ciąża, wyźrebienie, źrebak

Jak mu dynda to zdejmuj, zachaczy o coś i będzie większy problem. Nie goń go i nie łap za kantar, tylko od tyłu i ogonek na plecy.
Na męża czekam, bo sama nie dam rady. Zahaczyć się nie zahaczy, bo za krótki jest.
Dziwne to jego zachowanie, bo od dnia porodu wciąż koło niego chodzę, na początku nie było problemu, nawet jak się kładłam koło niego jak leżał, można było mu palec w oko wsadzić i problemu nie było. Jak tylko zaczął oddalać się od matki, tak zaczął człowieka mieć w d.
Ciekawe co piszesz, zazwyczaj jak jest się ze źrebakiem na co dzień od urodzenia to nie ma z nim problemu, miałam jednego skubańca którego kupiłam od chłopa z matką miał chyba miesiąc, na początku trochę było zabawy ale brałam go na cierpliwość, ubierałam i zdejmowałam kantar co dziennie a żeby go nauczyć chodzenia na uwiązie przypinałam go do matki i chodziłam z matką, mały się opierał ale zawsze czekałam na napiętym uwiązie aż sam popuści wtedy zawsze dawałam mu dużo luzu i głaskałam, trwało to długo ale pomogło. Z moim urodzonym u mnie, nie było żadnych problemów, uczyłam go przypinania i odpinania przy karmieniu, miał swój żłób z jedzeniem coś tam ciamkał nie wiele ale szybko mu musiałam dać osobny żłób bo przeszkadzał mamie przy jedzeniu.
K2rola Z tym imprintingiem to bym nie wybiegała za daleko, bo dużo zależy też od charakteru matki i tego jakie zachowania od niej przejmie przez czas ssania. Miałam w zeszłym roku imprintingowane 2 źrebaki, fryz jak to fryz i tak ma wszystko w poważaniu, więc nie było żadnych problemów z kantarem, chodzeniem na uwiązie, nogami itd itp, za to szlachetny zrobił się straszny, kopiący, gryzący i bojączka (to po matce akurat) mimo delikatnego podejścia, dopiero moja konsekwencja przy codziennych zabiegach i pokazanie kto rządzi, sprowadziła dzieciaka na ziemie i zaczął być posłuszny. Na fryza ryknąć nie musiałam ani razu, za to ten drugi próbował doprowadzić mnie do szału. W tym roku żadnego imprintingu nie robiłam, źrebak ma miesiąc, kantar na głowie, na padok chodzi na uwiązie, nogi podaje, wszędzie mogę dotknąć. Czego chcieć więcej? Miał etap, że nie chciał dać się łapać przy sprowadzaniu z padoku "nie bo nie, teraz będę biegał", no to jak chciał biegać to pogoniłam dziada aż się zlał potem, szybko zakumał, że trzeba jednak grzecznie przyjść się złapać 😉

