stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

I trenuj, trenuj, trenuj ...

O, to, to, to.....

Alexxandrra, Zawody to zawsze Coś innego niż codzienna jazda. Nawet najspokojniejszy koń może być pobudzony. No, ale jechać na swoim, a jechać na klubowym to tez inna sprawa. Ja bym się może zastanowiła czy faktycznie ten koń to dobra opcja dla mnie na zawody...
Bardzo proszę o radę 🙁
Mam bardzo dobrego konia skokowego,który na luzie jest na średnią rundę.
Z tym,że wałach po 2 letniej kontuzji ma swoje na głowie. Płoszy się od byle czego,choć nie zawsze. Jest temperamentny,złośliwy. Różni trenerzy próbowali,go "złamać". Na ogół w obejściu,transporcie,przy pielęgnacji jest kochanym misiem (zazwyczaj). Schody zaczynają się kiedy wymagamy od niego "pracy". Trenerzy mówią mi,że zwierzak robi mnie w konia i jest leniwy. Jednego dnia nie da się go ruszyć pod siodłem drugiego jest tak niemożliwy,że nie raz wylądowałam przez niego w szpitalu. Nie wiem co z nim jest nie tak. Przed kontuzją nie miałam takich problemów. Mam go 4 lata. Od kontuzji minął rok. Część ludzi gada "daj go jakiemuś facetowi to mu wpierze i będzie normalny". Nie wiem czy to jest wyjście. Wyszłam dopiero ze szpitala,bo od tak na jeździe zaczął brykać "od tak" bez powodu,że prawie mnie zabił. Sprzedać? Oddać w trening? Do jakiegoś zaklinacza koni? Proszę o rady :c
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 maja 2017 20:40
Karolla, najpierw weterynarz, fizjo, porządne dopasowanie siodła. Potem można mówić o behawiorze.
Karolla, A co to za trenerzy? W sensie ilu ich jest, czy są to rzeczywiście osoby o dużym doświadczeniu, czy na Twojego konia wsiadali, jeśli tak to jak chodził pod nimi, czy wszystkie kwestie zdrowotne i sprzętowe są na "200%" wykluczone?
Oddać w trening brzmi rozsądnie, ale nie do zaklinacza koni. 😉
Karolla czy koń po rekonwalescencji wrócił do padokowania? Czy ma kontakt z innymi końmi?
Jaka to w ogóle była kontuzja i jak wyglądała rekonwalescencja, ile trwała? Możesz lonżować?
Mój koń był kuloodporny, niepłochliwy całkowicie. Leczenie ścięgna trwało 1,5 roku nim się poddałam. Padokować nie mogłam, koń częściową separację z innymi końmi przeżywał strasznie, z czasem stał się nieprzewidywalny najpierw pod siodłem, potem w ręku, na koniec nawet w stajni. Poszedł na łąkę do stada i nagle znormalniał.
Koń to koń, bez możliwości bycia koniem staje się nieobliczalny.
Siodło dopasowane do konia jest przez specjalistę (ujeżdżeniówka i skokówka są szyte na miarę) - co 2-3 miesiące sprawdzane czy wszystko leży ok.
Fizjoterapeutka jest u niego co miesiąc. Chodzi na wybieg codziennie od 6😲0 do 16😲0.
Ma cały czas kontakt z innymi końmi,bardzo jest stadny.
Miał zerwany międzykostny. Rekonwalescencja trwała bardzo długo. Pierwsze 3 miesiące stęp w ręku (co tydzień dodawaliśmy po 5 minut) po tych 3 miesiącach stęp pod siodłem na tej samej zasadzie co w ręku. Później wprowadzanie lonży w stępie. Po 2 miesiącach zakłusowania. Po kolejnym miesiącu zagalopowanie. I wtedy dopiero znowu pod siodło (zaczynając od 15 minut stępa i 2 min kłusa) co tydzień dodawałam 2 minuty. Jak doszliśmy do 15 minut wtedy zagalopowania po jednym okrążeniu. Cały czas wszystko pod kontrolą dwóch weterynarzy (naszego prowadzącego i tego co operował + fizjoterapeutka).
Skoki dopiero po 4 miesiącach ostrych treningów uj.
Na konia wsiadało 4 trenerów. Wszyscy po 20 lat ogiery w Niemczech jeździli i przygotowywali do czempionatów.
Koń kocha skakać. Napisałam do J. Skrzyczyńskiego jak to wygląda u nich z treningiem,koszty mnie nie obchodzą chodzi mi o to żeby zwierzakowi pomóc.
Fakt sama jestem drobna,więc mam problem z utrzymaniem konia jak zaczyna nagle tak odwalać i to z taką siłą. Jeździłam trudne konie,istnych wariatów,ale z takim jak mój jeszcze nigdy się nie spotkałam. Koń jest na jednej jeździe trudny i bardzo do pchania,wręcz chodzić nie chce. Następnego dnia jest wszystko ok i nagle pstryk dostaje jakiejś furii i szału,chce dosłownie zabić jeźdźca. Wszyscy się go boją. Mam nadzieję,że przyjmą mi go tam w trening,gdzie napisałam.
Karolla, Wszystko to brzmi bardzo rozsądnie i myślę, że zależy wyłącznie od Ciebie na ile masz siły, chęci i finansów, żeby nadal próbować.  Skoro tak doświadczone osoby nie są w stanie nic za bardzo poradzić, to może należy rozważyć sprzedaż i zakup innego konia na którym będzie Ci się jeździć przyjemnie i nie będziesz ryzykować życia?  Łatwo mówić... 😉
Ile czasu trwa obecny, problematyczny stan? Może jakaś "ostatnia szansa" u Skrzyczyńskiego?
Powodzenia w podjęciu najlepszej dla siebie i dla konia decyzji. :kwiatek:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 maja 2017 12:35
Karolla, a jak kon sie zachowuje w stadzie?
Na lonży?
Julie Bardzo dziękuję 🙂 Chcę walczyć,bo szkoda zwierzaka. Jeśli "ostatnia szansa" nie pomoże to niestety go sprzedam.
Strzyga Na lonży czasami jest taki dzień,że cały czas bryka. Na ogół jest bardzo ok. W stadzie bardzo grzeczny. Lubi towarzystwo innych koni,nie tłucze się z nimi.
Karolla, A była w ogóle jakaś osoba, która sobie "jako-tako" radziła? Czy koń wszystkimi szmaci na prawo i lewo?

