Sprawy sercowe...

smartini, czasem uda się kogoś delikatnie podebrać i sam się otworzy. Ale jeśli widzę nawet najlepszą przyjaciółkę szczęśliwą i wgapioną w faceta to nawet nie próbuję ingerować choćbym widziała w nim kawał drania. Dlaczego? Bo wiem, że zostanę znienawidzona, że pewnie zazdroszczę szczęścia. A kiedy klapki opadną i będzie potrzebowała pomocy może nie mieć odwagi by rzucić słowem w moją stronę, że źle się dzieje.
Wydaje mi się, że człowiek musi trochę dojrzeć by podzielić się problemami, przynajmniej ja tak mam, że kiedy jest źle to zwykle zamykam się i znikam.
Ja wam zazdroszczę znajomych (przyjaciół!) z którymi można o wszystkim pogadać, wygadać się itd. Serio.
ja bym nie nazwała najlepszą przyjaciółką nikogo, kto przy mojej próbie rozmowy na tego typu temat znienawidziłby mnie, bo doszedł by do wniosku, że zazdroszczę jej szczęścia  🤔wirek:
Tak, to mogłaby sobie o mnie pomyśleć osoba którą uznaję za zwykłą znajomą, ale nikt kto jest dla mnie naprawdę bliski. To jak bym miała mieć TAKIE przyjaciółki, to ja wolę ich nie mieć
Kolebka, cieszę się że udało Ci się połapać co chciałam napisać bo pisałam z telefonu i moja wypowiedz została zmasakrowana przez słownik  🙄 🤣
Ludzie nie lubią, generalnie, jak im  ktos, nawet bliska osoba, otwiera oczy na pewne rzeczy które powinny wyglądać inaczej. Trzeba dużo samozaparcia żeby spróbować dostrzec sytuację od strony życzliwego przyjaciela. I zazwyczaj ma się milion uzasadnien na obronę "swojego". Ja staram się ugryźć w język i pomagam po całości poproszona o to albo jak mi ktoś płaczę w słuchawkę /rękaw. Ja sama w podobnych sytuacjach natychmiast włączam tryb "tak, ale"  🙄
Ale to nie chodzi o to, żeby ktoś, komu sugerujemy, że coś jest nie tak, natychmiast uznał, że stuprocentowo mamy rację i pobiegł w podskokach zmieniać swoje życie. Niech się nie zgadza, niech dyskutuje, niech broni swojego stanowiska - ale kropla drąży skałę i to, co powiedzieliśmy, gdzieś tam zostanie, nawet jeśli początkowo całkiem zanegowane. Raz, drugi, trzeci, pięćdziesiąty i może w pewnym momencie tę osobę w końcu najdzie refleksja, która będzie początkiem zmian.
A jeśli nie, to nie. Jej decyzja. Ale jeśli wyjdzie na nasze, to ta osoba będzie widziała, że uprzedzałyśmy, starałyśmy się pomóc. I jesteśmy w zgodzie ze sobą.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 lipca 2017 20:14
Ale jeśli wyjdzie na nasze, to ta osoba będzie widziała, że uprzedzałyśmy


