielki, że jadąc do przodu na łuczku uderzyłam w pachołka 😲

Potem miałam wypadek niezwiązany z samochodami i przerwałam całą akcję, aż wszystko się rozmyło.

Wróciłam teraz. Kurs zrobiłam jeszcze raz. Więc de facto jestem po 60h jazdy i naprawdę daję radę. Serio. Ale na samą myśl o egzaminie dostaję bólu brzucha 🙄 Motywację mam bardzo dużą (choćby końską 😉 ), ale no nie widzę tego. Nawet jak teraz piszę to się denerwuję 🙄
Moon   #kulistyzajebisty
24 kwietnia 2017 10:49
amnestria, nie zazdro. Miałam podobnie - tzn też przerwałam wojaże egzaminowe, bo po prostu miałam dość. Ja i mój fart - za każdym razem trafiałam na jakiegoś zjeba, który generalnie siedział w tym samochodzie za karę, obrażony na cały świat. Mój ówczesny TŻ w końcu zmusił mnie, żebym przeniosła papiery do innego miasta, woził mnie na dodatkowe jazdy i w końcu za 7mym razem zdałam. A też byłam chwalona przez instruktorów, czułam się dobrze w samochodzie. Ale też ile stresu się najadłam na każdym jednym egzaminie, jakie męki przeżywał mój żołądek, wiem tylko ja. Dziś, po prawie 7 latach twierdzę że wtedy po prostu w końcu uśmiechnęło się do mnie szczęście, a mój życiowy niefart pojechał inną Elką 😉
Więc, cóż - szczęścia Ci potrzeba, trzymam kciuki!  :kwiatek:
amnestria musisz sama sobie przetłumaczyć w glowie, że tak naprawde nic się nie dzieje. Że to tylko głupi test i że jeździsz dużo lepiej niż reszta kursantów ( bądź troche przemądrzała i aż za pewna siebie).

Na pierwszym egzaminie ze stresu pojechalam pod prąd, sama nwm dlaczego. Potem stwierdziłam, że te całe nerwy nie maja sensu bo umiem jeździć i żadne narysowane linie/pachołki nie są przeszkodą.

Nie myśl za dużo przed egzaminem, po prostu siądź za kółkiem i jedz jak na jazdach-nic się nie zmieniło (no może poza kolorem samochodu - na mnie jakimś cudem to zrobilo ogromne wrażenie  🤣 )
Dzięki dziewczyny! :kwiatek: "Pierwsze" (w cudzysłowie, bo po przerwie) podejście już niedługo. Śmiałam się do chłopaka, że będę podchodzić tyle razy, że już mnie w WORDzie będą kojarzyć i pytać jak mi minął weekend 😉 Ale szczerze to liczę, że w końcu zluzuję. Kasa nie jest problemem, czas w sumie też nie, bo teraz terminów więcej, jeździć umiem. A w nocy mam koszmary joł 😀 🙄

Trzymajcie za mnie kciuki mocno! 😉 :kwiatek:
No dobra, to moze jakas autosugestia?

Ja sie denerwowalam owszem, tez mialam pdoobna historie.
Ale mnie ogarnela isntruktorka, najcudowniejsza na swiecie. A zdawalam swiezo po tym jak mnie maz zostawil wiec ogolnie moj stan psychiczny byl zaden 🙂 I moze dlatego uznalam ze jak nie zdam, to wlasciwie zadna katastrofa, nie tym to nastepnym razem 🙂
Amnestria a jezdzisz jeszcze  w dzien egzaminu? mi to bardzo pomoglo, rano godzinka z moja cudowna instruktorka bardzo duzo mi dala - pierwsze nerwy ze mnie zeszly.
Nie, nie planuję. Chcę doszkalanie dzień, dwa przed. Co może być ciężkie, bo to majówka 😜 (nie wiem czy ktokolwiek będzie instruktorzył)
Heh, u mnie wszystko się właśnie układa. I tylko prawka brakuje do pełni szczęścia 😉 Więc nie wiem czy nie jest tak, że za bardzo chcę. I stąd stres (przed oblaniem).
Pewnie tak jest że za bardzo chcesz.
A jak jesteś z tych ambitniejszych to chcesz żeby wszystko było perfekcyjnie, a to nie pomaga.

Jak po zdaniu prawka będziesz jeździć to będziesz się śmiać z tego co teraz wymyślasz 🙂
Także wyluzuj, krzywdy nikomu nie zrobisz podejściem do egzaminu. Potraktuj to jako kolejna świetną okazje do jazdy bez stresu z gościem z hamulcem obok.  😀

Powodzenia.
Ja też przez instruktorów zawsze chwalona, że dobrze jeżdżę, że egzami
n bez problemu zdam, taaa  😵
Stresowałam się okropnie całą otoczką egzaminu praktycznego, bo teoria zdana za pierwszym razem. Ja z placyku zawsze wyjeżdżałam trzęsąc się jak galareta mimo że czuję się pewnie za kierowicą.