Także, jak dla mnie strata czasu i energii źrebaka który po porodzie powinien się skupić na czymś innym, a co trzeba odpracować to się odpracuje i kilka dni później...
Takie moje życiowe spostrzeżenia 🙂
secretary Widzę, ze kupiłam moją czarną po twoim ogierze 🙂 Piękny
secretary imprinting genów nie złamie - to jasne. Uważam jednak, że wycisza odruch przeciwstawiania i sposób postrzegania człowieka przez źrebię. Oczywiście sa zwolennicy i przeciwnicy tej metody. U mnie okazała się skuteczna.
tajnaa odnośnie zmiany nastawienia do człowieka - nasze maluchy tez miały takie okresy. Czasem mimo codziennego przebywania z nimi, a czasem po 2-3 dniach bez kontaktu z człowiekiem.
K2rola No właśnie u mnie się to nie sprawdziło, ten drugi rozbójnik o którym pisałam traktował człowieka jak kumpla a nie przewodnika, dopuszczając się do kopania od tak bo co mu tu człowiek będzie się wtryniał w życie. No i problem był z nim taki, że prowadzany na codzień na dwóch sznurkach (pod klatką i za zadem) później nie kumał o co chodzi z chodzeniem na uwiązie, tylko trzeba było go za zad popychać, wtedy szedł, trochę niebezpiecznie jak na moje ale według tej całej metody. Nie ja to robiłam, zleciłam osobom po kursach. I w sumie samobójcą nie jestem, sama bym się za to nie zabrała. Źrebaka nauczyć co trzeba, a z odsadkiem już zacząć pracować (odczulać np), wtedy ma to sens szczególnie z takim na którego zły wpływ ma kobyła. Wydaje mi się to sensowniejsze.
A możesz napisać w czym pomogło, to już z czystej ciekawości bo imprinting jednak mało rozreklamowany  :kwiatek:
Kantar założony z powrotem ale z pomocą męża. Bez ogona na plecy sie nie obyło. Niestety. Po obiedzie jak kucnęłam to przylazł i dal sie pogłaskać, zobaczyć zęby, złapać i pociągnąć za ucho, ale opór na kantarze i odrazu sie odsadza i za matkę.
tajnaa a jak on w ogóle na presję reaguje? Jak ręką "stawiasz opór" to też świruje? Jest coś co maluch lubi? Ja bym go głaskała przy uszach jednocześnie dając coś smacznego, stopniowo zwiększając nacisk i ucząc odpuszczania na presję. (najlepiej na zamkniętym terenie, żebyś za nim nie zapierniczała w kółko, bo tylko się będzie świetnie bawił ganiając w berka)
Odsadza się od razu jak tylko poczuje opór - czy to na kantar, czy na podanie nogi. Jedynie co lubi to drapanie po dupie - po niej można go czochrać, klepać i popychać.
Muszę chyba go zapiąć na lonżę i zobaczyć jak długo będzie mną targał. Może jak w końcu odpuści to będzie git?
Tylko to nie jest w żaden sposób pozytywne, bardziej jak stare westernowe sposoby na to, żeby koń stał w miejscu - przywiązywało się wodze na stałe do podłoża i mógł się szarpać dopóki się nie zmęczył i nie doszedł do wniosku, że to bez sensu - łamanie konia.
Poświęć mu czas i naucz go spokojnie, tak jak z koniem, który nie daje sobie dotknąć uszu.
albo "sprzedam" dzieci i poganiam sobie z nim po boksie, aż wymięknie 😉
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
08 czerwca 2017 16:54
tajnaa uważaj tylko z takim odsadzaniem, bo im więcej razy udaje mu się "wyrwać" od nacisku, tym bardziej utwierdza się w przekonaniu, że tak należy się tego nacisku pozbywać. Pilnuj, żebyś jak coś z nim robisz zawsze była zabezpieczona, albo lonża, tak jak piszesz, albo małż do pomocy, albo ogrodzenie itp. stwarzaj sytuacje w których mały nie da rady się wyrwać Tobie po prostu. Jak odpuści, to też odpuszczaj, ale nie pozwól zwiać. Miałam źrebaka pod opieką i którego właśnie właściciel spierniczył imprinting :/ odpuszczał kiedy malec się próbował wyrwać. Nauczył się, że tak się uwolni i potem jak dzieciak podrósł był duuuży problem z nim. Przytrzymanie go do szczepienia np. było koszmarem, bo wiedział, że jak użyje siły to się uwolni, jak się nie dawało, to znaczy że trzeba użyć więcej siły :/ Także moim zdaniem warto małego teraz nauczyć, że jak się szarpie to nic nie wskóra, bo NIE DA się uwolnić/wyrwać, ale jak odpuszcza, to zostanie uwolniony.

