Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
29 kwietnia 2017 14:21
Ja mam póki co do lipca i też praktycznie co weekend. W ten weekend miałam siedzieć wyjątkowo w domu, tydzień temu byłam w Chorwacji, za tydzień lecę do Czech, a tu już Baffinka kombinuje żeby w poniedziałek do Baszni pojechać. Wygląda na to, że ten rok będzie stał pod znakiem tripów. Z pudełkami ja nie mogę jeździć, nie mam warunków na ich transport ani przechowywanie, jeżdżę w celach turystycznych i jestem zależna od innych, najważniejsze żeby nie tyć! 🙂😉

Miband jeszcze nie dotarł, ale według jest już w samolocie 🙂


Ta pani dziś nie bedzie mieć 5
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
29 kwietnia 2017 20:19
To photosop!


A tak dzisiaj dla mnie 2. Zjadłam dziś jakies 2500kcal.
29.04

bera7-5 galop-? sanna-X  tunrida-5  jara-2  efeemeryda-3  Ramires-3
Wczoraj zaliczyłam cheat day (jeden posiłek jaki chcę, zeżarłam całą pizzę). Dzisiaj wróciłam na właściwe tory. Waga nieznacznie ale w zasadzie codziennie spada. W ogóle ładniej wyglądam, lepiej się czuję i mam lepszy humor. Ciekawe czy to kwestia hormonów, czy zmiany diety. Dzisiaj znów przyklejam przeklęty plaster i ocenię.
Powiało optymizmem. Mój organizm się chyba zawstydził wczorajszym wpisem i dzisiaj -0,8 kg mniej na wadze. Chociaż wcale nie jadłam inaczej niż w ostatnie dni. Bądź mądry i pisz wiersze...

Zdaję relację z pierwszych godzin użytkowania smartband.
Udało mi się upolować Garmina Vivosmart HR+ (nieużywany nieudany prezent). Oprócz typowych funkcji ma pulsometr i GPS.
Pierwsze wrażenie super, bo jest zgrabny, a obawiałam się czy nie będzie dla mnie za duży. Bransoletka wygodna, z przyjemnego materiału. Ustawienie przez połączenie przez komputer dość proste, bez problemu połączył się też ze smartfonem. Za moment będę sprawdzać jak przebiegają aktualizacje danych.
Wydaje się, że puls mierzy dobrze - zawsze nosiłam zegarki tarczą od wnętrza nadgarstka, więc ten też tak umieściłam i wierzę, że to tym bardziej wpływa na właściwy pomiar.
Odpaliłam go i ustawiałam ok. 22.00. Na start od razu ustawił mi 1370 kcal spalonych, więc chyba to uznał za moje PPM, co zgadzałoby się z wyliczeniami różnych kalkulatorów. Wyznaczył mi cel 7125 kroków. 

Coś co mnie zdziwiło dzisiaj rano to 48 kroków po nocy... Owszem jedną wycieczkę do toalety zrobiłam, ale skąd te dodatkowe 40? Może tak niespokojnie śpię? Urządzenie ma automatycznie włączony monitoring snu, więc za jakiś czas będę coś więcej wiedzieć.
Na razie jestem bardzo podekscytowana i cieszę się, że zrobiłam sobie prezent.

A od strony już stricte indywidualnej. Bardzo mnie ciekawi jakie będą wyniki monitoringu organizmu. Myślę, że to potwierdzi część moich domysłów i wniosków, a inne sprawy zweryfikuje.
Włączyłam opcję treningową na czas spaceru z psem - 42 min 30 sek, 3 km, spalonych 150 kcal, 4000 kroków. Nie użyłam na razie GPS.
Do śniadania czyli do 8.45 miałam już 4650 kroków (chyba trzeba by policzyć - te 40 kroków co "zrobiłam" w nocy) czyli ponad połowę tego co Garmin zaleca na cały dzień i spalonych 650 kcal (z funkcjonowania organizmu i aktywności). I pokonane jedno piętro...
Właśnie... Garmin liczy pokonane piętra... nie bardzo czaję tę ideę, może ktoś wie coś więcej?