Opisywalam tu moje perypetie sprzed kilku lat  😂
Mi się włączał monolog zawsze(ja generalnie dużo gadam a w sytuacjach stresowych to już w ogóle) i koniec końców z egzaminatorami ucinałam sobie pogawędki. Stres mi przechodził i zamieniał się w euforię, że po wszystkich zaliczonych manewrach już wracając do WORDu zawsze coś durnego robiłam  😵 A to przed stopem się nie zatrzymałam( w sensie że do zera), a to jak pieszy jeszcze na przejściu jest a ja jadę, generalnie tragicznie głupie sytuacje. Raz wyjechałam z placu na długich i w połączeniu ze stresem nie skumałam, że wszyscy kierowcy mi mrygali światłami  😂 choć egzaminator był na tyle miły, że przeprowadził egzamin do końca i reszta oczywiście już na lajcie i bez zadnych wpadek.

Amnestria, zawsze można jechac do łomzy i tam zdawać  🏇
Może poszukaj jakichś sposobów na okiełzanie stresu? Nie wiem, sposoby oddychania, medytacja przed? Mi pomagaly te moje pamiętne monologi ale nie wiem czy wszyscy egzaminatorzy są skorzy do wysłuchiwania egzaminowanych  😂

Właśnie jak jest z tymi światłami.
Do tej pory zastanawiam się czy miałam szczęście czy egzaminator olał temat.
Otóż cały plac przejechałam bez włączonych świateł, dopiero zjeżdżając z wniesienia to zauważyłam i ukradkiem włączyłam.
Miasto przejechałam i ostatecznie zdałam.
Jest jeszcze opcja że autka egzaminacyjne mają światła dzienne  🤣 Choć w to wątpię.
Ja podeszłam zadaniowo. Po prostu było to pierwsze zadanie w ciągu dość intensywnie zaplanowanego dnia. Nie za bardzo miałam czas na stres, bo zdawałam o 7:30 rano w sobotę (pusto na drogach i padał śnieg, więc i wolniej się jechało). Stres stłumiłam gadaniem do siebie, że przecież czeka mnie sto trudniejszych egzaminów np. na studiach, a od tego chociaż nic nie zależy (bo i tak potem nie jeździłam 3 lata :P), tzn jak nie zdam to się nic nie zmieni.
Na górce spaliłam sprzęgło, pozwolił mi poprawić, ale myślałam, że jestem już skreślona w oczach egzaminatora. Zasapałam się, zrobiłam czerwona, poprawiłam włosy (a właściwie tak sobie ulizywałam grzywkę, że facet dziwnie na mnie spojrzał) i pojechałam na miasto 😉 Miałam 1 błąd. Mocno się pilnowałam wracając - wtedy wiele osób luzuje portki i popełnia błędy. Jedzie się 50 max, więc czasu na reakcję jest dużo. Przed każdym zadanym manewrem wyobrażałam sobie jak go wykonam. Nie byliśmy w żadnym nowym miejscu (każde z tych trudniejszych rond i skrzyżowań robiłam na kursie - to moim zdaniem dość ważne, bo teraz jeżdżąc po Warszawie bardzo dużo widzę, że jak się nie zna okolicy to bywa naprawdę trudno się ogarnąć momentami)
I tak oto zdałam za pierwszym razem 😉 Miałam też ok egzaminatora, tzn był sprawiedliwy. Przez cały egzamin zamieniliśmy może 3 zdania.
Nie wiem gdzie zdajesz, ja na Odlewniczej 6 lat temu, a tam przy wyjeździe z parkingu była równorzędna i trzeba było uważać 😉
Na egzaminie byłam z tatą, który był cichym towarzyszem, nie gadał głupot 😀 Potem tylko nie wierzył, że zdałam 😉
A tak naprawdę najwięcej nauczyłam się przez ostatni rok, zrobiłam 10 000 km - niewiele, ale 90% to w trudnym do jazdy mieście.
amnestria, nie jesteś ostatnia, mam egzamin w poniedziałek 1 maja i też mi się dziwne rzeczy dzieją w głowie 😉

Tyle że ja pierwszy raz, w Polsce przegapiłam moment, a że kursy i egzaminy tutaj są pieruńsko drogie, to dopiero teraz podchodzę. Najbardziej spinam się autostradą, przy 120 mój mózg ciężko łapie i się boję że przegapię zjazd czy coś w ten deseń (a zdarzało się, oj zdarzało 😁 ).

Placu nie ma, i zdaje się "swoim" autem tj. udostępnionym przez szkołę jazdy. A że nie ma ograniczeń w tej kwestii to może to być SUV albo Mercedes CLS 😁 Ale jeden powód do spiny mniej, już mam "mojego" Leona wyczutego (fajne auto btw, szkoda, że na takie będzie mnie stać w przyszłym życiu bo podatki :/ ). 