edit. Tylko weź sobie może linę na "ósemkę" mu załóż, żebyś się z nim w razie W nie szarpała za głowę, bo sobie dzieciak coś ponaciąga jeszcze, albo inną krzywdę zrobi. Z taką linką w jednej ręce i uwiązem przypiętym do kantarka w drugiej bez problemu sobie malca miesięcznego przytrzymasz i spacyfikujesz 🙂
tajna Na odsadzanie się przy wiązaniu czy na uwiązie jest jeden skuteczny dla mnie sposób (jesli robi to specjalnie z nie bo nie) to druga osoba z tyłu i bat za każdą próbę odsadzenia. Kiedyś kiedyś byłam świadkiem jak pewien Pan wiązał źrebaki koło matek na karmienie (stajnia stanowiskowa), no i jednemu się pomysł nie spodobał, więc pilnował go za każdym razem jak wiązał (stały po 20-30 minut, spuszczał i tak np 2 razy dziennie), dostał kilka szybkich przez zad i problem z odsadzaniem zniknął, tak samo z chodzeniem na uwiązie, ktoś zawsze idzie za dzieciakiem i jak ten sie zaciąga, to bacikiem. Nie ma co się szarpać
Ciężka sprawa. Z jednej strony to miesięczne dziecko, z drugiej nie chcę by wlazło mi to to na głowę, bo później będę miała biedę.
Obserwuje źrebaki w Nowielicach na stadninie i tam nikt się nie bawi w żadne imprintingi i inne pierdoły, łapią maluchy wykręcając ogony w locie jeśli jest taka potrzeba i tyle. Wystarczy, że ludzie się koło nich kręcą. Nie widziałam, by starszaki jakieś walnięte były, bo nie przeszły imprintingu i innych czarów, miziaków, siedzenia z nimi w boksie ze smakołykami itp. MUSZĄ współpracować i tyle. Tam nie ma czasu na zabawy. Mój mąż ma takie samo podejście.
Konie są albo współpracujące i grzeczne albo.... smaczne 😉
Kawusia   słodka kawa z mlekiem i już bez vanilii :(
09 czerwca 2017 05:55
Tajna, po prostu nie pieść się z nim tylko zapinaj na uwiąz, raz czy wda się poszarpie i odpuści, potem pomiziać, wziąć nóżki i odpiąć. zobaczy,że to nic strasznego, lepiej to przewalczyć teraz i potem mieć z baniaka bo im starszy tym silniejszy. My przy pierwszym źrebaku też się czailiśmy i w końcu mieliśmy 4-misięczną małpę która nie dawała się złapać, że o chodzeniu na uwiązie i zrobieniu coś przy niej nie wspomnę. To dopiero była walka, trwało tydzień codziennej pracy z nią w boksie 1 na 1 z człowiekiem i było git, ale jak byśmy zaczęli jak była maleńka to było by szybciej i zdecydowanie mniej stresująco tak dla niej jaki  dla nas.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
09 czerwca 2017 07:19
Moj zrebol, tfu tfu, wzorowy. A czasu dla niej mam bardzo niewiele, bo i koni i dzieci jakos duzo ;-) W tym tygodniu dopiero udalo mi sie pojechac i kupic jej kantar (pierwszy, a ma prawie 3 miesiace). Pierwszego dnia zalozenie zajelo mi z 15 minut, ale jak juz zalozylam to i dopasowalam wszystko itp. Od nastepnego dnia zakladam i zdejmuje w 5 sekund. Nogi daje, uszamu mozna mlynki krecic, wszedzie wymacac i wymiziac. Mala mega pewna siebie, ciekawska i spokojna. Ale i matka z dobra glowa i ojciec tez rewelacyjny charakter.
k2arola,  imprinting mało daje  😉 mój źrebol do 2 miesiąca życia był jak ta lala  ( źrebak z cesarki wiec maila tyle zabiegów weterynaryjnych  w pierwszym tygodniu życia, co mój 9 letni kon przez całe życie ) źrebak wolał towarzystwo człowieka od matki  ( do matki został podłączony dopiero na 3 dobę ), a potem mi  ..... zdziczał  dosłownie nie dało się do niego zbliżyć a co dopiero złapać za kantar!  Fakt miałam dla niego mało czasu  ( nic właściwie  ) .