A ja właśnie machnęłam 10 km w lesie, 800 kcal spalonych. I spotkałam jelenia.  😉





I załapałam. Mam nadzieję, że przede mną kolejne dni na 5.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 kwietnia 2017 10:10
Ascaia, pedometry licza kroki na podstawie machania ręka, zliczyl Ci kroki w nocy podczas podróży do toalety oraz pewnie przewracania sie z boku na bok 😉


Powiem wam, ze obzartstwo mi nie służy. Slodkie napoje sa dla mnie do wypicia, a to potworne uczucie przejedzenia mnie już nie bawi. Meh meh
Znam, potwierdzam. Kiedy się dłuższy czas chodzi z pustawym brzuszkiem, zasypia wpół głodnym, a nagle się nawpieprza jak świnia, to uczucie wypchanego brzucha jest okropne. Czuję się ciężko, grubo, wręcz jakbym była chora.
JARA, czytałam o tym "błędzie", ale myślałam, że będzie naliczać nieco mniej. To przy mojej gestykulacji będę musiała pewnie minimum 200 kroków odejmować. 😉
Wrocilam i wracam do tabelki. Weszlam w moje kontrolne dżinsy uff uff , balam się, ze będzie dużo gorzej.
btw szczerze podziwiem te z Was które maja rodzicow w zasiegu i regularne rodzinne obiadki  👍 Moja Mama zapelnila mi lodowke samymi pysznościami i codziennie musiałam pojawić się na obiedzie wiec latalam calymi dniami wszedzie pieszo żeby to spalic, autem zdjezdzalam tylko do centrum.
Tunrida, zdaj relacje jak Twoje uda po tych leśnych biegach (btw siuper fotka a ta we watku biegacz jeszcze fajniejsza  :cool🙂, jestem ciekawa czy bieganie na bieżni i na swiezym powietrzu ma ta odmienny wpływ na uda czy to tylko ten pierwszy moment bo miesnie jednak inaczej pracuja. Ja smukleje jak biegam (na zewnątrz)  ale na bieżni blyskiem dostaje zastrzyk endorfin co mi se raczej nie zdarza gdy truchtam po okolicznych alejkach.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 kwietnia 2017 12:10
Moja mama akurat kyma baze z tym odchudzaniem i odklada mi mieso albo placka ziemniaczanego smazy bez oleju, takzr akurat tu mam z gorki 😉
Biegam już na zewnątrz sporo. Z 60 km zrobiłam w sumie. Chyba nie widzę różnicy w wyglądzie ud. Tyle, że ja wybrałam jak najprostszą nawierzchnię w lesie. Tyle co są niewielkie podbiegi. Ale zero kopnego piachu i nierówności. I jeśli na takiej nawierzchni pilnuję żeby nie biec za szybko, to wydaje mi się, że pracują mi te same mięśnie, bardzo porównywalnie do bieżni. Tak jak na bieżni, staram się luzować uda, napinać głębokie mięśnie kręgosłupa, zmieniam sobie czasami techniki begu.
Odnoszę wrażenie, że nie ma różnicy w udach w porównaniu z bieżnią.

ps endorfin też nie poczułam ani raz w realu! fakt! Nie zwróciłam do tej pory uwagi na to, ale faktycznie...  nie było ich!
Jara, moja też już nie stawia przede mną typowych ciężkich obiadów ale ja chyba jestem w zupełnie innym trybie jedzeniowym bo 3go dnia miałam już tylko ochotę na kawę i jakieś mocno skromne przekąski..
Tunrida, jak napinasz te głębokie mięśnie kręgosłupa?? Tak jak w jeździe konnej poprzez mięśnie brzucha?
Nie! Skrótowo to wygląda tak, że 'podwijasz ogon pod siebie' i ściskssz mięśnie kegla. Prawidłowego wykonania nauczyła mnie znajoma fizjoterapeutka, kiedy sksrżyłam się jej na bóle odcinka lędźwiowego po długich wybiegach.
aaah, rozumiem, nigdy bym na to nie wpadla! Dzieki  :kwiatek: btw hehe przyjemne z pozytecznym  😁 te miesnie kegla..
opiszę Ci dokładnie na priva jak podwijać skutecznie ogon, ale wieczorem. A warto, bo to naprawdę wzmacnia mięśnie głębokie i zapominasz co to ból pleców. Nie tylko po bieganiu, ale i np przy długim staniu
tunrida mogę też liczyć na pw z instrukcją? :kwiatek:
Tunrida, mój kręgosłup praptaka będzie Ci wdzięczny, bóle pleców to moja zmora  :kwiatek:
No dobra, to opiszę tutaj.
Chodzi o to, żeby nauczyć się najpierw
1) położyć na podłodze, nogi zgięte w kolanach. Dociskamy odcinek lędźwiowy do podłogi tak, by przylegał cały kręgosłup do ziemi. Powinny nam się napiąć mięśnie między talerzem biodrowym a łonem. Wciskając tam palce, czujemy, jak to sie napina. Przy okazji pewno napną nam się też mięśnie brzucha, ale na nich nam akurat jakoś mocno nie zależy. Jeśli chcemy sprawdzić, czy dobrze przylegamy, można sobie wsunąć jakąś taśmę pod plecy w odcinku lędźwiowym i poprosić, żeby ktoś ją spróbował wyciągnąć. Nie powinno mu się to udać.
Jak już to umiemy, to teraz odrywamy nogi od ziemi, prostujemy je i staramy się cały czas, by ten kręgosłup przylegał. Potem sobie machamy nogami kółeczka, jak rowerek, a lędźwia nadal przylegają. Chodzi o to, żeby się nauczyć tak napinać te lędźwia, żeby nie napinać przy okazji ud. Bo po co nam bóle ud? Można sobie wyobrażać, że mamy ogon i go pod siebie chowamy. Pomaga. Potem to samo próbujemy robić stojąc. napinać jak najmniej innych mięśni, a tylko ten odcinek lędźwiowy prostować. Tak jakbyśmy chcieli wyprostować naturalną lordozę lędźwiową.
Ale to tylko połowa sprawy.
2) napinamy dodatkowo mięśnie Kegla.
I dopiero te 2 punkty razem, dają nam odpowiednią prace głębokich mięśni kręgosłupa.