A co dobrego w tym będzie dla tej osoby? Bo nasze ego oczywiście zostanie mile połechtane. Ale co jej po tym, że ją uprzedzałyśmy?
Strzyga, może chodzi o to, że na przyszłość będzie chętniejsza do rozważenia tego co się sugeruje? I nie chodzi mi o to, żeby w przyszłości leciała za radą na oślep ale żeby podejmowała decyzje, dobre, średnie, zupełnie do czapki, bardziej świadomie..
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 lipca 2017 20:28
sanna, wątpię, że tak działają ludzie. Raczej skłoniłabym się w stronę tego, że następnym razem nie będzie chciała o niczym dyskutować, ani nawet niczego pokazać, skoro była w związku, a ktoś jej "pierwszy, trzeci, pięćdziesiąty" raz mówił, co się w jej życiu nie podoba i jak powinna lepiej żyć, a nie żyje...
tunrida, dlatego ma jedną przyjaciółkę, taką na 100%. I jej zawsze mogę powiedzieć wprost gdy uważam, że źle robi. ALE mimo, że ona się na mnie nie obrazi to wiem, że będzie jej przykro i moje rady będą ją dobijać tylko, bo nie jestem w stanie wejść w jej skórę. To z czym ja poradzę sobie ona nie uciągnie.
Natomiast inne przyjaźnie właśnie tak się pokończyły i nie wiem czy kolejny raz bym nie pytana nie mówiła co sądzę na temat faceta.
smartini   fb & insta: dokłaczone
03 lipca 2017 20:34
To ja mam jeden wniosek - mam inną definicję przyjaźni niż niektóre osoby tutaj. Nie żeby było w tym coś złego, ot inaczej traktuję tak głęboką relację. I dzięki Bogu działa to w drugą stronę 😀
Strzyga, każdy ma prawo do błędu i chwała tym co się potrafią uczyć, zarówno na swoich błędach jak i od ludzi bardziej doświadczonych życiowo, madrzejdzych w pewnych kwestiach, widzących sprawy bardziej obiektywnie. A cała reszta ma prawo do swoich kolejnych porażek  😉
smartini, też miałam inne poglądy, ale kiedyś nasza przyjaźń była prostsza, oparta na problemach sercowych, ubraniowych i tych z rodzicami. Serio jakoś łatwiej było. Później w życiu i moim i moich koleżanek podziały się różne rzeczy i i te relacje nie są już takie jak dawniej.
busch   Mad god's blessing.
03 lipca 2017 20:51
sanna, wątpię, że tak działają ludzie. Raczej skłoniłabym się w stronę tego, że następnym razem nie będzie chciała o niczym dyskutować, ani nawet niczego pokazać, skoro była w związku, a ktoś jej "pierwszy, trzeci, pięćdziesiąty" raz mówił, co się w jej życiu nie podoba i jak powinna lepiej żyć, a nie żyje...


Różni są ludzie i ich otwartość na spostrzeżenia innych ludzi. Czasami jest tak że faktycznie odrzucą tego komentującego i się zamkną w sobie. Czasami niby odrzucą jego zdanie, a jednak ono gdzieś tam im zostanie i może przyczyni się do podjęcia decyzji później. Czasami sama osoba w tym złym związku ma pewnie wątpliwości, ale myśli sobie 'no w sumie nie pije i nie bije, więc może za duże mam wymagania' i nasze zdanie jednak pomoże w umocnieniu tych wątpliwości. A czasami... taka uwaga wyzwoli w danej osobie potok szczerości, że w zasadzie to już myślała o rozstaniu i wdzięczna jest za poruszenie tematu.

Oczywiście nigdy do końca nie wiadomo, z którą opcją mamy do czynienia, dopóki się nie odezwiemy. Mamy też władzę tylko nad swoim zachowaniem, a nie niczyim inny. Więc według mnie trudno tu o receptę na każdą sytuację, ale zawsze lepiej żyje się samemu ze sobą wtedy, gdy pod koniec dnia można spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie "przynajmniej nie jestem obłudnikiem/ przynajmniej próbowałam". Uważam, że osobom nam bliskim jesteśmy winni szczerość, zwłaszcza jeśli ta szczerość mogłaby im potencjalnie pomóc. Oczywiście należy to zrobić taktownie i uszanować czyjeś decyzje, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. Więc gwarancji tu nie ma, że cokolwiek zmienimy. Ale to trochę jak z reagowaniem gdy ktoś kopie psa na ulicy; masz duże szanse nie zmienić kompletnie nic swoim komentarzem, ale masz też niezerowe szanse dokonać zmiany na lepsze w otaczającym cię świecie  🙂
Tak a propos słuchania (bądź nie) rad przyjaciół...
Kiedyś usłyszałam coś w rodzaju: my widzieliśmy pewne rzeczy, ale nic nie mówiliśmy, bo i tak byś pewnie nie posłuchała... Szczerze nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Lena, takie "nie chciałam Ci nic mówić" jest IMO wstrętne, albo się mówi od razu z wszelkimi tego konsekwencjami albo się trzyma buzię zamkną na zawsze. Jeśli mi ktoś by coś takiego zaserwowal to straciłabym do takiej osoby zarówno zaufanie jak też wszystkie ciepłe uczucia.
Tak myślę, że są też różne sytuacje do których można się odnieść lub nie. Gdyby ktoś ewidentnie krzywdził bliską mi osobę na 100% bym zareagowała. Natomiast jeśli przewinienia są mniejszego kalibru to nie ma sensu robić dymu. Można wpleść w temat rozmowy, zażartować lub stać i obserwować co będzie dalej.
Jak już ktoś wspomniał nie chciałabym, żeby przyjaciel (płci dowolnej) tylko mnie wspierał i głaskał po głowie. Taka relacja to jest dobra pomiędzy takimi sobie znajomymi... W/g mnie przyjaźń to coś więcej. No i niewiele jest osób, które mogę mianem przyjaciela nazwać. I im wygarnę jak widzę, że (moim zdaniem) coś się u nich dzieje źle. No i to działa w obie strony. Oczywiście będę wspierać niezależnie od tego jakie kroki poczynią... Tak sobie kiedyś z najbliższą przyjaciółką gadałyśmy, że jak zadzwonię w środku nocy to weźmie taksówkę, pomoże ukryć trupa a potem... solidnie opieprzy (to skądś  chyba jest tylko nie przypomnę sobie skąd).