tajnaa,  ja bym się nie pierdzielila,  jak boisz się ze go nie u trzymasz to przyczep go do matki  😉 na pierwsze razy miej kogos kto Ci go przytrzyma z tyłu, a potem przewiąż uwiaz przez kantar matki, ona ma wiecej siły a nie jest nieustepujacym słupem.
Wyjeżdżam dziś i wracam w niedzielę. Spróbuję dziada wziąć na lonżę, myślę, że jak będzie odpowiednio daleko ode mnie to szybciej da do siebie "przyciągnąć". No zobaczymy.
nasza klaczka z tego roku była strasznie niedotykalska, co prawda podchodziła, ale dotknąć ją było trudno, a co dopiero założyć kantar. próbowaliśmy, czekaliśmy, aż podjedzie, mizialiśmy, ale nie było takiej opcji. kantar został założony siłowo, chcąc nie chcąc i od tej pory zrobiła się taka bardziej przyjazna. nadal jest płochliwa, ale sama podchodzi do człowieka, lubi głaskanie, drapanie, bez problemu można jej regulować kantar. mam nadzieję, że z czasem stanie się jeszcze bardziej ufna 🙂
Ja sie powoli wypiszę z dyskusji, proponowane przez Was metody są dalekie od moich i w mojej ocenie niebezpieczne i niekorzystne dla źrebaka... 🙁 Jak do wielu rzeczy, do hodowli bardzo emocjonalnie podchodzę.

secretary ja swoich na 2ch sznurkach nie oprowadzałam, więc z tym akurat nei było problemu. Odnośnie wchodzenia na człowieka i braku szacunku to nie jest efekt imprintingu. Wczesne szkolenie źrebiąt nie ma na celu "zadrukować" konia na całe życie. Tak maluch jak i koń non stop wchodzą w interakcję z otoczeniem i będą próbować różnych zagrań. Trzeba stale z nimi pracować, a stanowczość jest jak najbardziej wskazana. Warto też wziąć pod uwagę etapy rozwoju źrebiąt (jest czas, kiedy sa bardziej ufne i ciekawskie, czas kiedy stają się niezbyt ufne, czas kiedy próbują swoich sił itp).
Ja zauważyłam, że maluchy po imprintingu są bardziej ufne do człowieka. Nie mają problemu z przekraczaniem granic, jeśli jasno się je stawia. Dużym plusem tego "procederu" jest złagodzenie odruchu przeciwstawiania i chętne podążanie za człowiekiem.
Takimi namacalnymi ułatwieniami u nas było właśnie prowadzenie na uwiązie, przywiązywanie, czyszczenie, mycie, kąpanie i podawanie nóg na pastwisku i czyszczenie kopyt. Łapanie maluchów na pastwisku (konie chodziły bez kantarów). Ładowanie do przyczepy też mieliśmy przećwiczone od małego.

gacek 🙂 zasadą imprintingu jest kontynuowanie szkolenia, bo właśnie może się to obrócić przeciwko nam. Twój źrebak miał przeprowadzony imprinting po cesarce?