Robimy sobie tak stojąc, potem idąc, a potem nawet biegając.
Ja często na obchodach nie dawałam rady wystać z powodu bólów w odcinku lędźwiowym ( mam zwyrodnienia, dyskopatie i inne takie) Odkąd pilnuje tej pozycji, a staram się ją przyjmować jak najczęściej, nie mam nijakich bólów! Kiedy biegam długo, wcześniej biegałam z wygiętym odcinkiem lędźwiowym i o bóle nie było trudno. Teraz się pilnuje, by co jakiś czas przyjmować tę pozycje podczas biegu.
Skrótowo sobie o tym przypominam hasłem "ścisnąć pochwę i podwinąć ogon!".
Tunrida, raz jeszcze dzięki!  :kwiatek: Btw można przy tym ducha wyzionac  👀  Btw 2 to jest horyzontalny dosiad przy wyjeżdżaniu tępego konia na pomoce, ogon pod siebie i napięte głębokie mięśnie kręgosłupa, kiedyś pół życia ma tym spędziłam.. Pomyśleć, że można tak na dywanie.. Przy okazji, po tym ogonie pod siebie i napietych mięśniach kegla powinien zrobić się ładny, twardy i płaski brzuszek  😜
Mi tam się żaden śliczny brzuszek po tym nie robi.  😉 Poza tym, wiesz...żeby te mięśnie naprawdę się wzmocniły, to taką pozycję warto przyjmować często. W ciągu dnia stojąc, chodząc. A wtedy tak to napinasz, że izolujesz mięśnie tak, by napinało się tylko to co niezbędne. A więc plecy i Kegla. My jeżdżąc konno mamy o tyle łatwiej, że umiemy napinać tylko niektóre partie mięśniowe, luzując inne. Mamy wiekszą świadomość ciała swoich mięśni i tego jak napinać tylko niektóre partie, nie?
Napina mi się nieco przy tym brzuch, ale od takiego izometrycznego skurczu na brzuchu nijakiego pozytywnego efektu nie widzę. Podejrzewam, że mam za mocne mięśnie brzucha, by takie ich napięcie w jakikolwiek sposób wpływało na ich jakość.
Podsumowując- na mój brzuch nijak to nie wpływa, ale na bóle pleców- wpływa zbawiennie!

30.04

bera7-3 galop-5 sanna-5-  tunrida-5-  jara-3  efeemeryda-3  Ramires-?
Dobra, koniec zartow. Zupełnie sobie odpuściłam przez ostatnie 3 dni, więc nawet tu nie wchodzilam, bo wstyd.
Spuchlam tak, że mi policzki przeszkadzaja :/
A ja przez tydzień 2 kilo zrzuciłam  😍 To "tylko" dobre początki, ale motywują. Zwłaszcza jak się miało taki zastój jak mój.

Szukajcie alternatyw dietach jak nie idzie.
Ja teraz jestem na Montignacu i jestem zadowolona.
Tabelka zbiorcza od końca świąt do końca kwietnia.


bera7 6 5 6 5 4 5 4 5 4 5 5 5 3
galop 4 3 4 ? 6 4 4 4 4 4 3 ? 5
sanna 5 5- 5+ 5+ 4+ 5 X X X X X X 5-
tunrida 4 5 5 5 5 4 5 5 4 1 3 5 5
jara   4 4 5 ? X X 5 5 5 5 3 2 3
efemeryda  5 5 5 4 3 5 4+ 5 5 4+ 3+ 3 3
Ramires    5 5 5 6 6 5 1 5 4+ 6 ? 3 ?

...................