[quote="Karolla"]Fakt sama jestem drobna,więc mam problem z utrzymaniem konia jak zaczyna nagle tak odwalać i to z taką siłą.[/quote]
Coś w tym może być. Czasami nawet ciężar i "wielkość" jeźdźca robi różnicę. Skoro koń sam w sobie jest chamski i wredny, to jakie "przebicie" możesz mieć Ty - jako drobna osoba? Z tym "daj go facetowi - niech mu wpierze" to tak.... 50/50 😉 Może być jeszcze gorzej - jeśli ów facet zapomni, że konie sie też chwali -  a może być faktycznie bardzo dobrze, tylko tu się rodzi kolejna kwestia: czy później Ty będziesz w stanie sobie poradzić.
Bo to, że wejdzie ktoś, poradzi sobie po swojemu, pokaże koniowi "wojnę na noże", którą wygra, bo będzie wiedział jak i gdzie konia "zrobić w konia".... nie znaczy, że Ty później będziesz potrafiła zrobić to samo.

Są konie "na guziki" - gdzie wlezie jako-tako-coś-ogarniająca osoba i ujedzie bez uszczerbku na zdrowiu - a są konie, które nigdy nie będą nadawały się nawet dla zaawansowanych osób (ogólnie, w liczbie "więcej"😉, tylko dla konkretnego człowieka, z konkretnymi umiejętnościami i konkretnym podejściem, siłą fizyczną oraz "wewnętrzną siłą przebicia". Może ta kontuzja go jakoś "wewnętrznie" złamała? Za długa przerwa i teraz koń totalnie nie chce, żeby od niego czegokolwiek wymagano?

Wydaje mi się, że czynności, zadania, treningi, jakie stawiamy koniom, odbijają się na ich psychice bardziej niż nam się wydaje. To samo z chorobami, poważnymi kontuzjami. Może zabrzmię niczym mistrz zen Yoda-wanna-be, ale jakoś mam wrażenie, że każdy koń po faktycznie poważnym zdarzeniu, może zmienić się nie do poznania.