Jej, nawet pisanie o egzaminie mnie stresuje, chyba meliska się przyda 😉
Trzymam kciuki za wszystkich zdających 😉

Ja 6 lat po prawku, zawsze nieźle czułam się za kierownicą, a teraz miałam 7 miesięcy przerwy (wyprowadziłam się z domu i straciłam dostęp do samochodu) - pożyczyłam auto, bo czeka mnie mocno wyjazdowy weekend - i jeżdżę wewnętrznie spanikowana. Bo niby technicznie wszystko pamiętam, ale straciłam pewność jazdy...jak przetrwam ten weekend to chyba wezmę sobie jakieś jazdy doszkalające...
amnestria, wprawdzie prawko mam od 9 lat i zdałam za pierwszym razem bez stresu (jakoś..nie zdążyłam się zestresować, młoda byłam i były wakacje 😉) ale sposób na stres, jeśli nie pomaga zarąbiste przygotowanie (znałam absolutnie całą strefę, każdą uliczkę, każdy kruczek, no czułam się wykuta) to mówienie do siebie co się robi. Np dostajesz polecenie skręć w prawo i mówisz 'skręcam w prawo, najpierw kierunkowskaz potem hamulec, znak ograniczenia do 30, czyli skrzyżowania równorzędne, dojeżdżam do skrzyżowania, prawa wolna' itd 🙂 czyli skupienie, powoli, dokłanie i myśląc o każdym ruchu tak aby nie popełnić głupiego błędu.

To jest tylko egzamin, i tak samej jazdy nauczysz się już potem, jeżdząc sama. Powodzenia! 🙂
Dzięki dziewczyny :kwiatek: :kwiatek:

Póki co właśnie się dowiedziałam, że moge oblać, bo łuczek robię "na lusterka" i nie korzystam z szyby z tyłu. Teraz już wiem, że trzeba i pewnie się obrócę, ale obawiam się, że przez dodatkowy stres spowodowany tą nowością... no może być różnie 🙁
amnestria, ja robiłam na lusterka tylko i nadal tak jeżdżę, nikt mi na to nie zwrócił uwagi na egzaminie, ale słyszałam, że jak bardzo chcą to potrafią się o to czepnąć ;/
Egzaminator nie jest z Tobą w samochodzie jak robisz łuk, więc ja bym ryzykowała na lusterka, jeżeli tak czujesz się pewniej. Zawsze masz dwa podejścia, jeżeli się o to doczepi.
Górkę podobno też TRZEBA robić na ręcznym, ja robiłam normalnie z pedałów tak jak się jeździ i nie było problemu (bo niespecjalnie jest jak to zweryfikować).
amnestria ja też nie lubiłam się obracać na łuku. Musisz chociaż raz jak już będziesz na prosto wykonać ten ruch i będzie dobrze 🙂
Dokładnie, obróć się tylko zanim wystartujesz na wstecznym i później na prostej na sekundę, tu chodzi tylko o kontrolowanie czy nikt za samochodem nie stoi, a nie o robienie całego łuku z głową z tylu, w końcu po to są lusterka. Będzie dobrze 🙂
Gniadata   my own true love
28 kwietnia 2017 20:04
No ale przecież z tylnej szyby też można skorzystać patrząc we wsteczne lusterko... Czy źle myślę?
Owszem ale tu chodzi o patrzenie w kierunku ruchu.

Thx dziewczyny jesteście niezawodne! A ja osiwieję w końcu całkiem 😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
28 kwietnia 2017 20:54
Ja uwaliłam łuk 3 razy. Na pierwszym egzaminie przy pierwszej próbie słupek. Na drugim egzaminie przy pierwszej próbie zatrzymałam się za wcześnie, nie dojechałam dobrze do końca koperty. Robiłam tę próbę na lusterkach i egzaminator podszedł, powiedział, że muszę patrzeć przez tylną szybę, a nie tylko lusterka. W drugiej próbie wjechałam za daleko w kopertę i na milimetr przesunęłam słupek  😵 na trzecim egzaminie za pierwszym podejściem do łuku znowu zatrzymałam za wcześnie. Druga próba już była udana.
Z tymi lusterkami to chyba problem może być taki, ze jak sobie je raz ustawisz (przed manewrami na placu), to tak już musisz mieć do końca egzaminu. Wiec jak ustawisz tak żeby widzieć bardzo dobrze  linie na luku, to potem na miescie to ustawienie może nie być pomocne, wiec na to uważaj 🙂 Będzie dobrze 🙂
Facella, kurde jak z koszmaru, chyba by mi się łuczek po nocach śnił! Tym bardziej podziwiam upór w zdawaniu

Iwona, nie no bez przesady - lusterka ustawiam jak do jazdy 😉 Na jazdach na plac musiałam kawałek dojechać (a dokładniej wkulać się z Żoliborza na trasę toruńską i potem na Pragę Płn). Rzecz w tym, że to mi wychodzi za każdym razem, doskonale czuję gdzie mam prawe tylne koło. Ale nie umiem za cholerę jechać tyłem patrząc przez szybę. Tzn moooże jak już wyprostuje auto to się odważę, ale generalnie to mój poziom stresu dodatkowo wzrósł...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się