Wiem, że pełna szczerość w moim przypadku się sprawdza - zawirowań w życiu trochę mieliśmy i nasze relacje przetrwały próby. I mówię tu o tych kilku niezależnych przypadkach.
Dla mnie zachowanie "wiedział nie powiedział" jest niefajne i raczej nie zaufałabym potem komuś, kto by tak wobec mnie postąpił. Rozumiem, że można nie odezwać się jakiś czas, choćby dlatego, że czeka się, czy dana osoba sama widzi problem i czy sama zacznie coś z nim robić, ale jeżeli nie, to dalsze milczenie jest moim zdaniem dowodem obojętności.
Wychodzę z założenia, że jeśli mi na kimś zależy i widzę, że według mnie w jego życiu źle się dzieje, to w taki czy inny sposób mówię tej osobie o tym, co widzę i dlaczego mnie to niepokoi - i tego samego oczekuję w drugą stronę. Przyjaciół ma się po to, żeby wspierali w mądrych rzeczach, ale uprzedzali przed robieniem głupich.
Dokładnie. Raz, drugi powiedziałabym co bym uważała. Ona to zlewa, twierdzi, że jej pasuje. Ok. Chce nagle pomocy i wsparcia? Pomagam i wspieram. Oprócz słów wspierania, staram się razem z nią rozwiązać problem. Jej nie pasuje moje rozwiązanie? Ok. To milczę i tylko " jestem obok". Naprawdę różnie można się zachowywać, nie ukrywając swojego zdania. Nie chciałabym mieć przyjaciółki, która nie umie być szczera wobec mnie. Na cholerę mi potakiwacz i ciągły głaskacz, który milczy o tym co naprawdę myśli!
mam znajomego - fajny facet no i miał "laskę" typową tipsiaro-dresiarę.
Nie ukrywam piękną jak na ten typ. I on za nią szalał.
Ona jeździła z jakimiś dresami, szlajała się po dyskotekach, olewała go np. poznała na weselu (będąc z nim u rodziny) jakiegoś kolesia... i sic! po weselu wsiadła z kolesiem i tydzień jej nie było...
On szalał, wzdychał... WSZYSCY MU MÓWILI... on wiedział, że to hmmm: "dziwex"
I co? nie zerwał... w końcu ona znalazła jakiegoś bogatszego "sponsora" i ona zerwała...

On się ożenił po długim czasie z inna dziewczyną - fajną i miłą i normalną... ale co z tego? Kiedyś powiedział, że na jeden telefon od EX pojechałby na koniec świata...

nie wytłumaczysz... nie dojdziesz...
Jeśli on wiedział, w co się pakuje, to jego sprawa i jego decyzja. Gorzej, gdyby wszyscy wiedzieli poza nim 😉

Potrzebuję rady...

kuzynka została totalnie 'omotana' i zmanipulowana przez chłopaka.
Odwróciła się od wszystkich, rzuciła szkołę (miesiąc przed maturą), rodzinę itd. On jest jej całym światem, a wszyscy dookoła są źli i chcą dla ich związku źle, klasyczny chyba temat.