No, jeszcze można spróbować wywalić go na łąki do stada na 24h, na taki "reset psychiczny" - tylko do "stada-stada", na hektary - ale z drugiej strony też nie jest powiedziane, że to na 100% pomoże, bo powrót do pracy po każdej przerwie bywa straszny, a co dopiero po takiej naprawdę długiej. Może sprzedaż nie będzie złym pomysłem - wtedy Ty będziesz mogła kupić konia odpowiedniego dla Ciebie, na którym jazda będzie przyjemnością, a nie walką o przetrwanie.
Niemniej jednak - trzymam mocno kciuki i życzę Ci powodzenia!
A ma ktos z Was pomysl na taki przypadek ? 😵
Swoja klacz mam od prawie 5 lat, od zawsze byl to kon temperamentny i energiczny. Gdy ją poznalam wyzwaniem bylo samo wsiadanie,o zatrzymaniu na jezdzie nie wspominajac bo to udalo sie po około roku wspolnej jazdy. Teraz po tylu latach dogadujemy sie świetnie nabralysmy zaufania do siebie, moge ją spokojnie zatrzymac bez oglowia bez niczego. Jednak problem jest gdy wsiada na nią ktoś inny,nie wazne jak dobrym jezdzcem jest. Kon wpada w szal i nie ma nad nia zadnej kontroli. Ze wzgledu na to ze to drobny konik wielkosci arabka i ze miala kiedys problemy z bolem plecow ktory zostal juz wyleczony myslalam ze reaguje tak po prostu bo pod wiekszym ciezarem moze ją te plecy bola. Sama waze 45 kg a osoby ktore wsiadaly na nia byly ciezsze ode mnie. Jednak dzisiaj probowala wsiasc drobna osobka nawet chyba kilka kg lzejsza. Ale problem byl ten sam. Byla to dziewczyna bardzo dobrze jezdzaca ze stabilnym dosiadem w rownowadze,delikatna ręka,uwazam ze z dosiadem lepszym ode mnie dlatego o zadnej niewygodzie konia mowic nie mozna bylo. Na lonzy bylo lepiej ale tylko wtedy kiedy wodze byly puszczone a kon byl pod moja kontrola jak przy lonzowaniu,w momencie brania wodzy do rak byl od razu niekontrolowany galop i lekkie brykanie a dzialanie jezdzca gleboko w powazaniu. Nie bylby to dla mnie problem gdyby nie to ze chcialam komus oddac ją w poldzierzawe poniewaz zaczynam prace i nie bede miala czasu tak czesto jezdzic jak tego kon potrzebuje. Ale z tym problemem jest to niemożliwe. Nigdy sie nie spotkalam z takim przypadkiem i nie mam pojecia czemu ona sie tak zachowuje. Macie jakies pomysly,rady ?
mon-mal, koń diagnozowany na wszystkie strony? Nie ma żadnych objawów od strony grzbietu , czy zębów? Sprzęt dopasowany? Może warto poprosić o  konsultację trenerską i weterynaryjną?
Sprawdź ją zdrowotnie, ale to nie musi być wcale dyskomfort. Lilka miała coś takiego, że gdy wsiadał ktoś inny poza mną czy chłopakiem, który ją ze mną zajeżdżał, spinała się i zrzucała od razu po tym, jak jeździec wsiadł. Głowa między nogi i jazda, do skutku. Plecy były ok, siodło ok, ciężar nie miał znaczenia. Ciężko powiedzieć, co tak do końca było przyczyną, ale prawdopodobnie niechęć konia do obcych (została do dziś), przestała tak reagować gdy kogoś dobrze poznała, dziś gdy stoję obok może wsiąść każdy, a gdy mnie nie ma jeżdżą osoby, które ona zna i lubi, by oszczędzić wszystkim stresów.

Podsumowując: plecy, zęby, ogólna konsultacja wet, siodło - jeśli wszystko jest ok, to pomyśl o psychice i spróbuj konia najpierw zaznajomić z kilkoma osobami.
uszatkowa   Insta: kingaielif
23 maja 2017 06:14
Problemy ze sprowadzaniem z pastwiska, koń potrafi się wyrwać lub nie od razu daje do siebie podejść. Jakieś rady?
uszatkowa, może stary sposób stajennych? Trochę owsa w wiaderku z charakterystycznym potrząsaniem?
uszatkowa, możesz spróbować wyrównać szanse: sprowadzać ją na uwiązie z łańcuszkiem (przypinasz w taki sposób, żeby łańcuszek przechodził pod żuchwą).
Docelowo myślę, że macie do przepracowania z ziemi o wiele więcej niż ta konkretna sytuacja, skoro koń pozwala sobie na takie zachowania.
a uwiąz na nos? kolec? Próbowałaś ? Może jak raz czy drugi się nadzieje to przestanie?
uszatkowa, może stary sposób stajennych? Trochę owsa w wiaderku z charakterystycznym potrząsaniem?