Edit. Jeszcze odnośnie szarpania się z maluchami i ich odsadzaniem trzeba pamiętać, że można im uszkodzić szyję. U dorosłego konia szansa na to jest dużo mniejsza, a też się zdarza.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
09 czerwca 2017 08:49
Kryłam klacz od 19.05.. Ogier krył ją co drugi dzień, aż do odbicia (wyszło 3-4 razy). Weterynarz będzie ją badał w poniedziałek, a ta wczoraj dostała rui... Czy jest jakaś szansa, że okaże się źrebna?
W ciągu miesiąca może rozwalić zarodek, a czy to ruja ciążowa czy normalna to zależy czy pęcherzyk urósł jeszcze jeden?
k2arola no ja tak właśnie sobie czytam i czytam ten wątek od jakiegoś czasu i... chyba przestanę bo szkoda nerwów. U nas obecnie są cztery źrebaki po imprintingu. Akurat się trafiło że wszystkie to ogierki. Obserwowałam u nich oczywiście różne etapy - od dystansu do człowieka w pewnym wieku do prób przepychania człowieka lub bawienia się z nim jak z kumplem z pastwiska, ale nie jest to wina imprintingu tylko tego że źrebak jest źrebakiem i jak dziecko będzie próbować w pewnym wieku pewnych rzeczy. Wszystko w rękach właściciela żeby postawić granice. Całe szkolenie nie zakończyło się na imprintingu tylko trwało cały czas. Chodzenie na spacer z matką, ale na kantarze. Nauka podnoszenia nóg. Głaskanie po całym ciele. Itp. Itd.... Nie wszystko zawsze wyglądało pięknie bo były dni że dzieciaki próbowały się poszarpać, ale imprinting na pewno złagodził ten odruch przeciwstawiania się.
Po roku czasu mamy trzy ciekawskie ogierki, lubiące kontakt z człowiekiem i wchodzące z nim w bezpieczną interakcję. Jeden tylko nabroił jak zaraz po odstawieniu od matki wypiął się na wszystkich i nie dał sobie założyć kantara. Ale to mu trzeba wybaczyć - był pierwszą noc bez mamy.
W skrócie - imprinting na pewno nie zaszkodził, a był bardzo dobrym fundamentem do dalszego szkolenia które trwało i trwa nadal.

Edit: tajnaa z całą moją sympatią do Twojej osoby... muszę to napisać - kilka osób dało Ci tu rady jak takiego malucha przyjemnie spacyfikować - a Ty i tak swoje "wezmę na lonżę i będę się szarpać na siłę"... Może przemyśl jeszcze swoją metodę, zanim przystąpisz do walki z dzieciakiem. Szkoda stresów Twoich i źrebaka.
Dziewczyny, ale nikt sie nie każe znecać nad tymi zrebakiami ( swoich miałam 4 i żaden nie jest wystraszonym złamaym koniem )
. Macie metody które wymagają spedzania ze żrebakiem masy czasu ( nie każdy go ma ) można pokazać koniowi coś delikatnie acz stanowczo.
gacek nikt nie mówi o znęcaniu się. Od stwarzania sytuacji potencjalnie niebezpiecznych dla źrebaka, do znęcania się jest daleka (a nawet bardzo daleka) droga.

W moim wypadku te metody wcale nie wymagają spędzania ze źrebakiem masy czasy. Spacer w ręku dookoła stajni to parę minut... To samo podniesienie kopyt do ich wyczyszczenia... Wygłaskać łeb można po sprowadzeniu z pastwiska. Uwiązać na chwilę do jedzenia. To nie są rzeczy które zajmują masę czasu, ale... trzeba po prostu chcieć.

A o koniach i czasie mam jedno do powiedzenia - "Szybko to się dzieci robi"...
Kawusia   słodka kawa z mlekiem i już bez vanilii :(
09 czerwca 2017 09:43
gacek 🙂, w punkt trafione. Nikt tu nie zaleca znęcania się nad maluchem, tylko pokazania że człowiek jest ok i nie zrobi krzywdy a kantar i u wiąz nie zabija.
Nique, a gdzie ja napisałam ze bede go szarpać na sile? Wezmę go na lonze zeby mógł dalej odejść jak będzie się szarpal by się uspokoić. To takie brutalne?
tajnaa a gdzie ja napisałam, że brutalne?  🤔wirek:

Edit: używacie strasznie ostrych słów... "znęcanie się" "brutalne", ale ani ja, ani k2arola takich wyrażeń nie używamy i wcale nie o to nam chodzi 🙂
tajnaa Tylko czy on Ci się w tą lonże nie popląta? Ja bym chyba nie ryzykowała, ew. dłuższa lina, ale nie długa lonża 🙂 Tylko jak będzie się odsadzał, a Ty mu w tym momencie popuścisz to będzie pogłębiać problem, to źrebak ma odpuścić, dopiero potem odpuszczasz Ty. Spróbuj i zdaj relacje co młodziak wymyślił 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się