Nie będę wchodzić w szczegóły, bo mogłabym powiedzieć za dużo...2 miesiące temu się z nią pokłóciłam o to właśnie, jesteśmy umówione żeby usiąść i pogadać (niestety, tylko z nim...sama do mnie nie przyjdzie, ale poproszę swojego faceta żeby tego jej chłopaka na chwilę zabrał). Wiem od jej rodziny, że przez te dwa miesiące mega dużo się zadziało, awantury, podejrzewają też, że on ją bije. Psycholog jej nie pomógł, wypięła się i brnęła w swoje dalej (miała wizyty z mamą - żeby się pogodzić).

Jak z mojej perspektywy rozmawiać z taką osobą? Nie mam pojęcia jak ją podejść, nie chcę się kłócić.
Chciałabym ją delikatnie uświadomić, że facet to nie całe życie. Od dwóch miesięcy szuka pracy, ma wygórowane wymagania i uważa, że wszystko się jej należy.
Macie podobne doświadczenia?
Martwię się o nią, a wiem, że teraz jest sama. Ma tylko tego chłopaka....
Plackowata, obawiam się, że w takim czasie Twoje zdanie na temat jej związku może nie spotkać się z aprobatą.
Dodo, jaki dupek, tylko żony żal..
Plackowata, obawiam się, że w takim czasie Twoje zdanie na temat jej związku może nie spotkać się z aprobatą.

I ja jestem podobnego zdania.
Może nie przypadek identyczny, ale moja znajoma też była dość zaślepiona i mimo negatywnych opinii o tym mężczyźnie (żadna z jej przyjaciółek nie akceptowała go) to przejrzała na oczy dopiero jak dostała od niego w buzię.
Czasami musi się coś zadziać, aby coś się w głowie ruszyło...
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
05 lipca 2017 14:50
Plackowata mogę Ci powiedzieć z perspektywy osoby będącej w takim "związku" że nic z tym nie zrobisz.
Ja od samego początku słyszałam, że to nie chłopak dla mnie, że mnie źle traktuje, że ogranicza i osacza. Po pewnym czasie straciłam znajomych, z mama mało co rozmawiałam, bo mnie buntował (mama od samego początku go nie tolerowała i on o tym wiedział). Do konia chodziłam po kryjomu lub w biegu. Ja nawet w tamtych czasach nie mogłam wracać sama ze stajni do domu (miałam 10 minut na rowerze), odwoził mnie wszędzie żebym chyba nie miała kontaktu z nikim. I nikt ani nic mi wtedy nie otworzyło oczu. Ani rozmowy z mama, ciotką i kuzynką, ani awantury z nim o każdą pierdołę. Nawet jego agresja. Ocknęłam się z rok za późno pozbawiona jakiegokolwiek poczucia własnej wartości, ambicji.  Musiałam do tego dojść sama, odpychałam wszystkie dobre rady.

Wiec możesz mówić i tłumaczyć ale uważaj, bo kuzynka może się od Ciebie odwrócić. Nie oceniaj, nie mów jaki jej chłopak jest. Poopowiadaj niby bez celu o jakiś fajnych parach, o tym jak się traktują. Mi chyba to dopiero otworzyło oczy. Koleżanka z pracy mi często opowiadała właśnie o sobie i jej chłopaku i zaczęłam tych fajnych cech doszukiwać się w swoim związku  😵
Trzymam kciuki za mądre decyzje Twojej kuzynki 🙂
Dzięki dziewczyny!

Zrezygnowałam już z przekonywania jej, że ten związek jest po prostu zły. Skoro psycholog nie dał rady, to ja pewnie też nie.
Tak, jak mówicie - wiem, że mnie nie posłucha.

Ale chcę, żeby zadbała teraz trochę o swoją przyszłość i chociaż w minimanym stopniu się od niego oderwała.
Znalazła pracę, skończyła szkołę i zadbała nie tylko o niego, ale także o swoją rodzinę, bo bardzo ją rani...
Plackowata, to nie mów, że facet zły tylko przekonaj ją, że jak skończy szkolę to czeka ich lepsza przyszłość itp.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 lipca 2017 11:53
Plackowata, a moze zapytaj jej czemu rzuciła szkole i zamiast ja przekonywać, spróbuj jej wysłuchać i ją zrozumieć? Ew. Potem powiedzieć, ze szkoła jest ważna i potrzebna i jeśli bedzie chciała wrócić, to ja wesprzesz.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się