A ja właśnie znów ubiegałam 10 km.  🏇   Coraz lepiej mi idzie to bieganie w lesie. Wcale nie sprężając się jakoś wyszło mi o 5 minut szybciej. 800 kcal poooszło w las. Można będzie na legalu dojeść co nieco.  😁
Ja od trzech dni jestem w trybie pacman, urodziny koleżanki, moje imieniny, urodziny babci... i nie żałuję, przytyłam to trudno, modelką i tak nie będę.  😀iabeł:
Wracam do porządnego stylu dbania o siebie. 😉

Uruchomiłam na nowo notesik i plik excelowski - już ze śniadania zliczone kcal i składniki odżywcze.

Z Garminem się docieramy, ale już widzę, że będę miała z niego pożytek. Zgadzam się z tym, co czytałam w recenzjach - można mu wierzyć. Dzisiaj odpaliłam GPS, bo wczoraj co raz "prosił" o min. 20 minut spaceru z GPS, by "zwiększyć dokładność pomiarów". Wczoraj miałam dość leniwy dzień, spacery z psem częstsze lecz krótsze i dość spokojnym tempem. Dzisiaj będzie nieco inaczej i ciekawe jakie wyjdą różnice. (np. dzisiejszy poranny spacer wyszedł już za 330 kcal). 

Pierwszy wniosek to, że na pewno chodzę więcej niż "standard". W tej chwili mam już 6160 kroków z 7552 zaplanowanych przez urządzenie.
Drugi wniosek, że potwierdza się to, o co często tutaj swego czasu były "walki" - prowadzenie menu na poziomie 1300 - 1600 kcal to wcale nie taka bzdura i głupota. Teraz już rzadziej się tutaj pojawia krzyk o to, ale kto jest dłużej to pewnie pamięta niekończące się dyskusje. 

Garmin współpracuje z My Fitness Pal - założyłam konto, ale na razie nie umiem wprowadzać własnych produktów i musiałam mocno kombinować by wyszło to samo, co z mojego liczenia w excelu (a mam większość kcal i makr spisanych z opakowań i metek, więc poprawne dane).  W momencie gdy sparowałam te programy teraz Garmin (apka) pokazuje np. ile mam jeszcze kalorii "do wykorzystania", aby wyjść na zero.

PS. I trasę spaceru mi wyrysował jak endomondo. 😀
Jeśli nic nie spalasz dodatkowo, poza zwykłymi życiowymi czynnościami, a jest się niskim, to te 1300-1600 kcal jest ok, żeby chudnąć. Ale jeśli dołożysz do tego trening jakiś przy którym spalisz z 500 kcal, to już nie jest ok jeść tak mało.

Jeśli moja podstawa życiowa to 1200 poniżej których nie mogę zejść, a moje "nie chudnąć, nie tyć " to 2200, to ustalam sobie dietę na 1600 i chudnę elegancko. Ale jeśli pobiegam i spalę 800 kcal, to choćbym bardzo chciała, to nie mogę zjeść tylko 1600, bo normalnie będę się przewracać z głodu. Bo 1600-800= 800. A moja podstawa życiowa to 1200 a nie 800.

Mi tam moje wyliczenia pasują i się sprawdzają. Problem będzie przy ponownej próbie rzucania palenia, kiedy metabolizm zrobi mi się jak niedźwiedziowi w zimowym śnie. Ale o to będę się martwić potem.
Mnie tego tłumaczyć nie trzeba. 😉 Ale było tu trochę takich, co mieli swój pogląd na ten temat. I od nich osobom niższym, o innym metabolizmie czy inne aktywności obrywało. 😉
Od aktywności zależy baaardzo wiele.
Ja mam ustawione 2200 żeby nie tyć i nie chudnąć, ale to jet ustawione na dużą aktywność. Czyli- ze 4 razy w tygodniu trening siłowy, z raz koń, z raz rowery, z 2-3 razy jakieś ćwiczonka. I ja tych spalonych kalorii podczas tych aktywności w ogóle nie wliczam. Bo już są wliczone w te 2200 wyjściowe.
To co sobie dodatkowo odejmuję, to bieganie i jakiś ekstra wysiłek- typu 2 h rowerami pod wiatr ostrym tempem. Bo wtedy spalam naprawdę dużo.
A takie tam ze 350 z treningu siłowego, czy z 400 z rowerów....nie patrzę na to. Mam to wliczone w normalne moje życie.

Właśnie mąż mnie wyciągnął na rowery ( a ubiegałam dziś 10 km) Miało być lajtowo ze względu na moje kolano. Nie było.  😉 Ani w lesie, ani na asfalcie.
Umieram. Nara.



Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się