I przy okazji sprowadzi do stajni wszystkie konie z pastwiska xD
mon-mal, Spotkałam się z nieakceptowaniem obcych na grzbiecie kilka razy i konie te miały wspólny mianownik: pańcia jeżdżąca w sposób niczego od konia nie wymagający - na rzuconej wodzy, wlekąc się i często uprawiając jakiś dziwny "natural"... takie bardziej wożenie się niż jazda.
Powiedz, czy Ty na niej jeździsz "normalnie"? 😉 W sensie czy używasz normalnych pomocy, wymagasz od konia posłuszeństwa i poruszania się w sposób korzystny dla zdrowia konia?
Czy jezdzisz czasem z instruktorem/trenerem?

uszatkowa, Nie przejmuj się tym za bardzo, tylko po prostu rób wszystko, żeby zwiększyć swoje szanse.
Ja bym ją sprowadzała na ogłowiu z dopiętą lonżą, a na zachętę w czasie drogi (która jak rozumiem bywa długa) dawałabym z kieszeni jakiegoś smaczka, który dodatkowo pomaga utrzymać skupienie na tym, że idziemy, a nie "omg gdzie jest moje stado". 😉
Normalnie raczej nie karmię koni z ręki, ale to bym zaliczyła do sytuacji wyjątkowych. Najważniejsze, żeby dopiąć swego.
Wiaderka z owsem nie polecam, bo może się zlecieć stado sępów i może się z tego kopanina zrobić. To musi być coś małego i dyskretnego.
Po kilku skutecznych sprowadzeniach stopniowo będzie lepiej.
Koń staje dęba w boksie jak inne koni są na pastwisku (nie ważne czy zostanie sprowadzony sam bądź z kilkoma innymi końmi) Wystarczy, ze nie widzi całego stada i od razu wpada w panikę oraz szarpie się z uwiązem. Jak temu zaradzić?
Lokierka, odpowiem przewrotnie (ale przypadkiem sprawdzone w praktyce): wstawić do niskiej stajni 🙂
Ojej, ależ porada, czapki z głów 😵
Tylko jest jedno "halo", jak się zabije o ten sufit w niskiej stajni to się już niczego nie nauczy.

kokakola,  nie sprowadzać do boksu (od razu na jazdę (po robocie też świruje?)), sprowadzać wszystkie konie, postawić w niskiej stajni 😉
No jeszcze możesz spróbować wychować, żeby się z uwiązem nie szarpał i szanował człowieka mimo wszystko..
Puma, to nie ja mam problem 😀
ale porada o wychowaniu myślę, że jest odpowiednia.
kokakola, po prostu "mamy" niską stajnię 🙂 Wszystkie "dębacze" się oduczyły, żadnemu nic się nie stało.
Pisałam, że rada przewrotna.
Porada o wychowaniu słuszna, bo koń w sąsiedztwie człowieka powinien nauczyć się zachowywać (względny) spokój, ale niełatwa do wdrożenia gdy delikwent już rozpuszczony.
A oduczyć trzeba koniecznie, bo wyobraź sobie, tfu, jakąś kontuzję i choćby konieczność diaganostyki.
Niska stajnia jako remedium na konie dębujące w boksie funkcjonuje nawet w starej literaturze końskiej i jej skuteczność jest jak widać potwierdzona.
Jak przypadek jest na tyle ciężki, że gotów jest z rozmysłem lub bez rozwalić sobie łeb, to chyba lepiej, żeby rozwalił go sobie niż opiekunowi.
U mojej koleżanki koń się w ten sposób zabił, nie polecam
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
04 lipca 2017 15:33
Ogólnie nie powiem, żeby była jakoś specjalnie "za" pomysłem trzepnięcia się w sufit, ale jeśli ktoś nie umie inaczej konia uspokoić i przyzwyczaić do odseparowania, to chyba lepsze to niż ciągłe dębowanie w boksie, które też może być niebezpieczne, bo a to nogę gdzieś wsadzi, a to się poślizgnie i wywali itp. ALE! trzeba tu odróżnić dębowanie takie z powiedzmy irytacji i frustracji od dębowania z histerii i paniki. O ile w pierwszym przypadku taka metoda będzie pewnie skuteczna, to w drugim przypadku faktycznie może się nieszczęście stać.
zembria, Tylko nie chodzi o to by koń czachą w sufit trzaskał. Raczej odruch samozachowawczy nie dopuści w ogóle do poniesienia się jeśli sufit będzie blisko 🙂
Puma, uważasz, że spanikowany koń będzie na tyle myślący, że oceni, że ma sufit zbyt blisko głowy, żeby podskoczyć? Odruch zachowawczy tego konia mówi mu właśnie, że ma panikować i się rzucać.

Lokierka, a może spróbuj odwrócić uwagę jedzeniem? Miałam takiego co prawie przez okno wyskakiwał jak jego koleżanka obok wychodziła z boksu. Pewnego razy wychodząc z boksu z kobyłą, wrzuciłam w tym samym czasie delikwentowi do żłobu parę marchewek. Podziałało, wystarczyło tak zrobić 2 razy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się